Strona 1 z 1
Dom Mei
: 31 lip 2020, o 20:14
autor: Hayashi Mei
Prosto ze sklepu dziewczyna poleciała do domu. Była nabuzowana, ale jednocześnie okropnie zmęczona. Marzyła o ciepłym posiłku swojej mamy i o łóżeczku, do którego miała zamiar przytulić się na długie godziny. Oczywiście na wejściu zdjęła buty, żeby matka nie krzyczała i podreptała delikatnie do salonu. Tam zastała tylko mamę, która oznajmiła jej, że reszta rodziny jest na misjach. Potem zjadły razem posiłek, a Mei opowiedziała kobiecie co się działo u niej przez ostatnie kilka dni. Ot typowa pogadanka mamy z córką, nic szczególnego. Zaraz potem pobiegła do swojego pokoju. Nie czuła potrzeby siedzenia z Karin, nigdy nie były szczególnie związane ze sobą emocjonalnie. Jedyne co białowłosa jej zawdzięczała to wygląd i to, że ta pozwoliła jej przyjść na świat. To z ojcem łączyło ją o wiele więcej, a że Saito nie było w domu, to też szybko chciała zamknąć się sama i podziwiać nowo nabytą broń.
W pokoju założyła na prawą dłoń szpon i stojąc w lekkim rozkroku wykonała kilka szybkich cięć w powietrzu. Narzędzie wydawało się śmiertelne. Dzięki temu poczuła się jeszcze bardziej potężna. Nie żeby była jakaś super, ale wiecie. Najmniejszy progres cieszy, nie? Odłożyła nabytek gdzieś obok, po czym położyła się na posłanie. Musiała się zdrzemnąć, bo padała z sił. Wpatrywała się przez okno w sunące po niebie chmury. Rozmyślała o swojej przygodzie, o nowo poznanych shinobi, o ojcu, któremu tak wiele zawdzięczała. Nie wiedziała nawet kiedy, a nagle zasnęła.. Śniła o demonie, którego udało się jej pokonać.
Re: Dom Mei
: 31 lip 2020, o 22:33
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 1/15+
Zapadła w sen - głęboki, otulający niczym ramiona rodzica. To właśnie wtedy czujesz się bezpiecznie - w miękkiej pościeli, gdy jest cieplutko, wygodnie, a dookoła panuje cisza i mrok. Nie przeszkadza Ci nic, bowiem nic nie powinno się też wtedy pojawić. Oddajesz się sennym marzeniom, dokonujesz czynów, które normalnie nie byłyby możliwe. Latasz, ratujesz ludzkość przed zagładą, a może coś bardziej przyziemnego? Może widzisz ludzi, którzy pojawili się na Twojej drodze, którzy pozostawili po sobie niezbywalne piętno. Nawet kroki domowników nie mają wtedy znaczenia, są czymś znajomym, czego człowiek się spodziewa. Nie wybudza Cię to ze snu, może nawet go pogłębia? Czujesz się bezpieczni, wśród swoich, tam gdzie wszystko jest Ci znane. Nie wyją wilki pod gołym niebem, nie słychać dziwnych szmerów, które w dużej mierze pojawiają się tylko w Twojej głowie. Cisza, pustka, nicość, do której zakrada się wyobraźnia i rozbudza ją, rozkwita niczym kwiaty na wiosnę. Co takiego widziała Hayashii? Swoje ostatnie zwycięstwo, dobrze wykonane zadanie, o którym rodzice pewnie się nie dowiedzą? Nie zamierzała się pochwalić, podzielić tym co się wydarzyło tego dnia? Zostawić ich w słodkiej niewiedzy, bowiem czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Stuk stuk stuk - rozległ się dźwięk, coś nowego, niespodziewanego. Ktoś trzasnął w okno młodej dziewczyny, trzy razy - z siłą prawie taką, jakby chciał wybić szybę. Ta jednak ugięła się pod naporem, wytrzymała. Młoda kunoichi zbudziła się ze snu, a może bardziej brutalnie ją z niego wyrwano. Półprzytomna, może przestraszona, może nabuzowana - kto by wiedział co jej w głowie siedzi - widziała ciemną sylwetkę, która stała na zewnątrz, wpatrywała się w jej zaspane lico, po czym zaczęła uciekać. Pędziła ile sił w nogach, lecz potknęła się kilka metrów dalej o nierówną ziemię. Naprędce zaczęła się podnosić, otrzepywać ubranie i dalej zbierać do biegu. Zapraszałaś kogoś moja droga, czy to może kawalarz, albo coś gorszego?
Re: Dom Mei
: 31 lip 2020, o 22:51
autor: Hayashi Mei
Poza treningami, białowłosa protagonistka najbardziej lubiła spać, a na trzecim miejscu było jedzenie. To są trzy czynności, które sprawiają jej w życiu najwięcej przyjemności. W tej chwili jednak, oddała się w ręce morfeusza, pozwoliła mu się prowadzić po zakątkach jej świadomości. Sen miała wręcz przedziwny, mocno niepokojący. Zaczął się niewinnie, ot rodzice w domu, ona jak była mała, dwójka jej braci. Wszyscy bawili się w najlepsze, na trawie, na polanie. Wtedy ni stąd ni zowąd pojawił się białowłosy demon - Jugo, którego pokonała podczas misji. Jego skóra stała się ciemna, emanował potężną siłą. Mei schowała się za ojcem, ten jednak poległ w walce. Zaraz potem reszta rodziny, a na końcu dziewczynka została sama jak palec. Śniąc to, wiła się niczym wąż po łóżku. Ciśnienie powodowało poty i lekkie zawroty głowy. Przeżywała to tak mocno, mogłaby przysiąc, że łza spłynęła jej po policzku. Jak widać nie zawsze zacisze domowe daje nam spokój i ukojenie. Bała się o swoją rodzinę, o to, że ktokolwiek będzie chciał zrobić im krzywdę. Nie może na to pozwolić..
Nagle ni stąd ni zowąd kunoichi usłyszała pukanie do okna. Ale jak to? Ale kto to? O tej godzinie, w środku nocy? Nie możliwe, przecież nikogo nie zapraszała. Czy to jej bracia robili sobie z niej żarty? Czy może jednak morfeusz postanowił przybrać nową postać i postraszyć ją dalej w snach. Zerwała się, usiadła na łóżku. Przetarła oczy, jednak sylwetka postaci była ciemna, słabo widoczna. Po takim śnie, jaki właśnie przeżyła, obudziła się wręcz gotowa do ataku, albo do obrony. Praktycznie wszystkie jej zmysły podpowiadały, że powinna zareagować i tak też zrobiła. Wyskoczyła z łóżka jak poparzona i nałożyła buty na nogi. Nie miała zamiaru odpuścić temu, kto śmiał ją obudzić. A może i powinna być wdzięczna, że wyrwano ją z tego koszmaru.. Nie ważne, nie ma czasu, trzeba dorwać skurczybyka.
Uchyliła okno, wyskoczyła przez nie jak dziki kot. Nieznajomy potknął się, to dało jej przewagę. Włożyła całą swoją energię w ten pościg, a miała jej teraz dużo, bo sen najbardziej regeneruje. Pędziła więc za nieznajomym, a jeżeli udało jej się go dogonić, wyciąga kunai z kabury, rzuca się na niego i przykłada sztylet do pleców. Oczywiście bez zamiaru zrobienia krzywdy, tylko żeby trochę wystraszyć, tak jak on wystraszył ją.
Re: Dom Mei
: 31 lip 2020, o 23:09
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 3/15+
Bowiem w życiu trzeba było mieć priorytety. Nie można było gonić przez cały czas za celem, tylko oddać się prostym czynnościom. Z jedzenia bowiem można było stworzyć sztukę, wyczyniać z nią dosłownie cuda, o których zwykłym ludziom się nawet nie śniło. Jedni traktowali to po prostu jako zaspokojenie najprostszej potrzeby, napchanie się do pełna i tyle, bez żadnej refleksji na ten temat. Inni zaś traktowali ten moment na równi z oddawaniem czci, przeżywali go tak świadomie, jak tylko to było możliwe. Bez żadnych przypadków, bez zawracania sobie uwagi niepotrzebnymi rzeczami, tylko jedzenie. Podobnie było ze snem, a na ten młoda kunoichi mogła sobie ponarzekać, bowiem przeżywała to całym swoim ciałem. Mimo tego azylu, to nie było to spokojne miejsce, lecz pole bitwy, ciągle ciążące w jej głowie. Szalejący demon, którego ciało pokrywały dziwne znaki, który nie miał litości, który walczył niczym dzikie zwierze. Tym gorzej, iż to nie ona była zagrożona, lecz i jej rodzina, jej najbliżsi.
Gdy się jednak obudziła, mogła stwierdzić, że był środek nocy, godzina późna, na zewnątrz ciemnica, żadnego źródła światła. To właśnie to pogarszało widoczność, to ona nie pozwoliła dokładniej przyjrzeć się sylwetce uciekiniera. Może to Piaskowy Dziadek przyszedł ukoić sen młodej dziewczyny, uspokoić jej skołatane nerwy, przynieść jakiś dobry sen, lub chociaż dobre zakończenie do tego, który uprzednio się rozgrywał. Jednak ot takich istot wymagało się, by były... nieskazitelne. By były jak w legendach - dostojne, mądre, nieomylne. A jak tu nazwać kogoś, kto bije komuś w okno, a następnie ucieka przewracając się o własne nogi? A może był to jakiś dobrodziej, skoro wyrwał ją z tego koszmaru, wybudził ją z małego piekiełka, jakim było ponowne starcie z demonem.
Dziewczyna może i zaspana, lecz nie zapominała o tym, że jednak wygodniej (i bezpieczniej) biega się w butach. Bez narażania swoich nóg na kamienie, szyszki, czy co tam do cholery leżało na ziemi, mogła po prostu kontynuować pościg nie zaprzątając sobie głowy czy przypadkiem w coś nie wdepnie. Gdy tylko wyskoczyła na zewnątrz, zauważyła że ma przewagę, że jest szybsza tego, który postanowił przerwać jej sen. Już po kilkunastu metrach dopadła do niego, przewróciła na ziemię, przyłożyła ostrze do pleców.
-Nie! Proszę, błagam! - rozległo się wołanie, przypominające po części też skomlenie. Głos należał jednak do dziecka... może i całkiem wyrośniętego, bowiem wzrostu młodej kunoichi, lecz nadal dziecka. Wysoki, łamiący się, pełen bojaźni i roztrzęsienia. Jego ciało drżało pod naporem broni, chociaż kończyny zamarły nie mogąc się ruszyć. Był niczym sparaliżowany nie mogąc wykonać nawet najmniejszego ruchu.
Re: Dom Mei
: 31 lip 2020, o 23:23
autor: Hayashi Mei
Ciężko się nie zgodzić. Ludzie żyjący tylko w pogoni za celem, walką, sławą, krwią itd.. Takim trzeba współczuć. Bo to właśnie małe drobnostki, oddawanie się przyjemnościom, robienie tego co ludzkie. Właśnie to sprawia, że nie zatracamy się w sobie, nie tracimy swojego człowieczeństwa. Jedzenie, zabawa, sen.. Trzeba mieć odskocznie, bo życie ninja nie jest proste. Takim przykładem jest właśnie teraz Mei, która doświadczyła na ostatniej misji drastyczności i przemocy, polała się krew. Gdyby zatraciła się w tym kompletnie i tylko o tym myślała, równie dobrze nie musiałaby wracać do domu, bo po prostu poleciałaby w ogień walki, żeby wybić cholerstwo do końca. Ale nie, trzeba powiedzieć sobie stop, ochłonąć. Dopiero potem wrócić do swoich celów.
Oczywiście, że była szybsza. Na tym właśnie polega jej fach, jej zdolności. Raz dwa, już po kilkunastu metrach udało jej się dogonić intruza. Naskoczyła na jego plecy z wyciągniętym ostrzem. Nieznajomy okazał się młodym chłopakiem. Wyrośniętym, ale w dalszym ciągu młodym. Praktycznie dziecko. Mei zbeształa się w myślach. Nie chciała zrobić mu krzywdy, a bała się, że od upadku coś mu się jednak mogło stać. Zeskoczyła z niego, kawałek dalej, pozwalając mu podnieść się samemu. Wolała jednak zachować dystans. W tych czasach to z ludźmi nie wiadomo. Czasami nawet z dziecka potrafi wyjść potwór.
- Cholera.. Nic Ci nie zrobię. - schowała kunai z powrotem do kabury. Była lekko zdenerwowana, jednak starała się trzymać emocje na wodzy, żeby przypadkiem bardziej go nie wystraszyć. Może jest zimna, ale mocno współczująca. Mei praktycznie jest pełna sprzeczności. Weź tu zrozum babę.
- Nikt Ci nie powiedział, że nie wolno tak w środku nocy pukać do cudzych okien? - ironia - Gadaj, czego szukałeś? Bo jeżeli jesteś jakimś kieszonkowcem, to nie ręczę za siebie. Lepiej, żeby twoja odpowiedź była dobra.. - założyła ręce na piersi, bacznie obserwując chłopaka.
Re: Dom Mei
: 31 lip 2020, o 23:53
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 5/15+
Czy coś mu się stało? Może połamane żebra, może lekko obita facjata, a może nic? Nigdy nie możesz być pewna, zawsze istniało prawdopodobieństwo, że młodzik zostanie rzucony na kamień i rozwali sobie mózgownicę, że na Twoim podwórku będzie trup. Niewinny, bowiem co takiego zrobił? Zapukał w szybę? Nie wyrządził nikomu krzywdy, lecz teraz leżał na ziemi, błagał o litość, nie chciał narobić sobie problemów. Dzieciaki szybciej robiły, niżeli myślały, stąd zapewne sytuacja taka, jak teraz.
Odskoczyła na niego, lecz ten jeszcze leżał chwilę na ziemi z rękoma rozłożonymi na boki. Upewniał się, że nic się nie stanie, że może powoli się podnieść i tak właśnie zrobił, gdy usłyszał jej głos. Głos już kobiety, lecz nadal młodziutkiej, nadal miał w sobie o wiele więcej życia, niżeli u dorosłych przepełnionych goryczą. Chłopaczek obejrzał się na nią, pierwsze co zobaczył to wyróżniające się białe włosy i cóż... strój do spania jakby nie patrzeć. Spalił buraka, lecz bez gwałtownych ruchów podnosił się do góry nadal ukazując swoje dłonie. Nie miał w nich nic, był ubrany tylko w za duży płaszcz, a także ubrania przywołujące na myśl najniższe warstwy społeczne. Nieco zaniedbany, chociaż przystojny chłopak z niego mógłby nawet być. Brakowało tutaj jednak doszlifowania kilku elementów, zwrócenia na nich uwagi, lecz mogło na to nie być ani czasu, ani pieniędzy. Co jednak taki ktoś robił o tej godzinie w takim miejscu?
-Nie! Nic nigdy nie ukradłem! Tak nie przystoi - zawstydził się i spuścił głowę, lecz wzrok nadal miał skierowany wprost na białowłosą -Powiedzieli, że mieszka tutaj jakaś stara raszpla, która wszystkim dokucza. Na co dzień mi dokuczają, ale powiedzieli, że jeśli ją wystraszę, to przyjmą mnie do swojej paczki! - dodał chwilę później, lecz jego wzrok wyrażał zażenowanie. Jak bardzo można było się mylić co do swoich przypuszczeń? Gdy zamiast starszej kobieciny, widzisz młodą dziewczynę, a na dodatek taką, która na domiar złego złoiła ci przysłowiowe cztery litery. Czy jednak mówił prawdę? Co do tego nigdy nie można było mieć pewności, lecz nie brzmiał na kogoś, kto zamierzał kłamać. Był zawstydzony, lecz nie łamał mu się głos, nie zastanawiał się nad wymyślaniem historii - a może ta była już wcześniej przygotowana?
-Przepraszam, ja naprawdę. Gdybym wiedział... - zaczął mówić, lecz zza jego pleców nadleciał kamień i trzasnął go w żebra pozbawiając na chwilę tchu. O ile wcześniej od upadku nic mu się nie stało, tak teraz stęknął z bólu i złapał się za miejsce, w które trafił lecący pocisk. Za chłopaczkiem w zaroślach się coś poruszyło, ciężko rozpoznać co to takiego, lecz było tam jakieś zamieszanie.
Re: Dom Mei
: 1 sie 2020, o 11:29
autor: Hayashi Mei
Chłopaczek podnosił się z ziemi bardzo powoli. Był wystraszony, ubrany w jakieś brudne szmaty. Widać było, że nie miał za dużo w życiu. Dziewczynie zrobiło się go żal, skrzywiła lekko kącik ust, kiedy ten zarumienił się na jej widok. Faktycznie mógł wprowadzić go w lekkie zakłopotanie, toć Mei była przecież w piżamie. Piżamie, która składała się z krótkich spodenek i lekko za dużej bluzki z długimi rękawami. Dobrze, że przynajmniej buty pamiętała żeby założyć. Dalej stała z rękami założonymi na krzyż na piersi. Zaczynała czuć lekką irytację powolnymi ruchami nieznajomego, ale była świadoma tego, że ten ze strachu zaraz zrobi w gacie.
- Bardzo dobrze, że nie kradniesz. Na swoje trzeba zapracować. - mruknęła. Wysłuchała dalszego tłumaczenia młodzieńca. Okazało się, że ten chciał tylko przypasować się jakiejś paczce, która obiecała mu przyjąć go w swoje szeregi, jeżeli ten wystraszy jakąś starą babę. Cóż, zdziwienie malujące się na twarzy białowłosej wyrażało więcej niż tysiąc słów.
- Ej, ale wiesz, że nie warto? - zaczęła spokojnie - Jeżeli Ci dokuczają, to nie powinieneś chcieć do nich dołączyć. Co to za koledzy, którzy sprawiają Ci tyle przykrości? Powinieneś się im postawić, albo znaleźć innych przyjaciół.. - powiedziała dziarsko. Fakt, łatwo powiedzieć. Ale będąc biednym chłopakiem, nie mając nic, trudno poradzić sobie w takim świecie, w jakim przyszło im żyć.
Nagle ni stąd ni zowąd nadleciał kamień, wycelowany prosto w chłopaka. Trafił go w żebra, a ten od bólu zgiął się i syknął. Nie myśląc zbyt długo, Mei doskoczyła do niego, chwytając go pod ramię. - Wszystko w porządku? - zapytała z żalem w głosie. Pomogła mu usiąść na ziemi, po czym odwróciła się w stronę, z której przyleciał pocisk. - Idę to sprawdzić. - warknęła, po czym zakasała rękawy i ruszyła w stronę zamieszania w krzakach. Czyżby to była ta banda, która kazała mu to zrobić? Jeżeli tak to oj lepiej niech uciekają gdzie pieprz rośnie.. Nic nie wkurza Mei tak bardzo, jak znęcanie się nad słabszymi.
Re: Dom Mei
: 1 sie 2020, o 14:24
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 7/15+
Potaknął na jej słowa, zgadzał się z nimi, chociaż w tej chwili czy kogokolwiek to interesowało? Stał z rękoma uniesionymi ku górze, wpatrując się w lico białowłosej. Widać było po jego twarzy, że się z nią zgadza tylko że... czy faktycznie lepsze było zostać wyrzutkiem, niżeli dołączyć do jakiejkolwiek grupy? Chłopak wyglądał na takiego, który chciał się dopasować, być częścią grupy. To nie musiała być konkretnie ta, tylko pewne zbiorowisko ludzi, które by młodziaka zaakceptowało. Mniej lub bardziej, lecz otworzyli się na niego, przyjęli w swoje szeregi. Nie jest łatwo być samemu, w odosobnieniu, gdy każdy Cię odrzuca, bo przecież jesteś sam już tyle czasu, że pewnie się przyzwyczaiłeś. Mówisz sobie, że tak jest, w porządku, że wszystko jest dobrze, lecz w głębi duszy zdajesz sobie sprawę, że jest całkowicie inaczej.
Potem incydent z kamieniem, wszystko działo się szybko. Hayashi podbiegła najpierw do poszkodowanego, sprawdziła czy wszystko z nim w porządku, lecz temu po prostu na chwilę zabrakło oddechu. Złapał się jednak jej, pokazał że wszystko w porządku, odzyskiwał równowagę. Nie trwało to zbyt długo, pewnie więcej krzywdy stałoby się, gdyby przy okazji upadł, trafił na rzucony uprzednio kamień, a dalej to już wiadomo co. Kiwnął jej głową, dając znać, że rozumie, lecz sam postanowił przykucnąć, sprawdzić czy na pewno nic się nie stało. Został sam, w lesie, w nocy. Co mogło pójść nie tak?
Dziewczyna zaś stwierdziła, że nie zostawi tego tak po prostu i ruszyła w pościg... po raz drugi. Pannica paradowała w krótkich spodenkach po lesie, teraz już bardziej gęstym, więc nie trudno było o zadrapania na nogach - tu liść, tam gałązka, tam jakiś kolec lub kora drzewa. Jednak podobnie i w tym wypadku bez problemu doganiała bandę leszczy, którym na ustach dopiero zawitał dziewiczy wąs. Przed nią rysowała się scena, gdy wybiegała z małego lasku (albo po prostu zalesionego terenu) na ulicę i widzi, jak podrostki w liczbie trzy uciekają w stronę wioski. Na ich drodze stanęła jednak starsza kobitka, która uniosła ręce ku górze, zaczęła wyklinać coś na temat niejakiego Ayato, o tym żeby się od niego odczepili. Dwóch z nich po prostu przebiegło obok, trzeciego złapała za ramię. Ten zaś wyrwał się z ucisku i pobiegł dalej, pociągając jej wątłe, starsze ciało za sobą. Upadła na ziemię, przewróciła się na bark, oddychała głośniej, lecz o wiele płycej. Mei zaś mogła dalej kontynuować pościg i wymierzyć sprawiedliwość, albo zająć się staruszką. Kto jednak był dla niej większym priorytetem?
Re: Dom Mei
: 1 sie 2020, o 15:39
autor: Hayashi Mei
Pościg trwał w najlepsze, przez niewielki lasek w osadzie. Niestety, jak to często gęsto bywa w takich miejscach, wszędzie wystają jakieś konary, duże rośliny, kolce i inne takie, więc ciut ciut poharatała sobie swoje piękne, długie nogi. Ale to nic. Walki dla żartów z braćmi, treningi z ojcem, wszystkie takie sytuacje sprawiły, że potrafiła wytrzymać dużo, bólu szczególnie. Więc jakieś tam zadrapania nie były dla niej straszne. Tym bardziej, że była skupiona teraz na celu. Na gnojkach, którzy kazali tamtemu biednemu chłopakowi pukać w okno dziewczyny.
Szybko jednak wyskoczyła z zalesionego terenu na ulicę i wtedy ich dojrzała. Trzech knypków, młodych, mniej więcej w wieku tamtego. Widać było, że to takie małe czopy, które dokuczają każdemu i zadzierają nosa. OHH... Gniew wzrósł u Mei maksymalnie, gdy naprzeciw nim wyszła kobieta, starsza, jakaś taka babuszka. Pech chciał, że udało jej się złapać jednego z uciekinierów, jednak ten wyrwał się jej z uścisku i z mocnym impetem pociągnął kobietę na ziemię. Ta przewróciła się, dosyć boleśnie. A to gnoje! pomyślała Mei, po czym podbiegła do staruszki.
- Proszę się stąd nie ruszać! Ja im wytłumaczę, że tak nie wolno i za chwilę do Pani wrócę. - powiedziała, z pewnością w głosie. Nie mogła im odpuścić. Nie, kiedy wiedziała, że robią te wszystkie straszne rzeczy z premedytacją. Gdzie są ich rodzice? Wyciągnie to od nich, a potem spuści im lanie, czy cokolwiek będzie trzeba, żeby nalać im oleju do głowy. Biegła cały czas za nimi. Była od nich na pewno szybsza, zdecydowanie. Co takie małe śmierdziele mogą, przy takiej dużej odważnej kunoichi?
Chciała złapać chociaż jednego z nich, tego, który wyglądał na przywódcę tego małego stada.
Re: Dom Mei
: 1 sie 2020, o 17:01
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 9/15+
Stając przed wyborem nigdy nie wiesz co będzie odpowiednie. Dopiero konsekwencje pokazują, czy wybraliśmy odpowiednią opcję. Wybrać ścieżkę w lewo, może jednak w prawo? Nie ma najwyższego sędziego, który powie wprost "skręć w lewo, to dobra decyzja". Były tylko lepsze lub gorsze, nie było dobrych i złych. Nie było też sędziów, takich którzy znali losy świata, potrafili przewidzieć co się stanie dalej. Hayashi miała wybór, podjęła decyzję i to z jej konsekwencjami będzie musiała się liczyć.
Pobiegła za chłopakiem zostawiając staruszkę razem. Ta leżała na ziemi, oddech jej się spłycał z każdym kolejnym wdechem. Dziewczyn a zaś dopadła do chłopaka, do tego jednego, który został zatrzymany przez wojowniczą staruszkę. Chwyciła go podobnie jak chłopaczka wcześniej - czy z kunaiem przystawionym do pleców, czy też po prostu za fraki, jak powinno się działać z bandą dzieciaków? Ten jednak nie był taki pokorny - wyrywał się, chciał uciekać. Widział jak dwójka jego najlepszych przyjaciół zostawia go na pastwę losu, jak kontynuują ucieczkę oglądając się tylko za siebie. Zostałeś kozłem ofiarnym drogi chłopcze, co więc z tym poczniesz? W najważniejszej chwili zostałeś jednak sam, zostawiony jak palec. Ludzie których uznawałeś za swoich compades, byli już daleko, skręcili w bok, by zniknąć z linii wzroku kunoichi.
Ta miała obecnie w ręku chłopaczka, obok duszącą się staruszkę. Jej oddech świszczał, wyciągała chuderlawą, słabą dłoń przed siebie, w kierunku tej, która wybrała jednak złapać jednego z chłopaczków. Więzień dalej nie odpuszczał, widział kątem oka kobiecinę, lecz tutaj był wybór - albo ona, albo on. Czy trudno było mu się dziwić, że z tej dwójki wybrał akurat siebie? Z lasku wybiegła jeszcze jednak osóbka - to chłopaczek, którego białowłosa mogła spotkać wcześniej. Zadyszany, zapocony, ciągle trzymający rękę przy żebrach wypadł na drogę i zobaczył ten piękny obrazek.
-Babciu! - ryknął, albo raczej zaskrzeczał swoim nie do końca rozwiniętym jeszcze głosem, lecz przemawiało przez niego coś więcej. Uczucie powinności, troski, strachu. Jego oczy zdawały się szklić, widział jak staruszka leży na ziemi, biegł by jej pomóc, by nie było za późno. Wyglądał tak, jakby ta sytuacja nie wydarzyła się po raz pierwszy, jakby taki incydent już miał miejsce i nie należał do najprzyjemniejszych doświadczeń.
Re: Dom Mei
: 3 sie 2020, o 19:31
autor: Hayashi Mei
Dorwała jednego z chłopaczków szybciej, niż by się wydawało. Oczywiście bez żadnej broni, nie chciała zrobić mu krzywdy, ani aż tak go wystraszyć. Wcześniejsza akcja z kunai'em była, że tak powiem, niechcący, bo nie spodziewała się, że to jakieś dziecko zapukało jej do okna.
- Przestań się rzucać! - warknęła Mei, bo ten próbował się wyrwać jak jakaś płotka z przynęty. Widział, że pozostali koledzy go zostawili, a w takich momentach to najbardziej demotywuje. Kiedy myślisz, że możesz na kimś polegać, ufasz komuś, a ta osoba zostawia Cię w najgorszym momencie. Cóż, taka natura dzieci, ale niestety później przenosi się to na dorosłe życie. Strach jest głównym wyznacznikiem odwagi, pewności siebie itd. Z tym nie ma żartów, a jeżeli się bardzo boimy, często gęsto wybieramy fatalne w skutkach decyzje. Dla tych gówniarzy, to była jedna z nich.
W tej chwili jednak, to Mei stała przed trudnym wyborem. Z jednej strony udało jej się dorwać tego, który był sprawcą całego zamieszania, a z drugiej babuszkę, która zaraz wyzionie ducha. Pytanie tylko, czy białowłosa może jej pomóc w jakiś sposób? Czy może jej dni są jednak już policzone.
Nagle z krzaków wyłonił się młody, który ośmielił się wybudzić kunoichi ze snu. Emanował smutkiem, troską o kobietę leżącą na ziemi. Babcia. To była jego babcia. Zachowywał się tak, jakby już nie raz miał styczność z taką sytuacją. Bał się, że kobieta zaraz znajdzie się na drugim świecie. Co powinna zrobić Mei? Jeżeli kobieta umrze, nie wybaczy sobie tego do końca życia.
Puściła chłopaka.
Doskoczyła do babci, żeby jej pomóc. Co mogła zrobić? Zabrać ją do szpitala. Jeżeli da radę, i ta wytrzyma odległość jaką trzeba pokonać do placówki, to pomoże jej się tam dostać. Wszystko, byle wnuczek nie był świadkiem jej śmierci..
Re: Dom Mei
: 3 sie 2020, o 21:26
autor: Kuroi Kuma
Gość w dom
Mei - Misja D 11/15+
Zastygł. Dosłownie tak, jakby białowłosa rzuciła zaklęcie - po prostu przestał się ruszać, powoli zdając sobie sprawę z beznadziei swojej sytuacji. Łatwo czuć się silnym, gdy jest się w grupie, gdy odpowiedzialność nie spada na nikogo konkretnego. Był jednak sam, zdawał sobie powoli sprawę z tego co zrobił, że nie warto było szaleć tak. Kątem oka jednak widział, że potrącona przez niego staruszka nie jest w najlepszym stanie. Jego oczy się rozszerzyły, usta wypowiedziały nieme przepraszam . Jego ciało nie tylko zastygło, lecz wręcz zamarło. Przytłaczająca myśl, że to wszystko Twoja wina, że możesz mieć kogoś na swoim sumieniu nawet w tak młodym wieku. I nie było to ważne że nie chciałeś tego zrobić, to było oczywiste.
Dziewczyna także przyglądała się tej scenie, tym rodzinnym problemom, które pewnie na co dzień ograniczały się do prostych duszności, które wystarczyło zatrzymać przez odpoczynek, chwilowe przycupnięcie na stołku, odzyskanie normalnego rytmu bicia serduszka. Tutaj jednak byli o jeden krok za daleko, pewna granica została przekroczona. Serce kołatało jej jak szalone, a próba ujęcia miast pomocy cóż... mściła się. Cenne sekundy uciekały. Nie poddawała się, walczyła o każdy oddech, wyrywała go dosłownie z objęć śmierci łapiąc ją za krtań i grożąc jak wnuczkowi złapanemu na podkradaniu pieniędzy, gdy nikt nie patrzył. Hayashi postanowiła zabrać staruszkę tam, gdzie będzie można jej udzielić pomocy - sama jednak poczuła, iż kobiecina nie należała do najbardziej szczupłych i prawdopodobnie po krótkiej przebieżce po prostu opadnie z sił. Wzięła ją jednak na swoje barki, czuła piekący ból, nieprzyzwyczajona do tego typu aktywności.
-Chodź tutaj! Pomóżmy jej, znam drogę - zakrzyknął chłopaczek, który pomógł dziewczynie w niesieniu swojej starowinki - położył jej rękę na czole, uspokoił, po czym wsunął coś do ust, jakiś kawałek ziela. To nieco spowolniło jej oddech, lecz nie stanowiło lekarstwa na całe zło. Widząc to wszystko co się dzieje... nie mógł stać bezczynnie, zwłaszcza że dołożył do tego swoją cegiełkę. Złapany uprzednio chłopaczek także dołączył, pomógł nieść staruszkę do szpitala znajdującego się w najbliższej okolicy.
z/t -> tutaj - tam też napisz kolejnego posta