Strona 1 z 1
Zajazd „Ptasie Gniazdo"
: 27 mar 2020, o 22:13
autor: Daidoji Akira
Zajazd „Ptasie Gniazdo"
Theme Lokacji
Utrzymany w przyzwoitym stanie budynek, którego celem jest zapewnianie podróżnym chwili wytchnienia w prawdziwym łóżku i z gorącą strawą. Oczywiście za odpowiednią opłatą. Parter podzielony jest na dwie strefy – przednią, publicznie dostępną, służącą jako karczma i tylną, mieszczącą mieszkanie właścicielki przybytku oraz kuchnię, z której wydawane są posiłki. Na piętrze znajdują się natomiast mieszkania dla gości, wystarczająco przestronne, żeby móc wieść w nich w miarę wygodne życie. Nie można dostać się do nich bezpośrednio z parteru – trzeba wspiąć się po zewnętrznych schodach ulokowanych z boku budynku. Uwagę co bardziej spostrzegawczych przykuć by mogło drewno, z którego zrobiona jest cała budowla. Całość, mimo schodzącej miejscami farby, wydaje się być lita, jakby wyrzeźbiona z pnia wyjątkowo wielkiego drzewa. Jeśli wierzyć właścicielce przybytku, zajazd został dawno temu stworzony przez pewnego shinobi z klanu Senju, który postanowił ustatkować się i rozpocząć bardziej spokojne, pozbawione niebezpieczeństw życie u boku swojej ukochanej. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile prawdy mieści się w słowach starszej kobiety, jednak nikt ich też nie podważa.
Mimo że miejsce jest całkiem przytulne, widać, że lata świetności ma już dawno za sobą. Wszystko wskutek rozwoju osady i migracji mieszkańców między poszczególnymi dzielnicami. Pech chciał, że okolica „Ptasiego Gniazda”, niegdyś prestiżowa dzielnica, służąca pokazaniu przejezdnym Ryuzaku no Taki od jak najlepszej strony, z czasem utraciła na znaczeniu, zmieniając się w miejsce dla handlarzy na krawędzi bankructwa, emerytowanych wojowników, miejscami pozbawionych wszelkiego prestiżu artystów, czy też nawet prostytutek. Słowem, całej menażerii ludzi, którzy nie mogli odnaleźć się gdzie indziej. W związku z tym, niegdyś ekskluzywne, przestronne pokoje dla bogatych podróżnych musiały zostać podzielone na mniejsze kawalerki, na jakie byłoby stać tutejszych bywalców. Ostatnio, właściwie nieco od ponad roku, właścicielka zajazdu zaczęła zachęcać swoich klientów do dłuższego pobytu bezpieczeństwem gwarantowanym przez jedną z osób, które zamieszkały tutaj na stałe – podobno najprawdziwszego samuraja z Yinzin.
Warto też wspomnieć o studni, ogródku z oczkiem wodnym i gołębiarni, znajdujących się na tyłach przybytku. Pewnie to hodowli ptaków zajazd zawdzięcza swoją nazwę. Nie służą one żadnym celom praktycznym, jednak są zadbane i dobrze odżywione. Dla niektórych mogą być formą jakiejś atrakcji.
Lokum Akiry
Samcza jaskinia ronina, podobnie jak wszystkie inne pokoje dla gości, znajduje się na piętrze budynku. Jest to jeden z lepiej umiejscowionych pokojów, z oknem dającym widok na przód budynku i dostępem do małego balkonu, również zlokalizowanego nad główną ulicą. Sama kawalerka składa się z dwóch wyłożonych matami tatami pokojów. Pierwszy z nich, większy łączy w sobie kilka funkcji – sypialni, „salonu” i kuchni. To ostatnie oczywiście pod warunkiem, że aktualny lokator potrafiłby gotować, co niestety nie jest prawdą w przypadku Akiry. Z wartych wymienienia rzeczy, w pomieszczeniu znajduje się więc niski, drewniany stolik do herbaty, szafka na ubrania, stojące lustro wysokości człowieka i futon z poduszką, zwykle rozłożony nawet w dzień, bo mężczyźnie nie chce się zwykle sprzątać. Lokum już przy pierwszym rzucie oka zdaje się mówić jasno: „Tu mieszka mężczyzna!”. Żadna kobieca ręka nie miała okazji zająć się tym miejscem, od kiedy tylko wprowadził się tutaj Akira. Cała jego garderoba leży porozrzucana w najrozmaitszych miejscach, ścieląc znaczną część podłogi, czy wisząc, gdzie popadnie. Swojego czasu panował tutaj nawet porządek. Zielonowłosy przyprowadzał tutaj najrozmaitsze towarzyszki wieczornych, karczemnych rozmów, czy uprzejme damy wątpliwej reputacji, w związku z czym musiał dbać o to, żeby miejsce jakoś się prezentowały. Odkąd jednak właścicielka zajazdu zakazała mu sprowadzać wszelkiej maści „ladacznice”, dbanie o czystość pokoju stało się w oczywisty sposób procesem zbędnego marnowania energii. O łazience nie można powiedzieć zbyt wiele. Wyposażona w balię, wiadro, kolejne lustro i wszystkie inne niezbędności, dobrze spełnia swoje cele, również pozostając w stanie wiecznego bałaganu.
NPC z Lokacji
Oshiro Tamura
Kolor Mowy
Dobijająca siedemdziesiątki kobieta mimo podeszłego wieku wciąż dobrze trzyma się na nogach i nie zamierza przez najbliższy czas tego zmieniać. Podobno jej świętej pamięci mąż zaczynał w tym mieście jako shinobi, po to tylko, by dość szybko zmienić zawód i osiąść w jednym miejscu. Jej dzieci już dawno temu opuściły to miejsce, żeby szukać pracy we własnym zakresie. Jest osobą stanowczą, pracowitą i asertywną. Właśnie te cechy pozwalają jej od wielu lat zarządzać „Ptasim Gniazdem” i dbać o porządek wśród swoich gości. Zawsze pilnuje, żeby osoby korzystające z usług zajazdu nie dobierały się do pracujących dla niej kelnerek i nie odciągały ich uwagi od pracy żadnymi zbereźnymi tekstami. Ta troska stała się przyczyną licznych wyrzutów w stronę najbardziej niewdzięcznego z mieszkańców piętra, Akiry, który niejednokrotnie próbował już wystawiać na próbę siłę woli pracowniczek „Ptasiego Gniazda”. Jej relacja z leniwym roninem jest dość skomplikowana. Staruszka sprawia zwykle pozory, jakby nie znosiła bezrobotnego lokatora, często narzekając na jego charakter i jeszcze częściej na styl życia, jaki prowadzi. Pod płaszczykiem wzajemnej niechęci i irytacji znajduje się niezwykła troska, jaką darzy się ta dwójka. W związku z tym Tamura przymyka oko na niektóre wygłupy młodzieńca, a ten stara się jej niepotrzebnie nie irytować. Poza tym staruszka odpuszcza mu często płacenie czynszu, argumentując to tym, że ronin dobrze sprawdza się w odstraszaniu wszelkiej maści zakapiorów i zbyt hałaśliwych moczymord. W końcu lepiej mieć w lokalu jednego dobrze znanego hultaja, niż kilku takich, po których nie wiadomo, czego można oczekiwać.
Re: Zajazd „Ptasie Gniazdo"
: 28 mar 2020, o 14:11
autor: Daidoji Akira
Zielonowłosy ronin, cicho nucąc pod nosem, w końcu dał radę znaleźć drogę do miejsca, w którym obecnie się zatrzymywał. Po drodze nie spotkało go już więcej przygód z młodocianymi złodziejaszkami, wymiocinami, czy też krzykliwymi karczmarzami. Minął jedynie po drodze kilku innych nocnych marków - ludzi, tak jak on, wracających z mniej lub bardziej udanych popijaw, bezdomnych, podejrzanych kupców, którzy swoich towarów nie mogli oferować kiedy indziej, czy w końcu strażników zajmujących się o tych późnych godzinach obchodem. Dzień, czy noc, w Ryuzaku no Taki zawsze coś się działo. Zawsze panował jakiś ruch. Ta osada nigdy nie spała. Dziwiło to większość przejezdnych, przywykłych do spokoju nocy, jakie oferowały pozostałe zakątki świata. Ale Akira? Akira już dawno temu przestał być zwykłym przejezdnym. Kiedyś świeżak, nieprzywykły do stylu życia innego niż ten z Yinzin, dzisiaj stanowił integralną część społeczeństwa osady. Jako szary hulaka, razem z resztą sobie podobnych osób na marginesie społeczeństwa tworzący zróżnicowane tło dla kolejnych, którzy mieli dopiero zrozumieć, jakimi prawami rządziło się Ryuzaku no Taki.
Minął jakiś patrol, kiwnął głową do znajomej alkoholiczki, po raz kolejny szukającej ucieczki od nieszczęśliwego małżeństwa i stanął przed schodami, które lada chwila miały zaprowadzić go tam, gdzie chciał się właśnie znaleźć - do jego bezpiecznej przystani. Przestał nucić, żeby zamiast tego postarać się zachować jak największą dyskrecję. Rozejrzał się czujnie dookoła, chcąc się upewnić, czy zaraz nie natknie się na właścicielkę zajazdu, gotową ochrzanić go za kolejną nocną włóczęgę. Na szczęście wyglądało na to, że nic takiego go nie czeka. Droga ku upragnionemu ciepłu i wygodzie była wolna od wszelkich zagrożeń. Ronin postawił stopę na pierwszym stopniu. Drewno cicho skrzypnęło, a Akira zaklął w myślach i zamarł na chwilę, uważnie nasłuchując. W końcu wzdychnął z ulgą i począł kontynuować swoją wspinaczkę. Drugi stopień, trzeci, czwarty, w końcu nadeszła pora na dziesiąty, po którym…
- Ej! Gówniarzu! O której to się w nocy szlaja?! - w tym momencie szczęście zielonowłosego dobiegło końca. Cały zesztywniał, usłyszawszy słowa, które w tym momencie brzmiały jak wyrok śmierci. Był spalony. Zajęło mu dłuższą chwilę, zanim odwrócił się w stronę starszej kobiety, stojącej u podnóża schodów z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy.
- A co cię to obchodzi, babaa?! Chwili prywatności człowiek mieć nie może? - Akira rzucił szybką, nieprzemyślaną ripostę, równie głośną, co wcześniejszy krzyk staruchy, sprawiając, że jej dotychczasowa irytacja zmieniła się w prawdziwą złość.
- Nie wrzeszcz, ty lekkomyślny alkoholiku, klientów mi pobudzisz! A do tego jeszcze resztę dzielnicy, po czym pretensje będą skierowane w moją stronę, kiedy ty znowu gdzieś znikniesz…
- Jak nie chcesz ludzi budzisz, to po kiego sama krzyczysz, babaa?! Myślisz, że jak stara jesteś i gówno już słyszysz, to tak samo inni nie słyszą ciebie? Mnie to od ponad roku uszy bolą, tak mi szkodzi twoja krzykliwość… spać chcę, daj mi już spokój… – po tych słowach ronin zachwiał się i mocno schwycił poręczy, wciąż pozostając na chybotliwych, lekko ugiętych nogach. Oshiro Tamura, właścicielka „Ptasiego Gniazda”, bo to z nią miał właśnie okazję przekrzykiwać się Akira, westchnęła z politowaniem, widząc stan, w jakim znajdował się mężczyzna.
- Znowu coś piłeś, łachudro, co? Capi od ciebie sake na kilometr… Dobrze przynajmniej, że tym razem żadnej dziwki z sobą nie przyprowadziłeś. Idź spać, nie mam co marnować na ciebie teraz nerwów. I tak nic z tego nie wyniknie. Rano porozmawiamy. O tym i o twoim czynszu, więc lepiej, żebyś do tego czasu się jakoś ogarnął – to powiedziawszy, „babaa” odwróciła się i wróciła do siebie, kręcąc tylko lekko głową. Szkoda jej było patrzeć na to, jak samuraj nisko upadł. Przynajmniej dawał radę utrzymać się w jednym kawałku… Jeszcze.
W tym samym czasie drugi uczestnik tej krótkiej kłótni w końcu doczłapał się do swojego lokum i, nie przejmując się bajzlem oraz wciąż obecnymi na jego ciele ubraniami, zaległ na wiecznie gotowym posłaniu, natychmiast oddając się w objęcia Morfeusza. W błogiej nieświadomości, że wszystkie zdarzenia z tej nocy były niczym w porównaniu do wyzwań, które czekały na niego rano.
Kiedy następnego dnia słońce wisiało już wysoko na nieboskłonie, starsza kobieta, roznosząc dookoła dym z palonego kiseru, powolnym krokiem wspięła się po schodach na piętro swojego przybytku i ruszyła wąskim korytarzem po to, żeby stanąć w końcu przed drzwiami do jednego z pokojów.
- Akira? Akira! Wstawaj, leniu, słońce już długo na nieboskłonie, przyzwoici ludzie dawno temu nie śpią! Mamy do pogadania! – odpowiedzią była cisza. Podirytowana kobieta, mamrocząc coś pod nosem, w końcu otworzyła drzwi. Pusto. W pokoju nikogo nie było. Porozwalane wszędzie ubrania, wszechobecny smród mężczyzny i lekki powiew wiatru. Pani Oshiro wydała z siebie jedno ze swoich typowych westchnięć, po czym zrobiła kilka kroków, przestąpiła nad jedną z leżących na podłodze kupek ubrań i zamknęła okno. Zanim wyszła, zdążyła przyjrzeć się jeszcze jednemu z elementów otoczenia. Dzbanek, w którym kilka godzin wcześniej przyniosła tutaj wodę z cytryną, leżał opróżniony obok futonu. Kobieta na ten widok uśmiechnęła się jedynie lekko, po czym zamknęła za sobą drzwi i ruszyła z powrotem na dół. Życie toczyło się, jak zawsze.