Nie liczył na audiencję u przywódczyni rodziny, w końcu głowa smoków musiała być bardzo zajętą osobą. Mimo wszystko spodziewał się napotkać kogoś wyżej rangą - dopiero w budynku. Szczęście czy nie, mógł mieć to w końcu za sobą.
Zdał całkiem wiarygodny raport osobie która właściwie nie miała by po co go przesłuchiwać czy poddawać w wątpliwości wersję wydarzeń którą przedstawił. Nie był to też wysokiej rangi członek organizacji więc prawdopodobieństwo, że łyknie to co mówi białowłosy - było dużo większe.
Oczywiście musiały pojawić się jakieś wątpliwości, w końcu mowa była o zawalonym zadaniu, ucieczce szpiega i śmierci dwóch członków Akiyamy.
- Jestem niemal pewien, że to był feniks, tak samo jak jestem niemal pewien, że to była kobieta. Widziałem całe zajście z daleka, niestety dzielił nas za duży dystans, żebym mógł odpowiednio zareagować. Kiedy znalazłem się w zasięgu ataku zobaczyłem pieczęć barana a potem sylwetka wyparowała na moich oczach. Pojęcia nie mam jak to się stało.
Przerwał na chwilę jeszcze bardziej uspokajając oddech.
- Aaaa... Feniks uwolnił się jakąś techniką bazującą na raitonie, później był zbyt szybki a ja byłem za daleko by zobaczyć szczegóły dalszego starcia. Niestety nic więcej nie wiem.
Powiedział po czym wytłumaczył przełożonemu w którym miejscu znajdują się truchła dwóch nowicjuszy, którzy niestety nie zdali wstępnego testu na przetrwanie w Akiyamie. Niech im ziemia lekką będzie, jak pieniądze które lekko wyda białowłosy przy najbliższej okazji.
Takie życie, zabij lub zostań zabity.
Pewnie każda inna osoba długo zastanawiała by się nad swoim postępowaniem. Nad tym czy aby na pewno postąpił słusznie, czy zabijanie członków własnej rodziny to nie jest przekroczenie jakiejś twardej granicy. Ale nie on. Saito był jednym z nielicznych ludzi na tym świecie, któremu spływało to całkowicie. Co go obchodziło życie jakiś nieznajomych? Najważniejsze było jego bezpieczeństwo, a osiłek postawił je pod znakiem zapytania.
Nie czuł potrzeby racjonalizacji swoich czynów. W końcu główne założenie Akiyamy opiera się na zrealizowaniu celu przez wszelkie możliwe sposoby. Młody Hoozuki bardzo brał sobie do serca zasady panujące w rodzinie, w szczególności tą zasadę. Jego cel był prosty. Przeżyć, nie ponieść konsekwencji za kogoś lub siebie i zadbać o rodzinę. Trzy pieczenie na jednym ogniu. W końcu wyświadczył przysługę, że organizacja nie posiada w swoich kręgach - nie kompetentnych ludzi. Jakby się dobrze zastanowić to białowłosy idealnie nadawał by się do porządkowania tego całego burdelu. Oczywiście wszystko w imię dobra smoków. To wcale nie tak, że Saito po prostu lubił bezkarnie zabijać...
_______________________________
Odzyskałem te dwa bełty?