Strona 1 z 1
gotowa Fumiko
: 9 sie 2021, o 19:00
autor: Fumiko
D a n e P e r s o n a l n e
Imię: Fumiko
Nazwisko: Hime (姫)
Klan: Samurajowie
Przynależność: Ród smoka, rodzina Hime (姫)
Wiek: Dwadzieścia trzy wiosny
Data urodzenia: Pierwszy dzień zimy roku trzysta sześćdziesiątego ósmego
Płeć: Kunoichi (女)
Wzrost | Waga: 173cm | 65kg
Ranga: Rōnin | Wyrzutek D
A p a r y c j a
Wygląd:
O każdym wyglądzie można powiedzieć tysiąc słów, albo milczeć, oddając równie wzniosłą wypowiedź. Ja pozwoliłam sobie nieco rozwinąć swoją wypowiedź, bo nikt nie zwróciłby uwagi na jedno zdanie „piękna i młoda”.
Wyraźnie wyróżniam się z tłumu, nie wyglądam jak zwykła chłopka z wioski. Już sam ubiór temu zaprzecza, o nim jednak wypowiem się kiedy indziej. Lecz czym się wyróżniasz, pewnie zapytacie. Bo, na pierwszy rzut oka, wyglądasz całkiem… typowo. Tym bardziej w erze wysublimowanych kunoichi, gdzie chyba każda zwraca uwagę na to jak się prezentuje na misji.
A więc zacznijmy po tym niezbyt przydługim wstępie. Widząc mnie, pierwsze rzucą ci się w oczy moje włosy . Długie i proste kosmyki kruczoczarnych włosów może nie były moją cechą charakterystyczną (bowiem dużo takich ludzi na świecie), ale z pewnością są one czymś specjalnym. Lśnią one pięknym blaskiem na skutek niezliczonych olejków, które w nie wcieram dla zachowania ich kondycji i piękna. W dotyku są niczym jedwab, o którym wielu mogłoby pomarzyć. Tak jak i o moich włosach. Bywam nieuchwytna, ale i niebezpieczna. Znalazło się niewielu śmiałków, który dotknęliby moich włosów bez pozwolenia i ich kończyny wciąż byłyby na swoim miejscu. Traktuje je jak świętość, ba, niczym moje dziecko, które muszę chronić i pielęgnować.
Me blade lico, często pudrowane, zdobią również wielkie i powabne oczy, które są mym własnym specjałem, czymś co sprawia, że wiele mężczyzn nie było w stanie nie zwrócić na mnie uwagi. Inną kwestią jest to, że często sama do tego doprowadzam swoim działaniem z premedytacją. Bowiem jestem świadoma swoich atutów i rodzina już w młodości zaczęła uczyć mnie z nich korzystać zgodnie z własną wolą. Lecz nie uciekając ponownie z tematu – co jest w nich takiego specjalnego? Są one zupełnie inne. Nie przypominają tak naprawdę żadnych „typowych”, które spotyka się nawet na salonach bogatych rodów i bankietach. Moje oczy, w przeciwieństwie do większości, schowane są delikatnie pod łukiem brwiowym, przez co tworzy się głęboko załamana powieka. Powieka więc jest bardziej zauważalna, a co za tym idzie – oczy mają zupełnie inny charakter. A na dodatek, są one dość spore, a więc nie sposób je pominąć. No i oczywiście ich kolor! Lazurowa głębia, tysiące odcieni głębin morskich przestworzy w dzieciństwie były czymś niespotykanym i dość szybko przywarł do mnie pseudonim „Morska Fumiko”. I nie było to nic związanego z morzem, a właśnie z oczami.
Zostając jeszcze przy fizjonomii i ją podsumowując, dodam, że cała moja charakterystyka twarzy jest zarówno delikatna, jak gwałtowna, w zależności od humoru. Powabna, jedwabicie spokojna to najczęstsze epitety, jakich doświadczam, bowiem tak jest w zdecydowanej większości czasu, który spędzam wśród innych. Sytuacja zmienia się, kiedy jestem w sytuacji, w której w czymś rywalizuje, bądź zwyczajnie nie jestem w stanie trzymać emocji na wodzy – na prostsze: jestem zwyczajnie wkurwiona. Wtedy me rysy stają się surowsze, gniew jest wręcz wymalowany na mym licu i już samym tym widokiem potrafię odstraszyć, niczym syreny, które choć piękne, to diabelnie groźne. Wygląda to tak, jakbym momentalnie założyła maskę Oni, jakby w mym ciele zagościł demon, który zamierza spalić cały świat żywcem.
Matka natura obdarowała mnie również nienaganną figurą. Może i nie mam najpokaźniejszego biustu, tak nie można o nim powiedzieć, że go nie ma – jest delikatny, acz widoczny. Za to mogłam szczycić się innymi krągłościami, które już nie są bagatelne, ba, w tej kwestii wyróżniam się na tle innych „niewiast” (Ha!). Oprócz tego jestem dość wysoką kobietą, z długimi i pięknie smukłymi nogami, którymi lubię się chwalić, jeśli sytuacja tego nie zabrania.
Co do makijażu, o którym już troszkę wspominałam, to jest on w pełni zależny od sytuacji. Uwielbiam się malować i się tym po prostu bawić, mam też do tego dryg, jako że już od najmłodszych lat uczono mnie sztuki malarstwa, co właśnie przełożyło się również na ten sektor. Ciężko mi wybrać ulubioną kompozycję pudrów i różów, ale niemal zawsze koloruje powieki na jakąś szczególną barwę, często podkreślając kolor mych oczu.
Ostatnią, lecz nie najmniej ważną kwestią odnośnie mojego wyglądu są tatuaże, które goszczą na moim ciele i są one ze mną głęboko związane. No, może nie wszystkie. Niektóre zostały stworzone jedynie pod kątem estetycznym, uznałam wtedy, że mi się bardzo podoba dany koncept na wieczne znamię na mym ciele… i je po prostu zrobiłam. Nie jest to zbyt częste podejście do tego typu spraw, lecz nie jestem też osobą, która w swoim życiu się zbytnio przejmuje zdaniem innych. A więc tak. Całe me plecy są ubazgrane tuszem, który w całokształcie jest odwzorowaniem i pewnym „pomnikiem”, „hołdem” ku mojej rodzinie – czyli rodowi Smoka. Przedstawia on właśnie owe stworzenie , w tle którego goszczą pojedyncze liście Sakury czyniąc go nadzwyczaj delikatnego… ale wciąż smoka. A więc legendarnego stworzenia, które jest w stanie spopielić całe krainy. Drugim moim tatuażem są kwiaty róże, które zaczynają się również na plecach, ale nieco wyżej, na prawej łopatce i kończą się na szyi . To by było na tyle.
Ubiór:
Nic dziwnego, że zawsze czuję się jakbym miała za mało pieniędzy mając tak obszerną garderobę. Bo uwierzcie mi lub nie, ubrań mam od groma. Na najróżniejsze okazje, czy to bankiety, czy to na wielomilową podróż, w której najważniejsza jest wygoda, nie prezencja. O tej drugiej jednak niemalże nigdy nie zapominam, zawsze towarzyszy mi pewien „styl”, którym potrafię zwracać uwagę przechodniów. Taki to już mój urok, że mam odpowiednią wiedzę i umiejętności, żeby łączyć ze sobą ubiór z aparycją, by być w jak największym centrum uwagi i z niego korzystać. Nie jest tak jednak zawsze, bo wiadomo, czasem lepiej nie rzucać na siebie zbytniej atencji, do czego również mam odpowiednie ciuchy. Mam w swym asortymencie zarówno przepiękne, jedwabiste szaty podkreślające moje atuty, jak i czarne i kamuflujące się stroje shinobi, które mają za zadanie dać mi jak największą anonimowość. Nie muszę oczywiście wspominać również o zwykłych szatach codziennego użytku, takie to ma każdy, moje mogą się wyróżniać jedynie nieco większym kunsztem przy ich wykonywaniu i barwami, ponieważ mam ich naprawdę sporo i każda z nich jest w innym odcieniu.
Zdecydowanie najczęściej chodzę w swoim samurajskim stroju własnego autorstwa, który jest idealnym przykładem połączenia praktycznych wygód z jego wysublimowanym smakiem i pięknem .
W swojej „kosmetyczce” mam również wiele spinek czy tym podobnych do spinania włosów, by z nich również móc tworzyć najróżniejsze kreacje, a nie tylko cały czas to samo. Ogólnie lubię bawić się zarówno własnym wyglądem, jak i ubiorem, więc często się zdarza, że przed spotkaniem czy misją jestem w stanie spędzić z dwie godziny w swoim pokoju tylko wybierając i przymierzając odpowiednie ubrania i malując się.
Znaki szczególne:
Liczne tatuaże, niespotykana alabastrowa cera
O s o b o w o ś ć
Charakter:
Charakterna jestem, to wie każdy, kto poznał mnie choć ciut bardziej niż większość ludzi na tym świecie, którzy mogą jedynie na mnie spojrzeć i nic więcej. Dzięki naukom, jakie udzieliła mi rodzina, jestem w stanie wypowiadać się w sposób wyniosły, wysublimowany, pasujący raczej do wyższych sfer, aniżeli do żargonu. Ale po co miałabym tak mówić na co dzień? Ani to przyjemne, ani nic w tym stylu. Najczęściej mi się zdarza mówić w takim stylu dopiero po kilku kieliszkach sake, wtedy budzi się w mej duszy duch poety i spisuje wszystkie myśli i całą poezję płynącą w mojej głowie. Filozofia życia ma to do siebie, że jest z roku na rok zawsze zmienna – zupełnie inaczej postrzegam świat dziś, a inaczej go widziałam dwie zimy temu i pewnie podobnie będzie za kolejne dwie. Jest to naturalny proces, że człowiek z biegiem kolejnych doświadczeń staje się mądrzejszy i ma więcej do powiedzenia w danych kwestiach, przez co jego pogląd na wiele spraw może się totalnie zmieniać.
Co do zaś mojego codziennego obycia, to nie mam problemów z rozmową z ludźmi, ba, jestem w tym wręcz bardzo dobra i bardzo dużo sobie w głowie analizuję, żeby z danej konwersacji jak najwięcej wyciągnąć. Wielu moich przodków zapewne mnie wyklina zza grobu widząc moje wielce niehonorowe poczynania, których używam do zdobycia jak najwięcej informacji czy innych przydatnych dóbr, ale co mam powiedzieć? Przykro mi praprapradziadku, którego nigdy na oczy nie widziałam?
Cóż jeszcze więcej o sobie mogę powiedzieć. Jestem perfekcjonistką, jeśli coś już robię, to robię to na dwieście procent. A umiem sporo, rodzina o to już zadbała. Może i jeszcze jestem początkującą kunoichi, jeśli chodzi o walkę mieczem oraz wodne jutsu, tak przez wiele lat mojego życia uczyłam się wielu talentów pod okiem najsurowszych nauczycieli w mojej rodzinie. Sztuka owijania sobie mężczyzn wokół palca jest mi nieobca, oprócz tego szkolona byłam w sprzedawaniu swoich zdolności (i nie mowa tutaj o języku ciała, nie jestem żadną kurtyzaną!). Przez lata nauczyłam się wielu filozofii, poezji i malarstwa i na tym ostatnim skupiłam się chyba najbardziej, zaraz po sztuce haiku, którą uwielbiam. Jest ona wyjątkowo trudna w swojej prostocie, przekazać jak najwięcej za pomocą tylko kilku słów. Nie każdy to potrafi, nie każdy ma do tego talent. Ja mam i zawsze byłam za to ceniona wśród ludzi, którymi się otaczałam. Tym większy to był ból rodziny, kiedy zdecydowałam wyjechać z rodzinnej osady i ruszyć w podróż na podbicie świata. Nauczyłam się też sztuki dobrych manier, w którego skład wchodzi nawet bagatelne nalewanie herbaty. Jest to zabawne, patrząc na moją dość chaotyczną personę, ale tak, jestem w tym dobra. Jeśli sytuacja tego wymaga, jestem w stanie wcielić się w cnotliwą pannicę, która wzdycha i komplementuje i rozkochuje w sobie mężczyzn najprostszymi gestami. Zostałam nauczona również tańcu i śpiewu, grania na najróżniejszych instrumentach, lecz nie jest to ścieżka, którą szczególnie lubiłam, więc gdy już porzuciłam swoją rodzinę, to również zrezygnowałam z tych „talentów”.
Nie jestem osobą skromną w głębi duszy, moja ambicja zajęła wystarczająco dużo miejsca w moim sercu, żeby jeszcze starczyło dla takich cech. Jestem w stanie zagrać skromność, lecz to nigdy nie będę ja. A jestem również urodzonym kłamcą, ponieważ jest to rzecz obowiązkowa w „profesji”, do której szkoliła mnie rodzina, z której jednak finalnie zrezygnowałam. Dużo lepiej czuję się w podróży, mogąc poznawać najróżniejsze zakątki świata, przelewać krew wrogom tych, którzy mi zapłacili i cieszyć się życiem, czego nie było mi dane w rodzimym zakątku. Nienawidzę nudy, u mnie zawsze musi się coś dziać.
Nawyki:
Zbytnie zamiłowanie do sake, w stresujących sytuacjach zaczynam bawić się kosmykiem włosów.
Nindo:
"W walce pomiędzy silnym ciałem, a silną techniką, zwycięży technika. W walce pomiędzy silną techniką, a silnym umysłem wygra umysł, bo zdoła odnaleźć słaby punkt przeciwnika."
Historia:
Pochodzę z rodziny, która jest dość nieszablonowa. Urodziłam się w jednej z rodzin z rodu Smoka, lecz ona w żaden sposób nie przypomina stereotypu, jaki się utworzył wobec tychże rodzin. Moja jest wielce szanowana nawet wśród rodzin z rodów Żurawia, Tygrysa czy Feniksa, co się nie nadarza zbyt często. Dlaczego? Powód jest dość prosty. Moja rodzina zasłynęła z wielu względów. Od dziesiątek lat, moi przodkowie byli znani w całej krainie jako najlepsi kowale, którzy tworzyli najwspanialsze katany samurajów, ich kunszt był znany nawet poza granicami kraju samurajów. Lecz to dotyczyło tylko mężczyzn, kobiety zaś szkolone były na artystki . Lecz jakiego sortu zapytacie? Wszelkiego. Jesteśmy uczone dosłownie wszelkich dziedzin sztuki, by móc same siebie nazwać jako dzieło sztuki. Począwszy właśnie od rzemiosła dobrych manier, urokliwego chodu, nalewania herbaty, śmiania się i rozmawiania, kończąc na tańcu, śpiewu, malowaniu, haftowaniu. Miałyśmy być perłami w oczach mężczyzn, którzy są gotów płacić jedynie za nasze towarzystwo. Nie była to tania usługa, bowiem taka oferta przeznaczona była tylko dla najbogatszych. Co nie znaczy, że miałam całe stosy pieniędzy, ponieważ zdecydowana większość kapitału leciała do mojej rodziny i już nigdy tych pieniędzy nie widziałam na oczy. Mało kto spoza rodziny wiedział jeszcze o tym, że te nauki i cały odłam tej sztuki miało drugie dno i inne zastosowanie, w pełni oddające duszę rodu Smoka. Mowa tu oczywiście o pracy wywiadu, kobiety za pomocą swoich wdzięków są w stanie wyłuskać jak najistotniejsze informacje i to tego również pozostawały szkolone. Ale zacznijmy od początku, bowiem w mojej historii dzieją się najróżniejsze rzeczy, które moja rodzina pewnie najchętniej by wymazała z swoich kronik. Znaleźliby się i tacy, którzy całą moją personę by wydziedziczyli i poczynili wszelkie kroki, by cała moja egzystencja na świecie została zapomniana.
Urodziłam się pierwszego dnia zimy, kiedy to zaczynały się potężniejsze mrozy i już od pierwszych dni mojego życia widać było, że byłam panią lodu. Objawiało się to za pomocą mojej skóry, która była nieskazitelnie biała. Zero rumieńców, niczego. Początkowo wręcz martwili się, czy na pewno jest wszystko ze mną okej, ale z biegiem czasu okazało się wprost, że byłam jednym z nielicznych tych, którzy swoją loterię genetyczną wygrali w najbardziej spektakularny sposób. Byłam dzieckiem idealnym. Niczego zdrowotnie mi nie brakowało, byłam silnym dzieciakiem, który nawet względnie nie chorował, nie było ze mną problemów. No, może poza moim charakterkiem, któremu akurat bliżej do ognia, aniżeli śniegu, który to prezentowałam swoją cerą. Z rodzeństwa mam dwóch braci, oboje o rok starsi ode mnie – są bliźniakami i zawsze dopełniali się wzajemnie. Oprócz tego, że wyglądają identycznie, to jeszcze myślą w ten sam sposób, ale ich style walki są zgoła odmienne. Oboje są wprawionymi kowalami, ale nie zaniechano u nich również treningów samurajskich. Oboje walczą katanami, z czego jeden z nich walczy w stylu Taka, drugi natomiast w Ryu. W obecnej chwili kiedy to zapisuję, nie widziałam się z nimi już od zgoła pięciu lat, nie są pewnie nawet świadomi, że również podążam drogą bushido oraz ścieżką miecza. Lecz z delikatnym wzmocnieniem, ale o tym za chwile.
Już od szóstego roku życia uczono mnie wyżej wspomnianych talentów. Początkowo wyglądało to jak zwykła służba, lecz w rzeczywistości uczyła mnie sumienności i tego typu spraw. Było to dla mnie nudne, ale nie zniechęcałam się, ani nie uciekałam przed obowiązkami, już wtedy wiedziałam, że jeżeli szybko uporam się z tym co mi nakazano, to będę mogła szybciej bawić się w własne zabawy, które jednak nie były w towarzystwie moich braci – oni mieli własne zadania, które były dużo bardziej wymęczające fizycznie.
I tak mijały kolejne lata. Ja zaś nie czułem wielkiej miłości do swoich rodziców – oni, przez wgląd na to jaką perłą byłam i talentem, nie dawali mi spokoju, myśleli tylko o tym czym mogę zostać w przyszłości, jak wspaniałą kobietą mogłam zostać. W każdej wolnej chwili cisnęli mnie ku kolejnym ćwiczeniom, czy to flet, czy haftowanie, malowanie, śpiewanie. Zero w tym było rodzicielskiej miłości, którą natomiast znalazłam u mojego dziadka, który był legendarną personą. Znany pod tytułem „Krwawy Smok” w latach swojej młodości był jednym z najlepszych szogunów w historii, który nigdy nie splamił swojego honoru i nie złamał kodeksu bushido. Na starość jednak w żadnym stopniu nie przypominał tego, kogo wysławiali moi rodzice. Był to sędziwy i urokliwy staruszek z brzuszkiem, który jako pierwszy wplótł we mnie miłość do haiku oraz wtedy też faktycznie polubiłam pić herbatę i cała „kultura” jej picia stała się dla mnie bardziej świadoma. Moją ulubioną zdecydowanie była herbata z lotosu. Na swoje czternaste urodziny dostałam od niego inro w kwiaty sakury i emblematy smoka, który mam do dziś. Ten wzór był również inspiracją do mojego tatuażu, który zrobiłam na swoje dwudzieste urodziny oraz pierwszą rocznicę śmierci staruszka Hori, ponieważ tak właśnie miał na imię.
Z biegiem czasu coraz mocniej mnie ciągnęło do walki mieczem. Nieraz błagałam rodziców, żeby mi pozwolili trenować, lecz nigdy się nie zgodzili, mówiąc, że nie jest to sztuka dla kobiet takich jak ja i że tylko sobie zrobię krzywdę. Inne zdanie miał właśnie Hori, który ukradkiem zaczął uczyć mnie właśnie tego rzemiosła, lecz jako że było to po kryjomu, nie miałam takich możliwości jak moi bracia. W moje osiemnaste urodziny również Hiro sprawił mi kolejny prezent – była to możliwość nauki jutsu. Czyli rzeczy niedopuszczalnej dla samurajów i to tym bardziej trzymaliśmy w sekrecie. W życiu staruszka wiele rzeczy się zmieniło przez okres swojego życia i kiedyś był to człowiek bezwzględny, nienawidzący shinobi, teraz natomiast uczący jednej z sztuk ninja własną wnuczkę. Poprzez naukę tych zdolności, starał się też przekazać mi swoją miłość do świata, za którą ukrywał się jakiś wyczuwalny ból, o którym jednak Hiro mi nigdy nie opowiedział. Aż przyszedł najgorszy dzień w moim życiu, czyli śmierć staruszka. Na łoży śmierci Hiro przekazał mi jeszcze swój najdroższy skarb – swój miecz, nieco dłuższy od standardowej katany. Nie byłam jednak w stanie wyjąć go z pochwy, na co jeszcze dziadek odpowiedział „Przejdź próbę Lotosu, a ukaże ci się Onimaru… ”. Były to ostatnie słowa staruszka, po których jego życie się zakończyło. W tym też dniu całe moje życie się zmieniło. Spakowałam wszystkie swoje najważniejsze rzeczy (było ich sporo, nie ma co się oszukiwać) i informując rodzinę o śmierci Hiro, powiedziałam również, że ich opuszczam i wyruszyłam w drogę, poza granice kraju. Oczywiście protestowali, ale nie mieli nic do gadania, nie mogli mnie zatrzymać na siłę.
W trakcie podróży szukałam jakichkolwiek informacji o Próbie Lotosu, o której wspomniał staruszek. Wcześniej popytałam jeszcze w domu, lecz nikt nigdy o niczym takim nie usłyszał, tak więc zrozumiałam, że nie będzie to tak proste. Onimaru miałam oczywiście przy sobie, legendarny miecz mojego dziadka zapieczętowany w pochwie, którego nie sposób otworzyć. Korzystałam z niego do treningu niczym bokken.
I od tamtego czasu moje życie wygląda podobnie. Podróżuje od kraju do kraju, szukając jakichkolwiek informacji o próbie Lotosu, jednocześnie wykonując najróżniejsze misje dla różnych klanów jako najemniczka. Od roku stacjonuje w Ryuzaki no Taki i wykonuje najróżniejsze zleconka dla tutejszych handlarzy i tym podobnym, dowiadując się coraz więcej o ludziach stąd i klanach.
W i e d z a
Ukryty tekst
Z d o l n o ś c i
Ukryty tekst
E k w i p u n e k
Przedmioty przy sobie:
- Pochwa z wielkim kunai przy pasie
Ukryty tekst
R o z l i c z e n i a
Pieniądze: *klik*
PH: *klik*
Misje:
Wyprawy:
Eventy:
Prezent od administracji:
Re: gotowa Fumiko
: 11 sie 2021, o 19:32
autor: Fumiko
kapejka gotowa do sprawdzenia <3
Re: gotowa Fumiko
: 11 sie 2021, o 21:12
autor: BeeBee-Hachi
Re: gotowa Fumiko
: 12 sie 2021, o 16:40
autor: Fumiko
Re: gotowa Fumiko
: 22 sie 2021, o 15:33
autor: BeeBee-Hachi