Niewielki budynek składający się głównie z drewna. Budynek ma jedno piętro, parter oraz niewielką piwniczkę. Wyposażony jest także w nie za wielki taras, oraz przydomowy ogródek. Na parterze znajdują się pomieszczenia gospodarcze i sanitarne, oraz niewielki salon. Na piętrze znajdują się dwie sypialnie, jedna należąca do właścicielki, drugi do jej podopiecznej. W domu panuje nienaganny porządek, o który z resztą dba Nomi. Morze i towarzyszka nie wymaga tego od niej i sama lubi bałaganić, jednak Nomi uważa, że skoro ta przyjęła ją pod swój dach to musi odciążać ją jak tylko potrafi...
[Opis będzie rozbudowywany]
Domek Mitsu i Nomi
Re: Domek Mitsu i Nomi
Chłopak uśmiechał się cały czas... coraz bardziej, śmiał się z niej? Może, ale czemu? Pewnie nie zrozumiała jakiegoś żartu, w końcu nie miał powodu jej wyśmiewać. Yosuke był za tym, by po wszystkim poszli po książki, w końcu skoro chciał się uczyć, to nawet ze swoimi marnymi umiejętnościami mogła mu jakoś pomóc. Skoro Mitsu pozwoliła jej przyjąć go, jako pacjenta to musiała wierzyć w jej umiejętności. Może młodzieniec tak jak ona chciał pomagać ludziom? Razem mogli zdziałać dużo więcej! Może nawet uda im się sprawić, że w całym Tenshikoku nie będzie już kalekich i chorych? Mogliby dać ludziom tyle szczęścia, mogliby... na chwilę odpłynęła myślami.
-Kiedyś tak... ja nie chcę Ci zrobić krzywdy. - wyznała chłopakowi, sama myśl o tym przerażała ją. Co, gdyby pomyliła zioła? Właściwie nie wiedziała, nie znała się na zielarstwie, jedynie pamiętała, co ludziom przepisywała Mitsu-sama. Może powinna iść z nim? Pilnować go, w razie pomyłki, jeśli mu się pogorszy to... to będzie jej wina, ale czy tak wypada? W końcu on był facetem, mógł to źle zrozumieć... wstyd nie zmieniał wiele, bardziej zarumienić już się nie potrafiła, przez chwilę żałowała, że nie jest tak opalona, jak reszta ludzi z osady, po nich nie było tego widać...
Uśmiechnęła się, gdy półnagi Yosuke nazwał ją panią doktor... to było miłe. Może było jej do tego daleko, właściwie nie była nawet pielęgniarką, zapewne jedynie fakt, że jej opiekunka pełniła dzisiaj obowiązki recepcjonistki, sprawił, że razem z chłopakiem znaleźli się razem w gabinecie.
-Ja... ja nie jestem jeszcze doktorem... nawet pielęgniarką, staram się tylko pomagać jak mogę, Mitsu-sama stara nauczyć mnie tak wiele, jak może, ale to trudne, nie ma miejsca na błędy... a ja, jeszcze tak wiele mi brakuje. - podzieliła się z pacjentem swoją niepewnością, może i nie miało to wiele wspólnego z fachowością, jednak wiedząc o jej obawach, mógł z lekką dozą niepewności traktować jej zalecenia.
-Zaprowadzę Cię! - rzekła, przechodząc przez drzwi z uśmiechem. Po chwili byli już na zewnątrz.
-W Anatai zawsze jest ciepło, świeci słońce i ta chłodna bryza, to najpiękniejsze miejsce na świecie. - powiedziała w odniesieniu do pogody. Po kilku minutach byli już przed mieszkaniem, dziewczyna weszła do mieszkania, licząc, że ten podąży za nią.
-Yosuke-san, dlaczego chcesz zostać medykiem? - zapytała z zaciekawieniem. Zaprowadziła go do salonu i gestem wskazała kanapę. Sama podeszła do niewielkiego regału i zaczęła przeglądać podpisane brzegi książek...
-Kiedyś tak... ja nie chcę Ci zrobić krzywdy. - wyznała chłopakowi, sama myśl o tym przerażała ją. Co, gdyby pomyliła zioła? Właściwie nie wiedziała, nie znała się na zielarstwie, jedynie pamiętała, co ludziom przepisywała Mitsu-sama. Może powinna iść z nim? Pilnować go, w razie pomyłki, jeśli mu się pogorszy to... to będzie jej wina, ale czy tak wypada? W końcu on był facetem, mógł to źle zrozumieć... wstyd nie zmieniał wiele, bardziej zarumienić już się nie potrafiła, przez chwilę żałowała, że nie jest tak opalona, jak reszta ludzi z osady, po nich nie było tego widać...
Uśmiechnęła się, gdy półnagi Yosuke nazwał ją panią doktor... to było miłe. Może było jej do tego daleko, właściwie nie była nawet pielęgniarką, zapewne jedynie fakt, że jej opiekunka pełniła dzisiaj obowiązki recepcjonistki, sprawił, że razem z chłopakiem znaleźli się razem w gabinecie.
-Ja... ja nie jestem jeszcze doktorem... nawet pielęgniarką, staram się tylko pomagać jak mogę, Mitsu-sama stara nauczyć mnie tak wiele, jak może, ale to trudne, nie ma miejsca na błędy... a ja, jeszcze tak wiele mi brakuje. - podzieliła się z pacjentem swoją niepewnością, może i nie miało to wiele wspólnego z fachowością, jednak wiedząc o jej obawach, mógł z lekką dozą niepewności traktować jej zalecenia.
-Zaprowadzę Cię! - rzekła, przechodząc przez drzwi z uśmiechem. Po chwili byli już na zewnątrz.
-W Anatai zawsze jest ciepło, świeci słońce i ta chłodna bryza, to najpiękniejsze miejsce na świecie. - powiedziała w odniesieniu do pogody. Po kilku minutach byli już przed mieszkaniem, dziewczyna weszła do mieszkania, licząc, że ten podąży za nią.
-Yosuke-san, dlaczego chcesz zostać medykiem? - zapytała z zaciekawieniem. Zaprowadziła go do salonu i gestem wskazała kanapę. Sama podeszła do niewielkiego regału i zaczęła przeglądać podpisane brzegi książek...
0 x
- Yōsuke
- Postać porzucona
- Posty: 134
- Rejestracja: 6 sty 2018, o 06:45
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Czerwone włosy zaczesane w nieładzie do tyłu, długi czarny płaszcz z kapturem,
pod spodem standardowy strój shinobi oraz czarna zbroja. - Widoczny ekwipunek: -Czarna zbroja
-Katana na plecach
-Kabury na broń, jedna na lewym udzie, druga na drugim
-Dwie torby, jedna nad lewym pośladkiem, druga nad prawym
-Rękawiczki z blaszką - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4650
Re: Domek Mitsu i Nomi
Przez całą drogę, starał się obserwować dziewczynę. Pierwszy raz spotkał kogoś tak spłoszonego. Ale chyba był w tym jakiś powód. Samo zdanie “...to najpiękniejsze miejsce na świecie”, coś musiało oznaczać. Przecież jest o wiele więcej piękniejszych miejsc na świecie, niż ta osada.. Może właśnie to jest powód jej wstydliwości. Nie zna innych osób poza tymi z osady. Stąd ta wstydliwość i zamknięcie na obcych. Nie dziwił jej się. Ten świat jest tak okropny, że jak ma się bezpieczne miejsce to najlepiej się go trzymać i nie wychodzić. Ale w pewnym sensie miała rację. To miejsce miało swój pewny urok. Możnaby pomyśleć, że to zakątek dla ludzi, wymagających odpoczynku. Cisza, spokój, no i oczywiście szpital w razie nieprzyjemnych wypadków.
Gdy tylko dotarli do jej domu, domyślał się, że dziewczyna nie będzie kazać mu czekać na dworze, aż przyniesie mu książkę. Była na to zbyt miła. Oczywiście niemiłe by było odmówić po tym jak chwilę wcześniej powiedział, że z chęcią wpadnie. Chociaż nie chciał zajmować jej zbyt dużo czasu. Zapewne miała jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Wchodząc do środka, zauważył skromnie wyposażony salonik. Zasiadł na kanapie, którą wskazała mu dziewczyna, podziwiając przy tym dość sporą kolekcję książek.
Kurcze… Sporo tego masz - spoglądał nadal na to, co robi dziewczyna, aż w końcu postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. Czemu chciałby zostać medykiem? W sumie to nie chciał zostać medykiem.. Po prostu nie chciał umrzeć. To wszystko.
- W sumie to nie ma jakiegoś powodu - westchnął - Nie chcę umrzeć od głupiej ranki przez którą wda mi się zakażenie, czy cokolwiek innego - odpowiedział, jak to miał w zwyczaju. Szorstko i dosadnie. Nie było sensu jej okłamywać, że to wszystko po to, żeby zapanował na świecie pokój i inne tego typu bezsensowne teksty, tylko po to, żeby zakamuflować swoje prawdziwe intencje.
- Nie zawsze można mieć przy sobie medyka, czy kogokolwiek, kto się na tym zna. Trzeba polegać na sobie - jego treningi były na tyle wyczerpujące, a czasami nawet niebezpieczne, że taka wiedza wydawała się niezbędna.
Po paru chwilach zauważył, że dziewczyna podaje mu książkę. Hm.. Podstawy medycyny stosowanej… przeczytał napis na okładce, zamyślając się nad tym, co może być jej treścią. Na pewno wszystko, co może mu pomóc. Tylko kiedy on znajdzie na to wszystko czas? Podziękował dziewczynie uśmiechem, patrząc jej prosto w oczy. Schował książkę do jednej z kieszeni kamizelki, po czym wstał z kanapy.
- No.. to chyba na mnie już pora - spojrzał za okno, unikając przez chwilę wzrokiem dziewczynę - Gdy tylko znajdę się znowu w osadzie to z pewnością do Ciebie zawitam, aby oddać Ci twoją własność.
Pokierował się w stronę drzwi wyjściowych. Nabrał powietrza w płuca, delektując się jego aromatem. W tym domu czuć było kobietę. Specyficzny, słodki zapach. Bardzo przyjemny, przyciągający wręcz. - Następnym razem nauczysz mnie czegoś w praktyce, zaszywać rany, zakładać opatrunki i inne takie. Wybacz, że zająłem Ci tyle czasu - skinął głową, otwierając drzwi.
- Żegnam, Pani doktor. Oby nie do rychłego zobaczenia - powiedział, wychodząc z budynku. Oczywiście nie miał tutaj na myśli powiedzenia tego, że jej nie lubi, mówiąc “nie do rychłego zobaczenia”, bardziej chodziło o to, że nie zależało mu na ponownym trafieniu do szpitala, bo to zawsze wiąże się z kłopotami.
Komu w drogę, temu czas..Czy jak to tam było. Przyspieszył nieco kroku. Musiał jak najszybciej wrócić do domu, aby zabrać się za ponowne treningi.. No i oczywiście kupić ziółka.. I w końcu się wyspać.. I wypocząć.. I być może przeczytać wszystkie książki, jakie wpadną mu pod rękę.
Tylko jak ja mam Cię znaleźć, kiedy nawet nie znam twojego imienia Pani doktor..? Niestety było już za późno na powrót. O wiele za późno, ponieważ jego nogi już dawno wyszły za granice osady. Chyba znowu będzie musiał odwiedzić szpital. Oby nie trafił na kogoś innego, niż ta przesympatyczna dziewczyna, bo dzięki niej wizyta w szpitalu była o wiele przyjemniejsza niż zazwyczaj.
(z/t)
Gdy tylko dotarli do jej domu, domyślał się, że dziewczyna nie będzie kazać mu czekać na dworze, aż przyniesie mu książkę. Była na to zbyt miła. Oczywiście niemiłe by było odmówić po tym jak chwilę wcześniej powiedział, że z chęcią wpadnie. Chociaż nie chciał zajmować jej zbyt dużo czasu. Zapewne miała jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Wchodząc do środka, zauważył skromnie wyposażony salonik. Zasiadł na kanapie, którą wskazała mu dziewczyna, podziwiając przy tym dość sporą kolekcję książek.
Kurcze… Sporo tego masz - spoglądał nadal na to, co robi dziewczyna, aż w końcu postanowił odpowiedzieć na jej pytanie. Czemu chciałby zostać medykiem? W sumie to nie chciał zostać medykiem.. Po prostu nie chciał umrzeć. To wszystko.
- W sumie to nie ma jakiegoś powodu - westchnął - Nie chcę umrzeć od głupiej ranki przez którą wda mi się zakażenie, czy cokolwiek innego - odpowiedział, jak to miał w zwyczaju. Szorstko i dosadnie. Nie było sensu jej okłamywać, że to wszystko po to, żeby zapanował na świecie pokój i inne tego typu bezsensowne teksty, tylko po to, żeby zakamuflować swoje prawdziwe intencje.
- Nie zawsze można mieć przy sobie medyka, czy kogokolwiek, kto się na tym zna. Trzeba polegać na sobie - jego treningi były na tyle wyczerpujące, a czasami nawet niebezpieczne, że taka wiedza wydawała się niezbędna.
Po paru chwilach zauważył, że dziewczyna podaje mu książkę. Hm.. Podstawy medycyny stosowanej… przeczytał napis na okładce, zamyślając się nad tym, co może być jej treścią. Na pewno wszystko, co może mu pomóc. Tylko kiedy on znajdzie na to wszystko czas? Podziękował dziewczynie uśmiechem, patrząc jej prosto w oczy. Schował książkę do jednej z kieszeni kamizelki, po czym wstał z kanapy.
- No.. to chyba na mnie już pora - spojrzał za okno, unikając przez chwilę wzrokiem dziewczynę - Gdy tylko znajdę się znowu w osadzie to z pewnością do Ciebie zawitam, aby oddać Ci twoją własność.
Pokierował się w stronę drzwi wyjściowych. Nabrał powietrza w płuca, delektując się jego aromatem. W tym domu czuć było kobietę. Specyficzny, słodki zapach. Bardzo przyjemny, przyciągający wręcz. - Następnym razem nauczysz mnie czegoś w praktyce, zaszywać rany, zakładać opatrunki i inne takie. Wybacz, że zająłem Ci tyle czasu - skinął głową, otwierając drzwi.
- Żegnam, Pani doktor. Oby nie do rychłego zobaczenia - powiedział, wychodząc z budynku. Oczywiście nie miał tutaj na myśli powiedzenia tego, że jej nie lubi, mówiąc “nie do rychłego zobaczenia”, bardziej chodziło o to, że nie zależało mu na ponownym trafieniu do szpitala, bo to zawsze wiąże się z kłopotami.
Komu w drogę, temu czas..Czy jak to tam było. Przyspieszył nieco kroku. Musiał jak najszybciej wrócić do domu, aby zabrać się za ponowne treningi.. No i oczywiście kupić ziółka.. I w końcu się wyspać.. I wypocząć.. I być może przeczytać wszystkie książki, jakie wpadną mu pod rękę.
Tylko jak ja mam Cię znaleźć, kiedy nawet nie znam twojego imienia Pani doktor..? Niestety było już za późno na powrót. O wiele za późno, ponieważ jego nogi już dawno wyszły za granice osady. Chyba znowu będzie musiał odwiedzić szpital. Oby nie trafił na kogoś innego, niż ta przesympatyczna dziewczyna, bo dzięki niej wizyta w szpitalu była o wiele przyjemniejsza niż zazwyczaj.
(z/t)
0 x
Re: Domek Mitsu i Nomi
Cały czas czuła na sobie wzrok Yosuke, nie było to dziwne, w końcu miał po coś oczy. Jednak taka sytuacja nieco ją krępowała... no dobra, o wiele bardziej niż nieco.
-Nie chcę umrzeć... - powtórzyła w myśli fragment odpowiedzi chłopaka. Rozumiała, że wiedza ta jest potrzebna mu dla zapewniania sobie bezpieczeństwa. Jednak czy znaczyło to, że czerwonowłosy prowadził niebezpieczny tryb życia? Głupie pytanie, przecież to było oczywiste. Musiał nadstawiać karku, był przecież tak miły, nawet mimo szorstkiej odpowiedzi, nie mógł robić nic złego! Był przecież z nią szczery... Chłopak pożegnał się, chciał już odchodzić, jednak jego słowa krążyły w jej milczącej do tej pory głowie. Chłopak podniósł się i zaczął iść w stronę drzwi. Stała chwilę, zastanawiając jak się zachować... przecież mogło mu się coś stać! Sam o tym mówił, a sama książka nie wystarczy, żeby go wyleczyć. Dobiegła do niego i chwyciła za rękę, chciała, żeby odwrócił się w jej stronę, spojrzeć mu w oczy.
-Zaczekaj... mó... mówiłeś, że nie zawsze można mieć medyka, że... że może Ci się coś stać... - speszony wzrok wbił się w podłogę. Czego tak właściwie chciała? Nie powinna, aż tak mu się narzucać, ale nie chciała też, żeby został ranny. Cofnęła rękę, tak jakby jego dłoń parzyła. Nie powinna... rumieniec pokrył jej twarz. Podniosła wzrok, chciała, aby wyglądał na ten nieznoszący odmowy, lecz wyszło coś w rodzaju kociaka proszącego o jedzenie.
-Ja... ja chcę iść z tobą... będę mogła Cię leczyć, aż sam się nie nauczysz! No i jeśli pomyliłam się z ziołami, nie mogę Cię zostawić... jeśli... jeśli pozwolisz, ja pójdę za tobą. Nauczę, wszystkiego, co umiem... potem dam ci spokój. Wybacz, że się narzucam, zajmuje czas... ale myśl o czyimś cierpieniu. - w jej oczach pojawiły się łzy, przypomniała sobie, jak Shiro wrócił do domu cały w ranach... Yosuke mógł skończyć tak jak jej kotek! Nie mogła na to pozwolić... musiał się zgodzić...
[z/t] jeśli Yosuke się zgodzi.
-Nie chcę umrzeć... - powtórzyła w myśli fragment odpowiedzi chłopaka. Rozumiała, że wiedza ta jest potrzebna mu dla zapewniania sobie bezpieczeństwa. Jednak czy znaczyło to, że czerwonowłosy prowadził niebezpieczny tryb życia? Głupie pytanie, przecież to było oczywiste. Musiał nadstawiać karku, był przecież tak miły, nawet mimo szorstkiej odpowiedzi, nie mógł robić nic złego! Był przecież z nią szczery... Chłopak pożegnał się, chciał już odchodzić, jednak jego słowa krążyły w jej milczącej do tej pory głowie. Chłopak podniósł się i zaczął iść w stronę drzwi. Stała chwilę, zastanawiając jak się zachować... przecież mogło mu się coś stać! Sam o tym mówił, a sama książka nie wystarczy, żeby go wyleczyć. Dobiegła do niego i chwyciła za rękę, chciała, żeby odwrócił się w jej stronę, spojrzeć mu w oczy.
-Zaczekaj... mó... mówiłeś, że nie zawsze można mieć medyka, że... że może Ci się coś stać... - speszony wzrok wbił się w podłogę. Czego tak właściwie chciała? Nie powinna, aż tak mu się narzucać, ale nie chciała też, żeby został ranny. Cofnęła rękę, tak jakby jego dłoń parzyła. Nie powinna... rumieniec pokrył jej twarz. Podniosła wzrok, chciała, aby wyglądał na ten nieznoszący odmowy, lecz wyszło coś w rodzaju kociaka proszącego o jedzenie.
-Ja... ja chcę iść z tobą... będę mogła Cię leczyć, aż sam się nie nauczysz! No i jeśli pomyliłam się z ziołami, nie mogę Cię zostawić... jeśli... jeśli pozwolisz, ja pójdę za tobą. Nauczę, wszystkiego, co umiem... potem dam ci spokój. Wybacz, że się narzucam, zajmuje czas... ale myśl o czyimś cierpieniu. - w jej oczach pojawiły się łzy, przypomniała sobie, jak Shiro wrócił do domu cały w ranach... Yosuke mógł skończyć tak jak jej kotek! Nie mogła na to pozwolić... musiał się zgodzić...
[z/t] jeśli Yosuke się zgodzi.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości