Kurohasu - wioska na bagnach
: 29 lip 2025, o 18:47
Shinobi War to gra PBF Naruto, gdzie akcja została osadzona w zamierzchłych czasach, w czasach gdzie światem rządziły klany.
https://www.shinobiwar.pl/
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów" - Ranga D - "Pogromczyni duchów"
4/7
Risu
Ruszyliście w drogę, głównym traktem, mijajac stopniowo odbudowywane okolice Atarashi, które tu i ówdzie nosiły jeszcze ślady Wielkiej Bitwy. Staruszek w drodze był raczej milczący, czasami tylko mamrocząc coś do siebie. Co jakiś czas spotykaliście innych wędrowców, niekiedy wyglądających jak shinobi, z rzadka większą grupę. Koło południa zresztą, przy jednej z takich grup Toshiyuki zatrzymał się na moment, nie pozwalając ci iść dalej - stał na poboczu, obserwując podejrzliwie uchodźców i dwa wozy przykryte derką, spod których wystawały domowe przedmioty, jakieś garnki, szafki, czy rozłożona rama łóżka. Przez moment zdawał się węszyć, a nawet sięgnął po swoją torbę, rzucając wyciągniętą z niej garścią zwierzęcych kości na ziemię, mamrocząc coś pod nosem i spoglądając w niebo i nasłuchując wiatru, ignorując jakiekolwiek pytania. Dopiero potem poczuł się najwyraźniej na tyle usatysfakcjonowany, żeby ruszyć dalej - nie omieszkał jednak splunąć na drogę, patrząc na wozy w oddali.
Podróż zajęła wam jakieś dwa tygodnie. Stopniowo obserwowaliście zmieniający się krajobraz. Widziałaś też już z daleka zarys pozostałości po Murze, jednak w którymś momencie zamiast iść dalej w jego kierunku - drogą, którą wcześniej przeszły plemiona - odbiliście na bok, wkraczając na bagna, gdzie w istocie co jakiś musieliście użyć chakry, aby nie ugrząść na trasie. Przestałaś się dziwić, dlaczego ta lokalizacja była tak wygodna dla ewentualnych agentów Uchiha - mało komu chciałoby się tutaj zapuszczać.
Kiedy zbliżaliście się do Kurohasu, nagle usłyszałaś głos Toshiyukiego.
- Co wie o yokai? Jakie widziała, kogo straciła przez duchy? - spytał bezpośrednio, najwyraźniej... ciekawy twoich doświadczeń w tym temacie?
Urzędniczka
Shigemi
Oda Toshiyuki
Podróż w towarzystwie Ody okazała się nie dość że monotonna, to jeszcze do tego usiana jakimiś dziwnymi zachowaniami, które choć z początku grały mi na nerwach to po pewnym czasie nauczyłam się je po prostu ignorować i kiedy zatrzymywał się aby przeprowadzić... Sama nie wiem co, to po prostu stawałam nieopodal i czekałam aż skończy abyśmy mogli ruszyć dalej. Czas mijał nieubłaganie a podróż wydawała się stawać co raz bardziej uciążliwa. Kiedy pewnego dnia mężczyzna odezwał się bezpośrednio do mnie po dłuższym czasie bez rozmowy, potrzebowałam chwili aby zarejestrować że to co mówił to nie było jego zwyczajowe gadanie z samym sobą a w rzeczywistości zwrócił się do mnie.
- Hmmm? No wiem co nieco, ale moja rodzina zawsze mieszkała raczej bliżej Muru niż dalej, więc nie miałam aż takiej mocnej styczności z Yokai a na pewno upiekło mi się i nie natrafiłam nigdy na te złośliwe czy zabójcze. Nikogo nie straciłam przez nich, wszystkich zabili Uchiha. - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem, który zdawałoby się odzwyczaił się od bycia używanym przez ostatnie dwa tygodnie podróży z małomównym starcem.
- Nazwa
- Kinobori no Waza
- Ranga
- E
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Statystyki
- Siła
- ---
- Szybkość
- użytkownika
- Wytrzymałość
- ---
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Technika pozwala na odpowiednią kumulację chakry, dzięki czemu ninja może się poruszać po powierzchniach niedostępnych dla normalnych ludzi - w zakres tych umiejętności wchodzi zarówno chodzenie po ścianach i sufitach, jak i chodzenie po wodzie. Technika nie pozwala na unikanie technik wymagających wejścia w nie.
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów" - Ranga D - "Pogromczyni duchów"
5/7
Risu
Twój towarzysz podróży był... co najmniej nietuzinkowy, nawet jak na standardy i bogactwo kultur tworzących patchworkową familię plemion zza Muru. Jego zwyczaje jednak w końcu stały się dla ciebie... jeśli nawet nie normalne, to przynajmniej nienatarczywe. Ot, kolejny element tła. Wyrwana ze swoich przemyśleń, odpowiedziałaś mu zgodnie z prawdą.
- Znaczy, nie wie nic. Oni w swojej piąsteczce trzyma zwinięte, a o reikai, o shiniki, o yuukai... nic nie wie. Ciekawe. Ciekawe. - wymruczał pod nosem starzec, stukając kosturem o gościniec, który wił się pomiędzy mokradłami. - Ale dobrze, nauczy się w takim razie od starego Toshiyukiego, nauczy.- dodał, po czym przystanął i ogarnął laską przestrzeń dookoła, gdzie jak okiem sięgnąć panowały głownie bagna, z rzadkimi kępami lasów... oraz oczywiście Murem na horyzoncie.
- Niech zapamięta, że wszytko dookoła ma w sobie ducha. Większość śpi, niegroźna, ani nieprzydatna ludziom. Ale obudzić niektóre mogą się - i jak człek ze snu zbudzony może zarówno wściekły być, po prostu zaspany, albo pełen energii dobrych chęci - tak i yokai i kami mogą podobnie się zachować. Daleko nie szukać - oni, co to na melodię fletów jej klanu takie łase są... one wszytkie jak ze snu pięknego w mdłą rzeczywistość poranka wyciągnięte są, to i krwi ludzkiej łase, byle wściekłość ową ułagodzić. I tak jak i my, tak i one swój charakter i preferencyje mają, tak? Tak. Mokradła takowe, rzeki, i insze wody - wszytkie one chociażby kappa domeną mogą zostać. Kappy zna, słyszała o nich? -
Dzień chylił się ku końcowi, kiedy zaczęłaś dostrzegać coraz więcej czarnych lilii na oczkach wodnych dookoła, a w końcu zza wzgórza wychynęła już grupa chat, w dużej części wzniesionych na solidnych, ale obrośniętym mchem palach. Dostrzegliście mieszkańców wracających najwyraźniej z pól ryżowych, rozsianych po okolicy, którzy patrzyli na was nieufnie. Kilkoro osób zawołało dzieci bawiące się na zewnątrz do środka. Wyglądało na to, że nie czeka was wylewne przyjęcie - choć to sami mieszkańcy podobno was wezwali. Toshiyuki oczywiście nic sobie z tego nie zdawał robić, żyjąc w swoim świecie.
Urzędniczka
Shigemi
Oda Toshiyuki
Przybrałam neutralny wyraz twarzy, kiedy Toshiyuki zaczął mi wytykać że pomimo tak bliskiego połączenia klanu Mateki z Yokai, nie jestem z nimi aż tak dobrze zaznajomiona. Miał on jednak ku mojemu zdecydowanemu niezadowoleniu, ogromną dozę racji. Nigdy nie interesowały mnie korzenie mocy, którą posiadałam, wiedziałam jak to działa ale nie zgłębiałam jej istoty.
- W porządku, naucz mnie więc. - odpowiedziałam, siląc się na spokój. Jak zapowiedział, tak również zrobił i po chwili słuchałam już jego przyśpieszonego wykładu na temat Yokai i ich zachowań. Zdecydowanie rezonowało ze mną ich zachowanie, ponieważ sama nie lubiłam kiedy ktoś wyrywał mnie z drzemki, więc jak najbardziej potrafiłam zrozumieć jeżeli i te istoty odczuwały to samo.
- Kappy, hmmm? Wydaje mi się że kiedyś mi moja mama coś o nich opowiadała, bodajże trzeba się im nisko pokłonić aby te odwzajemniając pokłon wylały wodę z miseczki na swojej głowie i wtedy tracą siły... Czy jakoś tak. - odpowiedziałam trochę niepewna czy nie pomieszałam jakichś faktów.
- Nazwa
- Kinobori no Waza
- Ranga
- E
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Na ciało
- Statystyki
- Siła
- ---
- Szybkość
- użytkownika
- Wytrzymałość
- ---
- Koszt
- Minimalny, nieodczuwalny
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Technika pozwala na odpowiednią kumulację chakry, dzięki czemu ninja może się poruszać po powierzchniach niedostępnych dla normalnych ludzi - w zakres tych umiejętności wchodzi zarówno chodzenie po ścianach i sufitach, jak i chodzenie po wodzie. Technika nie pozwala na unikanie technik wymagających wejścia w nie.
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów" - Ranga D - "Pogromczyni duchów"
6/7
Risu
Toshiyuki kiwnął kilka razy głową, kiedy opowiedziałaś mu to, co wiesz o kappach. Nawet mruknął kilka razy z zadowoleniem.
- Czyli cosik słyszała, dobrze. Bardzo dobrze, bo tutaj ani chybi kappy się zalęgnąć mogły właśnie. Dużo wody dokoła, lubią to kappy. Nie zawsze one są wrogie, nierzadko nawet i pomocne być potrafią - nogę nastawią, zioła na zatrucie zbiorą, abo co inszego jeszcze, ale chytre też. Zapłacić im trzeba i szacunek okazać, czasami samemu chytrością się wykazać. Ukłonić, aby wodę z miseczki na głowie kappy wylać - skuteczna to bardzo metoda, byle na ląd suchy kappę pierw wyciągnąć. - potwierdził i nieco poszerzył twoją wiedzę starzec, stukając dalej swoim kosturem, kiedy przeszliście do centrum wioski. Tutaj zebrał się niewielki tłumek dorosłych, na czele którego stał mężczyzna o gęstej brodzie i czarnych, krótkich, zmierzwionych włosach dobiegający na oko czterdziestki. Obok niego stała młoda dziewczyna, chyba twoja rówieśniczka, o rysach bardzo zbliżonych do mężczyzny - zapewne jego córka lub inna bliska rodzina.
Dwójka ta wyszła przed szereg, zatrzymując was. Mężczyzna jednak nie odezwał się, zamiast tego zaczął żywiołowo gestykulować, z miną wyrażającą niezadowolenie. Dziewczyna obserwowała to przez krótką chwilę, a gdy skończył, odezwała się.
- Ojciec mój, Sōnan, chce wiedzieć, co robią tutaj nieproszone psy zza Muru i radzi, by wyniosły się stąd jak najszybciej, przypominając, iż Sogen nie znalazło się jeszcze całe we władaniu Dzikich. -
Pomimo wyraźnej agresji w głosie, ton dziewczyny był dość neutralny, może nieco tylko chłodny. Albo nie podzielała w pełni zdania ojca, albo dbała o to, by nie nanosić swoich emocji na to, co ten "mówił" jej ustami. Toshiyuki zachichotał lekko, słysząc to wszystko i zerknął na ciebie, szturchając kosturem w twoje kostki, najwyraźniej ciekaw, co odpowiesz.
Urzędniczka
Shigemi
Oda Toshiyuki
Córka Sōnana, starszego wioski
Przez moją twarz błysnął uśmiech kiedy okazało się że dobrze pamiętałam bajki opowiadane przez matkę a następnie wysłuchałam słów starucha, zapamiętując co ważniejsze kwestie.
- W porządku, dobrze wiedzieć na przyszłość jeżeli przyjdzie mi mieć styczność z kappami. - powiedziałam i pokiwałam głową a w tym samym czasie udało nam się dotrzeć spokojnym krokiem aż do samej centralnej części wioski. Okazało się że czekało tutaj już dość dużo ludzi a patrząc po tłumie, szybko mogłam wywnioskować że niekoniecznie są oni przyjaźnie do nas nastawieni. Mężczyzna w średnim wieku od razu zbliżył się do nas, jednak ku mojemu zaskoczeniu zamiast zacząć wykrzykiwać na nas, stał on w niemalże kompletnej ciszy, jedynie robiąc jakieś dziwne gest dłońmi i choć na początku myślałam że próbuje on mieszać chakrę na technikę, to były one czymś innym. Uniosłam brew zdziwiona a moja dłoń opadła na rękojeść katany, gotowa aby ją dobyć w każdej chwili. Zauważyłam również że mój towarzysz najwyraźniej wolał zostawić komunikację z ludźmi dla mnie, więc skinęłam delikatnie głową i wyszłam o dwa kroki do przodu, stając pomiędzy nim a córką drugiego mężczyzny i zmierzyłam ją podobnym spojrzeniem do tego jakie ona posłała nam.
- Nieproszone psy zza Muru przyszły tutaj przepędzić gnębiącego was yokai, ale jeżeli tak świetnie sobie radzicie to chyba powinniśmy was zostawić samych z tym problemem, w razie czego to z pewnością pomogą wam Uchiha, prawda? - odpowiedziałam, kierując wzrok na Sōnana a moje słowa wręcz ociekały jadem.
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów" - Ranga C - "Pogromczyni duchów"
7/14
Risu
[Ranga zlecenia podniesiona po konsultacji z graczem.]
Nie dałaś się zbić z tropu, butnie i z odpowiednią dozą sarkazmu odpowiadając na zaczepkę ze strony starszego wioski. Kiedy wspomniałaś o yokai, zobaczyłaś wyraźny strach w oczach większości mieszkańców, część nawet cofnęła się o kilka kroków. Również sama dziewczyna pobladła nieco, jedynie starszy wioski skrzywił się z irytacją, gestykulując gwałtownie.
- Uchiha to prawowici władcy tych ziem, a Yokai to tylko bajdurzenia, które Dzicy wymyślili, żeby jakoś uzasadnić swoje barbarzyństwo, nic więcej. To, że kilka osób zaginie, to już wina ich własnej głupoty i braku poszanowania dla bagien. Także może... - przetłumaczyła dziewczyna jego słowa, urwała jednak nagle, nachylając się do ucha ojca i szepcząc coś cicho do niego. Ten zmarszczył tylko brwi jeszcze bardziej i wykonał kilka ostrych ruchów dłonią, co sprawiło, że dziewczyna cofnęła się o pół kroku, po czym odwróciła się znowu do was. - ...możecie zabierać się stąd czym prędzej. -
Na krótki moment zapadła cisza, w czasie której mogłaś zobaczyć po twarzach mieszkańców, że duża część wydaje się zgadzać z tą opinią. Kilka-kilkanaście twarzy jednak nie było już takich pewnych, zerkając raczej z niechęcią na resztę i na swojego przywódcę.
- Sōnan, ty uparty ośle, chyba sobie kpisz, jeśli chcesz moich gości stąd wyrzucać.- usłyszeliście czyjeś nagłe warknięcie, a oczy zebranych obróciły się gdzieś za wasze ramiona. Jakąś boczną ścieżką zmierzała ku wam dość tęga, niska kobieta w wieku chyba podobnym do Sōnana, ubrana w bure kimono, z ciemnymi, kasztanowymi włosami spiętymi w ciasny kok. Podeszła do was, skłaniając wam się uprzejmie.
- Wybaczcie za to obcesowe powitanie, ci durnie są tak zapatrzeni w swoich dawnych panów, że nie widzą, iż czasy się zmieniły. I wolą dać się zeżreć, zamiast poprosić o pomoc. Nazywam się Yume, jestem okoliczną zielarką. - stwierdziła przepraszającym tonem, obracając wzrok w stronę tłumu. Sōnan patrzył na nią z wściekłością, wykonując kilka gestów, ale nim jego córka zdążyła je przetłumaczyć, kobieta sama odpowiedziała, najwyraźniej rozumiejąc jego "mowę". - To znaczy, że skoro ty nie potrafisz rozwiązać tego problemu, ani ci twoi ukochani Uchiha, to nie będę czekała, aż was wszystkich pożrą mieszkańcy bagien. Nawet ciebie, chociaż się zachowujesz w tym momencie jak skończony idiota. -
Kolejnych kilka gestów, w trakcie których Toshiyuki z zaciekawieniem przyglądał się wymianie spojrzeń i emocjom na twarzach obojga.
- Trzy dni. Jak im się nie uda czegoś ustalić i nam pomóc, to sama poślę ich precz. Ale jeśli im się uda, to osobiście ich przeprosisz, a następnych czerwonookich pyszałków poszczujesz swoimi psami. Może być? -
Niechętne skinięcie głową. Kolejnych kilka gestów, tym razem nieco spokojniejszych.
- Miejsca starczy dla nich w mojej chacie. Ale jakby przyszli o coś rozpytać, to im żadne z was drzwi przed nosem nie zatrzaśnie, tylko odpowie, jasne? Albo następnym razem może się pożegnać z jakimkolwiek specyfikiem na bagienną gorączkę... albo herbatką ziołową na... kobiece problemy. - odparła zdecydowanym tonem kobieta, spoglądając po tłumie. Miałaś wrażenie, że przy ostatnim zdaniu zatrzymała wzrok minimalnie dłużej na córce starszego wioski, która nagle odrobinę się zaczerwieniła i spuściła wzrok na dół. Następnie zielarka gestem wskazała wam boczną ścieżkę, pomiędzy domami, z których jeden wyglądał na lokalnego kowala, patrząc po warsztacie obok niego.
- Jeszcze raz za nich przepraszam... i za to, że nie poinformowałam was zawczasu, że duchy to najwyżej połowa problemu tutaj, ale obawiałam się, że inaczej nie zainteresujecie się nami. Jesteśmy dość na uboczu. - spytała kobieta, zerkając jeszcze na ciebie i taksując wzrokiem twoją sylwetkę. Uśmiechnęła się kątem ust, nieco zawadiacko. - Swoją drogą, jakbym wiedziała, że taką piękność wyślą, to bym wysłała ten list wcześniej... No, ale mówcie - jak droga? Spokojna, mam nadzieję?-
Urzędniczka
Shigemi
Oda Toshiyuki
Córka Sōnana, starszego wioski
Zielarka Yume
Choć mój pomysł na rozwiązanie sytuacji wydawała się mieć wpływ na część mieszkańców, niestety niemy mężczyzna najwyraźniej był o wiele bardziej zdeterminowany i moje słowa nie przyniosły pożądanego skutku. Jakby od niechcenia przeniosłam dłoń ba sayę katany a kciukiem podważyłam tsubę aby delikatnie wysunąć ostrze na nie więcej niż centymetr, jednak wiedziałam że pomoże mi to szybciej wydobyć broń. W tym samym czasie kalkulowałam. Czy zabicie Sonana sprawi że reszta wieśniaków ucieknie w popłochu i kompletnie zniweczy to nasze szanse na kooperację, czy może pozbycie się potencjalnego elementu wywrotowego sprawi że po prostu pozostali się grzecznie podporządkują. Do tego jeszcze ta młoda dziewczyna, najpewniej jego córka, która również nie wydawała się zachwycona kierunkiem w którym podążała rozmowa... Wtedy jednak pojawiła się podstarzała kobieta, która najwyraźniej musiała piastować jakieś szanowane stanowisko w wiosce, ponieważ kompletnie odwróciło to sytuację na korzyść Toshiyukiego oraz moją. Skupiłam wzrok na kobiecie a dłoń z katany opuściłam luźno.
- Bardzo dziękujemy za interwencję, Yume-san, rozmowa wydawała się kierować na... Nieprzyjemne tory. - odrzekłam do niej i skinęłam jej głową na powitanie i podziękowanie. - Droga jak droga, dotarliśmy bez problemów. Jestem Mateki Risu, kunoichi a to jest Oda Toshiyuki... Specjalista do spraw Yokai. - przedstawiłam nas zielarce, wskazując na siebie a następnie na mojego towarzysza. - Czy wiadomo z jakimi duchami mamy do czynienia? - zapytałam rzeczowo, badając kobietę wzrokiem.
Zlecenie specjalne - "Wojna Światów" - Ranga C - "Pogromczyni duchów"
8/14
Risu
Co prawda zielarka zapewne obraziłaby się, gdyby nazwać ją podstarzałą, kiedy miała prawdopodobnie około czterdziestu lat, ale na całe szczęście opinia ta była jedynie w twoich myślach - nie przekułaś jej w słowa, po prostu zignorowałaś jej komentarz o swojej własnej urodzie, skupiając się na tych bardziej praktycznych aspektach rozmowy. Na podziękowanie machnęła ręką.
- Nie ma sprawy, złotko. To... dobrzy ludzie, ale uparci. Potrzebują czasu, żeby zaakceptować zmiany. - wyjaśniła, wzdychając. Miała wyraźnie dużo zrozumienia dla mieszkańców Kurohasu. Szliście między domami, zmierzając szybko w stronę obrzeży i bagien.
- Naturalna to rzecz. Strach wielu zamyka oczy i uszy. Stary Toshiyuki widział już to nie jeden raz, i nie dwa. Pomoże, wyjaśni jak w zgodzie żyć z duchami, co się do was sprowadziły, a jak będzie trzeba - pozbyć trwale, z pomocą młodej Risu. - zapewnił zielarkę Oda pogodnym tonem, stukając dalej swoją laską o bruk, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się chłodnym przyjęciem, co chyba rozbawiło nieco Yume.
- Wspaniale. Cieszę się, mogąc was poznać. Z bliska nie wyglądacie tak strasznie i krwiożerczo, jak was Uchiha opisywali.- zaśmiała się, kiedy wyszliście poza osadę i ruszyliście w stronę skromnej chaty przycupniętej dobre kilkaset metrów jak nie więcej od zabudowań wioski, skrytej w cieniu kilkunastu drzew wyrastających na niewielkim, suchym skrawku bagien. - Z jakimi duchami... dobre pytanie. Widzicie, to już się ciągnie ponad pół roku. Nie ma w zasadzie miesiąca, żeby ktoś nie ginął. Wydaje mi się, że to kappy, przynajmniej - to sugerowałoby, że znajdywaliśmy najczęściej tylko kawałki ciała, rozwleczone i pogryzione, a jak nie, to po prostu utopione, najwyżej z obrażeniami przy szyi i śladami walki. Przegranej, rzecz jasna. Ja sama zbierając zioła parokrotnie... widziałam je chyba, w oddali. Skrzeczały niekiedy straszliwie, aż sama bałam się, czy czasem nie skończę wreszcie jako jeden z topielców. Nie tykały mnie jakoś jednak do tej pory. Może dlatego, że Susanoo mnie chroni, a może... a może po prostu zżerają ofiary, ktore zostawiam zawsze w ruinach świątyni. Albo miałam szczęście. - wzruszyła ramionami. - Kilkoro mieszkańców próbowało je znaleźć, ale bez skutku. Była też dwójka shinobi tutaj, Uchiha. Twierdzili, że uporali się z problemem, że ubili kappy... na chwilę był spokój, rzeczywiście. Prawie miesiąc. Ale potem znowu wróciło to samo. -
Dotarliście do chatki, wchodząc do środka. W izbie było zaskakująco przytulnie - ujrzeliście kominek z dużym paleniskiem, na którym spokojnie dało się postawić kociołek, spory stół z dwoma krzesłami, całe mnóstwo szafek oraz zwisające dookoła różnego rodzaju zioła, a także proste łóżko pod jedną ze ścian. Do tego usłyszałaś miauknięcie i zauważyłaś sporego, burego kota, który natychmiast po waszym wejściu podbiegł wpierw do Yume, a potem do was, zaczynając się łasić i najwyraźniej żądać jedzenia.
- No, siadajcie, rozpalę zaraz i przygotuję coś do jedzenia. Tak, dla ciebie też, Kiko. - pogłaskała jeszcze raz kota kobieta, zaczynając krzątać się po pomieszczeniu.
Urzędniczka
Shigemi
Oda Toshiyuki
Córka Sōnana, starszego wioski
Zielarka Yume