Strona 1 z 1
Meko Kawa
: 3 maja 2020, o 23:15
autor: Kawa
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Kawa
NAZWISKO: Meko
KLAN: Ukryty tekst
PRZYNALEŻNOŚĆ:
WIEK [DATA URODZENIA]: 84
DATA URODZENIA: 310
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 165 cm| 55 kg
RANGA: Wyrzutek D
APARYCJA
WYGLĄD: Niezbyt rzucający się w oczy mężczyzna powoli zbliżający się do kresu swojego życia. Nastroszone, krótkie włosy, zawsze zaczesane w tył, dawno już zbielały, dotknięte nieuchronnym upływem czasu. Łysina się co prawda nie pojawiła, ale czas zebrał swoje żniwo. Równie białe, czy może raczej srebrne są brwi mężczyzny - nieco krzaczaste - które rosną już zdecydowanie zbyt długo. Wszystkiego dopełniają sumiaste wąsy znajdujące się pod nosem, zdobiące, czy raczej przysłaniające usta.
Skóra twarzy jest pociemniała i poorana zmarszczkami. Widać, że mężczyzna, nawet jeśli dbał o cerę, spędzał sporo czasu w surowych warunkach, wystawiając się na wiatr i słońce. W zielonych oczach da się odnaleźć pewną głębię i spokój charakterystyczne dla starszych, mądrych ludzi. Nie widać w nich instynktu zabójcy czy złych intencji. Zazwyczaj lekko przymknięte powieki i delikatny uśmiech bardzo podkreślają ten efekt. Surowy wyraz gości na twarzy mężczyzny niezwykle rzadko.
Kawa zdecydowanie należy do osób niskich, bo mierzy jedynie 165 cm. Nie jest to może bardzo mało jeśli brać pod uwagę średnią populacji, jednakże w porównaniu do wielkich wojowników, mierzących niekiedy nawet po 2 metry, wypada po prostu blado. Skryta za ubraniami sylwetka starca, choć wyraźnie wysportowana, wydaje się w pewien sposób drobna - z wiekiem tkanka mięśniowa po prostu zmniejsza swoją objętość. Bardzo łatwo zlekceważyć tego starca, jeśli nie przyjrzy się mu dokładnie. W normalnych warunkach jedyną widoczną częścią ciała, poza twrzą, są dłonie - jeszcze bardziej poorane zmarszczkami niż twarz, wyraźnie spracowane, ale zadbane. Paznokcie zawsze są dokładnie przycięte, przyjmując okrągły kształt przypominający rybie łuski.
Gdyby jednak pozbawić mężczyznę przynajmniej górnej części ubrań, można powiedzieć o nim o wiele więcej. Luźne ubrania skrywają doskonale wyrzeźbioną przez lata treningu sylwetkę. Mięśnie są niewielkie, ale wyraźnie się odznaczają pod skórą. Zbędnej tkanki tłuszczowej na próźno szukać. Tym, co zdecydowanie zwraca uwagę, jest masa blizn na całym ciele. W większości są one wyblakłe i nie powodują szczególnych deformacji, jednakże mniejsze i większe rozcięcia wskazują, że skóra mężczyzny jest niejako świadectwem przynajmniej jednej ciekawej historii.
UBIÓR: Shinobi często odznaczają się w tłumie bardzo łatwo ich rozpoznać, choćby po bojowych akcesoriach. Niekiedy ich wygląd wydaje się wręcz absurdalny, jednakże w żaden sposób nie dotyczy to Kawy. Starszy mężczyzna niezbyt wyróżnia się z tłumu. Poczynając od obuwia, na które składają się zwykłe, czarne shaolinki, tak różne od standardowych, taktycznych sandałów, na samych akcesoriach kończąc. Strój mężczyzny jest bardzo prosty. Może w różnym stopniu przypominać ubiór mistrza sztuk walki, co zwyczajne luźne i wygodne ubrania zakładane przez starego człowieka. Spodnie są szare, luźne, z rociągliwego materiału, przewiązane w pasie zwykłym kawałkiem tkaniny zastępującej pasek. Tors Kawy zakryty jest przez ni to bluzę, ni koszulkę. Ubranie jest z czarnego, cienkiego i rozciągliwego materiału. Dobrze dopasowane, jednak zostawiąjące trochę luzu między materiałem, a skórą, przez co sama charakterystyka sylwetki jest ukryta przed wzrokiem postronnych. Mężczyzna nie nosi żadnej biżuterii ani dodatków. To samo tyczy się też widocznej broni. U pasa da się jedynie zauważyć torbę czy też sakwę.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: mnóstwo blizn na całym ciele sumiaste, zupełnie siwe wąsy
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: Stary, uparty, łagodny... długo można by pisać. Zamiast definiować charakter cechami charakteru, warto przyjrzeć się temu, jak Kawa faktycznie zachowuje się w przypadku kontaktu z innymi ludźmi. Mężczyzna wydaje się łagodnie i przyjaźnie nastawiony do obcych, przypadkowych osób. Często sobie żartuje, nieraz oczywiście na temat swojego wieku, nie prowokuje, a jeśli sprawę da się załatwić bez walki i na preferencyjnych warunkach, często korzysta z takiej możliwości. Wydaje się być raczej typem obserwatora, jednak w pewien sposób jest to tylko pozór.
Staruszek zdecydowanie należy do osób, które nie odpuszczają łatwo. Dowodzi tego to, jak dobrze trzyma się życia i w jak dobrym stanie jest jego ciało. Doskonale wie, czym są treningi bez wytchnienia i lata poświęcone na naukę. Dawno też już nauczył się tego, że nawet najcięższe obrażenia nie kończą walki. Kończy ją utrata ducha walki jednego z walczących. Póki to się nie stanie, wynik zawsze może przechylić się w jedną bądź drugą stronę, niezależnie od przewagi.
Przy swojej upartości, mężczyzna nie jest jednak małostkowy. Nie pozwala wciągać się w nic nieznaczące spory - na te zwyczajnie szkoda mu czasu. Niełatwo też zagrać na jego ambicji - ma po prostu sporo doświadczenia zebranego przez długie lata życia. Na próżno szukać u niego porywczości charakterystycznej młodzikom.
Abstrachując jednak od samej łagodności, Kawa jest mimo wszystko wojownikiem. Obserwując jego zachowanie w walce, można nazwać go wręcz starym lisem. Nie stroni od podstępów, nieczystych zagrań, czy zbędnej brutalności. Na pierwszym miejscu jest dla niego przede wszystkim wola przetrwania i wygranej. Skrupuły i honor nijak w przetrwaniu nie pomagają. Jeśli walkę można zakończyć zanim się rozpocznie - tym lepiej. Mężczyzna nie ma litości dla swoich przeciwników. Woli podejmować zbyt drastyczne środki, niż później cierpieć z powodu swojej naiwności.
Mimo takiego nastawienia, Kawa ceni sobie sojuszników, a przynajmniej ludzi, których uważa za prawdziwych przyjaciół. Tymczasowe sojusze dla osiągnięcia wspólnych celów to jedno, daleko sięgający układ, z którego wynikają obupólne korzyści to z kolei co innego. Nie zawsze kieruje się wyłącznie czystym zyskiem. Doskonale wie, że czasem trzeba w ludzi zainwestować bezinteresownie, by po latach zobaczyć efekty.
Zdarza się również, że mężczyzna postanawia kogoś po prostu wypróbować. Czy to w walce, czy wybranej przez siebie rywalizacji. Nie jest to dla niego niczym dziwnym. Lubi zakłady, lubi rywalizacje, zwłaszcza, że w ten sposób często można najłatwiej poznać czyjeś prawdziwe oblicze - stawiając go w podbramkowej sytuacji.
NAWYKI:
często chodzi z rękoma złączonymi za plecami narzeka na ból pleców w odcinku lędźwiowym odnosi się do swojego wieku gładzi wąsy, kiedy się zastanawia
NINDO: The hunt is on.
HISTORIA:
Kawa urodził w niewielkiej osadzie, nie będącej siedzibą żadnego z rodów. Ot, niewielkie miasteczko kupieckie. Jego rodzice nie posiadali żadnych szczególnych koneksji, a sama rodzina nie była znana. Mimo to nie wiodło im się źle. Przychody z handlu bywały w odpowiednim sezonie całkiem pokaźne, więc nie można było mówić o niedostatku.
Tak Kawa, jak również jego starszy o kilka lat brat marzyli już od najmłodszych lat o czymś więcej, niż tylko handlu. Chcieli przygód, walki, sławy - tyle się słyszało o wielkich shinobi. Starszy z braci szybko zajął się treningiem sztuk walki, jednakże w związku z tym na młodszego spadł obowiązek przejęcia rodzinnego biznesu. Przez lata budowane kontakty z dostawcami i kupującymi, kontrakty handlow, przetarte szlaki - nie można było zostawić tego wszystkiego samemu sobie, a czas upływał nieubłaganie. Rodzice młodzieńca doskonale zdawali sobie sprawę, że kiedyś umrą, ale to co w pocie czoła zbudowali, mogło zapewnić dostanie życie obu ich synom.
Tak więc dziedzic rodziny Meko prowadził przez długi czas podwójne życie. Podróżował razem z ojcem i uczył się kupieckiego rzemiosła, z drugiej strony zaś, w wolnym czasie, trenował razem ze swoim starszym bratem. Nie rozwijał się zbyt szybko ze wględu na niewielką ilość czasu poświęcaną na treningi, jednakże jego umiejętności w walce wręcz rosły.
Szczęśliwe dzieciństwo, pracowita młodość, można rzecz. Przyszedł czas, kiedy mężczyzna w całości przejął rodzinną firmę, pozwalając rodzicom odejść na zasłużoną emeryturę. Nie był szczególnie zadowolony ze swojego życia, jednakże wiedział, że sztuki walki nie pozwoliłyby mu przeżyć. Brat ledwo utrzymywał się ze swojej szkoły walki - sztuki shinobi były znacznie bardziej popularne w tych czasach, a tych sekretów niestety nie dane mu było posiąść. Gdyby nie wsparcie finansowe chętnie oferowane przez młodszego, być może nawet musiałby kilka razy porzucić to wymarzone życie.
Krótko po śmierci drugiego z rodziców zaczęły się jednak problemy. Nie tylko natury finansowej, ale przede wszystkim dotyczące honoru. Dojo prowadzone przez starszego z braci padło falą napaści. Kilkukrotnie zjawiali się mężczyźni, wyraźnie nie mający wiele wspólnego z prawem, żądając opłaty nazywanej "czynszem". Mistrz i założyciel szkoły pozostawał jednak nieugięty. Nie tylko nie posiadał zawrotnych sum, których od niego żądano, ale była to dla niego również sprawa honoru. Nie zamierzał ulegać zastraszaniu. Kawa próbował załagodzić sytuację, gotów był przekazać pieniądze, jednakże zwyczajnie nie wchodziło to w grę. Najpierw doszło do podpaleń, później do napaści na uczniów, by odstraszyć ich od uczęszczania do dojo. Szkoła szybko opustoszała, a zyski zostały zredukowane do minimum. Jedynym uczniem pozostał sam Kawa.
Podczas jednego z treningów braci, ponownie pojawili się szantażyści, tym razem uzbrojeni po zęby. Szybko obezwładnili obu braci. Dziedzic rodziny Meko próbował załagodzić sytuację - próbował przekonać, by mężczyźni przyjęli opłatę, jednak na próżno. Jak twierdzili, było już po prostu za późno. Kupiec został porządnie obity, a któreś z uderzeń pozbawiło go po prostu przytomności.
Kiedy się obudził, bym zupełnie sam. Obolały, zakrwawiony, leżący na podłodze zdemolowanego pomieszczenia. Minęła dłuższa chwila zanim doszedł do siebie, oprzytomniał i przypomniał sobie, co właściwie zaszło i gdzie jest. Pomieszczenie było zadymione, najwyraźniej po nieudolnej próbie podpalenia. Mężczyzna podniósł się z podłogi i syknął krótko przez zęby. Jego żebra bolały. Z trudem zmacał żebra, walcząc przy każdym ruchu z bólem, jednakże po szybkich oględzinach nie udało mu się wykryć złamań. Jedynie sporą opuchliznę i ślad, który w ciągu kolejnych godzin miał stać się sporych rozmiarów krwiakiem.
Mężczyzna znalazł w rzeczach brata bandaż, którym owinął się z niemałym trudem. Nie był pewien, czy to najlepszy pomysł, ale delikatny ucisk tymczasowo pomógł. Wytoczył się z trudem z pomieszczenia i ruszył w stronę swojego domu. Było już ciemno. Z domów nikt nie wychodził. Ile właściwie leżał bez przytomności? Kiedy dotarł do rodzinnego domu, nie zastał miłego widoku. Tu również wszystko było zdemolowane, oszczędności i co cenniejsze towary zostały splądrowane. Najwyraźniej próby pertraktacji i przekupienia bandytów tylko nasunęły im myś, by zabrać to, co i tak mogli sobie wziąć. Mężczyzna był zdesperowany. Nie zostało mu praktycznie nic, a do tego był w amoku. Zabrał kilka ładunków wybuchowych i ruszył w okolice, gdzie stacjonowali ludzie będący przyczyną wszystkich jego nieszczęść. Nie było tajemnicą, gdzie się znajdowali. Mieścina była mała, wszyscy dobrze się znali, więc nikt nowy nie mógł się długo ukrywać. Opryszkowie zajęli stare domostwo za miastem, niedaleko głównego szlaku. Mogli stamtąd zarówno kontrolować zarówno główną drogę dojazdową, jak i mieć świetny dostęp do wioski.
Kawa dotarł do budynku po niespełna godzinie drogi. Zdrowemu mężczyźnie zapewne droga zajęłaby znacznie mniej czasu, jednakże Meko ledwo się ruszał. Udało mu się nawet zbliżyć do budynku i zacząć rozkładać ładunki, kiedy został wykyty przez strażnika - wyjęci spod prawa nie byli głupi. Kawa nie tylko nie zdołał ukończyć swojej zasadzki, ale nawet nie udało mu się podjąć próby ratowania brata. Po silnym uderzeniu w tył głowy jego oczy ponownie zaszły mgłą.
Kiedy się obudził, wszystko bolało go jeszcze bardziej niż wcześniej. Ręce były jakby wyrywane z barków. Dopiero po kilku, a może nawet kilkunastu sekundach zorientował się, że jest za nie podwieszony. Nadgarstki płonęły żywym ogniem przez zerwaną z nich skórę. Reszta ciała zresztą też. Domyślał się, że był używany w roli worka treningowego w czasie, kiedy był nieprzytomny.
Mężczyzna z trudem otworzył powieki i poruszył głową. To był błąd, bolało. Coś pod czaszką pulsowało, jakby zaraz miało wybuchnąć. Kawa spojrzał najpierw na lewo. Skupienie wzroku zajęło mu kilka dobrych sekund. Nie wiedział, gdzie się znajdował, ale mógł się domyślać. Po lewej wisiał jego brat, podwieszony za ręce, ze związanymi nogami, półnagi i cały zakrwawiony. Ciężko było ocenić gdzie było ciało, gdzie tylko brud, a gdzie rany. Nie wykazywał oznak przytomności. Po prawej była inna postać. Nieznany mężczyzna. Wisiał w podobny sposób, jego oczy również były zamknięte. Meko powoli dochodził do siebie. Uświadomił sobie z wyraźnym trudem, że od dłuższej chwili słyszy krzyki dobiegające gdzieś z góry. Może nawet to one go oprzytomniły. Ktoś się wyraźnie kłócił. Słowa nie były wyraźne, dawało się wyłapać jedynie niektóre. Z tego, co zrozumiał Kawa, dotyczyło to władz prowincji. Padło zdanie, które brzmiało mniej więcej jak "teraz na pewno się za nas wezmą" i "ściągnęliśmy na siebie uwagę". Połowę słów musiał sam sobie dopowiedzieć.
Nie wiedział ile tak wisiał. Czas rozciągał się dla niego i płynął w nieskończoność, a umysł dryfował na granicy przytomności. Kroki na schodach uświadomiły mężczyźnie, że najprawdopodobniej był w piwnicy... i że były tam jakieś schody. Osobą, która schodziła, był jeden z wcześniej poznanych oprychów. Uderzył w brzuch najpierw starszego brata, potem młodszego, wywołując kaszlnięcie niemal zahaczające o odruch wymiotny i niemal pozbawiające Kawę przytomności po raz kolejny.
- Ktoś tu się obudził. - mruknął. Poklepał po twarzy trzeciego mężczyznę i zapytał go o coś cicho. Brzmiało trochę jak "jesteś gotowy mówić?", ale ciężko było to stwierdzić, kiedy walczyło się o każdy oddech. Kroki powędrowały gdzieś za plecy podwieszonych. Dało się słyszeć ruch ciężkich przedmiotów, łańcuchów, czegoś metalowego. Po chwili kroki znowu się zbliżyły, a w nozdrza Kawy uderzył swąd palonego z sykiem ciała, który natychmiast go otrzeźwił. To nieznany towarzysz niedoli był przypalany kawałkiem rozżarzonego do czerwoności kawałka metalu. Torturowany jednak był w tej scenerii chyba najbardziej zrelaksowaną osobą. Powoli otworzył oczy i uśmiechnął się. -Amator - mruknął tylko i z uśmiechem na ustach ponownie zamknął oczy. Wywołał tym niemały atak wściekłości i zebrał kilka razów metalowym prętem. Tak jak wcześniej, nie było widać po nim żadnej reakcji, chociaż dźwięk uderzenia wskazywał na pękającą kość.
Kroki ponownie się oddaliły, a groźne szuranie narzędzi nie dawało spokoju kupcowi. Nie musiał czekać długo na rozwój wydarzeń. Bat szybko smagnął nieznanego mężczyznę przez plecy, ale uderzenie było jakby na próbę.
- Doskonale. - dobiegło uszu Kawy gdzieś z tyłu. Ułamek sekundy później od pojedynczego punktu na jego plecach rozlała się fala palącego bólu. A potem kolejna i kolejna. Nie tracił jednak z jakiegoś powodu przytomności. Za bardzo doszedł do siebie. Popadł w swoisty amok, czekając na kolejne uderzenie jak na wyrok. Kiedy nie nadchodziło zbyt długo, wzmagało to tylko napięcie, a napięcie przekładało się na jeszcze większy ból. Stracił chyba przytomność, bo kiedy doszedł do siebie w pomieszczeniu nikogo już nie było. O ile mógł to stwierdzić na podstawie dochodzących go dźwięków.
- Twój brat nie żyje. - dobiegło go z boku. To nieznany mężczyzna odezwał się pierwszy. Nie było to najlepszą rzeczą jaką można usłyszeć od kogoś na przywitanie, ale Kawa musiał pogodzić się z tym faktem. Już wcześniej brał pod uwagę taką ewentualność. Mimo to zabolało. Brat był ostatnim, kogo miał na tym świecie. Nie miał siły jednak nawet, żeby płakać. - Boli, prawda? - nie trzeba było patrzeć, żeby wiedzieć, że więzień uśmiechnął się posępnie - Powinieneś zaakceptować ten ból. Polubić go. - nie odezwał się już więcej.
Niedługo potem kroki obwieściły powrót oprawcy. Kupiec nie do końca rozumiał, dlaczego znalazł się w takiej sytuacji. Nie zadawano mu pytań, nie był przesłuchiwany, nikt nie miał do niego żadnego interesu - wszak nie posiadał już majątku, ani nawet żyjącego brata. Poświęcił się, być może, na marne. Mimo to jednak był torturowany z całą surowością. Najwyraźniej dla czystej satysfakcji jego oprawców. W pewnym momencie przestał reagować na kolejne tortury. Nie dlatego, że polubił ból, ale dlatego, że nie miał siły, by stawiać jakikolwiek opór. Nie miał siły by walczyć. Miał tylko wolę przeżycia. Mógł tylko przywyknąć do dostarczanej mu dawki bólu, co, biorąc pod uwagę półprzytomność, było stosunkowo łatwe do osiągnięcia.
Kiedy kolejne tortury przestały wydzierać z jego gardła jęki i nadeszła kolejna przerwa w torturach, współwięzień kupca przyciągnął się, pomimo łancuchów, jakby właśnie się budził. Ciszę rozdarły dwa nieprzyjemne dźwięki, a półnagi mężczyzna stanął chwilę później na własnych nogach, nastawiając sobie kciuki.
- Widzę, że zaakceptowałeś. - mruknął - Dowiedziałem się od tych półgłówków już dosyć. - podszedł bez dalszych wyjaśnień do stołu i wrócił z kluczami do kajdan - Amatorzy - powtórzył. Chwilę później położył kupca na twardej, zimnej posadzce. Przyniósł mu też jakiś trunek, mocno trącący alkoholem i przyłożył butelkę do ust, wymuszając picie. Później odwrócił się każąc tylko dojść do siebie i mówiąc, że zaraz wróci. Meko z trudem próbował się poruszać. Nie miał siły, żeby wstać. Jego rany uniemożliwiały mu nawet przejście do siadu. Słuchał tylko odgłosów głuchych uderzeń, krzyków i śmiechu tajemniczego mężczyzny.
Wrócił. Dźwignął Meko, przerzucając sobie jego rękę przez barki i ruszył z nim do wyjścia, bardziej niosąc go, niż prowadząc. Dotarli do wyjścia. Kupiec został rzucony na wóz lub bardziej drewniany wózek, a potem droga była już tylko jednostajnym ciągiem przerywanym wybojami, powodującymi kolejne fale bólu - niczym najgorsze tortury. Zasnał? Stracił przytomność? Nie wiedział.
Kiedy się obudził, ból przeszywał całe jego ciało. Był inny niż wcześniej, ale zdecydowanie bardziej odczuwalny. Każdy ruch powodował ukłucie tysiąca igieł. Kawa po raz kolejny otworzył oczy. Nie wiedział, gdzie był, ale wiedział, że leżał na łóżku. Obandażowany, opatrzony i ubrany w luźne ubrania.
- W końcu. Wyspałeś się za wszystkie czasy. - powiedział głos z rogu pomieszczenia. To był ten sam mężczyzna, który był współtowarzyszem tortur. Trzymał się nadspodziewanie świetnie. Nie było po nim widać trudów, jakie przeszedł. Kupiec, dla porównania, nie był w stanie po podobnych przejściach nawet wstać z łóżka o własnych siłach.
Kolejne dni pozwoliły zbudować obojgu swoistą rutynę. Wspólne posiłki, rozmowy, niejaka rehabilitacja Kawy. Powoli dochodził do siebie, a i przy okazji sporo się uczył na temat świata - jego towarzysz rozmów posiadał niezwykłą wiedzę na wiele tematów. Wkrótce przyszło im ruszyć w drogę. Były kupiec nie miał grosza przy duszy, więc po prostu skorzystał z okazji i ruszył odkrywać świat z nieznajomym. Podjął się treningu pod okiem swojego nowego mistrza. Ani się obejrzał, a uczył się sztuk shinobi - tego, czego zawsze pragnął tak bardzo. Nauka nie była łatwa, lecz w drodze mieli całkiem sporo czasu. Dodatkowo regularny wysiłek związany nie tylko z treningami, ale i codziennym pokonywaniem wyznaczonej odległości, doskonale wzmacniał ciało i umysł. Mężczyzna już wkrótce stanął w szczytowej formie - na tym etapie jednak przyszło się rozstać dwójce kompanów. Tajemniczy mężczyzna wyraźnie na kogoś polował, a kompan byłby mu w pewnym momencie kulą u nogi.
Meko wyruszył w swoją stronę, żyjąc z wykonywania przypadkowych zleceń, odkrywając siebie i świat. Udało mu się uniknąć trudów wojen i ciężkich potyczek. Zawsze trzymał się od nich z dala. Podróż przez życie stała się w pewnym momencie męcząca. Mężczyzna osiadł w jednej z mniejszych, napotkanych wsi i oddał się zwykłemu życiu wieśniaka. Odnowił opustoszały dom, założył własny ogródek i żył z tego, co udało mu się wyhodować lub wytworzyć. Stalowe mięśnie wyrobione przez lata treningów i potyczek zaczęły się stopniowo kurczyć. Kości były słabsze, a i gibkość zdecydowanie nie ta. Po prostu się starzał - nie był wszak nastolatkiem, kiedy zaczynał swoją przygodę. Trzymał się i tak całkiem nieźle jak na swoje lata.
Przekleństwo ciekawego życia sięgnęło jednak mężczyzny i na tym odludziu. Nie wiedział, co uderzyło wioskę. Nie miał pojęcia, czy przeszła przez nią wojna, pojedynczy oddział, czy może zwykła banda dezerterujących shinobi - nawet jeden z nich przecież często dysponował mocą zdolną zgładzić cały tłum cywilów.
Chatka byłego kupca ostała się, bo znajdowała się w odosobnieniu od innych domów, jednak tym razem, tak jak wcześniej, nie mógł puścić tego płazem. Wyruszył w pościg. Nie na ratunek, ale szukając zemsty na tych, którzy ośmielili się zburzyć jego sielskie życie. Meko szybko wytropił, kogo trzeba było wytropić i przypuścił atak z zaskoczenia, kiedy mężczyźni relaksowali się przy ognisku. Pojedynczym ciosem zdołał obezwładnić jednego, drugiego oślepił żarem z ogniska, ale przeliczył się. Jego ciosy osłabły, jego ruchy zwolniły. Zbyt długo siedział bezczynnie. Kawa szybko został powalony, a następnie związany. Sytuacja miała się powtórzyć, zupełnie jak przed laty. Tak jak wtedy jednak, tak i teraz zjawił się owy tajemniczy mężczyzna.
- Kopę lat. - mruknął, wyszczerzając zęby w uśmiechu, kiedy pojawił się pośród oszołomionych mężczyzn. Niezbadane były wyroki losu... albo ktoś im pomógł. Błysnąło żelazo, mignęła niebieska energia i w ułamkach sekund było już po wszystkim. Trzymał się doskonale i sprawny był jak zawsze. Czy siwiejący już mężczyzna miał wrócić na ścieżkę wojownika? Wznowić swoje mordercze treningi i zacząć odzyskiwać siłę? Oczywiście, że tak!
Ukryty tekst
Mężczyzna postanowił kontynuować misję przekazaną mu przez jego mentora. Misję, która mogła dotknąć całej ludzkości... lub pojedynczych jednostek. Nie każdy zdobywał w ciągu swojego krótkiego życia dość siły i sławy, by wstrząsnąć światem, a w przypadku Kawy wyglądało to tak, jakby tego czasu pozostało mu niewiele. Mimo to powrócił do treningów, by pomimo sędziwego wieku odzyskać dawną siłę i zdobyć zupełnie nową, której jeszcze nie odkrył. Wciąż wiele musiał się nauczyć - technik, metod walki, posiąść tajemniczą wiedzę. Poza siłą fizyczną istniała cała gama umiejętnosci. Świat nadal stał przed nim otworem.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Czarny płaszcz, bez rękawów z kapturem.
Torba na prawym pośladku.
Torba na lewym posladku.
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Link.
PH: Link.
MISJE (dla klanu / inne):
WYPRAWY:
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI: Wielkanoc 2021 , Dzień mężczyzn 2021 , Urodziny 2021 , Mikołajki 2021 , Święta 2021 , Wielkanoc 2022 , Urodziny 2022 , Halloween 2022 , Święta 2022
Re: Meko Kawa
: 7 maja 2020, o 03:53
autor: Papyrus
Re: Meko Kawa
: 7 maja 2020, o 12:34
autor: Kawa
Re: Meko Kawa [PRZEBUDOWA]
: 3 cze 2020, o 19:24
autor: Ero Sennin
Czy tu jeszcze coś się będzie działo?
Jeżeli nie, to za 48h KP wyląduje w archiwum.
Re: Meko Kawa [GOTOWA]
: 17 cze 2020, o 22:39
autor: Kawa
Gotowa do sprawdzenia.
Re: Meko Kawa [GOTOWA]
: 19 cze 2020, o 22:25
autor: Jawa
Re: Meko Kawa [GOTOWA]
: 19 cze 2020, o 22:55
autor: Kawa
Re: Meko Kawa [GOTOWA]
: 19 cze 2020, o 23:28
autor: Jawa
Re: Meko Kawa
: 19 cze 2020, o 23:57
autor: Kawa
Re: Meko Kawa
: 20 cze 2020, o 00:00
autor: Jawa
Akcept. Życzymy miłej gry.
Ukryty tekst