Strona 1 z 1
Kwatera Akiego
: 13 kwie 2020, o 14:32
autor: Aka
Kwatera Akiego przydzielona mu przez Shinsengumi znajduje się w centrum Shi no gēto, w jednej z nowo odnowionych wież. Choć życie w tym samowystarczalnym mieście nie należy do prestiżowych, tak organizacja starała się zapewnić w miarę przyzwoite warunki dla swoich żołnierzy. Nie można było traktować ich po macoszemu, bo w przeciwnym wypadku najzwyczajniej w świecie pouciekaliby z Muru przy pierwszej lepszej okazji. Dlatego każdemu nowemu członkowi przysługiwała kwatera, która choć nie była domem marzeń, to zapewniała całkiem niezłe warunki mieszkalne i pozwalała na chwilę zapomnienia od tego, co dzieje się na zewnątrz.
Mieszkanie Uchihy znajduje się na samym szczycie sześciopiętrowej wieży, pozostałe kwatery nie są zamieszkałe. Z okien rozchodzących się na wszystkie strony doskonale widać zarówno centrum, jak i oddalony o parę kilometrów mur. Sam dom nie jest wielkich rozmiarów - znajdują się tutaj trzy, niewielkie pokoje. Jedne, pełniące rolę kuchni, drugie przeznaczone na utrzymanie higieny ciała, a ostatnie - największe - było sypialnią połączoną z salonem, o ile można tak nazwać stolik i dwa krzesła znajdujące się wewnątrz. Co ciekawe, łózko bylo dwuosobowe, mimo że warunki mieszkaniowe wskazywałyby na zaspokojenie egzystencji co najwyżej jednej osoby. Ściany w pokoju są surowe, aczkolwiek zadbane, podobnie jak zresztą całe wyposażenie - kubki, sztućce, meble. Nie są to produkty najwyższej jakości, jednak z całą pewnością są wystarczające do całkiem normalnego życia.
Re: Kwatera Akiego
: 13 kwie 2020, o 14:34
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
Ukryty tekst
Re: Kwatera Akiego
: 13 kwie 2020, o 14:41
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
W mieszkaniu było pusto. Niczego innego nie oczekiwał - w końcu przybył tutaj sam, a kwatera do której otrzymał przydział była jednoosobowa. Po odebraniu kluczy i zrobieniu większych zakupów w końcu mógł wrócić do czegoś, co przez najbliższe pół roku będzie nazywać domem. Chociaż podobno dom to miejsce, w którym ktoś na Ciebie czeka, a na Akiego czekały co najwyżej okna do umycia.
Zbliżał się wieczór. Próżno było jednak szukać już zachodzącego słońca - o tej porze roku dzień był już krótki, a jesienne chmury zdecydowanie nie ułatwiały sprawy. Akiemu kompletnie to nie przeszkadzało - ba, podobało mu się! Lubił, gdy było pochmurno i wiało na zewnątrz. Od dzieciństwa wychowywał się w Sogen, Wietrznych Równinach. To był klimat, w którym się wychowywał, który przypominał mu o dzieciństwie, pozbawionym problemów i dylematów, z którymi teraz musiał się mierzyć.
Ściągnął ubrania i obmył się w bali z wodą. Lubił brać długie kąpiele, rozkoszować się ciepłą wodą i chwilą relaksu. Wiele by dał za takie luksusy. Tym razem jednak musiała wystarczyć mu zimna woda i szybkie opłukanie się - nie miał humoru na nic więcej. Był zmęczony. Po prostu zmęczony - tym dniem, tym miesiącem, rokiem. Chyba nawet życiem.
Stał przed lustrem i spoglądał na swoje nagie ciało. Lubił się. Lubił to, jak wygląda, jak się porusza, swoją zgrabność i lekkość. Lubił swój delikatny zarys mięśni brzucha, lubił widoczne obojczyki i lubił swoją młodzieńczą twarz. Podobał się sobie i nie był to objaw żadnego narcyzmu. Czuł się mężczyzną, nawet jeżeli niektórzy uważali go za zniewieściałego chłopczyka. A jednocześnie wiedział, że same mięśnie nie wystarczą, by stać się tym, kim chciał być. Brakowało mu jednego - charakteru . Aka zdecydowanie nie był męski . Udowodnił to sobie i innym w Yinzin, gdy nie potrafił zapanować nad tym co w niego wstąpiło. Może Asaka miała rację twierdząc, że jest gówniarzem. Nie powinien był się rozpłakiwać. Łzy nijak pasowały do obrazu, który miał teraz przed sobą. Do ślicznego chłopaka, który beznamiętnie wpatrywał się w swoje odbicie. Nie znajdywał tam ani radości, ani pogardy na to wszystko. Tylko chłodną ocenę tego, co widzi.
Westchnął cicho i skierował się do głównego pokoju, siadając na parapecie i wpatrując się w to, co dzieje się na zewnątrz. Nie przejmował się tym, że ktoś zobaczy go bez ubrania. Po pierwsze nie miał się czego wstydzić, po drugie mieszkanie znajdywało się na tyle wysoko, że i tak naprawdę trzeba było chcieć się postarać, żeby cokolwiek tutaj dostrzec. Aka lubił to mieszkanie. Lubił wysokość, kochał ją. Spoglądać na dół i obserwować te mrowisko, które w pocie czoła pracowało, aby zapewnić ciągłość trwania mrowiska. Na Murze każdy miał swój cel i swoje zadanie. Byli robotnicy, strażnicy, zwiadowcy. Aka wiedział, że prędzej, czy później na niego też przyjdzie kolej i będzie musiał opuścić bezpieczne mury Shi no gēto. Wiedział, że w końcu przestanie być bezpieczny.
Zaczęło padać. Krople deszczu uderzały o szyby. Szybko, energicznie, a jednocześnie harmonijnie, tworząc melodię przyjemną dla uszu słuchaczy. A Uchiha uwielbiał słuchać dźwięku padającego deszczu, czuć chłód związany z opadem, oglądać ludzi pospiesznie biegnących pod jakiekolwiek zadaszenie. Wzbudzało to w nim pewną melancholię, uczucie tęsknoty za dawnymi czasami. I choć ciarki przechodziły po jego karku, grając marsza, gdy tylko przymykał oczy siedząc na parapecie, to było to miłe uczucie. Stan, w którym się znajdował w takich chwilach był czymś pozytywnym. Ale Aka nie myślał o dzieciństwie, o przeszłości, czy nawet o tym co się dzieje, lub ma się dziać. Koncentrował się na reakcji swojego ciała i przeżywał każdą kolejną chwilę, jak gdyby bodźce płynące z zewnątrz oddziaływały na niego sto razy mocniej. Lubił to. Lubił, gdy dreszcze przechodziły przez jego ciało, gdy włosy lekko stawały, gęsia skórka wychodziła na rękach, jakby ostrzegając przed niebezpieczeństwem, a jednocześnie wiedział, że jest bezpieczny, że nic mu nie grozi. Kochał taką pogodę. Było tak... spokojnie. Gdy nie było zgiełku, tłoku i hałasu, to można było zamknąć oczy i cieszyć się każdym kolejnym oddechem, poczuć, że nie jest się tylko trybikiem w tej całej machinie, jaką jest świat. Bo gdy wokół panuje pustka, człowiek ma wrażenie że jest czymś ważnym. Kimś ważnym. Że emocje które przeżywa sam ze sobą znaczą cokolwiek. Emocje to taka dziwna rzecz, abstrakcyjna wręcz, bardzo trudna do spreparowania. Choć aktorów szkolono do naśladowania różnych zachowań ludzkich, to wszystko co wyrażali było sztuczne, nieprawdziwe. Wzburzenie reakcji ciała, przypominających rzeczywiste emocje na zawołanie było zadaniem bardzo trudnym. Potrzeba było do tego odpowiednich warunków, czasu i stanu. I chyba tak było w przypadku Chłopca z Blizną na Szyi. Wreszcie po tylu latach wyrzucił z siebie to, co każdego poranka nie dawało mu spokoju. Ale czy mógł się nazywać szczęśliwym? Nie. Zdecydowanie nie. Wątpił, by kiedykolwiek był w stanie znów być szczęśliwym. Stracił zbyt wiele i popełnił błędy, które będą miały wpływ na całe jego życie. I bynajmniej nie była to kwestia przeznaczenia. Wszystko co stracił było kwestią ludzi, których spotkał. Nie było żadnego niezbadanego zjawiska, które wpłynęłoby na bieg wydarzeń, które w niewytłumaczalny dla ludzkiego rozumu sposobu zmieniłyby bieg historii. Bogowie nie interweniowali w jego życie - to ludzie to robili. I robili w najgorszy możliwy sposób, wdzierając do jego serca i rozpruwając je od środka, zostawiając przy tym blizny niewidoczne, lecz gorsze nawet od tych, które nosił na szyi.
Stukot deszczu kajał jego serce.
Czy Aka czuł więc żal do życia? Nie. Zdecydowanie nie. Choć nie był szczęśliwy ze swojego położenia, to zdawał sobie sprawę, że wściekanie się na innych za swój obecny stan nie ma żadnego sensu. Podobno niektórzy Uchiha potrafili wpływać na rzeczywistość, zaginając czas i przestrzeń, jednak samego czasu jeszcze nikt nie cofnął. Zresztą, czy gdyby miał taką możliwość, to pokusiłby się o zmianę kilku rzeczy w swoim życiu? Raczej nie. Choć ostatnie lata zdecydowanie kwalifikowały się pod rubryczkę "zmarnowane", to mimo wszystko nauczyły one Akiego jednej rzeczy - że nie warto się przywiązywać. Nie w ten sposób, w który on to czynił. Nie każdemu, kto okaże mu choć odrobinę zainteresowania.
Co więc czuł Aka, jeżeli nie gniew i smutek, w tej całej gonitwie myśli, w której teraz brał udział?
Obojętność. Czuł obojętność. Pustkę i nicość. I... smutek. Smutek, że musi to czuć. Musi, jeżeli chce coś w życiu osiągnąć, przydać się do czegoś. Był w końcu narzędziem, a narzędzie musi spełniać pewne standardy, by być użyteczne. Wojownik, który nie chce walczyć to słaby wojownik. Kat nie może odczuwać litości, gdy podnosi miecz do góry i ścina głowę swej ofierze. Dziwka nie może myśleć o moralności, gdy spotyka się z klientem. Tak samo Shinobi - żołnierz - nie może myśleć o pokoju, gdy idzie na wojnę. W końcu przyszła chyba kolej na zmiany, Aka. Pora się pogodzić z tym, na kogo Cię kreowano od narodzin. Będziesz musiał wyzbyć się tego, po czym ludzie Cię poznawali. Pora było skończyć ze słodkim chłopcem, który nie potrafi zapanować nad tym, co czuje. Dwadzieścia jeden - a nawet zaraz dwadzieścia dwa lata - to wiek, w którym wypadałoby już dorosnąć i znaleźć swój cel w życiu. I jeżeli rzeczywiście chciało się być dorosłym, to trzeba było pozbyć się tej dziecięcej naiwności, którą ludzie pokroju Shiraiela nadużywali w Akim. Trzeba było było nauczyć się dostrzegać, gdy ktoś cię wykorzystuje. Zdjąć klapki z oczu i zrozumieć, że świat wcale nie jest taki kolorowy, jakim Ci się wydaje. Że ludzie w większości są źli, nawet jeżeli sądzą, że jest inaczej. Że trzeba znać swoje możliwości i nie dawać sobą manipulować, wierzyć we wszystko co mówią, bo na końcu i tak jedyną osobą na która możesz liczyć, jesteś Ty sam.
Re: Kwatera Akiego
: 15 kwie 2020, o 10:37
autor: Shikarui
Misja rangi C
Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk.
1
Spokój nocy wetkniętej pomiędzy jawę a rzeczywistość, myśli dobre i złe, czułość a nieczułość, był przejściem między niewinnością a całkowitym zepsuciem. Łatwo było zapomnieć, że nie było niczego nienaturalnego w "psuciu się", bo nie było ludzi, którzy są nieomylni i nie popełniają błędów. Łatwo zamknąć umysł, zapomnieć o przebaczeniu i spoglądać tylko na swoje winy, bijąc się pięścią w pierś. Tak, to wszystko było "łatwe". Trudne było zaś wybaczenie i zrozumienie, że w świecie pomiędzy wszystkim istniał balans, nawet emocjami tak skrajnymi jak miłość i pustka. Pomiędzy nocą a dniem również istniał i wielu podziwiało go z zapartym tchem, uważało za najbardziej magiczną chwilę doby. Wielu oddało swoim kochankom czułe pocałunki przy malowanym na wszystkie ciepłe kolory niebie, które odsuwało się ze swymi frywolnymi frędzlami i ustępowało miejsca granatowi. Niektórzy witali poranki w czułych objęciach najbliższej osoby, wzdychając tęsknie na przygody następnego dnia. Byli też jednak ci, dla których wszystkie te barwy były szare i pozbawione jakiejkolwiek głębi. Za tym Murem, pomiędzy wielkimi, ciężkimi budynkami, które miały wytrzymać wszystko i jeszcze więcej, trudno było przekonać samego siebie, że jakiekolwiek jutro może być piękne. Przede wszystkim myślało się o tym, że żadnego jutra może nie być.
Dni, które przepływały, mijały jak na razie ciekawie - i można to było powiedzieć z ręką na sercu, bo w końcu każdy z nich przynosił teraz coś nowego. Poznawałeś nowe osoby, nowe zwyczaje, byłeś szkolony do tego, żeby się przystosować i jak na razie nikt od ciebie nie wymagał wiele prócz zachowania pełnej gotowości jak i szybkiego uczenia się tego, co próbowano ci przyswoić. Byli ludzie bardziej ponurzy, bardziej weseli, lekkoduchy jak i ci, których świat dawno się zakończył i byli teraz martwi za życia. Dbano tutaj bardzo o to, żeby wszyscy stosowali się do ustalonych reguł i nie zaniedbywali swoich obowiązków, ale poza nim panowała tutaj atmosfera (w niektórych kręgach) niemal - rodzinna. Kiedy wiesz, że jedyne co masz do stracenia to własne życie, kiedy jesteś ninja, gdy szkolono cię do tego, by służyć do samego końca - nie lękasz się Śmierci. Bez lęku o to, że przyjdzie blada pani na zgniłym koniu człowiek zyskiwał spokój ducha. Ten zaś był bronią i tarczą, którą próbowano zbierać z zakurzonych dróg Muru.
W jeden z tych spokojnych dni w końcu rozległo się pukanie do twoich drzwi. Czas wolny, bo jak na razie nie wychodziło na to, by ktokolwiek planował cię zabrać szybko na Mur, spędzany na rozmyślaniu, został rozwiany mocnym hukiem - tej uderzającej w deski dzielące cię od zewnętrznego świata pięści.
- Uchiha Aka? Mamy dla ciebie zadanie. Dyskretne zadanie. - W drzwiach stał rosły mężczyzna, szeroki w barach, o wąskich oczkach. Zajmował prawie całą szerokość framugi, a mimo to nie wydawał się jedynie gruby i opływający tłuszczem. Na myśl przywodził ci typowego przedstawiciela Akimichi, który przeszedł już przed odpowiednią serię treningów, żeby jego ciało nie było tylko zwisającym salcesonem. - Mogę wejść?
Re: Kwatera Akiego
: 16 kwie 2020, o 19:59
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
Aka nie wierzył w to, że słońce może już nie wstać. Mury nie runą i nie pogrzebią starego świata - ni dzisiaj, ni jutro. Zbyt dużo osób oddało swoje życie za Sogen, zbyt wiele matek straciło swe dzieci, zbyt dużo dzieci straciło swych ojców. Walka trwała tak długo, jak trwali ludzie i ogień, który tlił się w ich sercach. Dopóki mieli za co walczyć - walczyli. A było za co i musiał to przyznać każdy, nawet największy pesymista. Cywilizacja miała o co walczyć - o rodzinę, o siłę, o swój dom - bez znaczenia, czy o budynek, czy o miejsce do którego możesz wrócić wieczorem, by spotkać się z bliskimi. Ginęli więc ludzie za mur i ginęli ludzie za Mur . Byli gotowi oddać swe życia nie za to, co ma być, lecz za to, co jest. Aka nie wiedział, jak wielu wojowników wyruszających za mur jest niepoprawnymi marzycielami, chcącymi ratować ten świat przed zagrożeniem z zewnątrz. Wiedział natomiast, że każdy kto ma odwagę wyjść dalej, w drogę z której jeszcze nikt nie wrocił, w krainie gdzie słońce zachodzi na wschodzie, a wschodzi na zachodzie, zasługuje na szacunek. Dzikie, nieznane tereny naprawdę wymagały odwagi od kogoś, kto śmiał się tam zapuszczać. W końcu idąc za mur musisz się spodziewać, że droga, którą szedłeś, za pięć minut może przestać istnieć. I nikt nigdy nie dowie się, dlaczego tak się stalo. Dlatego ciągle trzeba było być czujnym. Ciągle trzeba było szukać nowych rozwiązań. Ciągle trzeba było ginąć i odradzać się na nowo - dostosowywać się.
Zabawne, jak wiele trzeba zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.
O Mur mogli więc walczyć ci, którzy nie wierzyli w jutro. Musieli wierzyć jedynie w dzisiaj . Bo tylko jeżeli walczysz o dzisiaj, masz szansę dotrwać jutra.
Tak. Aka miał problemy z czymś tak prozaicznym, jak wybaczanie . Ale taka była przecież natura Uchiha, prawda? Duma nie pozwala na coś takiego jak przebaczenie, a przynajmniej bez poniesienia za to odpowiedniej kary. No bo jak to tak - wybaczyć komuś, przez kogo płakałeś? Komuś, kto śmiał się z Ciebie za Twoimi plecami? Komuś, kto był gotów wbić Ci nóż w plecy? A jaką masz pewność, że nie błaga o przebaczenie ze strachu przed Tobą? Że nie poderżnie Ci gardła przy pierwszej lepszej okazji, gdy zamkniesz oczy i odejdziesz do krainy snów, myśląc, że jesteś już bezpieczny? Trzeba było mieć naprawdę wiele odwagi, by wyjść za Mur. Ale jeszcze więcej odwagi trzeba było mieć, żeby dać drugą szansę komuś, kto umyślnie Cię skrzywdził. I ile razy można tak wybaczać? Jaki jest limit, raz? Dwa? Dziesięć? Kiedy możesz przestać być miłosiernym i odpłacić pięknym za nadobne? Aka kiedyś słyszał takie powiedzenie: drugą szansę dają ludzie dobrzy. Trzecią - głupi . I tego chyba się trzymał. Chyba - bo nikt nigdy nie wymagał od niego trzeciej szansy. Zresztą... wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki już i tak było dostatecznie durnym pomysłem. Już sama próba potrafiła się skończyć bardzo boleśnie - i o tym akurat Aka się przekonał.
Był zaskoczony tym, jak życie płynęło w tym miejscu. Zawsze myślał, że mur to smród, brud i rozpacz, a to było... całkiem normalne miejsce. Trochę szare, trochę smutne, ale nadzwyczajnie zwyczajne. Ludzie doili krowy, zbierali ryż, kuli broń. Miasto, jak miasto - chciałoby się rzec. Uchihę natomiast zastanawiało, ile faktycznie jest prawdy w tym obrazku, który widzi. Ilu z nich rzeczywiście czuło się tutaj normalnie, a ilu tylko udawało. Nie było przecież sekretem, że poza poetami chcącymi oddać swe życie za Sogen i świat, są też tutaj odpady społeczeństwa, które uciekły przed sprawiedliwością w ramiona Shinsengumi. Ale o nich akurat Uchiha się nie bał - sprawiedliwość prędzej, czy później ich dopadnie. I nie dlatego, że los , czy tez przeznaczenie się nim zajmą. Nie. Po prostu jeżeli jesteś takim ściekiem ludzkim, że musisz uciekać na Mur, to ściekiem ludzkim pozostaniesz na zawsze. A bycie złym człowiekiem na murze wydawało się dla Akiego czymś abstrakcyjnym - przecież jeżeli jedna osoba w drużynie zawodzi, to zawodzi cała drużyna. Zawiedzenie w tym miejscu to spotkanie ze Śmiercią. I to nie będzie ta śmierć, do której szkolonego złego człowieka.
Aka nigdy nie chciał być tak wielki. Nie żeby w jego przypadku było to w ogóle możliwe. Matka natura poskąpiła mu masy, więc nie było czego rzeźbić. Zresztą nie uważał, żeby to było specjalnie praktycznie - o wiele trudniej było się ukryć w jakimś niewielkim przesmyku, trzeba było więcej żreć, a na dodatek im większy jesteś, tym twardszy upadek. Uchiha cieszył się ze swojego ciała i nigdy by się nie zamienił z tym mięśniakiem, co to to nie!
- Technicznie rzecz biorąc, to już wszedłeś. - zaśmiał się Aka, widząc przechodzącego przez drzwi mężczyznę o wymiarach tychże drzwi. Czyżbyś nie zamknął drzwi, chłopczyku? Szybko zarzucił na siebie ubranie, będąc od niemal od razu gotowym do akcji. Prawda była taka, że w chwilach nudy uczył się jak najszybszego przygotowania się do wyjścia - a to było cholernie ważne na murze. Nigdy nie spodziewałeś się, że szybciej będziesz zakładał spodnie, niż je ściągał, co?
- Ale tak, tak. Aka . Zapraszam, wejdź. - podszedł nieco bliżej, gestem zapraszając nieznajomego do środka i przytrzymując mu drzwi. Gdy ten wszedł, to wyjrzał jeszcze na zewnątrz, czy nikt przypadkiem nie śledził tego osobnika. W końcu to było dyskretne zadanie. Zamknął w końcu drzwi i przekręcił klucz. - Zamieniam się w słuch. O co chodzi? - zapytał, spoglądając na dwudrzwiową szafę. - Napijesz się czegoś? Wiem, że ciężko wchodzi się na szóste piętro. - zaproponował, wskazując fotel na którym mógl usiąść i ewentualnie przygotowując herbatę, czy choćby nalewając wodę.
Re: Kwatera Akiego
: 17 kwie 2020, o 00:42
autor: Shikarui
Misja rangi C
Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk.
3
To miejsce, ta przestrzeń, ta rzeczywistość, żyła dniem. Nie było żadnego "ale", kontynuacji, ślicznych dodatków. Nie. Po prostu suche, mizerne "dzisiaj", w którym masz wszystko ciepłe łóżko, jedzenia tyle, ile zechcesz, ekwipunek, jaki tylko będzie ci potrzebny i znajomych, którzy klepną cię w plecy za dobry żarcik, ewentualnie w twarz za ten kiepski. Zwłaszcza, jeśli masz coś wspólnego z kosami. Słyszałeś? Nie? To taki ptak, wiesz, cały czarny. Mamy tu jednak też takiego w obozie, całkiem przyjemny, tylko..! Tylko nie ważne, bo jego nie było dziś i nie było go tu. Był wczoraj, bo o wczoraj jeszcze możemy wspominać. Czasem zalecamy, tak w ramach treningu umysłowego. Wyciągasz wnioski, uczysz się nie tylko na swoich pomyłkach, ale i ludziach wokół. Ludzie uwielbiając w tym, że żyją dziś , umierać za jutro . Trzymając się chwili już są w chwili za rok, w której ten sam dom, którego bronią, będzie tym samym domem, którego nie dosięgną wrogowie. Zazwyczaj nikt samego siebie w ten obrazek nie wstawia, dopóki nie jest całkowicie wyklętym pesymistą. Ponoć kiedy jesteś na skraju wszystkiego, zaczynasz widzieć wszystkie obrazy życia przed oczami... powiedz, bo ty jedyny tego doświadczyłeś - jest tak naprawdę? Mów, mów! Nauczymy się wszystkiego o twoim wczoraj, żeby spokojnie trwać dzisiaj. Zmienimy tylko tyle, że zapiszemy w notatkach kilka nowych kartek, ale wyzbędziemy się wykreśleń. Nikt nie lubił mieć pomazanego zeszytu. Nikt nie lubił uczyć się z pokreślonych notatek. To nieczytelne, nieładne. I zawsze potem podkreślone czerwonym mazakiem nauczycielki, że mimo tych przekreśleń - i tak popełniłeś błąd. Okazywało się, że ta pierwsza myśl zawsze była tą najlepszą. Przynajmniej mogłeś wtedy syknąć pod nosem krótkie "wiedziałem!".
- O-o! - Mężczyzna wydawał się w tym momencie autentycznie speszony i zaskoczony. Ale tak, rzeczywiście - sam otworzył sobie drzwi po zapukaniu... nie, zaraz, zapukał?! Drzwi były otwarte czy zamknięte?! Jak to było? Miał pukać?! No jasne, że miał, kretyn! - Te oczywiste słowa malowały się wręcz w jego twarzy i oczach, kiedy zaczął się rozglądać po framudze, to po sobie, szukając na szybko odpowiedzi i jeszcze prędzej próbując wybrnąć z sytuacji, która była dla niego niekomfortowa. Złapał za klamkę i już chciał szybko pociągnąć ją do siebie, cały czerwony na twarzy, gdyby nie to, że... nie, nie, zamknął drzwi. Z hukiem wręcz, ale też nie impetem, które wstrząsnęłyby posadami budowli i twoimi własnymi kośćmi, gdy wrzucałeś na siebie na szybko ciuchy. - Mogę wejść? - Powtórzył formułkę, ewidentnie tracąc cały swój rezon, który próbował zachować, stawiając się tutaj. Tym razem otworzył dopiero po usłyszeniu zaproszenia i całkiem szybko, jak na swoje gabaryty, wsunął się do środka, zamykając je za sobą. To znaczy - chciał, ale że je przytrzymałeś, to oddał ci pałeczkę dowodzenia. I tylko ze zdziwieniem zobaczył, jak przekręcasz kluczyk i jak uprzednio wyglądasz na zewnątrz, jakby mężczyzna miał być śledzony. Widok całkiem niezły, bo żeby przez nie przejść, ustawił się w poprzek nich. Prawdopodobnie przeszedłby przez nie i bez tego, ale najwyraźniej niektórych nawyków nie da się tak po prostu pozbyć.
- Uh, oh... jasne! - Przyjął z chęcią zaproszenie i klapnął na fotel, odrobinę rozchmurzony i zachęcony twoją prostotą i brakiem zachowania dystansu. - Miło mi cię poznać! Jestem Akimichi Keichiro i pełnię rolę Ogara. - Zgodnie z tradycjami Sogeńskimi podniósł się z fotela, reflektując, że nie zdążył się przedstawić i uśmiechnął, kłaniając przed tobą... ale zaraz wyciągnął dłoń na bardziej nieformalne powitanie. - Właściwie too są dwie sprawy! Miałem cię nauczyć Kemuri Māku, pewnie jeszcze cię nie nauczyli, co? - Uśmiechnął się znów i zaraz kontynuował. Znał odpowiedź na to pytanie. - A druga sprawa... słucha, jesteś nowy, nasza Sowa ma pewien problem. Zniknął jeden nowy Szczur. Jesteś nowy, ludzie cię nie znają. Wiesz no, nie masz za bardzo jeszcze opinii i takie tam... - Podrapał się po potylicy z lekkim zakłopotaniem. Mówiąc o tym zniżył głos. Brzmiało jak na razie mało poważnie i banalnie? Ha! Niech tej sprawiedliwości, którą tak zachwalasz, stanie się zadość. I niech bogowie się nie mieszają tam, gdzie ręka człowieka może zaprowadzić porządek. - Normalnie nie powierzamy nowym takich zadań, ale no... Nasza Sowa mówiła, że chcesz się wykazać. No i - anonimowość. Całkiem mocna rzecz, gdy nie wiemy, komu zaufać.
Tylko czy wiedzieli, że tobie akurat można zaufać?
Re: Kwatera Akiego
: 17 kwie 2020, o 21:30
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
Wyruszając na służbę Shinsengumi, Aka nie oczekiwał niczego ponad to, co dostał. W sumie to nie oczekiwał niczego - nie mógł więc się zawieść. Surowa, wręcz zimna kwatera była zadowalającym miejscem do spędzania czasu wolnego od służby. Zawsze mogło być gorzej - mógł na przykład dostać mieszkanie z kimś obcym, z kim by się nie polubił. A ostatniego, czego Aka chciał, to męczyć się z jakimś idiotą. Samotność miała swoje plusy - cisza, spokój i nikt nie truje ci dupy, gdy zostawisz puste miski na środku pokoju. Wolność była wspaniała. A przynajmniej tak można było sobie wmawiać.
Oh, Aka wiedział jak to jest być na skraju życia i rzucać się w objęcia najlepszej przyjaciółki. Śmierć miała zaskakująco łagodne oblicze i była cholernie cierpliwa. W końcu zabierając do swojego domu codziennie setki istnień, a przy tym każdemu ze swoich towarzyszy pokazywać całe życie od nowa... potrzeba na to naprawdę wiele czasu. A może Śmierć pochodziła z klanu Uchiha? Podobno gdy takiemu spojrzysz w oczy, to możesz ją ujrzeć. Pasowałoby to idealnie do całej tej bajki z przelatywaniem przeszłości przed oczami - odpowiednio rozwinięty Sharingan miał takie możliwości. Ciekawe . Chłopiec z Blizną na Szyi, ten, który miał podcięte przez Hana gardło, ten, który cudem przeżył niestety nie mógł odpowiedzieć na pytanie, co widział przed śmiercią. Nie pamiętał. Po prostu nie pamiętał. Mówienie o tym efekcie jest niebywale pięknym zabiegiem poetyckim, ale im bardziej wnikasz w szczegóły, tym szybciej sobie zdajesz sprawę z tego, że to zwyczajne nieporozumienie. Nikt nie wątpił w istnienie tego zjawiska, ale Aka miał swoje spostrzeżenia - po prostu przed śmiercią natężenie emocji osiąga swój szczyt - a twój organizm mając taką dawkę bodźców zaczyna instynktownie przypominać sobie najważniejsze w twym życiu chwile. Te chwile, które jak śmierć były dla Ciebie ważne. Pierwszy pocałunek, pierwszy raz, pierwsze zabójstwo. Niekoniecznie w tej kolejności, ale to je zazwyczaj ludzie najlepiej pamiętają. Jak to było wcześniej napisane - pierwsza myśl zawsze była tą najlepszą .
Reakcja nieznajomego była bardzo zabawna. Widać było speszenie na jego twarzy, na które Aka tylko się rozchichotał. Bo co miał zrobić? Skoczyć i pruderyjnie zakrywać, a coby przypadkiem nie odsłonić za dużo? Bez przesady, mógł się rumienić na mówienie o przeszłych miłościach, ale ludzkie ciało było dla niego tylko powłoką, zwykłym kostiumem, w którym był zmuszony chodzić od urodzenia, co najwyżej zmieniając perukę co jakiś czas. To dlatego lubił tak aktorzyć - on zawsze czuł się, jak w teatrze. Nie wstydził się więc odrobiny nagości. Nic co ludzkie, nie jest mi obce. .
A więc miał do czynienia z Akimichim - można się tego było spodziewać. Postura szafy i ramiona, którymi mógłby objąć całą rodzinę do trzech pokoleń wstecz już zawczasu dawały znać, z kim ma się do czynienia. Czy zmieniało to cokolwiek? Raczej nie. Aka nie był negatywnie nastawiony do tego klanu, był mu wręcz obojętny - co w sumie dla Uchihy oznaczało, że można wykazać ku niemu odrobinę sympatii. Woda na szczęście była jeszcze w miarę ciepła, wystarczyło odrobinkę ją podgrzać, by zaparzyć herbatę i podać gościowi.
- A w sumie to mnie nauczyli. - na pewno znał odpowiedź na te pytanie? Chyba go zaskoczył. - No, może nie do końca nauczyli , bo sam to zrobiłem, ze zwoju, ale już umiem wydobywać z płuc kolorowy dym. Zaskakujące, że ta technika jest tak strzeżona tajemnicą i tak trudna do podrobienia. Wydawała się łatwa. - mógł się oczywiście mylić, wszak był użytkownikiem katonu, toteż wszelkie dymne zabawy były dla niego bardzo łatwe w wykonaniu.
- Szczurowi? - zapytał, spoglądając na Kemuriego i stawiając czarkę przed nim, a następnie zalewając herbatę zarówno jemu, jak i sobie. Usiadł na fotelu, naprzeciwko swojego rozmówcy. - Skoro przyszedłeś tutaj do mnie, drugiego Szczura i powiadasz, że zazwyczaj nie dajecie tego komuś nowemu, to chyba masz jakieś podejrzenia, że nie było to zwykłe zaginięcie? - spytał, biorąc łyk herbaty. Hah. zaufanie . A można było zaufać Akiemu? Skąd można było to wiedzieć? Po czym poznać, że ktoś jest warty zaufania? Po tym, że sam się zgłosił do służby? Po ładnym uśmiechu? A może po miłym przywitaniu, bo w końcu tylko dobrzy ludzie praktykują gość w dom, bóg w dom ? Oh, a czy w ogóle można było ufać komuś z klanu Uchiha? Przecież największą siłę klan ten zdobywał poprzez zdradę. Całe szczęście, że mało kto o tym wiedział. - Oczywiście, zajmę się tym. Podaj mi proszę więcej szczegółów.
Re: Kwatera Akiego
: 18 kwie 2020, o 19:17
autor: Shikarui
Misja rangi C
Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk.
5
Akimichi starał się wyglądać dumnie i, do cholery, uszczypnijcie się, był dumny! Tylko prostak zignorowałby tyle kilo żywej masy, nie uznając go za przeciwnika godnego sobie! Tym nie mniej czerwone zabarwienie skóry nie chciało zejść z jego twarzy, choć robił dobrą minę do złej gry. Skoro miał przed sobą Uchiha, a ci mieli dość sztywne ramy kulturowe, to planował najwyraźniej wypaść jak najlepiej przed nowym kolegą, z którym być może będzie mu dane pracować, skoro ujął wyraźnie "nasza", kiedy wspominał o osobie wyższej rangą. Ten pod Sokołem, tak, tak. Ale mimo tej dumy sam się uśmiechnął, zamykając swoje niewielkie oczka, tak ciepło i szczerze, gdy i ty zachichotałeś, pozwalając napięciu na lekkie rozładowanie. Choć nie było się z czego śmiać, skoro omawialiście zaginięcie jednego ze Szczurów. Mógł poszedł zachlać. Mógł poznać dziewczynę i się zakochać, porzucić służbę bez słowa. Mógł się wystraszyć i stwierdzić, że więcej nie wróci. Wiele rzeczy mogło się wydarzyć. Mogliśmy też mówić o klęsce, która zakończyła życie młodzika.
- Naprawdę? - Keichiro zabrzmiał na prawdziwie zdumionego, bo nie spodziewał się w ogóle odpowiedzi, co dopiero odpowiedzi przeczącej, że żadnej lekcji mu już nie potrzeba. Zrobiło to na grubasku wrażenie i nawet nie próbował tego ukryć. - Super, jedną rzecz mamy z głowy! Możemy ten czas wykorzystać na picie pysznej herbaty! - Ucieszył się, rozsiadając wygodniej. Odpiął nawet górny guziczek swojej kamizelki, oglądając się po surowym wnętrzu. Wszystkie pokoje wyglądały tu tak samo z tego, co zdążyłeś zauważyć. Były one co najwyżej lekko zmieniane pod względem ustawienia mebli przez lokatorów czy też przybywało w nich gratów, jeśli ktoś zadamawiał się na dłużej, ale podstawa była dla wszystkich identyczna. Większe wygody w granicach własnych funduszy - pięknych, jadeitowych figurek i wspaniałych malunków naściennych Shinsengumi nie fundowało.
- Tak, no, hm... - Poprawił kołnierzyk. - Bo to trochę... bardziej pokomplikowane. - Jasne, w końcu mają zaginięcie kogoś, kto jest w stanie zająć się Szczurem, albo Szczura, który sobie poszedł na baby. - Do szczurów zazwyczaj szukamy kotów. No wiesz. - Keichiro znów się zburaczył, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jak kiepski żarcik palnął. Mężczyzna ewidentnie próbował rozluźnić atmosferę, ale wyglądało na to, że tylko samego siebie bardziej napina, kiedy peplał, co mu ślina na język przyniosła. Wyciągnął z kieszeni wewnętrznej kamizelki mapę i rozłożył ją, szukając miejsca. - Mogę? - Wskazują na stojący aktualnie kubek na stoliku i przesunął go ostrożnie, przesuwając też dłonią po blacie, żeby upewnić się, że był suchy.
- Nasz Szczur trzy dni temu, z samego rana, przed zbiórką, opuścił Shi no geto. Tą bramą. Udał się do zbrojmistrza, o tutaj, z czystą klingą, która miała zostać połączona z tsuką i tsubą (rękojeść katany i jelec - dop. aut.) - Jego place przestały kreślić drogę na mapie, która nie wydawała się zbyt skomplikowana. Odległość była dość jasna - jeśli nawet chłopak nie podróżował nocą, miał prawo nie chcieć, i zatrzymał się w karczmie, to nie było żadnej wymówki co do tego, że nadal tu nie dotarł - po czterech dniach. - I tu zaczynają się schody. Nie wiem nawet, czy miecz dotarł na miejsce. Jak go nie będzie, to... chyba skórę mi złoją i zbiorą desery! Nie wspominając, że nie wiadomo, co z tym biednym chłopakiem!
Chłopak. Miecz. Zbrojmistrz, który z całą pewnością w sekrecie miał wykonać miecz. Zaginięcie. I najważniejsze - desery. Gdzie łączyły się te wszystkie wątki?
- Chłopak... jest trochę podobny do ciebie posturą, 16 lat. Ma jasne włosy, takie trochę blond, zielone oczy i ten... przyjazny z niego, cholibka, koleś. Na imię mu Tora.
Akimichi Keichiro
Ukryty tekst
Re: Kwatera Akiego
: 23 kwie 2020, o 13:02
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
Zabawne było to wierzenie w siłę Uchiha. Większość z nich już na turnieju pokazała, że nie jest warta krzty uwagi. Niestety, ale ten klan miał do siebie to, że to najsilniejsze jednostki decydowały o postrzeganiu go przez świat. Przeciętny Uchiha nie różnił się niemal niczym od zwykłego bezklanowca. Oczy - choć oczywiście pomagały - same w sobie nie były zbyt użyteczne. Dopiero potężnie rozwinięty Sharingan był zdolny wzbudzać w ludziach strach, mieszając im zmysły, sprawiając, że nie odróżniają snu od jawy. Ale Aka tego nie potrafił. Jeszcze .
Czymże jest wiara bez uczynków? Lękiem przed karą za grzechy, czy może lekiem na serce - panaceum przed wszystkim, co straszne? Aka nie szedł na mur z żadną wiarą. Choć wyznawanie bóstw było powszechne zarówno u Uchiha, jak i na całym znanym świecie, tak Aka nigdy nie przykładał zbyt wielkiej wagi do tego, w co wierzy i czy w ogóle wierzy. Był agnostykiem. I hipokrytą, oh, na pewno nim był. Ktoś nawet niedawno tak go nazwał. Bo zawsze gdy miał problem, to zaklinał wszystkich bogów, by mu pomogli w chwili próby. Niestety, ale nikt nigdy mu nie odpowiedział, pozostawiając go z wrażeniem pustki w sercu. Ale czy można winić bogów, że nie pochylają się nad kimś tak niskim, tak miałkim jak Aka? Cóż. Chłopiec z Blizną na szyi tego nie robił - bo byli mu obojętni, tak jak i on im. W Kami no Hikage przeżył tylko dzięki interwencji medyków i od tego czasu... od tego czasu wszystko się zmieniło. Na gorsze.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie Keichiro. Aka pokiwał głową twierdząco. Akimichi był słodki, tak rumieniąc się, pruderyjnie niemal - co swoją drogą totalnie nie pasowało do jego byczkowatej postury. Oh, Aka nie uznawał go za przeciwnika godnego sobie. Uważał go za kogoś wyższego i lepszego - i tak w rzeczywistości było - Akimichi był wyższej w hierarchii Shinsengumi, a więc musiał już trochę posłużyć na Murze. Ale skoro można było rozładować niezręczne napięcie, sprowadzając rangi do roli drugorzędnej, to czemu tego nie zrobić? Chyba nikt nie lubi sztywnej atmosfery. Nikt tutaj nie umierał, przynajmniej jeszcze , a zaginięcie Szczura? Cóż. Zdarza się - to przecież odpowiednik marnego Doko, całkowicie poza kontrolą władz. Przecież nikt nie będzie się zajmował kimś takim, prawda?
Herbata była zaskakująco dobra - nic dziwnego, bo nie była lokalna. Co prawda kupił ją na tutejszym targu, ale pochodziła ona z eksportu. Nie pamiętał dokładnie z jakiej krainy, czy też miasta kupieckiego. Zresztą szczerze powiedziawszy - mało go to obchodziło. Dopóki smakowała tak jak należy, to co za różnica?
- A pewnie. Wiesz, że znałem kiedyś kogoś, kto dodawał mleka do herbaty? - zapytał śmiejąc się pod nosem, a jego ton brzmiał, jakby ten ktoś dokonał najpodlejszego aktu bluźnierstwa na tej ziemii. - Także ten. Nic mnie już nie zdziwi - mów śmiało. - wziął łyk pysznego napoju i rozsiadł się wygodnie w fotelu, niemal jak przy towarzyskiej pogawędce o życiu. Tylko jakoś warunki nie takie, jak u babci. U niej zawsze na stole stały jakieś figurki starych jak świat bóstw, albo ręcznie dziergane serwetki, obrusy, firaneczki. Do tego pyszne cukierki, zawsze czekające aż wnuczek przyjdzie coś podjeść. W pokoju Akiego było zaś pusto - dziwnie. I chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak zawsze miał problem z ogarnięciem sobie jakiegoś sensownego wystroju pomieszczenia. Wszystko wydawalo mu się strasznie tandetne i nijakie. Sam nawet nie wiedział, co by pasowało do tych surowych i zimnych ścian.
Aka uśmiechnął się, gdy usłyszał tego suchara. Bardziej ze śmiechu, niż z litości, bo akurat Irys był jednym z tych ludzi, których słabe żarty bardzo bawiły. Najlepszy, jaki usłyszał był zresztą o kurkach, ale to może innym razem. Teraz jedynie wskazał gestem ręki, że smiało może przesunąć kubek i rozłożyć się z mapą. Aka odstawił swoją czarkę na bok i zaczął przyglądać się mapie, analizując położenie pokazanych mu miejsc.
- Hmm... - mruknął pod nosem, przesuwając palcem po mapie. - Cztery dni to starczyłoby na zrobienie tej drogi ze trzy razy. No i raczej by wytrzeźwiał po imprezie, więc motyw z zachlaniem mordy raczej odpada. Wątpię, żeby aż tak go poniosło. - imprezy z piątku na środę są fajne, owszem, ale nie wypada, gdy jesteś na murze. Są pewne obowiązki, pewne świętości, których powinno zawsze się przestrzegać, szczególnie jeżeli jesteś w takim miejscu jak to. - A ten Tora, powiedz mi proszę, z własnej woli trafił na mur, czy może miał coś za uszami? - spytał. - Jest jakiś powód, dla którego mógłby chcieć opuścić Shinsengumi? Teoretycznie obowiązkowa służba wynosi pół roku, dopiero po tym czasie można bez konsekwencji opuścić nasze szeregi. A no i ten... dużo warta była ta klinga? Nie mówię, że to on mógł ją ukraść. Może komuś innemu na niej zależało... - trzeba było rozważyć wszystkie opcje i wykluczyć co się da. - Myślę, że najlepiej będzie, jak podążę tą samą drogą co on. Może zatrzymał się w jakiejś karczmie na noc? No i podpytam jeszcze strażników przy bramie, czy wyglądał na zdenerwowanego.
Re: Kwatera Akiego
: 27 kwie 2020, o 09:49
autor: Shikarui
Misja rangi C
Patrzył na równy tłumów marsz, milczał wsłuchany w kroków huk.
7
Byli ludzie, dla których ceremoniał parzenia herbaty i jej spożywanie było uświęconą tradycją. Niektórzy nawet mówili, że najzdolniejsi w tej sztuce zyskują przychylność bogów, kiedy oni sami schodzili z niebios, pod różnymi postaciami, żeby tylko napić się tego wyjątkowego naparu. Herbata - główny napój, którym raczyli się zarówno ninja jak i najniższe kasty. Ci pierwsi mogli sobie pozwolić na przepyszne liście z nietutejszych hodowli, doprawiane ziołami i kwiatami, o których prosty człowiek nie słyszał, ale nie zmieniało to tego, że łączyła ona te najniższe szczeble z najwyższymi. Niby niebo, po którym galopowały obłoki, zawsze była obecna, w każdym domu i każdym przybytku. Bezpieczniej wypić zgotowaną wodę niż surową, niepewność tego, czy woda nie jest zatruta, nigdy nie dawała człowiekowi spokoju. Tak samo niesamowitym napitkiem była sake - z tym, że ona mieszała zmysły i nie zawsze można było sobie na nią frywolnie pozwolić. Akimichi był wyraźnie zachwycony smakiem, który rozlał się na krańcu jego języka, gdy skosztował pierwszego łyka. To ważne, prawda? Ważne, żeby godnie przyjmować swoich gości, żeby ucieszyć ich nawet najprostszą rzeczą, zbudować sobie pozytywne relacje w miejscu, w którym będzie ci dane spędzić kolejne miesiące. Nie trzeba się przy tym przywiązywać. Wystarczy nie dać się zwariować i nie zapominać, że przed byciem Uchiha - jest się po prostu człowiekiem. Czy już nie? Czy ninja można nazywać człowiekiem , czy nazwa ta zajęta, przechrzczona?
- M-mleka? - Oczy grubcia wyszły na wierzch, kiedy imputowałeś mu ten chory z góry pomysł. Mleko przecież było do owsianki, do deserów, do... na pewno nie do herbaty! Ciężko było powiedzieć, czy bardziej jest zachwycony pomysłowością i odwagą, że ktoś tego próbował, czy może jednak zdegustowany próbą wyobrażenia, jak to musi naprawdę smakować. To była wewnętrzna wojna na miarę wojny Ying i Yang - w ciągłej sprzeczności i zgodności jednocześnie. Na szczęście ponoć nie ma osoby, z którą lepiej się dyskutuje, niż ty sam. Nie ważne, którą stronę obierzesz - i tak wygrasz.
Zimny wystrój, zaklęte błękitem oczy Uchiha i swietna herbata sprowadzona z innego kraju - oto, co mogło czekać ludzi na Murze. Rozmowa zaś zimną nie była. Dało się polubić tego mężczyznę o wstydliwych manierach, które starał się tak rysować, że wychodziły mu aż nieudanie - a jednocześnie wcale nie był w tym sztuczny. Rozmowy o wszystkim i o niczym, które prędzej czy później sprowadzą się do tego samego - zadania, które trzeba wykonać. Niesprzyjająca okoliczność oznaczała, że każda następna ma wyglądać tak samo. I nie przeszkadzał brak obrusiku, serwetek haftowanych kobiecą dłonią i tych firanek, co przysłoniłyby widok na coś wspaniałego - zewnętrzny świat, który nieustannie wołał o swoich przygodach. Wiatr niósł je w swoich śpiewach na co dzień i co bardziej wrażliwi mogli go usłyszeć. Inni słyszeli tylko zawodzenia i odczuwali tylko denerwującą manierę przyczesywania włosów. A wiatr chciał się bawić, chciał pociągnąć za swoimi historiami, chciał złapać ludzkie serce i głaskaniem powiedzieć, że jest dobry i miły - to nie horror przynosi! Wielu odwracało się do niego plecami.
- Z własnej woli, z tego co wiem, to dobry chłopak jest, naprawdę! - Keichiro spojrzał na Akiego, kiedy ten analizował mapę i wszystko, co zostało powiedziane. Skoro już nawet herbata została odstawiona, to sprawa musiała być poważna! Cóż - była. W końcu oto czekało młodego Uchiha pierwsze zadanie na Murze. - No... no sporo. - Akimichi nabrał powietrza do swojego ciała, najwyraźniej do tej pory biorąc pod uwagę taka opcję, ale nie bardzo chcąc dawać jej wiarę. - Tylko po co komu czysta klinga? Osoba z zewnątrz raczej nie wiedziałaby, że ten miecz jest więcej warty, zresztą niesiony był w pakunku... - Te słowa wskazywały, dlaczego Akimichi raczej odrzucał ten pomysł. - Jasne, słuchaj... dziękuję! Gdyby działo się coś niebezpiecznego, to nie pakuj się w tarapaty, tylko wracaj szybko i melduj. Po to jesteśmy, żeby w końcu działać razem! - Mężczyzna wypiął pierś do przodu, dumny jak ten paw. W jego słowach drzemała moc, siła i pewność tego, co właśnie powiedział. Nie wahałby się pójść za towarzyszami w ogień - widać było ten błysk w jego oku. Honor, który nie pozwoliłby mu - nigdy - odwrócić się do towarzysza plecami.
Tyle razy zostałeś oszukany, może to kolejne słodkie kłamstwo..?
Akimichi Keichiro
Re: Kwatera Akiego
: 28 kwie 2020, o 17:39
autor: Aka
Shi no gēto
Rok 388, późna jesień.
Barbażynśtwo, pogaństwo i herezje. Jak to dobrze, że ich kontynent był tego pozbawiony. Politeizm praktykowany w praktycznie wszystkich częściach znanego im świata był naprawdę pożyteczny dla stabilności poszczególnych krajów. Wojny religijne właściwie nie miały miejsca, bo nawet tacy zwyrodnialcy jak Jashiniści mogli praktykować swoje zwyczaje - przynajmniej dopóki nie cierpieli niewinni cywile, tylko ktoś, kto na śmierć zasłużył. Nie trzeba było więc obawiać się tego, że straci się głowę za zbezczeszczenie rytuału parzenia herbaty - jeżeli takie bluźnierstwo nikogo nie krzywdziło to niech każdy robi sobie, co tylko mu się żywnie podoba.
Woda niszczy - to powodzie, to deszcze, to kaprysy Pana Mórz. Ale woda też daje życie - bez niej żaden człowiek nie przetrwałby więcej niż trzy dni i nie potrzeba było być medykiem, by dojść do takiego stwierdzenia. I choć picie niezagotowanej wody było niebezpieczne, to co stało na przeszkodzie, by dolać trucizny do takiej - weźmy na to - herbaty? Świat Shinobi był bardzo nieprzewidywalny i ludzie już wielokrotnie byli świadkami zdrad tak wielkich, o jakich nikt jeszcze nie śnił. Choćby na Kami no Hikage, gdy cała rada została wymordowana na oczach tysięcy. Widzieli to, gdy Uchiha wykorzystywali Juugo, a sprzymierzone klany przyglądały się, zamiast zareagować na takie zbrodnialstwo. Jak więc nie dać się tutaj zwariować, gdy wszędzie wokół jest niebezpieczeństwo? Brać sojusze i liczyć, że jakoś to będzie? Ktoś, kto powiedział przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej chyba nigdy nie był otoczony przez ludzi chcących wbić mu sztylet w brzuch.
Będziesz wariatem, albo będziesz martwy . Tak wyglądało życie Shinobi. Shinobi - właśnie. Nie ludzi . Człowiek nie musiał bać się o to, o co codziennie bał się ktoś trudniący się tym podłym zawodem. Ninja to ninja - ni więcej, ni mniej. Idąc tą drogą musisz być gotowym na to, że możesz się potknąć i już nigdy nie wstać. To droga pełna wyrzeczeń: względem siebie, ale przede wszystkim względem bliskich. Aka nigdy nie rozumiał, jak można było być Shinobi i chcieć założyć rodzinę. Śmiertelność w tej pracy była przerażająco wysoka i decydowanie się na potomstwo było dla niego strasznie egoistyczną pobudką, która miała jedynie na celu podbudować żałosne ego płodzicieli. Może więc Uchiha byli ludźmi, ale z pewnością nie byli ludzcy. W tym świecie nikt już nie był ludzki . Przetrwały tylko potwory.
Wiatr wył za oknami. Tęsknił za gorącym latem, gdy wszyscy tak bardzo pragnęli go choć odrobinę? Gdy czuł się potrzebny? Tak jak Aka, zanim wszystko się posypało i wylądował sam, tutaj? Nie. Oczywiście, że nie. Wiatr to tylko zjawisko atmosferyczne, a ludzie po prostu mieli tendencję do dopowiadania sobie reszty. Bardzo trudno było im zrozumieć, że natura jest przerażająco upiorna w swej prostocie, że jest bezwzględna i brutalna, że rządzą w niej drapieżniki, a reszta musi podpasować się pod ich dyktando. I nawet wśród drapieżników znajdzie się taki, który jest silniejszy. Shinobi zdawali sobie z tego doskonale sprawę i to dlatego oni ustawiali życie tak, jak im się podobało. Od zwierząt różnili się tylko tym, że ubierali to we wspaniałe słowa o honorze, dumie i konieczności bronienia swych ziem przed wrogiem. We wszystkim innym nie różnili się od psów walczących między sobą o kawałek mięsa. Choć patrząc na te żałosne przepychanki, to nie raczej powinno się napisać, że nie różnili się niczym od małp obrzucających się gównem.
- Ano, tacy to najbardziej niepozorni. Dobry chłopak, dzień dobry na schodach mówił... - uśmiechnął się, mówiąc pół-żartem, pół-serio. Czyż nie było tak? Że to ci, po których się tego nie spodziewasz, potrafią wywoływać w tobie największe zdziwienie? Gdy wróg atakuje, to wiesz, że może cię czymś zaskoczyć. Od sojusznika oczekujesz lojalności i wierności - ale o tym przecież była już mowa. Aka był gotowy pokusić się o stwierdzenie, że w tym świecie wiadome są tylko dwie rzeczy - podatki i śmierć. Choć co do tego drugiego, to nie miał pewności. Przysłuchiwał się więc wyjaśnieniom Akimichiego i kiwał głową twierdząco. Niczego nie zakładał i niczego nie wykluczał - tutaj mogło zdarzyć się dosłownie wszystko, od napaści po zapaść. Ale w końcu to było jego zadanie, prawda? Dowiedzieć się, co się stało z młodym. Tora , zdaje się? Niech i będzie Tora. Ciekawe, czy ktoś poza Keichiro pamiętał imię nic nieznaczącego Szczura. Tylko dlaczego tak bardzo zależało mu na tym chłopaku? Przecież to zwykły rekrut, a miecz zawsze można wykuć nowy. Naprawdę był aż tak honorowy, czy może kryło się za tym coś więcej? Słowa mężczyzny były dosyć... niepokojące. Dlaczego miałby pakować się w jakieś kłopoty? Przecież to tylko zwykły szczurek, który zgubił się gdzieś po drodze do zbrojmistrza...
Niebieskooki dopił swoją herbatę, gadając jeszcze przez chwilę o głupotach ze swoim gościem. Gdy oboje skończyli pić pyszną, niezbezczeszczoną mlekiem herbatę, uprzejmie ukłonił się w kierunku Akimichiego. - Jeżeli mogę jakkolwiek pomagać - to robię to. Obiecuję, że będę ostrożny. Miejmy nadzieję, że chłopak będzie cały i zdrowy. - no i miecz, oczywiście. - Jasne. Zabiorę swoje rzeczy i za chwilę ruszam. Miło było Cię gościć. - uśmiechnął się i lekko ukłonił. Odprowadził jeszcze swojego gościa do drzwi i zamknął je za nim.
Nie potrzebował dużo czasu na przygotowania. Sprawdził jedynie, czy cięciwa na jego łuku jest poprawnie napięta - ot, żeby się nie zerwała. Zabrał więc go razem z kataną i strzałami, kilkoma pierdołami potrzebnymi na kilka dni podroży, takimi jak prowiant i picie. Pozostało mu więc zamknąć drzwi na klucz i wyjść z mieszkania, udając się w kierunku bramy. Tam miał zamiar rozpocząć swoją podróż. O ile nic więc go nie zatrzymywało, to udał się w kierunku jednej, jedynej bramy prowadzącej do Shi no Geto. Ciekawe, czy spotka stare twarze: Kirę i Miho. Choć może raczej powinienem napisać pyski ...
z/t (?)
Re: Kwatera Akiego
: 24 sie 2020, o 00:45
autor: Aka
Shi no gēto, Sogen
Rok 389, lato
Ukryty tekst
Re: Kwatera Akiego
: 25 sie 2020, o 15:41
autor: Aka
Shi no gēto, Sogen
Rok 389, lato
Ukryty tekst
Re: Kwatera Akiego
: 29 sie 2020, o 10:05
autor: Aka
Shi no gēto, Sogen
Rok 389, lato
Ukryty tekst
z/t