Strona 1 z 1
Hiroto
: 27 lip 2023, o 16:36
autor: Hiroto
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Hiroto
NAZWISKO: Nishimura
KLAN: Ukryty tekst
PRZYNALEŻNOŚĆ: Shigashi no Kibu, Rodzina Ekibyō
WIEK: 24 lata
DATA URODZENIA: 10 grudnia 370 r.
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST | WAGA: 190/67
RANGA: Tygrys
APARYCJA
WYGLĄD:
Babcia powiedziałaby, że przystojny ze mnie kawaler. Jestem dosyć wysokim mężczyzną o wyrzeźbionej sylwetce. Może nie od razu kulturystą, ale na pewno też nie szczypiorkiem. Mam mocne barki i umięśniony brzuch i łydki – to moje największe atuty. Karnację mam dosyć bladą, prawdopodobnie z powodu choroby, która męczy moje ciało. Nie podoba mi się mój nos, wydaje się dziwnie haczykowaty. Usta są raczej przeciętne, może ktoś, by się przyczepił, że zbyt wąskie, ale zawsze coś komuś nie będzie pasować. Mam krótkie, czarne włosy swobodnie opadające na twarz i jeszcze ciemniejsze, skośne oczy. Zarostu nie wyhodowałem, choć chciałbym.
UBIÓR:
Gdyby w tych czasach wynaleziono już garnitury, chodziłbym w nich codziennie. Praktycznie zawsze ubieram się elegancko, bo nigdy nie wiadomo, kiedy umrę, a chcę się jakoś prezentować. Najczęściej można mnie zobaczyć w białej koszuli włożonej do długich, ciemnych spodni, przepasanych pasem, a całość stroju przykrywam długim, ciepłym płaszczem. Noszę zwykłe, ale wygodne buty, które nie utrudniają mi ruchów. Czasem, jak jest naprawdę odświętny dzień, założę czarne kimono z haori, choć nie przepadam zbytnio za tego rodzaju odzieżą, bo nie uważam, by była zbyt praktyczna. Za to uwielbiam różnego rodzaju sygnety – zawsze noszę przynajmniej jeden, najczęściej na małym palcu.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Zwykły, szary chłopak
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Starsze panią lubią moje towarzystwo. Cenią moją pomocność i chęć do noszenia ich ciężkich zakupów. Mam pełno adoratorek, lgną do mnie zarówno dziewczyny jak i kobiety, z czego często korzystam. Dzieci uwielbiają się ze mną bawić, widzą we mnie najlepszego opiekuna. Mężczyżni patrzą na mnie z podziwem, a niektórzy członkowie mafii wręcz boją się mojej brutalności i bezpośredniości. Kim jestem? Człowiekiem o tylu twarzach, że nawet ja nie wiem, która z nich jest prawdziwa. Lata temu zacząłem grać i zatraciłem się w tym tak bardzo, że stałem się pełen fałszu i sprzeczności. Z jednej strony pogodny, ciężko pracujący chłopak niosący pomoc ludziom, z drugiej strony bezwzględny mafioza, będący na każde zawołanie wyższych rangom.
To, co nie jest udawane, to moja miłość do sztuki. Maluję, piszę wierszę, komponuję piosenki. Czy jestem w tym jakoś szczególnie utalentowany? Wątpię, ale pozwala mi się to uspokoić i poukładać myśli. Dużą część swojego czasu spędzam w muzeach czy galeriach sztuki, chciałbym, by i moje prace były zapamiętane. Nie chcę umierać niezapomniany. To moja największa obawa. Chcę zostawić po sobie jakiś ślad, dowód na to, że kiedyś na tym świecie istniał ktoś taki jak Nishimura Hiroto. Czy zostanę bohaterem narodowym czy może światowej sławy złoczyńcą, który będzie straszył dzieci w snach? Nie obchodzi mnie to. Nie ważne co mówią, ważne, by mówili.
Jestem aktorem, kłamcą, manipulatorem. Skoro siebie okłamuję co do tego kim jestem, to i z innymi ludźmi mi dobrze idzie. Nie mam problemu, by udawać, bo moja moralność po prostu nie istnieje. Nikt nie powiedział, że jestem dobrym człowiekiem, a sama przynależność do mafii jest tego dowodem. Nie mam problemu z handlowaniem narkotykami, wyłudzaniem pieniędzy, okradnięciem sklepu, sprzedaniu kogoś do burdelu, czy nawet z zabójstwem drugiego człowieka z zimną krwią. Śmierć nie robi już na mnie większego wrażenia, tak długo jak nie dotyczy mnie i bliskich. Tylko czy ja mam bliskich? Nie ufam nikomu z mafii. To szuje, które zdradzą ją przy pierwszej lepszej okazji. Fałszywe gnojki, takie jak ja. Mogę wykonywać rozkazy, ale zaprzyjaźnić się z nimi? Nigdy.
Dużą część czasu spędzam w karczmach, pijąc i paląc. Często uda mi się wyrwać kogoś na jedną noc, ale to tyle. Nie jestem tym typem osoby, co chce założyć rodzinę, zbudować dom i kupić pieska. Choć wiele kobiet się przywiązuje, jestem pod tym względem nieugięty. A przynajmniej jeszcze nie poznałem tej jedynej, dla której miałbym zmienić swój tok myślenia. Stabilizacja, gdy można się bawić? Bezsensu.
Lubię pieniądze. Pod tym względem jestem prostym człowiekiem, dostaję wypłatę – robię to, czego zleceniodawca sobie życzy. Wszystko ma swoją cenę, jeśli ktoś mi odpowiednio dużo zapłaci, zrobię wszystko, oczywiście w granicach dobrego smaku. Jeszcze nie zaoferowano mi tyle, bym miał się sprzedać, czy szpiegować przeciwko własnej mafii.
Ekibiyo… uratowało mi życie, wyciągnęło do mnie pomocną dłoń kiedy potrzebowałem, dlatego mam szacunek do ludzi z tej organizacji. Przynajmniej do tych, co są w niej od dawna. Nie ufam im, ale nie zdradziłbym ich. Jestem lojalny, pewnie prędzej bym umarł, niż świadomie wyjawił jakąś informację. Mam wobec nich dług wdzięczności, który mogę spłacić tylko będąc aktywnym członkiem, a dla nich jestem w stanie posunąć się do wielu rzeczy. Bycie na szczycie hierarchii również byłoby miłe - może to właśnie jest sposób na to, by zostać zapamiętanym.
Nie jestem tym agresywnym mafiozą, który rzuca się na każdego, kto tylko na mnie krzywo spojrzy. Nie chwalę się pierwszej napotkanej lasce o mafijnych rozbojach. Nie pobijam przypadkowych przychodniów, nie zabijam na ulicy przy świadkach. Działam znacznie bardziej dyskretnie. Ludzie mnie lubią, na ten moment życia w którym jestem, nie mam powodu, by psuć sobie opinię publiczną. Mało kto wie o mojej przynależności do Tygrysów i nie mam powodu, by to zmieniać. Bycie najniższym rangą ma swoje plusy, a czasem uda mi się podsłuchać coś, co na pewno nie jest przeznaczone dla moich uszów.
CIEKAWOSTKI:
Nie powinno się tykać swojego towaru - raz zrobiłem ten błąd i wziąłem narkotyki, ale było to potem tak nieprzyjemne, że już nigdy więcej tego nie tknę
Palę jak tygrys smok - praktycznie cały czas można mnie spotkać z fajką
Mam słabość do małych, śnieżnobiałych kotków
Uwielbiam Yakitori (szaszłyki z kurczaka)
NINDO: Dyskrecja przede wszystkim.
HISTORIA:
Urodziłem się w grudniowy wieczór, w domostwie Risy i Hajime w Karmazynowych Szczytach. Byłem pierwszym dzieckiem, dlatego rodzice rozpieszczali mnie i starali się bym miał wszystko, co potrzebne. Mieliśmy dużo pieniędzy, więc kupowano mi najlepsze zabawki i pilnowały mnie najdroższe opiekunki. Ojciec często wyjeżdżał na misję, był zdolnym Shinobi, który był potrzebny społeczności. Matka zrezygnowała, by zająć się domostwem, do tego po kilku miesiącach ponownie zaszła w kolejną ciąże, więc nie było już mowy o wykonywaniu zleceń. Dziewięć miesięcy później, na świat przyszła moja młodsza siostra, Maiko. Była słaba, chorowita, i wymagała jeszcze większej opieki niż ja. Choć sam tego nie pamiętam, słyszałem, że byłem zazdrosnym dzieckiem. Domagałem się uwagi i głośno płakałem, gdy zajmowano się Maiko zamiast mną.
Gdy miałem trzy lata, mama zaczynała podupadać na zdrowiu. Nie miała już siły się z nami bawić, coraz więcej czasu spędzała samotnie w swoim pokoju. Mieliśmy opiekunki, ale tęskniliśmy za towarzystwem, a ojca nie było zbyt często. Zamykała się u siebie i nikt nie wiedział, co się u niej działo. Jednym z moich pierwszych wspomnień jest jej widok kaszlącej w chusteczkę, która potem okazała się cała pokryta krwią.
Dosyć szybko zacząłem edukacje, dzięki majętności rodziny, chodziłem do kameralnej szkółki, gdzie nauczono mnie czytać i pisać. Moja siostra pobierała nauki w domu, przychodzili do niej wykwalifikowani korepetytorzy. Nie zazdrościłem jej, bo w szkółce poznałem kilku przyjaciół, z którymi mogłem się bawić. Byłem całkiem dobrym uczniem, nauczyciele byli zadowoleni z wyników. Jedynie moja sprawność nie była najlepsza - jak bardzo bym się nie starał, rówieśnicy zawsze byli ode mnie lepsi pod względem siły czy szybkości.
Nie byłem idealny, sprawiałem problemy wychowawcze. Wpadłem w złe towarzystwo, prześladowaliśmy słabszych, niszczyliśmy mienie szkoły. Wdawałem się w bójki, groźniejsze niż te, w które wdawały się inne dzieciaki. Często przychodziłem do domu pobity, co dodatkowo martwiło matkę. Stałem się okropnym synem, nie słuchałem rodziców i nie mogli sobie ze mną poradzić. Jedyną osobą, dla której byłem miły, była moja chora siostra, Maiko.
Matka zmarła, gdy miałem siedem lat. Wiele na to wskazywało, jej stan zdrowia regularnie się pogarszał i medycy nie byli w stanie sobie poradzić z jej dziwnym schorzeniem. Niemniej jednak, na jej pogrzebie ryczałem jak małe dziecko, którym w końcu nadal byłem. Pieniądze się skończyły, nie było już nas stać na opłacanie szkoły, a tym bardziej korepetytorów. Załamany ojciec coraz częściej sięgał do kieliszka. Zrezygnował z kariery Shinobi, zaprzestał robienia czegokolwiek. Nieopłacane opiekunki odeszły i zostaliśmy sami z tyranem. W końcu zaczął się na nas wyżywać, zwłaszcza na mnie, fizycznie. Siostrę pod tym względem oszczędzał przez wzgląd na chorobę, ale i jej nie omieszkał się rzucić kilku złośliwych komentarzy od czasu do czasu. Wiem, że przeżywała to jeszcze bardziej ode mnie, było mi jej tak szkoda. Naszym jedynym sprzymierzeńcem był sąsiad, który się o nas martwił. Dawał nam jedzenie i dach nad głową w najcięższe dni. Również i on nauczył mnie podstaw technik mojego klanu, za co jestem mu wdzięczny. Niestety, on też był Shinobim, więc nie było go zbyt często w domu. Pod jego nieobecność, byliśmy skazani na towarzystwo ojca, który również zachorował, ale w inny sposób niż matka, bo psychiczny. Oszalał, mówił, że zaczął widzieć jej ducha. Baliśmy się, ale reszta sąsiadów udawała, że nas nie znała. Nikt nie chciał robić sobie problemów.
Miałem wtedy dziesięć lat, gdy ojciec przesadził. Pobił mnie do nieprzytomności. Myślałem, że umrę, ale tego dnia umarł ktoś inny. Ostatnim co zobaczyłem przed utratą świadomości, było szybkie machnięcie nożem. Obudziłem się kilka godzin później, w kałuży krwi, ale nie mojej. Krzyknąłem na widok martwego ojca patrzącego na mnie pustym, tak typowym dla trupów, wzrokiem. Siostra rzuciła mi torbę z ubraniami i gotówką i powiedziała, że musimy się zbierać. Nigdy jej nie spytałem co się stało w domu, mogłem tylko domyślać się prawdy. Nie byliśmy już dłużej bezpieczni, musieliśmy uciekać. Niestety, tego dnia sąsiad po raz pierwszy nas zawiódł. Gdy dowiedział się o śmierci naszego opiekuna, zaczął na nas krzyczeć i kazał nam się wynosić. Więc to zrobiliśmy. Zakradliśmy się do portu, na statek towarowy i nad ranem byliśmy już w Teiz.
Co jednak mogą zrobić małe dzieci na mroźnej wyspie? Był środek zimy, a nasza odzież nie była odpowiednia do takich warunków. Stan siostry znacznie się pogorszył, żebraliśmy, ale ludzie nas tylko zbywali. Wtedy pożałowaliśmy decyzji o ucieczce, ale nie mogliśmy wrócić – tym razem nas złapali w porcie. Gotówki mieliśmy niewiele, wszystko wydawaliśmy na najpotrzebniejsze artykuły. Raz, ukradłem mięso ze straganu. Zostałem złapany przez sklepikarza, który zlał mnie tak, że Maiko chciała mnie odprowadzić do szpitala. Wiedziałem jednak, że to bezsensu, kto by przyjął dwójkę bezdomnych dzieciaków? Jakoś się z tego wylizałem, choć musiałem przetrwać kilka nocy z gorączką.
Zawsze lubiłem sztukę. Zabraliśmy papier, więc mogłem pisać wiersze. Pamiętam, że pewnego dnia jakaś kobieta spytała co robię, więc jej odpowiedziałem. Wydawała się zachwycona tym, co napisałem, choć dla mnie było to raczej przeciętne. Kilka dni później spotkałem ją znowu, przedstawiła się jako Suzume. Dała nam trochę jedzenia, ale najlepsze, jak wtedy nam się wydawało, co nas spotkało, wydarzyło się podczas trzeciej wizyty. Zaoferowała nam dom, u siebie, w ciepłym miejscu. W zamian, zaproponowała nam posadę w teatrze, którego była właścicielką.
Dla mojej siostry była to praca trudna, ale dla mnie? W mig pojąłem sztukę aktorstwa, spodobało mi się granie kogoś, kim nie byłem. Mogłem być silnym, bogatym paniczem, bohaterem ratującym świat, ale to złe role podobały mi się najbardziej. Przy nich musiałem najmniej udawać, od zawsze był we mnie jakiś mrok, więc może dlatego przyszło mi to z większą łatwością. Właścicielka była zachwycona. Nadszedł czas na pierwszy spektakl. Byłem złoczyńcą, a moja siostra księżniczką uwięzioną w wieży. Uważam, że zagrałem świetnie, ale wszystko popsuło się, gdy w trakcie występu siostra straciła przytomność. Byłem pierwszy, który do niej dobiegł. Nie oddychała, cudem udała się resuscytacja. To był najgorszy dzień na świecie, po tym codziennie odwiedzałem ją w szpitalu, bo czułem, że nie zostało jej wiele czasu. Zależało jej jednak na tym, bym kontynuował bycie aktorem, więc co mogłem zrobić? Grałem dalej. Mieliśmy dom, jedzenie, jakąś gotówkę. A mi było tak przykro, że nikt nie umiał jej pomóc. Oddałbym wszystko za to, by wyzdrowiała. Chodziłem po medykach, odwiedzało ją pełno lekarzy, ale na to schorzenie, nikt nie znalazł jeszcze lekarstwa. Odeszła dwunastego sierpnia, gdy miałem jedenaście lat. Miała skromny, lecz piękny pogrzeb.
Spędziłem w Teiz dziesięć długich lat. Rozwijałem karierę aktorską, grałem tak często, że powoli gubiłem się co do tego, kim naprawdę jestem, a mój słaby stan psychiczny w tym nie pomagał. Z początku zaczęło się dosyć niepozornie, ale potem? Nie było już Hiroto. Były role, maski, które trzeba było przybrać. Codziennie ktoś inny, publiczność mnie uwielbiała, ale mnie to w ogóle nie cieszyło. Miałem mnóstwo pieniędzy, ale czułem się wypaczony z wszelkich uczuć. Ukojenie odnajdowałem w sztuce; w rysunkach, piosenkach. To one pokazywały prawdziwego mnie i to, co chciałbym przekazać światu. Były mroczne, smutne, przedstawiały tę stronę, której nikt nie widział. Byłem czubkiem. Wariatem, ale nikt tego nie wiedział, bo codziennie grałem normalnego. Może to te obrazki były aktorstwem? Nie miałem pojęcia, prawdę mówiąc, dalej nie wiem.
Stało się jednak coś, po czym stwierdziłem, że już nie chce mieszkać na Teiz. Chodziło o kobietę, tą która uratowała życie mi i siostrze, tą, dzięki której zaczęło się moje aktorstwo i schorzenie z tym związane. To był niepozorny dzień, ale dla mnie miał duże znaczenie. Była to dziewiąta rocznica śmierci mojej małej siostry, a po odwiedzeniu jej grobu, chciałem porozmawiać z Suzume i podziękować za wszystko, co zrobiła. Podsłuchałem jednak rozmowę, której nigdy nie chciałem usłyszeć. Dwójka ludzi rozmawiała o mnie, z czego wyłapałem smutną prawdę. Maiko przynosiła straty, więc postęp jej choroby został przyspieszony trutkami. Nie mogli jej po prostu zwolnić, bo straciliby mnie, więc zaplanowali intrygę. Świat mi się walił, nie miałem pojęcia, jakich fałszywych ludzi miałem w swoim otoczeniu. Jeszcze tego samego dnia opuściłem Teiz. Nie czułem gniewu, chęci zemsty, nawet nie do końca można było mówić tu o smutku. Czy wyprałem się z emocji? Też nie do końca, bo wtedy bym tam został i dalej grał, a jednak opuściłem to mroźne i okrutne miejsce. Wyruszyłem w dalszą podróż, zostawiając całą karierę za sobą, bez słowa wyjaśnienia.
Byłem dwudziestolatkiem, gdy zamieszkałem w Yusetsu. Wszystko zapowiadało się dobrze, miałem stabilne miejsce zamieszkania i dużo pieniędzy. Tam mogłem zająć się swoim treningiem Shinobi, szkoliłem umiejętności klanowe i kilka innych technik, które mnie zainteresowały. Wykonałem kilka prostych misji i na jednej z nich poznałem Ayame, moją pierwszą dziewczynę. Dosyć szybko zamieszkaliśmy razem, chciałem jej się nawet oświadczyć. Wtedy jednak zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego, zacząłem czuć kłucie w piersi i coraz częściej kręciło mi się w głowie. Myślałem, że to zwykłe przemęczenie, ale gdy to nie ustępowało, zbadałem się u medyka. Okazało się, że chorowałem na rzadką, niezbadaną wcześniej chorobę serca, której objawy, były zbliżone do tych, które miała moja matka i siostra. Uzdrowiciel nie potrafił udzielić mi szczegółów na temat tego, co to dokładnie jest, ale brzmiało dosyć groźnie. Myślałem, że ominie mnie ten los, ale życie mnie nie oszczędzało. Mogę z nią żyć jeszcze długie lata, do tego czasu wynaleziono tabletki, które niwelują jej nieprzyjemne skutki. Jednak sama myśl o tym, że prawdopodobnie nie dożyje pięćdziesiątki, jest bardzo dołująca.
Pomimo brania odpowiednich leków, schorzenie dalej uprzykrzało mi życie. Coraz częściej mdlałem, myślałem, że nie uciągnę. Przerażenie z powodu bliskości śmierci było prawdziwe – to na pewno. Nie było to uczucie, które dało się grać, udawać. Naprawdę nie chciałem odchodzić, pokochałem Yusetsu, chciałem się w nim zestarzeć.
Dlaczego więc choroba postępowała? Odpowiedź była prosta: Ayame była aktorką. Aktorką, która podstępnie podtruwała mnie – tak, jak lata temu podtruwano moją siostrę. Udawała uczucie do mnie, by zbliżyć się i wykorzystać moje słabości. Prawdopodobnie została opłacona przez Suzume, by zemścić się za to, że ich zostawiłem, że stracili tak dobrego zawodnika. Zrozumiałem wtedy, że życie to jedna wielka gra. Kto lepiej zagra, ten wygrywa. Nie przejrzałem Ayame, więc ona skorzystała na tym i omal mnie nie zabiła. Może liczyła na mój majątek? Nie mam pojęcia. Było mi już jednak wszystko obojętne. Straciłem wszystko. Matkę, ojca, dom, później siostrę i pracę, miłość mojego życia, a na sam koniec zdrowie psychiczne i fizyczne. Opuściłem Yusetsu, uciekałem z niego, aż się kurzyło. Zostawiłem tam całe moje życie, błąkałem się aż zawędrowałem do Shigashi.
Bez większej chęci do życia, smutki zacząłem zatapiać w alkoholu, jak mój ojciec przed laty. Nic już nie miało znaczenia, przestałem nawet brać te głupie lekarstwa. Mieszkałem w biednej dzielnicy i czekałem na śmierć, zbyt tchórzliwy, by samemu odebrać sobie życie, bo i tak nic nie miało znaczenia.
I wtedy spotkałem członków Ekibyo. Gdy zostałem rekrutowany przez Czarne Tygrysy, z początku czułem jedynie obojętność, ale szybko mi się spodobało. Przez lata straciłem moralność, nie miałem problemu z rzeczami, którymi zajmują się typowi „źli ludzie”, więc się nadawałem do ich organizacji. Zacząłem przykładać większą uwagę do swojego zdrowia i nieco odstawiłem alkohol ze względu na lekarstwa, choć nadal często można było mnie widzieć w barach. Udało mi się jednak odżyć. Z powodu moich przeszłych doświadczeń, nie jestem w stanie im (mafii) w pełni zaufać, choć czuję się w ich towarzystwo całkiem komfortowo i nie chcę ich zdradzać czy zostawiać.
Zacząłem szukać medyka, który będzie w stanie przeprowadzić na mnie zabieg, który wyleczy mnie z przypadłości, która powoli rujnuje moje zdrowie. Znalazłem mężczyznę, który za sporą opłatą zgodził się mnie wyleczyć, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Uwierzyłem mu, że jest to faktycznie możliwe, wiedziałem, że miałem spore problemy z moim zachowaniem. Miałem się z nim spotkać w moim domu, ale dowiedziałem się, że stracił życie w wyniku ataku przy Czerwonym Smoku. Był zdrajcą pracującym dla Akiyamy? Wiedział o mojej przynależności do mafii? A może był to zwykły przypadek? Niezależnie od powodu, choroba dalej postępuje, a ja nie mam przy sobie nikogo, kto jest w stanie się nią zająć. Nie jest ona tak groźna jak u matki i siostry, tabletki bardzo pomagają, ale czy będę w stanie dożyć starości? Czy moje zdrowie psychiczne mi na to pozwala? Jestem jednym wielkim bałaganem, a jak nic się nie zmieni, sam siebie zniszczę.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
odznaka ninja przypięta do ubrania
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: click
PH: click
MISJE (dla klanu / inne):
D -
C -
B -
A -
S -
WYPRAWY:
C -
B -
A -
S -
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Re: Hiroto gotowy
: 31 lip 2023, o 02:14
autor: BeeBee-Hachi
Re: Hiroto gotowy
: 31 lip 2023, o 18:15
autor: BeeBee-Hachi
WItamy Tygrysku
Ukryty tekst