Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Seinaru »

- Jak to nie widziałeś? <feelsbadman> - Seinaru nieco stracił werwę i humor, ale tylko na chwilę. Nie miało to większego znaczenia, po prostu myślał inaczej. Po chwili usłyszał też krytyczną uwagę.
- Śmierdzimy? Na pewno nie... - Podniósł rękę do góry i pociągnął nosem. Nie były to fiołki.
- Uh... nieważne... - Oparł się nieznacznie na swoim kijaszku i przeniósł zwrok na Shinjiego. No, kogo można by się spodziewać w Sogen, jak nie Uchihy. I to dowódca... ah... Jakoś nie chciał teraz o tym myśleć.
- Gratuluję zwycięstwa w takim razie. - Okupionego ofiarami w setkach? Tysiącach? Nieważne. Ważne przecież że zabił węża. Gdyby tylko mógł, pewnie wyprawiłby jego skórę i zrobił sobie buty z metką "Z węża spod Muru". To chyba był ten typ człowieka. A może to tylko uprzedzenie? Z tego co zauważył w przelotnym spojrzeniu Shijimy, nie podobał mu się ten facet, a to na pewno w jakiś sposób wpłynęło na to "pierwsze wrażenie", które Seinaru odebrał przy pierwszych słowach. Powoli jego oddech uspokajał się, gdy słuchał go dalej, a także jakichś komplementów, zawartych chyba jednak w ramach konwenansów, a nie rzeczywistego uznania. "Te oczy widzą wiele i drzemie w was potencjał." Jejku... Shinji lubił się chwalić. Wiadomo już przecież, że zabił węża, był dowódcą i ma mocarne oczy. Shijima też miał niezwykłe, był mózgiem całej armii podczas bitwy, a nade wszystko stawiał swoje życie na szali w obronie innych. Jednak od zakończenia tamtego starcia nie wspomniał ani razu, ani jednej z tych rzeczy. Różnica była bardzo widoczna, coś jak pomiędzy gwarnym odpustem w jednej z kupieckich wiosek, a ciszą teizeńskich wzgórz. Czasem bardzo szybko okazuje się co i jak, zwłaszcza gdy kontrast między tym co się znało był aż tak widoczny. Shinji patrzył na nich z góry, lecz dla Keia nie była to żadna ujma.
- Oh... dziękuję... - Odpowiedział mu, wyrwany z zamyślenia na temat nowej sylwetki w ich gronie.
- Shijima i sparing? - Uśmiechnął się na samą myśl. Kompletnie nie wyobrażał sobie walki Shi dla rekreacji i przyjemności. To po prostu nie było w jego stylu i samuraj był niemal pewien, że to nie jest coś, na co tamten miałby ochotę.
- Lepiej daj mu ołówek i czystą kartkę, wtedy będzie szczęśliwszy... - Prawda? Spojrzał na niego, choć tak naprawdę to nie zależało mu na żadnym konkretnym rozwiązaniu tej prośby. Niech sam zdecyduje. Po co jednak to wszystko? Teraz Kei nieco żałował, że nie było go od początku tej rozmowy. Bał się, że ten Uchiha to zwykły natręt, a to może być problem w Sogen, gdzie stężenie męskiego ego jest takie duże, że przebicie tej bańki dumy prawdopodobnie od razu zburzyłoby ten Mur, który tak zaciekle bronili kilka dni temu. Westchnął ciężko, bo zaczął po prostu marznąć i wcale nie podobał mu się pomysł spędzenia tutaj w jednym miejscu kolejnych kilkudziesięciu minut.
Apsik!
- Oh, przepraszam... - Kichnęło mu się... no co?
- Ja muszę chyba poszukać jakiejś ciepłej herbaty i trochę się ogrzać... - Obtarł cieknący nos fragmentem płaszcza, zostawiając na nim niewielki mokry ślad. Bleh.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Hayami Akodo »

Słowa Shinjiego o potędze jego oczu, potencjale, pochwały kierowane pod ich adresem, formalnie powinny były wprowadzić Hayamiego - jak to młode, naiwne, głupie dziecko - w samozachwyt, wbić go w pychę albo sprawić, że się zarumieni, zawstydzi i schowa się za rodzicami, mamrocząc coś niewyraźnie...oh wait. Nie było tu jego rodziców. Był sam, sam z pochwałami, za które inni zapłacili krwią i odciętymi równo głowami, posoką tryskającą z przebitych tętnic. Jego szarża dowódcza na pewno nie została mu przyznana ot tak, za nic, ale chwilowo Akodo po prostu się nią nie przejmował.
-Ja też gratuluję, Shinji-san-dorzucił swoją obojętną cegiełkę, choć tak naprawdę nie wiedział, czy jest czego gratulować. Zabójstwo węża? Cóż, on miał na koncie wiele pomniejszych węży, lwów i zwierząt, pot, ból rąk i zmęczenie - zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Ale czy był jakiś sens licytować się na ilość zabitych zwierząt? Wymieniać się pustymi przechwałkami, które w oczach uśpionych teraz bogów, na tym białym śniegu, nie będą mieć większego znaczenia?
Oferta sparingu wystosowana przez Shinjiego do Shijimy sprawiła, że Hayami zmarszczył brwi w namyśle. Nie podobało mu się to. I to bardzo. W takie zimno, na śliskim podłożu, walczyć o lepsze właściwie nie wiadomo po co? Czym innym jest trening, kiedy chcesz się wzmocnić, pokazać, czym tak naprawdę jesteś, a czym innym bezsensowna napierdalanka. Zresztą nie wyglądało na to, by Shijima miał ochotę wznieść jeszcze raz broń, tym razem na darmo, w pustej obronie przed niepewnym przeciwnikiem. Czy nie powinien czegoś powiedzieć, tak jak uczynił to Kei? Podszedł jeszcze kilka kroków bliżej, tak, że stał teraz po prawej stronie Seinaru, rozluźniony i spokojny, nie mający niczego złego na myśli. Dziecinny, wesoły nastrój nie zdążył z niego opaść, choć był już cały przemoczony i cudem będzie, jeżeli padający śnieg nie sprawi, że padnie chory na ziemię w przypadkowym hotelu.

-Z całym szacunkiem, Shijima-san, Shinji-san, nie wydaje mi się, by pora, warunki i czas były odpowiednie do walki-zauważył spokojnie Hayami.-Jest bardzo zimno, ślisko i późno, rozsądnie by było więc zażyć odpoczynku, szczególnie, że była mowa o podróży powrotnej, a znalezienie łodzi trochę zajmie. Skoro nas tutaj znalazłeś, Shinji-san, to znajdziesz ich także w Teiz, Hyuo czy gdziekolwiek by się nie udali. Zresztą, jeśli wolno wyrazić mi swoją opinię, to uważam, że należy się nam teraz ciepła czekolada albo herbata, względnie kieliszek sake w gospodzie, łóżko i odpoczynek. Sugerowałbym więc, byśmy udali się teraz gdzieś, gdzie odpoczniemy, a potem poszukamy łodzi, którą będziecie mogli wyruszyć w dalszą podróż. Sam muszę też sobie znaleźć jakiś sensowny nocleg. Może przyjmie mnie ciotka Rin, a jeżeli nie, to, trzeba będzie szukać gdzieś aprowizacji.

Jego spojrzenie było szczere i pełne spokoju. Po prostu mówił to, co przyszło mu do głowy, nie chciał nikogo obrażać ani mieszać się w nie swoje strony. Zresztą nawet na logikę biorąc: siedzieli tu, na czystym śniegu dość długo, jedynie w płaszczach i rękawiczkach, które zdążyły już przemoknąć. Jeżeli nie chcieli się rozchorować obłożnie i skończyć na łasce sogeńskiej służby zdrowia, powinni byli jak najszybciej opuścić polanę. Zresztą trzeba byłoby rzeczywiście czymś się ogrzać, a cóż lepiej ogrzewało niż gorący, parujący kubek w zdrętwiałych, powoli nabierających ciepła palcach, gdy senne płatki opadały na ziemię, stykały się z oszronioną szybą, wśród radosnego gwaru ludzi załatwiających swoje sprawy, w pomieszczeniu rozgrzanym przez ogień.
Ogień wojny, taki podobny do ożywczego żaru, spopielił przecież tyle dusz.
Dobrze, że w tym wszystkim Hayami zachował spokój i łagodny, grzeczny, cichy ton - nie było w tym nic z impertynencji dzieciaka, któremu wydaje się, że może dyktować komuś warunki.
Dmuchnął w zmarznięte ręce, chcąc je porządnie rozgrzać.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shinji

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Shinji »

Wyglądało na to, że Shinji chyba nie przypadł do gusty dwójce samurajów. Może rozpoznali emocje targające wnętrzem Shijimy, a przynajmniej mieli jakiekolwiek podejrzenia. Gdyby znali prawdę kto wie czy ucinaliby sobie miłą pogawędkę zamiast toczyć starcie na śmierć i życie. Z konwersacji wyszło, że mężczyzna preferuje "rozrywki" przeznaczone bardziej dla tej elitarnej grupy inteligenckiej - Naprawdę piszesz? Nie sprawiałeś wrażenia takiej osoby. No ale nigdy nie byłem dobry w czytaniu ludzi - zrobił zawiedzioną minę. Ot kuriozum biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed kilku minut gdy atakował niczym dziki zwierz ofiarę, której za nic nie chciał puścić - Przepraszam jeśli sprawiłem wrażenie bufona. Nie takie były moje intencje. Jestem pełen podziwu dla kunsztu samurajskiego. Chciałbym kiedyś posługiwać się bronią tak dobrze jak wy. Powiedziałbym, że nie jest to mój konik. - zwrócił się teraz w kierunku Hayami - Trudno się mówi. Masz absolutną rację. Jeszcze zachorujecie, a chyba nikt tego nie chce. Nie chciałbym się narzucać, ale chętnie bym wam towarzyszył. I tak zdaje się zmierzamy w tym samym kierunku. Znam kilka fajnych miejsc. Wychowywałem się w tych okolicach. Jeśli byście szukali noclegu mogę wam coś polecić. Ewentualnie posiadam bardzo duży dom miejsca tam w bród. Myślę, że ojciec by się nie obraził. Nie jest to jednak chyba zbyt dobry pomysł. Praktycznie się nie znamy, a i tak zabrałem wam stanowczo za dużo czasu. - był nad wyraz miły dostosowując się do ludzi z którymi miał do czynienia. Niezwykle ciekawiło go jakich to towarzyszy ma Shijima. Dla niego pewnie każda sekund w której przebywał w pobliżu Shinji'ego stanowiła torturę. Nie żeby Uchiha nie uważał, że powinien już skończyć. Chodziło o co innego. Po prostu wrodzona ciekawość była zbyt duża by przejmować się teraz losem nieszczęśnika, który musiał przeżywać wewnętrzny dramat w obawie o życie towarzyszy właśnie z jego ręki. Prawdę powiedziawszy takie obawy akurat w tym momencie były lekko bezpodstawne. Shinji zdecydował się na opcję drugą czyli obserwowanie poczynań interesującej go persony, tego jak trzyma się kurczliwie światła, które stanowiła ta dwójka samurajów. W głowie miał gotową masę historii by umilić czas całej grupie gdyby tylko zdecydowali się na jego towarzystwo. Nie przesadzając był z niego nieco światowy chłopak. Uczestniczył w wojnie pomiędzy Sabaku, a Kaguya w Atsui, "domowej" na Hyuo, a nawet znał kulisy wojny Senju z Uchiha. Liznął nawet w pewnym stopniu Antykreatora. O tym ostatnim raczej by nie wspominał zważywszy na kontakty z Krukami, które go obowiązywały jednak to i owo mógł wyjawić. Sama możliwość spędzenia z nimi czasu zaliczała się jednak do rzeczy o małym stopniu prawdopodobieństwa. Mimo, że tego nie wyrażali w sposób bezpośredni to starali się go odepchnąć nie dając czerpać przyjemności z interakcji z kimś kto zupełnie nie przejmował się światową polityką. Kims kto żył ideałami, w przeciwieństwie do niego, który zdążył posmakować tego bagna...
Chakra
90% - 1% = 89%
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
Możliwości
  • Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
  • Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
  • Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
  • Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Shijima

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Shijima »

Och, jakież to było urocze! Przejęcie się tym, że przegapił jedną technikę - chyba powtórzenie jej nie byłoby problemem, co..? Shijima pozwolił sobie nawet na krótki uśmiech, ale równie delikatny i niezauważalny, jak tamten, gdy Shinji zaczął miotać się we własnych zeznaniach. Nie miał odwagi gwiazdorzyć jakimkolwiek szerszym, ryzykując, że ten go zdradzi, że zwiodą go własne siły i wyjdzie szydło z worka - tego, w którym żaden z tych grymasów nie był do końca szczery. Wszystko na modłę bo gdyby sytuacja była normalna, to..! - to by się uśmiechnął. Pewnie nawet rzucił jakimś żartobliwym tekstem, klepnął Seinaru w ramię, że nie ma co się mazać. Zacznijmy może jednak od tego, że nie przegapiłby tego tańca stalowego kija, który podciągał płatki śniegu do tańca..?
Nie czuł się ani trochę stabilniej, kiedy dołączyli, wręcz przeciwnie, a jednak jakimś cudem nadal stał wyprostowany, chociaż czuł nieprzyjemnie mdlące uczucie na komentarz Seinaru. Tak, dokładnie, w życiu nie zgodziłby się na sparing. Nie lubił sparingów. Nie lubił wyciągać broni, już na pewno nie przeciwko komuś, przeciwko komu nie musiał tego robić - tutaj na pewno by chciał... ale potrzebował do tego o wiele więcej siły. Tak, by nie była to druzgocąca różnica między jednym a drugim przeciwnikiem. Nie żeby Shijima zakładał jakiekolwiek drugie spotkanie wbrew temu, co Shinji powiedział. Nie odpowiedział na spojrzenie Seinaru, chociaż widział w kąciku oka, że ten na niego patrzy.
- Na tym polega magia w poznawaniu człowieka - uczysz się go całe życie. W parę chwil jest to niemożliwe. - Można się uczyć przez lata drugiej osoby i nigdy nie pozna się jej całej, wszystko przez to, że ludzie się zmieniali, nie koniecznie na gorsze, zmieniały się drobne sprawy, gusta jedzenia, pierdoły, na które ktoś nowo poznany nie zwraca uwagi. Nie pisał. Ale nie zamierzał wyprowadzać Shinjiego z błędu, chociaż i tak pewnie któryś z samurajów zaraz coś chlapnie. Jakież to było niedogodne... Miał ochotę im kazać wracać do domu. Nie to, że chciał się ich pozbyć. Chciał się pozbyć Shinjiego, a czuł się uplątany w jego obecność. Tym bardziej szkodliwą, kiedy obok były niczego nieświadome osoby. Zresztą już i tak miał wrażenie, że czeka go przeprawa o wiele cięższa niż bitwa. Gdzie nie będzie mógł schować się za plecami Seinaru i robić swojego - stanąć z kimś twarzą w twarz, w pojedynku, który wcale nie byłby zwykłym sparingiem. Zapewne Shinji chciał coś udowodnić nie tylko jemu, ale i dwójce samurajów. Albo chciał się po prostu dalej dobrze bawić, udowadniając samemu sobie, jakim wspaniałym shinobim nie jest. Był. Shijima to przyznawał bez trudu - był naprawdę utalentowanym wojownikiem i to robiło wrażenie. Tylko co z tego?
Stało się coś jednak zgoła nieoczekiwanego.
Chwała ci, Hayami... dzięki ci...
Brunet przymknął na chwilę powieki i powoli odetchnął. Dopiero udało mu się w miarę odetchnąć, ogarnąć, poukładać myśli, a teraz znowu skończył zmarnowany.
- Nadużywanie twojej gościnności byłoby nieuprzejme. - Znaleźć się w legowisku lwa, o niee..! Już i tak nieprzyjemnie szarpała smycz i uciskał kaganiec. No, przynajmniej gile mu z nosa nie leciały, trzeba się cieszyć z małych rzeczy. Odetchnął tylko cicho, kiedy Kei wytarł łapsko w swój płaszcz. Doprawdy, czasami czuł się jak matka tej dwójki. Tego przypilnuj, żeby sobie głowy sam nie odciął podczas wojny machając swoim tasakiem czy inną yari, a tamtego, żeby solniczki do zupy nie wrzucił, mył się codziennie i nochala nie dmuchał w płaszcz. Banda dzieci i Ja. Ale podobno mężczyźni już tak mieli, że byli wiecznymi dzieciakami. Ranmaru zawsze wiedział, że jest podejrzanie spaczony. Nie żeby uważał się za nadmiernie dojrzałego, wręcz przeciwnie, po prostu... po prostu miał pecha i miał kobiecą autorkę, co zrobisz. - Sądziłem, że jako bohatera wojennego czeka cię wiele zaszczytów i przyjęć z okazji pokonania takiej bestii. - Zmusił się do przywdziania uśmiechu na twarz, uprzejmego i miłego, tak jak i do tego, żeby w ogóle się odezwać. I spojrzeć na znienawidzoną twarz Uchihy. Jakoś nie potrafił się przemóc, żeby spojrzeć na twarz Seinaru i Hayamiego. Czuł się tak, jakby ich zdradził. Jakby nie bardzo miał już prawo do tego, żeby nawiązywać z nim kontakt wzrokowy. Brudny. W ten kompletnie inny sposób, niż brudni byli Kei i Hayami. - Nie planowaliśmy zabawić dłużej z Sogen.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Hayami Akodo »

Czy brak tej jednej techniki coś zmieniał? Teoretycznie nie - w końcu Kei mógł ją zawsze powtórzyć, Shijima mógł zawsze jeszcze raz spojrzeć na ich taniec, przeżyć to jeszcze raz...tyle, że ta jedna, konkretna technika, ten mały urywek z ich walki był dla Hayamiego jak...jak mały fragment serca, o którym zapomniano. Tak łatwo jest zapomnieć, co? Nie, żeby otwarcie o to oskarżał Shijimę, po prostu nasunęło mu się skojarzenie. W końcu, trenując coś, wyrabiasz sobie umiejętności, kształtujesz się od nowa, przeobrażasz się, a ta mała metamorfoza ma być wyrazem Twoich uczuć, częścią ciebie - to ty się zmieniasz, nie technika, nie otaczające cię drzewa i białe płatki. I kiedy ćwiczysz się na czyichś oczach, to tak, jakbyś komuś oferował prezent.
Westchnął, kręcąc głową i na próżno wstrzymując uśmiech, kiedy ujrzał Keia smarkającego w płaszcz. Takie mądre, takie dorosłe szamuraje, a w chusteczki nie zainwestowały, no fstyt! Natychmiast zaczął szukać po kieszeniach, ale - ku swojej własnej zgrozie - nie zdołał znaleźć niczego, co nadawałoby się do wytarcia nosa albo oczyszczenia zatok czarnowłosego teizeńczyka, który lada chwila mógł dostać jakiegoś zapalenia płuc czy innej dżumy.
-Tak się obłowiliśmy na wojnie, że aż nie stać mnie na chusteczki-zaśmiał się.-Przykro mi, Kei, ale będziemy musieli chyba wymyślić coś innego.
Posłał Shinjiemu długie, przeciągłe, uważne spojrzenie. Poprawił aż nadto uważnie coś przy pasie utrzymującym w równowadze jego hakamę, tłumiąc uśmiech. Jeżeli Shinji sam z siebie doszedł do wniosku, że nie jest to najlepszy pomysł, to po co złożył taką bezsensowną ofertę? Poza tym, pomijając już kwestię jego ojca, Hayami raczej nie zgodziłby się zanocować w Koutei u całkowicie nieznanej sobie osoby. To, że był znajomym Shijimy, że zdawali się znać swoje imiona, być dla siebie przyjaźni, nie znaczyło, że ma natychmiast zaufać dowódcy oddziału i pospieszyć za nim na ślepo, jak zwierzę. Skąd miał wiedzieć, co kryje się w głowie tego rozczochrańca? Był głośny, miły, shiroi, aż zbyt biały, a przyglądającemu się temu Hayamiemu coraz bardziej wizualizował się teatr i aktor, który wszedł z butami w zbyt niewygodną dla siebie rolę, a teraz musi się z nią męczyć do końca. Chyba, że aktorstwo staje się szczerością?
Ukłonił się jednak z gracją, krótko i stanowczo Shinjiemu - nie lekceważ Uchihów, szeptały nagrzane słońcem, odległe popołudnia ze szkołą Zenpachi, szkołą nieufności, wiary we własną włócznię i we własne ideały - i odpowiedział na jego propozycję ze spokojem:
-Dziękuję za twoją ofertę, Shinji-san, ale sam widzisz, że nie ma w tym sensu. Zresztą spędzałem tu wakacje u przyjaciół rodziców, więc na oko, pi razy drzwi, ogarniam to miejsce, no i byliśmy tu wcześniej. W najgorszym razie po drodze się zgubimy, ale wtedy zwrócę Shijimie i Keiowi za medyka i czekoladę...o ile się wypłacę z odsetek!
Zaśmiał się, puścił oko do towarzyszy. Westchnął; jego zmarznięta, czerwona już twarz przybrała wyraz stanowczości, niezbitej pewności.
-W każdym razie ja ze swej strony dziękuję za towarzystwo-powiedziałeś spokojnie. Wciąż byłeś łagodny, uprzedzająco grzeczny, zdawałeś się tchnąć tą kulturą osobistą, której nie nauczyły cię ani wojny, ani powtarzane sryliard razy zrozpaczonym szeptem nauki matki w rodzaju "Hayami, na miłość boską, przestań wreszcie kopać Hajime pod stołem!" albo "przestań bić się z dziećmi sąsiadów, to nie wypada!", ani milczący przykład ojca. Po prostu tak już miałeś, z tym się urodziłeś - coś musiało być nie tak albo z twoimi genami, albo z umysłem, albo po prostu zmarzło ci serce. -Czas już ruszać na poszukiwanie noclegu, tam odpocząć i potem szukać transportu. Nie opóźniajmy sobie planów. Plany są fajne, a nie możemy się rozłożyć.
Uśmiechnął się szeroko, po czym ruszył przed siebie, chcąc już opuścić to miejsce.
Im dalej od Shinjiego, tym lepiej.
Im dalej od tej fałszywej, kilkutonowej maski, dziwnej komedii odgrywanej w nie wiadomo jakim celu, sztucznego benefisu nie wiadomo na czyją cześć, tym Hayami poczuje się bezpieczniejszy - i nie można tak definiować ucieczki. To był jedynie zwykły, zdroworozsądkowy wybór. O nic innego w tym wszystkim nie chodziło.
To miał być już...
...koniec.
Szmaragdowo-czarny akt historii Hayamiego lada chwila miał odpłynąć w bok, ustąpić miejsca nowej części opowieści o losach samuraja, który próbował pokochać świat.
Wojownika niosącego w darze temu światu nie tylko włócznię, nie tylko życie, ale i szczerość.

ZT --- > Hayami: Hotel Marmur
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Seinaru »

Atmosfera była ciężka, chociaż to za mało powiedziane. To napięcie w powietrzu dało się wyczuć na skórze, a Seinaru zupełnie nie rozumiał o co w tym wszystkim chodzi. Spoglądał raz na jednego, a raz na drugiego - Shijimę i Shinjiego, zastanawiając się po co te wszystkie kwieciste wypowiedzi, zamiast zwykłych, potocznych i swobodnych wyrazów. I w sumie to naprawdę nie było mu to w smak, na niego samego też to działało i zaczął odczuwać dziwny niepokój. Bardzo mu się to nie spodobało, dlatego też podobnie sceptycznie zareagował na zaproszenie bruneta.
- Meh... - Powiedział tylko po Hayamim, nieco krócej wyrażając swoje zdanie na ten temat, solidaryzując się ze swoimi towarzyszami. To była jego odpowiedź na zaproszenie.
Dla Seinaru świat był o wiele prostszy, niż dla większości ludzi. Szczędził słów tam, gdzie nie były potrzebne. Nie lubił podchodów, tym bardziej takich słownych, które teraz uprawiano dookoła niego. Dlatego wolał swoje życie w towarzystwie czegoś szczerego, jednoznacznego, co dawało mu spokój i potrafiło przekonać go, że w swoim własnym świecie jest bezpieczny. Gdy wychodził ze swojego pudełka na zewnątrz, prędzej czy później trafiał na coś, co szybko gnało go z powrotem na Teiz - próba uwolnienia się od tego fałszu, który za każdym razem zapędzał go w kozi róg. Odrzucał to wszystko, odrzucał nawet pogoń za siłą, co w tym świecie było teraz takie popularne. Potęga od dawna była silniejszą żądzą niż pieniądze, dlatego samuraj wyrzekał się wszystkich bzdur, stawiając sobie swój cel bardzo blisko, a zarazem daleko. Za pieniądze z wojny spokojnie kupi sobie niewielkie owcze stadko, którym będzie mógł się opiekować. Czy jednak znowu nic nie przeszkodzi mu w osiągnięciu swojej własnej samotni? Na razie wiedział tylko, że chce spróbować, i że musi uwolnić się od ludzi na jakiś czas.
Dobrze, że odrzucili zaproszenie Shinjiego. Hayami był tym pierwszym odważnym, bo widać było, że Shijimą coś targa, co nie pozwalało mu być silnym. Jak zwykle, można było rzec.
- Ah, nic się nie stało. - Odpowiedział na przeprosiny Shinjiego, jednak nie zaprzeczając temu, że rzeczywiście zadzierał nosa. Co do posługiwania się bronią...
- Trzymam kciuki i życzę powodzenia! - Powiedział na odchodne, będąc już praktycznie plecami do niego. Jak Shinji będzie trenował, to bardzo możliwe że kiedyś osiągnie ich poziom, przecież był jeszcze młody i całe życie przed nim, prawda?
- Akami, poczekaj! Idę z Tobą! - Trzeba się było go trzymać, przecież znał Sogen, to i na pewno wie gdzie tu blisko podają dobrą herbatkę.
Apsik!
- No ładnie, to na pewno zapalenie płuc! - Rzucił do Akodo, gdy powoli oddalali się, dając czas Shijimie na dołączenie do nich.

zt. za Akamim do Marmuru
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Shijima »

Ha, wielcy bohaterowie, którzy nie mają nawet chusteczek! Żaden z nich nie był jednak wielki i żaden nie był bohaterem. Nie sądził, żeby Kei czy Hayami spoglądali na siebie jak na tych wielkich herosów, o których opowiadano legendy. Przynajmniej teraz człowiek mógł przystanąć i spojrzeć inaczej na opowieści snute przez matkę za młodu – o wielkich ludziach i ich wielkich czynach, wyganych bitwach, które wszyscy świętowali, tylko Shijima już nie wiedział, czy to w nich jest problem, że nie potrafili wystarczająco docenić tego zwycięstwa i opowiedzieć się po jednej ze stron, czy może jednak jest to kwestia tego, że wystarczająco wiele rozumieli, by wiedzieć, że tego nie da się docenić. Podobno większość nie mogła się mylić. Prawidła świata w końcu głosem tej większości były ustalane.
- I jak? Zadowolony? – Poczekał chwilę, kiedy jego towarzysze odchodzili po białym śniegu, nim odezwał się do Shinjiego. Kurtyna opadła. Spektakl, nieudany, został zakończony. Pytanie tylko, czy Shijima zamierzał kontynuować go na backstageu, czy może odpuści zupełnie i pozwoli, żeby obraz szyt grubymi nićmi opadł na ziemię. Widownia wyczuwała, że coś tu nie tak. Obrócił się. Spojrzał za oddalającymi się sylwetkami, wiedząc, że chociaż go nie wołają, to zaczekają. Nie odejdą, dopóki chociaż nie powiedzą sobie ostatniego "do widzenia". Naprawdę mógł istnieć ktoś na świecie, kto nie chciał mieć kogoś takiego? Kogoś bliższego niż osoby, do których można powiedzieć co najwyżej "cześć" o poranku, mijając się z nim na chodniku. Wiedząc, że poza tym "cześć" nic was nigdy więcej nie połączy. Odległość tutaj była najmniejszym problemem. - Obyś zdechł w samotności. - Skierował po śladach zostawionych na śniegu za oddalającą się parką. Jakoś nieszczególnie się śpieszył. W końcu – nigdzie nie uciekną, prawda?
[/zt]
0 x
Marusa

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Marusa »

Kolejny dzień wyjęty z życia czarnowłosego chłopaka. To był mój kolejny dzień, kiedy to musiałem odpocząć i się wyciszyć. Piękny widok zagajnika uspokajał mnie. Nie trzeba było się nigdzie śpieszyć, nie trzeba było niczego załatwiać, tylko tak jak teraz siedziałem sobie pod drzewem, zapatrzony w piękno natury i cieszący się chwilami błogiej ciszy. Zastanawiałem się ile to już czasu spędziłem w tym zagajniku, podglądając zwierzęta, obserwując rośliny, a nawet trenując. Miejsce, które nie jest oblegane, ale też nie będące totalną pustką. Zacząłem się zastanawiać, czy już nie jest najwyższa pora wyruszyć w świat. Praktycznie po za Sogen i prowincje sąsiednie nie wychodziłem, ale też nigdy nie było takiej potrzeby, a rzeczy do nauki jeszcze tu miałem. Mijały minuty, kiedy to przechodziłem ze stanu pełnego myśli w błogi stan pustki. Na początku dużo myślałem, ale z czasem myśli zostawiłem ich torom, a sam postanowiłem już konkretnie się zrelaksować pod drzewem. Promienie słońca przechodzące przez liście są naprawdę leniwe.
0 x
Shinji

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Shinji »

Shinji tak naprawdę świetnie zdawał sobie sprawę, że nie będą go chcieli w swojej paczce. Zmęczeni po treningu - Shijima to już w ogóle zrozumiały po tym co się tutaj jeszcze chwilę temu odegrało. Postanowił nie napierać. Dać mu czas na przetrawienie tego co się tutaj stało i niczym cień wyłonić się z mrocznych odmętów. Zapukać do drzwi jego życia nie jak nieproszony gość. Niczym rozpędzony taran podczas oblężenia. Zobaczyć jak sprawdza się światło w jego życiu, którym to byli Seinaru oraz Hayami. Dwójka samurajów kierującą się swoim "cudownym" kodeksem, którego nigdy nie potrafił w pełni zrozumieć. W jego mniemaniu cel uświęcał środki. Nie ważne jakie one były, bez znaczenia czy splamią jego honor czy nie. Życie boleśnie nauczyło go, że nie szczędzi ludzi dobrych. Ci właśnie gryźli piach po bitwie przeciwko bandom rozwścieczonych dzikusów. Z byciem odcieniem szarości - pieprzonym realistą wiązała się siła. Objawiała się ona jedynie wśród wybranych jednostek i trzeba rzec, że Shinji za jedną z takowych się właśnie uważał - Rozumiem, nie będę w takim razie napierał. Bawcie się dobrze i nie rozchorować mi się! - energicznie pomachał na pożegnanie. Czy była w tych choć odrobina szczerości? Jak najbardziej. Mimo tego jak zagrał od początku nie miał zamiaru zrobić im krzywdy to Shijima unikając udzielenia odpowiedzi na interesujące go pytania doprowadził do takiego stanu. Gdyby stała się tu jakaś krzywda krew byłaby właśnie na jego rękach jako, że Shinji przedstawił w swoim mniemaniu uczciwą ofertę. Ku radości Uchihy jak i pozostałej dwójki rzecz jasna nieświadomej mężczyzna zachował się rozważnie. Schował swoją dumę do kieszeni i zagrał w grę Shinji'ego ujawniając przytłaczający go sekret. Wtedy do Uchiha uświadomił sobie, że w rzeczywistości są bardzo podobni mimo, że pozornie wyglądało to z goła inaczej. Tak naprawdę Shinji nie był taki zły, tak wyszło - mówi się trudno. Może kiedyś uda się to wszystko naprostować, choć to co miał zamiar zrobić tak naprawdę na to by nie wskazywało. Shijima mógł zareagować bardzo źle na chociażby próbę osaczenia go, ale coś po prostu pchało chłopaka ku tego typu czynom. Sam tego nie rozumiał, ale mężczyzna wzbudzał w nim cholernie niezdrowe zainteresowanie. W metaforycznym tego słowa znaczeniu nawet uważał się za "przyjaciela". Znienawidzone, niewygodnego ale tego, który chciał wskazać właściwą drogę. Z drugiej strony osoba postronna uznałaby go za świra i wcale by go to nie zdziwiło. Za takiego możliwe, że i uważał go Shijima. Mówi się trudno i prze bezpośrednio przed siebie - przyjmował wygodną postawę usprawiedliwiającą wszystko co uczynił jak i uczyni. Choć tak naprawdę chciał przede wszystkim sprawdzić czy światło, które wybrał sobie Shijima faktycznie się sprawdzi. W końcu sam szukał czegoś takiego dla siebie. Kogoś z kim mógłby porozmawiać jak równy z równy. Kogoś kto będzie miał w dupie kim tak naprawdę jest. Będzie się z nim razem śmiał zarówno podczas złego i dobrego. Tak właśnie pojmował dwójkę samurajów w stosunku do Shijimy i dlatego stanowczo doradzał mu by nie tłumił wewnątrz siebie tego sekretu i zachował się uczciwie. Sprowadzając na siebie światło, które wyrwie go z mroku. Chociaż na te krótkie chwile gdy przebywa razem z nimi...

Ruszył w swoją stronę. W kierunku Sogen. Do domy rodzinnego by zażyć odrobiny orzeźwienia. Zmienić brudne ubrania i przygotować się do kolejnej ciężkiej przeprawy w jego życiu. Kto czy nie cięższej niż ta z którą miał do czynienia pod murem. W końcu miał się spotkać z nie byle kim. Shirei-kanem swojego rodu. Osobą o wyższej pozycji, która lekko rzecz ujmując "Nie pałała w jego kierunku sympatią".

[z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Kyoushi »

  • Białowłosy był podekscytowany jak zawsze przed starciem, jednak starał się tego nie okazywać w nazbyt nadmierny sposób. Zradzały go jednak oczy, które lśniły jak księżyc w pełni w bezchmurną noc nad oceanem. Toshio zaproponował – Kyu zaakceptował i tak w ten o to sposób ma dojść do tego pojedynku. Jednak nim do tego dojdzie, chłopaki musieli zdecydować się, dokąd pójść, jednak białowłosy miał na to jakiś pomysł, który zamierzał zrealizować. Nim do tego doszło, młodzieńcy musieli zebrać się ogólnie z tawerny, w której wciąż przesiadywali. Młody członek klanu Senju potrafił zażartować ze zjednoczeniem sobie nawet wrogo nastawionych ludzi. Czerwonooki uśmiechnął się delikatnie, odsunął od siebie swoje naczynia, które ubrudził jak nieboskie stworzenie przy okazji dziękując za posiłek, który wystarczył na najbliższe… Parę godzin. Toshio zdecydował, że to dobry plan by zaryzykować, podjąć ryzyko i zawalczyć z Kyu z klanu Uchiha. To podobało się młodemu szermierzowi najbardziej, ta zaciętość i odwaga czarnowłosego, który nie bał się wyzwań.
    - Jesteś odważny, co teraz prezentujesz swoją postawą. To przyjemność zmierzyć się z Tobą. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję – zadrwił, wiedząc, że sam nie jest byle jakim zawodnikiem, a ten pojedynek może pomóc w rozwoju czerwonookiego, który ostatnimi czasy musiał więcej poświęcić na trening. Jednak walka była o wiele odpowiedniejsza. Machnąwszy ręką, zabrał Toshio ze sobą w miejsce, gdzie nie było zbyt wielu ludzi. Tylko ten kruczowłosy facet, który opierał się o jedno z drzew, spoglądając na białowłosego oraz Toshio. Tak, ten sam, który siedział z daleka w tawernie obserwując ich – to nikt inny jak stały ochroniarz Kyu.
    - Jeśli masz pytania co do tego gościa… To stały ochroniarz, który jest do mnie przypisany od czasów wypadu za mur. Nie będzie zadawał pytań. Zareaguje dopiero, gdy moje życie będzie zagrożenie. Może być naszym hamulcem. – powiedziawszy, w odsunął się na parę kroków w tył, uśmiechając się lekko i czekając na rozpoczęcie pojedynku.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Senju Toshio

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Senju Toshio »

Po zjedzonym posiłku i odpoczynku w tawernie ciało Toshio zaczynało nabierać świeżych sił. Doskonale potrzebnych do przedsięwzięcia, jakie zaplanowali sobie oboje z Kyoushim. Ze zniecierpliwieniem ruszył za białowłosym członkiem klanu Uchiha. Nie miał zamiaru przejmować się kontrowersją, jaką mogli wzbudzić. Dopiero po fakcie mógł zdecydować się na pełną odpowiedzialność swoich czynów. To tak, jakby sprawdzian jego odwagi. Gdyby się wycofał, świadczyłoby to o obawach, jakie nasilają się w jego umyśle. Przez to okazałby się słaby. Nie bez kozery wykazywał się brawurą przed towarzyszem. Wiedział czego chce i budował swoja pewność przez umiejętności, które zdołał nabyć. Wreszcie mógł sprawdzić, czy okaże się godnym przeciwnikiem. Zaimponowanie Kyoushiemu w praktyce musiało dojść do skutku, bowiem słowa nie gwarantowały pełnej gwarancji. Poparciem miał być wyrównany i satysfakcjonujący sparing.
Podczas drogi nie wiedział, czego się spodziewać. Tereny osad były różnie rozbudowywane. Część mogła pozwolić sobie na pola ubitej ziemi z różnymi przyrządami do treningu. Wymyślne, ale skuteczne i przypominające place zabaw dla shinobi. Nic jednak nie zastąpi dzikiej natury i tego, co ze sobą prezentuje. Po prostu naturalny teren, na którym walczący mogli się wyszaleć. Dlatego Toshio był zadowolony, kiedy wychodzili poza palisadę Kotei i zawędrowali niedaleko w niewielki las. Dopiero wtedy ujrzał kroczącą za nimi postać. Jak się okazało, był to ochroniarz Kyoushiego. Nie starał się wnikać ani być podejrzliwy. Umysł nastawiał się w pełni na walkę.
- Też liczę na wyrównane starcie. Lepszego miejsca nie mogłem sobie wymarzyć. - odpowiedział z satysfakcją i przyjął do wiadomości wszystkie słowa kompana. Dużo zasłon, roślinności i przede wszystkim drzew do wykorzystania. Wodne techniki, jakimi dysponował nie potrzebowały za wiele wody, ale przeciwko temu rywalowi wiedział, że będą zbyteczne. Za to musiał wcielić w życie taktykę obronną Doton przed szybkimi, jak błyskawice manewrami Kyoushiego przez jego manipulację Raitonem.

Rozglądanie się po okolicy było u Toshio aspektem zaciekawienia. Poznanie miejsca było ważne, a chłopak mógł wręcz zestroić się z przyrodą. Gdy już ta chwila po przybyciu minęła, przeszedł do lekkich ćwiczeń rozluźniających. Kolana, ręce i tułów wymagały rozgrzania przed nadchodzącym wysiłkiem. Stojąc w bezpiecznej odległości spoglądał też na reakcję Kyoushiego. W każdej chwili mógł ogłosić swoją gotowość, więc Toshio pójdzie w jego ślady i również to zrobi. Chyba, że szybciej zejdzie to młodemu Senju.
- Daj znać, kiedy możemy rozpocząć. - wypowiedział Toshio, jeszcze przyjaznym tonem. Wkrótce będzie musiał zmienić nastawienie, co zapewne odbije się na postrzeganiu siebie przez obojga shinobi. Nie będzie to zdziwieniem widzieć ponownie tego skupionego Uchiha, który doskonale radził sobie z natarciem Dzikich. Jak nie dzisiaj, to z pewnością trafi się jeszcze nie jeden rewanż.
0 x
Saiki

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Saiki »

Powoli robiło się ciemno - Saiki po udanych zakupach dotarł w okolice, które odwiedzał często będąc jeszcze dzieckiem.
Zagajnik był pewnego rodzaju odskocznią od różnych problemów i złych emocji, które dotykały chłopca na co dzień.
Saiki nigdy nie szukał problemów, ale życie pisało mu wiele dramatycznych scenariuszy. Gdy chłopak zaczął przechodzić obok drzew, które pamiętał jeszcze z wspomnień sprzed kilkunastu lat - wszystkie myśli zaczęły się skupiać na jednym, najważniejszym wątku. Wszystkie wspomnienia łączyły się zawsze w jedno - wspomnienia o jego Ojcu, choć poprawniej należałoby stwierdzić, że były to głównie wspomnienia o braku obecności Ojca, w życiu Saikiego.
Chłopak westchnął i zatrzymał się na moment.
-Znowu się zaczyna...- rzucił cicho sam do siebie, aby po chwili nawet nie wiedzieć, czy powiedział to na głos, czy raczej pomyślał.
Na twarzy chłopaka można było zauważyć wielką powagę i skupienie. Saiki rozejrzał się dookoła, a następnie skupił wzrok na jednym konkretnym drzewie.
Drzewo samo w sobie nie było jakieś nadzwyczajne, ale niecodzienne było zbiorowisko przedmiotów, które były pod nim ułożone.
Kilka worków wypełnionych piaskiem, kije, kłody i kilka rozdartych materiałów przypominających pozostałości po ubraniach.
Chłopak uznał, że wykorzysta to wszystko do treningu. Nie chciał się prosić o kłopoty nocami, więc nabrał tempa i zachowywał się nienaturalnie żwawo, jak na niego...

Trening:
Omotegiri

Saiki przymocował worek z piaskiem do jednej z kłód, a następnie obłożył podstawę struktury kolejnymi workami i wbił pal w ziemię. Odkąd zostawił sześciolatkę po zakończeniu swojej ostatniej misji, targały nim dziwne emocje. Wspomnienia atakowały silniej niż zwykle i czuł się kimś innym. Czuł obecność kogoś podobnego do siebie, lecz zupełnie innego.
Mętlik.
Co jakiś czas zatrzymywał się z kolejnymi czynnościami na rzecz myśli, wspomnień i różnych rozważań. Udało mu się stworzyć trzy cele, które przez worki z piaskiem mogły oddawać wagą postać człowieka, potencjalnego przeciwnika.
Saiki nigdy nie należał do najsilniejszych mężczyzn chodzących po świecie. Był szczupły i nigdy nie interesowało go podnoszenie ciężarów, popisywanie się ilością wykonywanych podciągnięć przy gronie dziewczyn i inne tego typu rytuały powszechne u rówieśników o nieco innym charakterze niż charakter Saikiego.
Chłopak zawsze widział coś więcej, szukał czegoś więcej w czymś co na pozór wydawałoby się płytkie, mało znaczące i błahe.
Bardzo lubił zaskakiwać. Chcąc nie chcąc, wiedział że jeżeli dalej będzie ignorował istotę siły, skończy bardzo źle.
Saiki chciał rozwijać swoje słabsze strony, żeby móc zaskakiwać potencjalnych oponentów, spodziewających się oczywistych i naturalnych atutów chłopaka.
-Siło... Gdzie Cię szukać? - wypowiedział cicho i sięgnął wielkiego kunaia schowanego pod czarnym płaszczem.
Podszedł blisko pierwszego "przeciwnika" i skupił się na jednym punkcie. Chciał wyćwiczyć sobie konsekwencję wykonywanych działań, aby poprawić swoją skuteczność.
Rozszerzył nogi i ścisnął mocno za owiniętą bandażami rękojeść broni.
-*Obojczyk...* - pomyślał i wyobraził sobie miejsce, w którym znalazłby obojczyk gdyby mierzył w prawdziwego przeciwnika.
Wymierzył cios ze skręconego tułowia i robiąc zamach przywalił 'mieczem' kłodę na tyle mocno, że prawie wypuścił ostrze z ręki. Uderzenie wprawiło Kunai w mocne drgania i kiepsko owinięta rękojeść przeniosła siłę uderzenia na nadgarstek chłopaka.
Zacisnął zęby i przygotował się do kolejnego ataku.
-*Serce...*- skupił się na odpowiednim obszarze celu i ponownie zrobił zamach. Tym razem po odbiciu się ostrza od celu, chłopak od razu wymierzał atak kontrujący, w to samo miejsce - z nieco większą siłą za każdym odbiciem.
Po zadaniu siedmiu cięć, Saiki jakby się ocknął. Po pierwszym uderzeniu wpadł w jakiś dziwny stan. Był rozzłoszczony i nie panował nad sobą. Choć lustra przed sobą nie miał - wiedział, że miał w oczach nienawiść i chęć zniszczenia przeciwnika - przeciwnika, który był jedynie kłodą z workiem wypełnionym piaskiem.
Zdyszany chłopak opuścił Kunai.
-Co się dzieje?... - zapytał samego siebie licząc na magiczne olśnienie i pojawienie się odpowiedzi.
Po chwili odpoczynku, Saiki wrócił myślami do sensu treningu i ponownie uniósł broń powtarzając serie uderzeń. Najpierw w 'głowę'... później w 'brzuch', w drugi 'obojczyk', a na koniec jeszcze raz w 'głowę'.
Zdyszany zrobił sobie chwilę na oddech.
-Giń. - wyszeptał i rzucił się z ostrzem na rozsypujący się manekin, a następnie zadał siedem silnych cięć w okolice 'klatki piersiowej' wykorzystując przy tym dobry skręt ciała oraz jego wagę.
Siódme cięcie ułamało podstawę kłody i manekin runął na ziemię.
Saiki przełknął ślinę i opuścił głowę.
-Na mnie już czas... - oznajmił samemu sobie i schował broń. Spojrzał na pozostałe nieruszone manekiny, a następnie odwrócił się na pięcie.
Z obawy przed czymś nieznanym postanowił, że ruszy do domu. Choć było widać sporą poprawę we władaniu bronią oraz inne, lepsze podejście w kwestii wykorzystywania swojej siły - Saiki bardziej był skupiony na swojej rozchwianej psychice.
Odczekał chwilę, a następnie wykonał pierwszy krok i udał się do swojego domu.

[z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Boyos
Administrator
Posty: 4141
Rejestracja: 11 lut 2018, o 11:20
Ranga: Starszy Kapral
GG/Discord: Boyos#3562
Multikonta: Ario

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Boyos »

Zaczyna się, zaczyna się, zaczyna się. Pojedynek pomiędzy dwoma znajomymi, który miał nie być niczym więcej, niż przyjacielskim sparingiem. Znajdowali się bardzo blisko murów osady, "pole bitwy" nieraz było odwiedzane przez zapaleńców Uchiha i nie tylko, jednak obecnie znajdowało się tam jedynie wspomniane trio, biorąc pod uwagę ochroniarza Kyoushiego. Nie był on chyba jednak kompetentny na tyle, aby pełnić rolę sędziego? Uczestnicy pojedynku będą więc musieli mieć na tyle oleju w głowie, aby w odpowiednim momencie wstrzymać rękę w trosce o bezpieczeństwo drugiego. Oczywiście o ile deklaracje o chęci sprawdzenia się i pokojowych zamiarach były prawdziwe... Niemniej jednak, teraz stali naprzeciwko siebie, najedzeni i szczęśliwi (czy to na pewno dobry pomysł aby w szranki stawać zaraz po obiedzie?), pogoda była zimowa, choć ze względu na klimat Sogen, nie było szansy na odmrożenia - kilka stopni powyżej zera, do tego dość pochmurno. Zieleń dookoła była blada a drzewa nagie, trudno będzie ukryć się w ich koronach, choć i tak pole bitwy nie dawało dużo pola do manewru, jeśli chodzi o fortele z wykorzystaniem ukrywania się i przeszkód terenowych. Teraz od rozpoczęcia pojedynku dzieliło ich tylko pierwsze drgnięcie odważniejszego przeciwnika.
Obrazek Kolorki wg forumowych nicków - Toshio w zieleni, Kyoushi w pomarańczy :) Każda krateczka na polu bitwy to 1 metr. Jest ono stosunkowo małe aby nieco urozmaicić pojedynek. W przybliżeniu cała mapka ma 30x30 metrów, pozycje startowe znajdują się 15 metrów od siebie. Jak widać przedmiotów do kawarimi nie ma, przewrócone drzewo jest na to stanowczo za duże.
Zasady na pewno znacie, więc nie będę tutaj pisał o technikach w spoilerach itd.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że UR oznacza Ukryty Ruch, więc nie będą uznawane UR w stylu "gdy on zrobi unik, to ja robię atak", dopóki kontra będzie naprawdę niewidoczna dla przeciwnika. Słowem - w UR nie umieszczamy kolejnych kroków swojego planu po pierwszym, lecz rzeczywiście UKRYTE czynności.
Kolejka dowolna - gracz piszący pierwszy ma inicjatywę po swojej stronie.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2683
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Kyoushi »

  • Majać na uwadzę walkę, Kyu rozpoczął przygotowania, z pięknym i wymownym uśmiechem na ustach, kiwnął główą Toshio, że również jest przygotowany i będzie to znakiem rozpoczęcia pojedynku, który miał nawiązać kontakt między Uchiha, a Senju. Mimo, że na uboczu, obydwaj wiedzieli, że i tak muszą się hamować, by przypadkiem się nie pozabijać.
    Kyu mając swojego przeciwnika około piętnaście metrów od siebie musiał szybko się zbliżyć. Był człowiekiem, który walczył jednak w zwarciu, aniżeli na dystans, stąd trzeba było to przemyśleć i wymyślić taktykę, która przerodzi się w szybkie zbliżenie. Czas więc na zabawę.
    Białowłosy rozpoczynał, więc zamierzał wypracować sobie przewagę. Uniósł przed siebie więc lewą ręką z dwoma wyprostowanymi palcami, chcąc rozproszyć rywala. Drugą ręką widocznie sięgnął do prawej kabury dobywając kunai i notkę wybuchową, którym cisnął prosto w przeciwnika. Wycelowany on był raczej w pobliże nóg przeciwnika i raczej jako straszak, aniżeli coś, co miało widocznie uszkodzić Toshio. Prawdopodobnie dopiero teraz mógł ocenić co dalej będzie mógł zrobić z przeciwnikiem, by kontynuować walkę. W międzyczasie po uniesieniu dłoni i wyrzuceniu kunai z notką, białowłosy rusza po łuku od swojej lewej strony, gdzie miał poniekąd więcej terenu by się zbliżyć do Toshio.
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Czarny płaszcz (20 obj.), miecz obosieczny na plecach (Sasuke style) (25 obj.), Wakizashi przy pasie od lewej strony (20 obj.), kabura na lewej i prawej nodze (8 obj.), torba pod mieczem za plecami (15 obj.), Katana 'Mugen' na plecach pod płaszczem (30 obj.)
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Senju Toshio

Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Post autor: Senju Toshio »

Podekscytowanie wywołane zmierzeniem się z Uchiha napełniało chłopaka po same uszy. Mięśnie twarzy same zaciskały się, tworząc mimowolny uśmieszek. Ciało drżało mu z tego samego powodu, więc miał nadzieję nad tym zapanować. Głupio byłoby skończyć pojedynek przedwcześnie, bo nie mógł odpowiednio zareagować. Tutaj raczej będzie chodzić o manewrowanie, aniżeli czystą destrukcję. Nie mieli na siebie napierać, a doprowadzić do jednego uderzenia. Przysłowiowa wylana jedna kropla krwi. Na tym mniej więcej polegał kunszt shinobi. Precyzja należała do atutów ciemnowłosego. Nie wiedział, jak dobry mógł być Kyoushi w aspekcie fizycznym. Sam wygląd budził pewien respekt. Białe włosy i nienaganny ubiór, pod którym mógł skrywać wiele niespodzianek. Innymi słowy, wszystko na swoim miejscu. Nie będzie łatwo.
Widok przygotowującego się wraz z nim białowłosego sprawił, że prawie rozmyślił się, co do strategii. Nie ważne o ile słabszy byłby Toshio. Waga i wzrost dawały tu przewagę jego przeciwnikowi. Chciałby od razu sprawdzić, czy Kyoushi wykorzystałby sytuację w bezpośrednim starciu. Oczywiście rozum Senju nie pozwalał mu na to. Musiał obserwować i gdy tylko zauważył ruch ze strony Kyoushiego, ręce Toshio zbliżyły się do siebie. Tworząc podstawową pieczęć zaczął kumulować chakrę w ciele. Zaraz potem przygotował serię znaków, które miały posłużyć mu do pierwszej techniki. Nie spodziewał się, że w tym czasie ujrzy rzucany przez rywala kunai. Śledząc tor lotu noża i tak zamierzał odskoczyć jeden sus w tył. Natychmiastowo uklęknął, aby przyłożyć obie ręce do ziemi i wytworzyć ścianę z ziemi. Osłonięty taką przeszkodą, co prawda nie widział zbliżającego się Kyoushiego, ale także zależało mu, aby być poza zasięgiem wzroku. Wymysł ten zrodził się w jego głowie dość niedawno, toteż idealnie nadawał się do eksperymentalnego natarcia. Zapewne będzie to najbardziej błyskotliwa rzecz, jaką mógł wymyślić w tej walce.
Będąc w ukryciu Toshio korzysta ze złożonych pieczęci i wytwarza swojego drewnianego klona. Mokubunshin będzie mu służył do sprawdzenia, jak dobry w walce wręcz jest Kyoushi, dlatego nie rusza się z miejsca do czasu, aż Toshio nie zniknie pod ziemię, korzystając z bardziej zaawansowanej techniki, aby nie pozostawić śladów. W tym położeniu mógł przeczekać odrobinę, aż uwaga rywala zostanie w pełni pochłonięta na walce. Być może w następnej turze wyjdzie po kryjomu i sprawdzi, co miał znaczyć rzucony przed nim kunai. Lepiej go tam nie zostawiać, jeśli miał być powodem jego porażki. Jak już zorientuje się, że ma do czynienia z notką wybuchową najlepiej będzie ją rozbroić.

Wyjście zza zasłony było kwestią czasu. Nie oczekiwał, że kunai może wywołać jakikolwiek efekt, ale zawsze to dodatkowe ubezpieczenie. Dlatego Toshio obiegł ścianę ze swojej lewej strony i gdy zorientował się, że Kyoushi robi podobny manewr, zaczął nawracać w jego stronę. Chciał się z nim zmierzyć i nie było powodu do zwlekania. Miał na uwadze rochy Kyou, dlatego trzymał w pogotowiu rękę blisko swojego tanto. Jeśli zdecyduje się wyciągnąć broń, to tylko, gdy zrobi to jego przeciwnik. Oznaczało to starcie na pięści. Zwinność i siła były na początek obiecującymi cechami do sprawdzenia.

Chakra: 103% - 15% (Doro Gaeshi) - 20% (Mokubunshin) - 15% (Dochū Eigyo) = 53%
Mokubunshin: 6%
Nazwa
Doton: Doroku Gaeshi
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
5 metrów
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Bardzo proste do pojęcia Jutsu. Użytkownik przykłada ręce do ziemi i wytwarza ścianę(wymiary: 2 metry szerokości x 3 metry wysokości x 30 centymetrów grubości), która potrafi obronić go przed częściowymi atakami. Plusem tej techniki jest to, że ściana zasłania nie tylko użytkownika, ale i np. jego sojuszników, którzy mogą stać obok. Bardzo przydatne Jutsu, jeśli chodzi o obronę kilku osób. Wystarczy uderzenie o sile 75 lub technika rangi C do zniszczenia tworu.
Nazwa
Moku Bunshin no Jutsu
Pieczęci
Tygrys → Pies → Wąż
Zasięg
Obszar danej prowincji, w której znajduje się gracz
Koszt
E: 26% | D: 18% | C: 14% | B: 10% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% + to, co przekażemy
Dodatkowe
Statystyki równe oryginałowi (poza wytrzymałością).
Opis Technika tworząca określoną ilość kopii użytkownika, które dosłownie wyrastają z jego ciała. Każda z nich posiada swoje zasoby chakry, które oryginał musi przekazać podczas procesu tworzenia, a także własną wolę i umiejętność mowy. Klon ma do dyspozycji wszystkie techniki klanowe i Tai/Buki (bez wykorzystywania chakry) znane przez pierwowzór i ekwipunek poza wyjątkowymi rzeczami pokroju notek czy bombek. Klon, jako że stworzony z drewna, jest bardzo wytrzymały i może walczyć nawet z bronią przeszywającą go na wylot. Trzeba bardzo się postarać, by unieszkodliwić takiego klona. W przeciwieństwie do innych klonów, ten potrafi komunikować się na odległość z oryginałem przez sieć korzeni roślin poprzez “podłączenie się” do niej obydwu stron. Klon zyskuje tym samym funkcję doskonałego zwiadowcy. Jest to jedna z najlepszych technik duplikujących.
Ranga B Zakłóca w niewielkim stopniu wszystkie zdolności sensoryczne rozwinięte do poziomu B. Inne doujutsu (poza Sharingan: San Tomoe i wyżej) oraz umiejętności sensoryczne mają problem z doszukaniem się zależności między oryginałem, a klonem.
Ranga A Zakłóca słabsze zdolności sensoryczne (rangi B i niższych, w tym Sharingan: San Tomoe) i osłabia w niewielkim stopniu działanie wszystkich doujutsu i zdolności sensorycznych rozwiniętych do rangi A. Wyjątkiem tutaj może być technika sensoryczna Kagura Shingan, a Mangekyou Sharingan rozpoznaje klona bez trudu.
Ranga S Zakłóca doujutsu i zdolności sensoryczne na tym samym poziomie, dla których klon jest nierozpoznawalny względem oryginału. Wyjątkiem jest Eternal Mangekyou Sharingan, który jest w stanie stwierdzić, że ma do czynienia z klonem Senju.
Nazwa
Doton: Dochū Eigyo no Jutsu
Pieczęci
Brak
Zasięg
Dowolny
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Udoskonalona wersja techniki Doton no Jutsu. Dzięki niej można szybciej znaleźć się pod ziemią, albo się z niej wynurzyć, jednak samo poruszanie się pod nią dalej jest powolne. Jest to z pewnością wada tego Jutsu, ale i tak daje ono nam wiele. Można przecież niespodziewanie pojawić się i zaatakować, a to umożliwia naprawdę niezłe kombinacje.
Statystyki:
Siła 20
Wytrzymałość 44
Szybkość 47
Percepcja 50
Psychika 10
Konsekwencja 10

KONTROLA CHAKRY C
STYL WALKI: Seido (shurikenjutsu)

POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
STYLE WALKI 1 (dziedzina D)
Shurikenjutsu D
ELEMENTARNE
Suiton C
Doton C
KLANOWE
Mokuton B
Ekwipunek:
Ekwipunek (widoczny):
Torba (przy prawym pośladku); 2x kabura (na prawym udzie); 3 bumerangi (przymocowane z tyłu przy pasie), Tanto (przy lewym boku).

Ekwipunek (niewidoczny):
Torba
  • 10 kunai,
  • 1 notka wybuchowa,
  • 2 bombka dymna,
  • 1 notka świetlna,
  • 1 bombka świetlna,
  • 2 pigułka ze skrzepniętą krwią,
  • 2 bojowa pigułka żywnościowa.
2x kabura
  • 24 shuriken
Ekwipunek klona (w chwili stworzenia):
Torba: 7 m stalowej żyłki, 10 kunai.

2x kabura: 24 shuriken.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości