
- Śmierdzimy? Na pewno nie... - Podniósł rękę do góry i pociągnął nosem. Nie były to fiołki.
- Uh... nieważne... - Oparł się nieznacznie na swoim kijaszku i przeniósł zwrok na Shinjiego. No, kogo można by się spodziewać w Sogen, jak nie Uchihy. I to dowódca... ah... Jakoś nie chciał teraz o tym myśleć.
- Gratuluję zwycięstwa w takim razie. - Okupionego ofiarami w setkach? Tysiącach? Nieważne. Ważne przecież że zabił węża. Gdyby tylko mógł, pewnie wyprawiłby jego skórę i zrobił sobie buty z metką "Z węża spod Muru". To chyba był ten typ człowieka. A może to tylko uprzedzenie? Z tego co zauważył w przelotnym spojrzeniu Shijimy, nie podobał mu się ten facet, a to na pewno w jakiś sposób wpłynęło na to "pierwsze wrażenie", które Seinaru odebrał przy pierwszych słowach. Powoli jego oddech uspokajał się, gdy słuchał go dalej, a także jakichś komplementów, zawartych chyba jednak w ramach konwenansów, a nie rzeczywistego uznania. "Te oczy widzą wiele i drzemie w was potencjał." Jejku... Shinji lubił się chwalić. Wiadomo już przecież, że zabił węża, był dowódcą i ma mocarne oczy. Shijima też miał niezwykłe, był mózgiem całej armii podczas bitwy, a nade wszystko stawiał swoje życie na szali w obronie innych. Jednak od zakończenia tamtego starcia nie wspomniał ani razu, ani jednej z tych rzeczy. Różnica była bardzo widoczna, coś jak pomiędzy gwarnym odpustem w jednej z kupieckich wiosek, a ciszą teizeńskich wzgórz. Czasem bardzo szybko okazuje się co i jak, zwłaszcza gdy kontrast między tym co się znało był aż tak widoczny. Shinji patrzył na nich z góry, lecz dla Keia nie była to żadna ujma.
- Oh... dziękuję... - Odpowiedział mu, wyrwany z zamyślenia na temat nowej sylwetki w ich gronie.
- Shijima i sparing? - Uśmiechnął się na samą myśl. Kompletnie nie wyobrażał sobie walki Shi dla rekreacji i przyjemności. To po prostu nie było w jego stylu i samuraj był niemal pewien, że to nie jest coś, na co tamten miałby ochotę.
- Lepiej daj mu ołówek i czystą kartkę, wtedy będzie szczęśliwszy... - Prawda? Spojrzał na niego, choć tak naprawdę to nie zależało mu na żadnym konkretnym rozwiązaniu tej prośby. Niech sam zdecyduje. Po co jednak to wszystko? Teraz Kei nieco żałował, że nie było go od początku tej rozmowy. Bał się, że ten Uchiha to zwykły natręt, a to może być problem w Sogen, gdzie stężenie męskiego ego jest takie duże, że przebicie tej bańki dumy prawdopodobnie od razu zburzyłoby ten Mur, który tak zaciekle bronili kilka dni temu. Westchnął ciężko, bo zaczął po prostu marznąć i wcale nie podobał mu się pomysł spędzenia tutaj w jednym miejscu kolejnych kilkudziesięciu minut.
Apsik!
- Oh, przepraszam... - Kichnęło mu się... no co?
- Ja muszę chyba poszukać jakiejś ciepłej herbaty i trochę się ogrzać... - Obtarł cieknący nos fragmentem płaszcza, zostawiając na nim niewielki mokry ślad. Bleh.