Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Nazwanie teraz Shinjiego okropnym człowiekiem byłoby niedopowiedzeniem. Nieprzyjemnym, pomylonym niedopowiedzeniem. Tamten ojciec, który pił, którego żona zamordowała potem dziecko, był okropnym człowiekiem. Tamten krawiec z Hyuo, który poświęcił własną żonę. Tak? Oni byli okropni? Oczywiście, bo przecież ich zło nie dotykało jego samego bezpośrednio. Zamieszano go weń i siłą rzeczy porwał go ten nurt, ale to było naprawdę nic w porównaniu z tym, że teraz znalazł się w centrum oka cyklonu. Czy człowiek, który go rozpętał, mógł być okropny..? To brzmiało tak niewinnie. Wszystkie słowa brzmiały teraz zupełnie niewinnie, nic nie ważyły, a przez tą nieważkość nie potrafił ich złapać, nie wyciągał nawet po nie ręki. To tak jakby mróz ogarnął jego ciało i skrył w ciemnej mgle, gęstszej niż mleko. Kończyny były odtrętwiałe, twoje własne palce przestawały być twoje, klatka piersiowa nadal unosiła się w kolejnych oddechach, ale był to oddech dziwnie wolny. Chyba ciągle zwalniał, aż do momentu, kiedy tlen przestanie ci być potrzebny. Przesadzasz, Shi. Nic złego się nie działo. Shinji usiadł, schował broń, Seinaru i Hayami nadal walczyli, nieświadomi rozmowy, która się tutaj odbywała. Byli za daleko. Za daleko... do wszystkiego. Albo to Shijima się oddalił, chociaż nie zrobił nawet jednego kroku.
Jeśli Shinji uważał to za pomoc to musiał się jeszcze wiele nauczyć o psychologii.
- Wolałbym milczeć, jeśli to możliwe. - Tak, bezpieczni na teraz, dopóki Shinji znów się nie znudzi i nie postanowi powbijać paru szpilek więcej - dla czystej zabawy. Był jak kot - król na sawannie, ha! - który złapał czarną myszkę. Dopóki myszka skakała to była zabawna i warta obserwacji. Kiedy zatrzymywała się, zmęczona i znużona, ranna od kocich pazurów, przestawało być tak śmiesznie. Trzeba było machnąć łapą, niech tańczy dalej! Nie skacze? Och, wystarczy ją uderzyć. Od razu zaczyna biec dalej. Ciekawe, czy taka mysz naprawdę miała nadzieję, że ucieknie przed kotem..? Niektórym się to udawało. Los błogosławił je maleńką norką, małym przesmykiem, przez który mogły się przecisnąć i uratować swoje malutkie życie. Kot szybko o niej zapominał - wokół było przecież o wiele więcej ciekawych ofiar, by zajmować się tą jedną, konkretną i poświęcać jej więcej czasu, niż było to wskazane. Niestety nic nie wskazywało na to, by dumny Lew odpuścił zbitemu Wilkowi.
Jeśli Shinji uważał to za pomoc to musiał się jeszcze wiele nauczyć o psychologii.
- Wolałbym milczeć, jeśli to możliwe. - Tak, bezpieczni na teraz, dopóki Shinji znów się nie znudzi i nie postanowi powbijać paru szpilek więcej - dla czystej zabawy. Był jak kot - król na sawannie, ha! - który złapał czarną myszkę. Dopóki myszka skakała to była zabawna i warta obserwacji. Kiedy zatrzymywała się, zmęczona i znużona, ranna od kocich pazurów, przestawało być tak śmiesznie. Trzeba było machnąć łapą, niech tańczy dalej! Nie skacze? Och, wystarczy ją uderzyć. Od razu zaczyna biec dalej. Ciekawe, czy taka mysz naprawdę miała nadzieję, że ucieknie przed kotem..? Niektórym się to udawało. Los błogosławił je maleńką norką, małym przesmykiem, przez który mogły się przecisnąć i uratować swoje malutkie życie. Kot szybko o niej zapominał - wokół było przecież o wiele więcej ciekawych ofiar, by zajmować się tą jedną, konkretną i poświęcać jej więcej czasu, niż było to wskazane. Niestety nic nie wskazywało na to, by dumny Lew odpuścił zbitemu Wilkowi.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha

Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Posłał niespokojne spojrzenie w kierunku Shijimy i jego rozmówcy, nie wiedząc, jak powinien to interpretować. Czy była to spowiedź? Męcząca dla obu stron, niechciana litania wydarzeń, słów pozbawionych znaczenia? Czy może zwykła rozmowa...ale dlaczego Shijima wyglądał jak ktoś, kogo postawiono pod ścianą? Chyba, że było to jedynie złudzenie. Kolejna fatalna pomyłka niedoświadczonego ucznia, próbującego się domyślić czegoś na podstawie swoich obserwacji - a ileż pewności, takiej potwierdzonej, oczywistej jak uznane prawdy rządzące światem, tkwiło w takich spostrzeżeniach?
Wymieniali się w każdym razie ciosami, szalejące błękity raz zderzały się ze sobą z hałasem, a raz odsuwały się od siebie, jak fale zderzające się z wybrzeżami morza. Tyle, że nad morzem było jednak inaczej: słychać było pisk dzieci kąpiących się w ciepłej wodzie, krzyk białych mew, gwar, tupot stóp depczących miałki, żółty piasek, czuło się chłodną bryzę muskającą opaloną twarz. A tu, w tym lodowatym, zaśnieżonym Sogen, gdzie nadeszła już ostatnia z czterech pór roku i chyba najpiękniejsza w swoim okrucieństwie, wszystko było białe, senne i obojętne.
Rzucił jeszcze raz szybko, niby to obojętnie, okiem na sytuację; Shijima z tymi ciemnymi włosami, bladą twarzą i czarnym, zwilżonym płaszczem, mroczny, ale i demoniczny, nieźle mimo wszystko kontrastował z Shinjim - wątłym, czarnowłosym, w białych butach. Nie wiadomo skąd przyszła mu do głowy dziwna, zaskakująca myśl.
Jeżeli Shinji byłby Królem Przypadek, to Shijima to Królowa Śmierć.
Wymieniali się w każdym razie ciosami, szalejące błękity raz zderzały się ze sobą z hałasem, a raz odsuwały się od siebie, jak fale zderzające się z wybrzeżami morza. Tyle, że nad morzem było jednak inaczej: słychać było pisk dzieci kąpiących się w ciepłej wodzie, krzyk białych mew, gwar, tupot stóp depczących miałki, żółty piasek, czuło się chłodną bryzę muskającą opaloną twarz. A tu, w tym lodowatym, zaśnieżonym Sogen, gdzie nadeszła już ostatnia z czterech pór roku i chyba najpiękniejsza w swoim okrucieństwie, wszystko było białe, senne i obojętne.
Rzucił jeszcze raz szybko, niby to obojętnie, okiem na sytuację; Shijima z tymi ciemnymi włosami, bladą twarzą i czarnym, zwilżonym płaszczem, mroczny, ale i demoniczny, nieźle mimo wszystko kontrastował z Shinjim - wątłym, czarnowłosym, w białych butach. Nie wiadomo skąd przyszła mu do głowy dziwna, zaskakująca myśl.
Jeżeli Shinji byłby Królem Przypadek, to Shijima to Królowa Śmierć.
Ukryty tekst
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Walka trwała dalej, choć Seinaru nieco już opadał z sił. Sparing w takich warunkach na dłuższą metę był wyczerpujący. Śliska nawierzchnia zmuszała do tego, aby ciągle uważasz na swoje kroki, a każde poślizgnięcie mogło skończyć się, niechcianym przez przeciwnika, ale jednak nokautem. Gdy wydarza się coś niespodziewanego, nie sposób nikogo winić. Na razie sam kij mu wystarczał, mimo że miał przy boku jeszcze tanto, nie ośmieliłby się go teraz użyć. A tamci ciągle gadają? Nie miał czasu żeby spojrzeć, lecz kątem oka wciąż dostrzegał dwie sylwetki stojące na uboczu. Czemu zajmuje im to tak długo? Dlaczego nieznajomy nie dowie się po prostu czego chce i zostawi ich w spokoju? Dziwne. Nie miał jednak na razie czasu na to, aby zapytać.
Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Ah ciężki ten żywot Shinji'ego ludzie po prostu nie potrafili zrozumieć motywów nim kierujących. Uświadomił sobie, że jednak mylił się co do Shijimy. Mimo, że posiadał mroczną przeszłość, która rzucała cień na jego osobę to zamiast stawić jej czoło niczym facet, który twardo stąpał po ziemi to miał chyba teraz zamiar rozczulać się nad sobą przeżywając wewnętrzny dramat. Shinji zaczynał powoli przynajmniej na ten moment tracić zainteresowanie, a była to rzecz w pełnym tego słowa rozumieniu - "niewskazana". Ledwo co poznał Shijimę i po prostu przykro byłoby mu już odchodzić. Skoro nie chciał rozmawiać niczym normalny człowiek to może należało zejść na jakieś neutralne tematy? Może wreszcie wyszedłby z letargu gdyby zobaczył, że Shinji nie jest taki zły - tak nadal się łudził, że ma przed sobą osobę o tak samo mocnej psychice - najwyraźniej jednak się mylił, a przynajmniej wszystko czego do tej pory doświadczył by na to wskazywało - Nie widzę takiej opcji. Co prawda miło się ogląda ten samurajski pojedynek rozgrywający w tle, ale chciałem uciąć sobie krótką pogawędkę, a nie oglądać walkę. Też mam aż za dużo w życiu. Nie chcesz się angażować trudno. Opowiedz o czymś neutralnym. Bo ja wiem o tych widokach Teiz o których wspominałeś. Nigdy nie miałem okazji tam być. Rzeczywiście aż tak pięknie? - wszystko to było tak naprawdę śmieszne. Wrył się tak głęboko w psychikę Shijimy, a teraz mieli rozmawiać o jakichś zielonych łąkach i pąkach kwiatów bo na nic lepszego pewnie mężczyzna nie byłby się w stanie zdobyć. Mimo, że było mu przykro jak to wyszło, faktycznie dobrze się bawił tą całą sytuacją. Właśnie niczym owy lew na na sawannie. Nie szukał on jednak dłużej pożywienia. Po prostu potrzebował na zabój rozrywki, której mężczyzna nie chciał mu dostarczyć. Już lepiej było chociaż udać że nie dotrzyma obietnicy. Jakieś krótkie starcie na rozerwanie po wojnie podobnie jak robiła to dwójka samurajów. Shinji'emu w przeciwieństwie do nich nie przyświecały jednak żadne wspaniałe idee. Brutalna rzeczywistość nauczyła go, że takie rzeczy jak własny honor czy bezgraniczna odwaga można było wsadzić między bajki. Liczyło się jedynie osiągnięcie celu wszystko jedno jakimi środkami. Jeśli miał to być atak na nieuzbrojonego mężczyznę, a nawet zabicie kobiety czy dziecka trudno. Nauczył się patrzeć jedynie na czubek własnego nosa chyba, że poczuł wobec kogoś sympatię. Między innymi dlatego zrobiło mu się szkoda Shijimy. Ot dwa skrajne uczucia jedno nienawidzi, drugie cieszy się towarzystwem niczym Yin i Yang. Łączył ich jedynie pierwiastek tego, że byli ludźmi zdeprawowanymi. W końcu jak można życzyć własnej rodzinie śmierci? Shijima jednak starał się przynajmniej w jakiś sposób z tym walczyć. Shinji za to dał się na dobre pochłonąć mrokowi, który nie przybierał jednak jednoznaczniej twarzy. Krył się za jego nietypowym usposobieniem, a także podejściem do życia. W pełni objawił się jednak przy wydobywaniu informacji. Był bezwzględny niczym inkwizycja chcą wydobyć informacje od torturowanego więźnia. On jednak nie wypalał ciała. Robił to z wnętrzem...
- Chakra
- 94% - 1% = 93%
- Nazwa
- Sharingan: San Tomoe
- Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
- Możliwości
- Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
- Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
- Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
- Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
- Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
- Koszt
- E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Kiedy jesteś czyjąś dziwką to bądź nią do końca. Brakowało tu tylko czułych pocałunków... Chociaż nie, one też się przewijały, nie były po prostu wystarczające, żeby zakryć ogniste ślady na rozpalonym ciele. Nie było one rozpalone od namiętnej miłości, a namiętnego sadyzmu, przed którym Shinji nie mógł się powstrzymać. Już to ustaliliśmy - zwyczajnie nie chciał. Dostał to co chciał, więc Shijima czekał teraz, aż ten się znudzi i sobie pójdzie, szukając kolejnych ofiar. Nie drążac dziury w tej pożal się Boże historii i w nim samym. Chyba nawet działało. Nie było już wielkich monologów, rozmowę nakryła cisza w spektakularnej ilości. Idealnie łączyła harmonię oddalonych dźwięków zderzających się co rusz broni. Walka dwójki samurajów była naprawdę piękna, Ranmaru uwieczniłby ją w swojej pamięci, pozwolił zastygnąć na kartkach, chociaż te nigdy nie oddałyby wspaniałości tego wydarzenia. Dwójki ludzi, których... Nie znał. Tak samo jak oni nie znali jego. Ich sylwetki, zawsze pełne kolorów, wydawały mu się teraz płaskie i blade. To byłoby proste, podejść, powiedzieć: hej, poznajmy się lepiej. Shijima wiedział, że Kei nie należy do osób, które lubimy strzępić język. Miał też jednak przeczucie, że nie ważne, jak czarna przeszłość by nie była, dla niego nie miało to znaczenia. Wielkie mi rzeczy - każdy przecież przeszłość ma. W zielonych oczach samuraja widział jedynie chwile i czasem kawałki przyszłości. To był jeden z wielu powodów, dla których był tak wpatrzony w tego młodego wojownika. Shinji nie mógł tego zniszczyć. Nie pytał o prawa i pozwolenia - wolał żeby przepływały przez jego ręce. Poczucie braku kontroli nie było przyjemne, ale należało zrobić wszystko, aby tą kontrolę odzyskać. To, że teraz nie był w stanie, nie oznaczało, że nie będzie. Och jak wiele gniewu potrafił nosić jego umysł... Gniewu i nienawiści. Może Shinji miał rację i ta dwójka tam wzruszyłaby na to ramionami. Zawsze było jakieś ALE.
- Brzmi to teraz tak obrzydliwie mdło, że pewnie nie przeszłoby mi przez gardło. Mam to uznać za rozkaz? - Spojrzał na Shinjiego, wyczekując odpowiedzi. - Są piękne. Nienaruszone wojną. Wszystko, co złe, wydaje się na niej znikać. Wyspa rybaków i rolników. - Shijima wiedział aż za dobrze, że kryje się w nim coś złego. Za dużo nienawiści, za dużo gniewu. Było w nim też jednak wystarczająco dobra, żeby o nie walczył. Zwłaszcza teraz. Przyłapywał się jednak na tym, że gorycz ognia kręciła się na krańcu jego języka - a jemu się to podobało. - Teraz zadowala cię taki nudny temat? Skończył się limit, do którego możesz doprowadzić ludzkie istnienie? - Czy go to interesowało? Nie. Przez bardzo krótki moment, kiedy wspominał o Teiz, myślał, że mógłby mu współczuć. Że to chłopak, który szukał kontaktu. Była to jednak bardzo krótka i bardzo szybko zgaszona chwila. Nie analizował głębiej, nie interesował się tym, co jeszcze Shinji powie - tak jak powiedział na początku tej rózmowy: Shinji usłyszy tylko to, co chciał usłyszeć. Był zbyt niebezpieczny, żeby podejmować z nim walkę. Przez moment próbował i nie zakończyło się to dobrze. Teraz tylko chciał go w miarę kontrolować. Nawet jeśli nie miał na to sił.
- Brzmi to teraz tak obrzydliwie mdło, że pewnie nie przeszłoby mi przez gardło. Mam to uznać za rozkaz? - Spojrzał na Shinjiego, wyczekując odpowiedzi. - Są piękne. Nienaruszone wojną. Wszystko, co złe, wydaje się na niej znikać. Wyspa rybaków i rolników. - Shijima wiedział aż za dobrze, że kryje się w nim coś złego. Za dużo nienawiści, za dużo gniewu. Było w nim też jednak wystarczająco dobra, żeby o nie walczył. Zwłaszcza teraz. Przyłapywał się jednak na tym, że gorycz ognia kręciła się na krańcu jego języka - a jemu się to podobało. - Teraz zadowala cię taki nudny temat? Skończył się limit, do którego możesz doprowadzić ludzkie istnienie? - Czy go to interesowało? Nie. Przez bardzo krótki moment, kiedy wspominał o Teiz, myślał, że mógłby mu współczuć. Że to chłopak, który szukał kontaktu. Była to jednak bardzo krótka i bardzo szybko zgaszona chwila. Nie analizował głębiej, nie interesował się tym, co jeszcze Shinji powie - tak jak powiedział na początku tej rózmowy: Shinji usłyszy tylko to, co chciał usłyszeć. Był zbyt niebezpieczny, żeby podejmować z nim walkę. Przez moment próbował i nie zakończyło się to dobrze. Teraz tylko chciał go w miarę kontrolować. Nawet jeśli nie miał na to sił.
