Strona 1 z 10
Obóz Yuki Mikoto
: 2 maja 2025, o 08:05
autor: Boyos
Oboz rewolucjonistów, ukryty w gęstym lesie, jest miejscem strategicznego znaczenia. W centrum obozu znajduje się duże ognisko, wokół którego rozciągają się drewniane chaty oraz namioty dowódców. Te ostatnie, bogatsze w wystrój, są zorganizowane w sposób, który zapewnia prywatność i komfort, a ich mocne palisady stanowią dodatkowe zabezpieczenie.Wokół obozu rozmieszczone są namioty dla zwykłych członków, które tworzą swoistą wioskę. Każde z nich jest skromne, ale funkcjonalne, zapewniając schronienie przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Nieopodal znajdują się miejsca do treningu, gdzie rewolucjoniści doskonalą swoje umiejętności w walce oraz strategii.Oboz jest otoczony naturalnymi barierami – gęstym lasem i wzniesieniami, co czyni go trudnym do zauważenia dla nieprzyjaciół. W strategicznych punktach rozmieszczone są straże, które czuwają nad bezpieczeństwem obozu. Całość emanuje atmosferą determinacji i jedności, a każdy element jest zaprojektowany z myślą o skutecznym działaniu w trudnych warunkach.
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 2 maja 2025, o 23:27
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Nikt nie protestował jego decyzji, każdy czuł dokładnie to samo. Nozuki nie była ich celem. Za to ucieczka na tej łajbie jak najbardziej wpisywała się w takowy. Gdy tylko wypłynęli na szerokie wody jego oczy same się zamknęły. Czuł, jak opuszczają go siły i jak w końcu może poczuć spokój i względne bezpieczeństwo.
***
Po pierwszym takim razie, kiedy się obudził postanowił zająć się raną w ramieniu Mokena. Przemywał jego ranę i zaleczał chakrą, powoli i bez pośpiechu, żeby dopłynąć tym wrakiem do kontynentu z pośpiechem trzeba by było dużo się modlić. Dni ze sobą się zlewały, ale zauważał powoli normalność w zachowaniach swoich towarzyszy. Pierwszy raz od roku widział ludzkość dookoła. Uśmiechnął się... i poczuł ukłucie.
***
Obudził się w wygodnym łóżku. Na wygodnej poduszce. W świeżej pościeli. Rozejrzał się po namiocie. Zauważył, jakąś dziewczynkę, która od razu zaczęła biec. Podniósł się na łokciach akurat jak przez rozsunięty materiał weszła Minda, która wyglądała całkowicie inaczej niż biurwa, którą była na wyspach. -Dzień dobry... - z niepewnością postanowił wstać. Nie wiedział, kiedy czuł się tak wypoczęty i czysty... -Nie szkodzi rozumiem całkowicie. Bezpieczeństwo i takie tam... - uu, dawno nie rozmawiał normalnie z kimś w normalnych warunkach. Dopiero teraz dostrzegał, ile czasu poświęcił na walce po stronie rewolucjonistów i udawaniu innej tożsamości, żeby nikt się nie dowiedział. Spojrzał się na jedzenie i na świeże ubrania, które wyglądały na nowe. Zachowanie Mindy też było swobodniejsze i bardziej na luzie. Pozwalała sobie na bardziej żywsze kwestie i inne duperele w tej sytuacji, jakby również czuła się bardziej swobodnie nie tyle w jego towarzystwie co w całej tej sytuacji. Groźba śmierci na razie została oddalona. Dodatkowo Mikoto nie traktowała go jako więźnia, ale czuł w tym dziwny posmak, który mu nie pasował. -Minda... Zanim wyjdziesz... Chciałbym ci bardzo podziękować. Poświęciłaś naprawdę dużo czasu, żeby mnie wydostać. Naprawdę jestem ci wdzięczny. - ukłonił się przed nią zanim ta wyszła. I poczekał, aż ta opuści namiot. Gdy tylko to zrobiła podszedł do małego biurka z zamontowanym lustrem. Spojrzał się na swoje odbicie, zapuszczony, nierówny zarost i długie włosy. Sen dużo mu pomógł , zniknęły wory pod oczami od razu wyglądał zdrowiej. Obok miał nożyczki i żyletkę, bez żadnych zbędnych myśli zaczął skracać swoje włosy i brodę do totalnego minimum...
Kiedy był gotowy wyszedł ubrany i obstrzyżony. Nie wyglądało to mistrzowsko, ale czuł się w końcu jak na swój wiek i że wygląda całkiem dobrze. I pierwsze co zrobił to skierował swoje kroki do chłopaków. Rozglądał się po rozstawionych namiotach i przyglądał się ludziom. Czuł się przez chwilę dziwnie obcy i samotny. Dlatego potrzebował kogoś kogo znał, aby mógł go też zrozumieć. Dlatego też gdy zobaczył grającą w karty dwójkę wyszczerzył się. -No, no... Nie wyglądacie zgorzej po tym piekle. - samemu w szytym granatowym swetrze bez rękawów i kapturem opadającym na plecach stał z krótkim zarostem i przystrzyżonymi włosami, opadającymi z przedziałka na prawy bok twarzy. Czarne, szerokie spodnie zasłaniały, jego sandały shinobiego. Mógł wyglądać całkowicie inaczej. Już na pewno nie był tym dzieckiem, które w wieku 17 lat wkroczyło do szpitala w Fuyuhanie. Jego odsłonięte ramiona idealnie to pokazywały.
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 4 maja 2025, o 11:27
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Przed odejściem Mindy, zdążyłeś jej jeszcze podziękować, jednak ona tylko machnęła dłonią do góry, jakby w geście pozdrowienia. Nic nie mówiła - bo zajadała jabłuszko. Następnie poświęciłeś czas by doprowadzić się do porządku. Wkońcu miałeś możliwość zadbać o swoją fryzurę i brodę. W międzyczasie kątem oka widziałeś, jak dziewczyna, która wcześniej sprzątała, kręciła się przy wejściu Twojego namiotu, tak jakby oczekiwała aż wyjdziesz, by mogła wejść i dokończyć swoją pracę.
Wkońcu, gdy zrobiłeś wszystko co miałeś, wyszedłeś z namiotu. Przed nim stało dwóch strażników, ale jak tylko wystawiłeś krok przed namiot, jeden z nich Cię zatrzymał.
- Mieliśmy Cię chronić dopóki nie wstaniesz. Wstałeś, tak więc schodzimy ze służby i idziemy po kolejny przydział. - wyjaśnił strażnik, lecz on w porównaniu do Mindy nie darzył Cię...sympatią? Widziałeś, że jest tu za karę i nie podoba mu się ta sytuacja. - Na ochronę trzeba zasłużyć. - dodał ciszej, po czym we dwóch ruszyli w swoim kierunku.
Kątem oka widziałeś jak dziewczyna filuje czy sobie idziesz, a jak tylko odszedłeś na tyle, by nie być w stanie jej capnąć w jakikolwiek sposób. W rękach miała zmiotkę, więc raczej nie miała złych intencji. Ewidentnie jednak się Ciebie bała.
Teraz jednak mogłeś zobaczyć obóz w całej okazałości. Cóż, był to obóz, który chwilę tu jest - to napewno. Widziałeś w niektórych miejscach prowizoryczne konstrukcje, jednak w innych pojawiały się też już miejsca, w których widać było spruchniałość i starość. Jednego byłeś pewny - obóz się rozrastał, a przede wszystkim było w nim mnóstwo ludzi. Nawet nie tylko ludzi, bo zobaczyłeś członków klanu hoshigaki, którzy chodzili i coś przenosili, albo wykonywali jakieś prace. Wszędzie panował gwar i zbytnio nie zwracali na Ciebie uwagi. To co rzuciło Ci się w oczy, to fakt, że nie widzisz tutaj za bardzo "głodujących" ludzi, czy jakichś żebraków. Każdy miał zajęcie i wydawało się, że nie ma też żadnych burd. Przechodziłeś obok miejsca, która wyglądało trochę na kantynę, mijałeś wielu strażników. Część z nich patrzyła na Ciebie spode łba, część totalnie ignorowała, ale nikt nie powitał Cię z uśmiechem czy coś.
Zapach dobrego jedzenia przyciągnął Twoją uwagę. Spojrzałeś na coś w stylu kuchni, gdzie gruby facet z czapką na łbie oprawiał świniaka, zaś nad ogniskiem smażył się jakiś jeleń. Dopiero gdy przeszedłeś trochę dalej, usłyszałeś znane Ci głosy. Wyjrzałeś zza winkla i dostrzegłeś coś co pewnie było owymi barakami - specjalne miejsce z namiotami i konstrukcją drewnianą przypominającą domek. Na środku było ognisko, a w koło kilka stołów. Przy jednym siedział Moken, Ametsu i kilku innych ludzi, w tym też strażnik.
- Ha! Kurwa mówiłem Ci łysy, nie pij tyle bo Ci kość nie idzie! - usłyszałeś, jak Ametsu zadowolony zgarnia trochę żetonów.
- Spierdalaj! Kantujesz napewno! - odezwał się, jak się łatwo domyśleć - łysy człowiek, grający w kości z Ametsu.
- Co Ty myślałeś, że ograsz grypsujących w kości? Pojebało?
Po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wtedy też dojrzeli Ciebie. Wszyscy spojrzeli jak jeden mąż w Twoim kierunku.
- Jest i nasz wybawca! Jednym słowem, rewolucjonista i główny przeciwnik Cesarza, Arii! Dawaj na flache! - krzyknął w Twoim kierunku machając ręką i zapraszając Cię do stołu. Złapał ze stołu wbity pionowo nóż i schował go za pas, robiąc Ci miejsce.
Jednakże ludzie, którzy byli obok nich wstali i zaczęli się rozchodzić.
- Do następnego, odegram się. - powiedział ciszej i już bez żartów. Widać było, że nie chcieli nawet za bardzo patrzyć w Twoim kierunku. Ametsu i Moken też jakoś nie starali się ich zatrzymać.
Dopiero jak dotarłeś do nich, Moken zabrał głos.
- Kurwa, spałeś z tydzień prawie. Ta Twoja koleżanka mówiła, że to dlatego bo masz silną chakrę i musiałeś wypocząć przez tą blokadę więzienną. Nas trzymało po jednym dniu z Ametsu.
- Noo, powiem Ci że nie wiem jak to załatwiłeś, ale wolność jest zajebista. Tutaj też są dobre warunki. Kurwa, dobre warunki...zajebiste.
- Wszędzie dobrze, byle nie tam na wyspach. ZImno ciągle, micha chujowa, nie wiem czemu Shoken nie szedł z nami. - powiedział, po czym zapadła cisza.
- Wiesz, co innego grypsować, żeby przeżyć, a co innego on. Jak on całe życie w tym burdelu spędził, to nie zna innego życia. To było dla niego wszystko. Honor i zasady. Ja jak mam do wyboru tą kurwę wychowawczynię, a tutejsze dupeczki, to inna liga. Nie wiem jak oni to zorganizowali, ale noo...inaczej to wygląda jak nam opowiadali. Miała być bieda i wszystko, a ja nie pamiętam kiedy tak dobrze żarłem i ruchałem.
- No to prawda. Chociaż w sumie kogo miałeś ruchać w mamrze, co? - powiedział, po czym obaj wybuchnęli śmiechem. - W każdym razie, tu jest tak, że jak chcesz tutaj spać, to wszystko kosztuje. W sensie, jak chcesz tutaj być, to musisz być przydatny. Nie tolerują tutaj darmozjadów. Odrazu jak się obudziliśmy, to najpierw nam dali trochę jedzenia, ubrania, ale policzyli nam to wszystko na kreskę. Potem byliśmy u...jak ona się nazywała?
- Kuuurwa, jakaś generał zarządzająca czy coś. Taka zdrowa dupa, wysoka. Czarne włosy. Zobaczysz. Ona nam dała opcje pracy, więc to nawet nie to, że nas zmusili, tylko stary odrazu zrobili wywiad kto co jak, do czego się nadajemy i mogliśmy wybrać. Ja na przykład poszedłem do straży, więc patroluję okoliczne tereny i mam często nocne służby. Moken poszedł na stolarkę.
- Zarabiamy, potem możemy sobie pójść na łaźnie, tam dziewczyny dobrze ogarniają, albo pochlać. Dlatego też w okolicy nie ma zbójów żadnych, bo wszystko jest dobrze rozegrane.
Chłopaki wydawali się być zadowoleni z obecnej sytuacji, jednak nagle usłyszałeś dźwięk trąby.
- Oho, szefowa wraca.
- Tyyy...Arii możemy iść z Tobą w razie co do niej? Kurwa wypadałoby jakoś podziękować wkońcu za to, że nas przyjęła. Chcieliśmy wcześniej, ale nas nie wpuścili, ale z Tobą to pewnie inna bajka będzie.
Usłyszałeś jak przez obóz przejeżdża jakaś grupa konno. Kierowali się w stronę środku obozu. Czas na rozmowę z Mikoto...lub jak chcesz, to idź w swoją stronę.
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 4 maja 2025, o 16:03
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Od samego początku czuł, jakby wszyscy czuli do niego obrzydzenie lub się go bali. Nie zawracał sobie tym zbytnio głowy, poniekąd domyślał się, że tak może wyglądać przyjęcie go w kolejnym z obozów jakiś tam frakcji Cesarstwa. Westchnął, gdy przerażona dziewczynka czekała, aż zniknie on na tyle, aby nic jej nie zrobić w namiocie. Rozglądałsię po namiotach i podstawowych budowlach, gdziewszędzie kręcili się ludzie i strażnicy ogarniający go nienawistnymi spojrzeniami. W końcu jednak trafił na swoich kompanów niedoli z więzienia, którzy już grali z jakimiś strażnikami w karty i ich ogrywali. Kiedy tylko podszedł wszyscy inni się rozeszli. -Miłego dnia panowie. - z uśmiechem na twarzy przekazał temu, który został ograny. Następnie wysłuchał pełnego raportu o obozie Ametsu i Mokena, który był bardzo obszerny w opisy i zachwyty. Przysiadł przy nich i uśmiechał się. Cieszył się, że udało mu się ich zabrać z nimi i że mogli w końcu żyć na wolności. -Nie powinniście mi dziękować. To dzięki wam jakoś przeżyłem to piekło. - nie kłamał. Czuł ogromną potrzebę, żeby im to uświadomić. Bez nich byłby martwy już pierwszego dnia. Mieli ciężki początek, ale udało się... I nic innego w tym momencie się nie liczyło. -Shoken... sądzę, że jeszcze go spotkam, kiedy tam wrócę. Nozuki nie odpuści mi i Mindzie. Będę jej celem przez bardzo długi czas. Takie życie wybrał i tylko tak potrafi, więc nie ma co mu się dziwić, że mu się tam podobało i jest to dla niego wystarczające.
Następnie wysłuchał części o tym, że wszystko kosztuje i każdy musi się przysłużyć
dla obozu. Że nie jest tak źle jak słyszeli. Mikoto ogarnęła to wszystko ze swoimi ludźmi, żeby jakoś działało. Musiał jej to przyznać. Cieszył się tym, że Ametsu i Moken mieli prace i mogli tutaj żyć. Ale w końcu nadeszło nieuniknione. W obozie zaczął robić się harmider zaczęły bić dzwony. Intuicja mu wskazała co to może oznaczać. A chłopaki potwierdziły jego przypuszczenia. Wstał i wygładził spodnie. -Możecie wybrać się ze mną, ale jak już mogliście zauważyć nie pałają tutajdo mnie sympatią. - odetchnął o ruszył w stronę środka obozu, gdzie spodziewał się spotkać w końcu Mikoto. Inie zawiódł się. Od razu wiedział, która to ona. Ale nie zrobił pierwszego kroku. Nie odważyłby się w tej formie i przy tylu jej zwolennikach. Po prostu przystanął tak, aby sama go zauważyła. Ukłonił się tylko delikatnie w bardzo neutralny sposób. Okazał podstawowy szacunek,na który głowa Yukich zasłużyła z jego strony. Miał nadzieję, że chłopaki też to zrobią.
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 5 maja 2025, o 14:16
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Po rozmowie ze swoimi towarzyszami stwierdziliście, że nadszedł czas spotkać się z Mikoto. Ruszyliście więc w kierunku całego zamieszania, dochodząc najpierw do pierwszej bramy z wieżami, która była strzeżona przez dwóch gwardzistów. Popatrzyli przez chwilę na Was, jakby nie chcąc zbytnio wpuszczać tam Ametsu i Mokena, jednak Ametsu machnął do nich głową, tak jakby się znali i pod presją Twojej osoby, ustąpili.
Mogliście wejść na wewnętrzne podwórze przed największym namiotem jaki widziałeś. Stało tam mnóstwo koni i trwał właśnie rozładunek. Część młodych chłopaków podchodziła i zabierała lejce od nadjeżdzających ludzi, zabierając zwierzęta w oddzielną część obozu i robiąc miejsce na kolejnych przyjezdnych. Gdy podeszliście bliżej, okazało się, że Mikoto była już w środku, a więc nie czekając skierowaliście się do namiotu.
Po wejściu do środka zobaczyłeś największy stół, jakikolwiek istniał. Na nim widziałeś mapę, która była oznaczona zarówno przez pozycje Cesarskie na wyspach, jak i obóz Mikoto, Ryuuzaku, a także część północnego półwyspu. Oprócz tego na stole leżały papiery i zwoje, a także tacki z jedzeniem i piciem...a nadal pozostawało jeszcze dużo miejsca. Przy samym stole nie było krzeseł, ale stały pod ścianą namiotu, także jak ktoś chciał to mógł tam spocząć.
Jednak wtedy też dostrzegłeś ją. Wreszcie, po wszystkich przygodach miałeś okazję stanąć twarzą w twarz z Mikoto. Co prawda, stała do Ciebie tyłem, ale wiedziałeś, że to ona. Była dość wysoką kobietą, a jej włosy nabierały już delikatnego odcieniu szarości. O dziwo ubrana nie była w wystawną suknię, a niebieski kombinezon, na to miała nałożoną kamizelkę ninja i płaszcz. Na szyi miała szal z insygniami klanu Yuki, włosy miała spięte w kuca.
Oprócz niej przy stole z zwojami stała pochylona kobieta o bardzo zbliżonej urodzie do Mikoto, jednak ta różniła się strojem. Ubrana była w niebieską wystawną suknię i studiowała coś na zapiskach, więc nie zwróciła na Was uwagi.
Kolejną osobą była Minda, która stała oparta o stół i jadła kolejne jabłko. Obok niej były już trzy ogryzki, a na stole blisko niej była waza z 6 jeszcze jabłkami i kilkoma innymi owocami.
Ostatnią osobą, był zamaskowany ninja, ten sam który prawdopodobnie pomógł Cię odbić. Stał zwrócony do Ciebie plecami.
- Minda, nie powinnaś jeść tyle jabłek. - powiedziała Mikoto, patrząc w jej kierunku i zdejmując rękawiczki, po czym ułożyła je na stole.
- No co?! Jabłek mi żałujecie?! - powiedziała z oburzeniem najmniejsza z dziewczyn.
- Eh...nie żałuję, tylko martwię się po prostu.
- Szkchoda, żche nichkt sichę niche martchwił, jchak mchnie wysychłaliście na wyschpę. - odparła, biorąc gryza i znowu gadała żując.
