Przebywajac aktualnie w mieszkaniu, mając myśli na temat wszystkich wydarzeń, dalej układał sobie wszystko w głowie. Minęło już trochę ale mimo, że czas leci nieubłaganie odczuwać można było tą stratę dalej.
Motywował go jednak inny cel. Zamyślony zatem siedział na jednej z poduch przy stoliku przyziemnym popijajac butelkę sake.
Wszystko co sie działo w ostatnich latach, miało niesamowity wpływ na mężczyznę. Nauczył sie już żyć z tą stratą i skupiać swoja uwagę na innych przyziemnych sprawach.
Prócz treningów, korzystał z częstego przyjmowania misji. Dawało mu to różnorakie możliwości. Mógł zwiedzać i poznawać umiejętności oraz sposoby radzenia sobie innych ludzi. Zapewne nie tylko on na świecie zaliczył tak dużą stratę, więc może coś wyciągnąć z wypraw mimo samych pieniędzy i doświadczenia.
Sake, która była jednak nieodłącznym elementem jego ekwipunku, aktualnie leżała rozpoczęta na stole, w białej butelce. A Mishima? Rozmyślał co dalej.
Fabuła:
1) Pukający to nieprzypadkowa osoba. To brat jednego z zamordowanych mężczyzn, którzy napadli na Mishimę. Chce się zemścić.
2)
a) Jeśli Mishima otworzy to pod pretekstem wyciąga go poza domostwo, a następnie atakuje.
b) Jeśli Mishima nie otworzy, wyłamuje zamek i wchodzi do środka.
3) Dochodzi do walki.
Misja wykonana, gdy gracz:
- ucieknie
- pokona przeciwnika
- przekona przeciwnika, by ten go nie zabijał
To prawda, że lata leciały a Mishima wcale nie robił się młodszy. Sake, które od ostatnich lat tak często było w jego diecie, zaczęło być stopniowo zmniejszane. Zawsze istnieje pewien limit, w którym mówimy sobie dość. Mimo, że nie zostało odstawione to zdecydowanie zostało być traktowane jak pewnego rodzaju "cheat meal". Zamierzał wrócić do wartościowej formy. Ba! W końcu postawił sobie cel, który wymagał twardego charakteru. Czas udowodnić, że gorące serce nie zniknęło.
Z zamyślenia wyrwalo go głośne pukanie. Co mogło być dość zaskakujące. Ktoś go odwiedził? Wątpliwe, pozbył sie w końcu wszystkich znajomych. Moze brat? Raczej też nie. Przebyłby taką daleką drogę bez wcześniejszego poinformowania?
Więc kim była osoba, która zakłóciła mu.. no właśnie, co?
Powstał wreszcie z miejsca i podszedł do drzwi otwierając je. Lekko zatrzeszczały ciągnięte za drewnianą klamkę.
Spojrzenie mężczyzny skierowało się na przybysza, któremu otworzył drzwi. Wyglądało na to, że był nizszy od niego. Słomiany kapelusz i dziwny strój z kataną przy pasie. Dopiero po jego słowach dojrzał jego oczy oraz radosną minę. Wyglądał na dość pozytywnego człowieka, choć wiadomo jak wygląd potrafi zmylić.
Analiza należała do prostych. Shinobi z tutejszej okolicy. Na to przynajmniej wskazywała ciemniejsza opalenizna, na którą jesteśmy tutaj wszyscy narażeni. By ją zdobyć nie wystarczy być tu przejazdem.
Jedno jest pewne, szukał Mishimy i go znalazł. Teraz pytanie w jakim celu? Zaraz się dowiemy.
- Wygląda na to, że dobrze trafiłeś. A Ty jesteś..?
Odpowiedział jak zwykle w spokojnym, może nawet trochę flegmatycznym stylu. Nie przejawiał więcej emocji, niż było to potrzebne. Zachowując przy tym praktycznie zawsze uwagę oraz wzgledne bezpieczeństwo. Nie spuszczając go z oczu oczekiwał reakcji. Mógł spróbować założyć cel wizyty ale po co? Traciłby nie potrzebnie czas i rozmyślał nad sprawą nieistotną, skoro sam zaraz zapewne to ujawni.
Wiadomość, którą otrzymał była szokująca. Jego brat.. umierał? Najpierw ona odeszła z tego świata a teraz on? Akurat kiedy zaczął wychodzić na prostą, łapał coraz większą energię i motywację do zmiany, doszła go taka nowina. Życie nie szczędziło i doskonale o tym wiedział. Jak już sie pieprzy jedno, cała reszta to reakcja łańcuchowa..
Mishima patrzył na mężczyznę chwilowo troche skołowany. W końcu nie codzień dostajemy, tego typu wiadomości. Tym bardziej od osób, które mówiąc to jeszcze się uśmiechają. Czarnowłosy zmierzył go lekko wzrokiem, po raz kolejny. Od stop do .. kapelusza. Spokój na jego twarzy wrócił do normy ale był jakiś.. dziwny.
- W takim razie ruszajmy. Gdzie dokładnie sie znajduję? Co to za wioska?
Rzucił tylko, krótko. Co miał więcej powiedzieć? Tym bardziej kapelusznikowi? Wszystko co usłyszał, spowodowało różnorakie myśli. Choć nauczony już dmuchania na zimne, postanowił nie przejmować sie tym, aż sam nie ujrzy tego na własne zdrowe oczy.
Stres posiada każdy człowiek, pytanie jak na niego reagujemy.
Miejsce takie jak to, jego cztery przysłowiowe ściany powodowały wzrost wspomnień, których chciał się pozbyć i wreszcie mu się udało. Zaskakujące jak wizyta w Shinrin go odmieniła. Wizyta? A może Reika? Patrzył teraz po opustoszałym mieszkaniu i nie czuł nic więcej jak spokój. Nie znaczy to, że przestał tęsknić bądź odczuwać strate po byłej żonie. Raczej chodziło o to, że rozpoczął nowe życie, które zaczęło zakrywać poprzednie rany niczym plaster. Wyprowadzka była zatem strzałem w samą dziesiątkę. Upewnił się tego bardziej niż kiedykolwiek bardziej. Poświęcił zatem resztę swojego czasu na pakowanie. Zaczął zbierać wszystkie potrzebne rzeczy, a te mniej? Cóż niech zostaną w tym miejscu. Po co miałby je brać? Zapewne jeszcze kiedyś wróci tu. Chociażby na ciężką pore zimową, której tak z Reiką nienawidzili. Może więc wakacje w tak zwanych ciepłych krajach? Pomysł nie głupi, lecz czy coś z tego wyjdzie? Czas pokaże.
Najważniejsze, że po spakowaniu był gotowy rozstać się z tym miejscem i skierować z powrotem w stronę Shinrin. Nie wiedział ile potrwa misja Reiki, ale wolał nie przegapić jej powrotu.
W końcu mogli opuścić gabinet Lidera Dōhito, a także Siedzibę Władzy, co Reice po części przyniosło pewną ulgę, jednak nie do końca. Nadal w głowie brzmiały jej słowa Dziadka i ewentualne znaczenia tego, co mógł mieć na myśli. Jedno było pewne. Coś wisiało w powietrzu. Na razie mogą się cieszyć spokojem, jednak gdy nadejdzie wezwanie, będą zapewne musieli stanąć do trudnej walki o przetrwanie. Nie miała pojęcia, co mogłoby się wydarzyć, ale jeśli miałaby wybierać między przyłączeniem się do Dōhito i ich walki o niepodległość, a dołączeniem do sił Haretsu i Dōhito, chcących napaść na inną prowincję, to zdecydowanie wolałaby to pierwsze. Nie popierała agresji, chyba że w słusznej sprawie, a Szczep Mishimy był zniewolony przez innych. Westchnęła i objęła Bruneta w pasie, przytulając się do niego. Z jednej strony osiągnęli co chcieli, czyli fakt, że nie zostali rozdzieleni. Jednak nie dostali gwarancji, na jak długo będą mogli cieszyć się tą sytuacją. Cały czas ta niepewność będzie nad nimi wisieć.
- Cieszę się, że już po wszystkim. - Odezwała się. - Niedługo zapadnie wieczór, więc może do jutra zostaniemy tutaj? Damy szansę posłańcowi dotrzeć pierwszemu do Shinrin. Zapewne Dziadek od razu kogoś wyśle na ptaku transportowym, żeby dostarczył Kazuo wieści, więc po co się spieszyć i potem tłumaczyć wszystko. Odpoczną i następnego dnia wyruszą, a gdy staną przed ojcem Reiki, ten będzie miał już dokument w ręce. Poza tym Blondynce wcale się nie spieszyło wracać do swojej prowincji, gdzie przecież panowała jeszcze zima.
- Ta rozmowa była naprawdę ciężka. - Przyznała, puszczając Mishimę. - Boję się, co może się szykować, skoro masz zostać wezwany w trybie pilnym. Obawiam się konfliktu zbrojnego, tylko kwestia z kim...musimy dobrze się przygotować na ten moment. Tak, tym samym dała do zrozumienia, że nie puści go samego i idzie razem z nim, cokolwiek miałoby się wydarzyć. Razem mieli większe szanse na przeżycie, tym bardziej, że Reika była też medykiem. Oboje będą się nawzajem wspierać i osłaniać, więc może nie będzie tak źle. Muszą spełnić ten warunek, żeby dziadek mógł podjąć ostateczną decyzję w sprawie Mishimy. Tak więc Reika ruszyła wraz z Mishimą w stronę jego mieszkania. Zapewne będzie chciał zabrać ze sobą więcej rzeczy i zawsze to lepsza opcja odpoczynku, niż miałoby się płacić za pokój w gospodzie. Oprócz tego, co dał do zrozumienia dziadek, Blondynkę nurtowała też inna rzecz, ale o tym później.
Nie ma co ukrywać. Całą drogę w kierunku mieszkania, brunet rozmyślał. Sytuacja nie była najlepsza, ale znowu nie tragiczna. Mieli możliwość pobytu w Shinrin do czasu wezwania, więc z jednej strony jego propozycja została rozpatrzona wbrew pozorom pozytywnie. Pytanie jednak co teraz? Dziadek nie jest agresorem, czego nie można powiedzieć o Haretsu. Czyżby zamierzali, w jakiś sposób obalić rząd? A może fakt, że staruszek ma już ograniczoną ilość dni, zamierza zostać wykorzystany przez klan Haretsu. Za dużo nie wiadomych, żeby można było się nastawić i podjąć odpowiednią decyzję. Z tego względu trzeba zaopatrzyć się w plan b, tak zwany plan awaryjny.
Docierając po krótkim spacerze do mieszkania bruneta, ten na chwile przystał przyglądając się zapuszczonemu domkowi. Nie zamierzał tu wracać a tym bardziej sprowadzać ukochanej w te progi. Powiedzmy, że historia nie była w nim najlepsza i wolałby nie wiązać tego w żaden sposób z osobą Reiki.
Weszli jednak do środka i oczom kobiety mogły ukazać się, w sporej ilości zakurzone meble. Dwa pokoje, sypialniane łóżko, podarte zdjęcia na ziemi i mnóstwo pustych butelek od sake. Cóż, widok nie był zbyt pozytywny. Teraz żałował, że będąc tu ostatnio i pakując się do Shinrin nie zrobił porządków. Nie spodziewał się powrotu we dwójkę, akurat tutaj.
- Nie myślałem, że przyprowadze Cie tutaj. Opuszczałem to miejsce w pośpiechu i najchętniej zrobiłbym to znów.
Mówiąc to uderzył w łóżko, pozbywając się części zakurzenia. Podszedł do zasłon wpuszczajac pierwszy raz od paru lat promienie słońca do środka. Dopiero teraz mógł dojrzeć w jakich warunkach żył ten czas. Nie ma opcji, by mógł wrócić albo przeżyć to raz jeszcze.
- Nie wiem co dziadek planuje, ale wiem jedno. Mamy pozwolenie na wspólny pobyt w Shinrin, a to daje nam czas. Czas na zabezpieczenie się w razie zbrojeń militarnych. Musimy znaleźć miejsce oraz sposób, żeby zniknąć gdy najdzie taka potrzeba. Jednocześnie nie narażając na to Twego klanu. O mój szczep jakoś sie nie martwię, wszystko co im się przydarzyło są winni sami sobie. Więc nie zamierzam czekać na jakiekolwiek wezwanie od starca.
Mówiąc to określił ogólny zarys, który kotłował mu się w głowie. Był ciekawy reakcji Reiki na wieść, że nie zgadzał się z ani jednym słowem dziadka i nie zamierzał go posłuchać.
Z zewnątrz budynek wyglądał bardzo ładnie i klimatycznie, jednak gdy weszli do środka, oczom Reiki ukazała się spora warstwa kurzu. Tym jednak się nie dziwiła, skoro ostatni czas Mishima spędził z nią i nie miał jak tu posprzątać. Drugą sprawą jednak było to, co znalazła na podłodze. Podarte portrety i pełno butelek po sake. Temu też się nie dziwiła po tym, co usłyszała w gabinecie, jednak widok był bardzo przygnębiający. Wyraźnie pokazywał, jak Mishima cierpiał przez ten czas i jak bardzo się stoczył. Uznała, że lepiej jednak nie pytać o to wszystko. Musiało jej wystarczyć, że miał kiedyś ukochaną, z którą był na tyle długo, że jej śmierć zniszczyła go od środka. Nie warto rozdrapywać ran tylko po to, żeby zaspokoić ciekawość.
- W takim razie weź to, co chcesz zabrać i ruszajmy w drogę. - Odpowiedziała na jego słowa. - Rozbijemy obóz w oazie i tam odpoczniemy. Lepiej opuścić to miejsce, pełne przykrych wspomnień, niż na siłę starać się udawać, że wszystko jest w porządku. Blondynka rozumiała, ile może go to kosztować, dlatego od razu zaproponowała, żeby spędzili noc gdzie indziej. Nie chciała widzieć na twarzy Mishimy tego przytłoczenia i przygnębienia. Nigdy więcej. Teraz tak naprawdę zdała sobie sprawę, z czego go wyciągnęła. Słysząc jego kolejną wypowiedź, zamrugała ze zdumienia. Okazało się, że Mishima nie ma najmniejszego zamiaru stawić się na wezwanie Dziadka i nadstawiać karku za jakąś sprawę. Co więcej, dał do zrozumienia, że powinni sobie poszukać jakiegoś spokojnego miejsca i tam osiąść, gdy przyjdzie na to czas, z dala od tego całego politycznego burdelu. To oznaczało dla Reiki opuszczenie rodziny, co nie będzie łatwą decyzją. Miała jednak do wyboru, albo czekać na wezwanie Lidera Dōhito i mieć nadzieję, że nie zginą podczas tego, co się wydarzy, albo opuścić Shinrin, nie narażając przy tym swojego klanu i osiąść z ukochanym tam, gdzie będą mogli w spokoju żyć. A przynajmniej tam, gdzie będą bezpieczni. Westchnęła.
- Tak chyba będzie najlepiej. - Odpowiedziała z wyraźnym smutkiem. - Ja też mam już dość tych wszystkich układów, porozumień, spisków i wojen nie wiadomo o co. Jednak jeśli Shinrin kiedykolwiek zostanie zaatakowane, nie dam rady pozostać bezczynna. To moja rodzina. Nie mogę ich zostawić na pastwę losu. Przygarnęli mnie i wychowali jak córkę, a ja miałabym się tak za to odpłacić? Pójdę za Tobą, bo innego wyjścia dla nas nie ma, jeśli chcemy żyć w spokoju, ale muszę wrócić, jeśli ojciec będzie mnie potrzebować. Tylko na takiej zasadzie była gotowa opuścić prowincję. Owszem, odejdzie z Mishimą, aby tym samym chronić klan przed gniewem Dōhito, jednak jeśli kiedyś Senju będą potrzebowali pomocy, stawi się i będzie walczyć razem z nimi. Innej możliwości nie było, bo sumienie nie pozwoliłoby jej pozostać bezczynną w obliczu krzywdy jej bliskich.
Dla większości osób pobyt w takim miejscu, nie byłby specjalnie przyjemny. Mishima jednak miał bardzo odmienne podejście do większości spraw niż większość ludzi. Tak samo było w tym przypadku. Był inną osobą, odrodzoną wbrew pozorom. Potrzebował takiego bodźca, więc w tym momencie to miejsce nie robiło na nim większego wrażenia. Zupełnie jakby tamtych samotnych nie mógł sobie ponownie wyobrazić ani odczuć. Zresztą nawet nie chciał, bo po co? Uśmiechnął się jednak słysząc słowa kobiety.
- Nie trzeba, wierz mi, że to miejsce przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Najchętniej wysadziłbym je jednym ruchem.
Zażartował na koniec zdania, jednocześnie pokazując jej język. Nie potrzebował zmieniać miejsca, wystarczyłoby jednak tutaj troche posprzątać za co po chwili się zabrał. Zaczął zbierać puste butelki, w jedno miejsce oraz wszystkie podarte elementy zbierając w kupe do wyrzucenia.
Podczas kontynuowali rozmowę, więc słowa Reiki lekko go zaskoczyły. Nie to, że będzie chciała wrócić do rodziny lecz to, że już nastawia się na inny kraj.
- Nie przeprowadzamy się, więc o powrót nie musisz się martwić. Chodziło mi o zabezpieczenie w razie problemu, byśmy w każdym momencie mogli się ewakuować. Wpierw zamierzam spróbować w Shinrin, a czas pokaże dokąd Nas to zaprowadzi. W tym czasie jednak wolałbym mieć miejsce w razie czego zapewnione. A jeżeli doszłoby do walki, bede walczył za ten kraj i wioske co Ty.
Uspokoił ją słowami, udowadniając iż może spuścić bombę nawet na Tsurai jeżeli przyjdzie mu wybierać. Nie dbał o Shinrin, jednak jeżeli Reice zależało na tym, nie zawahałby się stanąć do walki u boku Senju. Będzie miał dużo czasu na dodatkowy trening w tym miejscu, a jego umiejętności powinny w dużym stopniu wspomóc i jednocześnie wprowadzić spory punkt zaskoczenia w walce.
Po tych słowach skończył całkowicie sprzątać a na koniec jeszcze szmatką pościerał najbardziej zakurzone miejsca.
- Jedną noc chyba wytrzymamy w takim syfie co?
Zapytał przed blondynką śmiejąc się i lekko rękoma objął ją w pasie. Dłonie lekko chwyciły ją wpasie bawiąc się jej lekką białą narzutą i unosząc wyżej.
Zdawał sobie sprawę, że do w pełni porządku jeszcze brakuje kilku godzin sprzątania. Po tylu latach ciężko było doprowadzić wszystko do ładu tak szybko.
Reika spojrzała uważnie na Mishimę, gdy ten przyznał, że nie muszą się stąd wynosić, bo to miejsce przestało już mieć dla niego znaczenie. Z jednej strony to przykre, że tak po prostu odciął się od tych wspomnieć, ale z drugiej rozumiała go. Wspominanie pięknych chwil było jeszcze bardziej bolesne, gdy zostały przerwane przez śmierć.
- W porządku. - Odpowiedziała z niepewnym uśmiechem. - Ale wysadzanie sobie odpuść, bo sąsiadom może się to nie spodobać, nie wspominając o straży. Mimo zapewnienia Bruneta, ona jakoś nie czuła się tutaj komfortowo, wiedząc o tym wszystkim. Nie dała jednak tego po sobie poznać i gdy Mishima zaczął sprzątać naczynia po sake, ona ściągnęła zakurzoną narzutę z łóżka i złożyła na bok. Przynajmniej uchroniła pościel, więc nie trzeba było się bawić w trzepanie poduszek i przebieranie pościeli. I całe szczęście, bo w sumie nawet nie miała na to siły. Czuła się wyczerpana, jednak nie fizycznie, a psychicznie. Rozmowa z Dziadkiem Dōhito była wystarczająco trudna, żeby wypompować z niej energię i przy okazji dobry nastrój. Prawda, mogli teraz razem być w Shinrin, ale na jak długo, kiedy przyjdzie wezwanie, czego będzie dotyczyć? Odpowiedzi na te pytania mocno ją niepokoiły.
- Skoro mój klan ma nie ucierpieć, to powinnam odejść i to jak najszybciej. - Wyjaśniła Mishimie. - Jeśli nie stawisz się na wezwanie, pierwsze co zrobią, to przyjdą do Shinrin. Nie może nas tam być. Gdy się dowiedzą, że już dawno opuściliśmy prowincję, będą musieli szukać wiatru w polu. Ojciec może mnie kryć i nie zdradzić nowego miejsca pobytu, ale na ukrywanie nas w prowincji zapewne się nie zgodzi. Z resztą nie chcę go tym obarczać. W tym momencie wpadł jej do głowy pewien pomysł. Raczej żaden klan nie udzieli im azylu, ale przecież mogą zamieszkać w Ryuzaku no Taki. Kupieckie Miasta były neutralnym gruntem dla wszystkich bez wyjątku, o swojej własnej polityce i nikt nie miał prawa tam nikogo krzywdzić, bez względu na to, jakie miał powody. To może być rozwiązanie ich problemów, dlatego też dobrze będzie o tym pomyśleć.
- Twoja decyzja ma swoje konsekwencje. - Powiedziała cicho, spoglądając na niego. - Skoro nie masz zamiaru dotrzymać słowa danego Liderowi, to nie możemy długo zostać w Shinrin. Ojciec się na to nie zgodzi, a ja nie chcę go okłamywać. Tak oto wracają do punktu wyjścia. Kazuo nie chciał przyjąć zbiega z innego klanu, więc musieli odbyć tą podróż i rozmowę z Dziadkiem, jednak Brunet nie ma zamiaru posłuchać tego, co zostało mu nakazane, więc tak czy inaczej skończy jako zbieg, a to oznacza, że ojciec nie przyjmie go w Shinrin, a przynajmniej nie pozwoli mu zostać. Westchnęła. Sporo dla niej poświęcił, więc i ona musi poświęcić coś dla niego. Zamieszkanie w Ryuzaku no Taki nie będzie wcale taką złą opcją.
- Tak, wytrzymamy. - Odpowiedziała na jego pytanie. - Ale rano musimy ruszać. Czas nas goni. Kiedy ją objął, Reika oparła głowę na jego ramieniu i na chwilę zamknęła oczy. Miała dość na dzisiaj i najchętniej uciekłaby od tego wszystkiego na koniec świata. To jednak było niemożliwe. Musieli zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów. Czuła, jak Brunet chwyta za jej tunikę, ale nie reagowała. W sumie to najchętniej poszłaby spać. Pytanie tylko czy da radę zasnąć.