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
O proszę. Wreszcie Shijima coś powiedział wyrywając się przynajmniej złudnie z mroku w który wtrącił go Shinji. Od razu odzyskał zainteresowanie swoim celem. Sam nie potrafił tego do końca pojąć, ale coś było w tym mężczyźnie co go pociągało. Nie w sposób seksualny rzecz jasna. Nic z tych rzeczy. Po prostu była to dla niego nowość. Pierwsza prawdziwa osoba, która szczerze go nienawidziła za to co uczynił. Nieco to wszystko obróciło celowość tej relacji. Skoro i tak na żadną przyjaźń nie mógł liczyć mimo, że w swojej naiwności - a może nie? - "dobrze czynił". Gdyby tak wcielić się rolę człowieka, który pobudzałby go do rozwoju? Dlaczego nie? Stanowiłoby to niezwykle ciekawe i nowatorskie odczucie, którego nie miał jeszcze okazji zaznać. W pierwszej kolejności należało się jednak upewnić czy aby na pewno nie pomylił się co do niego - Masz rację rozmowa o krajobrazach to czcze gadanie. Nie jestem z takich. Chciałem tylko nieco cię otworzyć. - uśmiechnął się - Interesuje mnie kilka rzeczy i prosiłbym cię o szczerość. Nie będę się bawił w analityka twojej przeszłości. Ciekawi mnie za to co o mnie myślisz? Tak całkowicie szczerze. Chciałbym byś wyrzucił z głowy wszystko złe co myślisz na mój temat. - sam nie rozumiał czemu ale jakiekolwiek pozytywne słowa ze strony Shijimy nie sprawiłyby mu w tym momencie przyjemności. O nie miał nowy cel. Skoro i tak stali przy nienawiści dlaczego jej nie spotęgować. Wejść z buta w jego życie. Sprawić, że będzie przeklinać dzień gdy go spotkał na tej cholernej wojnie stanowiącej ledwie czubek góry lodowej. Góry, która dopiero niczym rozpędzony nosorożec wtargnie w jego życie. Trzeba nieco rozjaśnić sytuację. Shinji wywodził się z wąskiego grona ludzi, którzy uważali, że do rozwoju shinobi potrzebne są dwie rzeczy. Były to nienawiść oraz ochrona tego co dla ciebie ważne. To właśnie sprawiło, że Uchiha stał teraz tam gdzie stał. Chciał chronić swój ród. Nienawiść skierowana była z kolei na Senju. Nie dopuszczał nawet myśli, że mogłoby być inaczej mimo, że w postacie Oshi'ego miał przecież zupełnie inny obraz na sytuację. To mogłoby go jedynie osłabić. Takiej motywacji, soczystego kopa w dupę potrzebował teraz Shijima. Osoby, której życzyłby śmierci, ale nie tak po prostu. Zadanej własnymi dłońmi zaciśniętymi na szyi - Chcesz ich w końcu chronić prawda? Co gdybym nie był tak wspaniałomyślny i po prostu ciebie zaatakował. Byłbyś w stanie wyciągnąć broń? Nie jestem ślepy widziałem, że cały dygotałeś. Jesteś po prostu zbyt słaby. Weź się więc kurwa w garść. Przestań mazać. Przekieruj swoją całą nienawiść na moją osobę. Przecież chciałem ich zabić prawda? Tego ci właśnie teraz trzeba. Nienawiści, która obróci w proch całą tą przeszłość. Co z tego, że miałeś zjebane dzieciństwo? W żaden sposób to ciebie nie maluje. Cały problem tkwi w tobie. Jeśli nie weźmiesz się w garść przyjdzie ktoś kto odbierze ci wszystko. Także to światełko w mroku otaczającego cię świata. Światełko, którym są oni. - i po raz kolejny przypuścił ofensywę, która miała za zadanie uświadomić kilka rzeczy Shijimie. Mimo, że z wypowiedź była skonstruowana tak jakby krzyczał w rzeczywistości zachował spokój. Ton nie podniósł się ani na milisekundę. Ot mówił swoim monologiem jednak przesyconym emocjami, które miały uderzyć niczym taran w bramę twierdzy. Wszystko po to by uczynić Shijimę mocniejszym. Nowy cel. Nie! Eksperyment Shinji'ego! Ten mężczyzna był teraz wrakiem emocjonalnym. Wystarczyło go lekko popchnąć we właściwym kierunku, a mógł zachwiać się niczym chorągiewka na wietrze. Nie chciał zmieniać jego charakteru przynajmniej okazywanego na zewnątrz. Chodziło o zmianę podejścia do rzeczywistości. Popchnięcie w kierunku niezbadanej otchłani siły, którą mógł osiągnąć człowiek z odpowiednim nastawieniem.
- Chakra
- 93% - 1% = 92%
- Nazwa
- Sharingan: San Tomoe
- Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
- Możliwości
- Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
- Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
- Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
- Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
- Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
- Koszt
- E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Oczywiście, że nie był. Był ostatnią osobą, która była skłonna rozmawiać o ślicznych krajobrazach i cieszyć się chwilą. Nie dorastał do pięt Haymiemu, który u początku swojego życia, mimo trudnych chwil, napędzany był pięknem świata - o to warto było walczyć, to warto było chronić. Ich było warto chronić. Nie samego siebie. A ten tutaj? On nie miał nawet za kogo walczyć. Walczył więc za samego siebie i to samego siebie ukochał najbardziej, bardzo wygodne. Otwierało drogę na wiele możliwości. Shinji poddawał się krótkim uniesieniom i bardzo wątpliwe, żeby gdziekolwiek miał dom, który nie był pustymi czterema ścianami, ale kto wie, może ma koleżków równie popieprzonych co on sam, znęcających się nad osobami, które nie mogą im przywalić w tego głupiego ryja. Tylko to się Shinjiemu należało - to i może jeszcze kawałek więcej, tak, żeby zabolało - i zostało na długo zapamiętane. Nie miał takiej mocy w rękach i nic nie mógł z tym zrobić w tym momencie, ale to nie szkodzi. Być może Shinji robił błąd, że postanowił spełnić swoje warunki umowy, cóż, w każdej chwili mógł nałożyć nowe, znów pociągnąć za smycz i zmusić wilka, by szczekał tak, jak sam tego zapragnie. Właśnie dlatego to najsilniejsi dyktowali warunki tego świata.
- Obawiam się, że ludzki słownik nie jest tak bogaty, by wyrazić te... złe myśli, jak to nazwałeś. - Albo raczej: ja nie jestem tak zaangażowany w twoją osobę, by szukać odpowiednich przyimków. - Jesteś rozkapryszonym dzieckiem, które nie pojęła dość prostego słowa w ludzkim słowniku, jakim jest słowo "nie", na szczęście jeszcze parę lat życia przed tobą, może uda ci się rozwinąć inteligencję do tego stopnia. Bez urazy, ale wątpię w to. - Wewnętrzne rozdygotanie nie minęło, ale nie było go widać na zewnątrz. Sama obecność Shinjiego była wystarczającym powodem do tego, by drżeć. Miał nad nim pełną kontrolę. To, że nie potrafił czytać w myślach, niewiele zmieniało. - Twoja nieudolność w zawieraniu znajomości mogłaby być nawet urocza, gdybym był masochistą i lubił zabawę w pana i pieska, którą podjąłeś. Nie potrafisz zmanipulować mną tak, żebym powiedział ci to, czego pragniesz, więc powołujesz się na rozwiązania siłowe. Dość typowe i naturalne. Wystarczy? - Chyba mógłby kontynuować. Chyba, musiałby się zastanowić, a nie miał na to najmniejszej ochoty. Jakoś... tak jak potrafił parę chwil temu go po prostu zwyzywać, teraz w nim to przygasło. Skoro już i tak był całkowicie przybity do ściany, to zamiast się szamotać i pogłębiać swoje rany, wolał się poddać i przyjąć to, co zostało nań zesłane. W tym był niezły. W natychmiastowym obszywaniu swojego zamku nowymi murami, które pojawiały się, zanim dobrze się ktoś zorientował. Pewnie dlatego, że ten, kto je forsował, stał już w środku, albo przynajmniej na tyle blisko, by nie zobaczyć, że za jego plecami pojawia się nowy budulec. Musiał mieć jakiś system przetrwania i radzenia sobie ze sobą - i z tym, co go atakowało. Albo tym, kto go atakował. Nie znaczyło to, że wszystko było w porządku magicznym trafem, niee... do porządku było bardzo daleko.
- Bez urazy, ale nie masz pojęcia, czego potrzebuję. Niewiele jeszcze wiesz o ludziach i ich psychikach. Rozczaruję cię zapewne tym, że nie wszyscy są tacy, jak ty. Gdybyś widział cokolwiek więcej poza krańcem własnego nosa zrozumiałbyś to. - Czy Shinji miał rację? Maleńką. W tym, że ten problem był w Shijimie. Mylił się jednak w bardzo wielu sprawach, uczepił się przeszłości Ranmaru jak pijawka i chciał z niej spijać soki. - Skoro jeszcze żyją i ja żyję, oznacza, że ochrona ich nie idzie mi tak źle. Nie uważasz?
- Obawiam się, że ludzki słownik nie jest tak bogaty, by wyrazić te... złe myśli, jak to nazwałeś. - Albo raczej: ja nie jestem tak zaangażowany w twoją osobę, by szukać odpowiednich przyimków. - Jesteś rozkapryszonym dzieckiem, które nie pojęła dość prostego słowa w ludzkim słowniku, jakim jest słowo "nie", na szczęście jeszcze parę lat życia przed tobą, może uda ci się rozwinąć inteligencję do tego stopnia. Bez urazy, ale wątpię w to. - Wewnętrzne rozdygotanie nie minęło, ale nie było go widać na zewnątrz. Sama obecność Shinjiego była wystarczającym powodem do tego, by drżeć. Miał nad nim pełną kontrolę. To, że nie potrafił czytać w myślach, niewiele zmieniało. - Twoja nieudolność w zawieraniu znajomości mogłaby być nawet urocza, gdybym był masochistą i lubił zabawę w pana i pieska, którą podjąłeś. Nie potrafisz zmanipulować mną tak, żebym powiedział ci to, czego pragniesz, więc powołujesz się na rozwiązania siłowe. Dość typowe i naturalne. Wystarczy? - Chyba mógłby kontynuować. Chyba, musiałby się zastanowić, a nie miał na to najmniejszej ochoty. Jakoś... tak jak potrafił parę chwil temu go po prostu zwyzywać, teraz w nim to przygasło. Skoro już i tak był całkowicie przybity do ściany, to zamiast się szamotać i pogłębiać swoje rany, wolał się poddać i przyjąć to, co zostało nań zesłane. W tym był niezły. W natychmiastowym obszywaniu swojego zamku nowymi murami, które pojawiały się, zanim dobrze się ktoś zorientował. Pewnie dlatego, że ten, kto je forsował, stał już w środku, albo przynajmniej na tyle blisko, by nie zobaczyć, że za jego plecami pojawia się nowy budulec. Musiał mieć jakiś system przetrwania i radzenia sobie ze sobą - i z tym, co go atakowało. Albo tym, kto go atakował. Nie znaczyło to, że wszystko było w porządku magicznym trafem, niee... do porządku było bardzo daleko.
- Bez urazy, ale nie masz pojęcia, czego potrzebuję. Niewiele jeszcze wiesz o ludziach i ich psychikach. Rozczaruję cię zapewne tym, że nie wszyscy są tacy, jak ty. Gdybyś widział cokolwiek więcej poza krańcem własnego nosa zrozumiałbyś to. - Czy Shinji miał rację? Maleńką. W tym, że ten problem był w Shijimie. Mylił się jednak w bardzo wielu sprawach, uczepił się przeszłości Ranmaru jak pijawka i chciał z niej spijać soki. - Skoro jeszcze żyją i ja żyję, oznacza, że ochrona ich nie idzie mi tak źle. Nie uważasz?
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Cóż można rzec? Ta gra w którą teraz grali stanowiła czystą esencję tego co Shinji kochał! Każde słowo przesączone nienawiścią kierowane w jego kierunku było tym czego oczekiwał. Zaczął się nawet uśmiechać. Z każdym słowem uśmiech ten się powiększał przeradzając w śmiech, którego nie był w stanie powstrzymać. Kwintesencją na torcie była właśnie ochrona tego co Shijima kochał - No to muszę ci przyznać. Wychodzi ci to całkiem dobrze. Utrzymujesz moje zainteresowanie z dala od nich... Ale wiesz co? To nie wystarczy. Chciałbym liznąć chociaż odrobinę tego jakimi osobami są. Może mi coś o nich opowiesz? W jaki sposób są twoim światłem. Dlaczego warto ich chronić? Może spróbujesz mnie nawrócić? To byłaby miła odmiana. Może faktycznie masz rację. Może to ja jestem w błędzie? - szczerze wątpił, że dotrze do niego jakaś mądrość objawiona. Ba! Uważał, że Shijima jest niesamowicie naiwny. Nie znał jeszcze prawdziwego życia. Nie wiedział z czym wiąże się przekleństwo na które się zdecydował zaczynając los shinobi. Wydaje się to dziwne, ale takie właśnie były realia - Powiem ci coś. To co ja tu robię to jedynie zabawa. Przez to jak na ciebie wjechałem już nie wiesz co sobie o mnie myśleć. Nadal toczymy tą grę. Skoki emocjonalne z pozytywnych na negatywne, które rozbrajają każdego człowieka. Możesz odrzucać tą myśl, ale musisz urosnąć w siłę. Powiem więcej kiedyś wrócę i musisz być gotowy. Dlatego ćwicz chciałbym mieć w tobie godnego przeciwnika. Takie wzbudzanie nienawiści do swojej osoby to właśnie to. Odrzuciłeś rękę, którą wyciągnąłem w twoim kierunku oferując pomoc gdy wyszło co tak naprawdę masz za uszami. - podniósł się na nogi - Wiesz co to tak naprawdę oznacza? Że musisz mnie nienawidzić. Skumuluj całe te negatywne uczucia na mojej osobie to cię uzdrowi i być może otworzysz się wreszcie na osoby na których ci zależy. Możesz mnie uważać za głupiego dzieciaka, ale w rzeczywistości nie dorastasz mi do pięt. - splunął mu pod stopy - Gówno wiesz o życiu i chowasz się niczym spłoszony zwierz za tymi swoimi barierami. Boisz się, że inni cię ocenią. To jest twoja główna słabość. Nie dorastasz mi do pięt nie z powodu twojej siły, ale właśnie tego strachu. Ale chcesz to sobie żyj w tej iluzorycznej rzeczywistości. A może jednak się mylę co? Może tak naprawdę boisz się spaczysz któregoś z nich? Że poznają prawdziwy smak czary goryczy gdy żyją tymi swoimi ideałami o honorze? Myśli, że nie znam tego bzdurnego kodeksu samuraja. Piękny w swoim obliczu, ale całkowicie się nie sprawdza. Prędzej czy później zakończy się śmiercią, któregoś z nich a potem będziesz płakać nad rozlanym mlekiem zapijając się w jakiejś karczmie do nieprzytomności. Będziesz żałował, że nie podjąłeś rękawicy. Nie stałeś się silniejszy. Lepiej dobrze sobie to przemyśl. - Shinji totalnie odpłynął dając się sprowokować Shijimie. Czy było to małe zwycięstwo tej walczącej o własne życie istoty? Nie zaliczyłbym go do takowych. W głębi musiał czuć, że przynajmniej część z tego co powiedział Uchiha była prawdą. Czerń lub biel nie istniały na tym świecie. Istniały tylko odcienie szarości rozmyte przez ponurą rzeczywistość. Ci którzy o tych ideałach marzyli ginęli razem z nimi. O ideały walczyć mogli jedynie potężni tego świata, którzy dawno je w sobie zatracili. Jedyną racjonalną odpowiedzią wydawać się mogło roztoczenie nad kimś ochronnego parasola i niewyprowadzanie go z błędu. Tyle, że Shijima w żaden sposób do tego nie dążył. Stąd próba dania mu motywacji do rośnięcia w siłę zamiast krążenia w chmurach i rozpaczania nad swoją przeszłością, którą bał się komukolwiek zdradzić. A może jednak chciał owy parasol roztoczyć? Cóż coś mu nie wychodziło skoro jedno widzi mi się Uchihy najprawdopodobniej zakończyłoby radosną przygodę trójki muszkieterów. Takie były brutalne realia rzeczywistości z którą przyszło się mu zmierzyć.
- Chakra
- 92% - 1% = 91%
- Nazwa
- Sharingan: San Tomoe
- Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
- Możliwości
- Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
- Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
- Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
- Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
- Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
- Koszt
- E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Kiedy fala uderzała o brzegi morza, wyrzucała często na brzeg bursztyn.
Takimi samymi bursztynami, mniej lub bardziej oszlifowanymi, w oczach Hayamiego byli ludzie; jeżeli na tym świecie nic nie działo się przez przypadek, jeżeli naprawdę istnieli jacyś bogowie, którzy prowadzili ludzkie drogi do konkretnego celu, to widać opiekowali się oni młodym samurajem, wiodąc go tak, by trafił właśnie tu - na tę zaśnieżoną, pełną cieni i bieli polanę, gdzie tak naprawdę słychać było teraz szczęk broni, jego własny, dziecinny głos i pełne spokoju polecenia Keia. Gdyby nie różnica w charakterze, wyglądzie i wielu innych szczegółach, od biedy naprawdę można byłoby ich wziąć za braci - i tak też Hayami powoli zaczynał traktować zarówno Keia, jak i Shijimę; bo przecież do głowy nawet mu nie przyszło, że te szlachetne kamienie mogą lśnić czymś innym niż kruszec. A nawet jeśli, co by to zmieniało?
Takimi samymi bursztynami, mniej lub bardziej oszlifowanymi, w oczach Hayamiego byli ludzie; jeżeli na tym świecie nic nie działo się przez przypadek, jeżeli naprawdę istnieli jacyś bogowie, którzy prowadzili ludzkie drogi do konkretnego celu, to widać opiekowali się oni młodym samurajem, wiodąc go tak, by trafił właśnie tu - na tę zaśnieżoną, pełną cieni i bieli polanę, gdzie tak naprawdę słychać było teraz szczęk broni, jego własny, dziecinny głos i pełne spokoju polecenia Keia. Gdyby nie różnica w charakterze, wyglądzie i wielu innych szczegółach, od biedy naprawdę można byłoby ich wziąć za braci - i tak też Hayami powoli zaczynał traktować zarówno Keia, jak i Shijimę; bo przecież do głowy nawet mu nie przyszło, że te szlachetne kamienie mogą lśnić czymś innym niż kruszec. A nawet jeśli, co by to zmieniało?
Ukryty tekst
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Musiała stanowić kwintesencję tego, co kochał - przecież w końcu się nie nudził. W jego oczach nawet wojna wydawała się mdła - w tych czerwonych oczach o trzech łezkach, które były naprawdę piękne, ale tylko ze swojej charakteryzacji. Należały do kogoś bardzo nie pięknego, dlatego traciły swój cały blask. Shinji nie był nikim więcej, jak zatraconym szaleńcem, który układał świat według własnych reguł, albo przynajmniej próbował. Z Shijimą mu to wychodziło tylko połowicznie - ta zgoda na zostanie dziwką do gry wstępnej istniała tylko dlatego, że chłopak stanowił realne zagrożenie. Chyba nie spodziewał się, że poddanie bruneta wiązało się jedynie z tym, że Shinji trafił w czułe punkty? Przecież nie będę punktować, gdzie cel był najbardziej trafny... Dominacja była absolutna. Shijima wiedział to już od samego początku - takich jak Shinji należy głaskać z włosem, żeby byli zadowoleni. W jego przypadku po prostu głaskanie z włosem nie równało się słodkim słówkom i czułym gestom, w jego przypadku należało wyciągnąć na tyle silne gówno na wierzch, żeby zdobyć zainteresowanie tego nieskładnego, miotającego się lwa. Chciał być Mistrzem tej gry. Nie był nawet Królem. Wszystko to złudzenie, miraż. Sięgnął po jedną z tych reguł i zrobił z nich użytek. Czy miał do tego prawo? Prawo to zostało mu wręczone przez samego Shinjiego. Było w nim zawahanie, ale przy każdym ruchu i zdaniu ono istniało, nie mógł się go pozbyć - wiadomo, dlaczego.
- Twojej zepsutej duszy chyba nie da się już nawrócić. Nie wyglądasz nawet, jakbyś chciał, by została nawrócona. - Zepsucie Shinjiego nie było powierzchowne, z początku wydawał się dość niegroźnym chłopaczkiem, który po prostu lubił się popisać, pokazać. I może rzeczywiście taki był, tylko sama osoba Shijimy sprawiała, że dostawał bzika? Na to odpowiedzi brunet nie znał i nie chciał chyba nawet jej szukać. Wiedział, że ma coś dziwnego, co przyciąga do niego ludzi niezdrowych, wyniszczonych i wyniszczających - tym bardziej dwójka samurajów była jego błogosławieństwem. Tak, nie zamierzał ich stracić. Nie zamierzał się zamartwiać, ciągnąc ich w dół. Czy to właśnie dla nich nie zbierał się z ziemi, miast lecieć prostym lotem w dół? Ciemne odmęty już znał, było tam bardzo wygodnie, ale walczył z nimi i trzymał na podłożu. Ciepłe słońce było niesamowicie przyjemne, kiedy pieściło skórę. - Wolisz grzebać w ludziach i szukać ich demonów. Otwierasz stare blizny, rany, potem wciskasz w nie palec, by bolało jak najbardziej. Zielone pola Teiz są dla ciebie nudne. Nie pojmujesz podstawowej zasady, że nie ma światła bez cienia i cienia bez światła. Każdy ma swoje potwory pod łóżkami. Nie sztuką jest kochać zalety, kiedy odrzuciło się wady. I nie sposób zapomnieć o zaletach, kiedy zalewa się je samymi wadami. - Nawet go nie obchodziło, czy Shinji zrozumie, do czego pił. Nie spoglądał już na Seinaru i Hayamiego. Skupił wzrok na Shinjim, który napędził się emocjami, kiedy znów poruszona została jego strefa komfortu. Sam żądał szczerości - dostał ją w pełni. - Nigdy nie odrzucałem myśli, by rosnąć w siłę. - Odparł spokojnie. Kły i pazury lwa trafiały w przestrzeń. Przejeżdżały po przejrzystej szybie, nawet jej nie zarysowując. Wilk siedział tam, gdzie Król Zwierząt zostać mu kazał. Pokorny. Broczący krwią.
Ogień był bardzo cierpliwy.
- Jestem tylko człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce. W tym strach. Ty się nie boisz, Shinji? Nie lękasz się, że stracisz kontrolę? Że zostaniesz zupełnie sam i w końcu wszyscy o tobie zapomną? Że na końcu, kiedy przyjdzie Śmierć, nie będzie nikogo, kogo będziesz mógł zawołać? - Już nie miał. - Zdaję sobie sprawę z własnych słabości i właśnie dzięki temu jestem w stanie się doskonalić. Wzmacniać, jak to sam ująłeś. A Ty? Znasz swoje wady? W tym Królestwie Doskonałości trzymasz przecież własną Puszką Pandory. - Shinji mógł mu nawet splunąć w twarz. Na Shijimie nie zrobiłoby to teraz wrażenia. Potrzeba było czegoś więcej, żeby złamać jego honor, który i tak nigdy nie był wart zaprzedania życia. - Przynajmniej oni, kierujący się tym bzdurnym kodeksem samuraja są szczęśliwi. Jesteś szczęśliwy, będąc tak potężnym i diabelnie inteligentnym shinobim?
Tacy byli włąśnie ludzie - najpierw budowali wieżę Babel.
Potem ją obalali.
- Twojej zepsutej duszy chyba nie da się już nawrócić. Nie wyglądasz nawet, jakbyś chciał, by została nawrócona. - Zepsucie Shinjiego nie było powierzchowne, z początku wydawał się dość niegroźnym chłopaczkiem, który po prostu lubił się popisać, pokazać. I może rzeczywiście taki był, tylko sama osoba Shijimy sprawiała, że dostawał bzika? Na to odpowiedzi brunet nie znał i nie chciał chyba nawet jej szukać. Wiedział, że ma coś dziwnego, co przyciąga do niego ludzi niezdrowych, wyniszczonych i wyniszczających - tym bardziej dwójka samurajów była jego błogosławieństwem. Tak, nie zamierzał ich stracić. Nie zamierzał się zamartwiać, ciągnąc ich w dół. Czy to właśnie dla nich nie zbierał się z ziemi, miast lecieć prostym lotem w dół? Ciemne odmęty już znał, było tam bardzo wygodnie, ale walczył z nimi i trzymał na podłożu. Ciepłe słońce było niesamowicie przyjemne, kiedy pieściło skórę. - Wolisz grzebać w ludziach i szukać ich demonów. Otwierasz stare blizny, rany, potem wciskasz w nie palec, by bolało jak najbardziej. Zielone pola Teiz są dla ciebie nudne. Nie pojmujesz podstawowej zasady, że nie ma światła bez cienia i cienia bez światła. Każdy ma swoje potwory pod łóżkami. Nie sztuką jest kochać zalety, kiedy odrzuciło się wady. I nie sposób zapomnieć o zaletach, kiedy zalewa się je samymi wadami. - Nawet go nie obchodziło, czy Shinji zrozumie, do czego pił. Nie spoglądał już na Seinaru i Hayamiego. Skupił wzrok na Shinjim, który napędził się emocjami, kiedy znów poruszona została jego strefa komfortu. Sam żądał szczerości - dostał ją w pełni. - Nigdy nie odrzucałem myśli, by rosnąć w siłę. - Odparł spokojnie. Kły i pazury lwa trafiały w przestrzeń. Przejeżdżały po przejrzystej szybie, nawet jej nie zarysowując. Wilk siedział tam, gdzie Król Zwierząt zostać mu kazał. Pokorny. Broczący krwią.
Ogień był bardzo cierpliwy.
- Jestem tylko człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce. W tym strach. Ty się nie boisz, Shinji? Nie lękasz się, że stracisz kontrolę? Że zostaniesz zupełnie sam i w końcu wszyscy o tobie zapomną? Że na końcu, kiedy przyjdzie Śmierć, nie będzie nikogo, kogo będziesz mógł zawołać? - Już nie miał. - Zdaję sobie sprawę z własnych słabości i właśnie dzięki temu jestem w stanie się doskonalić. Wzmacniać, jak to sam ująłeś. A Ty? Znasz swoje wady? W tym Królestwie Doskonałości trzymasz przecież własną Puszką Pandory. - Shinji mógł mu nawet splunąć w twarz. Na Shijimie nie zrobiłoby to teraz wrażenia. Potrzeba było czegoś więcej, żeby złamać jego honor, który i tak nigdy nie był wart zaprzedania życia. - Przynajmniej oni, kierujący się tym bzdurnym kodeksem samuraja są szczęśliwi. Jesteś szczęśliwy, będąc tak potężnym i diabelnie inteligentnym shinobim?
Tacy byli włąśnie ludzie - najpierw budowali wieżę Babel.
Potem ją obalali.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Ukryty tekst
- Chyba mamy remis... co Ty na to? - Wyprostował się i ukłonił swojemu przeciwnikowi. Nie było sensu nadwyrężać się więcej. Taka dawka walki była na razie optymalna. Poznali nawzajem swoje umiejętności i musiał przyznać, że Akami go zaskoczył. Seinaru zapiął się szczelnie płaszczem, a mokre włosy związał bandaną odwiązaną z nadgarstka.- JA? - Zdziwił się na jego pytanie. - Ja niczego nie wiem. Widziałeś tamtych samurajów w bitwie? To dopiero było coś. - Sięgnął na chwilę pamięcią wstecz, lecz tylko na chwilę, bo z tym widokiem wiązały się jednocześnie ofiary tamtych samurajskich technik.
- Chodź, wracamy do Shijimy. Ja muszę już ruszać do Teiz. - Właściwie to nic przecież nie musiał, był wolny.
- To znaczy... chcę już ruszać. - Poprawił się, idąc już jednak w kierunku Shi i nowego znajomego. Wyglądało na to, że ich pogawędka jeszcze się nie zakończyła. Teraz podchodząc do nich widział jednak, że chyba nie jest to najprzyjemniejsza z rozmów Shijimy. Znał go już na tyle dobrze, że z samego jego wyrazu twarzy wywnioskował, że raczej nie jest szczęśliwy.
- Ohayo... - Zwrócił się najpierw do nieznajomego, a następnie od razu do Shi.
- Wszystko gra? Widziałeś moją ostatnią technikę? Muszę ją jeszcze dopracować, ale ma potencjał, nie? - Był z siebie trochę dumny i cholernie zadowolony z tego, że wykonując ją po raz pierwszy mógł się nią pochwalić przed przyjacielem. Odetchnął głęboko, zmęczony i spocony po sparingu. Zaczął stygnąć, a przez to docierał do niego panujący dookoła chłód. Czy to może nie był zwykły, zimowy powiew?
- Nazywam się Seinaru Kei, a to Hayami Akodo. - Pokazał wzrokiem na młodego, gdy przedstawiał się nieznajomemu brunetowi. Widać było, że to Uchiha, tylko po co mu tutaj ten sharingan? Zapewne Ci bufoni znowu chwalą się nim komu tylko się da. Huh... ta duma kiedyś zrzuci ich z przepaści, mówię Wam.
- Na razie chyba wystarczy tego treningu, chciałbym już ruszać do siebie. - Powiedział znowu do Shijimy. Nie miał pojęcia jakie on miał plany, jednak Kei był zdecydowany co do tego, gdzie teraz poniosą go nogi.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
-Dziękuję ci za ten trening, Kei-ukłonił się równie nisko i głęboko, z szacunkiem spoglądając na czarnowłosego samuraja. Seinaru mimowolnie zyskał sporo rispektu na dzielni i szacunku wojowników ulicy, ale...
Na widok jego techniki, takiej widowiskowej, nietypowej, rozszalałego gradu ciosów, tego wirującego wokół niego błękitu, kasztanowowłosy chłopak cofnął się gwałtownie i z szeroko otwartymi oczami pełnymi naiwnego może zdumienia śledził trening swojego towarzysza, wspierając się na wbitej w śnieg yari.
-Wow...Nieźle-powiedział z uznaniem.-Wątpię, czy gdybym nawet się rozpędził, zdążyłbym ci coś zrobić, gdybyś tego użył. Kiedyś, gdy będę trochę silniejszy, bardzo chętnie z tobą powalczę. A będę silniejszy, obiecuję!
Uśmiechnął się szeroko, po czym wyjął yari z ziemi i schował broń na plecy. W tej walce nigdy nie chodziło o wygraną czy przegraną; Hayami daleki był od tego, by oceniać w ten sposób swojego przeciwnika. Przecież nie toczyli tu bitwy na śmierć i życie, nie chodziło tu już nawet o to, czy Kei zwycięży, czy przegra. Po prostu chcieli się sprawdzić, zmierzyć się ze sobą jak mężczyzna z mężczyzną - i choć Akodo technicznie rzecz biorąc był tej samej płci co Kei, żaden tam gender ani trap, to jednak w oczach niektórych raczej nie mógł uchodzić za pełnoprawnie dorosłego. Cóż z tego, że przeżył już dwie wojny? Że bronił Muru z zacięciem i energią godną prawdziwego samuraja? Wciąż był jeszcze dzieckiem - przecież odbył swoje gempukku, ceremonię wejścia w dorosłość, tak niedawno, miał tylko szesnaście lat i prawie żadnego doświadczenia.
Mimo wszystko niewiedzę można było nadrobić, prawda? Tak jak teraz.Naprawił swoje karygodne wręcz zaniedbanie sprzed obrony, kiedy tylko przypatrywał się walce Seinaru i Shijimy wśród cichych, spokojnych zabudowań jego farmy. Naprawdę miał nadzieję, że Kei zostanie prezydentem owiec - z jego spokojną, troszkę wycofaną naturą człowieka, który unika burd, nie można było mu powierzyć innego stanowiska.
W jego hierarchii ideałów ważna była lojalność i powinność - a pewnego rodzaju powinnością było posłuszeństwo wobec człowieka, który marnował na ciebie swoje cenne minuty, chcąc w dobroci swojej przekazać ci wiedzę, prawda, Hayami? Wykonałeś wszystkie jego polecenia, a teraz, gdy skończyliście, głęboko odetchnąłeś, pełen prawdziwej ulgi, spocony i zdyszany. Podszedłeś spiesznie do Shijimy i jego rozmówcy, trzymając się nieco z tyłu, zaraz za Keiem; twarz miałeś wciąż zarumienioną, świeżą, tchnęła od ciebie radość z dobrze wykonanej walki (i wcale się nie przejąłeś przegraną, w końcu to i tak nie było na poważnie), ale kiedy dotknął cię ten dziwny prąd, który wydawał się od nich iść, twój uśmiech odrobinkę zbladł. Skłonił się lekko, krótko nieznajomemu Uchiha, po czym powiedział spokojnie:
-Miło mi poznać jeszcze jednego z członków klanu Uchiha. Tak jak powiedział Kei, mam na imię Hayami i przyczepiłem się do nich...chociaż nie wyglądają na nieszczęśliwych z tego powodu.
Zaśmiał się cicho. Spojrzał długo, uważnie na Shijimę.
-Kei-kun ma naprawdę dużą wiedzę. Przyjemnie było z nim walczyć!-w jego głosie pobrzmiewał dziecięcy wręcz entuzjazm. -Niby to nie to samo, co u tych samurajów, których widziałem pod Murem, ale w porównaniu ze mną i tak to dużo.
You were only a child.
Chwila milczenia, namysł. Lekki uśmiech. Błysk w oku.
-Odprowadzę Keia na przystań. Zostanę tu przez parę dni, wysłałem listy do matki i do Sagi...Będą wiedziały, co i jak, a za dwa tygodnie, jeśli wiatry pozwolą, wracam na Yinzin do domu, póki jeszcze go mam.-ostatnią frazę właściwie wyszeptał. Uniósł zmarzniętą, smaganą zimnym wiatrem twarz w górę, jakby szukał jakiejś odpowiedzi w niebie. Zaraz przecież opuścił głowę, patrzył teraz na Shijimę.-A ty, Shijima-san? Idziesz z nami czy masz, hm, jakieś inne plany?
Nie podobał mu się ten Sharingan w oczach obcego mężczyzny. Po co tu przyszedł? Czego szukał? I o czym, do licha, konferował tak długo z czarnowłosym shinobi z Hyuo?
Tak czy inaczej, Hayami zachował spokój. Dość już miał walki na jakiś czas.
Na widok jego techniki, takiej widowiskowej, nietypowej, rozszalałego gradu ciosów, tego wirującego wokół niego błękitu, kasztanowowłosy chłopak cofnął się gwałtownie i z szeroko otwartymi oczami pełnymi naiwnego może zdumienia śledził trening swojego towarzysza, wspierając się na wbitej w śnieg yari.
-Wow...Nieźle-powiedział z uznaniem.-Wątpię, czy gdybym nawet się rozpędził, zdążyłbym ci coś zrobić, gdybyś tego użył. Kiedyś, gdy będę trochę silniejszy, bardzo chętnie z tobą powalczę. A będę silniejszy, obiecuję!
Uśmiechnął się szeroko, po czym wyjął yari z ziemi i schował broń na plecy. W tej walce nigdy nie chodziło o wygraną czy przegraną; Hayami daleki był od tego, by oceniać w ten sposób swojego przeciwnika. Przecież nie toczyli tu bitwy na śmierć i życie, nie chodziło tu już nawet o to, czy Kei zwycięży, czy przegra. Po prostu chcieli się sprawdzić, zmierzyć się ze sobą jak mężczyzna z mężczyzną - i choć Akodo technicznie rzecz biorąc był tej samej płci co Kei, żaden tam gender ani trap, to jednak w oczach niektórych raczej nie mógł uchodzić za pełnoprawnie dorosłego. Cóż z tego, że przeżył już dwie wojny? Że bronił Muru z zacięciem i energią godną prawdziwego samuraja? Wciąż był jeszcze dzieckiem - przecież odbył swoje gempukku, ceremonię wejścia w dorosłość, tak niedawno, miał tylko szesnaście lat i prawie żadnego doświadczenia.
Mimo wszystko niewiedzę można było nadrobić, prawda? Tak jak teraz.Naprawił swoje karygodne wręcz zaniedbanie sprzed obrony, kiedy tylko przypatrywał się walce Seinaru i Shijimy wśród cichych, spokojnych zabudowań jego farmy. Naprawdę miał nadzieję, że Kei zostanie prezydentem owiec - z jego spokojną, troszkę wycofaną naturą człowieka, który unika burd, nie można było mu powierzyć innego stanowiska.
W jego hierarchii ideałów ważna była lojalność i powinność - a pewnego rodzaju powinnością było posłuszeństwo wobec człowieka, który marnował na ciebie swoje cenne minuty, chcąc w dobroci swojej przekazać ci wiedzę, prawda, Hayami? Wykonałeś wszystkie jego polecenia, a teraz, gdy skończyliście, głęboko odetchnąłeś, pełen prawdziwej ulgi, spocony i zdyszany. Podszedłeś spiesznie do Shijimy i jego rozmówcy, trzymając się nieco z tyłu, zaraz za Keiem; twarz miałeś wciąż zarumienioną, świeżą, tchnęła od ciebie radość z dobrze wykonanej walki (i wcale się nie przejąłeś przegraną, w końcu to i tak nie było na poważnie), ale kiedy dotknął cię ten dziwny prąd, który wydawał się od nich iść, twój uśmiech odrobinkę zbladł. Skłonił się lekko, krótko nieznajomemu Uchiha, po czym powiedział spokojnie:
-Miło mi poznać jeszcze jednego z członków klanu Uchiha. Tak jak powiedział Kei, mam na imię Hayami i przyczepiłem się do nich...chociaż nie wyglądają na nieszczęśliwych z tego powodu.
Zaśmiał się cicho. Spojrzał długo, uważnie na Shijimę.
-Kei-kun ma naprawdę dużą wiedzę. Przyjemnie było z nim walczyć!-w jego głosie pobrzmiewał dziecięcy wręcz entuzjazm. -Niby to nie to samo, co u tych samurajów, których widziałem pod Murem, ale w porównaniu ze mną i tak to dużo.
You were only a child.
Chwila milczenia, namysł. Lekki uśmiech. Błysk w oku.
-Odprowadzę Keia na przystań. Zostanę tu przez parę dni, wysłałem listy do matki i do Sagi...Będą wiedziały, co i jak, a za dwa tygodnie, jeśli wiatry pozwolą, wracam na Yinzin do domu, póki jeszcze go mam.-ostatnią frazę właściwie wyszeptał. Uniósł zmarzniętą, smaganą zimnym wiatrem twarz w górę, jakby szukał jakiejś odpowiedzi w niebie. Zaraz przecież opuścił głowę, patrzył teraz na Shijimę.-A ty, Shijima-san? Idziesz z nami czy masz, hm, jakieś inne plany?
Nie podobał mu się ten Sharingan w oczach obcego mężczyzny. Po co tu przyszedł? Czego szukał? I o czym, do licha, konferował tak długo z czarnowłosym shinobi z Hyuo?
Tak czy inaczej, Hayami zachował spokój. Dość już miał walki na jakiś czas.
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
Konwersacja rozpaliła się na nowo nie do końca w kierunku, który Shinji uznałby za "pożądany", ale czy na pewno? W końcu jeszcze przed chwilą chciał by Shijima wyrzucił mu co do niego miał chociaż podświadomie zdawał sobie z tego sprawę. Ot takie zrządzenie losu. Czy miał racje? Po części tak. Trzeba przyznać, że nie docenił możliwości mężczyzny po tym jak wtargnął do jego głowy. Nie miał jednak zamiaru się poddawać. Jeśli mężczyzna myślał, że go miał bardzo się mylił - I tu się mylisz. Możesz mnie w ten sposób postrzegać. Nawrócenie nie ma tu nic do rzeczy, ale chyba nie ma sensu przeciągać tej dyskusji bo widzę, że twoi znajomi kończą pojedynek. Chyba wiesz co to oznacza? - uśmiechnął się tym razem w swój charakterystyczny cfany wyraz - Póki mamy jeszcze chwilę gdy nas nie słyszą. Nie mam żadnego problemu z własną kontrolą. Tańczyłeś jak ci zagrałem. Liczyłem może na coś innego, ale chyba drążyłem zbyt głęboko. Trudno się mówi. Polecałbym zagrać ładnie. Jesteś na tyle interesującą personą, że szkoda by cię było teraz zabijać... Nie... to byłoby bezsensowne. Chcę zobaczyć jak chronisz tych na których ci zależy. Będę oglądał jak się rozwijasz skoro rozumiesz filozofię samodoskonalenia. Kiedyś się zjawię i musisz być gotowy. Wtedy dokończymy naszą małą "przyjacielską" konwersację. - uśmiech przerodził się w coś bardziej naturalnego. Shinji nałożył jedną ze swoich masek w oczekiwaniu aż grupka samurajów się zbliży. Niewątpliwie jedną z ciekawszych opcji byłoby jednak wyłamanie się z warunków umowy i rozpoczęcie bitki. Nie zaczynając od Shijimy, ale właśnie jednego z tej wesołej gromadki, by dać powód do zemsty na jego osobie. Z drugiej jednak strony oglądanie tego blasku oświecającego rzeczywistość w której dane było im żyć stanowiło inne niezbadane jeszcze przez niego podwaliny. Kochał analizować, śledzić relacje międzyludzkie i posuwać je na odpowiednie tory. Zupełnie jak lalkarz sterujący swoimi kukiełkami. Tak naprawdę Shijima nie był taki daleko od poznania istoty Shinji'ego. Kto wie? Może gdyby ucięli sobie dłuższą pogawędkę to zdołałby ją nawet pojąć? To jedynie sprawiało, że pozornie nieciekawa osoba, która chciała być w ten sposób postrzegana udowadniała, że nie stracił tutaj czasu na czcze gadanie. Wykreował demona, który posiadał potencjał by stać się wielkim shinobi o którym usłyszy jeszcze świat. Wszystko jedno w jakim kierunku skieruje swoje szpony. Czy będzie czynił dobro czy zło. Samo obserwowanie tego stanowiło wystarczającą "rozrywkę". Miał zamiar stać się cegiełką budującą tą konstrukcję. Doskonalenie samego siebie już mu nie wystarczało. Trzeba było przełożyć to na innych.
W międzyczasie dwójka samurajów zakończyła swój pojedynek i zbliżyła się w ich kierunku. Na odległość, która przy jednym złym kroku zarówno z jego strony jak i Shijimy mogła skończyć się rzezią niewiniątek. Chociaż czy można było przypisać taką cechę jemu czy Shijimię po tej konwersacji? Naiwne stwierdzenie. Jedyną niewinną istotą był tak naprawdę Hayami. Już pierwsze słowa z jego strony ukazały Shinji'emu dlaczego warto to było chronić. Taka dziecięca naiwność, że świat pokolorowany jest na żółto i na niebiesko. Coś wspaniałego. Można rzec, że punkt zainteresowania Shinji'ego nieco się przesunął stając po środku tej dwójki - Bardzo mi miło poznać waszą dwójkę - zupełna zmiana tonu, tak jakby wcześniejsze minuty w ogóle nie miały miejsca - Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę na temat bitwy. Ale gdzie moje maniery. Shinji Uchiha, jeden z dowódców, mianowicie oddziału B. Tak ten, który zabił węża. Miałem okazję poznać Shijimę gdy służył za nasze oczy i uszy podczas walk. - wzmianka o wężu została rzucona tak jakby od niechcenia. Zupełnie jakby nie chciał się tym chwalić mimo, że wewnętrznie zdawał sobie sprawę jak wielkie wrażenie może to wywrzeć - Muszę powiedzieć, że obserwowaliśmy sobie waszą walkę z daleka. Te oczy widzą naprawdę wiele i drzemie w was potencjał. Tylko tak trzymać. Żałuję tylko, że nie miałem okazji podziwiać Shijimy w boju. Ale może zgodzi się na niewielki sparing. Co wy na to? Myślę, że mogłaby to być miła odskocznia. Wy sobie odpoczniecie i będziecie podziwiać - dał się pochłonąć kolejnej grze. Shijima może i zdawał sobie sprawę z przepaści ich dzielącej, ale nie wiedział jak ogromna ona była. Krótki pokaz by jeszcze bardziej wzmocnić w nim motywację nie byłby bezpodstawny - Co ty na to? - na jego twarzy uwidocznił się chytry uśmieszek schowany pod maską uprzejmości widoczną dla pozostałej reszty. Jedynie ta osoba wiedziała tak naprawdę o co toczy się ta gra i co w rzeczywistości taka walka mogłaby oznaczać. Legalną możliwość wyładowania się na Shinjim bądź dostanie srogich batów na oczach całej reszty.
W międzyczasie dwójka samurajów zakończyła swój pojedynek i zbliżyła się w ich kierunku. Na odległość, która przy jednym złym kroku zarówno z jego strony jak i Shijimy mogła skończyć się rzezią niewiniątek. Chociaż czy można było przypisać taką cechę jemu czy Shijimię po tej konwersacji? Naiwne stwierdzenie. Jedyną niewinną istotą był tak naprawdę Hayami. Już pierwsze słowa z jego strony ukazały Shinji'emu dlaczego warto to było chronić. Taka dziecięca naiwność, że świat pokolorowany jest na żółto i na niebiesko. Coś wspaniałego. Można rzec, że punkt zainteresowania Shinji'ego nieco się przesunął stając po środku tej dwójki - Bardzo mi miło poznać waszą dwójkę - zupełna zmiana tonu, tak jakby wcześniejsze minuty w ogóle nie miały miejsca - Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę na temat bitwy. Ale gdzie moje maniery. Shinji Uchiha, jeden z dowódców, mianowicie oddziału B. Tak ten, który zabił węża. Miałem okazję poznać Shijimę gdy służył za nasze oczy i uszy podczas walk. - wzmianka o wężu została rzucona tak jakby od niechcenia. Zupełnie jakby nie chciał się tym chwalić mimo, że wewnętrznie zdawał sobie sprawę jak wielkie wrażenie może to wywrzeć - Muszę powiedzieć, że obserwowaliśmy sobie waszą walkę z daleka. Te oczy widzą naprawdę wiele i drzemie w was potencjał. Tylko tak trzymać. Żałuję tylko, że nie miałem okazji podziwiać Shijimy w boju. Ale może zgodzi się na niewielki sparing. Co wy na to? Myślę, że mogłaby to być miła odskocznia. Wy sobie odpoczniecie i będziecie podziwiać - dał się pochłonąć kolejnej grze. Shijima może i zdawał sobie sprawę z przepaści ich dzielącej, ale nie wiedział jak ogromna ona była. Krótki pokaz by jeszcze bardziej wzmocnić w nim motywację nie byłby bezpodstawny - Co ty na to? - na jego twarzy uwidocznił się chytry uśmieszek schowany pod maską uprzejmości widoczną dla pozostałej reszty. Jedynie ta osoba wiedziała tak naprawdę o co toczy się ta gra i co w rzeczywistości taka walka mogłaby oznaczać. Legalną możliwość wyładowania się na Shinjim bądź dostanie srogich batów na oczach całej reszty.
- Chakra
- 91% - 1% = 90%
- Nazwa
- Sharingan: San Tomoe
- Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
- Możliwości
- Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
- Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
- Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
- Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
- Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
- Koszt
- E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
0 x
Re: Zagajnik z niewielką polanką przy osadzie rodu Uchiha
- Nawrócenie nie ma tu nic do rzeczy? – Zainteresował się uprzejmie. - Jeszcze chwilę temu pytałeś, czy nie spróbowałbym cię nawrócić. – Kobiety jednak podobno są zmienne i trzeba im to wybaczyć. Tylko w sumie myśleć o nim... w jaki sposób? Jak o shinobim, który chce się nawrócić? To dopiero było całkowicie niezrozumiałe i niespodziewane, ale nie zamierzał tego ciągnąć, zwłaszcza, że tutejszy Pan i władca również nie chciał. To on tutaj w końcu dyktował warunki, wszystko miało dziać się tak, jak on sobie zażyczył. Inną sprawą było to, że Shinji był pełen sprzeczności i kompletni zaślepiony. Napierw mówił jedno, żeby potem obrócić to o sto osiemdziesiąt stopni – właśnie to czyniło z niego szalenie niebezpiecznego, ale wcale nie poważnego rozmówcę. Chłopak po prostu przeczył samemu sobie, skupiając się tylko i wyłącznie na tym, żeby jego było na wierzchu i żeby ktoś nie zauważył, że popełnił błąd, albo się potknął na prostej drodze. Miał pecha, że Shijima posiadał oczy, które widzą. I nie potrzebował wcale do tego aktywować swojego Limitu Krwi. Przynajmniej w końcu skupił się na osobie Uchihy, musiał, żeby samemu nie tonąć i nie drżeć na tym chodniku, który był całkiem prosty – wystarczyło iść i nie oglądać się za siebie, pomimo piasku wpadającego do oczu nie zamykać ich, mimo mrozu chłostającego skórę coraz mocniej – iść dalej. I tak najpierw Shinji mówił, że Shijima tańczył, jak mu zagrał, żeby potem dodać, że w sumie spodziewał się czegoś innego. Cóż... chyba... niefortunne zestawienie ze sobą zdań. Na tyle niefortunne, że Shijima się uśmiechnął. Wcale nie kpiąco czy szyderczo, raczej delikatnie, ta zmiana mimiki mogła wręcz zostać uznana za cień przebiegający przez jego twarz, łatwy do przeoczenia. Nie dodał już nic, co tu do dodania było?
- W najlepszym. – Odparł na wydechu, przenosząc spojrzenie na Seinaru. To nie było jednak spojrzenie, które mówiło, że wszystko jest w porządku. Coś tak subtelnego,czego Shinji, chcąc nie chcąc, zaważyć nie mógł – coś, co wiedzieli tylko oni. W końcu wystarczająco dobrze się znali. - Niestety nie, Shinji skutecznie odciągał moją uwagę od części pojedynku. – Kiedyś chyba jeszcze ją zobaczę, co..? Jaka szkoda, że mu umknęła, taka piękna... porwałaby jego duszę. Jak porywać potrafiło każde piękno, za którym czaiła się wizja Śmierci. Złośliwe komentarze kręciły się na krańcu języka – szpileczki, które mogły być wbijane w lwa, który właśnie puszył swoją grzywę, ale żadnego z nich nie wypowiedział. I zapewne nigdy ich nie wypowie... dopóki Shinji będzie w pobliżu. Taki był właśnie odważny. Wracał niesmak i złość. Żałował aż teraz, że Seinaru był tak blisko i byli tutaj w trójkę. Ich obecność sprawiała, że stawał się silniejszy i słabszy jednocześnie. Zielone oczy były jego zgubą i ratunkiem. - Najpierw się umyjcie, śmierdzicie. – Opuścił dopiero teraz rękę z rękojeści broni. Jego mięśnie były napięte przez cały ten czas, ale teraz je rozluźnił, chociaż trochę. W jego oczach powietrze było aż gęste, cudem było, że ktokolwiek mógł się w nim poruszać, że śnieg wokół nie topniał. Gula znowu stanęła mu w gardle, kiedy Shinji napomknął o sparingu. Świetnie. Nie sądził, żeby mógł odmówić. Nie było takiej opcji. Tak jak wcześniej trzeba było się obchodzić z Shinjim jak ze zgniłym jajkiem, tak teraz ta konieczność wzrosła do nienormalnego poziomu.
- Przecież wiesz, że nigdy bym ci nie odmówił. – Liczył na to, że wszyscy rozejdą się już w swoją stronę. W każdej sekundzie liczył na to, że Shinji zniknie – niestety nie był on tylko demonem wyciągniętym z ciemnych zakamarków pokoju, nie był niewidziały dla innych. - Obawiam się jednak, że moje wątpliwe umiejętności nie będą dla ciebie żadnym wyzwaniem.
- W najlepszym. – Odparł na wydechu, przenosząc spojrzenie na Seinaru. To nie było jednak spojrzenie, które mówiło, że wszystko jest w porządku. Coś tak subtelnego,czego Shinji, chcąc nie chcąc, zaważyć nie mógł – coś, co wiedzieli tylko oni. W końcu wystarczająco dobrze się znali. - Niestety nie, Shinji skutecznie odciągał moją uwagę od części pojedynku. – Kiedyś chyba jeszcze ją zobaczę, co..? Jaka szkoda, że mu umknęła, taka piękna... porwałaby jego duszę. Jak porywać potrafiło każde piękno, za którym czaiła się wizja Śmierci. Złośliwe komentarze kręciły się na krańcu języka – szpileczki, które mogły być wbijane w lwa, który właśnie puszył swoją grzywę, ale żadnego z nich nie wypowiedział. I zapewne nigdy ich nie wypowie... dopóki Shinji będzie w pobliżu. Taki był właśnie odważny. Wracał niesmak i złość. Żałował aż teraz, że Seinaru był tak blisko i byli tutaj w trójkę. Ich obecność sprawiała, że stawał się silniejszy i słabszy jednocześnie. Zielone oczy były jego zgubą i ratunkiem. - Najpierw się umyjcie, śmierdzicie. – Opuścił dopiero teraz rękę z rękojeści broni. Jego mięśnie były napięte przez cały ten czas, ale teraz je rozluźnił, chociaż trochę. W jego oczach powietrze było aż gęste, cudem było, że ktokolwiek mógł się w nim poruszać, że śnieg wokół nie topniał. Gula znowu stanęła mu w gardle, kiedy Shinji napomknął o sparingu. Świetnie. Nie sądził, żeby mógł odmówić. Nie było takiej opcji. Tak jak wcześniej trzeba było się obchodzić z Shinjim jak ze zgniłym jajkiem, tak teraz ta konieczność wzrosła do nienormalnego poziomu.
- Przecież wiesz, że nigdy bym ci nie odmówił. – Liczył na to, że wszyscy rozejdą się już w swoją stronę. W każdej sekundzie liczył na to, że Shinji zniknie – niestety nie był on tylko demonem wyciągniętym z ciemnych zakamarków pokoju, nie był niewidziały dla innych. - Obawiam się jednak, że moje wątpliwe umiejętności nie będą dla ciebie żadnym wyzwaniem.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości