Strona 1 z 2
Karczma "Hoshi"
: 29 lip 2020, o 10:51
autor: Tsuyoshi
Re: Karczma "Hoshi"
: 29 lip 2020, o 10:51
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Byłby to bardzo nieprzyjemny zbieg okoliczności, gdyby to właśnie teraz, gdy Jun wyjedzie z wioski na parę dni, przybędą bandyci na których tak długo czekał, prawda? Z całą pewnością nie może się to stać, w końcu nie minęło tak wiele czasu od wyeliminowania ludzi za których przybyli by się mścić, toteż Kapelusznik miał jeszcze trochę czasu, aby pozałatwiać swoje sprawy… Ba, nawet nie wiadomo, czy w ogóle przybędą w te tereny, w końcu wypadki się zdarzają, prawda? A czym jest garstka ludzi dla wielkich mafii? Tym bardziej, że byli to pośrednicy. Nieważne jednak, co by się nie działo - trzeba uważać i być ostrożnym.
- Zrobi się - przytaknął starzec. Faktycznie, nie dość, że i on przybiegł tu tak szybko, jak potrafił - choć ciężko było to nazwać biegiem - to i drugi starzec pojawił się tu równie szybko. - Daiju, Ty zajmiesz się resztą, zorganizuj drwali, ogarniemy im gwoździe i może poradzimy sobie z tym jakoś sami, w końcu nasze domostwa są solidniejsze od muru na planie, cięższe rzeczy robiliśmy. - Na jego twarzy zagościł uśmiech. Wiedział, że dadzą radę, bo zarówno on, jak i jego towarzysz zbudowali tę wioskę niemal od podstaw, a nie ma co się oszukiwać - wszystkie budynki wyglądały na bardzo solidne, ba, poziomem były niemal podobne do tych ze stolicy. - Jasne. - Odpowiedział tylko, aby ruszyć potem do pracy, zbierając resztę mieszkańców ze zbiegowiska. Ci, co mieli zająć się treningiem - zrobili to, w końcu nie miało się zmienić niemal nic. Każdy miał swoje zadania i ich mieli się trzymać.
- Dobra, dobra. Dajcie mi chwilę, zbiorę graty i można jechać - kowal nie był gotowy do drogi. Brudny, ubrany w swój strój kowalski, rękawice… Nadal trzymał młot, jakby był czekał na walkę, gdyby taka sytuacja miała mieć miejsce. Do miasta trzeba przecież wyglądać nieco… lepiej. I na pewno w jego przypadku trzeba nieźle się zamaskować. Jest to niezłe ryzyko, że w ogóle tam się uda, ale… Kto, jak nie on wybierze idealne narzędzia?
Watarimono, następnego dnia.
Droga nieco przedłużyła się, ale nie było to problemem - przynajmniej nie dla Ciebie. Miałeś konia z wioski, nie był on najwyższej klasy, bardziej nadający się do roboty niźli do jazdy na dłuższe dystansy, ale trzeba korzystać z tego, co się ma… Przynajmniej na razie, gdy jeśli nie mieliście, jak wybierać. Co do trójki poszkodowanych - Ci dawali radę, wioskowi starcy jakoś zaradzili ranom na tyle, aby młodzieńcy wytrzymali drogę, finalnie i tak trafią do lekarza - najważniejszym było zniwelować utratę krwi i uśmierzyć nieco bólu, co zarówno opatrunki, jak i zioła zdawały się robić perfekcyjnie. Karczma znajdowała się przy wjeździe do miasta, po zewnętrznej stronie bramy - pewnym było, że nie kręcą się tam przyjemne typy, choć znajdowali się blisko kolebki kultury samurajów to… Najciemniej jest pod latarnią, prawda?
- To tutaj, Jun-sama - dowódca młodych skazał Ci palcem karczmę, której szukałeś. - My pojedziemy dalej, do szpitala, a kowal… Kowal poszuka narzędzi. - Czas było wejść do środka, odnaleźć Szczura…
Drzwi otworzyły się, uderzając z impetem w ścianę ze względu na przeciąg. Karczmarz niemal natychmiastowo wydarł się “trzymaj drzwi baranie jeden”. Zwróciłeś na siebie uwagę kolesi w środku. Nie można powiedzieć, że w środku było mało ludzi, może z dwudziesta. Po trzech na sześć stolików i dwóch przy barze. Lokal był całkiem spory, miejsca było wystarczająco, aby dało się odrobinę… Potańczyć, gdyby wymagała tego sytuacja.
Twój głos rozbrzmiał w, bądź co bądź, gwarnym lokalu, ale Ty… Dałeś radę przebić się przez te liczne głosy, uciszając wszystkich zarazem. Ciche szepty rozbrzmiały, a spośród nich wyrwał się barman, czy też karczmarz - jak zwał, tak zwał.
- Nie ma tu nikogo takiego. - Cwaniaczek uśmiechnął się w twoją stronę przecierając butelkę z jakimś trunkiem. Reszta gości wróciła do swojej uprzedniej “zabawy”. Wszyscy rozmawiali bardzo głośno… I jakby przestali zwracać na Ciebie uwagę. Ludzie chyba często pytają tu o tego… Szczura.
Jun
20/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Karczmarz z Watarimono
Re: Karczma "Hoshi"
: 29 lip 2020, o 18:47
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... ex=13&t=0s [/youtube]
Może i nie dla każdego, wizyta w tym miejscu była wystarczająco miła. Kowal miał swoje własne problemy z tym rejonem, choć pewnie już dawno o nim zapomniano, a jeśli nie - to lepiej by potrafił się ukryć, albo szybko biegał. Miał w końcu rodzinę o którą musiał zadbać. Młodzik wskazał Jun'owi tawernę, ten od razu popędził do środka. Tak jak można się tego było spodziewać.
Liczna klientela mówiła tylko jedno, ten lokal był miejscem z którego szło nieźle zarobić, albo było to miejsce schadzek tutejszych łotrów. Niezależnie od tego które z tych dwóch było strzałem w dziesiątkę - ktoś będzie miał dzisiaj zły dzień. Nie innego przebiegu wydarzeń oczekiwał Jun. Nic nigdy nie mogło być tak proste, wejść zapytać, dostać odpowiedź, wyjść. Każdy musiał pokazać się ze złej strony, pokazać jakim to nie jest cwaniaczkiem. Szczególnie pośród męt takich jak w tej melinie. Tego właśnie się spodziewał. Lekko zacisnął pięść, zaraz rozluźnił dłonie i odpowiedział karczmarzowi. – Oh, ależ zaraz się znajdzie — Odparł z delikatnym uśmiechem na ustach, nawet nie zdając sobie sprawy z zajadłości i nieprzyjemności tonu w jakim to wypowiedział. Wziął głębszy oddech. Ruszył - wystrzelił jak strzała w stronę lady. Wóz albo przewóz, wybrali przewóz, a więc i tego Jun zamierzał im dostarczyć. Szybko chwycił karczmarza za rękę w okolice przedramienia jedną dłonią, potem drugą nieco dalej, chwycił, zacisnął i zamierzał go pociągnąć, bardzo mocno w swoją stronę, jednym, albo dwoma ruchami. Lada była świetną dźwignią, szybkość impet i siła - to zamierzał wykorzystać by zwyczajnie przerzucić barmana przez ladę, strzelić nim o jakiś stół leżący w pobliżu, prawdopodobnie go łamiąc, a przy okazji pewnie i rękę karczmarza. Jeśli nie dał rady go przerzucić w tak efektowny sposób to zrobiłby to w ten mniej widowiskowy. Liczył się efekt złamanego stołu. To ostatnie nie było zamierzone, aczkolwiek Jun bardzo by nie płakał gdyby do tego doszło. – GDZIE ON JEST!? — Wydarł się na cały lokal. – Trzeci raz nie zapytam — Zmrużył oczy obserwując wszystkich gapiów tego zbiorowiska.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 29 lip 2020, o 20:55
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Dlaczego ludzie tak bardzo nie doceniali Cię jako zagrożenie dla własnego życia? Dlaczego każdy zawsze musiał zgrywać cwaniaka? Dlaczego każdy był przekonany o tym, że nie ma na nich mocnych, a gdy ten już się jakimś cudem trafił to zmieniali się w byle wory ryżu, którymi można rzucać na prawo i lewo? Kolejny nie docenił twojej siły - wcześniej okazał się nim być przyjazny gigant Hatori, który z samego początku nie wydawał się być tym, czym okazał się być w rzeczywistości. Akio też poniekąd okazał się nie doceniać twoich umiejętności, choć czy w jego przypadku było to niedocenianie, czy bardziej podstępność? Któż mógłby wiedzieć? Ale na razie nie ma tu ani Hatoriego, ani tym bardziej woźnicy, który miał o wiele lepsze rzeczy do roboty niż gnębienie biednych karczmarzy.
Powiew wiatru, który wywołałeś swoim susem dało się odczuć - tak odrobinkę, ale jednak był przez co ludzie niemal natychmiast zwrócili uwagę na Ciebie. Aż dziw bierze, że kapelusz nadal trzymał się głowy, szyty na miarę, czy co? Karczmarz poczęstował Cię miną zdziwienia, szoku, niedowierzania w to, co się dzieje. Wyglądałeś niepozornie - jak każdy tutaj, i to nie w sensie tego, że każdy był niepozorny, a bardziej tego, że każdy wyglądał niemal tak samo, jeśli chodzi o ubiór, obycie, czy też… To, że nie wyróżniali się za bardzo z tłumu. Byłeś silny, czasem i za silny, bo to, co miało okazać się zadaniem dość ciężkim - nie oszukujmy się, karczmarz to był kawał chłopa, a byle Kogo… A raczej kogo nie stawia się w roli karczmarza zarządzającego takim burdelem, jak ten tutaj. Zbieranina łotrów, bo zwykli ludzie nie chcieli się tu zapuszczać. Czemu w tak prawym państwie istniały takie przybytki? Bo takie typy zawsze są potrzebne, nieważne gdzie i kiedy - zawsze ktoś potrzebuje łotra do wynajęcia.
Gość przeleciał przez ladę z okrzykiem godnym największego boidudka tego świata. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Szkoda tylko, że żaden stolik nie był pusty… A może to i lepiej? Miałeś zastosować terapię szokową i miało to zadziałać. Środek sali był otwarty, bez stolików toteż typek poleciał w lewą stronę, uderzając z impetem w stół, gdzie siedziała akurat parka jakichś zbójów. Nie zdążyli odskoczyć przez co zarówno karczmarz, jak i kawałki stołu wylądowali na nich. Z głębi sali usłyszałeś głośne “ja pierdolę, jak nim miotnął”. Co dziwniejsze - nikt nie reagował, jakby… Wiedzieli, że skoro taki bydlak dostał wpierdziel to i oni szans nie mają. Otumaniony, nieco nieobecny dryblas leżał na rozbitym stole. Wydarłeś się - i tak już panowała cisza, więc każdy bez problemu usłyszałby i półszept, ale nie taki miałeś zamiar. Mieli się bać. I bali albo raczej nie chcieli mieć z Tobą nic wspólnego… Nadal nikt nie reagował.
Wtedy też… Usłyszałeś trzask drzwi, bardzo głośny dochodzący z zaplecza, Potem kolejne drzwi trzasnęły, a potem… Otworzyły się te za barem. Gość który wyszedł zza nich był niski, z mordą typowego cwaniaka.
- CO TU SIĘ ODPIERDALA?! - Wrzasnął na całe płuca. - PRZYCHODZI WAM TU JAKIŚ PALANT, ROZPIERDALA WSZYSTKO, A WY SIĘ PATRZYCIE?! - Podchodził powoli aż w końcu stał przy samej ladzie baru. - Czego chcesz łachmyto jeden? Mam Ci zęby wyjebać? - Uśmiechnął się paskudnie, spoglądając wciąż na Ciebie. O ile oczywiście już nie rzuciłeś się na niego, bo wtedy… Wtedy musiałby się bronić, choć szanse na to, że to powiodłoby mu się w jakikolwiek sposób były marne.
Jun
22/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Karczmarz z Watarimono
• Szczur
Re: Karczma "Hoshi"
: 30 lip 2020, o 01:24
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... ex=13&t=0s [/youtube]
Zagrożeniem byli oni sami, dla siebie. To zawsze mógł być ktokolwiek inny, nie Jun. On był tutaj przypadkiem który sprowadzili na siebie sami, może świadomie, może nieświadomie. Pewne było jedno - te tornado trudno będzie zatrzymać.
Zachowanie ludzi zdradziło Tamoriemu wystarczająco. To była melina w której właśnie tak się rozmawia. Czyny i miecze służą za perswazję - ironicznie, było to miejsce w którym komunikacja była dla kapelusznika najprostsza, pozbawiona podtekstów i ukrytych ruchów. Tutaj mógł zobaczyć wszystko, w walce, w chwili wymiany ciosów, jeśli takowa miała nadejść. Terapia szokowa - było to dobre określenie na to co tutaj zaszło. Na pewno było to niespodziewane, a raczej siła i sposób w jaki do tego doszło. Burdy na pewno zdarzały się i tutaj. Może i pozostali siedzieli cicho, powoli pieczętując swój los, w końcu jednak pojawił się on, szczur - cały na biało, ratując wszystkim kości, zdrowie, a może nawet i karczmę. Pytanie czym to przypłaci, bo ton w jakim rozpoczął znajomość wydawał się przynajmniej - nieodpowiedni. – Wyśmienicie — Powiedział głośno gdy dostrzegł szczura. – Masz jedną szansę. NALEŻYSZ do mnie ty i twoje życie, albo jesteś martwy. — Jasno i klarownie przedstawił sytuacje. Nie liczyło się już po co, na co i dlaczego. Nazwał go łachmytą, ale i na to Jun miał odpowiedź. – Masz się do mnie zwracać " mój panie ", albo Lordzie " — Powiedział to w zupełności poważnie. Posiadał nieco szacunku do mieszkańców wioski więc nie wymagał od nich tytulatury, ale od świni takiej jak szczur zamierzał jej wymagać. – Nie mam ochoty roznosić zwłok w prezencie... — Szczur na pewno miał wrogów, możliwe, że i nagrodę za swoją głupią głowę. Kilka zwłok, kilka prezentów na pewno przyniosłoby sporo korzyści, nawet jeśli Jun miałby porozumieć się z wrogami tego podnóżka. Nie liczył tutaj na uległość. Zakładał, że zaraz i tak urwie mu głowę, bo nie wyobrażał sobie kogokolwiek by mu faktycznie uległ. – Nie cierpię kłamców i tchórzy. Służ mi, a nie pożałujesz. — To była pierwsza i ostatnia szansa jaką zamierzał mu dać.
Jun był gotowy do dalszej prezentacji. Może za szczurem kryje się jakaś mysz, albo inny gronostaj który przejmie interesy szczura gdy tego zabraknie, a wtedy - ten nowy może być znacznie bardziej rozsądny. Tak czy inaczej. Jeśli Jun został wyśmiany, albo nie wyczuł szansy na poddaństwo, to nie zamierzał się dalej produkować, ot, zamierzał podbiec do szczura, uprzednio wskakując na stolik, wybić się i z niego na tyle mocno by mieć choćby drobną przewagę wysokości nad cwaniakiem, wyprostowana mocno noga i kopniak miały go wbić w podłogę w stronę lady, albo przynajmniej rozbić po podłodze, niczym jajko.
Wszystko zależało od Szczura, Jun nie należał do tych którzy się cyrtolą, jesteś z nim, albo przeciw niemu. jedyne nad czym jeszcze się zastanawiał to pieniądze które skradziono młodym, oraz zapewne wielu innym osobnikom. Wszystko to powinno gdzieś trafić, kapelusznik wiedział gdzie. Kopniak był przemyślany i mocny. Suzaku byłby niezwykle zdziwiony gdyby ten osobnik był w stanie to odczytać. Samuraj był gotowy na wyjęcie miecza w razie potrzeby, nie spuszczał ludzi z oczu - nie ufał im, bo jeszcze im nie zapłacił.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 30 lip 2020, o 15:04
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Nikt nie spodziewał się takiego przedstawienia, można było to wywnioskować po minach jegomościów znajdujących się w tej całej… Spelunie. Niektórzy faktycznie byli cicho, niektórzy dyskutowali między sobą, dlaczego mogło dojść do tej sytuacji, niektórzy zaś powoli zmierzali ku wyjściu. Nikt nie chciał angażować się w takie sytuacje, nie ludzie z tego otoczenia. Lepiej nie nadstawiać karku za gościa, który i tak nic nie znaczy, tym bardziej, że trzyma go ktoś o wiele silniejszy niż ktokolwiek tutaj. Głos Juna dało się usłyszeć nawet z zewnątrz. Szum w środku narastał coraz to bardziej, gdy atmosfera robiła się coraz to gęstsza i gęstsza. Szczur stał, jak wryty. Kto śmiałby mówić tak do niego w jego własnym przybytku? Kto byłby na tyle odważny, żeby przerzucać karczmarza przez ladę i rzucać nim jak workiem ryżu? Jakiś nieznany koleś, kapelusznik znikąd… Wojownik prawy, samuraj na białym koniu i tak dalej, i tak dalej. Gdyby spojrzeć na to obiektywnie to mało kto miał szansę z Tamorim…. Tym bardziej nikt nie miał żadnych szans, jeśli spojrzymy na to miejsce. Zwykłe robaki podgryzające i tak zgniłe społeczeństwo - Jun już wcześniej znał takich ludzi i… Przebywał z podobnymi toteż wiedział, jak sobie z takimi poradzić.
Szczur przetarł mordę dłonią jakby niedowierzając całej sytuacji. Spoglądał tak na kapelusznika i jego reakcję, słuchał jego słów przytakując, ale czy zgadzał się z tym albo przystawał na to? Nie było to jasne… Po prostu przytakiwał głową.
- Dobra, dobra. Widzę, że twardziel jesteś, nie musisz tego tak wszem i wobec obwieszczać. Czego chcesz? Przychodzisz tu, odgrażasz się, ale po co to, co? Interes chcesz przejąć? A bierz se go, jak chcesz. Pieniędzy chcesz? No to zaraz Ci robotę znajdę, tylko puść go i nie zgrywaj się. - Jego głos, jak i mina nabrały już innego… tonu. Spoważniał nieco, widać było niezadowolenie i też to, że nie da się tak łatwo stłamsić. Jun mógł skoczyć w jego stronę, ale co mu to da? Nic. Ot, zgniecie kolejnego karalucha pod podeszwą, ale gdzie w tym sens? Przybył to zdobyć sojuszników, podwładnych… Jak zwał, tak zwał. Strach to jeden ze sposobów - co oczywiste, był to ten mniej dobry sposób na trzymanie ludzi obok siebie. Drugie podejście to szacunek, a na ten trzeba sobie zasłużyć nawet w takim gronie.
Wątpliwym było, że Jun faktycznie go zaatakuje, bo gość nagle zmienił swoje podejście. Z krzyczącego idioty zamienił się w poważnego… idiotę. Z jego słów wynikało, że zajmuje się tym przybytkiem, a co najważniejsze - nie trzeba było mieć wzroku sokoła, czy też Ranmaru, aby zobaczyć, że marne miał szanse nie tylko z Junem, ale też i z chłopakami, których kapelusznik tu przysłał. Gość nie był za to odpowiedzialny jako oprawca… Może prowodyr albo ktoś, kto nasłał sprawców, ale on nie mógł za tym stać. Był zbyt wątły - rządził tu bardziej przez szacunek, który do niego czuli.
- To zapytam jeszcze raz. Po co tu jesteś i po co bijesz moich ludzi? - stał już najbliżej lady, jak się tylko dało. Dzieliło was jakieś trzy metry, może mniej. W każdym razie nie dałby rady zareagować, gdyby Jun faktycznie postanowił go zaatakować.
Jun
24/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Karczmarz z Watarimono
• Szczur
Re: Karczma "Hoshi"
: 30 lip 2020, o 17:50
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... ex=13&t=0s [/youtube]
Jun był fanem scenek środowiskowych, takich jak ta. Czasem można było dostrzec w ludzkich oczach strach, w innych zrozumienie, a czasem... Czasem się zaskakiwał, głównie kimś kto był w stanie przeciwstawić się, bez strachu. Tym razem stało się coś pomiędzy. Gość wyraźnie musi nie mieć nic do stracenia, albo ma duże plecy, nie bojąc się o to, że Jun w każdej chwili mógłby przeciąć go w pół. Prócz szczura, miejsce było pełne robaków - Jun lubił deptać robaki.
Przytakiwał, czyli się zgodził - chcąc lub nie chcąc tak Jun zrozumiał ten gest, a to już problem szczura. Ten zdecydował się odezwać, przypomniało mu się, że wciąż ma język w gębie, że ten jeszcze nie leży na podłodze. Możliwe, że to ślamazarność ze strony kapelusznika doprowadziła do tej sytuacji. – Sądzisz, że żartuje? — Powiedział głosem nie innym niż przed chwilą. Wskazał zaciśniętą dłonią Szczura. Był gotowy jak nikt inny by zaraz roznieść ten lokal. Robaki na pewno były podległe szczurowi, to musiał być ktoś z tutejszych, a nawet jeśli nie, to nie zaszkodzi by dostał kopa w dupę i ten. Na pewno kiedyś sobie na niego zasłużył. – Pobiłeś moich chłopaków. Ktoś musi zapłacić — Wtrącił wyjawiając cel swojego przybycia do tej budowli. Karczma jak karczma, sugestia odnośnie pieniędzy sprawiła, że Suzaku zapaliła się czerwona lampka nad głową. Słowo " robotę " tym bardziej go rozśmieszyła, jeśli już to byłby tym czerpiącym profity.
Strach pozwalał na władanie ludźmi. Obok strachu było zaufanie. Za obojgiem stały pieniądze - By komuś zaufać potrzeba czasu i wydarzeń, do tej pory musiał starczyć strach, albo fura pieniędzy, w większości przypadków. Oczywiście, że Tamori widział to jak wygląda szczur, to, że prawdopodobnie nie on stłukł jego ludzi, ale wydanie rozkazu to taka sama odpowiedzialność jak ta należąca do pięściarza, albo innego oprawcy. Jak nie on, to jego ludzie. Jun chciał sprawców i zadośćuczynienia. Bez tego nie było nawet mowy o jakiejkolwiek rozmowie.
Zawsze była opcja numer dwa - pobić wszystkich, zgarnąć co mieli w kieszeniach, a i połasić się o utarg. Coś co zrobiłby rasowy łotr i pozbawiony wszelkich skrupułów bandyta... Ale jakby się zastanowić tutejsi wcale nie kierowali się kodeksem, ani zasadami jakie panowały na tych ziemiach. Nie musieli być traktowani równo. Pasożyt to coś innego niż dobry farmer, czy mieszkaniec.
Patrzył na Szczura, pobieżnie po lokalu. Szukał jakichś emocji po twarzach, albo i ruchów. Gdyby ktoś ośmielił się gwałtownie sięgnąć w miejsce w którym mógłby znajdować się kunai, nóż, sztylet. To Jun automatycznie wyrzuca w tamtym kierunku kunai z własnej torby.
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 30 lip 2020, o 23:19
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Czy sądził, że to żarty? Wątpliwe. Ktoś, kto wchodzi na obcy teren, bije pierwszego lepszego twardziela, rzuca nim na wszelkie strony, a potem wrzeszczy na właściciela obwieszczając się przy tym Panem i władcą tego, co było jego… Nie może być żartem. A jeśli nim jest to jest wyjątkowo kiepski. Szczur pokręcił głową zaprzeczając pytaniu. Nie, z całą pewnością nie mogły być to żarty. Karczmarz powoli łapał świadomość, ale nie ruszał się. Wiedział, że jest to zbyt ryzykowny ruch, tym bardziej po tym, co zrobiłeś z nim po wejściu. Można zaryzykować stwierdzeniem, że mógłbyś być szybszy od porywistego wiatru. Zapewne, gdybyś oczywiście postarał się o to, prześcignąłbyś nawet i sztorm, ale czy warto ukazywać swoją prawdziwą moc byle robalom ze speluny? Nie, nie warto, nawet i nie trzeba, bo zaledwie cząstka twojej mocy wystarczy, aby porozstawiać wszystkich po kątach.
- Jakich znowu chłopaków? - zapytał ni to Ciebie, ni to siebie. Spojrzał po ludziach w środku próbując zebrać myśli. Pogładził się po brodzie, aby następnie podrapać po czubku głowy. Mózg działał na najwyższych obrotach, miał do tego motywację - samuraja, który planuje odciąć mu panowanie nad resztą ciała. - Ach… Chodzi Ci o tych, co przyszli tu parę dni temu? Taki o… - Wskazał dłonią wysokość chłopaka, choć nie sięgał do tej faktycznej to zrozumiałeś o, co mu chodzi. - I dwójka, czy tam trójka? Wysłałem ich do jednego z tutejszych… Przyjaciół. Potrzebował ludzi do jednej akcji, no to czemu miałem im nie powiedzieć. Najwyraźniej zjebali robotę albo już mu się na początku nie spodobali. Chuj go wie, z tym pojebem jest różnie. - Szczur wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic. Widać było, że nie był żadną szychą, skoro informacje nie docierały tak szybko, jak powinny. Dowiedział się o tym od Ciebie, a nie tak, jak być powinno - od swoich ludzi… Więc albo ich nie miał, albo był zaledwie płotką jakiegoś kolesia.
- Mogę Ci go wskazać, jeśli chcesz… Tylko zostaw moich ludzi, z tamtymi pojebami rób, co chcesz. Naprawdę, są twoi. - Bardzo zależało mu na tym, aby wygonić Cię stąd, jak najszybciej się dało. Wtedy też drzwi którymi wszedł gospodarz otworzyły się ponownie. W nich stał wielki gość, może i podobny do Hatoriego - nieco mniejszy od przyjaznego giganta, ale nadal mógł… Imponować swoją postawą.
- Szczur, kurwa, kogo Ty mi przysłałeś? Jakieś zasrane ciamajdy, co nic nie potrafiły, do chuja wafla - Zachrypnięty głos rozbrzmiał niemal natychmiast nim te (drzwi) zdążyły uderzyć o ścianę za nimi. - Następnym razem to Ciebie zajebię, a nie ich - Dorzucił jeszcze, a wtedy jego oczy ujrzały Ciebie… Całego na biało, gościa trzymającego drugiego najsilniejszego typka w tym pomieszczeniu, jak gdyby nie był dla Ciebie żadnych wyzwaniem.
- Co tu się odpierdala… - Zdanie wyrwało mu się z ust mimowolnie. Chyba każdy tutaj uwielbiał rzucić tym zdaniem na wejście, tak najłatwiej było okazać swoje zdziwienie całą sytuacją.
Jun
26/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Karczmarz z Watarimono
• Szczur
• Dryblas
Re: Karczma "Hoshi"
: 31 lip 2020, o 23:18
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... ex=13&t=0s [/youtube]
Chwila myślenia, tylko tyle czasu dał szczurowi, mógł myśleć w ten czas do woli, póki jeszcze miał czym. Ten szybko jednak zaczął kalkulować i dotarło do niego w jakiej sprawie przybył tu kapelusznik. Kapelusznik dostrzegł, że facet przestaje już kręcić i zastanawiać się, zaczyna wypluwać z siebie fakty. To mogło mu uratować skórę. Jun stał i słuchał, zaiste możliwym było, że zawalili robotę, ale czy wróciliby z podkulonym ogonem okłamując Tamoriego? Odważyliby się w ogóle? Jun twierdził, że nie, był co do tego przekonany. Prędzej nasraliby we własne portki niż go tak perfidnie okłamali, zwłaszcza, że chcieli przyjąć karę na którą nie zasłużyli.
Słuchałby dalej, gdyby nie dodatkowa informacja opisująca " zleceniodawcę " tej szemranej roboty. W sumie to Jun nie kazał im się niczego podejmować. Kazał się rozeznać, ale w dalszym rozrachunku wykonanie choćby jednej robótki mogłoby pozwolić im wgryźć się w środowisko, a idąc dalej dostarczyć lepszych wieści. Byli ambitni, chyba zbyt ambitni. Samuraj oczekiwał tylko przejścia się po tawernach i raportu co do ludzi którzy mogą okazać się dobrymi zabijakami za pieniądze, dobrymi łotrami zdolnymi obijać mordy, którzy mają kiepsko w życiu, albo przerąbali sobie u kogoś. Taka osoba mogłaby być wdzięczna za przyjęcie i danie nowego życia.
No i doszło do kulminacji. Szczur miał sprzedać frajera. Teraz Jun wiedział dlaczego gościa nazywają szczurem, na pewno nie chodziło o szczury pysk, a o szczurzą naturę która preferowała własne przeżycie ponad wszystko. Nie winił go, sam rozumiał doskonale kiedy ktoś ma przewagę, kiedy należy " nie walczyć " bo nie ma to zwyczajnie sensu, a przyniesie tylko śmierć i ból. Oczywiście Jun doświadczył takiej sytuacji tylko raz.
– Więcej przyjaciół do zabawy — Odpalił Jun z pełną pewnością siebie. Uśmiechnął się, delikatnie, może nie tyle zadziornie co triumfująco. Zaczął kroczyć w stronę mężczyzny, dumnie, pewnie. Stawiał dziarsko kroki. – Poddaj się, albo urżnę ci łeb — Mówił podczas gdy kroczył. Gdy znalazł się wystarczająco blisko - to jest kilkanaście metrów z których mógłby go sięgnąć ostrzem miecza, szybciej niż ręce dryblasa byłyby w stanie go dopaść - zatrzymał się, zerknął na Szczura – Czy wy nie rozumiecie kim ja jestem!? Dlaczego pobiliście moich ludzi... — Westchnął ciężko, trzymał dłoń na rękojeści miecza. To mogło być jedno szybkie cięcie. Jedno które pozbawiłoby głów obydwoje - gdyby wystarczająco się postarał. – Obaj będziecie moi, albo obaj zdechniecie... — Wybór przedstawił im prosty. Wóz albo przewóz, życie albo śmierć. Nie zastanawiał się za bardzo nad tym czy jest w pozycji do stawiania takich żądań, został urażony, on, jego ludzie - jego sprawa przede wszystkim. Wyszli na słabeuszy, nie mógł tego tak zostawić, a jeśli przy okazji jakiś łotr miał stracić życie to niech tak będzie. Najchętniej Jun zagarnąłby interes dla siebie, przyczułek tutaj w stolicy, informacje o stanie półświatka, albo jego części... To było niezwykle kuszące. Z łotrów dało się zrobić " ludzi " wystarczył czas i chęci. Nawet mafiozów dało się zreformować. Kilka słów perswazji i postawionych krzyży powinno wystarczyć dla tych drugich. Tutaj powinno obejść się bez tego.
No właśnie, co zamierzał zrobić kapelusznik. Jeśli dryblas zamierzał go nie docenić, splunąć w jego stronę, albo potraktować go tak jak jego ludzi - sprawa była prosta. Ostre i szybkie cięcie, szerokie przy okazji - wykonane na wysokości szyi olbrzyma. Nie musiał ich ścinać, wystarczyło naciąć kark, chwila płynącej krwi i będzie po wszystkim. - w obu przypadkach. Ciekawe jak wysoko sięgał Szczur w stosunku do dryblasa. Jeśli miałby dziabnąć i jego - świetnie. Nauczka na przyszłość, lekcja dla niego. Na pewno znajdzie się ktoś kto przejmie ten interes po nich, najlepiej ktoś z siedzących na sali. Tamori nie miał nic przeciwko by nawet samemu wydać polecenie czy dwa... No ale co do tego należało się upewnić czy w ogóle będą jakieś ciała. Rozumiał, że zostawienie tutaj ciał będzie kłopotliwe, ale cóż idzie czasem zrobić - ludzie potrzebują rozrywki i przypomnienia, że czasem niosą i wilka.
Kapelusznik uniknąłby jednak wyciągania miecza gdyby pojawiły się oznaki współpracy, nie był dzikusem przecież.
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 2 sie 2020, o 16:04
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Staliście naprzeciw siebie, Szczur z dryblasem i Ty. W normalnej sytuacji, gdyby umiejętności były zbliżone ku sobie to nie miał byś żadnych szans, ale… To nie jest normalna sytuacja. Ty nie jesteś normalny. Jesteś diabłem wcielonym. Demonem, który przychodzi odbierać życia, aby następnie podarować je komuś innemu. Czynisz dobro, choć sam nie do końca jesteś tego pewny. Odbierasz komuś życie, aby pomścić czyjeś. Starasz się dla zupełnie obcych ludzi, aby dać im nową przyszłość, nadzieję na zmianę, ba, chcesz przenieść to na całą wyspę, aby ta stała się potęgą godną samurajów. Ale nie wszystko było tak kolorowe. Chciałeś, aby twoi ludzie zrobili zwykły rekonesans, ale chęć pokazania się, chęć wzięcia w tym udziału nieco bardziej niż tylko byciem poprowadziła ich w tereny, które nie znali. Zostali pobici, bardzo dotkliwie przez dryblasa i jego bandę. Chciałeś jego głowy tak samo, jak i głowy Szczura. Ten gapił się w Ciebie nadal, bardzo zdziwiony słowami.
Dryblas był gotowy na twój atak, tak w razie czego trzymał rękojeść miecza, aby móc się obronić. Dzieliło was kilkanaście metrów, na oko z dwanaście, więc nie było to tak daleko, a przynajmniej dla Ciebie - w końcu byłeś szybszym od dźwięku błyskawicy.
- J-jak to razem? Ja z tym chujem nie mam nic wspólnego - Szczur odskoczył niemal natychmiast od dryblasa. Był niższy od niego o jakieś trzydzieści, może nawet czterdzieści centymetrów - naprawdę był niziołkiem. Metr pięćdziesiąt, może dwa centymetry mniej - kurdupel.
- Szczur, Ty gnido. Co to ma znaczyć? Wiedziałem, żeby nie brać tych gości, kurwa, wiedziałem - Dryblas pokręcił głową. - Ja pierdolę, po prostu wiedziałem, że to się tak skończy, zawsze tak to się kończy - ten wciąż był przygotowany na twój atak, ale zdawałoby się, jakby nie dążył do walki. Może był to jego niecny plan… A może najzwyczajniej w świecie chciał przeciągnąć rozmowę na tyle, aby coś wykombinować? Nie mogłeś tego wiedzieć, bo ten… Wcale się nie ruszał, a zamiast patrzyć się na Ciebie, oczy wlepione miał w Szczura. - Dajesz mi jakichś gagatków przez których giną moi, a potem zgrywasz niewiniątko. - Jego twarz stała się czerwona, o wiele bardziej czerwona niż gęba jego zapijaczonego scwaniałego koleżki.
- O-ostrzegałem Cię, że są niedoświadczeni, m-mówiłem Ci - Szczur wtórował mu bardzo drżącym głosem, zasłaniając się przy tym rękoma cofał się coraz to bardziej i bardziej. - Z-zabij go, t-to on ich pobił! - Szkodnik skierował się w twoją stronę.
Dryblas był gotowy na reakcję, choć nadal skupiał swoją uwagę na Szczurze niźli na Tobie, na Ciebie zerkał tylko czasami.
Jun
28/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Karczmarz z Watarimono
• Szczur
• Dryblas
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 2 sie 2020, o 16:38
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=NrOJ9gq ... ex=13&t=0s [/youtube]
Sytuacja się komplikowała. Jun... Jak to Jun, podjął już decyzję co do następnych działań, owe działania miały wpłynąć na los tutejszych łotrów, choć... W sposób najpewniej nieoczekiwany, bowiem kapelusznik zmienił decyzje w ułamku ostatnich sekund i poczynań dwójki łotrów. Było coś czego Jun nie tolerował bardziej niż wrogów. Tchórzostwa i nieróbstwa. Masz pecha drogi Szczurze.
Tamori stał i słuchał, wyglądało na to, że między tą dwójką wywiązała się sprzeczka. Taka która miała skierować Juna przeciwko jednemu z nich, a raczej... Kupić im czas - na ich nieszczęście. Jun miał czas. Kapelusznik siedział cicho, dawał im mówić. Każda chwila i każde wyplute słowo mogło świadczyć na ich niekorzyść, pokazać zepsucie charakteru które tak bardzo zamierzał z nich wyciągnąć, nie mógł przecież pracować z tchórzami. Już wiedział, że rany były częściowo winą jego ludzi, ale czy mógł ich winić? No nie mógł, tak samo jak nie mógł zrzucać przesadnej winy na tych łotrów za to co się stało. Ktoś jednak musiał zapłacić, Juna nie obchodziło kto.
Szkodnikowi bardzo zależało na wybiciu konkurencji, wiedział, że jeśli nie on, to ten drugi. Wyjścia innego nie było. Ktoś musiał stracić życie w tym momencie, ale Jun nie był pionkiem którym można rzucać po szachownicy. To on poruszał pionkami, Szczur nawet nie zdawał sobie sprawy, że był jednym z nich i jego użyteczność właśnie wybiła swój własny koniec. Ostrze miał już obnażone, wystarczyło wykonać krok. Tamori spojrzał się po obydwojgu z nich, zerknął to na Szczura, to na Dryblasa. W chwili gdy obserwował dryblasa ruszył, odskoczył jednak w bok niemal od razu i wyprowadził pchnięcie, przy okazji robiąc krok w przód. Pchnięcie nie skierowane w olbrzyma, a skierowane w kark szczura. Zamierzał go przebić, a zaraz potem wyciągnąć miecz, robił to przeciągając go w stronę najbliższą uwolnieniu miecza z ciała, rozrywając po drodze co się dało. Wyciągał miecz wykonując półobrót połączony z szybkim odskokiem, by samemu nie zostać rażonym krwią tego człowieka – Nie toleruję tchórzy i nierobów — Powiedział podczas gdy wyciągał miecz. To powinno dać do zrozumienia każdemu jakim typem człowieka jest Jun. Obserwował olbrzyma, czy aby tamtemu nie wpadły do głowy jakieś głupie pomysły. Obserwował go i zaraz od razu, zamierzał zwrócić się do niego, nie wznosząc w górę broni w żadnym ofensywnym geście – Znasz się na robocie. Zapłać mi z zapasów szczura... — Westchnął, mówiąc dosyć znudzony. Wyglądało na to, że interes miał nowego właściciela, choć sam Tamori nie poczuwał się jeszcze do czegokolwiek, raczej to rola dryblasa. – Nie jesteś tchórzem, prawda? Zorganizujesz spotkanie ze wszystkimi przywódcami tutejszych " gangów ". DZIŚ, WIECZOREM. — Podkreślił zajadle. – Pozwolę ci nawet wybrać miejsce. Niech przyjdą ze swoimi przybocznymi. Dostaną wybór, tak jak i ty. Będą pracować dla mnie, albo stracą głowy. Zdradź mnie, a twoja głowa będzie pierwsza... — Przetarł miecz o szatę szczura, delikatnie się pochylając. Zamierzał sprawdzić jego kieszenie, jeśli znalazł pieniądze to świetnie. Jeden problem miał z głowy. Jeśli nie to trudno, ciekawiło go wszystko co mógł mieć ten futrzasty drań. Jakieś znaki, symbole, amulety - wziął by to. Choćby po to by mieć namacalny dowód przed wiecem.
– Służąc mnie, każdego czeka świetlana przyszłość na Yinzin. Tchórze i nieroby nie dostają szans. — Rozejrzał się po zgromadzonych tubylcach. Mówił głównie do dryblasa, lecz odnosił się do wszystkich tutaj. Mogli dla niego pracować, tego właśnie oczekiwał, oczekiwał chętnych zmienić stronę, na jego stronnictwo. Dlaczego szczur miał zginąć? Tchórz i oszust który prędzej czy później spróbowałby obrócić się przeciwko Jun'owi. To dryblas był tym operacyjnym z doświadczeniem, to nie tak, że byłby trudniejszym przeciwnikiem. Dryblas był lepszym materiałem na podwładnego z tej dwójki... – Przyjdę o godzinie dwudziestej. Pójdziemy tam razem... — I jak gdyby nigdy nic opuścił lokal udając się do szpitala. Musiał sprawdzić jak radzą sobie jego ludzie. Później pokierowałby się do miasta zobaczyć jak radzi sobie kowal, dopiero na końcu wróciłby do baru, około godziny dwudziestej, czekając na Dryblasa który chyba nie miał zbyt wielkiego wyboru. Tamoriego nie obchodziło czy to możliwe czy nie. Miał zebrać ich jak najwięcej w wygodnym sobie miejscu i tylko to go obchodziło.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 2 sie 2020, o 18:12
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Wiadomym było, że prędzej, czy później krew się poleje - kwestią było kiedy i czyja. Szczur był pewny, że stanie się to zaraz i poleci krew dryblasa, sam dryblas miał to w dupie. Jeśli miał zginąć to mogłoby to być i tutaj, co za różnica, czy zrobi to w rynsztoku, w tej zapchlonej dziurze, czy na cyckach najpiękniejszej kobiety tego świata? Śmierć to śmierć, nie ma znaczenia, jak się zginie. Nie nosił katany - nie zasługiwał na to wedle tutejszych praw. Dziw jednak bierze, że ktoś taki, jak on w ogóle ich przestrzega, nie? Morduje i bije niewinnych. Napada na bogatych i wątpliwym jest, że obdarowuje biednych. Cielsko Szczura padło. Nikt nie zdążyłby zareagować - bo nawet i nie chciał. Ludzie byli w szoku, ba, po tej akcji wielu z nich zaczęło powoli i… Bardzo spokojnie kierować się do wyjścia. Niektórzy, bardziej zainteresowani zostali, oglądając wszystko to, co się tutaj dzieje. Wielki nie protestował, wiedział, że ma u Ciebie dług. W końcu go nie zabiłeś, a mogłeś i prawdopodobnie nie miał byś żadnego problemu. Szumowina, jakich wiele w tej karczmie, ale czy… Wielu było takich w tym mieście? Skąd też pewność, że zna albo wie, jak dostać się do prawdziwych szych tego miasta? Ryzykowne byłoby pójście do pierwszego lepszego szanującego się mafiozy mówiąc, że ma się gdzieś stawić, bo jak nie to… Straci głowę. Wtedy to posłaniec straciłby głowę. Choć… Gigant nie wyglądał na idiotę - może nim był, ale na pewno na niego nie wyglądał. Co do samego Szczura, nie znalazłeś przy nim nic, ale słowo Dryblasa będzie wystarczyć.
- Spotkamy się tu - poinformował Cię od razu. - Wszyscy. - Skinął głową w stronę ciała Szczura, aby potem skierować się ponownie w twoją stronę. - Tutaj się nie zabija, taką mamy zasadę, ale… Nie mogłeś o niej wiedzieć. - Spojrzał po pozostałych, którzy jeszcze tu siedzieli - było ich pięciu. Knypki podobne posturą do szczura, choć wyższe. Obrzydliwe gęby oprychów patrzyły na Ciebie, gdy wychodziłeś. Nie wiedziałeś, co mogło się stać po tym, jak znikniesz, ale… Mogłeś być pewny, że wykona twój rozkaz - miał nowego szefa
Nie było wcale późno. Uwinąłeś się bardzo szybko, toteż miałeś czas, aby zobaczyć, co dzieje się. Pierwszym i tak naprawdę najważniejszym było to, aby dowiedzieć się, co z pobitymi chłopakami. Łatwo było ich odnaleźć, wystarczyło jedynie zapytać. Samurajowie bez problemu ich przyjęli, choć Ci (ludzie z twojej wioski) wcale nie wyglądali na ninja, patrząc obiektywnie oczywiście. Ale… Zarówno odznaka, jak i brzęczący mieszek szybko zmienił percepcję opieki medycznej. Za ile wyjdą? Maksymalnie dwa dni, choć osoby, który zajmowały się nimi twierdziły, że i nawet jutro dadzą radę wyruszyć w dalszą drogę. W każdym razie byliby na tyle zdolni, aby o własnych siłach wrócić do wioski, w celu odpoczynku przez parę dni i wróciliby do pracy w mgnieniu oka. O ile pytałeś się o coś więcej to na pewno odpowiedzieli na twoje pytania na tyle, na ile potrafili - choć dowiedziałeś się najważniejszych rzeczy. Tego, że nic nie zagraża ich zdrowiu, jak i to, że jutro możecie wyjeżdżać.
Co do samego kowala - spotkałeś go w mieście, blisko straganów ze sprzętem. Widać było, że zaopatrzył się już w nieco gratów, które miał na liście. Ukrywał się tak, jak powinien - to znaczy tak, że nikt nie dał rady go rozpoznać. Od tamtego wypadku minęło już wiele lat i w zasadzie to wątpliwym było, aby rozpoznał go ktokolwiek. Wiele przeszedł, bardzo zmienił się zarówno z wyglądu, jak i tego, jakim człowiekiem był. Do dwudziestej było jeszcze trochę czasu, ale nic by się nie stało, gdybyś pokierował się do karczmy, gdzie prawdopodobnie nie było nikogo…
Faktycznie. Nie było śladu ani po Szczurze, ani po Dryblasie, ani po tej garstce ludzi, która była świadkami tego wszystkiego. Mogłeś czekać, mogłeś też obadać teren w poszukiwaniu pieniędzy, czy też innych rzeczy znajdujących się w barze.
Jeśli postanowiłeś poczekać to, gdy wybiła dwudziesta, do lokalu zaczęli schodzić się jacyś ludzie. Przed nimi szedł Dryblas, którego imienia nie znałeś. Być może była to jego ksywa, być może… Nie. Na pewno dowiesz się wszystkiego tutaj. Poza nim przyszła dziesiątka ludzi, jeden “przywódca” i jeden pomagier. Tak, jak chciałeś. Każdy z nich wyglądał zupełnie inaczej. Jeden chudy i wysoki, drugi gruby i zarośnięty, kolejny niski i wyglądający na silnego, czwarty podobny do Ciebie - wysokością i posturą oczywiście, ostatni zaś był podobny do Dryblasa. Poza tym nie wyróżniali się zupełnie niczym. Stanęli dość blisko wyjścia, w półokręgu. Dzieliło was około dwunastu, może trzynastu metrów - o ile stałeś przy ladzie.
- No, to po co ten cały cyrk? - Zapytał się ten najgrubszy stojący na środku.
Jeśli oczywiście postanowiłeś wybrać opcję przeszukania to całe wejście dzieje się po tym, jak to skończysz.
Jun
30/45
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
• Dryblas
• Grubas
Re: Karczma "Hoshi"
: 2 sie 2020, o 20:47
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Perswazja "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=IrEm9eW ... U&index=11 [/youtube]
Kapelusznik nie czuł potrzeby dopytywać się w szpitalu o szczegóły. Wystarczyło mu wiedzieć, że będą jak nowi. Nie było powodu by drążyć ten temat. Tyle pieniędzy wydane to robota musi być zrobiona, innej opcji nie było. Wielkolud wybrał miejsce tego lokalu. Junowi było to na rękę, nie będzie musiał się obawiać ataku z zaskoczenia. Pojawiła się też kolejna informacja. To miejsce jest strefą neutralną w której nie wolno się zabijać. Wyglądało na to, że tutejsi również mieli swoje zasady. Nie mniej Tamori zastanawiał się czy powinien ich przestrzegać, zwłaszcza, że rozmawia z łotrami którzy również łamią kodeksy i zasady panujące na tej wyspie, choćby po to by kraść i krzywdzić innych. Na tą chwilę zamierzał ich przestrzegać. W budynku. Przed nim już nie musiał. Tak naprawdę miał gdzieś ich reguły... One już nie obowiązywały. Nadszedł czas nowych zasad, jego zasad. Czy się to im podoba czy nie. Najwyżej w Watarimono zrobi się dużo spokojniej.
Oczywiście Jun był zbity z tropu tym, że szczur nic przy sobie nie miał. Widocznie tak musiało być. Wizyta w szpitalu - szybko i sprawnie. Jun odebrał odznakę, spełniła swoją rolę. Spotkanie z kowalem również mógł uznać do pozytywnych sytuacji. Ucieszył się, że kowal wybrał już pewne rzeczy które go interesowały. To sprawiało, że plan szedł do przodu, każdy krok był wykonywany szybko i sprawnie. Tak jak przeczuwał, małe były szanse na rozpoznanie kowala, minęło wiele lat.
Junowi zostało dużo czasu, dlatego wrócił do karczmy, zaczął się po niej uważnie rozglądać. Patrzył w lewo, to w prawo, ściany, lada, pokoje - wszystko zamierzał sprawdzić. Był jednak przezorny dlatego spodziewał się pułapki, może nie na każdym kroku, ale na co trzecim, takiej przygotowanej na nic nie spodziewającego się gościa który zdecyduje się grzebać czy to po szafkach, czy szukać ukrytych skrytek. Musiał zagospodarować ten czas, a to był najlepszy sposób na poznanie terenu na którym przyjdzie mu prowadzić te krótkie negocjacje.
Jun czekał aż wszyscy będą na miejscu. Przeliczył ich uważnie. Sam siedział przy jednym ze stolików, prawdopodobnie pijąc coś na poprawę humoru. To przecież karczma, na pewno coś się znalazło. Zmierzył wszystkich wzrokiem. Oddzielił przywódców od podwładnych. W razie problemów to ci podwładni mieli zostać przywódcami. Potrzebował ich ocenić po zachowaniu. Było ich sporo, a skoro przyszli, to niezłe rzeczy musiał im dryblas nagadać - wspaniale. Byli poważnymi ludźmi, gotowymi do interesów. – Siadajcie — Wstał z krzesła, sam skierował się do lady, wskazał ręką każdemu stolik. – Szczura już nie ma. Był tchórzem. Niegodnym nowego świata — Zaczął, patrząc po wszystkich uważnie, nie odrywał wzroku od tych którzy najbardziej przyciągali jego spojrzenie, a na pewno robili to ci najgroźniejsi z tej grupy. Głos w jakim to mówił zakrawał o nudę, jak gdyby śmierć szczura była tak znacząca jak jego życie - czyli w zasadzie żadna. – Jestem Jun i nie toleruję nierobów i tchórzy. Bądźcie mi lojalni, a żaden z was nie zostanie zapomniany. — Oparł się o blat lady plecami, wskazał ręką po wszystkich, jakby ogarniając każdego. – Przez wiele lat Musahi karmił ten lud kłamstwami. Musieliście na tym tracić, aż zajęliście się zbrodnią. Koniec tego. Oferuję każdemu z was nowe życie, ku sprawie dobra waszego, rodzin i wysp — Zmrużył oczy poprawiając kapelusz, napił się wody z kubka który postawił uprzednio obok. – Przez lata, wzgląd na kodeks bushido i staromodne zasady, dobrzy ludzie cierpieli. Skończę to. — Obserwował reakcje każdego z nich na swoje słowa, uważnie. Robił przerwy by każdy miał czas przetworzyć jego słowa – Zabrali nam dostęp do kontynentu, zmusili do pracy cięższej niż powinna. Co ważniejsze, odcięli od problemów świata. Sam wykorzystuje zdolności ninja z kontynentu, terroryzuje tutejszą ludność swoją władzą i ich zdolnościami. A jednak się ich wypiera. — Powiedział to zdanie znacznie bardziej zajadle. Przybrał na twarzy wyraz niezadowolenia. Te słowa ledwie przechodziły mu przez gardło. Były trudne – Cenię lojalność, płacę za nią. Zmieńcie ze mną Yinzin, otwórzmy się na świat. Doceńmy tych którzy na to zasługują. Nie hipokrytów i oszustów. Świat potrzebuje ludzi tej ziemi, nie odciętych, zjednoczonych przeciwko złu. Gdy kontynent shinobi, podzieli los Kami no Hikage, przyjdzie pora na nas. Musimy być gotowi. Musahi nie będzie gotowy. Jest naszą zgubą, ja jestem nadzieją.... — Wykonał kilka kroków, przeszedł się wzdłuż lady.
– Ten kto będzie lojalny, nie ma się czego bać. Ci którzy będą przeciwko mnie zostaną odcięci, jak tłuszcz od chudego mięsa. — Wrócił do normalnego tonu wypowiedzi, mówił jednak z dozą dumy i pewności siebie. – Nowe zasady. Nowy świat, w którym każdy kto chce, będzie mógł chwycić za miecz. — Spojrzał na dryblasa, oraz innych dowódców – Jak się zwiecie? Zdradźcie mi imiona... — Późno by się mogli przedstawiać, ale chyba teraz właśnie nadszedł czas na koniec wstępu, bo to właśnie on decyduje o tym co stanie się dalej. Tym kto wyjdzie stąd żywy, a kto rozpocznie nowe życie.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Re: Karczma "Hoshi"
: 3 sie 2020, o 12:09
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |B|
Co było twoje, teraz będzie moje
Karczma, jak karczma. Nie było tam nic, co mogłoby przykuć uwagę, można powiedzieć, że nie było w niej nic wartego tej całej bitki poza… Alkoholem. Nic więcej. Tylko alkohol. Szafeczki były pozamykane, może dałoby się wyłamać zamki, ale czy trzeba było robić to teraz? Raczej nie. Samo to, że gdy nimi trząchałeś ze środka nie wydobywał się żaden dźwięk warty uwagi. Ktoś musiał mieć klucz, ale… Kto? Może karczmarz, który mógł zarządzać tym przybytkiem w roli właściciela, jako słup Szczura? Mógłbyś go poszukać, gdy to wszystko się zakończy, ale czy… Miało to jakikolwiek sens? W zasadzie to nie musiałbyś robić tego osobiście, bo wiele prawdopodobnym było to, że dzisiejszego wieczoru zdobędziesz ludzi, którzy zajmą się tą właśnie sytuacją, a takie rzeczy na pewno mieli we krwi.
Grupa nie miała problemu, aby porozsiadać się po stolikach - jeden stolik, jedno ugrupowanie. Dryblas zasiadł najbliżej Ciebie, jeśli oczywiście mu na to pozwoliłeś, był poniekąd twoim przedstawicielem w tym ugrupowaniu. Nie miałeś pojęcia, czy były to szychy, czy może przywódca gangów pokroju tego, jakiego przywódcą był sam gigant siedzący obok Ciebie. Nie znałeś jeszcze ich imion, ale w tamtej sytuacji nie miało to znaczenia. Najważniejszy był przekaz tego, co miałeś do powiedzenia. Nie byłeś tu bez powodu. Słuchali Cię uważnie, ale nie dawali poznać po sobie czegokolwiek. Co jakiś czas niektórzy szeptali do ucha swoim podwładnym, ale nie dało się usłyszeć o co tak naprawdę im chodzi. Odzewu praktycznie nie było. Jedni kiwali głową na wspomnienie o zacofani, drudzy prychali, ale nie potrafiłeś rozróżnić którzy. Usta praktycznie się nie poruszały, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Na wspomnienie Kami no Hikage trójka z nich pokiwała głowami o wiele wyraźniej niż pozostali - byli to grubas, ten wielki i niziołek. Chudzielec, jak i ten podobny do Ciebie nadal siedzieli sztywno nie reagując praktycznie na nic.
Na wspomnienie o imionach usłyszałeś stłumiony śmiech ze strony Juna 2.0, który wstał z krzesła.
- Mnie zwą Wykidajło - skinął głową, aby następnie usiąść ponownie na swoje miejsce, kolejny wtrącił się Grubas, który chyba nie miał zamiaru wstawać. - Ja jestem Rzeźnik - po tym chrząknął, następny na liście, chudzielec - Ja jestem Wieża. - Widać było pewnego rodzaju schemat w ich imionach, a raczej pseudonimach. Zarówno cechy fizyczne, jak i prawdopodobnie to, czym zajmowali się w tym przestępczym syndykacie Watarimono. Zostało jeszcze trzech, w tym twój nowy przyboczny.
- Mnie zwą Smokiem - Dryblas skinął głową trzymając kamienną minę, wtedy też wtrącił się Wielki, szef czwartej szajki. - Mnie zwą Władcą. - Ten też nie wstawał z miejsca, choć nie wydawało się, aby było to jakimkolwiek okazem braku szacunku. Przyszła pora na niziołka, który wyglądał na… Niezadowolonego.
- No dobrze, ale… Co my będziemy z tego mieli? Teraz jest dobrze… No i mam rozumieć, że jeśli się nie dostosujemy to skończymy, jak Szczur, tak? Zabijesz nas, bo Ci się nie spodobamy. A co jeśli… Nie wiem. Spieprzymy robotę, wtedy też nas zabijesz? Czym w takim razie różnisz się od tego starego pierda Musahiego, co? - Nie wszystko zawsze szło po naszej myśli, ale pewnym było, że wszędzie pojawią się jakieś niepewności, który prędzej, czy później będziesz musiał rozwiać, czy to mieczem, czy to gadką - która swoją drogą wychodzi Ci coraz to lepiej, gdy zostajesz zmuszony do przemawiania przez grupami ludzi. Z początku wydawało Ci się, że się do tego nie nadajesz, a tu okazuje się, że potrafisz przekonać do siebie ludzi nie tylko siłą, a i intelektem.
Rzeźnik, jak i Władca skinęli głową, jakby zgadzając się z Niziołkiem, który nie przedstawił się tak, jak reszta. Stosunek dwóch do trzech wydawał się całkiem niezły. Wykidajło pokręcił głową wzdychając głośno przy tym, Smok - twój nowy kompan siedział w ciszy obserwując całą sytuację.
Jun
32/45
Kolory dowódców (mogą się pokrywać z tymi z wioski, ale tutaj nie ma to znaczenia):
• Wieża
• Smok
• Rzeźnik
• Władca
• Wykidajło
• Niziołek
Kolory mieszkańców wioski:
• Akira
• Daiju
• Drwale
• Dowódca młodych
• Młodzi
• Staruszkowie
• Kowal
Re: Karczma "Hoshi"
: 4 sie 2020, o 02:18
autor: Jun
- Rok 388 - Zima -
[/color][/b]
" Plany "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=IrEm9eW ... U&index=11 [/youtube]
Byli ludźmi cywilizowanymi. To dało się wyczuć choćby po samym fakcie, że przyszli rozmawiać - a to już było coś, pierwszy krok bez którego nie byłoby mowy o jakimkolwiek pokoju, czy sensownym działaniu - mordowanie każdego wykraczało poza ramy sensu. Czasami było jednak koniecznie, znów - jak się okazuje - nie tym razem. Zasiedli i wysłuchali - przynajmniej tyle mogli zrobić i tyle byli winni Junowi, choć to bardziej dryblasowi zwanemu Smokiem. Jun zastanawiał się czy oni wszyscy działają razem, jako jedna zbita grupa podzielona na segmenty, czy może jako niezależne grupy związane luźnym spisem zasad... Jakkolwiek było do tej pory, od dzisiaj musiało się to zmienić, mieli być jednością.
Przedstawiali sobą zasady - karczma w której się nie zabija, troska o swoich ludzi - choć nie była ona ojcowska, to jednak pokazywała, że ci ludzie mają cele, marzenia i wymagają od siebie, oraz innych. Wiele osób mogłoby się zdziwić, lecz nawet ludzie z gminu prezentowali sobą i dobre cechy, mimo, że często do celów niewłaściwych. Tamori nie zwrócił uwagi na śmiech, nie w sposób który wydałby się urażony, czy przejęty - spodziewał się tego. Zapytał późno. Na szczęście śmiech miał rozładować napięcie. Tak odczytał to Jun. Łotry zaczęli się przedstawiać, jeden za drugim. Ksywki mówiły o nich wiele, o tym czym się zajmowali. Kapelusznik nie wiedział jednak czy są zwartą grupą, czy może działają równolegle, nie miało to już znaczenia, bo od dziś działali razem, a przynajmniej tak miało być.
Był jeszcze jeden, niziołek który jako pierwszy zdecydował się wypowiedzieć na najważniejsze tematy, poruszyć je i wskazać na problemy. To musiało się wydarzyć. – Na dobry początek, nic nie stracicie. To już coś — Zaczął Jun. Taka była prawda, współpracując z nim nie stracą niczego co mieli dotychczas. – Wymagam lojalności, to wszystko. Bez niej, wszelkie działania są skazane na porażkę. — Skwitował kwestię mordowania ich jeśli mu się nie spodobają. To było ważne, ufać swoim ludziom, kimkolwiek by nie byli, nie musieli się lubić, nie musieli wchodzić na koleżeńską stopę zaufania, bo zaufanie, nie było równie zaufaniu. – Jak spieprzycie robotę to wyciągniemy z niej lekcję. Te chłopaki które spartaczyły sprawę Smoka są w szpitalu, żyją. Wyciągnęli lekcję, będą mądrzejsi - kiedyś odpracują to co spowodowali — Oczywiście nie tyczyło się to dosłownie tutejszych spartaczonych robót, bo z nimi mogło być różnie. Problemy potrafiły się piętrzyć, ale należało je rozwiązywać, a nie zabijać tych którzy wpadli, z tego nie było nauki. – Dawanie przykładu ma granice. Nic nie zyskamy na śmierci tego który zawalił. — To było oczywiste. Musiał to rozumieć skoro robił w takim interesie, doświadczenie zyskiwane było przez zwycięstwa, ale też i przez porażki. Gdyby nie ta wiedza, na pewno nie osiągnęliby swoich pozycji jakie mieli teraz. – Przede wszystkim nie siedzę na dupie — Odparł krótko na pytanie odnośnie różnic pomiędzy nim, a Musahim.
– Jesteście zorganizowani, musicie być jednym bytem. Co robił i posiadał Szczur? Trzeba go zastąpić — To było jasne. Ktoś musiał zastąpić ten trybik, najlepiej ktoś wartościowy, lojalny i nie tchórzliwy, ale prawdę powiedziawszy każdy będzie lepszy niż Szczur.
– Ktoś działający na korzyść naszą, nie swoją — Rozejrzał się po wszystkich uważnie. Na pewno kogoś znali, choć sam Jun uważał, że może to nie być najlepsze rozwiązanie – Każdy musi utrzymać swój segment w ryzach. To priorytet. — To było teraz najważniejsze, ciekawiło go co zaproponują, choć wolałby osobę z zewnątrz która by się tym zajęła, jedna śmierć może i nie zachwiała całym tym organizmem, lecz na pewno zachwiała lekkim balansem siły pomiędzy grupami, a już na pewno mają teraz bandę ludzi bez przynależności, tych którzy byli pod szczurem. – Zyskacie na tym więcej niż sądzicie. Jak wyjdziemy poza Watarimono, jeśli będziemy pracować - to nieuniknione. Wszyscy wartościowi muszą pracować dla nas. Nie możemy pozwolić na samowolkę — Jun był gotowy prowadzić negocjacje dalej. W końcu na pewno było do ustalenia jeszcze wiele rzeczy. Musiał dokładnie poznać Hierarchię, już miał większość, pozostało przekonać pozostałych, jak nie słowami, to czynami. Świat stawał się coraz mniejszy dla Tamoriego, musiał jednak za nim nadążyć i starać się czerpać jak najwięcej, jak najszybciej, by nie zapuścić korzeni, by zrobić jak najwięcej póki jeszcze może. Zapowiadało się na to, że Juna czeka sporo biurokracji i rozpoznania, czy to przez wywiad, czy rozmowy i zapiski - potrzebował znać więcej niż ksywki by zapanować nad hierarchią.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Myśli - Mowa
Ukryty tekst
Ukryty tekst