- Jesteś niereformowalna, Mindo.
Dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami i teraz dopiero dostrzegłeś, że Minda nie mogła być dużo starsza od Ciebie. Nawet mogliście być w podobnym wieku.
- Jak Cię nie było, udało mi się pozyskać transport z Cesarstwa. - kobieta w sukni przewertowała zwoje. - Mój kontakt z... - przerwała na chwilę. - ...Kropli...nadal jest zainteresowany robieniem z nami interesów. To dobry człowiek, ale twardy biznesman. Żałuję, że nie zdążyliśmy z nim zawiązać lepszej relacji. Na ten moment jednak, wszystko jest dogadane, pierwszy transport z Cesarstwa przywiezie nam broń i włókna, których nam brakowało. W zamian wysyłamy drewno i trochę żelaza, ale nie na cele wojskowe, tylko do jednej z osad. Będą tam zakładać obóz treningowy i wysyłać dzieci rewolucjonistów do nas. - kobieta uniosła głowę i dopiero wtedy zobaczyłeś zmęczenie na jej oczach. - Obiecałam im, że zdążymy wybudować tu szkołę...nie wiem czemu to zrobiłam. Nie wiem czy zdążymy wybudować...nie powinnam...
Mikoto podeszła do kobiety i położyła jej dłoń na barku.
- Dziękuję, jesteś dla nas wszystkich niewyobrażalnym wsparciem.
Wtedy też dopiero Mikoto odwróciła się w Waszym kierunku. Spojrzała na Was i zaczęła lustrować wzrokiem.
- Arii-san, Wielorybi Rzeźnik. Dla mnie ikona rewolucji, ale też i osoba, która pomogła bezpośrednio mojej rodzinie. - zaanonsowała Cię, wśród wszystkich. - Czy wszyscy się tutaj znają? - zapytała, jakby to było pytanie retoryczne.
Wtedy też zamaskowany mężczyzna odwrócił się do Ciebie i zdjął maskę.
- Przepraszam za wcześniej Arii-kun, musiałem utrzymywać pozory. - powiedział i delikatnie skinął głową.
Widok Kuziwy sprawił, że zjeżył Ci się włos na karku. Nie wiedziałeś czemu. Nie dlatego, że myślałeś, że on jest martwy. Przypomniałeś sobie rozmowę z Mindy, z pierwszej nocy. Mówiła Ci, że ktoś u Ciebie na celi, jest prawdziwym zdrajcą. Nawet wskazała Ci, że jedna osoba, dostała dziwnie łagodny wyrok...
...a teraz byliście tutaj razem. Cała czwórka. Skoro nie Ty byłeś zdrajcą, a Kuziwa pracował bezpośrednio dla Mikoto...
...była jedna osoba, która od wszystkich wydarzeń, zawsze była przy Tobie...
...która zawsze wiedziała jak Ci poradzić, jak Ci podpowiedzieć...
...Minda nie wiedziała, jak ta osoba wygląda, więc nie mogła wiedzieć, że wprowadziłeś zdrajcę do namiotu...
- Cześć chłopaki, kopę lat, Moken...
...A Ty ani razu przy Mindzie nie odezwałeś się do tej osoby po imieniu...
- i Ametsu.
Na te słowo zobaczyłeś, jak Minda upuszcza jabłko i biegnie. Obok Ciebie błysnęła stal. Zostałeś potrącony przez jakieś duże cielsko, które biegło w kierunku Mikoto.
- Mam Cię, rewolucjonistyczna kurwo! - krzyknął Ametsu, trzymając ten sam nóż, który zabrał chwilę wcześniej ze stołu w który grali w kości.
Krew trysnęła w powietrze. Czas jakby zwolnił, bo wszyscy byli w szoku.
Minda stała z wbitym nożem w okolice serca, zasłaniając Mikoto własnym ciałem. Trzymała nóż za ostrze, ale to było za mało. Wypluła krew, obryzgując Ametsu.
- Pozdrowienia od Nozuki, szmato. - po czym wyjął nóż i szykując się do następnego ataku, a Minda bezwładnie upadła na ziemię, krztusząc się krwią.
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
------------
Obóz Mikoto:
Hoshi Yuki - klik
Mikoto Yuki - klik
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 5 maja 2025, o 15:35
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Cała otoczka była zaskakująca dobra w obozie. Oprócz dziwnych gapiów w jego stronę wszystko miało swój sens i organizację. Nie spodziewał się, że tak mogło to wyglądać. Przeszli bez żadnej komplikacji do głównego namiotu, który swą wielkością górował nad innymi. Właśnie wypakowywali wszystko z wozów - nawet tutaj wszystko było zorganizowane. Ktoś bardzo inteligentny musiał być obok Mikoto, aby wszystko mogło funkcjonować. Bez żadnych problemów dostali się do środka namiotu, gdzie już trwały jakieś obrady. Nie mógł wyjść z podziwu potęgi stołu, na którym znajdowały się zwoje, listy, notatki i rozłożenia wszelkich wojsk i sił. Z daleka widział ogrom pracy nad tym, żeby to wszystko rozplanować i kontrolować. I od razu wiedział, która osoba za to odpowiada. Kobieta z wyglądu przypominająca Mikoto, która wyglądała bardziej na wojowniczkę niż osobę z administracji, w sukni stała i wertowała następne informację. Wyglądała na nieźle zapracowaną a z opisu rozmowy wyglądało na to, że rzeczywiście poświęcała gram swojego czasu na odpoczynek dając wszystko społeczności, którą budują na kontynencie.
Minda zachowywała się całkowicie inaczej niż na wyspach. Widać było, że jest energiczną i frywolną personą. Dobrze odgrywała swoją rolę albo korzystała tutaj z tego, że nie musi być ciągle taka poważna. Uśmiechnął się widząc te małe, lecz zabawne przekomarzania się. W końcu i on został zauważony przez Mikoto. -Mikoto-san. - ukłonił się jej jeszcze raz. -Panie. - ukłonił się zmęczonej Pani Generał i Mindzie. I nagle, kiedy kobieta chciała sprawdzić czy wszyscy się sobie przedstawili. Mężczyzna stojący w wejściu do namiotu ściągnął w końcu maskę. I Arii zrobił więcej niż wytrzeszcz oczu. Otworzył też szeroko gębę i jego zwoje zaczęły pracować. Zamknął usta i spojrzał się na niego poważniej. Nie spodziewał się, że umarł... Ale podejrzewał, że Nozuki go gdzieś ukrywa, aby go wrobić w jego morderstwo... Ale tak nie jest. Stoi on w namiocie Mikoto. Tak samo jak on. Będzie też musiał go przeprosić za to jak go potraktował. Ale w sumie taka jego była też rola, żeby dostać trochę po dupie i go upilnować... Ale...
Czas dla niego zwolnił. Zaczął wertować wszystko od dnia pierwszego. Szukał, szukał... Minda nie wiedziała kto jest kim... Wiedział o tym, że ktoś jest szpiegiem... Myślał, że Kuziwa przez jego zachowanie jest tym kimś. Ale nie. Była tylko jedna osoba, która cały czas go wspierała... Opowiadała... Dawała mu wybór... Nakierowywała go... Kiedy Kuziwa witał się z chłopakami...On złączył kropki i poczuł, jak w głowie mu błyszczy. Minda zauważyła to tak samo jak on. Ale za późno wszystko zrozumiał. Kiedy chciał się odwrócić poczuł, jak jest przepychany w bok. *Cholera! * Zobaczył tylko posokę krwi. Nawet nie wiedział, kiedy jego ciało ruszyło. Nie wiedział, kiedy to zrobił i skąd w nim taka szybkość. Ale wyrwał się... Słyszeliście kiedyś o tym, że prawdziwy bohater nigdy się nie zastanawiał nad tym, żeby kogoś ratować? To właśnie teraz było w głowie Ariiego. Wystrzelił tak, aby być z boku Ametsu i uderzyć go w jego bok. Ale nie był to zwykły cios - był w pełni wzmocniony. -AMETSUUUUUUUUUU!!!! - I całą siłę skierował w pięść i uderzył tak, aby zawinąć tym grubym cielskiem i wystrzelić je w bok namiotu. Cios albo zabije skurwiela albo zmiecie go tak, żeby inni przejęli pałeczkę obrońców. On od klęknął przy Mindzie łapiąc ją i kładąc na ziemi. Z dłoni wypłynęła potężna wstęga zielonej chakry. -Cholera... Cholera... Żyj... Żyj... Żyj... - był w szoku. Cios trafił prosto w serce. Wysłał kolejną wiązkę chakry. Z oczu zaczęły kapać mu łzy... -Masz żyć. Rozumiesz?! Nie spłaciłem swojego długu... A teraz się jeszcze powiększył. Cholera... - westchnął. Targały nim emocje. Minda nie walczyła z tym, żeby szli z nim... Ale... Cholera. To jego wina, że tutaj się znalazł. To jego wina, że żył wśród ludzi Mikoto... I się z nimi spoufalał.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 6 maja 2025, o 07:56
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Gdy tylko Minda upadła na ziemię, ruszyłeś odrazu w kierunku Ametsu, wykrzykując jego imię. Nim jednak do niego dotarłeś, jego ciało pokryło się momentalnie grubą warstwą lodu, zamrażając go w miejscu z uniesionym nożem do góry. Widziałeś Mikoto, która patrzyła z lodowatą furią w jego kierunku. Dla Ciebie jednak było za późno i wyprowadziłeś atak z całej siły w bryłę lodu.
Nastąpił głuchy trzask i setki kawałków brył lodu rozpadło się na kawałki, rozrzucając po całym namiocie. Istnienie Ametsu zostało momentalne wymazane z kart historii, po którym nie pozostała nawet krew, gdyż ta została w lodzie. Nie czekając ani chwili skoczyłeś do krztuszącej się krwią Mindy i przyłożyłeś jej do rany dłonie. Wystrzeliłeś chakrą w jej kierunku, starając się jak najszybciej zatamować jej krwawienie.
- Biegnij po pomoc! - powiedziała Mikoto do Hoshi, a ta niezdarnie ruszyła biegiem, przewracając się o krzesło, które stało niedosunięte. Widać było, że Hoshi trząsła się tak, że nie wiedziała zbytnio jak zreagować, stąd podniosła się, obdzierając swoją suknię i wybiegła gdzieś z namiotu.
Obok Mindy pojawił się Kuziwa, który trzymał złapał ją za rękę.
- K...kurwa nie, nie Ty! Nie dokończyłaś mojego szkolenia! Nie...nie możesz!
Oczy Mindy powędrowały w jego kierunku i delikatnie się uśmiechnęła, chcąc nawet coś powiedzieć, ale gdy tylko się starałą, jej krew wylewała się przez usta. Moken został automatycznie powalony na ziemię przez strażników i gdzieś zabrany, a Ty miałeś już większy obraz sytuacji. Ametsu był doświadczonym zabójcą. To nie było tylko dźgnięcie w serce, ale po wbiciu noża, zdążył go jeszcze obręcić. W sercu Mindy była wielka dziura, przez którą krew zdążyła się już wylać, pozostawiając mięsień pusty. O tyle, o ile mogłeś w jakimś czasie zregenerować jej serce, to nie mogłeś go ponownie wypełnić krwią w tak szybki czas. Byłeś bardzo doświadczonym Ironinem, ale nie cudotwórcą. Dotarło do Ciebie, że...
Mikoto wolnym krokiem podeszła do Mindy uklęknęła, biorąc jej drugą rękę i wręczyła jej jabłko. Ledwo zaobserwowałeś ten fakt, starając się cały czas poskładać jej serce do kupy.
Mikoto położyła dłoń na głowie Mindy i wykonała ruch ręką.
Walczyłeś o nią cały czas i nawet nie zorientowałeś się, kiedy to nastąpiło.
Minda odeszła, a do namiotu wparowali medycy z zziajaną Hoshi.
***
Zostałeś przetransportowany do namiotu i ponownie założono Ci na początku kajdany, które ograniczały Ci chakrę, ale tylko przez jakiś czas. W pewnej chwili strażnik przyszedł i zdjął Ci je, oznajmiając, że lepiej, jak narazie poczekasz tutaj.
Po śmierci Mindy, nastroje w obozie bardzo upadły. Nawet nie wychodząc z namiotu, słyszałeś rozmowy wartowników i ludzi. Ty nie zdążyłeś jej poznać jeszcze w ten sposób, ale wiedziałeś, że była iskierką, która jednoczyła ludzi. Czy była najlepszym seininem? Trudno powiedzieć, ale napewno była najbardziej zaufanym seininem Mikoto. Była osobą, która potrafiła się dostosować w sytuacji, która umiała walczyć, umiała wybaczyć, dać drugą i trzecią szansę. Wielokrotnie miała przebywać z żołnierzami (nawet nie shinobi) i grać z nimi w karty, a także upijać się. Jako jedyna "piła pod jabłko", trenowała ludzi, pomagała w prostych pracach. Jako jedyna podjęła się solowej misji, która miała na celu wyciągnąć z Cesarskiego więzienia osobę, której nawet nie znała. Stanęła oko w oko ze wszystkimi Shirei-kanami jednocześnie, a także skonfrontowała się nawet z Waneko. Potrafiła przybrać rolę do zadania, a gdy było po wszystkim, zdążyłeś zacząć poznawać ją od jej normalnej strony. Kto wie, może w przyszłości mogliście zostać współtowarzyszami, sojusznikami, którzy razem przywrócą ład na wyspach, którzy wygonią dzikich. Siedząc i rozmyślając, gdy wszystkie uczucia z tym związane zalewały Twoją głowę, przypomniałeś sobie jedną rzecz, która jakimś dziwnym cudem utkwiła Ci w pamięci.
"Bohater się nie rodzi. Bohatera się tworzy. "
Minda była kompletną kunoichi.
***
Po kilku dniach został zorganizowany pogrzeb. Zjawili się na nim nie tylko wszyscy z obozu, ale także przybyła delegacja z Ryuzaku, w obecności dobrze ubranych Uchihów. Biła od nich niechęć, ale nawet oni nie śmiali się w jakikolwiek sposób niestosownie się zachować. Minda została pochowana ze wszystkimi najwyższymi honorami, a także dostała pośmiertny order Gwiazdy Cesarstwa, który obwieszony był na jej trumnie. Została pochowana pod wielkim dębem, który w dziwny sposób oplatały drobne łączki róż i tulipanów. Podobno było to jedno z ulubionych miejsc dziewczyny, w którym miała całe dnie studiować prawo, ćwiczyć walkę i w każdy sposób przygotowywać się do wyprawy na wyspy. Zamiast kwiatów, wokół jej trumny wszyscy wrzucali jabłka, które chyba były jej największą słabością i nałogiem, ale także znakiem, który był rozpoznawalny.
Mikoto wygłosiła przemowę, w której potwierdziła wszystko to co słyszałeś. Shirei-kan była smutna, ale jej zimna natura starała się w jakiś sposób to przykryć. Gdybyś na nią spojrzał, wiedziałbyś jednak, że mimo tej maski, bardzo cierpi, lecz jej problemem było to, że nie mogła tego okazać. Kim dokładnie była Minda dla Mikoto? Trudno było powiedzieć, ale czułeś, że to było coś więcej niż relacja służbowa. Dużo więcej.
Po pogrzebie została ogłoszona trzydniowa żałoba, jednak nawet, gdyby nie została ogłoszona, to nikt nie śmiałby nawet wypić łyka alkoholu. Nawet jeżeli mówili Ci, że byłeś ikoną rewolucji, teraz do Ciebie dotarło, kto naprawdę nią był.
"Pamiętaj, nie wszystko jest takie oczywiste i czarno białe. "
***
Po pogrzebie nie dane jednak było Ci zbytnio odpoczywać. Odrazu zostałeś poproszony, o zjawienie się u Mikoto (a gdyby nie pokojowo, to doprowadzony siłą) i w tym przypadku wiedziałeś, że ludzie są śmiertelnie poważni i nie żartują. Może i nikt nie obwiniał Cię o śmierć Mindy bezpośrednio, bo rozeszła się informacja, że starałeś się ją uratować, a Ametsu był na tyle przebiegły, by zrobić sobie kontakty ze strażnikami. Każdy cuzł się winny, o to co się stało i nikt nie śmiał przekazać komukolwiek tego ciężaru.
Tym razem Mikoto oczekiwała Cię w swoim namiocie. Był zdecydowanie mniejszy niż główny namiot wojenny, ale też spory. Gdy wszedłeś do środka, kobieta była ubrany w załobną suknię i na twarzy miała czarną woalkę. Siedziała z założoną nogą na nogę i mieszała łyżką w herbacie. Patrzyła się w wir powstający w kubku, nie zwracając na Ciebie przez chwilę uwagi. Jej wzrok powoli uniósł się i potwierdziłeś to, co wiedziałeś już wcześniej. Ból.
- Usiądź, musimy dokończyć to, co ostatnio nam przerwano. - tym razem, jej głos nie był taki sam, jak przy Waszym pierwszym poznaniu. Stała się zdecydowanie bardziej chłodna. - Minda zaręczyła sama sobą, że nie jesteś pachołkiem Waneko, dlatego nie trzymałam Cię w więzieniu, ani nie przesłuchiwałam. - kobieta przełknęła ślinę i wzięłą oddech. Każde słowo "Minda" kosztowało ją więcej niż się wydawało. - Jej słowo znaczyło dla mnie więcej niż świętość. Siadaj, proszę. - dodała, wskazując dłonią krzesło, przed drugim kubkiem z herbatą.
- Misja uratowania Ciebie kosztowała nas dużo, a niektórych...jeszcze więcej. Nie jestem jak Waneko i nie będę zmuszać Cię do spłacania długów. Miałam swoje powody, by wysłać tam Mindę i innych ludzi, ale nie był to powód przymusu zwerbowania Cię. Powiedz mi zatem, Arii Yorokobi - jaki masz teraz plan i cel w życiu?
"Pamiętaj kim jesteś. "
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
------------
Obóz Mikoto:
Hoshi Yuki - klik
Mikoto Yuki - klik
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 6 maja 2025, o 19:38
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
VIDEO
Czuł, jak z jego dłoni wycieka coraz więcej chakry, ale nic się nie dzieje. Oddychał ciężko. W głębi serca wiedział, co się dzieje, ale nie chciał przyznawać temu racji. Nie zgadzał się na to. Przyłożył drugą dłoń do rany i z niej również wypuścił chakrę. Wyprostował się. Nie pozwoli na to, aby ona odeszła. -Powiedziałem Ci, że masz nie umierać! Więc tego do cholery nie rób!!! Rozumiesz?! Zakazuję Ci umierać!!! - łzy całkowicie odbierały mu wzrok. Nie mógł przez nie widzieć, dlatego ledwo widział gest Mikoto i siedzącego obok nich Kuziwę, który był jej uczniem. Arii wiedział w głębi serca, kiedy jej serce się zatrzymało. Ciągle przerzucał różne techniki zaleczenia tej rany, ale nie był bogiem. Nie był cudotwórcą. Właśnie w tym momencie, że jest nikim. Po co były mu te umiejętności? Po co były mu te wszystkie przepowiednie rodziny?! Skoro nie potrafił uleczyć takiej rany?! Gdyby Ametsu nie został roztrzaskany na kostki lody to by właśnie był pod jego pięściami. A tak, gdy przybyli medycy było już po wszystkim. Nie wiedział, co stało się z Tokenem. Po prostu ryknął z bólu, jak bestia. -ARGHHHHHH!!!!! - czuł w całym swoim ciele rozpacz.
Dał się bez problemu wyprowadzić i zakuć na nowo w kajdany. Siedział w ten sposób skulony w sobie ciągle mając przed oczami obraz wydarzeń. Odtwarzał je w swojej głowie w kółko. Za każdym razem dochodząc do samego końca i kurcząc się jeszcze raz, jeszcze raz. Głębiej i głębiej. Nie czuł, kiedy ściągano mu kajdany. Upadł na ziemię i załamany łkał w samotności.
Dni mijały. Trzymał się na uboczu. Spojrzenia padały rzadziej, ale nadal były i tym razem ostrzejsze. Nie dziwił się to on ponosił winę za to, że Ametsu był tutaj razem z nimi. To on nalegał na jego przybycie tutaj wraz z Mokenem... Wtedy uznał, że tak robią przyjaciele... Ograł go... Za dużo działało przeciwko niemu, aż ostatecznie całkowicie się pomylił... Jadł w samotności. Pomagał w samotności. I ciszy. Nie wypowiadał się w żadnym temacie cały czas pogrążony w dziwnym marazmie. Ale nie on jedyny. Cały obóz stacjonujący tutaj był w podobnym stanie. Cały czas wysłuchiwał historii, jaka była. Kim dla nich była. I żałował, że nie miał czasu i możliwości, żeby być z nią tak blisko. Nie udało mu się spłacić długu...
Siedziąc samemu po pas w wodzie nieopodal obozu, bez żadnego ruchu, z zamkniętymi oczami próbował wyryć sobie w pamięci jej twarz i uśmiech. Cesarstwo odebrało mu kolejny promyk nadziei, że może być lepiej... Że jednak nie wszystko jest takie złe... Jego pięść uderzyła o taflę wody unosząc ją dość wysoko... Nie kontrolował swojej siły... Załamany nie mógł wyrzucić z siebie złości. Nie czuł nawet obecności Rzeźnika, jakby i ten był w żałobie.
Na pogrzebie trzymał się najdalej od wszystkich. Przypatrywał się ceremonii i tego, ile osób postanowiło uhonorować jej śmierć. Nawet Uchiha, którzy z krzywymi minami niezadowolenia pokazywali, że są tutaj tylko i wyłącznie z powodów formalnych i wiążących ich obietnic, umów... Wszyscy dumnie spoglądali na obraz, jej twarzy a on czuł jeszcze większą żałość... Kim on mógł być skoro jako medyk nie potrafił jej uratować? Cały czas w jego głowie pojawiało się to zwątpienie, że jest żałosną imitacją, która nie poświęciła odpowiedniej ilości czasu na to, aby doszlifować swoje umiejętności. Dlatego zawsze będzie tracił swoich bliskich i kompanów...
Widział, że dużo osób cierpi, ale nikt nie zwrócił uwagi na to w jakim stanie jest Mikoto. On wiedział czym to jest. Maska, która miała pokazać, że jest twarda i nic się nie stało, aby inni władcy nie uważali jej za słabą. Ale on wiedział, że Yuki Mikoto cierpi najbardziej. Straciła kogoś o wiele bliższego niż reszta... Nie zazdrościł jej w tym momencie roli, którą musiała cały czas odgrywać, aby nie pokazała nikomu swoich słabości.
W końcu nadszedł ten czas... Długo poświęcili, aby siebie unikać. Może było to spowodowane tym, że Mikoto uznawała go za zdrajcę lub odpowiedzialnego za to... I to byłaby pierwsza rzecz z jaką by się zgodził z nią. Kiedy wszedł do jej namiotu nie zamierzał odezwać się pierwszy, nie zamierzał się z nikim szarpać. Był na jej warunkach w tym obozie i to dzięki niej nikt jeszcze nie wyskoczył w jego stronę po tym co się wydarzyło. Obserwował ją w ciszy i czekał na pozwolenie. Przygotowała dla niego herbatę. Jego mina mogła przypominać odrobinę jej, chociaż on nie potrafił być tak chłodny. Nawet po śmierci Minda stała i go osłaniała. Tylko przez wzgląd na nią Mikoto nie popełniła nic w jego stronę. A mogła i strzelał, że było to o wiele częściej, niż by się mógł spodziewać. Ile sama musiała ugasić pożarów w obozie, żeby nic mu się nie stało i żeby ostudzić w końcu te nastroje? Ile musiała w żałobie dać od siebie, żeby wszystko się uspokoiło wśród jej ludzi?
Ale też nie zamierzał owijać za długo w bawełnę. Od razu przeszła do rzeczy a on patrzył jej się w prosto w oczy. Zamieszał herbatą i upił jej łyk zanim cokolwiek powiedział. -Miałem spłacić dług wdzięczności robiąc dla ciebie kilka zleceń, aby umocnić twoją pozycję tutaj na kontynencie. - przechylił głowę patrząc się na swoje dłonie. -Nie chciałem mieć nic wspólnego z Tobą, Waneko... Morskimi Klifami. Chciałem przeprowadzić własną rewolucję... Może nawet nie ja a Rzeźnik, który bardziej pasuje do tego wszystkiego... - nie zamierzał jej okłamywać w tym, jakie miał do tego podejście. -Jesteś osobą, która dobiła interes z moją rodziną... Jesteś osobą, przez którą myślałem, że Yuki zostali sami na wyspach, kiedy ty siedziałaś wygodnie na kontynencie... - przymknął oczy. Głęboko westchnął. -Ale... Satoshi Waneko... Kaneya Nozuki...Cesarscy szpiedzy i żołnierze... - mogła zobaczy w nim gniew i rozterki, ale kiedy otworzył ponownie oczy i na nią się spojrzał... mogła widzieć tylko determinację. -Mam dość śmierci niesionej przez Cesarza i jego pachołki... Wykorzystaj mnie... Pozwól sobie cierpieć a ja... Stanę się twym ostrzem, które przyniesie sprawiedliwość dla tych, którzy tak okrutnie splamili nasze dłonie krwią. - i tak o to nastała chwilowa cisza. Poczekał, aż te emocje z niego spadną. -Minda zawierzyła tobie swoje życie i ideały. Zaufałem jej. Uwolniła mnie. Spłacę ten dług będąc przy tobie. Uchiha czy Cesarz. Ryuzaku czy Morskie... Wzmocnię twoją pozycję i wykonam każde zadanie, aby nikt nie wątpił w to co tutaj robimy.
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 7 maja 2025, o 08:18
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Nadszedł moment, w którym wkońcu mogłeś porozmawiać z Mikoto. Po tych wszystkich cierpieniach, które przeszedłeś, królowa rewolucji siedziała naprzeciw Ciebie, w nienagannej pozycji i z pełnym opanowaniem dała Ci powiedzieć wszystko co chciałeś. Nie przerwała Ci ani razu. Co jakiś czas brała łyk herbaty, albo mieszała sobie łyżką w kubku, ale w taki sposób, by nie przeszkodzić Ci w dialogu. Dopiero gdy skończyłeś, wzięła łyk i zrobiła ciche "ahh".
- Na początku myślę, że zaszło drobne nieporozumienie. - powiedziała ze spokojem, ale od dzisiejszego dnia z bardzo "chłodnym" dla niej sposobem. - Nigdy nie chciałam, żebyś robił dla mnie jakiekolwiek zlecenia.
Te słowa mogły wywołać u Ciebie szok. Czy Minda coś źle Ci przekazała? W sumie nigdy nie mówiła o tym, co konkretnie chciała od Ciebie Mikoto, ani jaki był główny powód jej wyciągnięcia Cię z kryminału. Widząc Twoje zakłopotanie, kobieta uniosła dłoń.
- Już wyjaśniam. Minda mi opowiedziała o Twoich rozterkach i jak mnie odbierasz. Nie dziwię Ci się. Propaganda, którą roztacza Waneko jest bardzo silna i trudno z tym walczyć. Nie winię Cię za to, jednak możesz sam dostrzec, jak podchodzimy tutaj do wszystkich spraw. Nikt nie jest nigdzie przetrzymywany siłą, a nasz obóz rozstrasta się w zastraszająco szybkim tempie. Nigdy moim celem nie było ściągnięcie Cię tutaj i wcielenie do moich wojsk, ani armii. Wiem o Twoim alter ego i Twoich zdolnościach bitewnych, ale nie to było moim głównym celem. - kobieta opuściła dłoń i wzięła łyk herbaty. - Do Twojego przybycia, moim celem było zaproponowanie Ci, abyś rozpoczął tworzenie tutejszego szpitala i prowadził skrzydło medyczne, szczególnie podczas naszych zbrojnych operacji. Na ten moment nie prowadziliśmy konfliktu, ale gdy się zacznie, potrzebowałam zdolnego ironina, w którego ręce będę mogła powierzyć naszych ludzi. Oczywiście, chciałam w jakiś sposób wywrzeć na Tobie poczucie spłaty długu, abyś się zgodził, to prawda. Jednak liczyłam, że gdy zobaczysz jak tutaj żyjemy, zdecydujesz się na to sam, bez żadnych namów.
Mikoto wzięła ponownie łyk herbaty, robiąc pauzę.
- ...drugim moim powodem jest potrzeba wywabienia Twojego dziadka z ukrycia. Liczyłam, że zainterweniuje bezpośrednio w Twojej sprawie, jednak Admirał pozostał w ukryciu. Do tego tematu przejdziemy kiedy indziej, bo dziś nie mamy na to zbytnio czasu.
Kobieta pomału zaczęła wchodzić na temat, którego zapewne nie chciałeś poruszać. Jednak w jej wzroku widziałeś ciągle tę samą...zaciętość? Przykrytą nutą smutku, zapewne po ostatnich wydarzeniach.
- Musimy skonfrontować Twoją sytuację, chociaż bardzo tego nie chcę. Po pierwsze, bardzo Ci dziękuję za ocalenie moich siostrzeńców. To dla mnie sprawa osobista, którą spłaciłam, wysyłając ludzi by wyciągnęli Cię z więzienia. Cokolwiek o mnie myślisz, jestem osobą honorową i nie lubię mieć długów, bo te często wracają w najmniej odpowiednim momencie. Dlatego spłacam je przed tym jak ktoś się o nie upomni... - czy kobieta zaczynała brzmieć na bardziej przebiegłą, niż wygląda? Przeplatane to z wylewami szczerości tworzyło dość...ciekawą kompozycję.
- ...a także przeprosić za handel, który został dokonany na Twojej osobie. Tak, to prawda, że zostałeś..."zakupiony", ale mimo tego, że tak to wygląda, ta decyzja została na mnie poniekąd wymuszona. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale musisz mi uwierzyć, że sama z siebie nie handlowałam wtedy ludźmi. Byłam trochę młodsza, mniej doświadczona, a kobiety na wysokich pozycjach często stają się celem różnych manipulacji, które często są dobrze ukryte. Na ten moment, moje przeprosiny muszą Ci wystarczyć.
Rozliczenie z przeszłością w taki sposób. Czy po ostatnich wydarzeniach, Ariiemu to wystarczy? Czy przyznanie się do błędu jest odpowiednim zadośćuczynieniem za taki czyn? Z drugiej strony, Arii mógł się cieszyć, że ktoś o pozycji Mikoto w ogóle z nim rozmawia. Miał przecież doświadczenia z sali rozpraw i jak traktowani są ludzie przez silniejsze osoby.
- Bardzo nie chcę tego tematu zaczynać, ale też wypada, żebyś wiedział. - zaczęła powoli. - Poznałam Mindę i Nozuki jak były jeszcze we dwie w sierocińcu. Były nierozłączne do tego stopnia, że jako dzieci spały w jednym łóżku. Były jak dwa różne bieguny, ogień i woda. Nozuki zawsze była głośna, hałaśliwa, zaś Minda jak woda - umiała dostosować się do tego, co się działo. Z nimi również kręcił się taki chłopak, ale to już w późniejszych czasach. Toczyły bardzo zdrową rywalizację między sobą, ale nigdy nic poważniejszego. Dopiero gdy były już dorosłe, raz pobiły się do nieprzytomności i od tamtego czasu nigdy więcej ze sobą nie rozmawiały. Wtedy też zaczęła się rewolucja i ich ścieżki się rozeszły. - powiedziała. - Wiem, że będziesz szukał zemsty, od której Cię nie odciągnę, bo uwierz mi, że sama jak dostanę na wyciągnięcie ręki tego tch....Waneko, to nie będę się powstrzymywać. Wypadałoby jednak, żeby każda zemstwa miała swoją logikę i znała genezę. Gdy spotkasz Nozuki, możesz wypytać o ich przeszłość, może to odpowie Ci na kilka pytań.
Nagle do namiotu wpadł jakiś żołnierz.
- Pani Mikoto, delegacja chce z Panią rozmawiać. - zaanonsował, zaś kobieta pokiwała głową.
- Przeproś ich, zaraz ich poproszę.
Na te słowa, żołnierz skinął głową.
Mikoto spojrzała na Ciebie i cicho westchnęła.
- Nie będzie mi chyba dane nigdy z Tobą porozmawiać do końca... - powiedziała, zmieniając nogę na drugą założoną nogę. W każdym razie, do meritum. Cieszę się, że chcesz być moim ostrzem i mi pomóc, ale ja tak nie działam. Skrytobójcy to metody Waneko, nie moje. Możliwe, że kiedyś będzie mnie to kosztować życie, ale taka już jestem. Jeżeli naprawdę chcesz mi pomóc i iść ideałami Mindy, to zostań w obozie i pomóż nam przywrócić ład na wyspach. To również moja ojczyzna i chcę, by ta tyrania się zakończyła. - zaczęła. -Po pierwsze musisz stać się silniejszy, jak my wszyscy. Idź do zbrojowni i pobierz sprzęt, który będzie Ci potrzebny. Po drugie, zgłoś się do Generał Zarządzającej Hoshi - ona jest najczęściej w namiocie wojennym. Pokieruje Cię dalej i da przydział. Mamy kilka kampanii, które będziemy toczyć, więc możesz się do którejś nająć. Niestety, temat szpitala narazie musimy odłożyć, bo kiedy miała to w głowie, sytuacja polityczna była inna.
Słyszałeś zbliżający się stukot kopyt do namiotu. Delegacja się zbliżała.
- Twój...znajomy jest obecnie przetrzymywany przeze mnie i sprawdzany dzięki uprzejmości członków Yamanaka czy ma powiązania z Cesarzem. Jeżeli ma, zostanie stracony, jeżeli nie ma, wypuścimy go i dostanie zadośćuczynienie.
Nim jednak odszedłeś, kobieta chciała coś jeszcze dodać.
- Pamiętaj jedno, Minda była...niepoprawną idealistką. Myślę, że miała trochę zakrzywiony obraz mojej osoby, bo jej pomogłam w przeszłości. Też mam swoje na sumieniu i z perspektywy czasu zrobiłabym wiele rzeczy inaczej. Cieszę się jednak, że to ona stanowi dla Ciebie wzór, tak jak dla reszty obozu. Jeżeli się wzorować, to na najlepszych z nas. Pozostaje jeszcze jeden problem. - kobieta wskazała dłonią na list. Rozpoznałeś go odrazu. Był to ten sam list, który był przekazany przez liderkę Shanbondamy.
- Oczekuja ona odpowiedzi od trzech osób...Minda nie żyje, więc tylko ja i Ty możemy jej odpowiedziec. - jej wzrok stał się śmiertelnie poważny. - Do tego czasu, masz pierwszy rozkaz ode mnie: nie możesz umrzeć.
To ona postanowiła, by nie prowadzić otwartej bitwy w tym miejscu, bo wie, że najbardziej ucierpieliby jej właśni ludzie w całym Cesarstwie.
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
------------
Obóz Mikoto:
Hoshi Yuki - klik
Mikoto Yuki - klik
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 8 maja 2025, o 10:29
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Ich spotkanie miało być krótkie i treściwe. Arii sam nie wiedział kiedy dokładnie z jego ust wypłynęła ta deklaracja, jak miał się zaraz przekonać, trochę inna niż oczekiwała Mikoto. Zaczęła tłumaczyć mu swoje stanowisko i jej plan, który chciała obrać przed jego przybyciem. Trochę się zdziwił. Chciała go prosić o zostanie osobą zarządzającą szpitalem? Trochę się zdziwił, dlatego żeby nic po sobie nie dać poznać wziął łyk herbaty. Przymknął na chwilę oczy, żeby nic nie mogła z nich wyczytać. Czuł, że mimo wszystko była to troszkę gra w shogi. Rozmowa z nią przypomniała mu, że wszędzie toczyły się potyczki polityczne i była to nierówna walka dla niego, który nigdy nie musiał tego robić... Ale on miał zarządzać szpitalem? W samej Fuyuhanie był pod jurysdykcja samego Nishinoyi - jednego z najlepszych medyków, jakich znał. Ale nawet on nie zarządzał szpitalem - utrzymywał jego poziom i ciągłość, ale nie musiał tworzyć jego struktur... Czy jeżeli by do tego doszło dałby sobie radę?
Ale szybko to zniknęło, gdy pojawiła się wzmianka o jego dziadku. Spojrzał się na nią z dystansu i odłożył herbatę na stół. Spojrzał się na nią i zaczął to widzieć. Kalkulowała każdą swoją wypowiedź, żeby nie powiedzieć za dużo. Ale miała jakiś plan... którym jeszcze nie chciała się podzielić. Ale mówiąc o jego dziadku... -Chciałaś wywabić mojego dziadka? - bardziej wyszeptał niż powiedział. Nagle cicho się zaśmiał i przetarł jedno oko, z którego uleciała łza. -Przepraszam, Mikoto-san... Ale trochę mnie to rozbawiło. Nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiała. Ale Admirał Yorokobii Hayuzawa... Mój dziadek w życiu by się nie zainteresował żadną interwencją w moim temacie. Przed zostaniem Admirałem był nadwornym medykiem samego Waneko i poprzedniego Cesarza. Był pierwszą osobą w rodzinie, która tak wysoko dotarła w tych dziwnych wyścigach, które moja rodzina sobie robi. To głównie dzięki niemu doszło do sprzedaży takiego nieudacznika jak ja. Miało to obudzić moje prawdziwe umiejętności medyka... Wymyślił sobie, że jestem dzieckiem z przepowiedni mojej rodziny. Że będę najlepszym medykiem rodziny i przyniosę jej chwałę i bogactwa. No cóż... Bogactwa mają, ale nie za moją zasługą. - przestał się podśmiewać, co któreś słowo. -Sądzę, że byłby pierwszą osobą, która chciałaby wrzucić mnie do wulkanu zamieszkałego przez Bijuu, żebym zniknął z powierzchni wysp i kontynentu... Razem z moim ojcem siedziałby w pierwszym rzędzie, aby to widzieć. Dodatkowo... - zamyślił się czy chce to mówić -Powinnaś wiedzieć, że moja rodzina brutalnością jest bardzo bliska Waneko. Możliwe, że jesteś na to gotowa, ale mój dziadek to trochę inna liga... Możliwe, że sam mógłby podbić cały ten obóz i nas pojmać. Nie potrzebowałby do tego swojej floty... - westchnął, pozwalając jej wytłumaczyć dalsze sprawy, które chciała między nimi wyklarować.
Nie spodziewał się, że mogą być w jakiś kwestiach podobni. Ale podchodzili podobnie do tematu spłaty długów. -Nie musisz dziękować za uratowanie Yoshimaru i Ashimaru. Zrobiłem to co każdy o zdrowych zmysłach by zrobił. Przykro mi, że nie udało mi się dotrzeć do ich rodziców, aby ich wydostać z Kantai. - i rzeczywiście czuł mały żal, że jego poczynania na wyspach tak szybko musiały się skończyć przez pojmanie. I nagle usłyszał przeprosiny za to, że przehandlowała jego życie. I uznał, że były to szczerze przeprosiny. Nie wymagał ich, nie o to mu chodziło... Ale jednak zrobiło mu się jakoś lepiej na sercu? Jakby jakiś ciężar został zabrany z jego barków. I nagle weszła na historię Mindy z Nozuki. Zmarszczył nos. Czy będzie szukał zemsty? Oczywiście. Ale wiedział, że teraz nie jest gotowy na pojedynkowanie się z nią, że był słaby... Nagle wbiegł posłaniec, który przekazał im, że jakaś delegacja czeka na spotkanie z Mikoto. Westchnął, gdy ta kończyła swoją wypowiedź i rzeczywiście list, który Minda otrzymała od Ayako tutaj był. Znał jej warunki i wiedział czego sam też chciał. -Nie musisz się martwić, daj mi miesiąc. Ja będę tym posłańcem. Ayako-san oszczędziła nie tyle mnie, co Mindę. Ja również nie lubię mieć długów, które mogą ciążyć w przyszłości... - i powstał. Narazie to chyba tyle, nie powinni przeciągać też swoich własnych strun, aby nie przesadzić ze zbytnią uprzejmością. Ukłonił się przed nią i odwrócił się do wyjścia z namiotu.
-Mikoto-san... Jeżeli chodzi o moje działania. Nigdy nie powiedziałem, że zająłbym się skrytobójstwem. Ja również tak nie działam. Teraz już nie muszę kryć się za maską... I chcę, żeby Waneko widział moją twarz, kiedy jego serce będzie przeszyte moim ostrzem. Zemsta... To nie tyle zemsta z mojej strony czeka go czy Nozuki. Jestem tylko zwykłym Doko, który za dużo nie może. Ale... - zdążył się jeszcze do niej odwrócić ze świecącymi oczami od gniewu. -Zarówno ja, jak i Rzeźnik powoli sprowadzimy ich na ziemię, aby zaznali bólu, który mam w sercu. - i jeszcze raz się jej ukłonił. Zamierzał znaleźć zbrojownię i odnaleźć Hoshi. Potrzebował tylko chwili dla siebie po tym wszystkim... I zamierzał rozpocząć swoją nową historię.
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 11 maja 2025, o 09:41
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Mimo tego, że za chłodną maską Mikoto kryła się osoba, która chyba wolałaby pozostać cicha, tak tutaj miałeś okazję przekonać się, że dużo mówi. Czyżby wiedziała, że nie będzie miała zbyt wiele czasu na rozmowę i chciała z Tobą załatwić wszystko, nim wezwą ją obowiązki? Napewno najbardziej z tego wszystkiego zaciekawiła ją odpowiedź na temat Twojej rodziny. Kobieta uniosła brew pytająco, by następnie zrobić minę w stylu "My Sweet Summer Child" i cicho westchnąć, wraz z deliaktnym uśmiechem.
- Wiem jaki jest Twój dziadek, bo razem współpracowaliśmy przy...niektórych rzeczach. Musisz wiedzieć, że na starość często zmieniają się wartości, albo raczej nakierowywują...gdy zaczyna brakować spadkobiercy Twoich osiągnieć. Jednak w Twoim przypadku, rzeczywiście sądziłam, że sam będzie chciał Cię pochwycić i doprowadzić do Waneko. Trudno, napewno znajdzie się w najgorszym możliwym momencie.
Nagle usłyszałeś kroki i strażnika, który coś głośno mówi, jednak kroki stawały się coraz głośniejsze i nagle do namiotu wparowała dwójka ludzi. Kobieta, a raczej dziewczyna i chłopak. We dwójke charakteryzowali się czarnymi jak smoła włosami i wojskowymi uniformami, ale widziałeś też, że mają narzędzia ninja. Mikoto spojrzała na nich lodowatym wzrokiem, a Ty odrazu wiedziałeś, co ten wzrok oznacza. Ostatnio tak samo spojrzała w kierunku Ametsu.
- Powiedziałam, że Was poproszę. - powiedziała w ich kierunku, mieszając herbatę łyżką, ale w taki sposób, że zaczęła obijać łyżkę o kanty, robiąc hałas.
- Mikoto-san, niestety nie mamy komfortu czasu. - przemówiła dziewczyna. Była stanowcza i za bardzo nie bała się Mikoto, ale w jej barwie głosu słychać było szacunek. - Nie po tym co tutaj zaszło.
Mikoto popatrzyła na Ciebie i skinęła głową.
- Dziękuję Ci za poświęcony czas. Poza tym, poznajcie się. To jest Arii, znany też jako Wielorybi Rzeźnik. Ta dwójka to Harumi i Hiroto Uchiha, przedstawiciele straży Sarufutsu, ale w praktyce też...
- Straż Ryuzaku, a moja siostra jest dowódcą całej tej formacji. - przerwał w bardzo energiczny sposób drugi z delegatów, chłopak. Widać było, że jest dumny z ich pozycji, jednak to przerwanie nie spodobało się Mikoto, która tylko rzuciła wymowne spojrzenie w kierunku Hiroto.
- Istotnie tak jest. Dziękuję Ci za poświęcony czas, Arii. - po czym ruszyłeś w kierunku namiotu. Harumi momentalnie usiadła na Twoim miejscu, a Hiroto podszedł z wypiętą piersią, starając się patrzyć na Ciebie z góry, ale no, Ty byłeś wyższy. - Jak mogę Wam pomóc? - zapytała
- Na terenach, które otrzymałaś od Nas w ramach współpracy doszło do zabójstwa. Po pierwsze chciałam wyrazić w imieniu swoim i mojej rodziny kondolencję dla Ciebie i Twoich bliskich, ale nadal muszę zbadać tę sprawę, bo jesteśmy lekko zaniepokojeni faktem, że doszło do tak makabrycznej zbrodni w Twoim obozie.
- Inaczej mówiąc, jesteśmy tu by sprawdzić, czy nie potrzebujesz pomocy w zaprowadzeniu porządku na terenie, który od nas otrzymałaś.
Wyszedłeś z namiotu, ale słyszałeś tę rozmowę bardzo dobrze. Spojrzałeś na strażników przed wejściem, ale oni totalnie Cię ignorowali. Z jakiegoś powodu chciałeś chwilę zostać i usłyszeć więcej.
- Rzeczywiście był incydent, który przeoczyłam, ale wszystko jest w najlepszym porządku. Nie potrzebuję Waszego wsparcia. Morderca został stracony na miejscu.
- Przesłuchaliście go?
Nastała pauza ciszy.
- Można tak powiedzieć. Wiemy, kim był i od kogo miał zlecenie. Waneko nie próżnuje i napewno będzie próbował dokonać kolejnych zamachów. Bezpośrednim powodem było sprowadzenie tutaj Ariiego, którego przed chwilą poznaliście. Wraz z nim pod przykrywką dostał się do obozu dobrze wyszkolony skrytobójca, który próbował targnąć się na moje życie. Moja seinin w ostatniej chwili zablokowała ostrzę swoim własnym ciałem, wię...
- To dość osobliwa metoda, blokowanie ciosów ciałem...jak na seinina, nieprawdaż?
W tym momencie gdy to usłyszałeś uderzył Cię impuls chakry, bardzo zbliżony do tego co czułeś w więzieniu. Tamten był duszący, mroczny, ten zaś - lodowaty i nie aż tak mocny. Trwał dosłownie chwilę, ale znałeś źródło jego pochodzenia.
- Wyjdź. Natychmiast.
- A...ale...!
- Powiedziałam coś.
Usłyszałeś "tsk" i zbliżające się kroki do wyjścia. To był też moment dla Ciebie, by ruszyć poza zagrodzenie oddzielające namiot Mikoto i dwa inne od innej częsci obozu. Gdy chłopak wyszedł z namiotu, sięgnął po fajkę i odpalił. Ty zaś wyszedłeś przez bramę.
Wtedy zadziało się coś, co w pierwszej chwili sprawiło Ci dreszcze. Usłyszałeś charakterystyczny mlask. Powoli odwróciłeś wzrok w bok.
Stała tam ona. Oparta jak gdyby nigdy nic o bramę. Trzymała w ręku jabłko, które już kończyła. Patrzyła w Twoim kierunku i powoli jadła swoje jabłko. Jednak...ubrana była w strój formalny, ten sam co miała gdy pierwszy raz ją zobaczyłeś. Włosy związana w kok.
- Chce być Twoim ostrzem...no no...za dużo to się ode mnie nie nauczyłeś, nie? - powiedziała tym samym tonem, co na rozprawie. Spokojnym, chłodnym.
Zjadła jabłko do końca, po czym wyrzuciła ogryzek, jednak gdy miał uderzyć w ziemię - zniknął. Ona zaś w ręku miała już kolejne jabłko i zaczynała je jeść, nadal patrząc się w Twoim kierunku.
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
------------
Obóz Mikoto:
Hoshi Yuki - klik
Mikoto Yuki - klik
Harumi Uchiha - klik
Hiroto Uchiha - klik
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 11 maja 2025, o 21:56
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Mimo kończącego się spotkania i praktycznie jego zaplanowanego wyjścia dwójka shinobich wtargnęła do namiotu, co nie spodobało się z oczywistych względów Mikoto. Uchiha... Mimo tego, że ziemia zamieszkana była tutaj przez ludzi z Morskich Klifów, dzięki ich dobroci, to wparowywali sobie bez żadnego problemu chcąc załatwić sprawy po swojemu i być przy tym. Od razu dało się zauważyć, że ie były to stosunki przyjacielskie a raczej coś mu mówiło o kolejnej rozgrywce kobiety. -Miło mi poznać Harumi-san, Hiroto-san. - odpowiedział grzecznie i z pełną kulturą. Kłaniając się delikatnie kobiecie. Chłopak obok niej był irytujący i widać było, że bardzo lubi chować się i odgrywać twardziela zza pleców swojej siostry. Kiedy napiął się przed Ariim ten spojrzał się na niego z uniesioną brwią i wyszedł z namiotu. -Do zobaczenia, Mikoto-san. - i wyszedł.
Nie zamierzał jednak nigdzie iść. Strażnicy nadal udawali, że go tutaj nie ma. Przysłuchał się krótkiej wymianie zdań kobiet i wtrąceniom nadgorliwego chłopaka. Arii zacisnął pięści. W głowie miał, że powinien tam wlecieć i mu przypierdolić, ale powstrzymał się, poza tym Mikoto miała wszystko pod kontrolą. Przestroga, jaką puściła w formie impulsu chakry doprowadziła do wyrzucenia przez szefową straży chłopaka. Arii od razu ruszył do przodu. Powinien od razu iść do Hoshi i do zbrojowni. Nie miał już na co czekać. Przyjrzał się odwracając głowę jeszcze raz chłopakowi, który zapalił fajkę i nagle zmroziło go przed bramą.
To była ona. Stała przed nim, jak gdyby nigdy nic i jadła jabłko. Stanął jak wryty i patrzył się w nią jak szalony. Widział jej trupa... Dotykał ją... Wiedział całym sobą, że nie mogła przeżyć, więc jak? Jakim cudem mogła tutaj być? -J-jak...? - spojrzał się na nią i podszedł, żeby móc lepiej jej się przyjrzeć. I wtedy Rzeźnik wysłał sygnał. *Idioto... Spotkałeś właśnie Uchihów... Pomyśl co potrafią. * I rzeczywiście... Jeżeli dobrze kojarzył to ich głównym atutem mogło być... Bez zastanowienia przesłał w swoim organizmie leczniczą chakrę, którą wysłała potężny impuls w jego organizmie. Patrzył cały czas na kobietę... Jej iluzję? Powidok? Cokolwiek to było nie mógł stracić tego sprzed nosa... Coś mu śmierdziało.
Nazwa Iryōjutsu: Kai
Dziedzina Iryōjutsu
Ranga A
Pieczęci Brak
Zasięg Bezpośredni
Koszt A: 15% | S: 10% | S+: 6%
Dodatkowe Brak
Wymagania Mistrz Kontroli
Opis Rozwinięcie podstawowej umiejętności każdego shinobi’ego, Kai. Podobnie jak pierwowzór w prostszych technikach Genjutsu powoduje odcięcie przepływu chakry do mózgu za pomocą wykorzystania wiedzy medycznej i chakry Iryo, uwalniając siebie lub sojusznika z iluzji.
Jednak jest o wiele bardziej precyzyjna i potrafi uwolnić nawet z tych potężnych Genjutsu w dokładnie ten sam sposób, jak w podstawowym wykonaniu. Jedynym warunkiem jest wysłanie chakry przez głowę do mózgu (zazwyczaj dotykając czoła ofiary iluzji i przesłania swojej leczniczej chakry).
Dodatkowo za zwiększenie możliwości wyjścia z iluzji odpowiada w większości chakra lecznicza, dzięki której uwalnia się mózg, który często może zostać uszkodzony pod wpływem doznawania ran w iluzjach wyższych rang.
Kai (bonus zależny od Kontroli Chakry)
+60 konsekwencji dla KC od E do B
+70 konsekwencji dla KC A
+80 konsekwencji dla KC S
+90 konsekwencji dla KC S+
Link do tematu postaci KLIK!
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 12 maja 2025, o 10:41
autor: Boyos
Fabuła Więzienna
Arii
Zobaczenie Mindy, która wcinała jabłko w najlepsze sprawił, że pierwsze o czym pomyślałeś, to fakt, że zostałeś poddany jakiemuś genjutsu. Skumulowałeś chakrę po czym użyłes jej, by pozbyć się dziwnej iluzji.
Minda zaś stała tak jak stała i wcinała jabłko w najlepsze.
- Gdybchy użchyli na tchobie gchenjutsu w obchozie, to bchy mchieli przchekichane u Mikchoto. - powiedziała mlaszcząc. - Zawsze byłeś trochę pierdolnięty, więc możemy uznać, że to po prostu Twój mechanizm obronny przed strata, której doświadczyłeś. Ludzka psychika często płata figle, by poradzić sobie w ekstremalnych sytuacjach...ale Ty przecież to wszystko wiesz. Rzeźnik jest Tobą, tak jak i ja. - wyjaśniła wyrzucając jabłko, po czym ponownie w jej ręku pojawiło się kolejne, a ogryzek zniknął. - Chociaż nade mną chyba masz mniejszą kontrolę. Zresztą, wszystko to doskonale wiesz, bo wszystko co wiem ja, wiesz i Ty. - ugryzła jabłko, po czym odepchnęła się od płotu i przeciągnęła leniwie. - No to co chcesz teraz zrobić, ostrzu Mikoto? Zabijamy Cesarza, przejmujemy władzę? Czy idziemy walczyć z dzikimi i trenujemy. Chyba powinieneś najpierw potrenować, bo jak trafisz na liderke Hozuki, to znowu Cię przydusi samą obecnością. - kobieta wyglądała jak Minda, zachowywała się i poruszała jak Minda, ale nie brzmiała jeszcze tak jak ona. Uniosła pytająco brew, po czym machnęła dłonią. - Popracujemy nad tym, spokojnie. Narazie odbierz swój ekwipunek i pogadaj z Generał Zarządzającą...a, no i jak gadasz ze mną, to uważaj, bo się ludzie patrzą na Ciebie. - po czym skinęła głową w bok.
Obok strażnicy patrzyli na Ciebie pytająco, a nawet trochę z politowaniem.
Gdy wróciłeś wzrokiem, Mindy już nie było.
---
Oddziałowy Mizan
Ametsu Haranibu - klik
Kuziwa Atsudashi - klik
Doruno Hironoru - klik
Moken Mareboru - klik
Minda Hoshisu - klik
Nozuki Kaneya - klik
Shoken Yune - klik
------------
Rozprawa:
Oskarżyciel Kurano Amaryou
Waneko Satoshi
Mayumi Hōzuki
Ayako Shabondama
------------
Obóz Mikoto:
Hoshi Yuki - klik
Mikoto Yuki - klik
Harumi Uchiha - klik
Hiroto Uchiha - klik
Re: Obóz Yuki Mikoto
: 12 maja 2025, o 21:17
autor: Arii
Fabuła Więzienna 395 rok, Wioska Hachimantai
Nie wierzył w to, że nie zniknęła sprzed jego oczu. Nie odzywał się już. Wysłuchiwał tego co mówi, jak jabłko za jabłkiem znikało zanim trafiło w ziemię. Rzeźnik podśmiechiwał się w trakcie. Nie rozumiał... On. Rzeźnik. I Ona? Co to miało znaczyć? Czyżby z poczucia winy jego umysł stworzył kolejną tożsamość? -A-ale... Wydajesz się taka realna... Jakbym widział dosłownie Śmier... - i już wszystko wiedział. Rzeczywiście musiał być pierdolnięty skoro odblokował kolejną postać. Dwa lata temu zaczął widzieć Śmierć, która wskazywała, kiedy spotka zagrożenie lub kto będzie następny w kolejce do niej... Wyzwał ją na pojedynek... Cóż za dziecinne mrzonki... Następnie przy Rewolucji, gdy poczuł silne, negatywne emocje jego ciało było kontrolowane przez Rzeźnika... On nigdy nie wytworzył innego wizerunku. Nigdy mu się nie pokazywał... Był taki jak on, ale zły i brutalny. A teraz dodatkowo widział Mindę w pierwszym stroju, który zapamiętał... I miała być jego częścią? Czemu musiał być tak skomplikowany?
-Całkowicie nie rozumiem tego, co się teraz ze mną dzieje... Poza tym powinnaś wiedzieć, że po moim przebudzeniu dużo się wydarzyło też we mnie... Ale to tylko zalążek... Zresztą. Nie będę z Tobą rozmawiał... Tak, jak z Rzeźnikiem... Gadam po prostu sam ze sobą...- i odwrócił się do strażników. Pięknie, teraz będą go mieli za jeszcze większego pojeba niż był nim w plotkach z wysp i tego co tutaj robił. Westchnął zmierzając do zbrojowni, gdzie zamierzał pobrać ekwipunek. Był cały rozdygotany. Już myślał, że Minda... Znowu wróciła rzeczywistość... Ale może to da mu jakieś ukojenie. Minda-Rzeźnik mieli w czymś rację. Był teraz słaby. Jeżeli miał wrócić na wyspy, musiał stać się o wiele potężniejszy, żeby nikt nie mógł mu zagrozić. Odebrał całość ekwipunku w ciszy. Nic nie komentując. Jedyne co mu zostało to spotkać się z Yuki Hoshi... Generał zarządzającą obozem i ruchami wojsk Mikoto. Może tym razem będzie im dane porozmawiać.
Ekwipunek przed wejściem do więzienia:
Ukryty tekst