Strona 1 z 1
Kamiru
: 15 kwie 2015, o 22:27
autor: Kamiru
IMIĘ: Kamiru カミル (w "staromowie" bóg zesłany/wygnany)
NAZWISKO: Yuki 雪一族
KLAN:
WIEK [DATA URODZENIA]: 18 [22 X 362]
PŁEĆ: Shinobi.
WZROST | WAGA: 178cm | 70kg
RANGA: Akoraito
WYGLĄD:
16-18
Kamiru... Młodzieniec z klanu Yuki. Kim jest? Jaki jest? A co to kogo obchodzi? Przecież wiadomo, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. A ciężko jest w ułamku sekundy zaprezentować swój wspaniały charakter czy konto z dwunastoma zerami. I cyfrą przed nimi. Więc co się liczy? Wygląd. Teoretycznie nie istnieją ludzie brzydcy, bo ludzie mają różne pojęcie piękna, czyż nie? Niestety, istnieją tak zwane normy... Które dzielą ludzi. Chłopak miał jednak szczęście i na genetycznej loterii trafił zwycięski los. A przynajmniej mocną piątkę. Więc jaką aparycją może pochwalić się młodzieniec? Zaczynając od góry nie natkniemy się na nic "wyjątkowego", żadnych czerwonych czy różowych włosów wyglądających, jakby je piorun trafił. Zamiast tego widać kruczoczarne włosy ułożone w artystycznym nieładzie, to znaczy zależnie od kierunku wiatru i... Tyle. Shinobi ma lepsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się fryzurą. Trzeba jedynie pilnować, by nie urosły za długie, nikt chyba nie lubi, gdy włosy zasłaniają widok, ne? Jednak starczy już o tym. Przechodząc płynnie w dół, trafiamy na czoło. Ot, zwykły kawałek skóry, jeszcze nie pokrytej zmarszczkami czy bliznami, choć znając trudy życia, z pewnością się to zmieni. Coś nieprawdopodobnego, ale tutaj także znajdują się już brwi Czarnowłosego, również ciemne. Los nie naznaczył go błogosławieństwem jednej-super brwi zdolnej rządzić innymi, co chyba wszyscy przyjęli z ulgą.
I tak oto znaleźliśmy się w najważniejszym miejscu... Oczy. Ktoś powiedział, że są oknami duszy. Kiedy ktoś spojrzy w paczałki Kamiru, nie będzie mógł zrozumieć ich fenomenu. Przynajmniej nie od razu. Najpierw wydawałoby się, że to nic niezwykłego. Ot, para szarych tęczówek wpatruje się w Ciebie. I najwidoczniej jest cholernie rozczarowana tym, co widzi. A może... Nie, to nie rozczarowanie. To znudzenie. Nawet nie zauważył, że tu jesteś. Jak może? Mrugnięcie. I w tej wszechogarniającym morzu szarości pojawia się krótki, jasny błysk. Zostałeś zauważony. A może to tylko odbicie ognia? Nikt nie jest pewien. Kolejne mrugnięcie. Tym razem zapaliło się światło latarni morskiej, gdzieś daleko na brzegu szarego morza. Ale zostało tam. Powoli nabierające mocy, budzące się do życia. Rozumiesz, że w tej chwili naprawdę patrzy na Ciebie. Mrugnięcie. Wszystko zniknęło. Morze znowu jest spokojne. Odbija się w nim wszystko. Nawet Ty. I wtedy zaczynasz rozumieć, co kryją te oczy. Ten Szarooki nie jest normalnym człowiekiem... Ma swój cel i potężne środki, by go osiągnąć. Ale dlaczego nic z tym nie robi? Lenistwo? A może to wszystko tylko fragment jakiejś większej układanki, której nie możesz zrozumieć, bo stoisz za blisko? Odsuwasz się. I co widzisz? Bandaże skrywające twarz poniżej oczu. Tajemnica. Ciekawość. Dlaczego? Po co? Ale przeczuwasz, że się nie dowiesz...
Kończąc oględziny głowy można byłoby zwrócić uwagę na uszy, gdyby nie to, że nie wyróżniają się niczym szczególnym. Z tego, co możesz dostrzec przez bandaże, nos jest średniej długości i prosty. Nie sposób dokładnie określić wyglądu ust czy choćby rysów twarzy. Przechodząc niżej, widać szczupłą, lecz nie patykowatą szyję... A co kryje się pod warstwami ubrań? Gdyby ktoś miał sposobność do oglądania go bez większości odzieży, widziałby ciało, które jeszcze nie zakończyło procesu dojrzewania. Pewne fragmenty mogły pochwalić się wspaniałymi rysami mięśni, na innych nadal spoczywała cienka warstwa tłuszczu. Jeśli ktoś zacząłby snuć domysły, mógłby pomyśleć, że w przyszłości będzie z niego szczupły, ale umięśniony mężczyzna. Nie licząc drobnych, białych śladów po skaleczeniach na rękach, ciało praktycznie nie ma blizn, pieprzyki też były rzadkością, jednak kilka by się znalazło. Nie widać większych dysproporcji między wielkością kończyn... Nie w tym znaczeniu. Zboczeńcy. Dłonie miał duże, spracowane, jednak nie jest to poziom sześćdziesięcioletniego kowala. Ot, widać po nich trudy życia. Jednak palce zaskakują swoim... Dopasowaniem. Nie za długie, nie za krótkie. Zero śladów po obgryzaniu paznokci, co w dzieciństwie niestety zdarzało się Szarookiemu. Pomimo wychowania się na Hyou, gdzie słońce było tylko bajką na dobranoc, młody mężczyzna może pochwalić się zaskakująco "uniwersalnym" kolorem skóry. Nie jest blady jak potwory z legend, ani też opalony. Typowy, "ludzki" kolor. Bardzo zresztą odpowiadający jego posiadaczowi. Nie wyróżnia się z tłumu wzrostem, czy też wagą, choć kto wie, czy nie zmieni się to za jakiś czas. Dojrzewanie jeszcze nie skończyło bawić się jego ciałem.
18 - X
Niewiele zmieniło się przez te dwa lata, prawdziwa metamorfoza nadeszła pewnego gorącego dnia, a konkretniej, po zmierzchu, wśród chłodu pustyni... Ale po kolei. Urósł, niewiele, ale jednak. Przybrał też trochę ciała, które trafiło tam, gdzie trzeba. Może nie sprawia wrażenia tytana walki w zwarciu, ale pewne mięśnie ma już dobrze widoczne, a noszony strój jedynie to podkreśla. Nadal utrzymywał włosy w podobnej długości, a o zaroście nie miał niczego do powiedzenia. Ot, był, było trzeba go co jakiś czas golić i tyle. Jednak to przez wydarzenia w Sachu no Sanjo jego ciało uległo największym zmianom, zabierając z gruzów blizny i poparzenia. I tak wcześniej niezbrukana niczym skóra, stała się znacznie bardziej ludzka. Cała twarz ma pełno niewielkich i ledwo widocznych blizn. Prawie zlewają się z kolorem skóry, jedynie w ostrym świetle widać byłoby wyraźną różnicę. Niżej, lewa ręka od barku po opuszki palców, przypomina worek treningowy przepuszczony przez tartak a potem jeszcze podpalony. Pozostała jednak w pełni sprawna, a jej wygląd będzie jedynie przypominać Kamiru swoje błędy. Oprócz tego blizna na udzie, nic wielkiego, ale jednak jest. Jak bardzo zmieni się wygląd młodzieńca przez pobyt na murze? Czas pokaże.
UBIÓR:
16-18
Młodzieniec ceni sobie dwie rzeczy w kwestii odzieży. Primo, ciuchy mają być wygodne i użyteczne. Secundo, nie powinny wyglądać jakby wyłowiono je z głębin bagien po wielu kilkudziesięciu latach wegetacji. Skoro wiadomo już, czym kierował się przy wybieraniu swojego wyjątkowego zestawu, można przejść do właściwego opisu. Zaczynając od góry, w tym wypadku od czoła. Jego część skryta jest pod zwykłym pasmem materiału, zlewającym się z włosami shinobiego. Niby nic, ale powstrzymuje niesforne kudły przed opadaniem na oczy, czynności bardzo niepożądanej w świecie pełnym niemiłych niespodzianek czekających na nieostrożnych. Przechodząc niżej, ale jedynie odrobinę niżej, bo tuż pod oczami, pojawiają się białe bandaże, szczelnie owijające całą twarz i część szyi. Nikt z postronnych nie wie, skąd się wzięły. Po prostu pewnego dnia zagościły na skórze nastolatka i tak już zostało. Jednak białe płótno, to nie wszystko, co zdobi szyję Kamiru. Metalowy ochraniacz ze znakiem klanu Yuki ułatwia zrozumienie, z kim ma się do czynienia. Tors skryty jest pod szarą koszulką z krótkim rękawkiem. Ciężko jest ją zobaczyć, schowaną pod lekką, czarną kurtką, która dobrze chroni przed wiatrem, deszczem i śniegiem, oraz chłodem, choć w wypadku tego młodzieńca, jest to zbędne. Na łokciach znajdują się szare ściągacze... Bez większego powodu. Skoro były dołączone do kurtki, to dlaczego by nie skorzystać? Dłonie, jak prawie całe ciało, także chowają się przed światem, znajdując schronienie w rękawicach z metalowymi płytkami. Przechodząc od pasa w dół, nie znajdziemy niczego wartego większej uwagi. Ot, zwykła bokserki, także czarne. W końcu nikt nie paraduje tylko w spodniach, ne? Oczywiście, je także posiada, w ciemnoszarej barwie, dość luźne, lecz nie workowate o głębokich kieszeniach. Ich końcówki najczęściej kończą wetknięte w czarne glany, sięgające za kostkę. Buty ciężkie i twarde, ale bardzo wytrzymałe. Nie zapominajmy o skarpetkach! Nikt nie lubi obcierać sobie skóry, ne? Zwykłe, ciemne i ciepłe, idealne dla wszystkich. Jednak jeden element wyrywa się z tego ubogiego w kolory zestawu. Jest to niebieski płaszcz bez rękawków z wysokim kołnierzem, nieograniczającym pola widzenia. Dodatkowo, pośrodku znajduje się czarny znak 氷, oznaczający lód. Tak też prezentuje się młodzieniec. Może dość monotonnie, jednak w jego pracy, a może lepiej, stylu życia, nie zwraca się na to większej uwagi.
18-X
Czas mijał a w raz z nim zmieniał się Kamiru i jego upodobania względem tego, co na siebie zakładał. Nadal cenił sobie wygodę, wytrzymałość jak i uniwersalność noszonego stroju, jednak nie był to koniec zmian. Zawędrował do Sogen i tak jakoś wyszło, że został strażnikiem muru, a tym samym całego znanego sobie świata. Otrzymał więc strój typowy dla strażnika i zaakceptował go ze wszystkimi zaletami jak i wadami. Jest to typowy strój dla nocnych akcji, złożony z prostych, czarnych elementów, koloru dominującego wśród strażników. Jeśli ktoś wstydzi się swojej twarzy, lub nie chce jej widokiem rozpraszać pozostałych, może ukryć ją pod prowizoryczną maską, łatwą w związaniu i rozwiązaniu. Górna połowa, czyli dwie koszulki, jedna z długim, druga z krótkim rękawkiem, przylegają one dość dokładnie do ciała. Materiał z którego je stworzono skutecznie chroni przed zimnem, wiatrem i deszczem, czyli wszystkim, co może zaskoczyć podczas warty. Za wyjątkiem upałów i nagłego szturmu dzikich, ale nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej przez jakiś czas użytkownik może cieszyć się suchą bielizną, choćby wokół szaleje burza. Jednak kilka warstw materiału nie zdoła uchronić przed atakiem przeciwnika, nawet najlżejszym, a walka na murze to ryż powszedni. Dlatego też do zestawu dołączyły karwasze, które mogą przyjąć na siebie drobne żelastwo rzucone przez wroga, zamortyzować uderzenie albo po prostu dobrze wyglądać. Oprócz nich pojawił się jeszcze napierśnik, nie krępuje ruchów, a zawsze choć trochę zwiększający szansę na przeżycie. Do tego jeszcze naramiennik, tylko jeden, by nie spowalniać dodatkowo noszącego, a zapewnić mu choć połowiczną ochronę. Spodnie są luźniejsze, w końcu mężczyźni nie będą chodzić w rurkach, ne? Nie mają kieszeni, bo dostęp do nich uniemożliwiałby pas, z wyrytym symbolem strażników. Na nim trzyma się kawał futra, służący zależnie od potrzeb za koc, poduszkę, albo po prostu jako dodatkową osłonę nóg przed zimnem. Ponadto z jednej strony jest jeszcze kilka metalowych płytek nachodzących na siebie, w celu ochrony uda. Najczęściej na jedną stronę zakłada się naramiennik, a z drugiej montowany jest ów ochraniacz, by zachować balans w defensywie. Stopy zaś chronią wysokie, wiązane buty o wytrzymałej podeszwie.
Wystarczy dodać do tego stalową maskę, torby, kabury, resztę ekwipunku ninja i mamy gotowy strój Kamiru.Próba wizualizacji.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
Sposób wypowiadania się.
Maska.
Niska temperatura ciała.
CHARAKTER:
Ciężko jest opisać osoby niezwykłe, prawda? Można powiedzieć, że mają coś, co wyróżnia je z tłumu. Jakaś charakterystyczna cecha, jak choćby nadpobudliwość. Samo w sobie nie czyni to kogoś oryginałem, ale zwraca uwagę. W przypadku Kamiru ową cechą jest... Brak cech. O ile wyglądem wzbudza pewne zainteresowanie, tworzy aurę tajemnicy wokół swojej postaci, która fascynuje, a nawet kusi ludzi wokół, by go poznać. Wtedy na ich chęci leci pierwszy kubeł pomyj. Dlaczego? Przecież nie zrobili nic złego, chcieli jedynie porozmawiać o czymkolwiek, choćby pogodzie. A naprzeciwko nich stoi jedynie kawałek drewna, którym dziwnym trafem nauczył się wypowiadać pojedyncze słowa. Większość w tym miejscu zrezygnuje z kolejnych prób nawiązania kontaktu i zostawi młodzieńca samego. Ciężko jest znaleźć diament skryty w całej górze węgla, nieprawdaż?
Jednak Ci nieliczni, którzy rozwinęli w sobie błogosławioną cnotę cierpliwości, otrzymają dużą nagrodę za swój trud. Dopiero wtedy Czarnowłosy potrafi nawiązać z kimś normalną relację. Jego nieufność utrudnia kontakt z ludźmi, przynajmniej początkowo traktuje napotkaną osobę jako potencjalne zagrożenie. Jednak wystarczy chwila rozmowy, by ocenić człowieka stojącego przed nim. Choć "rozmowa" to nazwa nieadekwatna do sytuacji. Prędzej przypomina to monolog przetkany krótkimi wtrąceniami Kamiru, jak "Tak", "Nie", "Yhy" etc. Niezwykle rozwinięta intuicja, która ułatwia mu selekcję potencjalnych rozmówców. Jasne, nie można nikogo oceniać po pozorach, jednak jego szósty zmysł i tak pozostaje decydującym czynnikiem w ocenie człowieka. Chyba, że spędzi z kimś naprawdę wiele czasu i utwierdzi się w swojej ocenie, albo kompletnie ją zmieni.
A co takiego widzi osobnik, który uzyskał już jego przychylność? Szarooki nadal będzie jawił się jako cicha i spokojna istota. Można nawet powiedzieć, leniwa. Taaak, to także potrafi odstraszyć. Chłopak jest po prostu pozbawionym chęci do zrobienia czegokolwiek. Jeśli będzie musiał coś zrobić, uczyni to, ale niczym żywy trup. Jego powolność w tych działaniach może zirytować innych. Jednak już tutaj widać pewną zmianę. Pomimo ostentacyjnie wręcz ślimaczych ruchów, wszystkie cechuje dokładność i staranność o całokształt pracy. Tak, na tym "poziomie" znajomości, widać, że mamy do czynienia z osobą, która potrafi włożyć serce w to, co robi. Ale najpierw trzeba go nakłonić, a właściwie zmusić, do rozpoczęcia. Kolejnym zaskoczeniem jest przekształcenie się monologu, w dialog. Nadal bardzo ograniczony z jednej strony padają jedynie krótkie, bardzo lakoniczne zdania. Idealny przykład spartańskiego sposobu wysławiania się. Krótko, treściwie i starczy.
Ale to także nie jest prawdziwy Kamiru. Jeszcze nie. By dotrzeć do najbardziej prawdziwej kopii jego duszy, trzeba zdobyć jego zaufanie. A to już wyzwanie godne wyprawy za mur.
Co takiego wtedy można się o nim dowiedzieć? Pomimo całej kopuły lenistwa i obojętności, jaką wokół siebie wzniósł, wewnątrz kryje się całkiem... Interesująca osoba. Może nie "dobra", ale z pewnością interesująca. Mało kto potrafi obrócić w żart prawie wszystko, ne? A tym bardziej śmiać się z samego siebie. Nie chodzi tu o same poczucie humoru , a dystans do świata. Jeśli ktoś spróbowałby wyprowadzić go z równowagi, najpewniej otrzymałby ripostę przepełnioną głupotą tak, by zamknąć temat. Ewentualnie, zostałby po prostu olany i tyle. Ciężko przewidzieć, jaką taktykę przyjmie w razie zaczepki. Sam stara się nie wchodzić ludziom w drogę bez ważnego powodu i byłby wdzięczny za takie traktowanie. Chyba, że instynkt wskaże mu daną osobę jako kogoś naprawdę ciekawego. Wtedy nie ma zmiłuj, będzie szukał drogi do "wybrańca" tak długo, aż się uda. Tak, uparty z niego typ. Nie ważne, czy chodzi o trening, czy o zdobycie nowej książki do swojej biblioteczki. Nie jest to jednak ośli upór, który może zniszczyć człowieka. Po kilku wypadkach w dzieciństwie nauczył się realnie oceniać swoje, i innych, szanse na osiągnięcie czegoś. Wracając do jego rzekomego lenistwa. Kłamstwo. Jasne, nie jest może pracusiem gotowym wypruć swoje żyły, ale nie jest też totalnym leniem. Niewielu obcych ma okazję zobaczyć jego normalne życie, gdy trenuje, by opanować kolejne jutsu. Kiedy od machania mieczem nie może podnieść rąk. Kiedy ledwo widzi na oczy po zerwaniu nocki z literaturą. Cóż, nie lubi, gdy ktoś narusza jego strefę prywatną bez jego przyzwolenia, więc nie znalazł się nikt, kto miałby okazję zobaczyć go w jego azylu. Mówi niewiele, bo nie wie, jak inni zareagują na jego głos. Zresztą, woli słuchać ludzi, niż samemu zalewać ich słowotokiem. Idealny towarzysz dla kobiet. Nie ma żadnych lęków przed płcią przeciwną i choć czasem zdarza mu się powiedzieć coś z pikantnym kontekstem, to najczęściej obraca to w żart. Nawet jeśli nie zawsze tak bywa... Z drugiej strony, co takie może wiedzieć szesnastolatek, który jeszcze nie miał dziewczyny? Co prawda, wokół miał dostatek źródeł, by wiedzieć co nieco w "tych" sprawach. Co jeszcze ukryte jest głęboko w jego wnętrzu? Ciekawość świata. Odkąd sięga pamięcią wsłuchiwał się w opowiadania swojego dziadka o odległych krainach które zwiedził za młodu. Potem utonął w książkach opisujących dzielnych wojowników przemierzających świat. W wolnym czasie zwiedzał wyspę, zaglądając do każdej jaskini, doliny czy nawet stawu. Ile razy wracał do domu umorusany błotem, ubraniem mokrym od śniegu i wody, i rumieńcami z ekscytacji na twarzy. Jeśli komuś uda się poznać go na tym etapie... Cóż, lojalność Kamiru dla swoich prawdziwych przyjaciół nie zna granic. Coś, co można potraktować bardziej jako ciekawostkę, to jego religijność. Chłopak wierzy w istnienie siły wyższej. I tyle. Swoją droga, Czarnowłosy mógłby być narzędziem idealnym, gotowym podjąć się każdego zadania, o ile widziałby w tym jakiś sens. Nie ważne, co miałby zrobić. Wykonałby to porzucając swoją maskę ospałego lenia, zadziwiając innych swoją, zdawałoby się, nieskończoną energią.
Przejdźmy do aspektów, których nie potrafi w żaden sposób ukryć przed innymi, mało tego, pragnie, by je zauważono. W kontaktach z innymi, pomimo oszczędności w środkach przekazu, stara się być uprzejmy. Niby nic, ale odnoszenie się do ludzi z należytym im szacunkiem jest ważnym punktem relacji między nimi, nieprawdaż? Z drugiej strony, jeśli uzna kogoś za... "Złą" osobę, to papa szacunek, żegnaj poważanie... Witaj, cięty języku. Tak samo jest z jego honorem. Stara się mówić prawdę, "żyć fair play" tak długo, jak tylko może. Jednak praca shinobi zmusza do schowania swojej moralności na dnie szafy spadającej w bezdenną przepaść. Jednocześnie ciężko jest go zmusić do okazania emocji. Nawet jeśli uda mu się rozśmieszyć kogoś anegdotą, sam pozostaje bez wyrazu, jedynie z maleńkimi ognikami w oczach... Przecież oczy są zwierciadłem duszy, czyż nie? O dziwo, stroni od wszelkich używek. Widział, do czego doprowadzają ludzi i sam nie ma zamiaru skończyć jak oni. I niech tylko komuś przyjdzie do głowy zapalić papierosa na jego terenie... Oczywiście, przed atakiem będzie prośba, następnie delikatne ostrzeżenie... Choć kto wie. Z jednej strony mógłby być naprawdę dobrym przywódcą, czy też taktykiem, gdyby tylko chciał mówić innym, co mają robić. Nie odczuwa z tego przyjemności, ale wie, że ktoś musi dowodzić. A jeśli tylko on się w tej chwili nadaje... Cóż.
Jednak... Każdy ma marzenia. Nieważne, czy są możliwe do spełnienia, czy są duże czy małe. Czy młody Yuki okaże się inny niż wszyscy? Nie. Ma dwa cele, które pragnie kiedyś zrealizować. Pierwszym jest zapewnienie sobie i swoim bliskim bezpieczeństwa. Brzmi prozaicznie? No tak... Drugim marzeniem jest posiadanie owych bliskich. Jasne, ma rodziców i rodzeństwo, ale nie o te znaczenie mu chodzi. Nie żeby miał z nią złe relacje. Każdy ma również coś, co go uszczęśliwia. W przypadku Kamiru jest to czytanie wszystkiego, co wpadnie mu w ręce. Na drugim miejscu ex aequo mieści się trening pod każdą postacią oraz obserwowanie innych. Trzecie... A czy to ważne?
Podsumowując, jego osobowość jest bardzo złożona i podzielona na wiele warstw, które odkrywają się kolejno przed ludźmi, którzy poświęcą wystarczająco wiele czasu i trudu na dotarcie do nich. Jednak prawdę o nim zna tylko on sam. A i to nie jest całość. Może kiedyś zjawi się ktoś, kto również odkryje jego tajemnicę?
NAWYKI:
Drapanie się po głowie celem zwiększenia możliwość mózgu... Tak, to wspomaga myślenie.
Strzelanie palcami, co doprowadzało do szewskiej pasji ludzi wokół.
NINDO:
HISTORIA:
Kamiru, tak jak prawie wszyscy, powstał z aktu miłosnego kobiety i mężczyzny. Miał jednak to szczęście, że jego rodzice naprawdę się kochali, a dziecko nie było owocem wpadki, a przemyślanej decyzji która przypieczętowała ich związek. Dokładnych okoliczności poczęcia chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, warto za to zwrócić uwagę na Shiroe i Hikari, bo tak zwali się rodzice Czarnowłosego. Ojciec był "zwykłym" shinobi, przywiązanym do walki mieczem. Niektórzy twierdzili, że bliżej mu do samuraja niż ninja. O dziwo, plotki były po części prawdziwe. Wychowany w domu o surowych zasadach, szedł przez życie ścieżką honoru i zejście z niej mogło nastąpić tylko w chwili śmierci. Starał się ze wszystkich sił przekazać swoje ideały następnemu pokoleniu. Urodził się na Hyou i idealnie odwzorowywał charakter wyspy. Dumny i surowy, ale sprawiedliwy i gotowy do pomocy. Przechodząc do rodzicielki głównego bohatera... Kunoichi z rodu Yuki. Jej rodzice uznali, że miejsce bitew to nie miejsce dla tak pięknej i kruchej dziewczyny jak ona, starali się więc zrobić z niej medyka trzymającego się z dala od pierwszej linii frontu. Choć nie szczędzili na ten cel środków. I wszystko wydawałoby się iść dobrze, dziewczyna pojmowała w lot nawet skomplikowane techniki iryojutsu. Wszystko szłoby po myśli dziadków Kamiru, gdyby nie przypadkowe spotkanie jego rodziców. A może nie był to przypadek? W każdym razie, na turnieju kendo łatwo jest o rany, nieprawdaż? A tak się zdarzyło, że do finału przeszedł Shiroe. Walka trwała długo. I, co najbardziej zaskoczyło wszystkich, zakończyła się remisem w chwili, gdy obaj wojownicy padli z wyczerpania. Hikari miała zająć się powrotem do zdrowia jednego z uczestników, chyba wiadomo, o którego z nich chodzi. Początkowo nic nie wskazywało na to, by między tą dwójką miało coś zaistnieć. Jednak obie strony potrafiły docenić zalety drugiej. Można powiedzieć o wzajemnej fascynacji. Później poszło już szybko, dużo czasu spędzonego razem, pomimo sprzeciwów rodziców dziewczyny, poskutkowały ucieczką z wyspy. Trwało to zaledwie jeden dzień, zanim zostali sprowadzeni z powrotem przez wysłany oddział. Udało im się uniknąć kary, głównie dzięki łaskawości Lidera. Postawił tylko jeden warunek, mieli pobrać się i pozostać na wyspie, nie licząc krótkich wypraw na kontynent. Nie byli głupi i przystali na to ochoczo. A potem był... Wiadomo, ślub, rok, a na wyspie przybyło jednego członka klanu Yuki. Niemowlę nie wyróżniało się niczym szczególnym, ot, dziecko. Czas mijał, Kamru rósł i widać było, że przejął po swoich rodzicach najlepsze cechy rodziców. Przynajmniej te z ich fizjonomii. Nie chodzi o kobiece rysy czy kształty, po matce odziedziczył jedynie kolor oczu, włosów i odcień skóry. Wiadomo więc, co otrzymał od ojca. Pierwsze lata to przede wszystkim normalne, rodzinne życie które mijało bez większych niespodzianek. No, może poza pojawieniem się Kuro, brata Kamiru. Kiedy pierworodny skończył osiem lat, zaczęto wprowadzać go w podstawy bycia ninja. Oczywiście, największy nacisk położono na sztuce kenjutsu. Dodatkowo, postanowiono zrobić z niego swoistego... Reprezentanta klanu, zasypując go informacjami o historii rodu Yuki i jego umiejętnościach. Gdyby nie jego charakter, uznano by go za geniusza, przyszłego lidera klanu. Ale co z tego, skoro chłopak zamiast uczyć się, uciekał z lekcji i zwiedzał wyspę, obserwował życie mieszkańców, i wpływające do portów statki. Sojusznikiem w edukacji młodzieńca okazała się sama wyspa i jej klimat. Ciężko jest szwendać się w lesie, jeśli szaleje zamieć śnieżna, nieprawdaż? Dopiero wtedy można było zagonić Szarookiego do normalnej nauki. I tak minęło siedem lat. W tym czasie pojawiła się jeszcze siostrzyczka, drobna i urocza Sayuri. Kiedy już opanował wszystko, co było mu potrzebne na start, a wyspa odkryła przed nim wszystkie tajemnice, Lider Klanu postanowił nagrodzić go wyprawą do Kantai wraz z handlarzami futer. Chłopak mógł dzięki temu zobaczyć kawałek świata, z czego skwapliwie skorzystał.
Sama podróż nie była niczym niezwykłym, jednak dla chłopaka była to pierwsza taka wyprawa. W końcu miał okazję płynąć jednym z tych statków, które do tej pory tylko obserwował! Nawet matka natura postanowiła umilić im drogę, był to jeden z niewielu dni, kiedy słońce przebiło się przez chmury i pokryło całą wyspę blaskiem. Lód i śnieg odbiły słońce tak, że trzeba było mrużyć oczy, albo założyć okulary przeciwsłoneczne. W każdym razie, ta chwila dobrze zapadła Czarnowłosemu w pamieć. Żegluga trwała zaledwie dwa dni, morze było spokojne, a Kamiru na szczęście nie miał choroby morskiej, więc pierwszy krok na Kantai postawił jako odkrywca, a nie wrak człowieka. Gdyby nie przydzielony opiekun, młody Yuki zniknąłby pewnie już wtedy, zagłębiając się w wyspę. Jednak Hiro, emerytowany shinobi... Tak, tacy też istnieją. Nie pozwolił, by Szarooki pałętał się po terenie klanu Hoozuki. Raz, że mógłby napytać sobie biedy zaglądając tam, gdzie nie trzeba, dwa, mógłby jeszcze jakąś głupotą popsuć relacje panujące między dwoma wyspami. Albo obie te rzeczy jednocześnie. Odkrywanie, a właściwie zwiedzanie ograniczyło się więc jedynie do punktu handlu, oraz kilka ulic wokół. Jednak i to wystarczyło, bo największe wrażenie zrobił klimat panujący w tym miejscu. Zamiast wszechobecnego śniegu i wiecznego zimna, cały ocean mgły. Chcesz podziwiać krajobrazy - mgła. Zrobiłeś kilka kroków w przeciwnym kierunku, niż Twój opiekun? Nie widzisz nic, tylko gęstą, otaczającą Cię białą zawiesinę. Dlatego też, gdy spytano go po powrocie, co zobaczył, odpowiadał "Mgłę." i to wszystko. Cała relacja z wycieczki. Ale taki już był nasz drogi bohater. Nawet jeśli nie powiedział wtedy całej prawdy. Spotkał tam jeszcze kogoś. A właściwie coś. Wielu pewnie sądziło, że mają do czynienia z pięknym dzieckiem... Ale intuicja Kamiru podpowiadała mu, że to nieprawda. I nie myliła się. Czarnowłosy nie wiedział jeszcze, że widzi jednego z Hoozukich. Jednak zapamiętał ową istotkę, choć nie wiedział dlaczego. Powrót do domu również obył się bez większych problemów, ale żądza przygód wcale nie została zaspokojona, ta krótka podróż jedyni rozbudziła jego chęć do wędrowania po świecie. Ile lat można wpatrywać się w ciągle te same, zaśnieżone szczyty? Prawda, Hyou było swoistym rajem na ziemi, surowym, lecz pięknym. Młody Yuki wiedział jednak, że nie wytrzyma dłuższego pobytu w tym miejscu. Inni także to dostrzegli i uznali, że już czas, by posłać go do Ryuzaku no Taki. Pożegnanie z rodziną było krótkie, jednak nie wszystkim udało się powstrzymać od łez. Co z tego, że chłopak nie był taki, jak wyobrażali go sobie kiedyś Shiroe i Hikari. Rodzeństwo uważało go za odludka w towarzystwie, ale znali też jego prawdziwą naturę... Czas nauki w ojczyźnie dobiegł końca, przyszła chwila, by wyruszyć w prawdziwą podróż. A kiedy się zakończy?
I nastał dzień w którym Kamiru postawił nogę na stałym lądzie. Mało tego, nie była to żadna wyspa, mała czy duża, ale prawdziwy kontynent! W tej chwili cały świat stanął przed nim otworem. A przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Same miasto zrobiło na nim piorunujące wrażenie. Te tłumy wyrzucające z siebie kakofonię dźwięków, mnogość barw i zapachów. Wszystko wokół żyło, unosiło się niczym fala... Której młodzieniec nie dał się wchłonąć. Zamiast ruszyć z prądem nowo przybyłych, zatrzymał się już w porcie. Wiedział, że jest jednym z wielu młodych shinobi przysłanych w to miejsce, by się integrować. Szukał więc statków innych klanów. Jedynym, jaki udało mu się rozpoznać, pochodził z Kantai. Mgła. Stracił nim zainteresowanie w tej samej chwili. Obserwował pracujących ludzi, samemu siedząc pod magazynem. Trwało to do czasu, aż poczuł głód. Pieczona ryba i ziołowa herbata kosztowały go kilka drobnych monet ze swoich nie tak skromnych zapasów. A skoro miał już strawę, to najwyższa pora poszukać sobie jakiegoś lokum. W końcu miał spędzić tutaj dwa lata. Albo i więcej. Choć powiedziano mu, że władze Ryuzaki gwarantują mieszkanie dla każdego shinobi który tu przybędzie, to Kamiru podchodził do tego sceptycznie. Tak dla wszystkich? Za darmo? Ale kiedy zaczął rozpytywać się o dach nad głową, szybko zaprowadzono go w odpowiednie miejsce. Najwyraźniej nie przewidziano takiego napływu shinobi w tak krótkim czasie, bo budynek, jaki otrzymał Czarnowłosy... Cóż, nie imponował. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że otrzymał starą, drewnianą ruderę. Jednak w wewnątrz wcale nie było tak źle, a widok zewnętrzny pomógł odstraszyć potencjalnych złodziei. Dodatkowo, chata znajduje się z dala od innych. A to, zdaniem młodego Yuki, największy plus. Dziwna rozrzutność, cała rudera na głowę. Dopiero później wyjaśniono mu, że ma otrzymać w najbliższym czasie lokatora. Mniej fajnie, ale i tak uda się nie wchodzić sobie w drogę, stwierdził Czarnowłosy. Pierwszy tydzień zlał się w jeden ciąg. Ot, zwiedzanie miasta, obserwowanie tłumów, przyzwyczajanie się do nowego klimatu. Siedem słonecznych dni. W to nie mógł uwierzyć. A teraz musiał. Chłopak szybko się uczył, plan miasta opanował na tyle, by móc się po nim swobodnie poruszać. Nie miał jeszcze okazji (ani ochoty) na poznanie kogoś spoza wyspy. Nie żeby miał przy sobie pobratymców z Hyou. Sam nie próbował się integrować, a Ci, którzy próbowali porozmawiać z nim, rezygnowali po kilku zdaniach. Szarooki nie przejmował się tym zbytnio. Bo i po co? Przeznaczenie i tak zaprowadzi go do właściwej osoby w odpowiednim czasie...
~~~
Był to dzień taki sam jak poprzednie. Śniadanie przed wschodem słońca, krótka gimnastyka zakończona medytacją i wyjście na ulicę. Ruch był niewielki, ot kilku mężczyzn wracających z nocnej zmiany, jakiś imprezowicz, ludzie otwierający kramy, restauracje i inne lokale gdzie zarobią. Jak zazwyczaj szedł przed siebie, nie zawracając sobie głowy po co i dlaczego. Po prostu szedł do czasu, aż poczuł pragnienie. Teoretycznie mógłby się sam zaspokoić, używając prostej techniki suitonu, jednak nie miał na to ochoty. Skoro nie musiał płacić praktycznie za nic, kupno soku było ciekawą odmianą. Na wyspie nie było szans, na picie codziennie napoju, ze świeżo wyciśniętych owoców. Ciężko było więc dziwić się uporowi chłopaka, który drałował przez kilka skrzyżowań do ulubionego sklepu. Dotarł na miejsce i wparował do środka. Tłum ludzi wewnątrz nie był widokiem, którego by się spodziewał. Jasne, restauracja, czy jak to zwać, cieszyła się dobrą reputacją, ale nigdy wcześniej nie było w niej tyle osób. O dziwo, zebranymi pośrodku pomieszczenia były same kobiety w przeróżnym wieku. Jakaś promocja? Ktoś zasłabł? Usiadł przy stoliku w kącie i obserwował. W międzyczasie zamówił sok. Dopiero po zaspokojeniu pragnienia mógł skupić się na zbiegowisku. Dziwne, jakby ktoś pokazywał słodkie kocięta, ale nie pozwalał ich choćby musnąć. Dziwne. Dopił napitek i przysunął się do falującego kręgu. Potrzebował pomocy łokci, by wejść w tą ciżbę. Widok był co najmniej... Zaskakujący. W samym centrum znajdowało się dziecko. Białowłosy chłopak. Mgła. Coś drgnęło w środku Kamiru. Intuicja? Przeczucie? Bóg? Nigdy później nie był tego pewien. Tak samo jak tego, co nim wtedy kierowało. Spojrzał prosto w jego oczy.
- Ty, za mną. - Tylko tyle miał do powiedzenia. Nie zwrócił uwagę na możliwy sprzeciw tych wszystkich rozpływających się z nadmiaru słodyczy kobiet. Tylko jakoś tak przypadkiem przez salę przetoczył się arktyczny podmuch. Nie pamiętał nawet, czy ktokolwiek spróbował ich zatrzymać. Mało tego, nawet nie oglądał się, czy młodzieniec pójdzie za nim. Miał jednak tyle oleju w głowie (a może jeszcze wody?), by opuścić to ciekawe towarzystwo. Przewędrował kilka ulic, by zatrzymać się w jakimś niewielkim parku. Nasz młody bohater odwrócił się na pięcie i wbił spojrzenie w drepczącego za nim chłopczyka. Skoro się powiedziało „a”, to trzeba powiedzieć „b”, ne? Tylko… Co mógłby zrobić? Zafrasowany podrapał się po głowie. Co robić? Wychylił się do przodu tak, by być na równi z nieznajomym Hoozuki. O ile to w ogóle członek klanu, a nie jakiś uzdolniony człowiek z ludu. Nie żeby Yuki uważał osoby „z rodowodem” za lepsze. Ale wracając do tematu…
- Kamiru. Miło było. - Po tych słowach wrócił do dalszej wędrówki, jakby nigdy nic. Bo co było niezwykłego w wyratowaniu kogoś z opresji? Chyba nic. Tylko... Nadal słyszał za sobą tupot małych stóp. Białowłosy jest upośledzony, czy jak? Po rozważeniu za i przeciw, Szarooki postanowił zdać się na przeznaczenie, los, czy wyrok boga, lub bogów. Jeśli dzieciak chce za nich chodzić, to czemu by nie? Skoro miał dostać współlokatora, to niech będzie to ktoś względnie nieszkodliwy. Jak się później okazało, owy nieszkodliwy młodzieniec zaczął traktować boga wygnanego niczym brata. A może kogoś ważniejszego? W każdym razie, niewielka istotka, kiedy tylko mogła, stawała się jego drugim cieniem. I tak też między dwoma wyspiarskimi rodami wykształciła się bardzo... Nieoczekiwana przyjaźń. O ile można mówić o takiej relacji przy Kamiru.
Prolog
Od czego można zacząć przedstawienie dwóch ważnych bohaterów tej historii, jak nie od nagłej i mokrej pobudki w wykonaniu Albinosa? Skuteczność była bardzo duża, skoro nawet Kamiru powstał z łóżka i zabrał się za śnia... Podwieczorek. Zdarza się przecież przespać dzień. Tak samo jak ubrudzić błotem sufit. Zwykła sprawa, ne? Po skonsumowaniu i posprzątaniu bałaganu, duet wyruszył do miasta, by uzupełnić topniejące (ah ta gra słów) zapasy. W tym fragmencie poznajemy jedynie, jak mniej więcej wygląda typowy dzień tej obiecującej dwójki shinobi, diametralnie się od siebie różniących, a mieszkających pod jednym dachem. Dziurawym, ale zawsze.
Część I
Jak to się stało, że "rodzeństwo" zamiast po kwadransie znaleźć się w sklepie, po blisko godzinie błądzenia wylądowało na skraju jeziora? Ciągłe jojczenie ze strony Kałuży zmusiło Szarookiego do zmiany kursu, skutkiem czego trafili w miejsce, w którym trenował Yusuuke. O dziwo, nie byli tam sami. Nieznajomy budził szacunek samą posturą. Rozmowa, która wywiązała się miedzy najstarszymi z obecnych tam, nie należała do najłatwiejszy. Ale tak to już jest, gdy trafią na siebie takie jednostki. Pomimo trudności, konwersacja jakimś cudem nie zginęła i zdążyła się nawet rozkręcić. Obaj rozmówcy byli inteligentni i uznali nowo poznanego za... Co najmniej ciekawą osobę. W międzyczasie Białowłosy obserwował jakim to brutalnym, ale też i pięknym prawem, rządzi się przyroda. Zapadający zmierzch zmusił trio do podjęcia drogi i pojawienia się w mieście.
Część II
Trójka shinobi szukała lokalu w centrum, który zaspokajał by potrzeby każdego z nich, a przy tym nie łamał prawa związanego z nieletnimi. Wybór padł na hebraciarnię. O dziwo, Zamaskowany spotkał w niej swojego krewaniaka z Hyuo. Kamiru nie miał jednak ochoty przeszkadzać mu w rozmowie z nieznanym mu duetem. Miał w końcu własnego, wartego uwagi, rozmówcę. Towarzyszyła im Kałuża. Po złożeniu zamówień i kontynuowaniu rozmowy z Shizuo, kierowany impulsem Yuki postanowił zrobić niewinny jego zdaniem żart i obdarować Niebieskowłosą kunoichi mroźnym poca... Dotykiem. Nie do końca wyszło tak jak zamierzał, bo jej towarzysz odebrał to jako atak. Na szczęście starania Reiki, bo tak nazywała się nieznajoma, oraz mokre przeprosiny młodszego braciszka boga Wygnanego, wystarczył, by załagodzić sytuację. Nie doszło więc do rękoczynów, na co liczyli okoliczni gapie. Albo chakroczynów. Mniejsza. Nowe doświadczenia, nowe osoby. No i nowy brat dla Yusuuke. Taaa, ród Yuki nie będzie miał teraz łatwo.
Część III
Wszystko ma swój czas i miejsce. Czas życia i czas śmierci. Czas poznawania i czas odchodzenia. Czas patrzenia i czas macania... Ad rem. Kiedy noc skryła już Ryuzaku, trio musiało się rozdzielić i pójść w sobie znanym kierunku. Zaskakujące, jak przypadkowe spotkanie może zmienić życie. Wyprawa do sklepu zmieniła swoją formę... Bynajmniej nie na gorsze. Ktoś w końcu zrozumiał, że duet wyspiarzy jest niczym Yin i Yang, a dwójka ta przekonała się, że ludzie potrafią być naprawdę interesujący. Następne spotkanie było więc tylko kwestią czasu...
Część IV
Duet wyspiarzy po całym nawale przeżyć w herbaciarni musiał w końcu odsapnąć i udać się zasłużony odpoczynek. Nie trwał on długo, brak żywności zmusił ich do ponownego opuszczenia rudery. Wyruszenie po zapasy do miasta skończyło się inaczej, niż planował to Zabandażowany. ...Ponowne spotkanie z Shizuo nastąpiło szybciej, niż się tego spodziewali. Niestety po drodze Białowłosy został porwany przez całkiem ładną dojrzałą kobietę, a Czarnowłosy wyruszył z Olbrzymem na misję zleconą przez starego archeologa. Ryo na zakupy zawsze się przyda, ne? Szarooki nie wiedział, że całość potrwa tak długo, izolując go od Yuusuke. Nie, żeby na to narzekał...
Część V
Zabandażowany w końcu ukończył zlecenie polegające w głównej mierze na siedzeniu i pilnowaniu wiekowych głazów i prawie równie starych archeologów. Choć zdarzyły się też walki, ale mniejsza z tym. Najważniejsze, że otrzymał zapłatę i wrócił do miasta, mógł więc kupić w końcu te głupie zapasy żywności, po które wyruszył już trzeci i miał nadzieję, że ostatni raz. Nawet udało mu się je zdobyć, ale po dotarciu do domu z irytacją stwierdził, że Kałuża gdzieś sobie polazł, zostawiając enigmatyczną wiadomość która rodziła więcej pytań, niż odpowiedzi. Bóg wygnany nie miał wyjścia i wyruszył na poszukiwania Białowłosego, czując narastający gniew na lekkomyślnego dzieciaka (bo on przecież nie był winny takiego stanu rzeczy!) ...
Część V I (+)
Szukanie zlepka słodkości, chaosu i wody było trudnym zadaniem przyprawiającym o rosnący słupek irytacji, gniewu a może i troski (nie żeby Kamiru troszczył się Yuu, głupie pomówienia!). Jakim systemem kierował się Zabandażowany? Ciężko powiedzieć, lepiej więc uznać, że zdał się na wyrok losu. Szkoda tylko, że ten miał go najzwyczajniej gdzieś i miejsce pobytu ani stan zdrowia Kałuży był nadal nieznany. W końcu, tknięty nutą szaleństwa ruszył do jeszcze jednego miejsca w nadziei, że tym razem uda mu się złapać tego bezmyślnego dzieciaka i przemówić mu do rozumu.
Część VII
Czarnowłosy dotarł do miejsca, gdzie według jego źródeł mieszkało rodzeństwo Senju, poznane przez wygłup Szarookiego w herbaciarni. Czy w ogóle miał prawo pukać do drzwi? W chwili obecnej, kierowany raczej żądzą mordu niż troską mało obchodziło go to, co inni o nim myślą. Liczyło się tylko odszukanie Albinosa i tyle. I znalazł go! Powitanie po rozłące było... Charakterystyczne dla tego duetu. Po rozmowie, pytaniach, naganach i innych takich w głowie Reiki powstała idea, by wybrać się całą trójką na festyn. Pomysł szybko przyjął się w głowie Hoozukiego, a Kamiru... No, hip hip hura... Fetsyn, wee...
Część VIII
Park obfitował w okazję do zabawy, utraty ryo i tłumy bawiących się cywili. Wspaniale. O ile Niebieskowłosa dogadywała się z Białowłosym wspaniale, obdarowując się prezentami, pocałunkami i innym takimi rzeczami... Tak Bóg wygnany egzystował. Ot, krok za krokiem. Ze słodkim jabłkiem w dłoni. Myślał. Całkiem sporo myślała, a nawet się odzywał, wymieniając trudne w użyciu słowa z Reiką. I Yuusuke. Kolejne cenne informacje krążyły wokół, rozszerzając grono właścicieli. I było całkiem ciekawie, ne? Koniec końców, obejrzeli razem pokaz sztucznych ogni i już, trio rozeszło się w swoje strony. Jednak stan osobowy drużyny szybko wrócił do szczęśliwej trójki, gdy dołączyła do nich siostra Kałuży, która jednak nie miała chęci na przedstawienie się. Huh. Festyn, wee...
Część IX
I w końcu, po dniu pełnym wrażeń Czarnowłosy zawitał do swego domu. Treningi były całkiem miłą odmianą od tego, co działo się do tej pory. A potem było jeszcze ciekawiej, nie? Shinobi z Hyuo poznał kunoichi z Kantai i... Cóż, wydarzyło się coś ciekawego dla obu stron. Nie miało jednak okazji by się rozwinąć, skoro Yuusuke postanowił pobawić się w terrorystę kucharza. Ta, bombowa zabawa była. A potem nastała noc, i dzień, śniadanie, spacer... Zbyt wiele, by spróbować to streścić, ująć w te złudne, mylące słowa. W każdym razie było ciekawie. Wszystko jednak zatrzymało się na chwili, gdy duet kotołaków zapukał do drzwi.
Część XI (post od 8 września do końca).
Po zakończeniu kilku treningów Kamiru nie osiadł na laurach tylko wziął się jeszcze bardziej do pracy, starając się osiągnąć wyżyny swoich umiejętności. Czy mu się to powiodło, okaże się z czasem, jednak na chwilę obecną zamaskowany był zadowolony z postępów które uczynił i wraz z Yuusuke mógł w spokoju wybrać się na wędrówkę zanim wyruszą z powrotem na wyspy. Jednym z najważniejszych jej punktów miał być owiany tajemnicą mur na Sogen. Żaden z nich nie mógł wiedzieć, ile czasu przyjdzie im tam spędzić... Pytanie tylko, czy nie będzie to czas stracony?
Część XII (post od 13 września do końca, jednak dopiero na ostatniej stronie jest normalna, nie eventowo-misjowa fabuła).
Duet wyspiarzy dotarł na miejsce, tajemniczy mur w prowincji Sogen. O dziwo, nie tylko oni zjawili się wtedy w tamtym czasie, inni shinobi i kunoichi przywędrowali z różnych zakątków świata. Razem, wraz ze strażnikami walczyli z dzikimi ludźmi i ich tresowanymi bestiami. Batalia była długa, ale zakończona sukcesem, pomimo olbrzymich ofiar poniesionych przez Uchiha. Na szczęście posiadacze sharingana zrozumieli swoją słabość i poprosili o wsparcie, choć trochę to zajęło... Przybyły posiłki, choć z przybyszów odpierających falę pozostał jedynie Kamiru i Yuu, reszta poszła swoją drogą. Zamaskowany zajął się pomocą, a może nawet czymś więcej... Tak, współzałożyciel to całkiem dobre określenie. W każdym razie, organizacja na murze zaczęła stawać na nogi, a jak się rozwinie, czas pokaże. Tymczasem Kałuża zgubił się gdzieś w miasteczku. Albo po prostu poszedł na spacer, Yuki miał na głowie rozmowę z Seiryo Kouseki, dziwnym dzieckiem pochodzącym ponoć zza muru... Zaoferował mu wolność lub dołączenie do strażników, dając mu czas do namysłu. A potem oddał się treningom, w końcu jako kapitan powinien reprezentować znacznie wyższy poziom. W międzyczasie na murze pojawił się kolejny śmiałek, przyjęty przez starszych członków organizacji.
INFORMACJE:
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
Yuki 雪一族 - użytkownicy uwolnienia lodu (氷遁, Hyōton) potrafią tworzyć a także kontrolować śnieg oraz lód dzięki połączeniu suitonu i fuutonu. Klan włada wyspą Hyou.
Hōzuki 鬼灯一族 - użytkownicy dziwnej sztuki, która pozwala im na zmianę ciała w wodę, duże przywiązanie do tej cieczy, użytkownicy suitonu, posiadający ostre zęby. Klan ten włada wyspą Kantai.
Koseki 戸籍 - ród mieszkający na końcu świata, zwani "kryształowymi shinobi" (晶遁, Shōton), zajmują tereny Daishi.
Aburame - ich ubranie zasłania praktycznie całe ich ciało, a oczy przysłonięte są przez ciemne okulary, potrafią manipulować robactwem, używając go w walce, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Kaigan
Inuzuka - często charakterystyczny tatuaż na policzkach, jakby na kształt kłów, towarzyszą im, jak i walczą z nimi psy, preferują walkę bezpośrednią, wyszkoleni w taijutsu, zamieszkują tereny Yustsu
Kaminari – członkowie tego klanu w większości przypadków charakteryzują się ciemniejszą karnacją, z natury spokojni, specjalizują się w manipulacji raitonem, wytwarzając go w innej, znanej sobie wersji, stawiają na ninjutsu, zamieszkują tereny Antai
Nara - przeważnie nie wykazują chęci do walki, nie lubują się w bezpośrednich starciach, potrafią manipulować cieniem, używając go w walce, posiadają niesamowitą inteligencje, z natury są raczej strategami, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Midori
Senju - młody wygląd i stosunkowo długi żywot, często wyśmienici w konkretnie jeden dziedzinie, manipulują drewnem, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Shinrin. Należą do nich Shigeru i Reika, lider klanu skończył jako krwawy ochłap po turnieju, ale przeżył.
Shabondama – nie mają charakterystycznych cech wyglądu, ale potrafią tworzyć bańki, które potrafią być niebezpieczne, zamieszkują tereny wysp
Uchiha – w większości przypadków ciemnowłosy przedstawiciele tego klanu, posiadają wyjątkowe oczy, które przy aktywacji stają się czerwone, zazwyczaj posługują się katonem, specjalizują w genjutsu i ninjutsu, zamieszkują tereny Sogen. Oczy ów nazwano sharinganem.
Przeszczepy - możliwe jest przeszczepienie organów innej osoby.
POSTACIE:
Yuusuke - członek klanu Hoozukich. Dziecko na widok którego większość rozpływa się z zachwytu. Dość namolny, aczkolwiek jest jedyną osobą, którą Kamiru może nazwać kompanem. Może nawet bratem, ostatnio zaczął przejmować niektóre zachowania swojego opiekuna, de gozaru.
Hanaye - kuzynka Yuu (tym razem prawdziwa, także Hoozuki), pierwsza (i najpewniej ostatnia) miłość Kamiru, która zniknęła z jego życia równie nagle, co się pojawiła.
Natsume - kuzyn z klanu Yuki, posiadający nietypową broń i spore umiejętności. Przydatny sojusznik jeśli idzie o sprawy klanu.
Shizuo - członek klanu Koseki. Postawny olbrzym. Detektyw. Ciekawy.
Reika - niebieskowłosa blondwołosa kunoichi, towarzyszka Shigeru, potrafi leczyć.
Shigeru - postawny, podejrzliwy i energiczny człowiek, towarzysz Reiki.
Tsukune - rękawica z łańcuchem, raiton, zdolności sensoryczne. Brak zdania na jego temat.
Murai - nieznany z imienia, walczył nićmi na arenie oraz pomagał bronić muru.
KEKKEI GENKAI: Hyōton 氷遁
NATURA CHAKRY:
STYLE WALKI: Chanbara /
Ryōtōjutsu
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT: Brak.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
Siła 50 | 60
Wytrzymałość 63
Szybkość 141 | 161
Percepcja 70 | 80
Psychika 1
Konsekwencja 50
KONTROLA CHAKRY B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY : 100%
MNOŻNIKI:
Chanbara
Ryōtōjutsu
Percepcja +10
Szybkość +10
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Ninjutsu E
Kenjutsu B
Suiton D
Fuuton B
Hyōton A
JUTSU:
Ninjutsu
Fuuton
Suiton
Hyōton
Kenjutsu
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Szyja - ochraniacz ze znakiem klanu Yuki
Oni
Strój strażników - lekki
Daasu Beidaa
Tanto x2 (na plecach)
Kabury na udach
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Kabura prawa:
Kunai x3
Shuriken x10
Pigułka ze skrzepniętą krwią x1
Pigułka żywnościowa x1
Notka wybuchowa x4
Kabura lewa:
Kunai x3
Shuriken x10
Sztylet x1
W pokoju (Shi no Geto):
Sztylet
Kij zmieniający lekko charakter Kamiru podczas kontaktu
i5x kunai
PIENIĄDZE: Bank.
PH: Rozliczenia.
MISJE:
Prezenty od Administracji:
Re: Kamiru.
: 28 kwie 2015, o 08:01
autor: Kamiru
Wszystko chyba gotowe do sprawdzenia.
Re: Kamiru.
: 28 kwie 2015, o 10:27
autor: Defrevin
Brakuje odnośników do konta bankowego oraz do rozliczeń PH.
Re: Kamiru.
: 28 kwie 2015, o 18:02
autor: Rokuramen Sennin
Dobra, wszystko na miejscu.
Ukryty tekst
Akcepto~