Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
Posiłkowanie się w trakcie walki jedną z najprostszych technik Ninjutsu, nie było najefektowniejsze, ale najefektywniejsze już tak. Przy użyciu marginalnej części chakry, zdołał uchronić się przed nadchodzącym uderzeniem dwóch wodnych świdrów, które w efekcie zniszczyły skalny blok użyty do podmiany. Azuma obserwując skutki uderzenia już z bezpiecznego miejsca, wcale nie żałował tego manewru. Niestety zanosiło się na to, że wcale jego sytuacja nie uległa znaczącej poprawie, bo właśnie nadchodziło kolejne zagrożenie.
- Ile ona może mieć wciąż chakry?! - pytanie samo nasuwało się na myśl, gdy Sayomari jednocześnie używała albo wodnych świdrów i wodnego tornada, albo dla odmiany morskiego smoka, który właśnie ciągnął w kierunku Uchihy. On sam nie żałował energii na pojedynek ale właśnie dochodził na skraj swoich możliwości. I to pomimo zażycia już bojowej pigułki żywnościowej. Będąc zarówno uczestnikiem jak i doskonałym obserwatorem tego co się działo, rozumiał że wszystko sprowadza się już do końca. Zamierzał znowu zaryzykować, prawdopodobnie po raz już ostatni.
Uchiha sprintem ruszył na wschód, okrążającym ruchem mijając w linii prostej morskiego smoka, a także kamienny murek za którym stała przedstawicielka Cesarstwa. W trakcie tego biegu składał znane już kobiecie pieczęci, używane do technik elementu żywiołu ognia, którą po chwili Seno mogła ujrzeć w postaci potężnej kuli wylatującej z ust chłopaka i zmierzającej wprost na nią.
Ukryty tekst
Azuma nie wiedział czego się do końca spodziewać z jej strony w reakcji na to co ujrzy - czy użyje kolejnej techniki Suitonu z myślą o zablokowaniu ataku, czy też zdecyduje się wykonać unik. W każdym z tych przypadków, nie zamierzał jej jednak ułatwiać zadania, dlatego do spółki z kula ognia z jego ręki wyleciał kolejny kunai z doczepioną świetlną, wyciągnięty z prawej kabury. Akoraito liczył na to, że oślepienie przeciwniczki do spółki z tym co jej przygotował, spowoduje że pogubi się w swoich działaniach i wtedy będzie mógł zadać decydujący cios.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
Piętnastolatek wiele ryzykował ostatnią szarżą, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli nie wyprowadzi skutecznego kontrataku, to najzwyczajniej przegra tę walkę. Seno Sayomari była niewątpliwie jego najtrudniejszym przeciwnikiem - odznaczała się nie tylko niesamowitą wytrzymałością, ale również ogromnymi pokładami chakry. Jej umiejętności klanowe doskonale wykorzystywały te atuty i wciągały przeciwnika w coraz większą, desperacka walkę.
Na jego szczęście, wielokrotne używanie technik z repertuaru Katonu, uśpiło na tyle czujność Sayomari, że ta nie zorientowała się w porę, co ją spotkało. Walcząc z iluzją potężnej, ognistej kuli która, która rozlała się eksplozją po jej ciele, skutecznie odwróciło uwagę od czegokolwiek innego. Piętnastoletni Akoraito oczywiście to wykorzystał i zaatakował. Po raz ostatni, co na szczęście również zauważył sędzia pojedynku, który w porę zareagował, powiadamiając jednocześnie wszystkich o zwycięzcy tej walki.
Azuma oddychał, głęboko i ciężko. Jego buzia zroszona była kroplami potu od włożonego wysiłku w tą walkę. Potrzebował chwili, aby zarejestrować uśmiech u Sayomari. Kobieta nawet na sam koniec, umiała zachować się tak, że wpędzała młodocianego Uchihe w zakłopotanie.
- Sayomari-san, ja... Gratuluje walki. Byłaś niesamowita - powiedział, po czym nawet lekko się ukłonił przedstawiciele Cesarstwa, która tym pojedynkiem zaskarbiła sobie szacunek, jeszcze niedawnego wroga swojej nacji. Po tym krótkim epizodzie uprzejmości, pozwolił medykom zająć się ranną kobietą, a Azuma z uwagą spojrzał wkolo. Chłonął widok tego co zostało z areny, a także hałasu płynącego z trybun. Słyszał skandowanie, wiwaty, a także jęki tych, którzy byli niezadowoleni z jego zwycięstwa. Mimo tego… czuł się wspaniale.
- Udało się. Zrobiłem co do mnie należało! - pełen zadowolenia, niespiesznie skierował się do wyjścia, dopiero po opuszczeniu areny, przestając przelewania chakry do stóp. Teraz opiekunowie, będą musieli się zająć przystosowaniem areny do kolejnych walk.