Strona 1 z 1
Shigemi
: 27 sie 2022, o 20:30
autor: Shigemi
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Shigemi
Ukryty tekst
PRZYNALEŻNOŚĆ: Sogen [Wietrzne Równiny]
WIEK: 19
DATA URODZENIA: 01.374
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 182 | 75
RANGA: Doko
APARYCJA
WYGLĄD:
S prężysty krok, sarkastyczny uśmieszek wyższości oraz spojrzenie znużone codziennością z przebłyskami szaleństwa. To pierwsze cechy charakterystyczne wyprostowana postawa i przeciętna muskulatura to kolejna z widocznych cech. Prostokąta postura z lekko zarysowanymi mięśniami i niewielką ilością tkanki tłuszczowej definiuje ogólny zarys nagiej sylwetki. Przeciętna muskulatura przy niewielkiej ilości tłuszczu pod skórą wystarcza jednak do godnego zaprezentowania się w gorących źródłach. Ramiona przeciętnego rozmiaru podobnie nogi, lekko zaznaczona muskulatura przez skórę, kilka mały blizn po nic nieznaczących potyczkach.
T warz, a właściwie jej wyraz jest lekko tajemniczy, intrygujący, mało dynamiczny jeśli chodzi o wyrazistość. Jednak skupiając się na wyglądzie, pociągła twarz, z lekkimi parzystymi zmarszczkami, duże czarne oczy oraz niewielki nos są dopełniane przez smukłe, ciemne brwi. Usta, niewielkie, lekko czerwone zazwyczaj w statycznym, sarkastycznym uśmieszku skrywające rząd równych, wypolerowanych wręcz zębów. Żadne blizny nie zdobią okolic głowy i szyi, z innych dodatków estetycznych, z pewnością można stwierdzić, że skóra nie ma tendencji do opalania, tendencji lub okazji..., nie jest to blady odcień jak u osób wykrwawiających się lub chorych, jednak zdecydowanie bliżej jej do gradientu niezdrowej bladości niż opalonych żeglarzy.
K ruczoczarne, proste włosy, praktycznie zawsze schludnie ułożone, pozostawiona samej sobie grzywka grzecznie rozdziela się na trzy części i opada po obu stronach oraz czasami po środku twarzy kończąc się w okolicach górnej połowy szyi, czasami są rozpuszczone lub luźno spięte w połowie długości, zazwyczaj taka sytuacja następuje podczas treningów lub wczesnym rankiem, gdy jeszcze nie jest przygotowany do wyjścia. Nie jest wybalsamowanym lalusiem, ale dba o czystość i schludność, smród i dwa dni bez kąpieli, jeśli to nie jest absolutnie konieczne jest po prostu dla niego nieakceptowalne.
UBIÓR:
CODZIENNY
C zarna, zwiewna szata, z rękawami do łokci oraz ze złotymi zdobieniami na kołnierzu. Dodatkowo przewiązana białą, szatą, która przełożona jest przez jedno ramię. Do tego luźne spodnie i wygodne pełne buty. Szyję zdobi łańcuszek z większym, medalikiem wszystko ze srebra. Pod szatą na wysokości pośladków znajdują się dwie sakwy z podstawowym ekwipunkiem wypisanym w sekcji na dole.
ROBOCZY
C zarny płaszcz podróżny z cienkiego materiału, długi do połowy goleni z wysokim, zakrywającym usta kołnierzem to praktycznie nieodzowny przyjaciel każdej podróży. Co ciekawe płaszcz jest dwustronny i po obróceniu go na "lewą" stronę wygląda jak lekko dziwny, biały medyczny kitel. Pod nim kryje się metalowy naszyjnik z dużymi metalowymi oczkami łączony około pięciocentymetrowymi kawałkami prostego metalu. Poniżej w przypadku sytuacji niebitewnych znajduje się luźna bluza zazwyczaj w ciemnych odcieniach oraz krótka koszulka. Poniżej klasyczne, lekko workowate spodnie ninja z kilkoma kieszeniami na podstawowe rzeczy. Przy doborze butów po raz kolejny pragmatyzm był przewodnikiem i wybór padł na klasyczne buty ninja sięgające lekko powyżej kostki, z solidną, podeszwą o dobrej przyczepności zwłaszcza w deszczowy dzień. Prostota, przeciętność, szablonowość taki typ ubioru zapewniał w pewnym stopniu anonimowość. Czasami wygląd był dopełniany przez szeroki, zachodzący na oczy słomkowy kapelusz, zapewniający jeszcze więcej prywatności oraz efektywnie chroniący przed rożnorakimi warunkami atmosferycznymi. W sytuacjach zagrożenia zazwyczaj odziany jest w kamizelkę oraz kilka dodatkowych kabur na wyposażenie Shinobi, które znajdują się na ramionach, udach oraz goleniach, zazwyczaj zakryte przez płaszcz.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
Ochraniacz na czoło z wygrawerowanym symbolem "Zjednoczonych sił Sogen" na szyi
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
***
DEMON!
POTWÓR!
BEST...
Cii..., jeszcze ktoś usłyszy i Ci uwierzy...
*dźwięk charakterystyczny dla wykonania jutsu*
***
P ostać wielowymiarowa i złożona charakterystycznie, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prosta. Lekko znużony życiem i pracą medyk, który lekko poświęca się dla sprawy, ale jakoś nienadzwyczajnie, nie jest to przodownik pracy. Raczej znużony, snobistyczny, doktorek-dupek, który od czasu do czasu się stara, chyba że zdarzy się sytuacja nadzwyczajna to wtedy synapsy w mózgu zaczynają pracować bardziej ochoczo i z większym poświęceniem, co zaskakujące bardzo często z poświęceniem swoich ofiar, wróć, poświęceniem swoich pacjentów, dla dobra nauki i wiedzy medycznej oczywiście, a że przypadki chodzą po ludziach i pacjentach, jeszcze w tak niespokojnych czasach to przecież nic nadzwyczajnego prawda? Niestety osoby postronne nie rozumieją tego poświęcenia dla rozwoju ludzkości i tę część swojego charakteru skrzętnie ukrywa pod sarkastycznym uśmieszkiem połączonym ze znużonym życiem spojrzeniem, wszak ktoś taki nie mógłby mieć
zapędów psychopatycznych, prawda? PRAWDAA?!
***
O prócz lekkich skłonności sadystyczno-eksperymentalnych nasz bohater ma problem z przestrzeganiem hierarchii, zazwyczaj to on wie wszystko najlepiej, a rozkazy to raczej wskazówki, do których można się stosować, ale nie trzeba, tak samo tyczy się to pola walki, współpraca jest wskazana, ale czy konieczna? Czy opłaca się współpracować w tak określony sposób, czy trzeba ten plan ulepszyć, uprościć albo zmniejszyć przypadkowo ilość uczestników lub... świadków? Niesubordynacja niejawna to najlepsze określenie postawy tego Shinobi, na papierze wszystko wygląda tak jak powinno, ale jakby przeprowadzić kontrolę, przyjrzeć się bliżej to coś ewidentnie się nie zgadza.
Ma też kilka charakterystycznych nawyków: pomrukiwanie, olewanie rozmówcy, wyśmiewanie go przez wypunktowanie słabości jego lub jego wypowiedzi, wychodzenie bez pożegnania oraz stanie w ciemnym kącie i przyglądanie się rozmowie zamiast dołączenia do niej.
CIEKAWOSTKI: Audyt stwierdził podejrzanie wysokie zużycie zapotrzebowanie na jednostki krwi i w zamykanej szafce brakuje opiatów... znowu...
NINDO: Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu... Twoich oczu...
HISTORIA:
***
W ybitne dziecko, świetny prognostyk na przyszłość, geniusz... blah, blah, blah, blah, każdy z nas ma wybitność w genach, rodzina wybitna, geny wybitne, dziadek świat sklejał na ślinę i ciągle się nie rozpadł, a ty pierdnąć głupim ogniem nie umiesz kretynie?
***
B yć może to była drobna dygresja, być może nie była, oceń sam, jednak w gruncie rzeczy oceny w szkole i przeskakiwanie klas nie szło w parze z inteligencją społeczną oraz akceptacją rówieśniczą. Gówniarz będący trzy lata młodszy od kolegów prosi się o wpierd..., prosi się o kradzież plecaka przez trzy lata starszych rówieśników, a może Ci byli o cztery lata starsi? Kto by pamiętał, metryka nie była ważna, ważna była twarz. A ta jak to w życiu bywa, jedna z tych twarzy powróciła na samym początku szpitalnej kariery, wraz z nią ból brzucha, napuchnięta część brzuszna korpusu, gorączka i pacjent zgięty w pół. Helllllo THERE, dziwnym zbiegiem okoliczności okazał się to mój dawny "kolega" z klasy, który lubował się w uprzykrzaniu mu życia, bo ten był po przeciwnej stronie rozkładu wiekowego w naszej klasie, ewidentnie ją zawyżał. Coś co zdziwiło absurdalnie młodego medyka była ta radość, gdy zobaczył, że jego dawny kolega z klasy będzie za niego odpowiedzialny na stole.
N ie podzielał jego optymizmu, to był pierwszy samodzielny wyrostek na dyżurze, lepiej byłoby nie dać plany, a tutaj cóż najpierw niefortunna pomyłka przy znieczuleniu, troszkę za mało, zdarza się najlepszym, a to że było 5mg zamiast 50mg, nikt nie patrzył, przyda się przy innej okazji. To musiał być ewidentnie bolący wyrostek, mimo podanej dawki ból nie ustępował, a zamiast potu na twarzy operującego pojawiał się... uśmiech? Każdy inaczej reaguje w sytuacjach stresowych, no ale cóż podczas podejrzanie przedłużającej się operacji wycinania wyrostka pacjentowi udało się wyartukułować coś w stylu: To boli..., więcej leków..., tty chu..., - pieprzony niewdzięcznik człowiek mu ratuje życie na tyle na ile zasłużył, a ten tak się miło wyraża. Genjutsu wraz z dodatkową porcją leków na szczęście wyciszyło delikwenta. Operacja się udała, tylko pacjent nie przeżył. To był moment, w którym poczuł jak bardzo zawiódł, klatka piersiowa przestała się poruszać, oddech nie istniał, zabójstwo z zemsty z pogrążeniem wszystkich zasad etycznych, wziął głęboki oddech. Zamiast radości zagotowało się w nim od przerażenia, tym głupim, samolubnym zachowaniem mógł skończyć swoją karierę, która ledwo się rozpoczęła, na szczęście był sam, nikt oprócz dwójki obecnej nie wiedział co tutaj zaszło, jeden z nich będzie milczeć na wieki, ale trzeba było się upewnić, że jego ciało nie pogrąży niefrasobliwego medyka. Rana dokładnie obejrzana, wyczyszczona, zszyta i lekko zaleczona za pomocą technik medycznych. Wszystko wyglądało prawidłowo. Trzeba było teraz opuścić salę, dokończyć dyżur i udać się do domu. Maska została przybrana, na szczęście zostało już niewiele czasu do końca, z uwagi na ten incydent musiał zdać dokładny raport, a po oględzinach zwłok przez przełożonych mógł udać się do domu. Podczas oględzin lekko dygotał, ciężko oddychał, czy to było poczucie winy? A może jedynie strach przed potencjalnymi konsekwencjami? W tym momencie nawet on sam nie wiedział co się dzieje w jego głowie. Wrócił do domu, nie wiedział kiedy ani jak, wszystko działo się automatycznie, zamknął drzwi od mieszkania i ruszył do swojej sypialni.
***
P ogrążony w żałobie rzeźnik, znaczy się Iryonin udał się na spoczynek, bo tym bestialskim akcie wydawałaby się, że wskazany byłby odpoczynek wieczny, ale na szczęście operacja była wykonana dobrze, tylko troszkę za późno pacjent czekał na rozpoczęcie zabiegu, winnych brak, sumienia również... Coś co jednak nastąpiło, było odczucie całkowitego Catarsis, zemsta głęboko skryta, doprowadziła do totalnej ekstazy, gdy się spełniła. Szloch, śmiech, rozpacz, drgawki, wszystko to w nim eksplodowało, tyle emocji, wspomnień i siły? Mocy? Energii? Spełnienia? Nirvana przy zwłokach, jeszcze ciepłych..., jak tu być normalnym w tym świecie pełnym przemocy?
Ta sytuacja wręcz zdefiniowała bohatera, na szczęście stosunek udanych operacji do pacjentów, którzy je przeżyli znacząco wzrósł, ale ciągle zastanawiano się, czemu każda z nich zajmuje tyle czasu..., perfekcjonizm?
***
W raz z rozwojem umiejętności i wzrastaniem w hierarchii branżowej pozwalał sobie na coraz więcej. Sprzedaż dodatkowych, wykonanych przez siebie leków, które w rzeczywistości były nic nie znaczącym i niewpływającym na nic placebo, jednak "po pierwsze nie szkodzić" było cały czas zachowane. Kolesiostwo przy planowanych zabiegach? Oficjalnie - zło wcielone, w praktyce - obecne każdego dnia. Jedna rzecz brała w obronę bohatera, praca z pacjentem, pomimo długości trwania zabiegów i nadużywania leków oraz krwi dawała pozytywne rezultaty. Pacjenci zadowoleni..., ozdrowiali..., tylko dlaczego zamiast przychodzić na wizyty kontrolne coraz rzadziej, przychodzili coraz częściej?
U padek blokad moralnych dawał się coraz bardziej we znaki lokalnej społeczności, która zaczynała podburzać przeciwko lekarzowi jego przełożonych. Gdy zdał sobie sprawę, że przy kołnierzyku zaczyna się robić coraz ciaśniej postanowił wyjechać na kilka miesięcy, aby odpocząć, dokształcić się, upewnić się, że dowody są tuszowane prawidłowo. Podróż mijała spokojnie, wymiana doświadczeń i umiejętności z medykami z okolicznych krain była bardzo pomocna. Nowe metody, nowe leki, nowe protokoły postępowania, sporo wiedzy i jeszcze więcej praktyki, od złamań przez porody, po eutanazję na życzenie i takiej ze wskazania, półświatek przestępczy był na prawdę czymś ekscytującym i można pomyśleć, że wciągał powoli bohatera. Handel opiatami, organami, lekami, fałszywe recepty i inne mniej lub bardziej patologiczne zachowania.
P odczas jednego ze spotkań przy przekazaniu recept doszło od niefortunnej sytuacji, recepta była dobra, ale pacjent na którą była wypisana niestety już od dobrych kilku lat zwiedzał krainy duchowe. Przysporzyło to wielu problemów bohaterowi, ale nie w świetle prawa, a bezprawia. Mafijne struktury nie lubiły porażek, mimo że sam do nich nie należał to koneksje pośrednie i tak dawały się we znaki i szantaż trzeba było zacząć stosować również wobec swoich współpracowników. Jednak było już za gorąco, trzeba było powrócić do macierzy, gdzie sprawa ucichła i zacząć powoli wykorzystywać to czego się nauczył podczas podróży.
Czy było to etyczne? Niezbyt. Czy było to efektywne? Jak najbardziej.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
1x torba na pośladkach
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
Ukryty tekst
Re: Shigemi [GOTOWA]
: 3 wrz 2022, o 23:27
autor: Shigemi
Karta gotowa do oceny
Re: Shigemi [GOTOWA]
: 5 wrz 2022, o 17:50
autor: Moderator
Re: Shigemi [GOTOWA]
: 5 wrz 2022, o 20:23
autor: Shigemi
Poprawki wprowadzone
Re: Shigemi [GOTOWA]
: 6 wrz 2022, o 14:25
autor: Moderator