Strona 1 z 1
Sosuke
: 16 maja 2024, o 21:32
autor: Sosuke
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Sosuke
NAZWISKO: Uchiha
KLAN: Uchiha
PRZYNALEŻNOŚĆ: Wietrzne Równiny
WIEK: 29
DATA URODZENIA: 366 r.
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST | WAGA: 186cm | 90kg
RANGA: Sentoki
APARYCJA
WYGLĄD:
Wysoki mężczyzna, niestety z jego świetnej budowy ciała nie zostało już zbyt wiele. Mimo tego, że znów nad sobą pracuje, widać nieco nadmiarowego tłuszczu na brzuchu. Nie jest może otyły, ale w środowisku idealnych i umięśnionych shinobich niestety plasuje się swoją sylwetką z lekką nadwagą na szarym końcu. Ma kruczoczarne, średniej długości włosy, kiedy starannie uczesane, teraz pozostające w lekkim nieładzie. Grzywka, lekko zakrywająca mu prawe oko, dodaje mu tajemniczego wyglądu, podczas gdy kilka luźnych pasm rzuca się na twarz w rytm jego ruchów. Posiada widoczny, aczkolwiek niespecjalnie długi zarost. Całości dopełniają oczy. Nie ma on typowych oczu czarnych niczym noc, choć rzeczywiście większość opisze go jak u typowego Uchihy. Gdy jednak przebywasz wśród czarnookich, zaczynasz dostrzegać delikatne różnice barwy, a jego oczy w dobrym świetle wpadają w odcienie szarości. Sosuke zazwyczaj ma poważną minę i skoncentrowaną postawę, jakby wiecznie wszystko analizował. Podczas walki przyjmuje bardziej agresywną postawę, z pochyloną głową i nogami lekko ugiętymi w kolanach. Gdy ma chwilę na przemyślenia, jego twarz przybiera wyraz wręcz melancholijny. Ostatnimi czasy zanikł charakterystyczny uśmiech, który towarzyszył mu w sytuacjach, gdy coś sprawiało mu prawdziwą radość lub satysfakcję.
Na swoim ciele ma również kilka oznak swoich dawnych przeżyć. Blizna na wierzchu prawej dłoni, która powstała podczas nauki z posługiwania się kunaiami, gdy przypadkiem jeden z nich wbił się w rękę. Kolejna blizna, tym razem po cięciu kataną, którą zaczyna się na lewym barku, a kończy w połowie lewej strony klatki piersiowej. Ostatnia z nich znajduje się na plecach, ślad ciągnący się przez pół pleców, którego zyskał podczas bitwy o Dokuroyamę, gdy jeden z Kaminari smagnął go biczem stworzonym z żywiołu burzy.
UBIÓR:
Moda bywa różna, zwłaszcza wśród shinobi. Sosuke zawsze jednak preferował tradycyjne stroje. Z dumą nosi na plecach swój klanowy symbol, na eleganckim, lecz prostym haori z czarnego jedwabiu. Zdobione ono jest subtelnymi, czerwonymi akcentami, nawiązującymi do barw Uchiha oraz przelanej na ich ziemi krwi. Pod haori nosi klasyczną koszulę kimono, wykonaną z dobrego materiału, która świetnie współgra z eleganckim haori. Kimono jest utrzymane w stonowanej kolorystyce, bez żadnych wzorów czy udziwnień. Na pasie zawiązane ma obi, wiązane w charakterystyczny węzeł, a za niego włożona jego broń, katana oraz wakizashi. Na nogach tradycyjne hakama, które świetnie sprawdzają się, zarówno podczas walki dając swobodę ruchów, jak i swoją dostojnością pasują do ważnych uroczystości. Buty geta, wykonane z drewna, zapewniają solidne oparcie na trudnym terenie, z którego przecież słynie Sogen. Strój ten czasami ma lekkie modyfikacje, w zależności od tego, czy czeka go ważniejsze spotkanie, luźniejsze popołudnie czy też dłuższa misja, ale zazwyczaj trzyma się tego jednego schematu.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Sosuke wiele przeszedł w swoim życiu, a gdy na karku ma się już tyle lat, wiele rzeczy zdążyło się już wyklarować. Z całą pewnością to, co można o nim powiedzieć to jego determinacja. Zawsze był człowiekiem, który dążył prosto do swojego celu i nic nie było go w stanie powstrzymać. Wynikało to z jego korzeni oraz wpojonych mu zasad. Został nauczony cierpliwości oraz rozwagi. Jego najważniejszą cechą jest zdecydowanie gotowość do poświęcenia się. Nie było dla niego większej wartości niż rodzina i zrobiłby dla nich wszystko. Jest to doprowadzone u niego do mocnej skrajności, bo nauczony poprzez słowa rodziców czy braci, ale także przez własne doświadczenia, został również niechęci do obcych. Jeśli ktoś przynależy do klanu Uchiha nie musi się tym martwić, ale w stosunku do przedstawicieli innych rodów oraz regionów wykazuje on widoczny dystans, w przypadku kilku konkretnych to wystarczy tylko iskra, aby całkowicie zapalić jego złość. Szczególnie w przypadku Dzikich.
Lata pracy jako ninja przełożył się także na zdobyte doświadczenie oraz sporą odwagę. Nie oznacza to, że Sosuke stał się pyszałkiem i uważa się za lepszego oraz niczego się nie boi. Wprost przeciwnie. Nauczył się, że nigdy nie wolno nikogo lekceważyć. Pewność siebie przejawia się w tym, że potrafi on stać przy swoim zdaniu i bronić go w razie potrzeby, a odwaga pozwala mu ryzykować własnym życiem, gdy jest to konieczne, bez obawy jego utraty. Często też przez to ryzykuje tam, gdzie inni by się nie podjęli, co nawet niektórzy nazywają ocieraniem się o szaleństwo.
Brutalne wydarzenia, które go spotkały, wywarły na nim ogromny wpływ. Przez wiele miesięcy był wrakiem człowieka i dopiero wraca do siebie, próbując na nowo odnaleźć swoje miejsce na świecie. Często gdzieś próbuje znaleźć teren tylko dla siebie, gdzie w spokoju i ciszy będzie mógł pogrążyć się w swoich przemyśleniach oraz refleksjach nad własnymi uczuciami i wspomnieniami, zadając sobie pytania o sens życia, ból i cierpienie. Niestety taka samotność ma na niego negatywny wpływ. Nie potrafi w pełni się otworzyć przed nowymi relacjami i podchodzi do prawie wszystkich ze sporym dystansem, co czasem doprowadza do tego, że jest uznawany wręcz za zgryźliwego czy też marudnego.
CIEKAWOSTKI:
Shamisen to instrument, na którym uwielbia grać
Uwielbia kontakt ze zwierzętami
Interesuje się medycyną naturalną
NINDO: "Moje życie, ich bezpieczeństwo."
HISTORIA:
Rok jego narodzin nie odznaczył się w historii niczym szczególnym. Po dekadach wojen, kilku większych potyczek z odradzającym się Antykreatorem i innych równie ciekawych oraz głośnych wydarzeniach, przyszedł czas umownego spokoju. Można powiedzieć, że Sosuke nie mógł sobie wybrać lepszego czasu oraz miejsca do narodzin. Trzeci syn szanowanych przedstawicieli klanu Uchiha. Ojciec, Kazuya Uchiha, lata świetności miał już za sobą, ale doświadczenie oraz umiejętności, które przez zdobył przez czterdzieści lat swojego życia sprawiły, że stał się nieocenionym strategiem zaś matka, Noriko, ceniona za jej mądrość wspierała swojego męża oraz resztę starszyzny poradami i kompetencjami dyplomatycznymi. Brali czynny udział w wychowaniu swojego dziecka, ale z racji wielu obowiązków znacznie większą rolę w pierwszych latach życia przejęło jego starsze rodzeństwo.
Harida, najstarszy z braci, był już bardzo sprawnym i zaprawionym w boju wojownikiem zaangażowanym w sprawy klanowe. Tak jak został wychowany, tak też i sam wychowywał Sosuke. Drugi z braci, Shinji, szedł wzorem swojego starszego brata. Również pilnował zasad, ale z racji kilku lat różnicy, miał mniej do powiedzenia i nie był jeszcze aż tak rozpoznawalny i szanowany jak Harida. Małą odskocznią od surowego wychowania ojca oraz dwóch braci, była jego jedyna siostra, Emi, która od wielu lat przejawiało niezwykły talent do jutsu medycznych. Uwielbiał się z nią bawić, zawsze potrafiła go czymś zaskoczyć, a przy tym poprzez nawet głupie zabawy wplątać coś mądrego co trafiało do rosnącego malca.
Po siódmych urodzinach przyszedł czas na rozpoczęcie formalnego szkolenia. To był okres, gdy pod okiem ojca oraz najstarszego brata, sporą część dnia spędzał na ćwiczeniach. Trenował to, co trenować każdy Uchiha powinien. Sprawność własnego ciała, bystrość umysłu oraz element charakterystyczny dla ich klanu, Katon. Nie miał dni przerwy, nie miał taryfy ulgowej. Każdy poranek oznaczał kolejne powtórzenia tych samych ćwiczeń pod okiem brata, a czasem ojca. Każde popołudnie, bez znaczenia czy był to środek palącego słońcem lata, czy też początek nadchodzącej śnieżnej burzy, medytował oraz brał udział w lekcjach, w których czasie między innymi poznawał historię swojego klanu, regionu oraz reszty świata, pod okiem swojej matki. Po lekcjach znów wracał trenować, aby utrwalić poranne lekcje. Dopiero wieczór przynosił czas na odpoczynek oraz wyleczenie ran, których nabawił się przez poprzednią część dnia. Zwykle oznaczało to, że spędzał długie godziny na rozmowach ze swoją siostrą, która przy okazji doprowadzała do perfekcji swoje zdolności medyczne. Czuł, że ma w niej oparcie oraz że stała się ona jego najwierniejszą sojuszniczką. Kimś, komu zawsze mógł ufać i komu zawsze mógł się wygadać.
Nie samą rodziną jednak człowiek żył, a Sosuke starał się wyrywać z domu, aby pobiegać z rówieśnikami po okolicy i wspólnie poharcować (zwykle wpadając przez to w kłopoty, za które dostawał spory ochrzan od ojca lub braci). Lubił też myszkować po posiadłości, szczególnie dlatego, że pojawiły się tam nowe osoby, gdyż żony jego braci w podobnym do siebie czasie urodziły synów, Tsuyoshiego oraz Kenjiego. Szczególnie w pamięć zapadła mu jedna historia. Na skutek jakiejś małej sprzeczki, całkowicie błahej, młody Uchiha pokłócić się z jednym z kolegów z paczki. Sosuke, przez długie treningi oraz ilość czasu, którą poświęcał na doskonalenie się, uważał się za całkiem silnego. Na tyle silnego, że przy kolejnym spotkaniu i kolejnej kłótni pomiędzy chłopcami, rzucił on propozycją walki. Tak poważną, jak poważną może być walka dzieciaków, którzy nawet dziesięciu wiosen nie widzieli. Wieść rozeszła się wśród młodych błyskawicznie, a kolejnego dnia, blisko wieczora spotkali się na umówioną walkę. Sosuke pewnie stanął naprzeciwko o rok młodszemu i nieco niższemu "koledze". Początek zaczął się od widowiskowej kuli Gōkakyū. Młodszy z pojedynkowiczów ledwo umknął przed bezpośrednim trafieniem, ale i tak został mocno poparzony, ratując się również zrzuceniem z ciała koszulki, która się zapaliła. To wyglądało na koniec pojedynku. Sosuke triumfował, wznosząc rękę w geście zwycięstwa oraz krzycząc z radości. Odwrócił się jednak od swojego rywala, za co czekała go solidna lekcja pokory. "Pokonany" wcale nie czuł się pokonany i ze złością rzucił się na Sosuke, przewracając go na ziemię, a następnie silnymi (jak na ośmiolatka) ciosami próbował wybić z głowy wszelkie myśli o zwycięstwie. Przestał, dopiero gdy reszta chłopaków siłą ściągnęła nowego, prawdziwego zwycięzcę, z ciała młodego Uchihy, który niemalże kaszlał już krwią. Towarzystwo szybko się rozpierzchło. Dzieciaki z okolicy wiedziały, że za takie "zabawy" można solidnie oberwać pasem w domu. Sosuke nie wiedział co bardziej go boli. Obita gęba czy duma. Pokonany, upokorzony, cały w błocie i z gniewem w oczach wrócił do domu. Krzyków najstarszego brata praktycznie nie słyszał, na surowe spojrzenie ojca bał się podnieść wzrok. Dopiero w zaciszu własnego pokoju dał upust własnym emocjom i rozpłakał się, gdy jego siostra kolejny raz przyszła wyleczyć mu rany. Wygadał jej się ze wszystkim. Wszystkie swoje przemyślenia, wszystkie co leżało mu na sercu i co go bolało. Narzekał na ojca, na braci, na kolegę, na treningi, na walkę. A Emi go po prostu słuchała i głaskała po głowie. Na koniec powiedziała mu tylko "To twoja pierwsza" i pokazała mu jego własne odbicie w lustrze. Otarł łzy i przytulił się. Tej nocy nie mógł spać i przez cały czas myślał o tym, co zaszło. O tym, co zrobił i co powinien teraz zrobić. To była lekcja, której nigdy nie zapomni.
Rok 376 przyniósł chwilę spokoju na świecie, a Zebranie Możnowładców, które się wtedy odbyło, miało spory wpływ na sporą część świata oraz także bezpośrednio na życie Sosuke. Oznaczało to bowiem, że na dwa lata opuszcza swoje rodzinne Hachimantai, wyruszając w podróż, aby ostatecznie swoje nauki kontynuować w sąsiednim Ryuzaku. W ten sposób młodzi shinobi mieli zintegrować się ze swoimi rówieśnikami z innych regionów. I trzeba było przyznać, że od samego początku młody Uchiha był zaskoczony różnorodnością. Wychowując się w domu pełnym Uchiha, zgodnie z klanowymi zasadami oraz wartościami nie był przyzwyczajony do widoku innych ludzi. Dziesięciolatek przypisany został do jednej grupy razem z białowłosym Kaminari o ciemniej karnacji oraz czarnowłosą Yuki o śnieżnobiałej karnacji. To był czas zupełnie nowych kontaktów, zupełnie nowych relacji oraz zupełnie innych zasad. Wielu jego rówieśników narzekało na twarde reguły, ale dla Sosuke, który przywykł do znacznie bardziej rygorystycznego wychowania. To były wręcz długie wakacje. Przeżył tutaj pierwsze zauroczenia, pierwszą miłość oraz pierwsze złamane serca. Nauczył się, że nie zawsze każdej bliskiej osobie można ufać. Choćby zrobiło się dla niej wszystko, w drugą stronę niekoniecznie to musi tak działać. Przyjaźń, która powstała pomiędzy trójką dzieciaków z jego grupy była chyba właśnie tym, co chcieli osiągnąć panowie z Zebrania Możnowładców. A przynajmniej w to wierzył Sosuke.
Powrót po dwuletniej nieobecności nie był łatwy. W posiadłości zrobiło się tłoczniej. Pojawiły się kolejne dzieciaki starszych braci, a te, które Sosuke pamiętał jako małe bobasy ledwo umiejące chodzić, teraz biegały po ogrodzie i bawiące się w te same zabawy, w które on, gdy był w ich wieku. Harida oraz Shinji nawet czasem pozwalali swojemu najmłodszemu bratu (pod ich czujnym okiem) na trenowanie kolejnego pokolenia. Była to jednak lekcja również dla niego samego, bo ponownie musiał przyzwyczajać się do starych zwyczajów oraz reguł, a przez to też w podobny sposób podchodzić do nauczania bratanków. W wolnych chwilach robił ile tylko mógł, aby ci nie zapamiętali go tak jak on swoich braci, ale w lepszy sposób, bawiąc się z nimi oraz zaskakując ich, tak jak zaskakiwała go zawsze jego siostra. Zapewne była to kwestia tego, że różnica wieku pomiędzy nim a tym młodym pokoleniem była mniejsza niż pomiędzy nim, a jego starszymi braćmi, stąd prościej było mu nawiązać bliższe relacje z teoretycznie nieco dalszą rodziną, niż z własnym rodzeństwem.
Przez pobyt w Ryuzaku zdecydowanie stracił przywiązanie do relacji rodzinnych. Nie było mu się co dziwić. Prościej przecież młodemu shinobiemu nawiązać kontakt z rówieśnikami (nawet jeśli z zupełnie innych domów), z którymi mógł się bawić i wygłupiać niż ze znacznie starszymi braćmi, którzy sami założyli już swoje rodziny, a jego traktowali bardzo ostro. Punktem zwrotnym oraz właściwie zaprzepaszczeniem wszystkiego, co nauczył się w Ryuzaku, było wydarzenie, które miało być ukoronowaniem nowych relacji pomiędzy regionami. Wydarzyło się, to gdy Sosuke miał około dwunastu lat. Ślub pomiędzy rodem Kaminari oraz Uchiha. Niestety wesele zakończyło się śmiercią panny młodej. Podejrzenia spadły na pana młodego, ale były to oskarżenia wyssane z palca przez przedstawicieli klanu Kaminari. Nie potrafili nawet uszanować miłości oraz szansy, która miała połączyć te dwa dość bliskie sobie rody. To wystarczyło, aby pogrzebać relacje pomiędzy tymi dwoma klanami na długie lata, jeśli nie na zawsze. Historie, o swoim pobycie w Ryuzaku, które do tej pory mógł wypowiadać dość swobodnie, przestały być słuchane, nawet jeśli wcześniej niewiele osób pałało jakąś niechęcią, to robili to w sposób skrywany. Tym razem była to już otwarta wrogość. I taka wrogość została wpojona dorastającemu umysłowi. Mimo wszystko wciąż widział w swoich starszych braciach i ojcu wzory prawdziwego mężczyzny i shinobiego, którym chciał się stać. Wspomnienia o dawnej przyjaźni przestały być przyjemne. Znów poczuł się zdradzony przez kogoś, kogo uważał za bliską osobę i znów uznał, że polegać może wyłącznie na rodzinie.
Kolejne lata przyniosły początek jego kariery jako ninja w Sogen. Zaczął chodzić na pierwsze misje, praktycznie bez ustanku, jedna za drugą. Raz musiał pomagać przy uratowaniu kota, czasem przy pieleniu ogródka, czasem dostarczać zakupy. Całe mnóstwo prostych aktywności, które jednak pozwalały mu nauczyć się cierpliwości oraz szacunku do najprostszej pracy, a przy okazji zyskał w oczach wielu mieszkańców, którzy do tej pory pamiętali go jedynie jako tego dzieciaka z posiadłości, który ewentualnie chodził rozrabiać. Z czasem zaczął chodzić na trudniejsze misje. Pierwsza akcja odnalezienia złodzieja i doprowadzenia go przed oblicze sprawiedliwości. Pierwszy rabuś na trakcie, którego trzeba było wyeliminować. Sprawy te stawały się coraz cięższe, nie tylko ze względu na poziom, który musiał reprezentować, ale także moralnie. Odebranie komuś życia to nie taka prosta rzecz. Musiał do tego przywyknąć. Złych ludzi w okolicach było mnóstwo. Przez Sogen prowadził bardzo dobry szlak handlowy łączący Ryuzaku z północną częścią kontynentu, z Murem czy z wyspami samurajów. Szybko nauczył się, że takie szumowiny nie powinny mieć żadnej litości. Sami zabijali niewinnych kupców, którzy tylko próbowali jakoś zarobić na siebie i swoje rodziny.
Widok krwi przestępców to jednak nie to samo co widok martwych pobratymców. Po roku zbrojeń i napięć pomiędzy Uchiha a ich odwiecznymi wrogami wreszcie doszło do regularnych walk. Do historii przeszła jednak Bita pod Dokuroyamą, w której swój udział brak także, awansowany już na Akoraito i piętnastoletni, Sosuke Uchiha. Góra Czaszki, choć nazwana tak ze względu na swój wygląd, od teraz kojarzyła mu się wyłącznie z ogromną ilością śmierci, którą widział. Z początku, choć Uchiha wygrywali, wszystko szło dobrze. Tajemnicza broń, którą posiadali, niemalże wyrzynała w pień Senju. Wszystko jednak zmienił nagły atak dowodzony przez Kaminari. Kolejny sztylet wbity w plecy przez klan burzowego żywiołu. Oddział Sosuke, wycofany z linii frontu na zregenerowanie, został rzucony do odparcia tego nagłego ataku. On oraz jego dawny przeciwnik z dziecięcej bójki teraz stanęli ramię w ramię, dzielnie odpierając atak. Próbowali z całych sił, ale napastników było zbyt dużo. Gdy sytuacja stawała się już tragiczna, Sosuke dostrzegł, jak jego partnera z oddziału, przebił miecz. Cios prosto w serce, nie było szansy, aby to przeżył. To był kolejny moment w jego życiu, gdy coś w nim pękło. Rzucił się w wir walki, ignorując rozkaz o odwrocie. Katony oraz wyrzucane shurikeny latały wszędzie wokół, a Sosuke posłał na tamten świat wielu starszych i bardziej doświadczonych ninja, aż wreszcie starł się swoim ostrzem o miecz, który zabił jego młodszego kolegę. Dostrzegł kim był ten Kaminari. To jego dawny przyjaciel z pobytu w Ryuzaku. Gdy się dostrzegli twarzą w twarz, obaj byli tym zaskoczeni. Wtedy jednak Uchiha wykonał jedno szybkie pchnięcie, dobywając kunaia drugą dłonią i wbijając go prosto w gardło dawnego, zaskoczonego przyjaciela. Nie było jednak czasu, trzeba było się stąd wynosić, bo niemalże zewsząd został już otoczony. Choć lokalnie udało mu się samodzielnie pozbyć oddziału przeciwnika, to szybko przyszły kolejne, a wysunięta pozycja w połączeniu z wycofaniem się wojsk Uchiha sprawiła, że został sam. I to pewnie byłby koniec jego historii, gdyby nie odsiecz. Tuzin Uchihów wróciło po niego, większość z nich poświęcając własne życie, aby jeden Sosuke mógł bezpiecznie wrócić do reszty. W obozie już głęboko na terenach Sogen spotkał swoją siostrę. Po obu było widać ile przeszli i ile widzieli. Sosuke znów poczuł się jak mały chłopiec. Zagryzł jednak zęby, przetarł rękawem twarz i dzielnie próbował się trzymać. Emi poklepała go po ramieniu i poratowała go najcieplejszym uśmiechem, na jaki tylko mogła się w tej sytuacji zdobyć. "Teraz już druga". Kolejna lekcja, że bycie pokonanym to najlepsza lekcja. Uchiha wielokrotnie przez lata musieli się tego uczyć. Zawsze otoczeni przez wrogów, zawsze w fatalnej sytuacji. Jedyne co mieli, to samych siebie. Nic dziwnego, że tak mocne relacje rodzinne zostawały im przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Po wojnie awansowany już na Sentokiego brał udział w dalszych wypadach i trudniejszych misjach. Był to czas, niedługo po jego siedemnastych urodzinach, gdy został przeprowadzony atak na Mur. Walka z zupełnie nowym wrogiem wymagała nowego podejścia. Sosuke pomimo dosięgania już wieku dorosłego, wciąż czegoś się uczył i nigdy nie poprzestawał. Stoczył wiele walk z ludźmi prezentującymi walkę tworami z atramentu, choć słyszał też o innych, równie zaskakujących, czasem nawet bardziej przerażających umiejętnościach. W trakcie tych walk Sosuke poznał kogoś. Dziewczyną o imieniu Sokura, od razu zapałali do siebie uczuciem. A ten trudny okres, który nastał na świecie, nazwany później Erą Krwi, przyniósł im chociaż tą jedną pozytywną rzecz. Ich związek rozkwitał, a ze świata spływały kolejne tragiczne wieści. Trzy lata później jedną z takich rzeczy, która postawiła na nogi prawie całe siły Uchiha, było zniszczenie Kami no Hikage. Wiele wojen się toczyło na świecie w ostatnich latach, ale ten poziom śmierci i zniszczenia nigdy jeszcze nie nastąpił tak blisko. Wyspa właściwie przestała istnieć, co prawda dalej dało się tam dopłynąć, ale stała się siedliskiem wygnańców, przestępców i piratów. Serce świata umarło. Pozostały jedynie wspomnienia o tym miejscu. Pewną odmianą od tego, do czego przywykli na przestrzeni lat był drugi Turniej. Minęły już dwa lata od wydarzeń z Kami no Hikage, ludzie wręcz pragnęli pokoju. Spokojne miejsce, gdzie można było się spotkać z ludźmi z całego świata. Przez Sosuke zapamiętane jednak nie przez występy i pojedynki (w których nie brał nawet udziału), ale przez zaręczyny. Najpierw była to informacja wyłącznie dla niej, ich mała uroczystość daleko od domu. Dopiero po powrocie przyszedł czas na bardziej formalne spotkanie rodzin.
Wesele odbyło się niecały rok później. Zaraz po tym jakże ważnym dla całego miasteczka wydarzeniu, młoda para podjęła bardzo ważną i dość kontrowersyjną decyzję. Planowali opuścić Hachimantai i wyprowadzić się, aby żyć na swój własny rachunek. Oznaczało to również, że dwudziestotrzyletni Sosuke porzuciłby swoje dotychczasowe, niebezpieczne życie. Nie była to decyzja zbyt ciepło przyjęta, ale nikt go nie powstrzymywał. Ojciec miał mnóstwo obowiązków, nie byłby w stanie pilnować swojego syna, który przecież był już dorosły. Podobnie rodzeństwo, którzy mieli już swoje rodziny i musieli skupić się na nich, a nie na nieco zbuntowanym najmłodszym bracie. Osiedlili się z dala od głównego szlaku handlowego, nadal pozostając na terenach Sogen i zaczęli żyć życiem, które sobie wymarzyli. Czas mijał im spokojnie, choć biorąc pod uwagę o ilu rzeczach musieli teraz myśleć (a które żyjąc w wygodnej posiadłości mieli w pakiecie) zdarzały się problemy. Nie było to jednak nic, z czym by sobie nie poradzili. Starali się unikać wielkich problemów i światowych wydarzeń, ale plotki i pogłoski docierały nawet do nich. Jedno z takich wydarzeń, nie tak odległe od nich, atak na Shi no Geto, zgrało się w czasie z najszczęśliwszym dniem w ich życiu. Narodził im się syn. Obowiązek wychowania następnego pokolenia był trudnym, ale bardzo wdzięcznym czasem. Sosuke pamiętał swoje dzieciństwo i nie chciał, aby jego syn przechodził przez tak trudne wychowanie, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że żeby wychować go na porządnego człowieka, trzeba będzie trzymać pewien rygor oraz zasady. Starał się w tym wszystkim mieć umiar i odpowiednio to wszystko wyśrodkować, aby nie popaść w żadną skrajność. W dalszym ciągu dochodziły do nich kolejne plotki o wydarzeniach. Trwająca wojna z Kaminari na całe szczęście ich ominęła, choć słyszeli o tym, jak bardzo klan Uchiha w tym ucierpiał. Gdy syn zaczynał już chodzić, usłyszeli o ataku Cesarstwa, a niedługo później o zakończeniu walk. Pokój został podpisany. Wszyscy, którzy brali w tym udział, przegrali. Sosuke przez długi czas zastanawiał się, czy nie wspomóc swoich pobratymców, ale miał nową rodzinę, o którą musiał dbać. Może, gdyby coś zrobił, walki potoczyłyby się inaczej. Tego nie wiedział, ale wątpliwości czasem go męczyły. Gdy syn zaczynał już mówić, dotarły do nich plotki o wydarzeniach z Turnieju Pokoju. Kolejny cios wbity prosto w serce klanu. Kolejny raz młody ojciec zastanawiał się, czy nie powinien zrobić czegoś więcej.
Tragiczne wydarzenia, nawet jeśli odległe o wiele kilometrów, wciąż przynosiły efekty, które dotknęły tę niewielką osadę na uboczu. Problemy z bandytami zawsze jakieś się przewijały, ale ostatnimi czasy pojawiły się problemy z całkiem nową i sporą grupą, która terroryzowała szlaki. Z początku skupieni wyłącznie na głównym szlaku, z czasem, gdy się rozrastali, atakowali też mniej uczęszczane trakty oraz mniejsze wioski. To bardzo nie podobało się starszyźnie wioski, która chciała ten problem rozwiązać. Nic dziwnego, że problem ten wreszcie trafił na ręce Sosuke. Jako osoba z przeszłością w tym fachu oraz odpowiednim doświadczeniem mógłby się tym zająć. W połączeniu z wątpliwościami, które go trapiły już od jakiegoś czasu oraz wsparciem żony, która zawsze go wspierała, doprowadziło to do przyjęcia jego pierwszego zlecenia od lat. Plan był dość prosty, wyśledzić i wyciągnąć informacje od lokalnych bandytów, aby potem uzyskać informacje o tym komu podlegali. Opuścił więc swoją rodzinę, aby wypełnić tę misję. Choć lekko się zastały jego umiejętności po 5 latach przedwczesnej emerytury, tak walka z bandytami nie była specjalnie wymagająca. Niektórzy stawiali się dzielniej, a wyciągnięcie od nich informacji wymagało przez Sosuke, aby powrócił do swojego dawnego bezwzględnego podejścia. Wreszcie wytropił lokalizację ich głównej bazy. Wpadł i gdy wydawało mu się, że niemalże załatwił ten problem, dostrzegł coś dziwnego. Jeszcze chwilę temu sądził, że przygotowania do ucieczki wynikały z wcześniejszych starć i zniszczenia innych grup bandytów, teraz gdy dostał w swoje ręce listy oraz dokumenty herszta, wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Życie w odosobnieniu, z dala od normalnych ludzi, miast i traktów miała zasadnicze konsekwencje. Do Sosuke nie docierały żadne informacje o bieżących wydarzeniach, w tym najważniejsza informacja ostatniej dekady, jeśli nawet nie (kończącego się przecież) stulecia. List zawierał informacje o zniszczeniu Muru oraz przedostaniu się przez niego ogromnej armii Dzikich. Nie przeglądając nawet reszty dokumentów, nie określając czy wybił już całą bandę łącznie z liderem, natychmiast ruszył biegiem w kierunku swojego domu. Jego rodzina mieszkała niemalże na trasie z Muru do Kotei, więc dzicy będą musieli tamtędy pomaszerować.
Z daleka widział, że przybył za późno. Słup czarnego dymu widoczny z daleka nie zwiastował nic dobrego. Zmęczony po długiej podróży nie mógł sobie pozwolić na ani chwilę zawahania się, ani chwilę na rekonesans. Wparował do wioski, gotowy stawić czoła dowolnemu zagrożeniu. Zagrożenia już nie było. Wioska wyglądała jak miasto duchów. Nigdzie nie było biegających dzieci, rolników wracających po ciężkim dniu w polu, lokalnych pijaczków, którzy wracali w stanie upojenia z karczmy, ani też starszych pań, które z ławeczki by to wszystko obserwowały. Zamiast tego napotkała go mocno nadpalona infrastruktura. Dopalający się żar sugerował, że od wydarzeń minęło już trochę czasu, nic dziwnego, że winowajców tutaj nie było. Zrobili swoje i nie mieli czego szukać. Sosuke musiał jednak kogoś znaleźć. Nie zważając na wątpliwą stabilność uszkodzonych ścian, wparował do swojego domu w poszukiwaniu rodziny. Niestety, można się było domyślić co zastał w środku. Dwa ciała, leżące w kałuży zaschniętej krwi. To go złamało. Gniew, smutek, złość, rozpacz, bezradność. Wszystko to naraz dało się usłyszeć w krzyku, który się z niego wydobył. Przytulał swoją rodzinę, jakby w nadziei, że to przywróci im życia. Mijały kolejne godziny, aż wreszcie i on uznał, że musi stąd odejść. Wykopał grób na okolicznym wzgórzu, aby następnie wyprawić im tam pogrzeb. Spalił też doszczętnie resztki wioski, do gołej ziemi, a gdy kończył, z nieba zaczął padać deszcz. Gdy odchodził od grobu, dostrzegł swoje odbicie w niewielkiej kałuży. "Trzecia". To jedyna pamiątka, która mu została po tym miejscu.
Kilku następnych miesięcy właściwie nie pamięta. Nogi same go prowadziły, bo umysł był zbyt zajęty rozmyślaniem. Czuł się winny temu, co się wydarzyło. Gdyby nie podjął się misji, byłby w stanie uratować syna, żonę, dom i całą wioskę, niestety podjął zły wybór, a z konsekwencjami tego będzie musiał żyć do końca swoich dni. Targały nim tak skrajne emocje, że co chwila obarczał winą kogoś innego. Klan również stał się winowajcą tej całej sytuacji. Nie docierało do niego, jak mogli do czegoś takiego dopuścić. Zły był na sytuację, w której klan się znalazł, ale przecież to wynikało z tego jak inni ich zawsze traktowali. Kaminari, Senju i pozostałe klany. W każdej chwili słabości byli atakowani. Jak się okazało, kolejny sąsiad, zza Muru, również taką okazję wykorzystał. I oczywiście największą złością skierował właśnie przeciwko nim. Dzikim. Nigdy jeszcze żadnego nie spotkał. I póki był w tak żałosnym stanie emocjonalnym, to nawet lepiej dla niego. Nie byłby w stanie nawet podnieść miecza czy skoncentrować swojej chakry w najprostszego katona. Chciał się jednak zemścić, ze wszystkich sił. Sił, których nie miał, aby pomścić zbrodnię, po której nie było żadnego śladu i żadnego dowodu. Na jego szczęście nie potrzebował tego, Dzicy w międzyczasie śmiało sobie poczynali, doprowadzając Uchiha na skraj upadku. Sosuke nie pomagał jednak w odbudowie. Po kilku tygodniach samotnej podróży dotarł do Hachimantai i posiadłości jego rodu. Nie dopuszczał do siebie nikogo, wszystkie dnie spędzając albo w karczmie, albo w leśnych ostępach, gdzie zawsze samotnie zapijał się do nieprzytomności. Chęć pomocy braci czy ojca nie przynosiły żadnych rezultatów. Próbowali mu po męsku przemówić do rozumu, ale do niego to nie docierało. Siostra Emi, która obrała bardziej spokojną, ale przez to bardziej długotrwałą metodę, aby ponownie zbliżyć się do swojego najmłodszego brata.
Czas najlepiej leczył rany, nawet te najtrudniejsze. Po długim wieczorze, spędzonym na rozmowach z Emi, naszły go przemyślenia. Musiał zacząć żyć. Na nowo. Wrócił do treningów. W samotności. Nadal nie dopuszczał do siebie prawie nikogo. Z czasem odstawił alkohol i przynajmniej zaczął tolerować obecność innych. Pojawiał się na rodzinnych spotkaniach. Na jego twarz uśmiech nie powrócił i był bardzo wycofany, jeśli mowa o okazywaniu jakichkolwiek uczuć. Potrzebował znaleźć sens w swoim życiu, ale to był problem, z którym chciał się zmierzyć samemu. Liczył, że może namiastka dawnego, młodzieńczego życia, pozwoli mu wrócić na dawne tory. Świat poszedł już do przodu, dzieci dorosły, rządy w klanie się zmieniały, cała okolica się zmieniała. Choć miejsce to powinno być mu dobrze znane, pod wieloma względami czuł się tutaj obco. Wiedział, że tutaj po prostu nie pasował, ale nic innego mu nie zostało.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Kabura na prawej nodze
Kabura na lewej nodze
Torba z tyłu na pasie
Katana i Wakizashi przy pasie
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Bank
PH: PH
MISJE (dla klanu / inne):
D -
C -
B -
A -
S -
WYPRAWY:
C -
B -
A -
S -
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Re: Sosuke [GOTOWE DO SPRAWDZENIA]
: 18 maja 2024, o 21:11
autor: Sister
I cyk.
AKCEPT
Ukryty tekst