Dom rodzinny Shinji'ego
Re: Dom rodzinny Shinji'ego
Tak jak się spodziewał rozmowa zmierzała ku końcowi. Szczerze powiedziawszy pochłonęła go ona w znacznym stopniu, takim który nawet nie podsunął mu pomysłu spytania z kim rozmawia. Co prawda wynikało to także z faktu, że czasami niewiedza była lepsza, a on nauczony pewnym doświadczeniem po prostu wolał nie zadawać niewygodnych pytań. Z tego też powodu tak naprawdę nie miał pojęcia jaki zaszczyt go dostąpił. Dane mu było rozmawiać z samym założycielem kruków, ale cóż jeśli nie teraz to za jakiś czas dane mu będzie się o tym przekonać.
- Dobrze więc niechaj i tak będzie. Wezmę ten dokument, a ty poinstruuj mnie gdzie i do kogo mam się udać. Oprócz tego skoro takie jest twoje życzenie to owej rozmowy nie było, a list znalazłem w domu. A i dzięki za ostrzeżenie wezmę je sobie do serca i więcej nie odwalę takiego głupstwa, a przynajmniej postaram się. Po prostu cóż... spodziewałem się raczej że wybiegnie stamtąd jakiś strażnik, który był w pogoni, a nie Yuki. - powtórzenie słów osobistości pojawiło się tutaj celowo. Miało go utwierdzić w przekonaniu, że młody Uchiha wszystko dokładnie zrozumiał i postąpi tak jak mu kazano. Teraz pozostawało jedynie poczekać na otrzymanie dokładnych instrukcji i wyruszenie w drogę. Rzecz jasna tutaj rozstawał się ze swoim nowym "znajomym" jeśli rzecz jasna można go takim mianem było określić. Z pewnością był bardzo zajętą osobistością i poświęcił swój cenny czas na rozmowę z nim. Shinji doskonale zdawał sobie z tego sprawę nawet pomimo niewiedzy na jego temat.
- Tak więc jestem gotowy. Mogę wyruszać niemal od razu. - tak naprawdę jedyne czego mogłoby mu zabraknąć to jakieś jedzenie, ale liczył na to, że może uda zahaczyć mu się o jakieś przydrożne Ramen cokolwiek. W końcu na grosz przy duszy nie mógł narzekać, a czekało go jeszcze odebranie 2000 Ryo. Nie wiedzieć czemu mimo, że mało wiedział o osobie z którą rozmawiał to darzył ją zaufaniem. Być może wynikało to z faktu, że gdyby chciała go skrzywdzić to zrobiłaby to już dawno. W końcu miała do tego masę okazji, a jednak się to nie stało. Tak więc logicznym wywodem ze strony Kruków raczej nic mu nie groziło, a przynajmniej tak właśnie myślał.
- Dobrze więc niechaj i tak będzie. Wezmę ten dokument, a ty poinstruuj mnie gdzie i do kogo mam się udać. Oprócz tego skoro takie jest twoje życzenie to owej rozmowy nie było, a list znalazłem w domu. A i dzięki za ostrzeżenie wezmę je sobie do serca i więcej nie odwalę takiego głupstwa, a przynajmniej postaram się. Po prostu cóż... spodziewałem się raczej że wybiegnie stamtąd jakiś strażnik, który był w pogoni, a nie Yuki. - powtórzenie słów osobistości pojawiło się tutaj celowo. Miało go utwierdzić w przekonaniu, że młody Uchiha wszystko dokładnie zrozumiał i postąpi tak jak mu kazano. Teraz pozostawało jedynie poczekać na otrzymanie dokładnych instrukcji i wyruszenie w drogę. Rzecz jasna tutaj rozstawał się ze swoim nowym "znajomym" jeśli rzecz jasna można go takim mianem było określić. Z pewnością był bardzo zajętą osobistością i poświęcił swój cenny czas na rozmowę z nim. Shinji doskonale zdawał sobie z tego sprawę nawet pomimo niewiedzy na jego temat.
- Tak więc jestem gotowy. Mogę wyruszać niemal od razu. - tak naprawdę jedyne czego mogłoby mu zabraknąć to jakieś jedzenie, ale liczył na to, że może uda zahaczyć mu się o jakieś przydrożne Ramen cokolwiek. W końcu na grosz przy duszy nie mógł narzekać, a czekało go jeszcze odebranie 2000 Ryo. Nie wiedzieć czemu mimo, że mało wiedział o osobie z którą rozmawiał to darzył ją zaufaniem. Być może wynikało to z faktu, że gdyby chciała go skrzywdzić to zrobiłaby to już dawno. W końcu miała do tego masę okazji, a jednak się to nie stało. Tak więc logicznym wywodem ze strony Kruków raczej nic mu nie groziło, a przynajmniej tak właśnie myślał.
0 x
Re: Dom rodzinny Shinji'ego
Któż to pojawił się na progu? Czyżby niepokorna osobistość, która w nie jednej wojnie brała udział olewając całkowicie swoją rodzinę? Syn niewierny, który powrócił jako bohater? A jakże! Wkroczył dumnym krokiem zadowolony sam z siebie. Zdążył nawet wyrzucić z głowy całą tą dziwną sytuacje z Shijimą. Jedyne co go teraz obchodziło to ciepły posiłek i zmiana brudnych, zmokniętych ubrań. Jakież to było jego zaskoczenie gdy okazało się, że nie był sam! W domu zastał zarówno ojca jak i starszego brata. Prawdę powiedziawszy nawet nie wiedział jak do końca powinien się zachować. Od śmierci matki nie dbał o relacje rodzinne, czuł się taki jakby oddalony od tego wszystkiego - zdystansowany od przyziemnych uczuć takich jak ciepło ogniska domowego. To nie oni byli jego światłem. Nadal go szukał stale przebywając w podróży, stawiając przed sobą co rusz to nowsze wyzwania - Wow nie spodziewałem się nikogo. - rzucił krótko, ton głosu całkowicie nie pasował do słów. Zero w nim było jakiegoś większego zadowolenia. Ojciec był dla niego zbyt surowy by wykształciły się większe uczucia, a brat jak brat po prostu lepszy i silniejszy. To matka zawsze stanowiła dla niego to ciepło, którego tak bardzo potrzebował. Odeszło jednak wraz z jej śmiercią... z rąk tych pieprzonych Senju, których z całego serca nienawidził. Pewne sytuacje dawały mu do myślenia, ale cały czas ustawicznie odpychał myśli, które mogłyby to zmienić. Czy był zaślepiony? Być może. Ciężko jakkolwiek wyrazić jego postawę. Była jaka była. A teraz co? Powrócił jako bohater wojenny! Był to tak naprawdę pierwszy moment gdy faktycznie ktoś mógł być z niego dumny. Poczta pantoflowa podróżowała niesłychanie szybko i zawitała także w te progi. Długo zwlekał bo aż kilka dni, ale wreszcie jego noga przekroczyła ten próg. Kilka dni... które to upłynęły mu na wędrówce śladami Shijimy, wędrówce która zaprowadziła go tylko i wyłącznie w kierunku pustki, której pochodzenie było bliżej nieokreślone. Pustki, która pozostawiła niesmak po "drobnej" sprzeczce i różnicy zdań, ale i także tej o wiele większej w mężczyźnie. Czymże w końcu było to rozgrywało się wewnątrz Shinji'ego gdyby postawić te uczucia obok Shijimy? Kroplą w morzu. Nie wiedział nawet jak dużo namieszał. Nie wiedział w końcu o całej sytuacji z Kei'em w karczmie przez którą to oboje byli bardziej podobni do siebie niż mu się zdawało. Oboje byli teraz skazani na nieznaną wędrówkę w poszukiwaniu światła jak dumnie zwykł to określać.
Dość już jednak ględzenia o stanie psychicznym. Był jaki był. Zamiast zawracać sobie tyłek wolał przystąpić do czegoś nieco bardziej przyziemnego - czyli spożywania ryżu. W ciszy i spokoju. Zarówno jego rodzina jak i on słowem się nie odezwali. Zupełnie jakby trwała jakaś zmowa milczenia. Po prostu przeżuwał tą papkę pozornie nie wyróżniającą się niczym szczególnym, a jednak stanowiącą istne niebo w gębie biorąc pod uwagę jak bardzo był wygłodzony. Pożądanie do pieprzonego ryżu wzmagało się z każdym cholernym kęsem. Jakby świat miał się za chwilę skończyć. Dość już miał smaku mięsa. Potrzebował starego poczciwego ryżu. Jedzenia dla biedoty powiadają? A jednak kochał ten smak. Zwłaszcza w tej chwili. W końcu nie wytrzymał - Nawet się nie przywitacie? Tyle mnie nie widzieliście - kipiała w nim złość. Najchętniej wyjąłby kunai i poderżnął obu gardła. Pierdolić taką rodzinę, która nie potrafi nawet nacieszyć się jego obecnością. Zabić, zakopać i pozostawić za sobą. Ach.. Gdyby tylko matka żyła. Znowu zebrało mu się na jakieś tkliwe wspomnienia o niej. Ukryte za maską pozorów, kamienną twarzą wyrażającą tylko gniew. I co? Wreszcie uzyskał to co chciał. Został pochwalony przez ojca, brat nawet rzucił jakimś żartem i przyjemnie spędzili czas rozświetlając jego dzień niczym pochodnia w jaskini spowitej ciemnością. Jaskini, która tylko czekała by zatopić w jego ciele swoje kły.
Po świetnie spędzonym czasie przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Jutro czekało go bardzo ważne spotkanie, które mogło zdecydować o jego losie. W pierwszej kolejności jednak kąpiel! Napełnił wannę nie myśląc o niczym szczególnym, gorącą wodą lekko parzącą ciało. Ból ten jednak był niczym w obliczu tego co przeżywali inni ginący pod cholernym murem. Czymś po prostu przyjemnym, lekko łaskoczącym jego strudzone ciało. Całkowicie się zatopił w tej chwili wytchnienia skupiając myśli na czymś przyjemnym. Na... pięknej samurajce, której udało się skraść jego serce. To ona miała stać się jego światłem. Nie miał żadnej postawy roszczeniowej, ale po prostu miał głęboką nadzieję. Jak tak nad tym pomyśleć to doprowadzała go do stanu w którym po prostu mógłby ją rozbierać wzrokiem. Tonął tak w odmętach własnych myśli wyobrażając sobie jak cudownie mogliby spędzić chwile i trwał... i trwał... aż w końcu zakończył kąpiel. Uderzyła w niego fala zimna budząca z krainy marzeń, przywracający trzeźwe myślenie. Należało się skupić na jutrzejszej rozmowie. Wytarł się dokładnie i całkowicie nagi wskoczył do łóżka wymyślając przed snem szereg wymówek na wszystko czego się dopuścił podczas wojny. Znalazł nawet odpowiedź na brak blokady ogromnego kamienia! Ha! Taki był mądry. W stanie zachłyśnięcia się własnymi myślami tak zasnął... Sen ten był niezwykle spokojny. Regenerujący jego ciało po ciężkim wysiłku... Zbudził się stosunkowo późno - w południe. Nie było tutaj żadnej mowy o kogucie, który nieco by to wszystko ułatwił. Ku swojemu zaskoczeniu posiadał niesamowicie dużo energii w swoim ciele. Zupełnie jakby się narodził na nowo. W takim stanie nie byłaby w stanie położyć go nawet para olbrzymów! Podobnie z nastawieniem psychicznym, które miało się jeszcze poprawić gdy ubrany w czyściutkie kimono o przeznaczeniu galowym zszedł na dół. A tam co? Gotowe śniadanie! Ale niestety późno i krótka karteczka.
Dość już jednak ględzenia o stanie psychicznym. Był jaki był. Zamiast zawracać sobie tyłek wolał przystąpić do czegoś nieco bardziej przyziemnego - czyli spożywania ryżu. W ciszy i spokoju. Zarówno jego rodzina jak i on słowem się nie odezwali. Zupełnie jakby trwała jakaś zmowa milczenia. Po prostu przeżuwał tą papkę pozornie nie wyróżniającą się niczym szczególnym, a jednak stanowiącą istne niebo w gębie biorąc pod uwagę jak bardzo był wygłodzony. Pożądanie do pieprzonego ryżu wzmagało się z każdym cholernym kęsem. Jakby świat miał się za chwilę skończyć. Dość już miał smaku mięsa. Potrzebował starego poczciwego ryżu. Jedzenia dla biedoty powiadają? A jednak kochał ten smak. Zwłaszcza w tej chwili. W końcu nie wytrzymał - Nawet się nie przywitacie? Tyle mnie nie widzieliście - kipiała w nim złość. Najchętniej wyjąłby kunai i poderżnął obu gardła. Pierdolić taką rodzinę, która nie potrafi nawet nacieszyć się jego obecnością. Zabić, zakopać i pozostawić za sobą. Ach.. Gdyby tylko matka żyła. Znowu zebrało mu się na jakieś tkliwe wspomnienia o niej. Ukryte za maską pozorów, kamienną twarzą wyrażającą tylko gniew. I co? Wreszcie uzyskał to co chciał. Został pochwalony przez ojca, brat nawet rzucił jakimś żartem i przyjemnie spędzili czas rozświetlając jego dzień niczym pochodnia w jaskini spowitej ciemnością. Jaskini, która tylko czekała by zatopić w jego ciele swoje kły.
Po świetnie spędzonym czasie przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Jutro czekało go bardzo ważne spotkanie, które mogło zdecydować o jego losie. W pierwszej kolejności jednak kąpiel! Napełnił wannę nie myśląc o niczym szczególnym, gorącą wodą lekko parzącą ciało. Ból ten jednak był niczym w obliczu tego co przeżywali inni ginący pod cholernym murem. Czymś po prostu przyjemnym, lekko łaskoczącym jego strudzone ciało. Całkowicie się zatopił w tej chwili wytchnienia skupiając myśli na czymś przyjemnym. Na... pięknej samurajce, której udało się skraść jego serce. To ona miała stać się jego światłem. Nie miał żadnej postawy roszczeniowej, ale po prostu miał głęboką nadzieję. Jak tak nad tym pomyśleć to doprowadzała go do stanu w którym po prostu mógłby ją rozbierać wzrokiem. Tonął tak w odmętach własnych myśli wyobrażając sobie jak cudownie mogliby spędzić chwile i trwał... i trwał... aż w końcu zakończył kąpiel. Uderzyła w niego fala zimna budząca z krainy marzeń, przywracający trzeźwe myślenie. Należało się skupić na jutrzejszej rozmowie. Wytarł się dokładnie i całkowicie nagi wskoczył do łóżka wymyślając przed snem szereg wymówek na wszystko czego się dopuścił podczas wojny. Znalazł nawet odpowiedź na brak blokady ogromnego kamienia! Ha! Taki był mądry. W stanie zachłyśnięcia się własnymi myślami tak zasnął... Sen ten był niezwykle spokojny. Regenerujący jego ciało po ciężkim wysiłku... Zbudził się stosunkowo późno - w południe. Nie było tutaj żadnej mowy o kogucie, który nieco by to wszystko ułatwił. Ku swojemu zaskoczeniu posiadał niesamowicie dużo energii w swoim ciele. Zupełnie jakby się narodził na nowo. W takim stanie nie byłaby w stanie położyć go nawet para olbrzymów! Podobnie z nastawieniem psychicznym, które miało się jeszcze poprawić gdy ubrany w czyściutkie kimono o przeznaczeniu galowym zszedł na dół. A tam co? Gotowe śniadanie! Ale niestety późno i krótka karteczka.
Witaj w domu
Od razu rozpoznał pismo ojca. Ile to już razy widział jakieś wiadomości? Widywali się bardzo rzadko ostatnią dostał gdy miał jakieś 8 lat. Sprawiło to, że niezwykłe ciepło pojawiło się na jego serduszku. A może była jeszcze jakaś szansa na naprawę tych relacji? Może nie wszystko stracone? Kto wie... kto wie... On tymczasem zajadał się nieco ostygłym, ale nadal pysznym jedzonkiem by zyskać energię na ciężką przeprawę. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy jak ciężką...
0 x
Re: Dom rodzinny Shinji'ego
Shinji zajęty spożywaniem pokarmu całkowicie nie zarejestrował karteczki wsuniętej pod drzwiami - rzecz jasna nie był to jedyny czynnik rozpraszający jego uwagę. Wreszcie zyskał uznanie w oczach ojca - surowej osoby, która praktycznie nigdy nie przejawiała żadnych uczuć w jego kierunku, a może to było jedynie złudzenie? Kontrast, który wynikał z tego jaką osoba była jego świętej pamięci matka, której życie zostało wyszarpnięte w brutalny sposób za jego młodu. Na samo wspomnienie o tym wydarzeniu zbierało się mu na łzy - powstrzymywało go jedynie to, że zdążył już całą sytuację przepracować w głowie. Była ona niczym mgliste wspomnienie o którym chce się zapomnieć, niestety ten dom temu nie sprzyjał. Zbyt dużo czasu w nim spędził wraz z nią, naprawdę masa wspaniałych chwil. Był to jeden z powodów dla których unikał go jak ognia (zabawne bo był jego użytkownikiem). Ostatecznie jednak zebrał wszystko do kupy, położył w miejsce przeznaczone na brudne naczynia i ruszył w kierunku drzwi. Jakież to było jego zdziwienie gdy zobaczył wiadomość. Nie musiał się nawet zbytnio zastanawiać nad tym kto mógł być jej adresatem - odpowiedź była po prosto oczywista, Shijima... Ale czemu miałby do niego pisać? Zdawało się przecież, że mężczyzna wyraźnie nienawidził Uchihy, a teraz takie coś? Może miał zamiar dokonać zemsty? Naprawdę masa myśli przemknęła przez głowę Shinji'ego gdy tak stał i przyglądał się skrawkowi papieru z zagadkową treścią zrozumiałą zapewne tylko dla ich dwójki - Zgasło światło co? - szepnął pod nosem. Tak naprawdę mimo początkowych wątpliwości wraz z przeczytaniem wiadomości dobrze wiedział co będzie chciał zrobić. Całkowicie upłynęła z jego głowy myśl o rozmowie z liderką - znajdował się tam tylko mężczyzna od którego wydobył wartościową tajemnicę. Wzbudzał on w nim niezdrowe podekscytowanie i to co miał zamiar zrobić przywodziło na myśl tylko czystą esencję szaleństwa. Tym razem ponownie do samego siebie jednak z większą werwą w głosie zaczął - A więc postanowione. Odnajdę twoją rodzinę i dowiem się czegoś więcej by móc lepiej poznać kierujące tobą motywy. - schował skrawek papieru do kieszeni umieszczając obok już starej i podniszczonej mapy dzielnicy portowej Ryuzaku no Taki. Nie wiedzieć czemu cały czas trzymał ją przy sobie jakby licząc, że kiedyś mu się przyda. Naiwne co? Taki już był. Mimo, że cholernie inteligentny to w tym wszystkim zawsze była jakaś nutka szaleństwa i nie inaczej miało stać się tym razem. Na oślep wyruszał przed siebie w podróż, która nie wiadomo gdzie go zaprowadzi. Liderka czekała te kilka dni - może poczekać jeszcze. Nie dostał żadnego wezwania mimo, że jakimś cudem Shijima nie miał problemu z dostarczeniem mu wiadomości. Najwidoczniej była zajęta jak na głowę rodu przystało. On sam natomiast już od dawna kojarzył się jej z niepokorną duszą i mogła się spodziewać, że od razu po wojnie go nie uświadczy. Tak to jest to! Wciśnie jakiś kit i wywinie się jak zawsze od odpowiedzialności. W końcu był zbyt cennym nabytkiem dla rodu! Nie mogli go ot tak wyrzucić!
[z/t]
[z/t]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości