Strona 1 z 1
Hajime
: 3 paź 2024, o 00:50
autor: Hajime
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Hajime はじめ
NAZWISKO: Tōjō 東條 英機
KLAN: Wyznawca Jashina ジャシンの従者
PRZYNALEŻNOŚĆ: Shigashi no Kibu
WIEK: Dwadzieścia siedem, tak na oko
DATA URODZENIA: Szósty dzień
szóstego miesiąca... rok... roku nie pamiętam
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST | WAGA: Sto siedemdziesiąt dziewięć / Osiemdziesiąt cztery
RANGA: Dōkō
APARYCJA
WYGLĄD:
Na pierwszy rzut oka to, co najbardziej przykuwa uwagę to długie cyjanowe włosy związane w nieładzie. Większość z nich wiąże z tyłu głowy pojedynczą gumką i sięgają tuż za szyję. Część włosów, na górze, również upinam i związuje w dwa koki po prawej i lewej stronie głowy. To właśnie ten kolor i fryzura dość mocno wyróżnia mnie na tle innych. Oczywiście nie mniej zauważalne są moje żółte oczy, skryte pod dość gęstymi barwami. Sylwetka, którą prezentuje najlepiej i najprościej określić jest jako atletyczna. Nie jestem przesadnie umięśniony ani otyły natomiast mój wzrost nie specjalnie wyróżnia mnie na tle innych mężczyzn, dzięki czemu, choć w tej kwestii łatwiej mi się wmieszać.
UBIÓR:
Moja szafa dzieli się na parę strojów. Najczęstszym ubraniem, jakie zakładam do pracy na cmentarzu jak i podczas rozmów z rodzinami zmarłego w celu ustalenia miejsca pochówku, cen i tym podobnych kwestii jest długi czarny płaszcz zakładany przez głowę o długich szerokich rękawach. Na głowę naciągam coś w stylu kominiarki z doczepioną z przodu drewnianą płaczącą maską. Pod spodem znajduje się dość dobrze dopasowana koszula oraz spodnie tego samego koloru. Płaszcz przewiązany jest grubym fioletowym sznurem zawiązanym w kokardę na plecach, dłonie zakrywają czarne rękawice, a na stopach znajdują się drewniane sandały.
Drugi komplet znajdujący się w mojej szafie to typowe luźne ubranie, które zakładam z reguły gdy nie chce być kojarzony jako właściciel cmentarza. Składa się ono z jasnoszarych kolorów. Bluzka z długim rękawem ciasno owiniętym bandażem przy nadgarstkach, by uzyskać efekt zwężenia, o wysokim kołnierzu sięgającym mniej więcej pod nos. Na dupie nie krępujące spodnie z nogawkami zwężonymi tą samą metodą co rękawy bluzki oraz jasne drewniane sandały.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
Cyjanowy kolor włosów, charakterystyczna fryzura oraz żółte oczy. Na klatce piersiowej pod ubraniami znajduje się wycięty znak kościoła Jashina.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Jestem człowiek pełnym wiary, nadziei czasem może nawet zbyt ufnym który interesuje się wieloma rzeczami choć nie zawsze owe zainteresowania utrzymują się przez dłuższy czas. Najczęściej zdarza mi się po jakimś czasie zapomnieć o tym co jeszcze wczoraj pochłonęło sto procent mojej uwagi. Z altruistami mam tyle wspólnego że również jestem człowiekiem, choć moim zdaniem idiotów robiących coś bezinteresownie ciężko nazwać człowiekiem. Bo w końcu bezinteresownie to chodził indyk co mu potem głowę ścięli.
Uwielbiam piękne rzeczy, choćby kobiety i czasem robię brzydkie rzeczy (przynajmniej w mniemaniu innych jak składanie ofiar choćby). Wyjątkowo mocno nie darze sympatią samurajów i innych kozo czy tam owcojebów. Bywam czasem złośliwy, arogancki, wulgarny, sarkastyczny, sceptyczny, czasem powiem coś mniej lub bardziej kontrowersyjnego jak na przykład to że uchiha nie wiedzieli o rzezi jūgo albo że miejsce kobiet jest w kuchni ale to dlatego że staram się być sobą na wielu polach.
CIEKAWOSTKI:
Ludzie czasem określają mnie jako namolny, ciekawski typ... jakby czytanie cudzej korespondencji to było jakieś wielkie halo.
Coś też nie było moją najmocniejszą stroną ale zapomniałem o co chodziło...
Lubię słodycze, piękne kobiety, szybkie konie, alkohol, papierosy i hazard.
Prowadzę cmentarz wraz z moimi dwoma pracownikami Yoshimitsu i Hiruko.
W Shigashi ukrywam przed władzami swoją przynależność do kościoła.
NINDO: W życiu piękne są tylko chwile...
HISTORIA:
Na świat przyszedłem jako syn rolnika, nikt specjalnie biedny ani tym bardziej nie bogaty. Moim narodzinom nie towarzyszył ani przełomowy dzień w losach ludzkości ani żadne skrajne zjawiska atmosferyczne. Czemu więc spotkał mnie los który jedni nazwą boskim darem, a inni przekleństwem?
Otóż o moim przeznaczeniu zdecydowano jeszcze przed mymi narodzinami. Pewnej zimy ojciec z wioski w której mieszkał z moją matką udał się do miasta zakupić nieco węgla aby było czym palić w chacie. Chcąc wrócić jeszcze nim ostatni żar w domowym ognisku wygaśnie tatko wbrew temu co mówiła matka zdecydował się wyruszyć po zachodzie słońca mimo że ze względu na zwierzynę czy zbójów było to bardzo niebezpieczne. Niestety szybko się przekonał że nie było to czcze gadanie i stosunkowo szybko wpadł najpierw na wilki od których uciekając wpadł wprost na grupę uzbrojonych ludzi którzy oczywiście dzikie zwierzęta przegnali ale jak się okazało owi ludzie byli wędrownymi rabusiami. Z deszczu pod rynnę jak to się mówi.
Banda przestępców szybko zorientowała się że w okolicy musi być wioska skoro wpadli na człowieka i zaczęli stawiać ojcu dość jasno sprecyzowane warunki których spełnienie zapewnić mogło mu potencjalne zachowanie życia. Wystarczyło zaprowadzić zmęczonych, głodnych, lubieżnych mężczyzn wyjętych z pod prawą w środku nocy do swojej wioski bo biedulki nie były z okolic i nie wiedziały w którą stronę iść, a ponoć chcieli tylko skorzystać z gościnności i nikomu miał włos z głowy nie spaść. Jak łatwo się domyślić mój ojciec aż tak skończonym idiotą nie był aby im zaufać więc przez jakiś czas wodził ich za nos próbując znaleźć okazję żeby zbiec jednak i wśród kwiatu młodzieży trafiały się wybitne jednostki które zauważyły że coś jest nie tak... no ale gdzie tu moje przeznaczenie pytacie? I bardzo dobrze że pytacie, bo ono właśnie miało nadejść... On.
Gdy ojciec raczkując poobijany próbował brodząc w śniegu jakoś jeszcze zachować swoje życie w akompaniamencie gromkich śmiechów i wyzwisk uzbrojonej hołoty ni stąd ni zowąd do całego tego przedstawienia zaczęła zbliżać się kolejna postać w ręku dzierżąca kosę. Nie padły żadne szczególne słowa gdy nowy przybysz wpadł jakby w szał i zaczął mordować. To była jednostronna rzeź. Jedynie sam herszt bandy zdołał zablokować jego ataki, a następnie przebić na wylot obusieczny mieczem tors nieznajomego. Mężczyzna z kosa padł na ziemię jednak nie padł martwy. On padł na ziemię śmiejąc się przy tym do rozpuku a po chwili przywódcza bandytów runą jak długi brocząc we własnej krwi. Tajemniczy wybawca podniósł się, wyjął z siebie ostrze ciskając je gdzieś w bok poczym spojrzał na mojego ojca. Ten z kolei postanowił błagać o życie obiecując że odda wszystko co ma za oszczędzenie go. I wtedy się zaczęło.
Zawarł umowę na mocy której wraz z jak się okazało jednym z kapłanów niedalekiej świątyni miał się udać do wioski, a następnie oddać kapłanowi pierwsza rzecz jaką zobaczy, a jakiej się nie spodziewał. Los chciał że gdy wrócił do matki ta uświadomiła go że jest w ciąży i nie powinien narażać siebie przez wzgląd na nią i jego dziecko. Dziecko które w tamtym momencie zostało obiecane kapłanowi gdy skończy siedem lat.
Tak też się właśnie stało. Siedem lat mieszkałem jako rolnik, a później zjawił się kapłan Toshiro-dono zabierając mnie na nauki i aby mnie nawrócić na jedyną słuszną religie.
Kolejne lata mijały dość tak jakby trwały wieczność. Codziennie cykl dobowy był taki sam. Mijały dni, tygodnie, a nawet lata a nauczycielom nawet zmarszczek czy siwych włosów nie przybywało jednak co by nie mówić zyskałem tam kompletne bardzo obszerne wykształcenie. Potrafiłem nie tylko uprawiać ziemię, sprzątać, szyć, gotować dokonywać napraw ale też zostałem zapoznany z nauka liczenia, pisania, czytania. Były też nauki związane z astrologią, pływaniem, sztukami walki oraz posługiwania się chakrą.
Po kilku może kilkunastu latach gdy przeszedłem już ceremonię nawrócenia, o której wspominać nie mogę przez wzgląd na sekrety Pana jedynego Jashina naszego mogłem w końcu ruszyć w świat szerzyć nauki i czynić wszystko co w mojej mocy ku uciesze Pana. Właśnie dlatego między innymi wróciłem do rodzinnej wioski i poświęciłem całą swoich rodziców wraz z rodzeństwem którego w sumie nie znałem jako ofiarę dla Jashina.
Wówczas przyniosło mi to trochę kłopotów gdyż zaczęto mnie ścigać za morderstwo, pierdoleni bezbożnicy, a następnie starłem się z dwoma samurajami. Wynik był do przewidzenia gdyż wciąż brakowało mi doświadczenia w przeciwieństwie od nich. Jednak Lord Jashin był mi przychylny i kretyni nie urżnęli mi głowy. Zdołałem uciec. Uciekłem w kierunku Shigashi gdzie postanowiłem przeczekać aż o mnie zapomną na jednym z okolicznych cmentarzy. Co prawda i tam było parę sytuacji w których musiałem się ewakuować na krótszy czas bo jednak znikający ludzie, grabarz co się nie starzeje. Wioskowi debile brali mnie za wampira czy innego yokaia dlatego w końcu opatentowanemu na swoim cmentarzu tradycje masek żałobnych dla personelu dzięki czemu ludzie przestali widzieć moja twarz, a ja w końcu mogłem robić co do mnie należało.
W samym Shigashi poznałem też dwie sierotki Yoshimitsu oraz Hiruko . Wówczas sieroty bez kręgosłupa moralnego idealnie nadawały się do pomocy przy pracy na cmentarzu. Gdy każe im kopać grób nie pytają za wiele tylko kopią, a raz nawet Yoshimitsu przyłapał mnie na składaniu ofiary z jednego z żałobników po pogrzebie i zamiast mnie wsypać zaczekał grzecznie aż skończę by następnie zapytać co wyryć na nagrobku i dopytać czy na ofiarę też szykować grób.
Przez bardzo długi czas żyłem w ten sposób przez co moje ciało zesztywniało oraz sporo rzeczy zapomniałem przez co muszę się ich ponownie nauczyć ale chyba pora by Hajime ponownie wykazał się dla Lorda Jashina.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Kij Bō, Bandaż 4m(po metrze owinięte wokół rąk i nóg), Torba nad lewym pośladkiem), Maska [ Wizualizacja ], Rękawiczki - zwykłe
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: viewtopic.php?p=221976#p221976
PH: viewtopic.php?p=221977#p221977
MISJE (dla klanu / inne):
WYPRAWY:
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Re: Hajime
: 4 paź 2024, o 23:59
autor: Ero Sennin