Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Eizo
Post
autor: Eizo » 7 lut 2018, o 02:32
Od przodu:
Od tyłu:
Przy zewnętrznej bramie stoi strażnik, a przy drzwiach często można dostrzec odźwiernego/ lokaja. Wnętrze jest udekorowane w mnóstwo mebli do trzymania różnego rodzaju rzeczy i ekwipunku. Pokoje do spania, jak i jadalnia i pokój wspólny. Mała kapliczka z tyłu domu. Schowek na narzędzia, oraz piwniczka. Z tyłu domu można również rozpalić ognisko i jest na tyle przestrzeni by biegać, skakać i co tam jeszcze dusza zapragnie. O samym domu można by trochę powiedzieć, bo dał schronienie wielu pokolenion rodzin Uchiha. Nie był zniszczony w żaden sposób. Dość trwałe i przyziemne budownictwo sprawiło, że nie wyróżniał sie na tle wysokości, lecz majestatycznie królował, jeśli chodzi o wykończenie, ogród i komfort.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 7 lut 2018, o 12:43
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
1/15
Delikatny wiatr wpadł przez okno, dotknął policzek, ten blady, zmartwiony, na którym rys przeżyć byś może kiedyś wymaluje się ciężkimi łzami. Jeśli tylko Los da. Jeśli tylko da... Był ciepły, przyjemny, nie targał kartkami, nie przewracał niczego na swojej drodze. Wspomnienie wiosny, która minęła przed oczami jak dobra historia, którą czytało się w sowim pokoju pod kołdrą, rozświetlając świecą całkowite ciemności z nadzieją, że wosk nie poplami prześcieradła, a płomień nie przypali pościeli, by matka nie była zła. I z nadzieją, że nikt nie przyłapie cię na przeglądaniu historii o wielkich bohaterach i jeszcze większych nadziejach, które te historie ze sobą niosły. Od samego początku wydawał się ciekawa. Od początku pochłaniała. I im więcej stron przewijało się pod naszymi palcami, tym bardziej chciało się brnąć dalej, niespokojnie wodząc oczyma po czarnych literkach postawionych na jasnym pergaminie. Więcej. Więcej..!
Widzisz, Przyjacielu - z dobrymi historiami jest tak, że każdy powinien wiedzieć, kiedy je zakończyć. Nie brnąć w nie za daleko, żeby ich nie spalić. Nie przemęczyć. Czytelnicy jednak zbyt często domagali się kontynuacji, krytykowali "przecież można było rozwiązać to inaczej!", domagali dalszej części. Autorzy zaś zbyt często byli łasi na pieniądze odbijające się blaskiem w ich oczach. Czy to źle? Każdy musiał jakoś ciułać ryo, żeby przeżyć w okrutnym, ogarniętym wojnami świecie.
Delikatny wiatr wpadł przez okno, a wraz z nim biały motyl, który uderzył parę razy swoimi skrzydłami w powietrzu, obił się o ścianę - zagubiony, złapany w pułapkę z kamienia, drżący od siły powietrza, który wyznaczał mu ścieżki. Zupełnie jak ci ludzie, którzy nie byli w stanie oprzeć się sile przeznaczenia. Zaraz za nim pojawił się drugi. Śnieżne skrzydełka, tak delikatne, były bardziej cienkie niż kartki tej historii, którą zapisałeś dzięki własnym trudom, wspomnieniom i przeżyciom. Skoro delikatne to wymagały obrony. Skoro wymagały obrony to potrzebowały kogoś, kto będzie w stanie się tej obrony podjąć - rycerz w lśniącej zbroi? Och, to już przecież przeżytek czasów dzisiejszych.
Trzeci motyl wpadł przez uchylone okno.
Owady krążyły wokół jak oszołomione, jakby zderzyły się z niewidzialną ścianą i teraz jakaś siła nie pozwalała im podjąć drogi ucieczki. Krążyły więc w kółko, co jakiś czas niemal muskając jednym ze skrzydeł twoją ciemną czuprynę.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 7 lut 2018, o 20:12
Poprzedni dzień był dość trudny dla młodego członka klanu czerwonookich. Zmęczony i brudny wrócil do domu po ostatnich ćwiczeniach i padł na łóżko bez kolacji, mycia się czy jakichkolwiek przemyśleń. Mimowolnie padł na łóżko i został tam tak do samego rana.
Nie obudziło go jak zazwyczaj krzątanie się ciotki. Poczuł przez sen dziwny chłód, który okazał się wiatrem. Po otworzeniu oczu i przetarciu ich lekko zobaczył coś niezwykłego. Motyl wleciał do jego pokoju i zacząl latać w tę i z powrotem szukając najbliższego wyjścia. Zaraz po nim wleciał jednak kolejny. To nie mógł być zbieg okoliczności. Czyżby byly wabione jakimś zapachem?
- Niuch, niuch- powąchał swoje ubrania po czym na jego twarzy pojawił sie niesamowity grymas obrzydzenia.
- Jak mogłem się położyć w takim syfie? - powiedział sam do siebie Eizo i przypomniał sobie wczorajszy wieczór i jego bezwiedne padnięcie na twarz.
Zaczął się powoli rozbierać nie zwracając uwagi na male owady, które po raz zachaczały o jego włosy.
Gdy już był gotowy, chciał udać się pod prysznic. Jednak szkoda mu było tych biednych owadów. Gdyby dostały się dalej do domu, nie ma opcji by z niego wyleciały. Spróbował jakoś im pomóc...
Zaczął lekko machać rękami, jednak widząć, że to na nic spróbował wziąć koszulkę i przefrunąć motyle bliżej okna. Może to jakoś pomoże.
- Ale to idiotyczne - powiedział na głos i kontynuował swoją mizerną robotę. Miał nadzieje, że uda mu się je wygonić.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 7 lut 2018, o 22:35
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
3/15
Nieprzyjemny zapaszek, co? Kąpiel obowiązkowa, młody paniczu, bez względu na to, co robiło się poprzedniego dnia, bo potem (dosłownie: potem) ta woń przenosi się na pościel i wszystko wokół. Wszystko prócz świeżego powiewu, który docierał do ciebie z zewnątrz, zmywając nieprzyjemną woń, która jedyną rzeczą, do której się przylepiła, była twoja skóra. Och, no tak - i od razu ciuchy, które ocierały się o miękki naskórek. Lato miało swoje dobre strony - właśnie to, że można było otworzyć okno i nie przejmować się, że człowiek zmarznie nocą.
Machanie rękoma nic nie dawało. Skutki? Motyle umykały na boki, wciąż bijąc tymi skrzydłami, miotając się na prawo i lewo. Cholerny amok w cholernym pokoju, w którym powinien gościć święty spokój. Nie gościł. Słyszałeś może o tym? O tym, że najmniejszy podmuch motylich skrzydeł jest w stanie wywołać huragan. Uniosłeś koszulkę i spróbowałeś je zagonić - tylko dokąd? No tak, najprostsza droga - do okna. I kiedy tylko zrobiłeś jeden krok przez pokój te trzy motylki w pokoju przestały być tak przypadkowe . Rozchylona szyba, a za framugą? Dwanaście motyli, jak dwanaście ryo dla Pana Zaświatów, by pozwolił przepłynąć łodzią na drugą stronę. Białe, bialusieńkie - czyste i nieskażone złem tego świata. Dwanaście? Ha...
jeden na czele tego tragicznego pochodu delikatności, cała reszta za nim. Dwadzieścia. Trzydzieści... Nie byłeś w stanie ich zliczyć. Przysłoniły cały świat przesuwając się może z piętnaście metrów od murów twojego pokoju, sunąc ponad zieloną trawą... i biel ich skrzydeł powoli zamieniała się w karmin.
Trzy motyle kręciły się tuż przed twoim nosem, dając się spychać do pochodu swoich braci, od których najwyraźniej się oddzieliły.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 8 lut 2018, o 10:18
Kolejne próby jedynie wzbogaciły jego niemiły zapach, bo spocił się cały zaganiając motyle do okna. Nie pomylił się dużo, widząc za oknem małą chmarkę, że próbuja wrócić do swoich.
Wziął się za tem do pracy i zaczął jakby spychać je do szerokości framug okiennych, tak by jak najszybciej wyfrunęły mu z pokoju.
W końcu jednak nie wiedział, czy kolejne jego działanie przyniesie jakiś efekt. Usiadł na chwilę zasapany i wpatrywał się chwilę w latające wokół siebie owady. Dało to chwilę spokoju, którego tak brakowało mu niedawno.
Odrobinę kontemplacji i złapanie oddechu to było to czego potrzebował. Mimo snu czuł nadal efekty wczorajszych katorżniczych treningów.
Pomyślał o swojej przyszłości i kim pragnie w niej zostać. Jakie wartości i zasady będą mu przyświecać. Obraz teraźniejszości przekształcił się na chwilę w marzenia i pragnienia. Te chwile były na wagę złota, jednak wszystko co piękne, ulotne też bywa, więc jak motyle szybko wyfrunęła z jego głowy.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 8 lut 2018, o 11:30
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
5/15
Większości wystarczyło to, że masz na nazwisko Uchiha, prawda? Wszyscy wokół zamiast "ciebie" widzieli po prostu twarz. Sylwetkę, której marzenia i plany na przyszłość nie były istotne, bo nikt ich nie dostrzegał. Jak mieliby je dostrzegać, skoro sam je ledwo zauważałeś, brnąc przez codzienność w zmęczeniu, styraniu i z wizją, że następny dzień niczym nie będzie różnić się od poprzedniego? Wszystko przypominało dziecinne sny, niespełnione, czasy, kiedy człowiek jeszcze wierzył, że jest nieśmiertelny, niezniszczalny, a cały świat należy do niego. A ty, Przyjacielu? Widzisz jeszcze świat w zasięgu swoich dłoni, czy umyka ci bez przerwy, nie dając szansy na lepsze życie? To tylko ty i te cztery ściany. Wystarczyłoby wyjść przez okno, nie ma tutaj limitów - jedynym limitem jesteś sobie ty sam. Ty i twoja własna głowa, w której wyrył się fakt, że z przeznaczeniem nie można walczyć. Nie mogłeś walczyć, kiedy żołnierze zapukali do drzwi twojego domu i nie mogłeś teraz, kiedy ich nie było, chociaż masz teraz większe możliwości. Najcięższe walki to te, które przechodzimy we własnym wnętrzu. Nie te, w których motyl próbował umykać przed drapieżnym ptakiem próbującym go pochwycić, a te,
w których nie jest w stanie znaleźć drogi powrotnej. Tym bardziej nie potrafi odnaleźć drogi naprzód. Było coś magicznego w widoku trzech motyli, które niby miały wybór - mogły, tak jak ty, pofrunąć w kierunku, z którego wyczuwały podmuchy wiatru. Tam, do błękitnego nieba, które zawsze było w tym samym miejscu, czasem tylko przywdziewało barwy czerni lub szarości w burzowe popołudnia. Jak pomóc drobnym istnieniom, skoro nie potrafiłeś pomóc samemu sobie, hm..? Gdybym teraz wzięła do dłoni lustro i postawiła przed tobą - byłbyś zadowolony z osoby, którą zobaczyłbyś po drugiej stronie? Z tej twarzy, która miała prezentować dumnie ród Uchiha, bez względu na koszta i bez względu na straty?
Życie jest tylko jedno, Przyjacielu.
- Prze...przepraszam..! - Ceniutki głos dziewczęcy dobiegł do twoich uszu zza twojego okienka, za którym cud gonił cuda. Motyle zniknęły - pofrunęły w swoim kierunku, a karmin ich skrzydeł podobny świeżej krwi znów był tylko bielą w oddalającej się chmarze. I wciąż była tylko czystość w tych trzech owadach krążących na środku pokoju. - Proszę... pana? - Dziewczynka siedziała na zielonej trawie w miejscu, w którym jeszcze parę chwil temu leciały motyle. Albo to było całe wieki temu..? Słońce nie zdążyło ruszyć się ze swojego miejsca, więc raczej nie. Nie była ładna. Nie była urocza. Potargane włosy, płócienna, brudna sukienka, na której próżno liczyć plamy i dochodzić, skąd one pochodzą, zbierane latami, kolekcjonowane jak znaczki pocztowe i kapsle do grania. Tak samo umorusana była jej skóra. Jej spierzchnięte wargi, zadrapane dłonie, suche policzki. Była naprawdę chuda. Wpatrywała się dużymi, brązowymi oczyma w okienko, w którym się parę razy pokazałeś, musiała cię zobaczyć już wcześniej i trzymała za kostkę, lekko pochylona, ze łzami stojącymi w jej dużych, nieco wystraszonych ślepiach. Ta sama obawa była słyszalna w jej głosie. Tylko czego się bała..? Albo raczej - kogo.
- Nie mogę... boli mnie bardzo noga, mógłby mi Pan pomóc?
Przypominam o konieczności podklejenia linka do KP w polu profilu
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 10 lut 2018, o 02:25
Uchiha nadal wydawał się nie rozumieć o co chodziło w ataku motyli. Jednak chwilę później zniknęły. Jego wzrok od razu zwrócił się w stronę drzwi. Gdy tylko nacisnął klamkę, usłyszał zza okna dziwny piskliwy głos. Nie chciał już żadnych przerw, miał dość do roboty i chciał zacząć od wzięcia kąpieli.
Podszedł do framugi by zobaczyć dziwną, umorusaną dziewczynkę. Wyglądała jakby coś ja bolało, ale dlaczego znalazła się na jego posesji nie miał żadnego pojęcia. Czyżby strażnicy zasnęli na warcie?
Dziecko znów odezwało się wskazując, że coś dziwnego dzieje się z jego nogą. Wziął głęboki wdech i odezwał się:
- Yare yare, idz do szpitala, tam Ci pomogą .- i odwrócił się by podejść do drzwi.
Zatrzymał się jednak na chwilę i przemyślał co przed chwilą zrobił. Kazał dziecku z rozwaloną nogą iść samemu do szpitala.
- Kuso - przeklął
Nie był to jednak jego problem, czy tym bardziej wina. Czuł jednak to dziwne uczucie w brzuchu, które jednak nie pozwalało mu jeszcze obrócić się od niewinnego stworzenia.
Zawołał ciotkę by zawiadomiła lekarza. Chciał załatwić to jak najszybciej by móc w spokoju wziąć się za kolejne treningi.
- Spokojnie, już do Ciebie idę, tak sobie żartowałem - powiedział do dziecka, próbując jakoś je pocieszyć.
Podszedł do okna i przeszedł przez nie, by spróbować wziąć dziewczynkę na ramiona i zanieść do domu, gdzie poczekają na jakiegoś specjalistę.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 10 lut 2018, o 21:11
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
7/15
Jedno było pewne - motyle nie gryzły, więc nie trzeba było się obawiać, że wyrządzą komukolwiek jakąkolwiek krzywdę. Chyba. Jedyne, co po sobie pozostawiły, nie licząc swoich trzech braci, którzy nie byli na tyle inteligentni, żeby skorzystać z twojej pomocy i wybrać wolność, to porzucona dziewczyna, która... no właśnie, jak się tutaj dostała? Jak przeszła przez straże, jak pojawiła się w środku niczego? Jej niczego - dla ciebie to było przecież wszystko . Cztery ściany domu w których rozwijała się z wolna historia twojego życia, pisana krwią, przesiąknięta zapachem strachu... ach. Zapędziłam się odrobinkę? Wybacz, Przyjacielu. Każdego może ponieść, kiedy cug powietrza spod skrzydeł wywoływał huragan .
Usta dziewczęcia zacisnęły się w wąską linię. Złość? Nie, to nie była złość w jej brązowych, ciemnych oczach. Ciemniejsze były tylko jej kasztanowe włosy i niezdrowe cienie na policzkach. Te oczy lśniły czystością łez, które zbierały się pod jej powiekami, ale ciągle nie wypływały na zewnątrz. Dlaczego tak..? Niewiasty z natury były słabsze, bardziej wrażliwe, a mimo to sam spotkałeś już pewnie nie jedną, która potrafiła skopać tyłek lepiej niż facet. Ta tutaj nie wydawała się być kunoichi.
Prezentowała sobą przeciętność, statyczność niezbędną po idylliczności przelotu motylej watahy - była jak podrzucone przez bociana dziecko, tylko chyba dostawca w bocianiej postaci wziął sobie urlop i zatrudnił kogoś na pomoc, żeby wyrobić swoją normę. Szkoda też, że zapomnieli, jak powinno się traktować drugiego człowieka. Z drugiej strony dziewczę nie było znowu takie maleńkie. Miała... może z 15 lat? Jej buźka nie przypominała tych słodkich, typowo dziecięcych i przy drugiej myśli można było nawet zwątpić, czy to na pewno jest dziewczyna, zważywszy na jej płaską klatkę piersiową, ale raczej tak.
Głos ją zdradzał. Opuściła głowę, jej palce przesunęły się po grzywie trawy i... i co dalej? Dalej były znowu cztery ściany twojego pokoju. Albo raczej trzy, bo ta czwarta była za twoimi plecami, więc naturalnym torem rzeczy jej nie widziałes.
Drzwi. Drewniane drzwi - wystarczy je przekroczyć, ciotka pewnie czeka ze śniadaniem, a jeśli nie czeka, to zostawiła je na stole, przecież musisz mieć dużo siły i energii przed kolejnym dniem treningu. I już sięgasz po klamkę, to miało być dalej,
i..! A nie, jednak nie.
- Lekarza? - Kobieta odkrzyknęła i wyraźnie słyszałeś, że już biegnie w kierunku twojego pokoju. No bo jak to - zawołać lekarza? Po co? Dlaczego?! Już jej nie odpowiedziałeś. Skierowałeś się do okna, bez problemu przez nie przeskoczyłeś i ruszyłeś w kierunku dziewczyny.
- Oh..! - Dziewczyna klęczała i podpierała się dłońmi o ziemię, najwyraźniej zamierzając podnieść się o własnych siłach, tylko nie wychodziło jej to najlepiej, kiedy ty ot tak podszedłeś i złapałeś ją w objęcia. Nic nie ważyła. Chude chucherko kompletnie nic nie ważyło, chociaż śmierdziała jeszcze gorzej, niż ty. Zdecydowanie gorzej. - Nie, nie...
- Próbowała z siebie wydukać, ale w końcu zrezygnowała. - Dziękuję. - Szepnęła na wydechu, kuląc się lekko, nie mając odwagi spojrzeć ci w oczy. Pewnie ze wstydu.
- Co się stało? - Ciotka złapała cię właściwie w progu, ze zdumieniem spoglądając na przybłędę, którą niosłeś w ramionach. - Co, co... o zgrozo. - Już chyba wolała tego wszystkiego nie komentować. - Wytłumaczysz mi potem ten cyrk. - Rzuciła tylko nieco oschle, po czym weszła w głąb domostwa, zapewne żeby posłać kogoś po medyka do wioski.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 11 lut 2018, o 04:46
Gdy tylko przeszkoczył przez framugę swojego okna wiedział, że jego dzień nie będzie dział się po jego myśli. Zaakceptował to jednak i pospieszył na ratunek. Na początku wydawała się oporna, jednak ustąpiła po chwili i ledwo wydusiła ciche dziękuje. Eizo pospieszył na przód domu, gdzie niestety już czekała na niego przerażona ciotka. Jak zawsze największa panikara rodu. Zawsze mocno przejęta spojrzała na chłopaka, a on już dobrze wiedział co to oznacza. Powiedział jednak całą prawdę, tak jak go uczyła:
- Wstałem i usłyszałem ją pod oknem, gdy tylko chciałem wziąć kąpiel. - spojrzał jej w oczy, co zapewni prawdziwość jego wersji. Był pewny siebie i nie próbował niczego ukryć. Sam był tak samo zszokowany i zestresowany jak ona.
Weszli do domu i Eizo postarał się jak najłagodniej ułożyć ją na łóżku. Po tym poleciał po jakieś bandaże i świeżą, czystą wodę, w oczekiwaniu na prawdziwego lekarza.
Nie znał się na medycynie i wolał zostawić do bardziej doświadczonym ludziom. Nie chciał narobić więcej krzywdy niż zostało do tej pory tej biednej dziewczynie wyrządzone.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 11 lut 2018, o 12:24
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
9/15
Krótkie, treściwe wytłumaczenie - najlepsze w takiej sytuacji. W punkcie, w którym parę szybkich słów było o wiele lepszych od szczegółowych opowiadań, które zaśmieciłyby atmosferę, zajęły czas, doprowadziły do większej irytacji -
bo tak to działało, czyż nie? Kiedy coś cię niepokoi, ciśnie wewnętrznie, kiedy chcesz to poznać, zrozumieć, objąć umysłem,
a nagle droga do poznania się dłuży, stajesz się tylko bardziej niespokojny. Dlatego po tak sprawnym wyjaśnieniu kobieta poczuła się o parę kropli spokojniejsza. Nic nie wskazywało na to, żeby czara miała się zaraz przelać, tak jak to wróżyło jeszcze parę słów temu. Dziewczynka w twoich ramionach nie spoglądała nawet na dorosłą - przylgnęła do ciebie całą sobą i odwróciła twarz, chowając ją w twoim ramieniu. Chyba nawet lepiej, że się nie odzywała i pozwalała na pełną kontrolę sytuacji w twoim wydaniu, przynajmniej nie wyrastało więcej pytań na ten moment i nie rodziły się kolejne wątpliwości, które już i tak iskrzyły pod kopułą czaszki. Wątpliwości. Stracony czas, stracony dzień, który był odgórnie zaplanowany od samego rana, a teraz rozjeżdżał się w swoich podstawach, nie mając dobrego startu... ale może chociaż będzie miał dobry koniec?
Bez najmniejszego sprzeciwu dała się ułożyć na łóżku, z którego jednak zaraz uniosła się do pozycji siedzącej, kiedy powędrowałeś po bandaże i wodę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym ją zostawiłeś i... no właśnie - i co? W końcu nie widziałeś, co robiła. Może tylko udawała, że jest ranna i właśnie straciłeś połowę swojego dobytku? Oh well. Naiwność,
mój słodki, nie zawsze popłacała - tak jak miękkie serce, wiedziałeś o tym? Kiedy wróciłeś siedziała jednak tak, jak ją zostawiłeś. W tej brudnej pseudo-sukience nie miała chyba nawet żadnych kieszeni, po których mogłaby pochować drobiazgi.
- Nie chciałam... sprawiać kłopotu. - Domyśliła się, że już go sprawiła, po reakcji tamtej kobiety. Była naprawdę chuda - dziewczyna, nie twoja ciotka. Mogłeś policzyć niemal każdą kosteczkę na jej ciele, dopiero teraz, z takiej bliskości, stało się to dla ciebie wyraźnie widoczne. - Ałć..! - Jej kostka była rzeczywiście mocno napuchnięta, zaczerwieniona i kiedy tylko próbowałeś ją dotknąć - bolała. Na szczęście nie bolała ciebie, tylko ją.
- Medyk powinien niedługo dotrzeć. - Niewiasta pojawiła się w progu pokoju z tacą, lustrując włóczęgę dość zaniepokojonym spojrzeniem. Obie były teraz siebie warte, doprawdy! Różniło je tylko to, że mimo wszystko kobieta nie bała się tak, jak bała się dziewczynka - ona była jedynie zaniepokojona i średnio zadowolona z zaburzenia rytmu dnia. W końcu rutyna w tym domu była poważana. Położyła tacę na stoliku. - Przyniosłam wam herbatę. Zjedzcie coś. - Na tacy znajdowały się dwie miseczki z ryżem i parę miseczek z warzywami i jedna z mięsem. - Eizo. - Przywołała cię do siebie gestem, wychodząc na korytarz. - Pilnuj jej, żeby niczego nie ukradła. - Nakazała przyciszonym głosem, zerkając w kierunku drzwi.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 11 lut 2018, o 18:11
Eizo przyniósł potrzebne rzeczy i położył odpowiednio nogę dziewczyny, tak by nie było żadnego nacisku na opuchliznę. Podłożył bandaz pod zaczerwienioną stopę i myślal, że to na razie najwięcej co może zdziałać. Pierwszy raz był w takiej sytuacji i nie wiedział jeszcze jak zachować zimną krew. Jednak chłonał każdą chwilę tego doświadczenia by w przyszłośći nie trzęść portkami jak w chwili obecnej.
Zaraz weszła jego ciotka z czymś do jedzenia. Podał pałeczki dziewczynie i od razu został wywołany przez swoją zastępczą mamę. Przestrzegła go, by rzucił okiem na dziewczynę, która nie może chodzic. No nic, to jej dom, jej zasady. Na pewno nie zamierza dać po sobie poznać, że będzie patrzył jej na ręce. A przynajmniej będzie się starał.
- Obiecuję - powiedział poważnie do ciotki.
Wrócił do dziewczyny, by zjeść swoją porcję. Był bardzo głodny, gdyż od wczoraj nic w żołądku nie miał.
Zaczał jeść jak wściekły, a potem spojrzał na wychudzone ciało dziewczyny. Na pewno była bardziej bliżej podłoża aniżeli szczytu łańcucha pokarowego. Eizo zdawał sobie sprawę, że ma marne szanse w świecie shinobi. Twardym i bezwzględnym, w którym często nie liczą się skrupuły.
Taka pomoc poza wioską może kiedyś okazać się zgubna. Jednak teraz, mimo ogólnej zawieruchy powinien być bezpieczny. Czekał z niecierpliwością na lekarza, by szybko zobaczył tę nogę. Gdyby nadawała się do rehabilitacji, to historia dobrze się zakończy i dzień nie będzie do końca zniszczony. Eizo nadal zajadał pyszne danie, ukradkiem spoglądając jak robi to dziewczyna.
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 11 lut 2018, o 20:01
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
11/15
Znosiła cierpliwie niezbyt inwazyjny zabieg, - nieprzyjemny, ale musiała zacisnąć zęby i to przeboleć. Po pierwszym syknięciu, oznace słabości, zachowała ciszę. Przypatrywała się, jak ostrożnie owijasz jej kostkę bandażem, starając się nie sprawić jej więcej bólu, niż już zdążyła doświadczyć. Ta kostka była pewnie małym pikusiem w morzu wszystkich tragedii, przez które wiodło ją życie. Wyglądała na taką - na osobę, która przeżyła więcej, niż dziecko w takim wieku przeżywać powinno. Dlatego z bliska okazywała się być starsza, niż wyglądała z oddali twojego okienka. Ramka z widokiem na świat, jak się oglądało życie zza jej krat? Ładnie, ślicznie - na pewno wygodnie. Przynajmniej miałeś tutaj kogoś, kto przygotowywał ci ciepłe kąpiele i obfite posiłki łechtające królewskie podniebienie. Zacisnęła palce na pościeli. W twojej głowie tętniła świadomość, że przecież nie można komuś zaszkodzić zakładając tylko bandaż, prawda? Chciałeś ukoić jej ból, pomóc jakkolwiek... tylko z drugiej strony czy sam bandaż rzeczywiście mógł pomóc? Dobrymi intencjami Piekło brukowali, stąd ta niepewność? Ten strach? Czy może jednak ten strach wynikał z tego, z jak kruchą dziewczyną miałeś do czynienia, bo nie istniałby, gdyby tu i teraz siedział jakiś przypadkowy mężczyzna? To był dobry strach, wiesz? Całkowicie ludzki, kiedy znajdowałeś się pierwszy raz w takiej sytuacji. I jak każda z obaw - była do zwalczenia.
- Dziękuję..! Pani... - Ślepia jej zabłysły na krótki moment, pochyliła się głęboko, kiedy podałeś jej pałeczki i obejrzała się za wami, czekając. Cierpliwie czekając, aż wrócisz. - Sma... smacznego! - Takie rzeczy nie działy się na co dzień. Twarz dziewczyny, brudna, była aż rumiana od głębokich przeżyć wewnętrznych, od niedowierzania co do tego,
że jakiś nowobogacz zaniósł ją do swojego domu, opatrzył jej nogę i teraz dzielił się z nią swoim posiłkiem. Wzięła ostrożnie pierwszy kęs do buzi... i kiedy wzięła już pierwszy, każdy kolejny był bez opamiętania. Dlatego jedzenie przebiegło w ciszy,
przecinanym jedynie stukaniem pałeczek o naczynia i kolejnymi uderzeniami serca dziewczyny, które biło tak, jakby chciało wybić żebra. Zagłuszało wszystko i nieustannie dziwiło ją, że ty tych uderzeń nie słyszałeś.
- Przepraszam... że tu jestem. Biegłam za motylami... - Opuściła głowę, kiedy już zjedliście wszystko, co tylko było do zjedzenia. Owszem, była zawstydzona, ale jednocześnie nie potrafiła ukryć olśniewającego, ciepłego uśmiechu na ustach,
które przypominało skradziony promień słońca. Bawiła się krańcem swojej sukienki. - Nie wiem, jak... odwrócić... znaczy..! Odpłacić... - Mruczała dalej zestresowana, ciągle szeroko uśmiechnięta. - Już nawet mnie noga nie boli!
- Kłamała, oczywiście, że musiała ją boleć, ale... to był taki miły gest z jej strony. Docenienie tego wszystkiego.
- Dzień dobry! - Medyk, a właściwie medyczka, pojawiła się w drzwiach - kobieta w kwiecie wieku, blondynka o łagodnych, błękitnych oczach, która rozejrzała się po pomieszczeniu i dopiero w drugiej chwili namierzyła was spojrzeniem.
- To jest nasza mała pacjentka? - Podeszła do was, pokłoniła się przed tobą i kucnęła. - Co mu tu mamy...
Dziewczyna spojrzała na ciebie nieco z niepokojem, a nieco z wdzięcznością, nim uniosła oczyska na panią medyk i przesunęła się lekko, wystawiając nóżką.
- Zwykłe stłuczenie. - Zapewniła kobieta po odbandażowaniu. - Nic ci nie będzie, panienko. - Zapewniła z uśmiechem i jej dłonie oblała zielonkawa poświata, spływając ukojeniem na ranną kostkę.
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 12 lut 2018, o 06:59
Eizo kończył posiłek gdy nagle zapukał lekarz. Po uprzejmościach od razu zabrał się do roboty. Przyjrzał się dokładnie nodze i pozawijał ekspresowo. Okazało się, że było to najzwyklejsze stłuczenie.
Młody Uchiha odetchnął z ulgą i zaczął dziękować lekarzowi za wszystko i zaprosił go na obiad, by spędził chwilę czasu z ciocią i dał młodszym chwilę czasu. Mała osóbka z pewnością nie czuła się komfortowo wśród tak dużej ilości osób, szczególnie nieznanych, którzy przed chwilą jej pomogli i to bezinteresownie.
Zwrócił się do dziewczyny, która siedziała nadal zawstydzona:
- No dobra, to powiedz mi co robiłaś na moim trawniku, co? - zagail z nienacka, jednak nie był zbyt agresywny, chociaż stanowczy i spokojny.
Był bardzo ciekaw jak doszło do tego całego zamieszania, które nie pomogło mu w cale z planowaniem kolejnego dnia. Zastanawiała go też inna sprawa, ile czasu będzie musiał niańczyć nowego gościa.
Chciał jeszcze dzisiaj udać się na pole treningowe, a w najgorszym wypadku zaliczyć kilka powtórzeń na ogródku swego domu. Ale na to przyjdzie czas po wyjaśnieniach...
0 x
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074 Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki - Lewe oko w kolorze lawendy - Na prawym oku nosi opaskę - Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala
Post
autor: Shikarui » 12 lut 2018, o 12:27
Nie widzę gwiazd, słyszę kosmos.
13/15
Im dłużej chłodna poświata wydobywała się z dłoni lekarki, tym bardziej odprężała i rozluźniała się dziewczyna. Napięcie powoli schodziło z jej barków, kiedy z nieskrywaną fascynacją przypatrywała się temu, jak zaczerwienienie znika i wraz z nim przemija też ból. Proces nie był zbyt długi, parę chwil, dla ciebie bezcennych, dla medyk stanowiących o jej wynagrodzeniu za trud, jakiego się podjęła, a dla dziewczyny będących błogosławieństwem, że w ogóle nadeszły i miała okazję doświadczyć tych wielu gram dobroci. Sporo ludzi było w nich aż zanadto oszczędnych.
- Gotowe! Możesz już biegać i skakać. - Blondynka uśmiechnęła się ciepło i wyciągnęła dłoń do dzieweczki, by potarmosić lekko jej ciemne włosy, po czym obróciła się w twoim kierunku. - Bardzo chętnie skorzystam, dziękuję młody człowieku. - Ciężko byłoby odmówić propozycji spożycia obiadu z przedstawicielami Uchiha. Klasa sama w sobie, fama potrafiła ponieść się wtedy szybciej, niż sami zdążyliśmy porządnie westchnąć i nabrać do płuc świadomości, że rzeczywiście szczęście aż tak się do nas uśmiechnęło. Nie to, żeby twoja rodzina aktualnie zajmowała najbardziej szczególne miejsce w hali sław, ale przecież wszystko jest do wypracowania, czyż nie?
Dziewczyna oparła ostrożnie stópki na podłodze, sprawdzając, czy już rzeczywiście wszystko jest okej, czy już ból przeminął i nie zamierzał w nią uderzyć niespodziewanie - nie zamierzał. Po jej małym, głupiutkim wypadku pozostało tyle, co nic - wspomnienie, które ona będzie pielęgnować, bo doprowadziło do czegoś naprawdę miłego, a ty? Ty pewnie z rozdrażnieniem, że pojawił się element mieszający w twoim poukładanym świecie. Biorąc pod uwagę to, że lekarka powiedziała, że dziewczę może już spokojnie chodzić o własnych siłach, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby wywalić ją za drzwi tu i teraz.
- Ja... - Speszyła się nieco, wystraszyła, unosząc gwałtownie głowę, by nawiązać z tobą kontakt wzrokowy. Wstrzymała oddech. Samą siebie przyłapała na tym, że wstrzymuje oddech, dlatego wypuściła z wolna, ostrożnie, powietrze z płuc, skupiając spojrzenie znów na swoich stopach, które pewnie opierały się na ziemi. Naprawdę nic nie bolało. Czary! W jej oczach, w jej świecie, to były najbardziej niesamowite czary - takie, które miały służyć pomaganiu drugiemu człowiekowi. - Biegłam za motylami... - Powtórzyła się. - Zobaczyłam je na polanie i... nie wiem, jak tu trafiłam. Przepraszam. - Ze skruchą opuszczała głowę. Nic dziwnego, że nie wiedziała - motyli było tak wiele, że przysłaniały kawałek świata, kiedy się za nimi wędrowało. - Wpadłam w te motyle i trochę tak... jakby one mnie tu zaprowadziły. Naprawdę..! Nic nie widziałam! - Uniosła głowę. Och, czy te oczy mogły kłamać? Pewnie mogły, tylko... po co by miały?
0 x
• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Eizo
Post
autor: Eizo » 12 lut 2018, o 18:42
Shinobi był zadowolony, że lekarka tak szybko zbadała nogę dziewczyny i już była prowadzona przez ciotkę do salonu, by zajadać się przysznymi potrawami z kuchni czerwonookich. Kolejnym naturalnym krokiem działań dla Eizo wydawało się dowiedzenie się więcej na temat owej nieznajomej. Mlody Uchiha zaraz pożałował decyzji o przepytaniu dziewczynki o ziastniałą sytuację. Był pewien, że za moment się popłacz lub zamknie się na dobre. Stał tak chwilę w tej niepewności, po czym mała osóbka zaczęła mówić, czym zupełnie go zadziwiła. Nie była już tak ewidentnie przerażona, jednak nadal nieśmiała i skromna. Grosza przy duszy, a przed chwilą została opatrzona i nakarmiona przez największą rodzinę w mieście.
Na pewno nie byla w komfortowej sytuacji, jednak musiała do niej przywyknąć. Nikt, no może oprócz ciotki nie sprawiał wrażenia, że chce ją skrzywdzić.
Gdy tylko zaczęła mowić Eizo zdał sobie sprawę, że może trochę zbyt poważnie podchodził do takich rzeczy. Jednak ton jego głosu rzadku lubił się zmieniać. Działo się to tylko w sytuacjach stresowych, czy przy dużym podnieceniu.
Postanowił jeszcze raz odezwać się do nieznajomej:
- Wybacz, że zabrzmiało to w ten sposób. To nie przesłuchanie, nie musisz się tłumaczyć, przecież nie zrobiłaś nic zlego - młody Uchiha uniósl trochę brew, w geście ostatecznego pytania, czy może jednak udało jej się zniszczyć coś po drodze, ale szczerze w to wątpił.
- Nie zapytałem jeszce jak Ci na imię, Ja jestem Eizo Uchiha, miło mi .- podał jej rękę i uśmiechnął się jak tylko najtroskliwiej potrafił. Był wtedy zdania, że jednak ta historia go czegoś nauczyła...
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości