Strona 1 z 1
Dom Babci Yuu
: 31 maja 2020, o 09:31
autor: Tsuyoshi
Popadający w ruinę stary dom otoczony pięknym murkiem porośniętym mchem, niegdyś cieszącym się świetnością i blaskiem. Z pewnością należał kiedyś do bardzo bogatej rodziny. W tylnej części podwórza znajduje się magazyn oraz wychodek. Większa część terenu porośnięta jest wysoką trawą i krzakami. Z daleka wygląda na opuszczony, jednakże podczas zimy bardzo często widać dym unoszący się z komina. Z racji na panującą porę roku trawy nie ma, a krzaki to same gałęzie.
Re: Dom Babci Yuu
: 5 cze 2020, o 00:37
autor: Sagisa
Jedne dni przepełnione są rutyną, inne zaskakują na każdym kroku. Macierzyństwo sprawia, że z jednej strony odczuwasz swego typu codzienną rutynę, a z drugiej co i rusz odkrywasz jakieś niespodzianki. Saga starała się wychować syna na dobrego człowieka, a mimo to zaskoczył on ją tak otwartą chęcią pomocy kobiecie będącej autorką ogłoszenia. Cóż więc jej pozostało, jak nie po prostu ruszyć z prądem i samej sprawdzić, dokąd ją to zaprowadzi?
Znalazła strażnika przechadzającego się po okolicy, zapewne w trakcie patrolu. Zapytała go, gdzie znajdzie wspomnianą staruszkę, w pierwszej jednak chwili w odpowiedzi dostała jakiś niezrozumiały bełkot. Dopiero później mężczyzna zdawał się zrozumieć, o co właściwie został zapytany, by zaraz zacząć przeszukiwać skrytki własnej pamięci w celu znalezienia odpowiedzi. Krótki okrzyk, któremu towarzyszyło pstryknięcie palcami, zwiastował rozwiązanie. Domek w lesie, na południu, charakterystyczny i samotnie stojący w okolicy. Cóż, to był jakiś konkret, chyba... Wyglądało też na to, że babcia Yuu nie ma zbyt... czystej opinii wśród okolicznych mieszkańców. Stuknięta staruszka, być może wiedźma. Tylko że Sagisa nie wierzyła w czary i inne bzdety.
- Skraj południowego lasu, tak? - upewniła się jeszcze, a otrzymawszy odpowiedź twierdzącą, przytaknęła lekko. - Dziękuję panu za informację, miłego dnia.
- Do widzenia, proszę pana! - dorzucił swoje trzy grosze Ryujin, po chwili trzymając już dłoń matki i idąc wraz z nią we wskazanym kierunku.
Szli zatem w ciszy na południe i tylko mały od czasu do czasu zatrzymywał się, wskazując coś, co akurat w danej chwili przyciągnęło jego uwagę. Wyszli z głównej części samurajskiej osady, zapuszczając się w głąb bardziej odludnej okolicy. Domostwa pojawiały się coraz rzadziej i rzadziej, aż w końcu zniknęły. A potem, na skraju zbliżającego się lasu, pojawiła się pojedyncza chata, która swoje lata świetności miała już dawno za sobą. Zrójnowane, zarośnięte domostwo z ogrodem raczej nie zapraszało wizualnie.
- To tutaj? To miejsce wygląda... okropnie.
Słyszała wyraźne zawahanie w głosie syna, gdy miał wymówić ostatnie słowo. Jakby nie wiedział do końca, jak nazwać to, co miał przed oczami, żeby równocześnie nie obrazić właścicielki domu. Westchnęła.
- Zaraz się przekonamy - odpowiedziała cicho, przekraczając granicę posiadłości, i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu staruszki. O ile nie zauważy jej wcześniej, podejdzie pod same drzwi i zapuka.
- Halo, jest tam kto? Szukamy babci Yuu, my w sprawie ogłoszenia o znikających zapasach.
Lepiej się zaanonsować nie dało. Nie w takich warunkach...
Re: Dom Babci Yuu
: 5 cze 2020, o 23:08
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Gdy Sagisa przybyła na miejsce zrozumiała, dlaczego babcia Yuu nazywana była wiedźmą. Dom wyglądał, jak miejsce, gdzie straszą duchy zmarłych, ha, nie zaryzykowałbym mówiąc, że mógłby odbywać się tutaj jakiś zjazd kultu Jashina, gdyby taki istniał. Ale pozory potrafią mylić, czego za chwilę będzie mogła się dowiedzieć nasza bohaterka. Nikt nie odpowiadał na jej wołania, sama cisza wydawała się być na tyle cicha, że mogłaby doprowadzić do szaleństwa. Drzewa nie szeleściły, bo nie miały czym, ptaki nie ćwierkały, bo to nie była pora na ptaki, wiatr jakoś dziwnie ucichł, tworząc jakąś dziwną atmosferę… Jakby domek babci Yuu był zaczarowany.
Mały Ryujin musiał być bardzo dzielny, skoro wytrzymywał całe napięcie przebywania właśnie tutaj. Deski pod ich nogami zaskrzypiały głośno, sugerując, że przydałaby im się jakaś mała renowacja, bo dosyć mają bycia takimi zaniedbanymi. Drzwi… Drzwi były paskudne, tak samo, jak i deski, spleśniałe, nadające się tylko do wyrzucenia, bo wilgoć przeszyła je na tyle głęboko, że nikt nie użyłby ich nawet na opał. Puk, puk. Kto tam? - zapewne usłyszałaby kobieta, gdyby ktokolwiek mógł odpowiedzieć na jej wołania. Przedstawiła swoje zamiary, przyszła tu w odpowiedzi na ogłoszenie, prawda? Ale co jeśli osoba, która wystawiła to ogłoszenie, już dawno zmarła z głodu? Co jeśli babuleńka Yuu zamarzła gdzieś w środku lasu, gdy szukała pożywienia? Cóż, tego Sagisa już nie mogła wiedzieć. Bo niby skąd? Ktoś mógłby jej to powiedzieć, gdyby wiedział, ale nikt nie wie, co dzieje się z wiedźmą.
Co pozostało zrobić? Można było albo wejść do środka i przeszukać dom, czego zdrowy rozsądek stanowczo odradzał, albo ruszyć na tyły. Być może tam znajdzie jakieś ślady?
Sagisa
5/15
Re: Dom Babci Yuu
: 8 cze 2020, o 23:56
autor: Sagisa
Chatka babci Yuu wyglądała na zapuszczoną, złowieszczą wręcz. Sagisa jednak nie słynęła z tego, że ocenia cokolwiek po pozorach czy pierwszym wrażeniu. Domek mógł przypominać chatę starej wiedźmy, ale mógł też być po prostu własnością staruszki, która sama nie miała jak o niego zadbać. A wszystko wskazywało na to, że nikt też nie był chętny jej pomóc.
Pukanie i nawoływania nie spotkały się z żadną odpowiedzią, co znaczyło, że właścicielki zapewne nie ma w środku. Dziwne jednak było, że zewsząd nie dobiegały właściwie żadne odgłosy. Nie było ani wiatru, ani świerszczy, ptaków, czegokolwiek. Jakby teren wokół posiadłości był otoczony jakąś wygłuszającą bańką, która niwelowała wszelkiego rodzaju dźwięki z zewnątrz. Te w okolicy samej budowli jak najbardziej były słyszalne, zwłaszcza skrzypienie desek pod butami. Czuła, jak Ryujin mocniej zaciska palce w uścisku, znacznie się do niej przybliżając. Odczuwał niepokój, nie dziwiła mu się. Sama czuła się nieswojo w tym miejscu, a co dopiero on, ledwie czteroletni chłopiec.
- Wygląda na to, że nikogo nie ma w środku, więc trzeba poszukać pani Yuu w okolicy - powiedziała do małego dość raźnym tonem, uśmiechając się przy tym delikatnie. Wszystko po to, by choć trochę go zrelaksować, podnieść na duchu. - Sprawdzimy z drugiej strony domu?
- H-Hai, oka-chan - bąknął trochę niepewnie, ale ruszył za matką na tył budynku.
Przyjrzała się jeszcze raz na wpół spróchniałym drzwiom, jakby szukała w nich czegoś, po czym przeszła na kraniec posiadłości, chcąc dostać się na drugą stronę. Rozglądała się dookoła, szukając śladów czegoś, co ewentualnie mogłoby odwiedzać domostwo i wykradać jedzenie. Jakiegoś zwierzęcia czy czegokolwiek. Na tym w końcu polegało zadanie - na znalezieniu złodzieja zapasów. Nasłuchiwała, wytężała wzrok, a wszystko po to, by znaleźć... coś, cokolwiek. Musiała też oczywiście odnaleźć właścicielkę i poinformować ją, że przyjmuje zlecenie, albo przynajmniej wykazuje chęć ku temu. Wszystko przecież zależało od tego, co miała do powiedzenia starsza pani.
- Halo! Jest tu kto? - zawołała, gdy zbliżali się już do krańca ściany bocznej (o ile wcześniej nie natrafili na ślad gospodyni). Jeśli nie było odzewu, ponowiła nawoływanie, starając się też trzymać syna w miarę blisko siebie. Wiedział, że z nią jest bezpieczny, to było najważniejsze.
Re: Dom Babci Yuu
: 9 cze 2020, o 14:52
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Szczerze, nie było co się dziwić małemu Ryujinowi, że trzymał się tak blisko matki. Nigdy w życiu nie spotkał się z taką sytuacją. Chatka wyglądała na taką, którą należy omijać nawet za dnia, ba, w dzień nawet bardziej straszyła, bo było widać ją w jej całej … Okazałości. Miejsce było paskudne, do tego dźwięki, które wydawały pracujące fragmentu domostwa przyprawiały o ciarki na plecach. Jednakże, czy była to chata wiedźmy? Każdy zdrowo myślący człowiek pomyślałby prędzej, że jest do dom kogoś, kto nie ma siły, aby o niego zadbać, osoby, która ledwo sobie radzi. W tym Sagisa się nie myliła, bowiem babcia Yuu do wiedźmy miała bardzo daleko, w przeciwieństwie do jej domu.
Drzwi nie odznaczały się niczym szczególnym poza tym, że były spróchniałe. Czuć było lekki podmuch wiatru przez szparę u dołu, ale nie było to coś nadzwyczajnego, gdy wzięło się pod uwagę ich stan. Pójście na tyły domu wydawało się najrozsądniejszym rozwiązaniem, bo skoro babci Yuu nie było ani przed domem, ani nie raczyła otworzyć drzwi, choć Sagisa dała jej wystarczająco dużo czasu, aby do nich podejść albo chociaż zawołać, że jest w domu. Wytężenie słuchu przyniosło swoje efekty, bowiem już po chwili kobieta usłyszała kogoś w miejscu, gdzie znajdował się wychodek. Drzwi trzasnęły z impetem, Sagisa jeszcze nic nie widziała, bo sam wychodek znajdował się w takim miejscu, że był przysłonięty ścianą domu. Wtedy zdecydowała się zapytać, czy jest tu ktoś, ktokolwiek.
- Tak, złotko, jest, jest - usłyszała głos należący do osoby starszej. Wtedy zza ściany wyszła mała osóbka. Babcia Yuu nie była wysoka. Gdyby Ryujin był odrobinę starszy to z całą pewnością przerósłby ją o głowę. - Tak? O co chodzi? Zabłądziliście? - babcia podeszła nieco bliżej, aby przyjrzeć się im, wzrok już nie ten, więc musiała radzić sobie w inny sposób. Cały czas spoglądała niepewnie w ich stronę, jakby nie wiedziała o co chodzi. Być może zapomniała, że w ogóle wywiesiła to ogłoszenie? Od tego czasu minęło parę tygodni, a ze starczej głowy takie rzeczy bardzo łatwo potrafią wypaść i przepaść, dopóki ktoś im o nich nie przypomni rzecz jasna.
- Przepraszam, jeśli nie otworzyłam drzwi, ale… - spojrzała przez ramię w stronę wychodka, sugerując, że była wtedy zajęta czymś, czego przerywać się nie powinno. - Ach! Gdzie moje maniery! Jestem babcia Yuu. - przedstawiła się z szerokim, szczerbatym uśmiechem.
Sagisa
7/15
Wizualizacja Babci Yuu:
Re: Dom Babci Yuu
: 9 cze 2020, o 15:55
autor: Sagisa
Ryujin nie należał do bezgranicznie nieustraszonych. Miał swoje lęki, obawy, jak to dziecko. Sam z pewnością nie zapuściłby się w okolicę domu pokroju tego, do którego przyszedł z matką, ale przecież teraz nie był sam, prawda? Sagisa była jego wsparciem i opoką, gwarancją bezpieczeństwa, a to było najważniejsze - poczucie, że nic złego nie może mu się przytrafić, póki ona nad nim czuwa.
Chata wiedźmy czy też nie, nie zamierzała po samym wyglądzie domostwa oceniać właścicielki. Różnie w życiu bywało, nawet jej za młodu zdarzało się słyszeć o jakiejś wiedźmie, która ostatecznie okazywała się po prostu trochę zaniedbaną staruszką, która straszyła dzieci łobuzujące koło jej domu. A dzieciaki dorobiły sobie resztę historii, korzystając ze swojej jakże barwnej wyobraźni. W każdym razie chata przedstawiała się tak, jak się przedstawiała, w środku jednak zdawało się nie być żywego ducha. No chyba że był tam jakiś martwy duch, ale nie należało przesądzać, póki nie sprawdzi się wszystkich śladów. Ruszyła zatem z synem na tył domu, sprawdzając okolicę i raz jeszcze nawołując, by sprawdzić, czy ktoś jednak kręci się po okolicy.
I dobrze zrobiła, bo oto do jej uszu dobiegł ewidentny dowód czyjejś obecności. Dowód, który już po chwili potwierdził również głos staruszki, która zaraz wyszła zza zakrętu, pokazując im się w pełnej krasie. Zwykła podsiwiała niska pani w sędziwym wieku, żadna wiedźma.
- Nie zabłądziliśmy, oba-san, pan strażnik wskazał nam drogę tutaj - odezwał się jako pierwszy Ryujin, wychodząc nieco do przodu i skłaniając się lekko, choć wciąż trzymał rękę matki. - Oka-chan znalazła pani ogłoszenie na tablicy.
- Tak, właśnie, ogłoszenie w sprawie złodzieja zapasów - ciągnęła płomiennowłosa, uśmiechając się delikatnie do syna. - Ponoć szuka pani kogoś do rozprawienia się ze złodziejaszkiem, a my z chęcią pomożemy. Jestem Sagisa, a to jest Ryujin.
Przedstawiła siebie i małego, po czym sięgnęła do kieszeni płaszcza po świstek papieru i podała go staruszce. Własne pismo i sama treść powinny nakierować ją na odpowiednie tory myślowe nawet, jeśli miała problemy z pamięcią.
- Może nam pani nieco rozjaśnić sytuację? W zleceniu nie było żadnych konkretów - poprosiła jeszcze, nie chcąc marnować niepotrzebnie czasu. Zima za pasem, a skoro jedzenie znika, należy jak najprędzej rozwiązać sprawę. Prawda?
Re: Dom Babci Yuu
: 9 cze 2020, o 16:42
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Babcia roześmiała się skrzeczącym głosem, gdy Ryujin oznajmił jej, że wcale się nie zgubili. Według niej było to bardzo urocze, w końcu dzieci zazwyczaj są urocze, no nie? A staruszka uwielbiała dzieci, choć sama wnuków nie posiadała, inaczej to oni rozwiązali by jej problem.
- Ach, rozumiem, dziecko drogie - uśmiechnęła się do chłopca, przymykając przy tym oczy. Wiedźma okazała się być zwykłą babuleńką zamieszkującą stary, zaniedbany dom. Faktycznie, pozory potrafiły mylić. Babcia po raz kolejny zareagowała zdziwioną miną, gdy Ryujin wspomniał coś o tablicy ogłoszeniowej. Nie miała pojęcia o co chodzi, wcale, a wcale. Drapała się po głowie w zamyśleniu, zastanawiając się nad tymi słowami. Jaka tablica? Jakie ogłoszenie? Przecież nic nie wywieszała.
- Miło mi was poznać, Sagiso… Ryujinie - powtórzyła ich imiona w celu zapamiętania. Mało kiedy miewała gości, bo i żartownisie omijali jej domu. Spowodowane było to złą sławą tego miejsca wśród młodzieży. Ludzie bali się tu zachodzić, bo sama atmosfera była jakaś… Ciężka. Brak wiatru, dziwny cisza i spokój, jakby całość otoczona była jakąś magiczną barierą nie pozwalającą przedostać się niczemu z zewnątrz. Dopiero wtedy, gdy Sagisa pokazała jej świstek papieru, staruszka zrozumiała o co chodzi. Faktycznie, wywiesiła kiedyś ogłoszenie… Było to chyba na początku zeszłego miesiąca, wtedy właśnie zaczęło się wykradanie zapasów z jej spiżarni.
- Tak, tak… Teraz pamiętam, Sagisa-chan. Cieszę się, że ktoś w końcu odezwał się na to ogłoszenie, straszne utrapienie z tym złodziejem, bo i się mnie nie boi, i jakoś nie chce odpuścić. Co prawda nie wykrada tego jakoś dużo, bo wiesz… Liczę to cały czas, ale boję się tam siedzieć, bo nigdy jakoś nie wchodził do domu, tylko do tej spiżarki właśnie… A ja nie wiem kto to może być to, a też nie chcę… Słaba już jestem, siły nie mam, a że kózki mam swoje to i sera robię czasami. Dla mnie samej starczy.
Staruszka odwróciła się, aby zaprowadzić Sagisę do spiżarni. Była ona niedaleko domu, może z dziesięć metrów dalej od tylnego wyjścia przy którym teraz stali. Babcia szła przed wami bardzo powoli, trzymając się za dół pleców. Widać było, że bardzo męczy ją robienie czegokolwiek. Ogólnie widok tak starej osoby był czymś niespotykanym, w końcu ludzie nie dożywają takiego wieku w którym ona prawdopodobnie się znajdowała. Gdy tylko znaleźli się przy spiżarce, babeczka poczęła szukać kluczy
- Gdzie ja je mam… - szepnęła bardziej do siebie niż do nich. - O, jest! - gdy tylko wyszperała klucz w kieszonce, wyjęła go z niej i włożyła w zamek. Wszystko było stare i zardzewiałe. Pasowało do reszty domu i podwórka. Otworzyła przed nimi drzwi, zapraszając do środka. Sama postanowiła zaczekać na zewnątrz.
- No i właśnie stąd znika mi to wszystko… Naprawdę nie mam pojęcia, skąd i jak to się dzieje - skomentowała jeszcze, stojąc przy drzwiach. Teraz był dobry czas na rozejrzenie się, może Sagisa lub Ryujin zdoła znaleźć jakieś ślady? Środek był dość standardowy, parę półeczek z dość krzywymi nogami, podłogi nie było wcale, parę desek ułożonych na krzyż i na tym się kończyło. Wszystko wyglądało, jakby miało się zaraz rozpaść. O dziwo, nie było tam nic poza... Serem.
Sagisa
9/15
Wizualizacja Babci Yuu:
Re: Dom Babci Yuu
: 15 cze 2020, o 23:05
autor: Sagisa
Brak pochopnego osądu na podstawie niejasnych przesłanek i domysłów okazał się dobrym wyborem. Staruszka wcale nie była wiedźmą, wbrew wszystkiemu co mogliby o niej mówić ludzie, była bardzo miła i pogodna. Łatka czarownicy musiała zatem mieć swój początek w łobuzach, których babcia ongiś przegoniła ze swej skromnej posiadłości. Ryujin odwzajemnił uśmiech kobiety, od razu czując się raźniej. Już nawet dom przestał być tak straszny, jaki się wydawał jeszcze kilka minut wcześniej.
Na wspomnienie ogłoszenia babcia Yuu sprawiała wrażenie, jakoby nie miała pojęcia, o czym właściwie jest mowa. Gdy jednak w jej ręce trafił świstek papieru okraszony jej pismem i podpisem - sprawa nagle się rozjaśniła. No i zaczął się mały potok słów wyjaśniających, a jakże, mimo wszystko Saga nie przerywała, tylko grzecznie przytakiwała. Ważniejszym było, że w końcu miała dostać jakieś konkrety. Z nieco pokrętnej wypowiedzi babuleńki mogła wywnioskować, że ktokolwiek lub cokolwiek podkrada zapasy, nie robi tego nader chamsko, a raczej podbiera po trochu, choć systematycznie. I tylko ze spiżarni.Było w tym coś jeszcze o kozach i serze, ale uznała to za mało ważne w kontekście zadania.
Ruszyli zatem wolnym krokiem za staruszką, choć słowo "wolny" zostało tu użyte z ogromnym przymrużeniem oka. Widać było, że kobieta bardzo się męczy przy każdym ruchu, płomiennowłosa jednak nie miała zamiaru jej popędzać, poganiać, pozwalając wydarzeniom toczyć się ich spokojnym rytmem. Nigdzie jej się przecież aktualnie nie spieszyło, prawda? Wreszcie jednak przebyli ten dystans, dochodząc do zamkniętej na klucz spiżarki stojącej na uboczu. Po krótkich poszukiwaniach ów klucz w końcu trafił w zamek i wejście stanęło otworem. Saga zajrzała do środka, już mając wchodzić, stanęła jednak w progu i zamarła. Ser. Wszędzie. Nic innego tylko ser. Czy ta kobieta żywi się czymkolwiek poza serem?!
- Mówiła pani, że zabiera nieduże ilości - napomknęła, wchodząc i obrzucając spojrzeniem każdy skrawek powierzchni. - Jak bardzo "nieduże"?
Patrzyła po ścianach, szukając wyrw, dziur, czegokolwiek. Przyjrzała się też sklepieniu, tam również doszukując się szczelin czy czegokolwiek, co umożliwiłoby wejście do środka mimo zaryglowanych drzwi. Zakładając, że złodziejem jest człowiek, otwór musiałby być na tyle szeroki, by go pomieścić, a raczej taka dziura rzuciłaby się w oczy nawet przyślepej staruszce. Saga mogła więc wysnuć przypuszczenie, że będzie ona w jakiś sposób zakamuflowana, starała się więc znaleźć coś, co choć w najmniejszym stopniu zwróci jej uwagę swoim niedopasowaniem. Z drugiej strony równie dobrze złodziejem mogło być jakieś zwierzę, a to również potrzebowałoby przynajmniej szczeliny, by dostać się do środka. Obserwowała zatem, czekając na odpowiedź babci Yuu. No, chyba że w międzyczasie na coś wpadła. Jakiś ślad musiał tu być, prawda?
Re: Dom Babci Yuu
: 17 cze 2020, o 10:49
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Ser wydawał się najlepszym sposobem na przetrwanie. I wytrzymywał długo, jak się coś zepsuło to można było to odkroić, a i zrobienie takiego sera nie było jakieś ciężkie. Do tego zostawały przeróżne produkty uboczne, które też można było wykorzystać. Kozy w tym klimacie były, są i będą głównym powodem, dlaczego staruszka jeszcze daje radę. Nie narzekała na to jakoś specjalnie, bo i od luksusów się już odzwyczaiła. Widać to było po warunkach w jakich żyła.
- N-no… Takie o. Wiesz, Sagisa-chan, jakoś specjalnie nie sprawdzam, co i jak, ale nie jest tego… Dużo - uśmiechnęła się do nich. - Tyle, że nawet moje stare oko zauważy. - wzruszyła ramionami. To pytanie chyba ją przerosło. Sama nie była pewna, ile by to mogło być, ale z pewnością nie były to wielkości specjalnie duże, skoro i Yuu nie spróbowała pozbyć się tego problemu własnoręcznie.
Z początku nie było widać nic, bo i sama Sagisa jakoś specjalnie nie zgłebiała się w każdej ścianie. Większość ściana obłożona była jakimiś gałęziami, choć nie wiadomo w jakim celu. Może był to jakiś stary zabieg, który miał zapobiec dostawaniu się ewentualnych nieproszonych gości przez dziury, który mogłyby się za nimi znajdować? Same ściany wydawały się całe, sklepienie też. Gdyby jednak wsłuchać się w otoczenie… Z jednego z miejsc dochodził jakiś cichy świst, jakby powietrze przedostawało się z zewnątrz wprost do pomieszczenia. Była to ściana z lewej strony od wejścia, także pokryta gałęźmi, do tego przysłonięta była szafeczką, maleńką z którą i babcia dałaby sobie radę. Wydawała się być to jedyna poszlaka w tym jakże ciężkim śledztwie.
Sagisa
11/15
Wizualizacja Babci Yuu:
Re: Dom Babci Yuu
: 20 cze 2020, o 16:44
autor: Sagisa
Tropienie. Znała jednego, który się w tym specjalizował, w końcu był nazywany tropicielem. Nie miała szczególnie przyjemnych wspomnień z nim związanych, ale to tylko taka mała dygresja. W tej chwili poniekąd wcielała się w jego skórę, starając znaleźć ślad złodzieja, jakąkolwiek poszlakę. Szukała wskazówek, czegoś, co pozwoliłoby jej rozwiązać wielką tajemnicę znikającego sera. Nie wnikała w dietę staruszki, nie po to tu była. Życie prywatne tej kobiety było najmniej ważne, nawet nie zahaczało o listę priorytetów.
Ryujin obserwował, jak matka rozgląda się dookoła, sprawdzając ściany, podłogę (której zresztą formalnie nie było), sufit i każdy skrawek czegokolwiek, co akurat znajdowało się w środku. Niemal nie spuszczał jej z oczu, trwając przy babci w napięciu. Pierwszy raz obserwował swoją rodzicielkę przy pracy, w trakcie prawdziwego zlecenia! Wiedział, że szuka śladów, ale nie poprzestała na ty, o nie! Wywiad! On także był ważny, więc należało zadać kilka pytań. Chociaż odpowiedź staruszki nie była szczególnie dokładna.
Dokładność. Czy wymagała jej od kobiety, która żyje samotnie w niemal ruderze i na co dzień żywi się wyłącznie serem? Już wcześniejsze "nie jakoś dużo" było tak precyzyjne jak ślepy traf. Więc jakie to były ilości? Niewielkie, ale wystarczające, by staruszka dostrzegła ich brak. Taka odpowiedź musiała jej wystarczyć. Skupiła się zatem na przestrzeni wewnątrz pomieszczenia, zwracając większą uwagę na powciskane gdzieniegdzie gałęzie, które chyba miały robić za prowizoryczne uszczelnienie. Cóż, każdy orze jak może, jak to mówią, a staruszka za wiele opcji nie miała. W pewnym momencie jednak coś przykuło jej uwagę. Sterta gałęzi przesłonięta niewielką szafeczką, zza której czuła delikatny powiew powietrza. Podeszła bliżej, z łatwością odsuwając mebel i odsłaniając wyrwę. Sprawdziła przymocowanie tegoż prowizorycznego krzaka, który z dużym prawdopodobieństwem powinien odsłonić ukryte w ten sposób przejście.
- O ile się nie mylę, chyba właśnie znalazłam boczną furtkę złodziejaszka - stwierdziła, wskazując odpowiednie miejsce. - Chyba że to pani próbowała tymi gałęziami załatać dziurę.
Choć ostatnia kwestia nie była pytaniem, Saga spojrzała na kobietę pytająco, chcąc poznać odpowiedź. I z pewnością ją dostanie. Miała nadzieję na w miarę szybkie rozwiązanie sprawy, gdyż powoli robiło się późno, a poszukiwania po zmroku nie były czymś, o czym marzyła. Zdecydowanie nie były.
Re: Dom Babci Yuu
: 21 cze 2020, o 14:20
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Młody Ryujin z całą pewnością był zachwycony tą małą przygodą. Nie było to może zlecenie najwyższych lotów z których to mógłby nauczyć się wiele, ot, pomoc babuszce, która sama nie potrafi poradzić sobie ze swoim kłopotem. Ale nie oznaczało to przecież, że jego mama nie robi nic, co nie byłoby jakiegoś rodzaju… Wskazówką dla chłopca, którego światopogląd nie był jeszcze do końca ukształtowany. Pokazywało mu to, że należy pomagać każdemu, nieważne, czy była to sprawa najwyższej wagi, czy coś, co nie znaczy praktycznie nic dla społeczeństwa.
Staruszka przyglądała się każdemu krokowi wykonywanym przez Sagę. Ciekawa była, czy znajdzie cokolwiek. Znaczy, pewna była, że znajdzie coś, co jakkolwiek naprowadzi ich na złodziejaszka, w końcu ktoś musiał podkradać jej ser. Co jakiś czas przenosiła wzrok na Ryujina obdarowując go szerokim, szczerbatym uśmiechem.
Co do samych ilości, można było zauważyć lekko podgryziony ser, ślady po ostrych, małych niczym szpilki ząbkach i w zasadzie to tyle. Babeczka nie była na tyle spostrzegawcza, aby w ogóle zwrócić na nie uwagę, ale Sagisa to co innego. Z pewnością je zauważyła, ale najważniejsza była tajemnica tych… Badyli. Skąd się tam wzięły?
- Ach! No tak, tak… Te gałęzie to już od dawien dawna tu są. - Kiwnęła głową wskazując palcem. - Kiedyś tak zrobiliśmy i zostało, jakoś się tym nie przejmowałam. - A więc staruszka nie miała pojęcia na temat tej dziury. Nawet nie pomyślała, że mogłoby się znajdować tam wejście dla złodzieja, inaczej dawno pozbyłaby się tego problemu. A jaka była ta dziura? Niewielka. W zasadzie jedynym zwierzęciem z tych rejonów, jakie mogłoby się tam dostać mógłby być jakiś mały, gibki lis. Załatanie jej nie będzie jakimś wielkim problemem.
Zapewne przydałby się jakiś przedmiot, który mógłby się w niej zmieścić, cokolwiek, co można by wcisnąć w nią i zostawić. Zwierzę nie będzie kombinować, jak mogłoby ponownie go usunąć, bo wielce prawdopodobne było, że cała ta dziura nie była jego sprawką. Pewnym było, że podobnych dziur pojawi się kiedyś więcej, bo sama kanciapa - tak samo, jak i dom - rozpadały się już ze starości, a i temperatura ich nie oszczędzała. Staruszka zajrzała nieco głębiej, żeby zweryfikować wielkość wyrwy.
- Wiesz, maleńka, ja chyba mam taki kamień, co dałby radę się tu zmieścić. Tam przy domku, przy tej ściance, co nią wchodziłaś tutaj. - Yuu spojrzała na Sagę uśmiechając się. Oczywistym było, że sama go tu nie przyniesie, bo i siły mogła nie mieć, a i plecy stare, wolała nie ryzykować. Wystarczyłoby parę kopniaków od zewnątrz, aby wbić go na miejsce i będzie po sprawie.
Sagisa
13/15
Wizualizacja Babci Yuu:
Re: Dom Babci Yuu
: 28 cze 2020, o 22:55
autor: Sagisa
Dla Ryujina rzeczywiście była to nie lada gratka widzieć matkę przy pracy. Saga skrzętnie izolowała go od wszelkich spraw typowych dla shinobi, nie chcąc, by syn szedł w jej ślady. Dobrze wiedziała, że takie życie pełne jest niebezpieczeństw, a przecież chciała go chronić. Chciała, by cieszył się każdą chwilą i nie musiał martwić, że któregoś dnia ktoś będzie próbował go zabić. Był jednak za młody, by w tak otwarty sposób go przestrzec, a też nie mogła mu nakazać, by nie brał z niej przykładu. Obserwował ją więc w tych zwyczajnych momentach, nie zdając sobie nawet sprawy, że wielokrotnie już miała krew na rękach, choćby i jej upływ nie był jej ingerencją.
Znalazła wyrwę przykrytą grupą gałęzi. O samych gałęziach staruszka wiedziała, nie miała jednak świadomości, że znajduje się tam dziura. Cóż, nie będzie oceniać metod naprawczych, nie po to tu jest, mimo wszystko trzeba coś z tym otworem zrobić. Patrząc na wielkość tegoż otworu, miała już niemal pewność, że złodziejem jest zwierzę. Drugim argumentem za tą teorią był kawałek nadgryzionego sera, na którym to zostały ślady zębów. Czyli do rozwiązania sprawy wystarczy łatanie dziury i wyjaśnienie okoliczności. Obejrzała raz jeszcze wyrwę, starając się ocenić wielkość tego, czym powinna ją zastawić. Babcia Yuu zasugerowała użycie jakiegoś kamienia, chociaż na słowo "maleńka", Saga uniosła nieco brew, pozostawiła tę kwestię jednak bez zbędnego komentarza. Wyszła więc, szukając wspomnianego kamulca, a następnie przeniosła go w miejsce dziury, zastawiając otwór. Tak na wszelki wypadek uszczelniła kamień mchem i trawą, a następnie wróciła do środka, sprawdzając efekt. Wyglądało znośnie.
Jeśli staruszka nie miała większych uwag względem tak załatanego niechcianego przejścia, Uchiha mogła spokojnie odstawić szafeczkę na jej pierwotne miejsce. Wychodząc, zgarnęła jeszcze ten nadgryziony kawał sera, przekazując go w ręce kobiety.
- Ser podkradał jakiś zwierz, tu widać ślady cieniutkich zębów - wskazała dokładne miejsce ugryzienia. - To najpewniej lis, bądź inne stworzenie podobnej wielkości, teraz jednak nie powinien dostać się do środka, więc ubytku żywności powinno już nie być w przyszłości.
- Jesteś niesamowita, oka-chan! - zawołał Ryujin z ekscytacją, a oczy aż mu błyszczały z zachwytu. Saga tylko lekko się uśmiechnęła. Trochę dziwne uczucie, gdy twoje własne dziecko uważa cię za jakiegoś super bohatera. Chociaż... mogłaby do tego przywyknąć.
Re: Dom Babci Yuu
: 29 cze 2020, o 11:45
autor: Tsuyoshi
Misja rangi |D|
Po siódme - nie kradnij.
Kolejny dobry uczynek dodany do kolekcji. Z całą pewnością zabezpieczy to biedną Yuu przed kolejnymi kradzieżami, toteż zadanie można uznać za wykonane. Babeczka nie miała się czego przyczepić, bo i sama nie wiedziałaby, jak do tego podejść, więc była skazana na rozwiązanie Sagisy tak, czy siak. Poprawdzie to wszystko było idealnie zrobione, dodać do tego uszczelnienie w postaci mchu i trawy, a nic nie będzie w stanie dostać się do środka.
Yuu spojrzała na nadgryziony ser. Faktycznie, zębiska były malutkie, niczym igiełki. Musiało być to małe zwierzę, które samo nie było w stanie się wyżywić, głównie przez warunki panujące na wyspie, a te były… Ciężkie. Bardzo ciężkie. Nawet dla drapieżników cudem było przeżycie tutaj, ale zdarzały się wyjątki takie, jak ten mały złodziej, który znalazł świetny sposób na utrzymanie się jeszcze kilka dni dłużej. Teraz jednak ktoś wyrwał mu ten sposób, uniemożliwiając pójście na skróty. Ale jego życie było mniej ważne od życia niedomagającej babci, prawda? Tym bardziej, że to ona była zleceniodawcą i to ona wydawała tu rozkazy.
- Ach, tak, tak. Widzę. - Skomentowała jeszcze, aby faktycznie poinformować Sagisę, że ta ma rację. Zadanie było skończone, czas na zapłatę. - Poczekajcie tu proszę, zaraz wrócę. - Babcia uśmiechnęła się do czerwonowłosej i jej synka, odchodząc w kierunku domu. Drzwi otworzyły się skrzypiąc przy tym głośno. Nie minęła chwila, a babcia wyszła do was z powrotem. W ręku trzymała mieszek wypełniony monetami. Najpewniej były to jej oszczędności, które zostały jej jeszcze z czasów, gdy miała męża, a dom lśnił od bogactwa… Ale to nieważne. Wystawiła ogłoszenie, więc wiedziała, że będzie musiała zapłacić.
- Proszę, proszę. To za twoją ciężką pracę. - Babcia wręcz wcisnęła Sagisie mieszek. Widać było, że nie przyjmie odmowy, więc młoda matka zmuszona była przyjąć zapłatę. - Kupisz coś małemu, bo i droga tutaj za przyjemna nie była na pewno. Dziękuję Wam. - Yuu ukłoniła się zarówno do Ryujina, jak i jego opiekunki, aby potem wrócić ponownie do domu. Najpewniej potrzebowała odpoczynku, który został odłożony na później tylko i wyłącznie dlatego, że Sagisa postanowiła odpowiedzieć na zgłoszenie i zaskoczyć babuleńkę.
Sagisa
15/15
Wizualizacja Babci Yuu:
MISJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM
Re: Dom Babci Yuu
: 30 cze 2020, o 17:21
autor: Sagisa
Dziura załatana, problem rozwiązany. Sprawa również wyjaśniona za pośrednictwem igiełkowych zębów odciśniętych na serze. Babcia przyglądała się przez chwilę kawałkowi mlecznego wyrobu, po czym przytaknęła, potwierdzając spostrzeżenie młodej matki. Cóż więc pozostało? Właściwie to tylko pożegnać się i ruszyć dalej. No prawie...
Staruszka poprosiła, by zostali jeszcze na moment, samej udając się do swego domu. Saga domyślała się, że poszła po zapłatę za wykonane zlecenie. Westchnęła. Widziała, w jakich warunkach żyje kobieta, potrzebowała tych pieniędzy bardziej niż płomiennowłosa, która własne dochody zawsze mogła zwiększyć jakąś drobną fuchą.
- Mała lekcja na przyszłość - każda praca ma swoją zapłatę, ale od ciebie zależy rzeczywista wartość stawki - pouczyła syna, nim babcia Yuu zdążyła jeszcze wrócić. Ryujin spojrzał na nią, nie rozumiejąc do końca, co miała na myśli, postanowił jednak chwilowo nie pytać. Uśmiech matki zdradzał, że i tak zaraz wszystko się wyjaśni.
Staruszka wróciła z, a jakże, mieszkiem wypełnionym brzęczącymi monetami. Gdy woreczek został wręcz wepchnięty w dłonie dziewczyny, nie było sensu oponować. Kobieta z pewnością upierałaby się, że za fatygę i pomoc należy się zapłata. Uchiha więc tylko uśmiechnęła się ciepło, życzyła kobiecinie zdrowia, a potem pożegnała się i ruszyła niespiesznie do wyjścia z posiadłości. Brunecik również ukłonił się ładnie i zaraz do niej dołączył, choć dziwił się, dlaczego mama stawia tak powolne i krótkie kroki. To nie było w jej stylu. Jakby specjalnie zwolniła, czekając na coś. I dlaczego nie schowała mieszka, tylko wciąż trzyma go w dłoni?
Babcia Yuu zniknęła za drzwiami swojego domku, co Sagisa dostrzegła kątem oka. Zrobiła jeszcze dwa kroki, po czym zatrzymała się i zajrzała do woreczka. Przeliczyła na szybko zawartość, wyjmując zeń 100 Ryo, a resztę zważyła w dłoni. Te kilka wyjętych monet nie przeważyło nad pozostałą w mieszku zapłatą, to dobrze. Schowała luźne monety do torby na biodrze, wyjmując zeń przy okazji kawałek papieru i ołówek. Zapisała starannym pismem krótką notkę, przymocowując ją następnie do mieszka, który szczelnie zacisnęła rzemieniem. Dała Ryujinowi znak, by zaczekał, sama zaś podeszła pod drzwi chaty, zostawiając na progu brzęczący mieszek, i zaraz wróciła do syna, ujmując jego dłoń i kontynuując drogę.
- Dziś rozwiązaliśmy sprawę znikającego sera, wskazując babci Yuu złodzieja i rozwiązując jej problem nikłym wysiłkiem - stwierdziła po chwili. - Za taką pracę nie należy nam się więcej jak 100 Ryo, za które dostaniemy dobry posiłek. Reszta pieniędzy babci przyda się bardziej.
- Hai, oka-chan! Nam nie trzeba wiele - zgodził się wesoło brunecik, w lot pojmując lekcję. Matka sama zdecydowała, że jej stawką będzie 100 Ryo i ani monety więcej.
Wrócili do miasta, a za zdobyte pieniądze rzeczywiście zjedli dobry obiad. A babcia Yuu? Przy okazji najbliższego wyjścia do wychodka czy też spiżarni znajdzie ten mieszek, a przy nim karteczkę i notkę. "Reszty nie trzeba" .
[z/t] ->
tam gdzieś~~