Chłopak bez dwóch zdań wiele zawdzięczał kobiecie, która go uleczyła. Co więcej, nie tylko on, praktycznie każdy, kto został ranny jest winny medyczce z klanu Pawia sowite podziękowania. Chłopak jeszcze raz podziękował i wraz z Haruką udał się "na miasto". O ile w ogóle tak można było to nazwać. Sama Haruka ma niedługo mieć jakiś rodzaj inicjacji, co spowodowało żywiołową dyskusję pomiędzy Shirą, a Fugatą, której finał niestety pozostał dla Władcy Piorunów niewiadomy. Trzeba to było otwarcie powiedzieć, klan Pawia wyróżniał się na tle dzikich, był inny, nie tylko pod kątem swoich umiejętności i tego meteorytu, ale tutaj za tym szło coś zdecydowanie więcej, pełna kultura i rytuały. Chłopak nie widział wielu różnic pomiędzy Pawiami, a Kaminari, jeżeli mowa o tych aspektach 'ludzkich'. Na mieście też wiele ludzi pracowało i dawało z siebie wszystko, wiele osobników zapewne chciało tego co Anzou - normalności, spokoju i jakiejkolwiek stabilizacji. Przez chwilę chyba tak było, mimo to, nadal pewne chmury wisiały gdzieś w powietrzu i zbliżały się praktycznie z każdą sekundą do osady. Mowa tutaj oczywiście o Chino oraz przedstawicielach Pawia, którzy byli wspierani przez solidne armie. Przedstawienie dopiero może przejść do kolejnego aktu, oby jednak był to bardziej pokojowy spektakl. Na ogół jednak ludzie to był gatunek, który potrafił się dostosować do warunków w błyskawicznym tempie, o czym mogły świadczeć zachowania zwyczajnych ludzi, którzy próbwali wrócić do tego, co robili przed wielką bitwą. Nastolatek wyleczył rany, jednak nadal miał pewną skazę na psychice, którą powodował brak odpowiedniego ubioru. Chłopak w poprzedniej siedzibie, w której przebywali powinien mieć jakieś ubrania. Nastolatek wraz z Haruką na początku udali się w kierunku krateru.
- To imponujące, jak ludzie się szybko pozbierali. Jeszcze niedawno... walczyliśmy o przetrwanie, a dzisiaj... powraca tutaj jakaś normalność... oby na dłużej.
Skomentował Anzou w kierunku Haruki głosem pełnym nadziei. Krater, który powstał po eksplozji robił ogromne wrażenie. Klan Pawia dysponował potężną technologią, której nie pojmował. Ciekawe w jaki sposób wytwarzają tak ogromną bombe...Jak wielkie zniszczenia mogłaby ona zadać zwykłym ludziom? Przecież to niewyobrażalne. Anzou stał wyprostowany, przełknął ślinę i spojrzał na Harukę poważnym wzrokiem.
- Chcieliście zrzucić na nas te bomby? Na to miasto?
Nie czekając na odpowiedź zauważył jednocześnie w oddali swoich towarzyszy, którzy ich zawołali. Nastolatek skinął głową do Haruki i udał się w ich kierunku. Moshi zachowywał się w swoim stylu, a Sanda przedstawiła jak się sprawy mają. Anzou wszystko zanotował w swojej głowie, przynajmniej próbował.
- Czołem ekipa. Faktycznie, może trochę zimno, ale chyba wolę nie pić. Zwłaszcza, że raczej nadal musimy być w pewnego rodzaju gotowości.
I wtedy, do Anzou dotarło, że nie musi już dłużej szukać Kagady. Była tam. Trenowała. Nie kazała trenować innym. Sama wzieła się za pracę, bez wydawania rozkazów pozostałym, że jak dojdą do zdrowia, to mają trenować do posrania. Chłopak chce z nią porozmawiać, ustalić jaki jest dalszy plan działania. Fakt, ona zazwyczaj wydawała dyspozycje i jej grupa może obecnie czuć się zagubiona. Nastolatek spojrzał na Sandę, Moshiego, a potem Harukę.
- To co, idzie ktoś ze mną? Trzeba się dowiedzieć, jakie są dalsze kroki. Nie możemy przecież tylko i wyłącznie czekać, aż zjawią się tutaj te armie. Czy pękacie na robocie?
Zapytał nastolatek z delikatnym uśmiechem na twarzy i ruszył w kierunku Kagady. Nie miał zamiaru czekać, tracić cennego czasu, musiał jak najszybciej dowiedzieć się co dalej i ogarnąć swoje ubrania. Kaminari szedł spokojnym krokiem, nie biegł jak idiota, zwyczajnie przemieszczał się w swoim tempie, razem z grupą lub sam. Niebieskooki po dotarciu do Kagady zachowa dystans, nie chce ryzykować jakiegoś przypadkowego lub też celowego oberwania. Nigdy przecież nie wiadomo, to Kagada.
- Dobrze Ciebie widzieć, Kagada... Jak się czujesz?
Nastolatek nie zamierzał pytać wprost. Chciał wybadać nastrój, jakoś się dostroić i dowiedzieć, jak aktualnie czuje się kobieta, która dawała z siebie wszystko, stanęła ponownie oko w oko z ogoniastą bestią, aby chronić Anzou i pozostałych. Nie pękała na robocie. Była prawdziwą Kaminari, z wybuchowym charakterem, no może ostatnio nie - wierząc zeznaniom Sandy i Moshiego. Chłopak oczekiwał na odpowiedź i dalszy rozwój wypadków.
Północno - wschodnie wybrzeże
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
- Kujaku Haruka
- Posty: 513
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=3 ... 17#p224917
- Nizan
- Posty: 42
- Rejestracja: 9 lis 2025, o 10:25
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=3 ... 94#p231394
- GG/Discord: boyos
- Anzou
- Posty: 1087
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Północno - wschodnie wybrzeże
Władca Piorunów nie znał tak dobrze Kagady jak Sanda czy Moshi. Dołączył do ekipy zdecydowanie później, musiał się wkupić, zasłużyć na ich zaufanie i udowodnić, że można na niego liczyć, co faktycznie udało się udowodnić w trakcie wykonywanych zadań. Nastolatek z klanu Kaminari podziwiał Kagadę, za to, jaka była, za to, że tak mocno parła do przodu i nie zważała na okoliczności. Bez wątpienia jest to wzór do naśladowania. Kobieta, która go inspiruje. Słowa Haruki o tym, że nie zamierzały zrzucać bomby na osadę Anzou przyjął z wielką ulgą. Nie wyobrażał sobie jak ogromne zniszczenia mogłoby to przynieść, jak bardzo zwykli, przeciętni ludzie mogliby ucierpieć.
- Całe szczęście. Szkoda osady, życia tych ludzi.
Skomentował nastolatek Haruce. Krater, który powstał był potężny, więc taki zrzut na miasto równałby się z pochłonięciem dziesiątek, jak nie setek istnień. Sanda i Moshi prowadzili dialog typowo w swoim stylu. Sama historia walki z ogoniastą bestią oraz to, co ona powiedziała finalnie do Kagady mogło istotnie wpłynąć na jej ambicje, poczucie własnej wartości. Nie były to przyjemne słowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę całą historię Kagady, która musiała udowadniać innym, walczyć ze swoimi braćmi...
- Nie ma co tutaj walczyć, kto ma gorzej. Kagada wybrała swoją drogę, ludzie mają wolną wolę i mogą realizować to co chcą. Przynajmniej tak powinno być. Ja się cieszę, że Kagada poszła drogą wojowniczki, liderki, dzięki temu mogłem poznać ją, was, a to wiele dla mnie znaczy. Na pewno, kop w jajka jest nieprzyjemny, ale ból trwa zdecydowanie krócej, niż ciąża czy poród, tak mi się przynajmniej wydaje, Moshi.
Anzou puścił oczko do Moshiego, bo pod tym kątem kobiety mimo wszystko miały chyba gorzej. Władca Piorunów nie tracił czasu i ruszył, reszta ekipy nie była skora do ryzykowania.
- Raz już prawie umarłem, najwyżej... poproście którąś z Sióstr, żeby poskładała mnie do całości.
Anzou ponownie z delikatnym uśmiechem wypowiadał te słowa. Zrozumiał, że oni nie chcieli iść, Haruka również miała jakieś swoje plany. Kaminari zupełnie to uszanował i ruszył w kierunku Kagady. To było ryzykowne, ale Anzou szedł pewnie, wyprostowany i dumny, tak jak przystało. Nie spodziewał się miłego powitania, nie spodziewał się tego, że Kagada zaskoczy go jakimiś oklaskami. W sumie, to nie wiedział za cholerę czego się spodziewać. Anzou uważnie wysłuchał tego, co ma do powiedzenia, w głosie Kagady i w jej słowach dało się wyczuć jakiś żal, wkurwienie, ale kobieta przeżywała to totalnie w inny sposób. Niebieskooki był poważny, jego twarz nie zdradzała ani grama uśmiechu, ponieważ słowa Kagady również go denerwowały, w pewien sposób trafiały.
- Ja? Zadowolony? Z czego, kurwa z czego mam być zadowolony? Z tego, że nie potrafiłem wykończyć jednej z Sióstr? Że nie byłem w stanie ograniczyć śmierci tylu istnień? Czy może z tego, że ledwo uszedłem z życiem? Na pewno, nie jestem z siebie dumny. Jeszcze wiele pracy przede mną, ogrom pracy, zanim jakkolwiek zbliżę się poziomem do Ciebie, Kagado. Jestem dumny z tego, że mogłem patrzeć jak walczysz, inspirujesz nie tylko mnie, ale wszystkich, nas wszystkich przygłupów.
Anzou mówił pewnie, przekonująco, tak czuł, wiele zawdzięczał kobiecie, chciał dążyć do jej poziomu, aby móc chronić najbliższych. Nastolatek dalej obserwował Kagadę, która tyrała głazami, które były POTĘŻNE. Ona jest z innej planety, jak ta ogoniasta bestia.
- I bardzo dobrze, że bestia miała takie widzimisię. Szkoda żyć. Mimo wszystko to dziwne zachowanie, mogła postawić kropkę nad i, ale odpuściła.
Anzou nie omieszkał poruszyć kwestii bestii, natomiast tutaj zakończył jej temat. Nie chciał brnąć dalej, ponieważ sama Kagada otrzymała od niego stosowną reprymendę, przez którą zapewne zachowuje się teraz tak, a nie inaczej.
- Pozwól, że potrenuję z Tobą. Wiem jak. Do utraty tchu. Chcę być taki jak Ty, tak silny jak Ty, być kimś, komu mogą zaufać, kimś, kto jest w stanie walczyć jak równy z równym z pierdoloną ogoniastą bestią czy Seininami wroga. Chcę nauczyć się tych samych technik co Ty. Z czasem, kiedy będę gotowy, zwłaszcza tej powłoki elektrycznej.
Anzou na tym zakończył swój wywód i od razu złożył pieczęci, wytworzył piękne elektryczne wiązki, którymi zaczął się bawić, wytwarzał je wszędzie i niszczył co się da, ponawiał to, bawił się tym i tworzył różnego rodzaju kombinacje, które może potem szybko i sprawnie wykorzystywać w walce.
- Całe szczęście. Szkoda osady, życia tych ludzi.
Skomentował nastolatek Haruce. Krater, który powstał był potężny, więc taki zrzut na miasto równałby się z pochłonięciem dziesiątek, jak nie setek istnień. Sanda i Moshi prowadzili dialog typowo w swoim stylu. Sama historia walki z ogoniastą bestią oraz to, co ona powiedziała finalnie do Kagady mogło istotnie wpłynąć na jej ambicje, poczucie własnej wartości. Nie były to przyjemne słowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę całą historię Kagady, która musiała udowadniać innym, walczyć ze swoimi braćmi...
- Nie ma co tutaj walczyć, kto ma gorzej. Kagada wybrała swoją drogę, ludzie mają wolną wolę i mogą realizować to co chcą. Przynajmniej tak powinno być. Ja się cieszę, że Kagada poszła drogą wojowniczki, liderki, dzięki temu mogłem poznać ją, was, a to wiele dla mnie znaczy. Na pewno, kop w jajka jest nieprzyjemny, ale ból trwa zdecydowanie krócej, niż ciąża czy poród, tak mi się przynajmniej wydaje, Moshi.
Anzou puścił oczko do Moshiego, bo pod tym kątem kobiety mimo wszystko miały chyba gorzej. Władca Piorunów nie tracił czasu i ruszył, reszta ekipy nie była skora do ryzykowania.
- Raz już prawie umarłem, najwyżej... poproście którąś z Sióstr, żeby poskładała mnie do całości.
Anzou ponownie z delikatnym uśmiechem wypowiadał te słowa. Zrozumiał, że oni nie chcieli iść, Haruka również miała jakieś swoje plany. Kaminari zupełnie to uszanował i ruszył w kierunku Kagady. To było ryzykowne, ale Anzou szedł pewnie, wyprostowany i dumny, tak jak przystało. Nie spodziewał się miłego powitania, nie spodziewał się tego, że Kagada zaskoczy go jakimiś oklaskami. W sumie, to nie wiedział za cholerę czego się spodziewać. Anzou uważnie wysłuchał tego, co ma do powiedzenia, w głosie Kagady i w jej słowach dało się wyczuć jakiś żal, wkurwienie, ale kobieta przeżywała to totalnie w inny sposób. Niebieskooki był poważny, jego twarz nie zdradzała ani grama uśmiechu, ponieważ słowa Kagady również go denerwowały, w pewien sposób trafiały.
- Ja? Zadowolony? Z czego, kurwa z czego mam być zadowolony? Z tego, że nie potrafiłem wykończyć jednej z Sióstr? Że nie byłem w stanie ograniczyć śmierci tylu istnień? Czy może z tego, że ledwo uszedłem z życiem? Na pewno, nie jestem z siebie dumny. Jeszcze wiele pracy przede mną, ogrom pracy, zanim jakkolwiek zbliżę się poziomem do Ciebie, Kagado. Jestem dumny z tego, że mogłem patrzeć jak walczysz, inspirujesz nie tylko mnie, ale wszystkich, nas wszystkich przygłupów.
Anzou mówił pewnie, przekonująco, tak czuł, wiele zawdzięczał kobiecie, chciał dążyć do jej poziomu, aby móc chronić najbliższych. Nastolatek dalej obserwował Kagadę, która tyrała głazami, które były POTĘŻNE. Ona jest z innej planety, jak ta ogoniasta bestia.
- I bardzo dobrze, że bestia miała takie widzimisię. Szkoda żyć. Mimo wszystko to dziwne zachowanie, mogła postawić kropkę nad i, ale odpuściła.
Anzou nie omieszkał poruszyć kwestii bestii, natomiast tutaj zakończył jej temat. Nie chciał brnąć dalej, ponieważ sama Kagada otrzymała od niego stosowną reprymendę, przez którą zapewne zachowuje się teraz tak, a nie inaczej.
- Pozwól, że potrenuję z Tobą. Wiem jak. Do utraty tchu. Chcę być taki jak Ty, tak silny jak Ty, być kimś, komu mogą zaufać, kimś, kto jest w stanie walczyć jak równy z równym z pierdoloną ogoniastą bestią czy Seininami wroga. Chcę nauczyć się tych samych technik co Ty. Z czasem, kiedy będę gotowy, zwłaszcza tej powłoki elektrycznej.
Anzou na tym zakończył swój wywód i od razu złożył pieczęci, wytworzył piękne elektryczne wiązki, którymi zaczął się bawić, wytwarzał je wszędzie i niszczył co się da, ponawiał to, bawił się tym i tworzył różnego rodzaju kombinacje, które może potem szybko i sprawnie wykorzystywać w walce.
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość

