Północna część miasta
Re: Północna część miasta
Przesiąknięte spokojem miejsce mroziło oddech w płucach. Cud ludzkiego stworzenia w postaci bezpiecznych i ciepłych domów chronił tu od podmuchów wiatru, który strącał od czasu do czasu zebrany na dachach śnieg. Biel była piękna.
Żałobna.
Przymykasz nieco ciemne oczy i unosisz spojrzenie na majaczące góry - na jednej z nich na pewno mieszkał Byakko, chroniąc was przed Zachodem, biorąc pod żelazną łapę wszelkie bestie, które mogłyby zejść z wyżyn i szukać pożywienia tam, gdzie zadomowili się dwunożni - ponoć najbardziej inteligentne stworzenie tego świata! Antykreator chyba to udowodnił. Chyba. Mity, legendy, podania przekazywane z języka na język, z ucha do ucha - ile można im było ufać wiedzieli tylko bardowie, ci zaś nie przyznają się, że zwykła bitwa przerodziła się w heroiczne zwycięstwo tylko w ich pieśniach - wszak to by odjęło całego uroku. A tak? Miasteczko zanurzone w ułudzie zapomnienia, niby nie odcięte od świata, a jednak chyba osadzone na zupełnych jego końcach, zupełnie jakby ten glob był płaski i nie miał jakichkolwiek szans na to, by z tego skrawka ziemi dotrzeć gdziekolwiek - odcięta oaza i tylko tutaj można było się czuć naprawdę bezpiecznym.
Chmury zamykały nieboskłon - Smoki nie zlecą więc dziś na żer, pozostało wypatrywać spadających gwiazd, może któryś z nich zgubi swoją perłę? Całkiem niezły deal - zakładać się z bogami o ich własność, posuwać szantaż na zupełny inny poziom, zwłaszcza kiedy nie miałeś nic do stracenia. Czerń oczu zsunęła się z szarych chmur, z których jeszcze nie spadały płatki śniegu, ale to była kwestia czasu - zamrożone krople wody, niby tak do siebie podobne, a jednak żadna nie była identyczna przy drugiej, niemal niemożliwe do uchwycenia, chyba że twoja dłoń odpowiednio mocno wyziębła - ta blada, muśnięta słońcem o tyle, o ile pozwalała na to pogoda i ewentualne podróże. Nie ma co mydlić sobie oczu - przecież chwilowo nigdzie się stąd nie wybierałeś, chociaż może to najwyższa pora, żeby coś w życiu zmienić..? Cokolwiek. Jeden mały ruch, byle przesunięcie pionka na szachownicy - byleby postawić nogę za nową granicą, a nie tkwić wciąż na tym samym polu. Rzeczą męską było podjąć decyzję o... och, o rodzinie?
Jakiej rodzinie?
Shijima wyszedł z niewielkiej knajpki i zatrzymał się na ulicy całkowicie pustej. Nadal czuł na sobie ciepło wnętrza dobytku publicznego, który opuścił - przyjemnie schodziło ze skóry i orzeźwiało, pozwalało spojrzeć na drogę przed sobą i powiedzieć sobie: spójrz. Masz zdrowe, silne nogi, prostą drogę - i nieograniczone możliwości. Przynajmniej tak większość chciałaby sobie powiedzieć.
Żałobna.
Przymykasz nieco ciemne oczy i unosisz spojrzenie na majaczące góry - na jednej z nich na pewno mieszkał Byakko, chroniąc was przed Zachodem, biorąc pod żelazną łapę wszelkie bestie, które mogłyby zejść z wyżyn i szukać pożywienia tam, gdzie zadomowili się dwunożni - ponoć najbardziej inteligentne stworzenie tego świata! Antykreator chyba to udowodnił. Chyba. Mity, legendy, podania przekazywane z języka na język, z ucha do ucha - ile można im było ufać wiedzieli tylko bardowie, ci zaś nie przyznają się, że zwykła bitwa przerodziła się w heroiczne zwycięstwo tylko w ich pieśniach - wszak to by odjęło całego uroku. A tak? Miasteczko zanurzone w ułudzie zapomnienia, niby nie odcięte od świata, a jednak chyba osadzone na zupełnych jego końcach, zupełnie jakby ten glob był płaski i nie miał jakichkolwiek szans na to, by z tego skrawka ziemi dotrzeć gdziekolwiek - odcięta oaza i tylko tutaj można było się czuć naprawdę bezpiecznym.
Chmury zamykały nieboskłon - Smoki nie zlecą więc dziś na żer, pozostało wypatrywać spadających gwiazd, może któryś z nich zgubi swoją perłę? Całkiem niezły deal - zakładać się z bogami o ich własność, posuwać szantaż na zupełny inny poziom, zwłaszcza kiedy nie miałeś nic do stracenia. Czerń oczu zsunęła się z szarych chmur, z których jeszcze nie spadały płatki śniegu, ale to była kwestia czasu - zamrożone krople wody, niby tak do siebie podobne, a jednak żadna nie była identyczna przy drugiej, niemal niemożliwe do uchwycenia, chyba że twoja dłoń odpowiednio mocno wyziębła - ta blada, muśnięta słońcem o tyle, o ile pozwalała na to pogoda i ewentualne podróże. Nie ma co mydlić sobie oczu - przecież chwilowo nigdzie się stąd nie wybierałeś, chociaż może to najwyższa pora, żeby coś w życiu zmienić..? Cokolwiek. Jeden mały ruch, byle przesunięcie pionka na szachownicy - byleby postawić nogę za nową granicą, a nie tkwić wciąż na tym samym polu. Rzeczą męską było podjąć decyzję o... och, o rodzinie?
Jakiej rodzinie?
Shijima wyszedł z niewielkiej knajpki i zatrzymał się na ulicy całkowicie pustej. Nadal czuł na sobie ciepło wnętrza dobytku publicznego, który opuścił - przyjemnie schodziło ze skóry i orzeźwiało, pozwalało spojrzeć na drogę przed sobą i powiedzieć sobie: spójrz. Masz zdrowe, silne nogi, prostą drogę - i nieograniczone możliwości. Przynajmniej tak większość chciałaby sobie powiedzieć.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
Wdroż się ze mną melancholię - w niej nuda nigdy nie była wystarczająco nudna, żeby zabijała wewnętrznie. Przynosiła dreszcze, czułeś je kiedyś na swojej skórze? - i koiła, pozwalając unosić się na spokojnym oceanie doznań, w którym wreszcie przestawał panować sztorm. Jestem pewien, że kiedyś to czułeś. Wiem, że teraz czuł to mężczyzna, który przystanął na ulicy i spoglądał w niebo, w które spoglądał kiedyś jego brat - dla jednych było obietnicą wolności, dla innych ciężarem podtrzymywanym przez Atlasa, który lada dzień może spaść na włosy, rozsypać się w pył (zupełnie jak szkło). Koniec świata? Heh, to nie był nawet jego początek... Dla niego to niebo... było po prostu szarością chmur. Nic tylko czekać, aż anielskie lotki zsuną się z puchu, czekać aż uronią swoje łzy, które przez temperaturę zmienią się w fantazyjne płatki, po które nie wyciągały się ręce. Na razie panowała cisza. W ciszy melancholia, w melancholii rutyna, w rutynie zupełna nuda - tak biegł ten ciąg przyczynowo-skutkowy? Jakoś tak to było... Czarno biała szachownica na której niewidoczny Gracz rozstawił pionki, zupełny brak soczystej czerwieni, zagubienie pięknej o tej porze roku zieleni - gdzie te wszystkie kwiaty, które powinny przebijać się przez śnieg? Jeśli ktoś nie opuścił rodzinnego Hyuo to zobaczyć mógł je tylko na kartach ksiąg, a uwierz mi, że żadna farba nie była w stanie oddać piękna żywego stworzenia - doskonałości flory, która umierała jesienią tylko po to, by móc jeszcze piękniejszą narodzić się wiosną. Imponowała mi, wiesz?
Potrafiła nawet porwać serce Shijimy.
Opuszczasz spojrzenie i kierujesz je na szarą uliczkę - w pojedynczych oknach migotały światełka jak błędne ogniki chcące zwabić podróżnego na zdradzieckie bagna - tak właśnie wszystko toczyło się po kolei, zaczynając od dziwnej różnicy, w której po przekroczeniu jednych drzwi stawałeś się całkiem samotny (choć mówili, że najbardziej samotnym jest się w tłumie) - nie to, żeby jakkolwiek ci to przeszkadzało, w końcu z ludźmi było jak z jazdą - możesz zaufać drugiemu człowiekowi, bo wiesz, co zrobi w stępie, tylko skąd masz mieć pewność, że nie zrzuci cię z grzbietu przy dzikim cwale? Uliczka nie była wcale taka pusta. Nie była samotna. Popatrz, ktoś idzie, ktoś... nie sposób było dojrzeć jego twarzy. Obcy. Obcy w domu, obcy w domu - bierz go, wygoń. Przepędź. Było coś dumnego w sylwetce stojącej na ulicy, choć wcale nie pysznego - chyba powinienem po prostu powiedzieć: coś niewzruszonego, kiedy tak spoglądał na tego Obcego, który chwiejnym krokiem zbliżał się w twoim kierunku. Ranny? Potrzebujący?
Możesz paść na kolana, wtedy porozmawiamy o tym, co dalej.
Shijima zrobił krok w bok, nie spuszczając nieznajomego z pola widzenia, by zrobić mu przejście.
Potrafiła nawet porwać serce Shijimy.
Opuszczasz spojrzenie i kierujesz je na szarą uliczkę - w pojedynczych oknach migotały światełka jak błędne ogniki chcące zwabić podróżnego na zdradzieckie bagna - tak właśnie wszystko toczyło się po kolei, zaczynając od dziwnej różnicy, w której po przekroczeniu jednych drzwi stawałeś się całkiem samotny (choć mówili, że najbardziej samotnym jest się w tłumie) - nie to, żeby jakkolwiek ci to przeszkadzało, w końcu z ludźmi było jak z jazdą - możesz zaufać drugiemu człowiekowi, bo wiesz, co zrobi w stępie, tylko skąd masz mieć pewność, że nie zrzuci cię z grzbietu przy dzikim cwale? Uliczka nie była wcale taka pusta. Nie była samotna. Popatrz, ktoś idzie, ktoś... nie sposób było dojrzeć jego twarzy. Obcy. Obcy w domu, obcy w domu - bierz go, wygoń. Przepędź. Było coś dumnego w sylwetce stojącej na ulicy, choć wcale nie pysznego - chyba powinienem po prostu powiedzieć: coś niewzruszonego, kiedy tak spoglądał na tego Obcego, który chwiejnym krokiem zbliżał się w twoim kierunku. Ranny? Potrzebujący?
Możesz paść na kolana, wtedy porozmawiamy o tym, co dalej.
Shijima zrobił krok w bok, nie spuszczając nieznajomego z pola widzenia, by zrobić mu przejście.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
Rzeczywiście - nie wiedział. Kim jest, czego tu szuka, dlaczego tak się chwieje? Źle się czuje, ktoś coś mu zrobił? Kroczy po planszy szachowej i udeptuje ziemię pod nogami, z którego zgarnięto na boki śnieg, który w tym miejscu nie zamieniał się w błotnistą breję. W końcu jesteśmy w miejscu, w którym Panna Zima mogłaby wybudować swój lodowy pałac (z niezrozumiałych powodów nie chciała Cię jednak odwiedzić). Pytania. Obcym zazwyczaj zadawało się pytania, na które chciało się poznać odpowiedzi, wszystko przez ciekawość, która wodziła za nos, wszak wiedza? - rzecz jeszcze bardziej bogata od samych pieniędzy, informacje rządziły światem i dawały w dłonie władzę, nawet jeśli nie była to władza czysto-fizyczna. Kwestia tego, jak tą wiedzę wykorzystywaliśmy - i czy w ogóle chcieliśmy ją posiąść. Skłamałbym, gdybym napisał, że nic nie obchodziło czarnowłosego przedstawiciela szczepu Ranmaru to, kim ta osoba jest, jednak to obchodzenie było ledwo namacalne - muskało policzek jak letni wiatr na rozgrzanej słońcem plaży późnym wieczorem i nie zapisywało się na skórze szczególnym zapamiętaniem. Dlatego zamiast zapytać nic ci nie jest? odsunął się na bok, pozwalając tej osobie przejść.
Kto wie, czy pod czarnym płaszczem nie krył się nóż, który dłoń pokieruje do żebra, jeśli tylko się zbliży.
Nie było miłosierdzia w atramentowych oczach, nie było w nich współczucia, nie było jednak też pogardy. Po prostu był - ten cień, który rozmywa się, kiedy tylko chcemy na niego spojrzeć, a który ciągle majaczy w kąciku naszego oka.
I ten Cień byłobojętny na to, jak nieznajoma sylwetka padała na śnieg.
A może znajoma?
Przyklęknął, chcąc złapać lecącego... lecącą? Niczego nie widział przez luźne szaty, ale z tego, co zdążył dostrzec, był to raczej mężczyz... chłopak? Młody chłopak? Krew znaczyła trasę jego podróży - jego krew? Brunet sięgnął dłonią, powoli, do sylwetki i ściągnął z twarzy kaptur, ściągając nieznacznie brwi. Automatycznie zaczął też szukać rany, która powinna być powodem tego krwawienia.
Kto wie, czy pod czarnym płaszczem nie krył się nóż, który dłoń pokieruje do żebra, jeśli tylko się zbliży.
Nie było miłosierdzia w atramentowych oczach, nie było w nich współczucia, nie było jednak też pogardy. Po prostu był - ten cień, który rozmywa się, kiedy tylko chcemy na niego spojrzeć, a który ciągle majaczy w kąciku naszego oka.
I ten Cień byłobojętny na to, jak nieznajoma sylwetka padała na śnieg.
A może znajoma?
Przyklęknął, chcąc złapać lecącego... lecącą? Niczego nie widział przez luźne szaty, ale z tego, co zdążył dostrzec, był to raczej mężczyz... chłopak? Młody chłopak? Krew znaczyła trasę jego podróży - jego krew? Brunet sięgnął dłonią, powoli, do sylwetki i ściągnął z twarzy kaptur, ściągając nieznacznie brwi. Automatycznie zaczął też szukać rany, która powinna być powodem tego krwawienia.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
Kiedy świat osnuwała szarość, barwy nie przebijały się do codzienności, a świat zamierał w bezruchu czekając na pierwszy oddech bogów (nazywają go wichurą, nie wiem dlaczego), neutralność wydawała się jedynym, co pasowało do krajobrazu. Wszechobecna cisza tylko to wrażenie wzmagała. Bądź neutralny, to nie przyjdą po ciebie anioły. Nie otworzy się niebo, nie zagrzmi gong Sądu Ostatecznego, nie wyżrą się demony spod gleby i nie spróbują wciągnąć cię do Piekła - wszystko to będzie się działo, lecz gdzieś obok, nie dotykając twojej sylwetki, co najwyżej poczujesz jego powiew na swoim powietrzu, oddech Śmierci, gdy ta przesuwała się zaraz obok - możesz złapać ją za spódnicę, jeśli tylko nie będzie zbyt zajęta, choć może nie? - wtedy nagle staniesz się zaangażowany. Szkoda, że nie robienie zupełnie niczego wcale tej neutralności w normalnym świecie nie oznaczało, bo jeśli tylko spoglądasz na cierpienie kogoś innego (przecież ten niewielki ktoś zaraz się przewróci!), nie pomagasz bliźniemu swemu, to jesteś zły. Najzwyczajniej w świecie zły.
Chyba właśnie dlatego nieruchoma sylwetka mężczyzny o ciemnych włosach automatycznie zadziałała, kiedy niewiasta runęła w dół - jak się okazało była to niewiasta - dlatego przyklęknął, dlatego wyciągnął do niej dłonie, długie palce stworzone do trzymania pędzla, nie miecza, lecz za późno - jak sen wysmyknęła się z jego objęć im bardziej chciał... chciał? Może to tylko taki odruch... Nie, przecież poruszyło się serce, delikatne zabicie sugerowało drgnięcie w odpowiedzi na to, że z kimś niewinnym coś się działo. Może winnym? Klęknął na ziemi i jedną rękę podłożył pod potylicę niewiasty, drugą próbując ostrożnie znaleźć ramię - nie rozpoznawał tej twarzy, ale w jej urodzie było coś urzekającego, coś... ulotnego. Zupełnie jak w bladej Śmierci otulonej czernią. Królewna Śnieżka.
- Jak masz na imię? - Jego głos był jak jedwab, czysty, cichy i spokojny, zupełnie jakby spoglądał w twarz Kostuchny na co dzień, nic niezwykłego... prawda? To było tylko wrażenie, choć nie odbiegało bardzo daleko od rzeczywistości - nie panikował, nie odczuwał niepokoju - jedynie wiedział, że zwyczajanie musi tej osobie pomóc.
Choć nic o niej nie wiedział.
Odezwał się tylko dlatego, że do ludzi w stanie krytycznym trzeba coś mówić - żeby kontrolować ich myśli, by nie odpływali i trzymali się nadal tego parszywego padołu - jej imię przecież i tak go nie interesowało. Uniósł kobietę w ramionach i skierował się do niewielkiej knajpki, która była parędziesiąt metrów od nich pośpiesznym krokiem. Trzeba było tej kobiecie udzielić pomoc natychmiast, nie miał czasu ciągnąć jej do medyka.
- Nie odpływaj, zostań ze mną.
Kartka? Przemknęła mu przez oczy, ale chwilowo nie zainteresowała. Chwilowo.
Chyba właśnie dlatego nieruchoma sylwetka mężczyzny o ciemnych włosach automatycznie zadziałała, kiedy niewiasta runęła w dół - jak się okazało była to niewiasta - dlatego przyklęknął, dlatego wyciągnął do niej dłonie, długie palce stworzone do trzymania pędzla, nie miecza, lecz za późno - jak sen wysmyknęła się z jego objęć im bardziej chciał... chciał? Może to tylko taki odruch... Nie, przecież poruszyło się serce, delikatne zabicie sugerowało drgnięcie w odpowiedzi na to, że z kimś niewinnym coś się działo. Może winnym? Klęknął na ziemi i jedną rękę podłożył pod potylicę niewiasty, drugą próbując ostrożnie znaleźć ramię - nie rozpoznawał tej twarzy, ale w jej urodzie było coś urzekającego, coś... ulotnego. Zupełnie jak w bladej Śmierci otulonej czernią. Królewna Śnieżka.
- Jak masz na imię? - Jego głos był jak jedwab, czysty, cichy i spokojny, zupełnie jakby spoglądał w twarz Kostuchny na co dzień, nic niezwykłego... prawda? To było tylko wrażenie, choć nie odbiegało bardzo daleko od rzeczywistości - nie panikował, nie odczuwał niepokoju - jedynie wiedział, że zwyczajanie musi tej osobie pomóc.
Choć nic o niej nie wiedział.
Odezwał się tylko dlatego, że do ludzi w stanie krytycznym trzeba coś mówić - żeby kontrolować ich myśli, by nie odpływali i trzymali się nadal tego parszywego padołu - jej imię przecież i tak go nie interesowało. Uniósł kobietę w ramionach i skierował się do niewielkiej knajpki, która była parędziesiąt metrów od nich pośpiesznym krokiem. Trzeba było tej kobiecie udzielić pomoc natychmiast, nie miał czasu ciągnąć jej do medyka.
- Nie odpływaj, zostań ze mną.
Kartka? Przemknęła mu przez oczy, ale chwilowo nie zainteresowała. Chwilowo.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
Był naprawdę delikatny, kiedy ją unosił, chociaż wcale nie musiał być. Nie musiał jej podnosić, nie musiał się przy niej zatrzymywać, nie musiał się nad nią pochylać. Tylko co, gdyby sąsiedzi widzieli..? Nigdy nie wiadomo, kto spogląda przez okno, które ze ścian mają uszy, a które są zupełnie martwe, jak martwa była ta ulica poznaczona kroplami krwi, które ciągnęły się za pobladłą dziewczyną. Shijima nie znał się na medycynie, nie potrafił określić, czy straciła tej krwi za dużo, czy może to tylko przemęczenie i przemarznięcie - tylko albo aż, skoro nie była w stanie ustać na nogach. Pewnie wszystko na raz. Niepewną było też to, czy rana na ramieniu jest tą jedyną, czarny płaszcz nie był podarty, to nie znaczyło jednak, że pod nim nie kryje się podarte odzienie - nie zamierzał teraz jej rozbierać, ts, z pewnością nie na środku zamarzniętej drogi, kiedy niewiasta właściwie mdlała mu w ramionach, zresztą nawet gdyby odkrył inne rany co by to niby zmieniło? Wystarczyło, że upewnił się, że ma jedną ranę, która wyglądała na głęboką, co oznaczało, że pomocy medyka zdecydowanie potrzebuje i nie wystarczy zapukać do pierwszych lepszych drzwi, żeby napoić ją ciepłą sakę na rozgrzanie i podać gorące miso.
Otworzył z trudem drzwi i popchnął je nogą, przechodząc przez próg bokiem, żeby nogi dziewczyny nie zahaczyły o boki framugi - chyba nie trzeba było nic mówić, wystarczyło uniesienie oczu na karczmarza, widok zwisającej, pozbawionej mocy dłoni kobiety w jego ramionach, krew, która skapywała miarowo z jej palców, gęsta i gorąca - większość chyba by zaniemówiła albo spanikowała. Temu mężczyźnie najwyraźniej można było ufać. Od razu skierował się do kominka i ostrożnie ułożył kobietę, sięgając do jej płaszcza, by go rozpiąć.
- Omdlała na ulicy, nie kontaktuje. - Krótko i na temat, po co było się rozwlekać, skoro teraz czas był najważniejszy? Zsunął z jej ramion płaszcz i sięgnął do jej dłoni, by wyciągnąć z jej słabych palców karteczkę, by ją rozłożyć i wreszcie się jej przyjrzeć. Odsunął się nieznacznie, żeby nie przeszkadzać osobom, które rzeczywiście mogły pomóc temu aniołowi o soczyście zielonych, zasnutych mgłą omdlenia oczęciach. Wysunął karteczkę do karczmarza, żeby mu pokazać.
Otworzył z trudem drzwi i popchnął je nogą, przechodząc przez próg bokiem, żeby nogi dziewczyny nie zahaczyły o boki framugi - chyba nie trzeba było nic mówić, wystarczyło uniesienie oczu na karczmarza, widok zwisającej, pozbawionej mocy dłoni kobiety w jego ramionach, krew, która skapywała miarowo z jej palców, gęsta i gorąca - większość chyba by zaniemówiła albo spanikowała. Temu mężczyźnie najwyraźniej można było ufać. Od razu skierował się do kominka i ostrożnie ułożył kobietę, sięgając do jej płaszcza, by go rozpiąć.
- Omdlała na ulicy, nie kontaktuje. - Krótko i na temat, po co było się rozwlekać, skoro teraz czas był najważniejszy? Zsunął z jej ramion płaszcz i sięgnął do jej dłoni, by wyciągnąć z jej słabych palców karteczkę, by ją rozłożyć i wreszcie się jej przyjrzeć. Odsunął się nieznacznie, żeby nie przeszkadzać osobom, które rzeczywiście mogły pomóc temu aniołowi o soczyście zielonych, zasnutych mgłą omdlenia oczęciach. Wysunął karteczkę do karczmarza, żeby mu pokazać.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
To, że on jej nie kojarzył, nie oznaczało, że nikt jej tutaj nie znał. Wręczył karteczkę karczmarzowi i uniósł spojrzenie na zebranych - chyba wszyscy oderwali się od swoich zajęć. Rozmowy zamilkły, ucichł śmiech, jedyną pewną był trzask drwa w kominku, równomierny i kojący - reszta szmerów? - ulotne rozmowy, zapadłe na wargach "co jej się stało"? Spoglądał na te twarze szukając jakiejś oznaki rozpoznania, jakiejś fałszywej zmarszczki, która świadczyłaby o tym, że ktoś tutaj może wiedzieć coś więcej - mizerna nadzieja, dlatego nie poświęcał temu zbyt wielkiej uwagi, mimo wszystko niewiasta przyszła z innej części miasta, a osoby tutaj przebywające nie zdążyły się przez te parę minut zmienić od jego wyjścia. Brawo Sherlocku! Jeszcze odrobinę i zostaniesz istnym śledczym!
No chyba nie.
- Nic. - Pokręciłeś nieznacznie głową znów spoglądając na karczmarza i na kartkę, którą badał. Zrobił rzecz jasna miejsce osobie, która zakrzyknęła, że jest medykiem i może tej dziewuszce pomóc - podniósł się i stanął z boku, przyglądając się całej procedurze jak chyba wszyscy tutaj zebrani, chociaż tak naprawdę nic go to nie powinno obchodzić, naprawdę... takie osóbki jak ona zazwyczaj oznaczały kłopoty. Ciągnęły za sobą pożar i sprawiały, że świat spalał się wyjątkowo gorącym, jasnym płomieniem, a ogień, choć mile widziany w tych mroźnych stronach, nigdy nie był mile widziany w swej agresywnej postaci. Nie zastanawiał się nawet, czemu tu ślęczy. Jakaś przyzwoitość, część ludzkiego serca, chyba po prostu chciała mieć pewność, że nic jej nie będzie... i rzeczywiście nie miało być. Rana na jej ramieniu zasklepiała się w oczach. Nawet dla niego - laika medycyny - było to... nienormalne. Ściągnął nieznacznie brwi i poruszył się niespokojnie, jak zahipnotyzowany przyglądając ranie.
No chyba nie.
- Nic. - Pokręciłeś nieznacznie głową znów spoglądając na karczmarza i na kartkę, którą badał. Zrobił rzecz jasna miejsce osobie, która zakrzyknęła, że jest medykiem i może tej dziewuszce pomóc - podniósł się i stanął z boku, przyglądając się całej procedurze jak chyba wszyscy tutaj zebrani, chociaż tak naprawdę nic go to nie powinno obchodzić, naprawdę... takie osóbki jak ona zazwyczaj oznaczały kłopoty. Ciągnęły za sobą pożar i sprawiały, że świat spalał się wyjątkowo gorącym, jasnym płomieniem, a ogień, choć mile widziany w tych mroźnych stronach, nigdy nie był mile widziany w swej agresywnej postaci. Nie zastanawiał się nawet, czemu tu ślęczy. Jakaś przyzwoitość, część ludzkiego serca, chyba po prostu chciała mieć pewność, że nic jej nie będzie... i rzeczywiście nie miało być. Rana na jej ramieniu zasklepiała się w oczach. Nawet dla niego - laika medycyny - było to... nienormalne. Ściągnął nieznacznie brwi i poruszył się niespokojnie, jak zahipnotyzowany przyglądając ranie.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Północna część miasta
Zainteresowanie pospólstwa było takie samo jak na każde inne wydarzenie, które przecinało szarość rutyny i wprowadzała jakąkolwiek inną barwę do tego miejsca, tak jak teraz sprowadził on w postaci dziewczęcia. Zaś poruszenie wywołane tym, że jej rana sama się w oczach goiła, było proporcjonalnie większe.
Odrywasz wzrok od niewiasty i znów spoglądasz na sterczących tutaj jak kołki - nie jesteś lepszy od nich, wtapiasz się w tłum i giniesz w nim, nie wyróżniając niczym szczególnym - to ona była tu nowa, inna i to ona skupiała na sobie uwagę wszystkich wokół - bardzo dobrze, na żadnej fałszywej sławie mu nie zależało, chociaż pewnie nieszczęsne plotki i tak rozejdą się po niewielkiej osadzie, że syn tamtej wariatki sprowadził dziwaczkę. Klątwa? Sprzysiężenie? Cokolwiek to było... Pewnie wymyślą zaraz odpowiednią nazwę dla tej dziewczyny i jego samego, kot sprowadzający nieszczęścia - coś w tym było, w końcu koty przywiązywały się ponoć do samotnych ludzi.
Jedno słowo przetoczyło się po ustach zebranych i trafiło do uszu bruneta, nie żeby szczególnie podsłuchiwał, to była zwyczajna zasada: kiedy szepczesz, szepcz ciszej. Jeśli nie chce zaś być usłyszanym - nic nie mów. Słowo, które chyba wywołało lekki niepokój, chociaż Shijima nie wiedział właściwie dlaczego. Jashin. Ta dziewczyneczka miała do Jashinów należeć? Dziwnego klanu, rodu, wyznawców? Jakkolwiek ich nazwać wiedza czarnookiego ograniczała się do wiedzy, że ranili przeciwników raniąc samych siebie... i potem tak szybko się regenerowali? Nie, to nie mogła być prawda, to dziewczę by prawdopodobnie zmarło, gdyby ktoś jej nie podniósł z ulicy, krwawiła przez dłuższy czas. Chyba najrozsądniej byłoby poinformować kogoś kompetentnego o znalezisku (o tych zielonych oczach, w których zakwitły połacie traw) i zostawić tą sprawę daleko za sobą. Coś podskórnie podpowiadało mu, że zaangażowanie się w sprawy tej dziewczyny nie będzie najlepszym pomysłem. Tylko z drugiej strony zostawić ją tutaj? Gawiedź się rozeszła i nikt nie był chętny do pomocy, wręcz przeciwnie - odpychali i ustawili mur dzielący siebie od dziewczęcia i Shijimy. Nie pierwszy taki mur i nie ostatni, nijak mężczyzny nie ruszał.
Wziął od barmana szklankę zimnej wody i wylał dziewczynie na twarz. Tylko uprzednio poprosił karczmarza o coś, czym mógłby ją związać. Nawet jeśli była tak wycieńczona, że ledwo stała, to przecież nie miał pojęcia, do czego będzie zdolna po wybudzeniu, nawet jeśli był to krótki półsen.
Czy była niewinna czy winna? Kto wie.
- Pobudka, księżniczko. - Melodyjny, spokojny głos zabrzmiał tuż przed zielonooką - Shijima kucnął przed nią, spoglądając w jej wilgotną od wody twarz.
Odrywasz wzrok od niewiasty i znów spoglądasz na sterczących tutaj jak kołki - nie jesteś lepszy od nich, wtapiasz się w tłum i giniesz w nim, nie wyróżniając niczym szczególnym - to ona była tu nowa, inna i to ona skupiała na sobie uwagę wszystkich wokół - bardzo dobrze, na żadnej fałszywej sławie mu nie zależało, chociaż pewnie nieszczęsne plotki i tak rozejdą się po niewielkiej osadzie, że syn tamtej wariatki sprowadził dziwaczkę. Klątwa? Sprzysiężenie? Cokolwiek to było... Pewnie wymyślą zaraz odpowiednią nazwę dla tej dziewczyny i jego samego, kot sprowadzający nieszczęścia - coś w tym było, w końcu koty przywiązywały się ponoć do samotnych ludzi.
Jedno słowo przetoczyło się po ustach zebranych i trafiło do uszu bruneta, nie żeby szczególnie podsłuchiwał, to była zwyczajna zasada: kiedy szepczesz, szepcz ciszej. Jeśli nie chce zaś być usłyszanym - nic nie mów. Słowo, które chyba wywołało lekki niepokój, chociaż Shijima nie wiedział właściwie dlaczego. Jashin. Ta dziewczyneczka miała do Jashinów należeć? Dziwnego klanu, rodu, wyznawców? Jakkolwiek ich nazwać wiedza czarnookiego ograniczała się do wiedzy, że ranili przeciwników raniąc samych siebie... i potem tak szybko się regenerowali? Nie, to nie mogła być prawda, to dziewczę by prawdopodobnie zmarło, gdyby ktoś jej nie podniósł z ulicy, krwawiła przez dłuższy czas. Chyba najrozsądniej byłoby poinformować kogoś kompetentnego o znalezisku (o tych zielonych oczach, w których zakwitły połacie traw) i zostawić tą sprawę daleko za sobą. Coś podskórnie podpowiadało mu, że zaangażowanie się w sprawy tej dziewczyny nie będzie najlepszym pomysłem. Tylko z drugiej strony zostawić ją tutaj? Gawiedź się rozeszła i nikt nie był chętny do pomocy, wręcz przeciwnie - odpychali i ustawili mur dzielący siebie od dziewczęcia i Shijimy. Nie pierwszy taki mur i nie ostatni, nijak mężczyzny nie ruszał.
Wziął od barmana szklankę zimnej wody i wylał dziewczynie na twarz. Tylko uprzednio poprosił karczmarza o coś, czym mógłby ją związać. Nawet jeśli była tak wycieńczona, że ledwo stała, to przecież nie miał pojęcia, do czego będzie zdolna po wybudzeniu, nawet jeśli był to krótki półsen.
Czy była niewinna czy winna? Kto wie.
- Pobudka, księżniczko. - Melodyjny, spokojny głos zabrzmiał tuż przed zielonooką - Shijima kucnął przed nią, spoglądając w jej wilgotną od wody twarz.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości