Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Chłopak po wizycie w szpitalu wreszcie odwiedził swój dom rodzinny. Niestety nie zastał w nim nikogo. Absolutnie nikogo. Zapewne brat jak i ojciec uczestniczyli w wojnie. Pozostawało mieć nadzieję, że wrócą cało. Shinji nie zaprzątał sobie jednak nimi głowy jego główny celem wizyty było zjedzenie posiłku jak i przystąpienie do treningu. Mimo, że otrzymał zalecenia uważania przez najbliższy czas na rękę to nie potrafił wytrzymać w jednym miejscu. Postanowił ją jednak oszczędzać mając zamiar opracować zupełnie nową nowatorką technikę w swojej ukochanej dziedzinie jaką był Katon. Wszystko jednak po kolei...
Pierwszym co zrobił było udanie się do kuchni i przygotowanie sobie ciepłego Ramen. Na jego szczęście mimo pustki w domu dysponowali jeszcze jakimiś zapasami, które mógł wykorzystać. Szczerze powiedziawszy oszczędziło mu to masę czasu, który musiałby niepotrzebnie wykorzystać na ich uzupełnienie. Krzątał się tak w kuchni stajać wykonywać wszystkie czynności przy pomocy zdrowej dłoni i po 30 minutach udało się mu przygotować to co miał zamiar. Trzeba przyznać, że męczył go wyjątkowy głód dlatego Ramenu był cały garnek. Powolutku nalał do misji niemal wrzątek, a następnie przystąpił do jego spożywania. Nie był on szczerze powiedziawszy wybitny, ale nie można było narzekać w końcu dla niego przy tym głodzie smakował wyśmienicie. Wziął jeszcze kilka dokładek opróżniając cały garnek, a następnie nastąpiła ta mniej przyjemna część czyli sprzątanie. Musiał dokładnie wypucować miskę, ale to nie ona stanowiła problem, a garnek. Jego czyszczenie stanowiło tak gigantyczny proces, że wyszorowanie tego gówna zajęło grube 15 minut, jednak udało się. Można by to wręcz uznać za swojego rodzaju rozgrzewkę przed treningiem, który rozpoczął się zaraz po tym.
Trening ten odbył się na moście na płynącym sobie źródełkiem. Było to najbardziej odpowiednie miejsce, ponieważ technika którą miał zamiar opracować opierała się o naturę Katon. Nie stanowiła ona jednak na tyle wielkiego zagrożenia, że musiałby to robić gdzieś na zewnątrz. Główny jej atut stanowiło zdecydowanie to, że nie wymagała pieczęci, a sama nauka mogła przebiegać tak naprawdę przy użyciu tylko i wyłącznie zdrowej dłoni, a tą która się leczyła miał polecenie od medyka oszczędzać. Początek treningu zaczął się od zwykłej kumulacji chakry w dłoni. Było to tak naprawdę czymś nowym. Od zawsze techniki Katon to było coś co wypuszczał ustami, tak więc i nasycał jedynie tlen w płucach chakrą ukształtowaną w odpowiedni sposób. Tym razem było jednak z goła inaczej. Skupianie jej w dłoni, a raczej wokół niej stanowiło wyzwanie zwłaszcza bez pieczęci i zajmowała naprawdę gigantyczną ilość czasu. Rzecz jasna wraz z jego upływem rezultaty były coraz bardziej zadowalające aż w końcu udało się osiągnąć upragniony efekt. Stanowiło to jednak tylko i wyłącznie wierzchołek góry lodowej. Teraz musiał odpowiednio ową chakre przekształcić tak by przy odpowiednim ustawieniu owej dłoni wyleciał z niej pył, który to mógłby posłużyć do oślepienia jego oponenta. Co ważne nie mogło to być jedynie zwykłe jego stworzenie, a wyrzucenie go pod pewnym ciśnieniem bez wymaganego treningu. Wszystko zostało jednak rozłożone na czynniki pierwsze. Pierwszym stadium już po nauce odpowiedniego formowania chakry było wytwarzanie owego pyłu. Ku jego zdziwieniu poszło to całkiem łatwo i gładko zajmując stosunkowo krótki odcinek czasu. Więcej natomiast zajęło opracowanie metody na jego wyrzucanie. Odpowiednim rozwiązaniem okazało się być wykorzystanie ciepłej temperatury, która go przepychała chcąc się unieść. Trzeba jej było tylko nadać odpowiedni kierunek i odpowiednio dostosować tak by dopełniała dzieła. Wywołało to jednak pewien nieistotny efekt uboczny. Przy tym wszystkim tworzyły się także snopy iskier z którymi nie miał jednak zamiaru walczyć. Po prostu zostawił to tak jak było bo nie zmieniało to w żaden sposób samej mechaniki techniki więc użeranie się z nimi nie miało żadnego sensu. Lepiej ten czas było spożytkować na poużywanie trochę gotowej techniki, a następnie udanie na zasłużoną regenerację jak zresztą uczynił gdyż sobie na nią zasłużył
Katon: Furemasu - WT
Czas: 21:13 -> 5:13
Po ukończonym treningu Shinji udał się do łazienki dokładnie się kąpiąc. Było już późno więc zjadł suchy ryż bez niczego i udał się spać. Cała ta zabawa mocno go wykończyła, dlatego też od razu zasnął.
Z racji, że ostatnia technika nie była zbyt wymagający pod względem chakry Shinji mógł od razu po wstaniu i zrobieniu sobie śniadania przystąpić do treningu. Tym razem jednak mogło zaistnieć pewne zagrożenie dla jego bezpośredniego otoczenia, którym był drewniany budynek. Jako, że specjalizował się w naturze Katon bardzo łatwo mógł on ulec potencjalnym uszkodzeniom, dlatego też musiał poczynić pewne przygotowania. Było nimi po prostu ustawienie się na strumyku. Co prawda przechodziły przez niego mosty, ale była też całkiem spora przerwa, którą śmiało by można uznać za prowizoryczną polankę treningową. Dlatego też bez zbytnich ceregieli rozpoczął...
Technika ta została przez niego specjalnie wybrana. Wymagała wykonania zaledwie jednej pieczęci przez co nie nadwyrężał zbytnio dłoni, na którą miał jeszcze póki co uważać. Lekkie wygięcie w celu wykonania pojedynczej pieczęci nie stanowiło dla niej zbytniego obciążenia tak więc i technika można rzecz była w jego zasięgu broni. Samych pieczęci nie musiał studiować. Prosta sprawa zapamiętać, że potrzebny jest znak Tygrysa i można od razu przystąpić do uczenia się formowania chakry w odpowiedni sposób. Trzeba było przyznać, że technika jak na Katon była całkiem nietypowa. Pozwalała na okrążenie przeciwnika płomieniami, a nawet ich podwyższenie. Owe płomienie miały początkowo wychodzić z ciała użytkownika. Niby nic trudnego skoro potrafił już okrążyć nimi dłoń, jednak w miarę swobodna nimi manipulacja stanowiła większe wyzwanie.
Zaczął można rzec od dupy strony. Skupił chakrę po złożeniu pieczęci, a następnie zobaczył co wyjdzie formując ją na czuja. Efekt był żałosny nie stało się nic oprócz otoczenia ogniem. Na jego szczęście bazował się na technice już znanej, tak więc okazał się on nieszkodliwy. Strach pomyśleć co mogłoby się stać gdyby zaczynał od 0. Zapewne czekałaby go kolejna wyprawa do szpitala jednak w tym wypadku bardziej dotkliwa wykluczająca z treningu na bardzo długo okres. Tak więc trzeba było zacząć od 0, iść małymi kroczkami do celu bo jednak technika była mniej podobna do tych znanych niż mu się wydawało.
Samo kształtowanie chakry we właściwy sposób, a następnie jej wypuszczanie zajęło ogromną ilość czasu, jednak w końcu efekt mógł uznać za zadowalający. Nie był co prawda satysfakcjonujący, ale pozwalał na przystąpienie do kolejnej części i w przypadku komplikacji ewentualnie doszlifować tą czynność.
Tak więc przez Shinjim stało teraz zadanie wypuszczenia ognia. To udało się bezproblemowo. Gorszą częścią okazało się jego kształtowanie tak jak chciał. Za cel obrał sobie okrążenie nim drzewa na swojego rodzaju wysepce po środku strumyka. Zadanie nie łatwe, ale takie stawiał sobie wymagania i miał się ich zamiar trzymać. Całość zajęła dwa jeśli nie trzy razy tyle czasu, ale w końcu zaczął uzyskiwać odpowiednie efekty. Zostało tylko poprawienie niedoskonałości. Na jego szczęście problemu nie stanowiło samo kształtowanie chakry w odpowiedni sposób, a jej nie doszlifował niczym diament który wystawia się na sprzedaż. W takim wypadku możliwe, że musiałby powtarzać cały trening, a to wiązałoby się z masą straconego czasu, a tego nienawidził. Po prostu musiał poświęcić jeszcze odrobinę czasu na doszlifowanie samego nadawania odpowiedniego kształtu technice oraz ewentualne podwyższenie płomienia, jednak w końcu udało się jak zaplanował. Dla pewności powtórzył kilkukrotnie tą niełatwą sztukę, tak by nabrać pewności, że nie było to dzieło przypadku, a następnie mógł zakończyć.
Katon: Hibashiri
Czas: 20:17 -> 4:17
Po zakończonym treningu po raz kolejny tak jak ostatnio udał się do kuchni i coś zjadł. W tym wypadku miał jeszcze trochę siły i zamiast wcinać ryż bez niczego mógł go odpowiednio przyrządzić. Następnie wziął kąpiel, bo aż cały się spocił z tego wszystkiego i poszedł spać co pozwoliłoby na regenerację sił.
Po całkiem przyjemnym śnie, który świetnie zregenerował ciało Shinji lekko podniósł się ze swojego łóżka i przeciągnął. Szczerze powiedziawszy jeszcze odczuwał senność i musiał w takim stanie poleżeć dobre 20 minut zanim się ruszył. Pierwszym miejscem do jakiego się udał była łazienka by móc oddać poranny mocz, którego nagromadziło się już trochę a następnie zadbać o higienę twarzy jak i zębów. Gdy już to zrobił miał jeszcze odrobinę czasu na przygotowanie sobie jedzenia. Tradycyjnie ryż, nie chciało mu się robić nic ciekawego, a jakimś uzdolnionym kucharzem to nie był. Być może kiedyś w przyszłości... Póki co jego jedynym celem było stać się silniejszym, a dzisiejszy trening był nietypowy.
Miał zamiar zgłębić wiedzę na temat swojego klanu co miało jedną dużą zaletę. Nie powodowało zmęczenie fizycznego, a stanowiło jedynie wysiłek fizyczny. Miał wyjątkowe szczęście przebywając w swoim domu, który bądź co bądź był miejscem zamieszkanym przez Uchiha. Jego rodzina przywiązywała całkiem dużą wagę do tradycji co nie było takie oczywiste w jego wypadku. Nie przywiązywał on zbyt dużej wagi do klanu. Jasne jeśli miałby wybierać między jakimś innym klanem, a swoim stanąłby przy swoim jednak jak pokazały ostatnie wydarzenia wybrał stronę neutralną działając tak naprawdę na szkodę swojego klanu. Tak czy siak udał się na górę domostwa gdzie znajdowała się bibliotek z wieloma książkami. Interesowały go rzecz jasna te na temat jego klanu oraz możliwości, które może osiągnąć oraz na co pozwala mu jego aktualne stadium Sharingana.
Wziął do ręki książkę i zaczął czytać cuda, które były w niej zawarte. Tak naprawdę było to wyjątkowo nużące zajęcie, ale z drugiej strony czasami było trzeba się poświęcić dla dobra ogółu. Jednak w tym wypadku Shinji owego poświęcenia nie dostrzegał, a jedynie tekst zawarty w środku. Nie poddawał się jednak i czytał niczym student zarywający nockę przed egzaminem... Cóż przeczytał jedną. Szczerze mówiąc nie było tragedii tylko 200 pieprzonych stron, a zostało przynajmniej jeszcze 5. Takie sobie postawił założenie i po otworzeniu kolejnej z każdą kolejną stroną coraz bardziej oddalał się od jego wykonania. Nie mógł jednak odpuścić. Gdy postawił przed sobą cel miał zamiar się go kurczowo trzymać tak więc i robił. Czas mijał i mijał. Zaczął go nawet rozpraszać regał stojący przed nim i całymi swoimi siłami zmusił się do dokończenia drugiego tworu literackiego o zasadzie funkcjonowania oka oraz o tym na jakiej zasadzie osiąga się kolejne stadium. Wiedza ta była w sumie całkiem przydatna wreszcie zrozumiał dlaczego pojawiły się u niego 2 łezki. Zanim rozpoczął lekturę kolejnych tworów rozciągnął się by rozruszać skostniałe już od siedzenia ciało, a następnie rozpoczął kolejną już... książkę, która uznał za swoje przekleństwo. Napisana ona była tak prymitywnym językiem, że niemal niemożliwym było czytanie tego, on jednak się zmuszał. Nadeszła kolejna tym razem jakaś całkiem nowa. Ona poszła gładko. Kolejna też... Ale ostatnia... Ostatnia to była jakaś masakra. Nie dość, że doszła do tego zmęczenie umysłowe to na dodatek była ona tak samo nudna jak trzecia, którą przyszło mu czytać. Po przeczytaniu około połowy upadł na nią głową i najnormalniej w świecie zasnął... Drzemka była jednak krótka trwała może 15-20 minut, a następnie czytał dalej. Nie było jednak aż takiej tragedii zważywszy na fakt, że sen był mu bardzo potrzebny. Umysł zyskał chociaż trochę odpoczynku co pozwalało przyswajać ciężką wiedzę. Po przeczytaniu nie potrzebował snu, a wysiłku fizycznego, który to byłby miłą odmianą od siedzenia przy cholernych książkach... Odłożył je na półkę i udał się na sam dół...
Po skończonym treningu Shinji stanął na drewnianym mostku podziwiając krajobraz i szykując się mentalnie na prawdziwy trening...
Po krótkim odpoczynku nadeszła pora na kolejny trening. Tak jak to już było w tradycji Shinji'ego ustawił się on w pobliżu wysepki po środku mknącego sobie strumyka pomiędzy mostami. Technika tym razem była znacznie bardziej złożona, chociaż klasyfikowana o dziwo na tą samą rangę. Wymagała ona także złożenia odrobiny pieczęci dlatego tak długo z nią zwlekał. W końcu jego dłoń musiała powrócić do siebie po odniesionych obrażeniach. Jednak to już było faktem i nie stanowiło żadnego problemu, dlatego też niemal od razu mógł przystąpić do treningu.
A techniką, której miał zamiar się nauczyć było Katon: Benijigumo. Wymagała ona 5 pieczęci, a były nimi Tygrys → Koń → Szczur → Pies → Tygrys. Dlatego też musiał kilkukrotnie powtórzyć kombinację w celu jej dokładnego zapamiętania. Nie chciał żadnych ewentualnych pomyłek, jeśli przyszłoby mu walczyć, element ten musiał być dopracowany. Gdy jako tako zapamiętał co i jak rozpoczęło się ich szybkie formowanie. Trzeba było to robić na pełnej szybkości bojowej. Przy okazji utrwalało to jeszcze i tak w miarę dopracowany element. Cała zabawa trwała jakieś 15 minut po czym uznał, że można przystąpić do dalszej części. Bo dlaczego miałbym w sumie ślęczeć nad głupim formowaniem pieczęci pół dnia. Bez sensu. Technika, której się uczył polegała na wypluciu czegoś ala pocisk ognia, któremu towarzyszyła fala rozchodząca się dookoła wraz pojawieniem się wielkiego ognistego pająka po środku. Pod względem mechanicznym trudności nie stanowiło samo wyplucie pocisku, a może i nawet fala, która miała się rozejść dookoła, a samo stworzenie ognistego pająka. Sam trening odbywał się w znacznie mniejszej skali by móc zapobiec ewentualnym zniszczeniom, jednak z drugiej strony pomagało to w uformowaniu tego wszystkiego prawidłowo. Następnie można było się udać w jakieś inne miejsce i najzwyczajniej w świecie popróbować techniki w większej skali wkładając w nią więcej chakry. Tak więc i zaczęło się... Wpierw formowanie chakry i wypluwanie czegoś przypominającego ognisty pocisk w kształcie kuli. Nie było to skomplikowane i wychodziło Potem dorzucenie do tego elemntu efektywnej fali po uderzeniu lecącej na boki. To było już nieco trudniejsze i wymagało odrobiny wysiłku, ale cóż chłopak wykorzystał doświadczenie nabyte podczas nauki ostatniej techniki i faktycznie działało. Teraz pozostała najtrudniejsza rzecz. Stworzenie tworu z ognia, który mógł się poruszać. Była to całkowicie nowa rzecz z którą nigdy nie miał do czynienia tak więc męczył się z tym kupę czasu. W końcu udało mu się uformować odpowiednie stworzenie jednak jego ruchy nie powalałby i trzeba było je doszlifować. To także stanowiło swojego rodzaju wyzwanie z którym się męczył. Jednak nie poddawał się i szedł w zaparte. W końcu się udało i mógł udać się tradycyjnie do kuchni.
Shinji zszedł ze strumyku wskakując bezpośrednio na most i tak udał się w kierunku kuchni. Nauczył się wszystkiego czego potrzebował, a dodatkowo doleczył swoje rany. Nic tylko rozpocząć swoją przygodę na nowo. Miał przeczucie, że skoro Kruki go chciały to tak łatwo nie odpuszczą. Prędzej czy później, któryś z nich go odnajdzie. Póki co nie zajmował się tym. Po prostu zjadł wziął prysznic bo trochę się spocił przy tym całym wysiłku, a następnie poszedł do łóżka na krótką drzemkę tak by móc zregenerować organizm.
Prawdę powiedziawszy Shinji położył się tego dnia dosyć wcześnie dlatego nie był aż tak zaspany, gdy obudziło go zapalające się światło. Któż to mógł być? Czyżby ojciec wrócił z wojny? Nie... Była to tajemnicza persona nieznana chłopakowi, jednak spodziewał się któż to może być. Zapewne odnaleźli go. Kruki znajdą każdego zaprawdę niezbadane jest to czym się kierują. Dlaczego wybrali sobie za cel właśnie jego? Przecież wypełnił swoje zadanie. Wychodziło na to, że człowiek, który go dziś odwiedził nie był jedyną osobą, która nie znała odpowiedzi na to jakże istotne pytanie...
Tak więc Shinji podniósł się z łóżka stając na nogi i przetarł przy tym oczy odpowiadając grzecznie - Tak, o co chodzi i co robisz w moim domu? Zapewne znam odpowiedź, ale dobrze byłoby to usłyszeć.
Szczerze powiedziawszy gdyby jednak mylił się co do gościa miałby do czynienia ze stosunkowo ciężką sytuacją. Katana leżała obok i ciężko byłoby po nią sięgnąć gdyby miała nawiązać się ewentualna walka tak samo ekwipunek. Do tego aktualnie nie miał na sobie ubrań, nie licząc bielizny. Co prawda lato już się rozpoczęło, ale noce nadal były chłodne i gdyby nawiązało się starcie ciężko byłoby walczyć w takim stanie.
Właśnie z tego powodu Shinji zaczął układać sobie w głowie ewentualny plan gdyby owa walka miałaby mieć jednak miejsce. Przezorny zawsze ubezpieczony. Jego ostrożność tak naprawdę pozwoliła mu jakimś cudem przeżyć trudno określić czy pozytywną czy też negatywną przygodę związaną z infiltracją laboratorium swojego klanu. Tak naprawdę było w tym więcej szczęścia niż rozumu. Nie potrafił przewidzieć wszystkiego, ale cóż takie bywa pole walki. Zawsze może stać się coś czego nie da się przewidzieć. Lepiej jednak ułożyć sobie w głowie kilka przykładowych sytuacji, które wydają się najbardziej prawdopodobne.
Tak więc i trwała chwilka zadumy, a podczas niej młody Uchiha oczekiwał na odpowiedź szykując się mentalnie na ewentualne starcie.
Cóż wyglądało na to, że faktycznie gościem Shinji'ego był zapewne ktoś z organizacji Kruków więc raczej nie było się czego obawiać. Z drugiej strony cholera wie czego od niego oczekiwali po ostatnich wydarzeniach. Sposób w jaki wykonał zadanie mógł okazać się nie do końca zadowalający. Mimo wszystko nie miał zamiaru kłamać wpierw jednak zyskał czas na ubranie się, ponieważ persona, która go odwiedziła udała się na dół zabierając źródło światła.
Operacja uszykowania się nie trwała długo założył czyste ubrania, wraz z innymi butami, następnie wziął swój ekwipunek, którym była torba razem z zawartością, kabura na broń posiadająca w sobie kunai - mocowana do uda oraz katana razem z pochwą mocowana do pasa. Po założeniu tego wszystkiego był gotowy. Tak naprawdę nie było żadnej potrzeby choćby i ogarniania włosów zwłaszcza zważywszy na fakt, że i tak w jego wypadku byłaby to skomplikowana operacja niczym lądowanie aliantów Normandii w D-Day.
Zszedł na dół i zastał postać, która jego zdaniem była Krukiem na mostku. I oczywiście usłyszał się to czego był pewien. Miał zdać po prostu raport. Chociaż był on znacznie bardziej zaawansowany niż się spodziewał. Miało w niego wchodzić skąd dowiedział się o organizacji. Było to lekko niepokojące, może robili czystki? Wcześniej po prostu mogli chcieć wyciągnąć z delikwenta wszystko co wie. Cóż z drugiej strony nawet jeśli taka była prawda w sumie wolał wszystko wyśpiewać niż zostać poddanym ewentualnym torturom, dlatego niemal od razu przystąpił do opowiadania historii. - Cóż wszystko rozpoczęło się w Ryuzaku no Taki gdy do mojego domu zapukał do mojego domu tajemniczy znajomy. Tak to nie jest mój dom. Jedynie należy do mojej rodziny tak więc mogę w nim swobodnie przebywać. Cóż gościem okazał się jakiś staruszek, który był podróżnikiem. Za gościnę zapłacił, a podczas niej opowiedział o wydarzeniach i organizacji Kruków. Jednak było to jedynie wspomnienie o niej bez żadnych szczegółów. Dodał na sam koniec, żebym nie trudził się z ich szukaniem gdyż jeśli będą chcieli zrobią to sami. Przez jakiś czas go słuchałem, ale potem rozpocząłem poszukiwania mimo, że wiedziałem o tym że to nic nie da. Miałem szczerze mówiąc sporo szczęścia. W Sakai spotkałem go ponownie i po ogromnej ilości namawiania dał mi wskazówkę jak mogę dostać się do kryjówki idąc jej tropem dostałem się do jaskini w której poznałem intrygującą postać, którą określam po prostu mianem szefa. Przez dziewczynę o imieniu Iwaru narobiło się tam trochę burdelu no i koniec końców musiała umrzeć. Zrobiłem to własnymi rękoma, a jako że ją znałem i była mi dosyć bliska zdołałem przebudzić Ni Tomoe w Sharinganie. - pojawiła się chwila pauzy, a jego oczy zmieniły wygląd ukazując Sharingana tak by gość mógł go dokładnie zobaczyć. - Z dziewczyną tą wiązała się pewna dziwna historia bo nie znaliśmy się jak normalni znajomi, po prostu padła ofiarą mojej intrygi w gorących źródłach dzięki czemu mogłem ją wymacać, a nawet prawie doprowadziłem do sexu, ponieważ cały czas myślała, że jestem jej znajomą, która po prostu użyła Henge w młodego chłopaka o czarnych włosach by móc ją zadowolić przy pomocy penisa. No ale w szczegóły nie będę się wdawał. Raczej nie poznała prawdy na temat tej historii. Pozwolę sobie powrócić do tego co działo się dalej w owej jaskini. Udaliśmy się razem z "szefem" jakimś korytarzem. Był ze mną jeszcze jakiś gość o imieniu Reiji. Na oko koło czterdziestki strasznie irytujący i nagle dostaliśmy sygnał do bycia cicho. Przez jakąś dziwną klatkę czy cokolwiek to było widzieliśmy rozmowę samego Hana, jak i widzieliśmy z jakimiś przydupasami, którzy byli zapewne równie silni. Gdyby chcieli nas zabić nie mielibyśmy najmniejszych szans, no ale puścili nas dalej. Zmieniło to lekko plany "szefa" z początku chciał byśmy zdobyli informacje, ale po tym co zobaczyliśmy zmienił plany i kazał po prostu je zniszczyć. Szczerze mówiąc nie wiem czemu z samej rozmowy nie zrozumiałem wiele oprócz tego, że Han powrócił do życia. Potem "szef" nas zostawił i mieliśmy skasować strażników Próbowałem ich dosłownie wychujać, ale się nie dali i zostałem rozdzielony od Reijiego przez deszcz strzał. Więcej już go nie widziałem. Osobiście przeżyłem go cudem. - Shinji podniósł lewą dłoń pokazując bliznę po strzale. Była dostrzegalna tylko dzięki pochodni.- Wszedłem do środka i kierując się tak jak przykazał "szef" kierowałem się po znakach Kruków aż dotarłem do laboratorium. Nie zdążyłem go jednak przeszukać bo usłyszałem bieg. Przytuliłem się do ściany i nagle wszystko zaczęło zamarzać co powstrzymało walenie się sklepienia. Spowodowało to także moje zaskoczenie i nie zabiłem osoby, która wbiegła przy pomocy ognistej techniki. Uwaga. Ową osobą totalnie z dupy okazał się być członek klanu Yuki i to jeszcze nie byle kto, ale jakiś ważny przedstawiciel. Oszczędził mnie on jednak po wyjaśnieniach. I by była jasność, nie zdradziłem się, że jestem Krukiem, a przynajmniej nie powiedziałem tego dosłownie jednak on skądś wiedział. Następnie do całej sceny dołączyła jakaś dziewczyna, której wcześniej nie widziałem. Musiała mieć coś wspólnego z laboratorium, może nie tym co miałem zrobić ale laboratorium. Gość z Yuki spowodował zawalenie się konstrukcji, a my wyszliśmy na powierzchnię tam spotkaliśmy Kruka, która chciał mnie z powrotem, ale jegomość zaczął z nim walczyć, a mi i dziewczynie kazał uciekać. Jeśli mnie pamięć nie myli jej imię było Kazumi. To tyle co wiem po ucieczce z miejsca walki rozdzieliliśmy się. Ja w każdym razie udałem się do szpitala by opatrzyć rany, a potem trenowałem tutaj aż do twojego przybycia nic wartego uwagi.
Opowieść Shinji'ego skończyła się i teraz pozostawało jedynie czekać na rozwój wydarzeń. Wydawało mu się, że nie pominął niczego. Starał się przy tym wszystkim za bardzo nie przedłużać, a przy tym być w miarę dokładnym. Jeśli faktycznie miał do czynienia z czystką, albo pomylił tego człowieka z Krukiem jego los nie był zbyt ciekawy i musiał się gotować do walki. Nie dał tego po sobie jednak poznać. Starał się zachowywać jak najbardziej swobodnie, ale przy tym wszystkim śledził każdy ruch swojego rozmówcy tak by nie zostać czymś czasem zaskoczonym.
W sumie persona z którą Shinji prowadził niemal jednostronną konwersacje była dziwna. Zresztą wyglądało na to, że większość kruków taka była. Gdy pierwszy raz tam przybył chciał raczej zdobyć trochę przydatnej wiedzy i móc spróbować swoich sił, ale nigdy nie przypuszczał, że będzie musiał zadawać się z całą bandą dziwaków. Westchnął głośno i wysilając umysł spróbował sobie przypomnieć wszystkie zaistniałe wydarzenia. Najważniejsze było udowodnić, że to był Han. Szczerze mówiąc był tego pewien no ale musiał wyłożyć jakieś przekonywujące dowody. Podczas owej czynności dezaktywował Sharingana bo w sumie nie było żadnego powodu by trzymać go aktywnego. Traciłby tylko niepotrzebnie chakrę, a póki co miał po prostu toczyć rozmowę, która szczerze mówiąc przypominała bardziej jakieś przesłuchanie niż dialog... - Cóż w tamtej rozmowie uczestniczyły 3 osoby jeśli to tak można określić. Sam Antykreator, przynajmniej tak stwierdził "szef". Cóż z wyglądu Hana jestem w stanie podać włosy koloru rudego i miejscami szarawą popękaną skórę przypominającą niemal żywego trupa. Potem przybył tam jakiś blaszak, który wspomniał o tym, że ich podsłuchujemy. Postanowili dać nam jednak spokój stwierdzając, że ktoś musi przekazać wieści o powrocie Antykreatora i jego legionu. Więcej raczej nie jestem sobie w stanie przypomnieć. W każdym razie "szef" po podsłuchaniu rozmowy stwierdził, że cel misji się zmienił. Zamiast zdobycia mieliśmy zniszczyć plany działa. I to tyle
Szczerze mówiąc po tym wszystkim Shinji miał już dość tego całego przesłuchania. W głębi duszy żywił głęboką nadzieję, że informacje, które powiedział zadowolą jegomościa bo mówił prawdę, a przecież wykazywał jakąś dziwną umiejętnością weryfikacji tego co mówi. Po prostu spauzował i obserwował rozwój wydarzeń. Nie można było po nim oczekiwać większej ilości informacji no chyba, że otrzyma kolejne precyzyjne pytanie o jakieś wydarzenia. Pozostawało mieć jedynie nadzieję, że nie będzie go dopytywał o wydarzenia z gorących źródłach i tak poruszanie prywatnego tematu bo musiał o nim wspomnieć było wystarczająco niezręczne, a nie dość że dotykałoby jego prywatnej strefy to dodatkowo mogłoby obrażać jej pamięć jako, że była już przecież martwa.
Wreszcie skończyło się dopytywanie go o wszelkie szczegóły i Shinji mógł dać upust swojej ciekawości. Szczerze powiedziawszy był to bardzo dobry rozwój wypadków jak najbardziej na jego korzyść. Wychodziło na to, że odpowiedzi, których udzielił stanowiły wystarczające wyczerpanie tematu by mógł uzyskać względny spokój, a nawet swojego rodzaju przeprosiny od nowego "szefa". Tak więc przystąpił do działania. - Cóż pierwsze pytanie będzie dotyczyć jak stwierdziłeś mojego byłego szefa. Być może nie będę mógł się tego dowiedzieć, ale ciekawi mnie w jaki sposób zginął. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Oprócz tego co stało się z ciałem dziewczyny? Tego w sumie możesz nie wiedzieć zważywszy na fakt, że musiałem ci opowiadać o wydarzeniach. Kolejną rzeczą jest oczywista sprawa, czy dalej ze mną współpracujecie, czy tu nasze drogi się rozchodzą? Osobiście chętnie dalej bym dla was pracował.
Ostatnią sprawą byłoby czy wiesz może coś na temat mojego klanu co mogłoby uczynić mnie silniejszym bądź znasz może jakąś tajemniczą metodę? Każda informacja mogłaby się okazać niezwykle cenna. Szczerze powiedziawszy nie będę ukrywał, że jest to jeden z powodów dla których zaciągnąłem się w wasze szeregi oprócz zwykłej ludzkiej ciekawości. Nie robiłem tego dla pieniędzy chociaż rzecz jasna jak jakieś się pojawią chętnie przygarnę. Jest to chęć rozwoju oraz zdobywania wiedzy o otaczającym mnie świecie.
Chłopak zakończył swój krótki monolog po czym po prostu zaczął czekać na odpowiedzi. Spodziewał się, że wszystkiego się nie dowie choćby i z jednego prostego powodu. Część informacji mogła stanowić po prostu tajemnicę, którą znali jedynie najwyżej postawieni w hierarchii i gdzież jemu zwykłemu nowicjuszowi dane byłoby je poznać. Same pytania były typowe aż nadto mogły wręcz przynudzać jego nowego szefa, ale z drugiej strony nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. Takie już bywało życie, jego wiedza była znikoma, a na dodatek pracował dla ludzi o których nic nie wiedział. Nasunęło mu się z tego powodu jeszcze jedno pytanie. - Jaki jest wasz cel? Bo w pieniądze ciężko mi uwierzyć.- być może to właśnie było to pytanie, które powinno pojawić się już na samym początku, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale.
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
Odpowiedzi nie do końca zadowalały Shinji'ego, dlatego mimo małej ilości pytań postanowił dokładniej dopytać o niektóre sprawy. Zwłaszcza odpowiedź na uzyskanie szybko siły była mocno wymijająca. Co prawda była wzmianka o cierpieniu i faktycznie zgadzałoby się to z jego obserwacją. Śmierć Iwaru stanowiła dla niego gigantyczny cios i pozwoliła na rozwinięcie się jego Sharingana do 2 łezek. Czy rozwój osobisty musiał jednak wymagać tak gigantycznych poświęceń?Naprawdę na jego klanie ciążyło tak gigantyczne widmo? Lepszym określeniem byłoby jednak po prostu stwierdzenie, że jest to swojego rodzaju przekleństwo. Muszą ginąć ich bliscy by mogli uzyskać większą moc. Nie zwlekał więc i zadał kolejną partię pytań. Pierwszym było rzecz jasna o owe cierpienie. Potrzebował się upewnić czy jest to naprawdę jedyna droga. - Rozumiem i szanuję twoje postanowienie, chociaż tak naprawdę nie wiem jak to określić odnośnie tajemnic klanów. Mimo wszystko muszę zadać to pytanie. Czy cierpienie jest na pewno jedyną drogą?
Następnie pytanie dotyczyło doprecyzowania rzeczy na którą odpowiedź znał. Przynajmniej tak mu się zdawało. Dotyczyło ono po prostu szczegółów spotkania z osobą odpowiadającą za rekrutację do organizacji. Mimo, że dla nich pracował to formalnie nie był jej członkiem. Zadanie, które otrzymali uznawał bardziej za coś w rodzaju swoistego sprawdzianu i skoro istniała opcja podjęcia ewentualnej współpracy. - Jak mam się skontaktować z osobą zajmującą się rekrutacją? Pytanie być może retoryczne, bo zazwyczaj to wy sami się zjawiacie znikąd i załatwiacie sprawy gdy uznacie to za stosowne. Jednak może w tym wypadku jej inaczej.
Ostatnie pytanie miało dotyczyć najzwyczajniej w świecie jednej prostej sprawy, a była nią wrodzona ciekawość, a być może ostrzeżenie przed czymś. Trudno było to ująć po prostu w zwyczajne słowa dlatego miało ono zabrzmieć całkiem dziwnie. - Na sam koniec chciałbym zapytać o rzecz, która może się wydać dziwna. Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? Nie wiem może jakieś ostrzeżenie czy coś w tym rodzaju co mogłoby by być puentą płynącą z tego spotkania.
Z pytań to byłoby chyba tyle. Trudno było się doszukiwać czegokolwiek w umyśle młodego Uchiha co jeszcze by go ciekawiło. Może jakieś informacje na tematu Kazumi? Z drugiej strony skoro go pytali o wydarzenia w laboratorium to nie wiedzieli o niej praktycznie nic...