- Młody wyznawca Jashina wskoczył na gałąź i pomyślał sobie, że gdy z skoczy na ziemie i gdy nie wpadnie w pułapkę popatrzył w dół ale widać było wilki skoczył na inne drzewo i szybko przyleciały tam wilki skakał po drzewach nagle z skoczył z niego, ponieważ nie widział wilków i żeby wilki nie przybiegły za szybko. Gdy miał w ręce kose czekał na wilki bo chciał mieć wszystko za sobą chciał już je zabić, ale przed wilkami było bardzo dużo pułapek i mogły w nie wpaść. On czekał i skupiał się aż przylecą do niego wilki a chłopaczek je zabije i powoli obmyślał jak będzie walczył. Śmieje się z całych sił
- Śmierć jest dla słabych - Krzyczał chłopak.
Pola uprawne niedaleko osady
Re: Pola uprawne niedaleko osady
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
21/30+
- Młodzieniec wskoczył na gałąź, no i na kolejną, no i na trzecią... No a raczej na konar, bo taka gałąź nie byłaby w stanie go utrzymać. No ale skoro już wskoczył sobie na gałąź, no to złamała się pod wpływem jego ciężaru. Unikał pułapek, no i to mu się akurat udało. W pewnym momencie spadł wraz z gałęzią, gdzie nie było wilków. Nie mógł on jednak przewidzieć, gdzie było bardzo dużo pułapek, bo były tak schowane, że musiałby na nie spojrzeć minimum z metra. Tak więc młody Jashinista dzierżył w ręce kose, oczekując na wilki. Chciał mieć już święty spokój, zresztą tak jak ja... Ten pomysł na misję jest taki słaby i monotonny, że to udręka prowadzić dalej ten wątek. Na dodatek Fumetsu chyba niezbyt chciało się w tej misji uczestniczyć, bowiem jego posty nie były zbyt kompleksowe i rzetelne. No ale cóż począć, jeśli podjąłem się dalszego poprowadzenia tego tematu, no to musiałem już wykonać co do mnie należało. Na dodatek żaden wilk nie mógł wpaść w żadną pułapkę, bo ich tam nie było. Nie możesz niestety manipulować otoczeniem, bo nie jesteś nikim więcej jak uczestnikiem misji. To raczej ja się tutaj zajmuję od ustawiania otoczenia i tych rzeczy. Ty tam się zajmij precyzyjnym opisywaniem czynności.
Tak więc wilki w końcu zaczęły szarżować na młodzieńca. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Dwójka rozwścieczonych wilków nadciągała z rządzą mordu w swoich krwistoczerwonych ślepiach. Nic dziwnego, skoro ninja załatwił potwierdzoną czwórkę, no i prawdopodobnie piątkę. Plan chłopca niestety się nie powiódł, ponieważ żadnych pułapek nie było i błagam... Nie opisuj czegoś, czego nie musisz, a skup się na tym co masz rzeczywiście opisać. Wilki w końcu na niego nadciągały, po dwóch stronach. Nie mogę określić, czy naprawdę je zabijesz, bo nawet nie opisałeś czynności, które wykonałeś w tym celu. W pewnym momencie, gdy oba były metr od niego, wykonały skok na niego z dwóch stron, wręcz jak lustrzane odbicie. Teraz musisz coś wymyślić, bo magicznie ich nie zabijesz tą swoją kosą, której ruchy nie mogą być zbyt szybkie.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
- Młody wyznawca Jashina bardzo szybko uciekł z tego lustrzanego odbicia. Po przesunięciu się wziął swoją kosę i próbował zabić wilki. Gdy już przestał wymachiwać tą kosą poszedł na drzewo i sobie usiadł, ponieważ nie chciał być zjedzony. Po chwili dał kosę na gałąź i wyciągnął jednego shurikena i zaczął wymachiwać shurikenem nagle rzucił go w stado wilków i skakał po drzewach i nagle wziął kosę do rąk i obmyślał swój plan jak zabić wilki, żeby na tym nie ucierpieć, więc rzucił się na wilki wcielając swój plan zaczął wymachiwał kosą biegnąc do wilków które miały na niego bardzo duży apetyt chłopak śmiał się biegnąc.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
23/30+
- Młody Jashinista uciekł na tyle szybko, ażeby nie dać się złapać wilkom. Złapał swoją kosę, ścisnął mocniej za rękojeść i zamachnął się, próbując przy tym zabić wilki. Miał wystarczająco siły, ażeby zamach nie poszedł na marne. Wykonał jeden zamach, wilki odskoczyły, drugi, wilki zrobiły unik w bok, przy trzecim jednak młody Fumetsu napotkał przeszkodę. Ciął po tułowiu rozcinając ciało wilka, oraz wypruwając z niego bebechy. Dokładniej mówiąc, to młodzieniec ciął po podbrzuszu, a już potem bez problemu wszystko wyleciało z wilka. Ten znowu nie mógł za wiele zrobić i padł bezwładnie na śnieg, wraz z organami, które zsunęły się po śniegu. Sam śnieg, w promieniu kilkunastu centymetrów, również zmienił barwę na szkarłatną.
Chwilę później zaniechał wymachiwania kosą i w taki oto sposób uciekł z pola walki. Za pomocą swojego jutsu, wszedł bez problemu na drzewo, a na jednym z konarów sobie usiadł. Również położył na tym konarze kosę, a sam wyciągnął shurikena, którym chwilę się pobawił i rzucił. Cała wataha o dziwo się wykruszyła, shuriken został rzucony niecelnie, a na dole czyhały na niego jedynie dwa przedstawiciele tego gatunku. One nadal go goniły, choć nie ukrywajmy, że były zawiedzione tym, iż poniosły takie straty w swoim stadzie.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Młody wyznawca Jashina znał tylko podstawowe techniki, więc mógł je wykorzystać podczas tej walki z wilkami. Zabijając wilka uświadamiał sobie, że jest co raz lepszy. Do kolejnego ataku chłopca doszło już po chwili dokładnie po kilkunastu sekundach zeskoczył z drzewa po czym oddalił się jakieś 5 metrów od wilków. Można powiedzieć, że Fumetsu to taka owieczka, która może być zjedzona przez wilki. Po chwili doszło do ataku młodego chłopca podbiegł parę kroków po czym sprytnie zaczął się ruszać i wymachiwać tak kosą, żeby zabić wilki a sam przy tym nie ucierpieć. Potrzebny by tu był jakiś pomocnik, ponieważ jest tu jeszcze kilka wilków, które z każdą chwilą były agresywniejsze i mieli co raz większy apetyt na młodego chłopaka. Po szybkim ataku cofnął się kilka kroków i zaczął swój demoniczny śmiech po czym patrzył na wilki i liczył ile ich jest.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
25/30+
- Dzielny Jashinista zaprawdę nie posiadał zbyt bogatego arsenału technik, co można było stwierdzić chociażby po jego podejściu do zadania. Na pewno miałby jakąś technikę, która byłaby na tyle silna, ażeby skontrować nadciągające wilki. Po pokonywaniu kolejno każdego wilk, morale naszego malca wzrastały, dzięki czemu niegdyś paraliżujący strach, z czasem tracił na swojej efektywności. Przy każdym upływie krwi, nasz mały Jashin stawał się coraz to śmielszy. Do kolejnego ataku doszło po kilkunastu sekundach, gdy to młodzieniec zeskoczył z drzewa, oddalił się na pięć metrów od wilków, no i... i... stał się w pewnym sensie owieczką. Pozostał tylko jeden wilk, który wciąż uparcie ścigał młodzieńca. Młody chłopiec przypuścił atak prewencyjny, podszedł kilka kroków do tyłu, a wilk wiedział co się święci. Oponent chłopca wykonał unik... jeden... drugi... Zamachy kosą na nic się nie zdały tym razem. Wilk był na tyle sprytny, że zdołał bezproblemowo uniknąć każdego ataku wymierzonego przez shinobiego. W pewnym momencie wilk zdołał uskoczyć w bok, a z racji, że Jashinista wykonał potężny zamach, to i zwierzę miało sporo czasu na wyprowadzenie kontry. W tamtym momencie zwierz ugryzł go w łydkę, a shinobi bezwładnie opadł na ziemię. Kosa padła wraz z nim, a on sam nie mógł już za wiele robić. Zwierz wgryzał mu się w łydkę wypruwając mięso na zewnątrz, oczywiście jeśli ninja nie zdoła wymyślić jakiegoś planu, który mógłby go zachować od śmierci.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Młody wyznawca Jashina był bezwładny, ponieważ jeden z wilków odgryzał mu nogę a już stado na niego pędziło po chwili chłopak wziął i próbował wydłubać oczy wilkowi tak aby umarł w wolny a zarazem ciepiący sposób tak jak on cierpi jak wżera się w jego łydkę. Po jakimś czasie wstał wraz z kosą i próbował stać na jednej nodze co było dla niego trudne upadł raz, dwa, trzy, lecz nie miał czasu by czekać musiał uwierzyć w siebie, żeby pokonać sam te ostanie wilki, które z sekundy na sekundę były agresywniejsze. Nagle utrzymał się na jednej nodze chłopak myślał że to dar od jego Boga Jashina jego więzi z nim były co raz to lepsze.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
27/30+
- Bezwładny wyznawca Jashina wręcz konał na ziemi, jednakże cała rana nie była aż taka najgorsza. Wilki na tyle podrażniły jego skórę, iż dobrały się do jego mięśni, które zostały powierzchownie odkryte. Wszystko skończyłoby się pożarciem jego kończyn, jednakże z odsieczą nadszedł on...
Ubrany był w strój typowy dla zamożnych wieszczów wiosek ościennych miasta kupieckiego. Dobył białego rumaka, którego dumnie obwoływał Narcyzem. W jednej dłoni trzymał pewnym chwytem Majdan, w drugiej natomiast naciągał cięciwę łuku. Wydawało się, iż ramię tak jakby się wygina i drga.
Myśliwy skupił się, zatrzymał konia, przyjrzał się, wymierzył z łuku w wilka, który dobierał się do łydki młodzieńca i puścił cięciwę, a wraz z nią strzałę, która wprowadzona w ruch jednostajny, w końcu napotkała przeszkodę zwalniając i powoli wbijając się w tułów zwierzęcia. Upadło... Przestało okazywać jakiekolwiek oznaki życia. Zwierzę pozostało samo, a wiadomo, iż wilk bez stada nie czuje się zbyt dobrze. Ten nie był wyjątkiem i uciekł w popłochu pozostawiając po sobie ślady, które szybko zanikały ze względu na częstotliwe opady śniegu.
Niestety... Jashinista nie zdołał zrobić żadnego ruchu, jedyne co dał radę to przeżyć. Wilków nawet nie tknął bo nie miał on sił na dalszą walkę. Upuścił tyle krwi, że mdlał na miejscu. Ostatnim widokiem jaki mógł dostrzec Fumetsu, był właśnie facet, który biegł do niego tak szybko, jak tylko pozwalały mu niezbyt duże nogi. On sam zemdlał pod pniem drzewa opadając bezwładnie na szkarłatną kałużę.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Shinobi padł na ziemie gdy przelał już za dużo krwi w walce z tymi bestiami na szczecie uratował go jeden z myśliwych, bo gdyby się nie zjawił to małolat pewnie leżał już na miejscu a jego zwłoki odkryto w ten sam dzień albo ich nie było przez wilki. Młodzieniec czuł jak było mu co raz zimniej przez to, że krew wylewała się czyli była jeszcze jakaś szansa dla kawalera dlatego, że czuł jeszcze albo te ostatnie kilka minuta albo całe życie, które jeszcze było całe przed chłopakiem. Jednym słowem można powiedzieć, że wyznawca Jashina poczuł w sobie pierwszy raz porażkę choć i tak pokonał swoim sprytem i inteligencją pięć wilków, które dawno mogłyby wyżreć jego wątrobę lub inne narządy.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
29/30+
OBOWIĄZKOWO
Kierunek: Szpital
- Upadłszy na ziemię, przelał o wiele za dużo krwi. Tyle, że aż nie mógł walczyć z bestiami tak jak robił to wcześniej. Na szczęście przybył wieszcz na białym koniu, który zdołał go uratować. Jak też się miało okazać, to on właśnie go pozostawił na pastwę losu, tak aby robił za jego przynętę. Na tamtych polach organizowano polowania na wilki wychodzące ze swoich pieczar, aby pożerać owce farmerów. Nie było to zbyt miłe, a wyżej postawieni ludzie sami postanowili się za nie zabrać. Fumetsu okazał się jedynie przynętą, która dobrze wypełniła swoje zadanie.
Obudził się on w szpitalu, gdzie miał pozszywaną i obandażowaną całą nogę. Z racji, iż był wyznawcą Jashina, to i jego pasywna umiejętność pozwoliła mu na szybki zrost łydki. Pielęgniarka, która tam egzystowała objaśniła mu, że nie będzie mógł się poruszać przez najbliższe kilka miesięcy, a o śmiałych ruchach łydką będzie mógł pomyśleć dopiero początkiem lata. Na szafce nocnej tuż przy łóżku szpitalnym na którym odpoczywał mężczyzna, położona była koperta z dołączonym liścikiem opisującym to, jaką postawą wykazał się Fumetsu. Była tam również pieczęć od radnych wioski, szczepu, wyrazy udawanego współczucia oraz skromne wynagrodzenie, standardowe jak za misję rangi C.
OBOWIĄZKOWO
- Opis pobytu w szpitalu, byleby był kompleksowy wraz z rehabilitacjami trwającymi od zimy 381 roku, do lata 382 roku. Aktualnie mamy porę letnią, także nic nie stracisz z rozgrywki, jeśli się teraz postarasz w poście szpitalnym, który będzie zakończeniem twojej misji. Tam też opisz zapoznanie się z treścią listu. Powodzenia. Jeśli post będzie legitymacyjny, to podbiję wszystko ostatnim postem. Ma być długi i rozbudowany. (minimum 20 linijek)
Ja wstawię post odnośnie czasu pobytu.
Kierunek: Szpital
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Wyszedł z portu, chciał obejrzeć się za siebie, ale zaraz powstrzymał się od tego gestu. Po prostu to nie leżało w jego naturze. Szedł główną uliczką wprost przed siebie, tam gdzie nogi go miały ponieść. Szukał jakiegoś spokojnego miejsca, gdzie mógł potrenować bez zwracania uwagi postronnych ludzi. Wyszedł więc na pobliską plażę, a raczej do miejsca, gdzie niedaleko znajdowały się pola. Zbliżał się koniec lata, więc raczej nikogo nie powinno tutaj być. Spojrzał w lewo, w prawo - wyglądało na to że jest pozostawiony sam sobie i może sobie pozwolić na chwilę spokoju, wyciszenia i opanowania swojego ciała. Odetchnął pełną piersią, poczuł morskie powietrze i był już gotowy.
//Suiton: Suidan no Jutsu cas do 7:00
//Suiton z C na B zmienię rano w KP, punkciki są, więc na spokojnie
Zaczął koncentrować się na treningu, musiał polepszyć swoje umiejętności, gdyż wykonując ostatnie zadanie brakowało mu mocy, trochę kopa którym mógłby jakkolwiek pokazać swoje możliwości. Usiadł więc sobie wygodnie, w siadzie skrzyżnym i przymknął oczy, by zaraz skoncentrować swoją chakrę. Potrzebował ich większe ilości nich dotychczas, dlatego wziął głębszy oddech jakby chcąc wspomóc się siłami natury, które go otaczały. Przydałaby się w okolicy jakaś woda, ale co tam, zawsze sobie jakoś poradzi bez niej. Przechodząc jednak do rzeczy - najpierw skoncentrował chakrę w swojej dłoni, małe jej ilości, gdyż na próbę chciał przenieść zrobić coś nowego. Czuł jak małymi pseudożyłkami jego bladoniebieska energia przechodzi coraz dalej i dalej, by wypełniać jego ciało, by w końcu dotrzeć do dłoni i tam wyzwolić się. No może nie do końca wyzwolić, gdyż krążyła po całej dłoni, po całej długości palców, by stosunkowo mógł dodawać do niej żywiołu. Ten akurat był wszędzie, otaczał go z każdej strony, bo wilgoć była zawsze tam, gdzie jest powietrze i zawsze przesiąkała ziemię - przynajmniej od pewnego momentu. Gdy tylko czuł jak chakra wzbudza się do dzieła, to zaczął wytwarzać na swojej dłoni coś w rodzaju wodnej, małej kuleczki i uniósł przed sobą, na wysokość oczu. Podstawił sobie to przed nos i odruchowo niuchnął, ale nie poczuł żadnego przykrego zapachu. Chociaż tyle, że nie wmieszał się tutaj jego pot. Ponownie wziął oddech (a kiedy wypuścił powietrze? A kto by się tym przejmował!) i razem z nim jakby wchłaniał wodę do płuc. Nie to żeby miał się utopić, przecież był rybą... No ale, chakra wnikała coraz bardziej wytwarzając duże ilości wody, które miał zaraz uwolnić. Popatrzył dookoła, czy jest jakiś cel w który może wystrzelić, ale z braku laku postanowił strzelić w eter, ot do góry. Wypuścił wodę z ust i zaraz pocisk pod ogromnym ciśnieniem wzniósł się w niebo. Takeshi popatrzył, potaknął i odsunął się na bok, żeby woda na niego nie spadła.
//Suiton z C na B zmienię rano w KP, punkciki są, więc na spokojnie

Zaczął koncentrować się na treningu, musiał polepszyć swoje umiejętności, gdyż wykonując ostatnie zadanie brakowało mu mocy, trochę kopa którym mógłby jakkolwiek pokazać swoje możliwości. Usiadł więc sobie wygodnie, w siadzie skrzyżnym i przymknął oczy, by zaraz skoncentrować swoją chakrę. Potrzebował ich większe ilości nich dotychczas, dlatego wziął głębszy oddech jakby chcąc wspomóc się siłami natury, które go otaczały. Przydałaby się w okolicy jakaś woda, ale co tam, zawsze sobie jakoś poradzi bez niej. Przechodząc jednak do rzeczy - najpierw skoncentrował chakrę w swojej dłoni, małe jej ilości, gdyż na próbę chciał przenieść zrobić coś nowego. Czuł jak małymi pseudożyłkami jego bladoniebieska energia przechodzi coraz dalej i dalej, by wypełniać jego ciało, by w końcu dotrzeć do dłoni i tam wyzwolić się. No może nie do końca wyzwolić, gdyż krążyła po całej dłoni, po całej długości palców, by stosunkowo mógł dodawać do niej żywiołu. Ten akurat był wszędzie, otaczał go z każdej strony, bo wilgoć była zawsze tam, gdzie jest powietrze i zawsze przesiąkała ziemię - przynajmniej od pewnego momentu. Gdy tylko czuł jak chakra wzbudza się do dzieła, to zaczął wytwarzać na swojej dłoni coś w rodzaju wodnej, małej kuleczki i uniósł przed sobą, na wysokość oczu. Podstawił sobie to przed nos i odruchowo niuchnął, ale nie poczuł żadnego przykrego zapachu. Chociaż tyle, że nie wmieszał się tutaj jego pot. Ponownie wziął oddech (a kiedy wypuścił powietrze? A kto by się tym przejmował!) i razem z nim jakby wchłaniał wodę do płuc. Nie to żeby miał się utopić, przecież był rybą... No ale, chakra wnikała coraz bardziej wytwarzając duże ilości wody, które miał zaraz uwolnić. Popatrzył dookoła, czy jest jakiś cel w który może wystrzelić, ale z braku laku postanowił strzelić w eter, ot do góry. Wypuścił wodę z ust i zaraz pocisk pod ogromnym ciśnieniem wzniósł się w niebo. Takeshi popatrzył, potaknął i odsunął się na bok, żeby woda na niego nie spadła.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Spojrzał jak woda spada obok niego i rozpryskuje się na ziemi tworząc małych rozmiarów kałużę. Wzruszył ramionami i podrapał się po nosie myśląc jak może to wykorzystać, dokąd zmierza świat, jak inaczej może wykorzystać bandaż niż do noszenia go sobie na głowie czy też na rękach. Tak, to była iście ogromna zagwozdka, dlatego też ziewnął sobie i postanowił dalej potrenować, by jakoś wykorzystać to co ma tutaj obok. Uniósł ręce do góry w geście zwycięstwa i wzywał swoich przodków, by pomogli mu w polepszaniu swoich umiejętności w najbliższym czasie. Na wszelki wypadek spojrzał w powietrze jak tam z czasem, bo nie chciał tutaj spędzić całego dnia, a przerwa na przekąskę wypadałoby niedługo też zrobić.
//Suiton: Suijinheki czas do 15:45
Wzruszył ramionami i spojrzał na tę wodę, która ułożyła się w przepiękną kałużę. Kiwnął głową podziwiając ją, to było jego oczko w głowie i coś przyszło u do głowy. Mógłby ją wykorzystać do obrony! Stąd też stanął w rozkroku niczym rasowy sayianin i zaczął się drzeć podobnie jak wyżej wspomniany, by skoncentrować swoją wewnętrzną energię. Mógł wykorzystać też energię pochodzącą od przyjaciół, ale takowych za bardzo nie miał, więc musiał liczyć na siebie. Wykorzystał więc całe swoje ciało, by ten cały czas poświęcony na treningi nie poszedł na marne, tylko przydał się jakoś. Tym razem chciał być bezpieczny, jak jajko niespodzianka w sklepie monopolowym. Drąc się jak opętany wypuścił ręce w dół, by skierować je wprost do wody bezpiecznie leżącej sobie na ziemi. Czuł jak opuszcza go moc i przechodzi wprost do jego żywiołu, jak on sam miesza się z bladoniebieską energią i nasyca ją wytworzoną uprzednio kałużę. Byłby mu włosy uniosły się do góry, ale już tak się układały, więc nie mógł liczyć na żaden epicki efekt. Cóż, po prostu więc skupiał chakrę i zaczął wykonywać pieczęci stosując się do niepisanej zasady. Wykrzykiwał więc nazwy kolejnych pieczęci, więc zaczął od Tygrysa i to dosłownie tak, jakby ten upierniczył go w tyłek. Potem wyszedł wąż, a także nazwy następnych pieczęci, które oczywiście były połączone razem z układem pieczęci, które Takeshi wykonywał. Wiedział, że to jest najlepszy sposób wykonywania technik. Czuł jak chakra opuszcza go w niesamowitym tempie, wchodząc w kałużę pod jego nogami. Brakowało jeszcze tej energetycznej otoczki, która pojawiała się w animcach, dlatego też uderzył nogą w wodę, by cokolwiek poprawić. Czuł się już potężny, dlatego wypuścił zebrane pokłady chakry, które zgromadził w całym tym procesie i wpuścił je, a woda zaraz uniosła się niczym mur, który miał niedługo powstać na granicy z Burrito. Machnął przy tym ręką, jakby sam chciał wytworzyć tą tarczę i cóż... przysiadł sobie, by potem położyć na ziemi i chwilkę odpocząć.
z/tWzruszył ramionami i spojrzał na tę wodę, która ułożyła się w przepiękną kałużę. Kiwnął głową podziwiając ją, to było jego oczko w głowie i coś przyszło u do głowy. Mógłby ją wykorzystać do obrony! Stąd też stanął w rozkroku niczym rasowy sayianin i zaczął się drzeć podobnie jak wyżej wspomniany, by skoncentrować swoją wewnętrzną energię. Mógł wykorzystać też energię pochodzącą od przyjaciół, ale takowych za bardzo nie miał, więc musiał liczyć na siebie. Wykorzystał więc całe swoje ciało, by ten cały czas poświęcony na treningi nie poszedł na marne, tylko przydał się jakoś. Tym razem chciał być bezpieczny, jak jajko niespodzianka w sklepie monopolowym. Drąc się jak opętany wypuścił ręce w dół, by skierować je wprost do wody bezpiecznie leżącej sobie na ziemi. Czuł jak opuszcza go moc i przechodzi wprost do jego żywiołu, jak on sam miesza się z bladoniebieską energią i nasyca ją wytworzoną uprzednio kałużę. Byłby mu włosy uniosły się do góry, ale już tak się układały, więc nie mógł liczyć na żaden epicki efekt. Cóż, po prostu więc skupiał chakrę i zaczął wykonywać pieczęci stosując się do niepisanej zasady. Wykrzykiwał więc nazwy kolejnych pieczęci, więc zaczął od Tygrysa i to dosłownie tak, jakby ten upierniczył go w tyłek. Potem wyszedł wąż, a także nazwy następnych pieczęci, które oczywiście były połączone razem z układem pieczęci, które Takeshi wykonywał. Wiedział, że to jest najlepszy sposób wykonywania technik. Czuł jak chakra opuszcza go w niesamowitym tempie, wchodząc w kałużę pod jego nogami. Brakowało jeszcze tej energetycznej otoczki, która pojawiała się w animcach, dlatego też uderzył nogą w wodę, by cokolwiek poprawić. Czuł się już potężny, dlatego wypuścił zebrane pokłady chakry, które zgromadził w całym tym procesie i wpuścił je, a woda zaraz uniosła się niczym mur, który miał niedługo powstać na granicy z Burrito. Machnął przy tym ręką, jakby sam chciał wytworzyć tą tarczę i cóż... przysiadł sobie, by potem położyć na ziemi i chwilkę odpocząć.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Leżał tak sobie przez jakiś czas, wpatrując się jak chmurki leniwie przesuwają się po nieboskłonie, zupełnie jakby nie pchał je wiatr, który w okolicach morza wiał przecież z ogromną prędkością. Czuł na plecach delikatnie już ogrzaną wodę, którą wykorzystał ostatnio. Miał tylko nadzieję, że nie złapie jakiegoś choróbska, bo jeszcze będzie musiał się zaszyć w jakimś porcie na dłużej niż to sobie zaplanował. Zastanawiał się czy jest sens dalej to ciągnąć i trenować, ale przecież musiał coś ze sobą robić, prawda? Lepszy był taki sposób na życie niż walać się po statkach i czyścić pokład. Jeżeli zginąć to przynajmniej z godnością. Podniósł się na nogi, przeciągnął w jedną i drugą.
-Jedziem dalej
-Jedziem dalej
//Suiton: Mizu Kamikiri czas do 23:45
Był to już kolejny raz, gdy musiał zmierzyć się z samym sobą i podjąć walkę, by nauczyć się czegoś nowego. Rozłożył szeroko ręce, jak tylko mu matula dała i zaczął koncentrować chakre w swoim ciele. Najpierw powoli, po cichutku chciał się wgryźć w swój wewnętrzny obieg bladoniebieskiej energii, by następnie malutkimi kroczkami przejść dalej. Tknął go raz, wpuszczając minimalnych rozmiarów impuls, który miał przejść przez jego ciało. Wziął głęboki wdech i próbował się wczuć w istotę tego małego stworzona. Czuł jak przemierza świat wielką autostradą ograniczoną poprzez naczynia krwionośne. Była więc bardziej nieskończenie długa, niż wielka. Obserwował jednak wszystko z boku, co dawało mu jasny obraz na całą sytuację. Znalazł się w najważniejszym miejscu, komorze serca, skąd miał dostęp do każdego miejsca w ciele. Z tejże pozycji zaczął penetrować drogę prowadzącą prosto w dół, w czym normalnie krwi pomaga grawitacja. On był jednak tylko zdany na siebie. Dotarł do nogi, miejsca w którym miały zacząć dziać się cuda. Zaczął zbierać w owym miejscu chakrę, gromadząc ją sobie krok po kroku i wprawiając w ruch wirowy, który sprowadzał wszystko do maksymalnego zagęszczenia. Przez drogę, którą uprzednio przebył spływała teraz bladoniebieska energia, która poprzez połączenie się z żywiołem Takeshiego zmieniała swoją istotę. Była błękitna, niczym bezkresne morze, a tym samym mogła być wykorzystana do innych celów. Złożył pieczęć wymaganą do techniki - tygrys, jedna z najprostszych do wykonania. Uniósł nogę do góry, wyzwalając tylko odrobinkę zgromadzonej chakry, by ta utorowała miejsce dla reszty. W jednej, szybkiej chwili tąpnął nogą uderzając nią w ziemię. Wyzwolił wszystko to, co uprzednio zgromadził. Ziemia pod jego nogami delikatnie zadrżała, miał nadzieję że tylko pozwoli mu to pójść krok dalek, a woda wypryśnie niczym jakiś pieprzony gejzer, tylko w linii prostej, a nie jako okręg jak zazwyczaj się to działo.
Był to już kolejny raz, gdy musiał zmierzyć się z samym sobą i podjąć walkę, by nauczyć się czegoś nowego. Rozłożył szeroko ręce, jak tylko mu matula dała i zaczął koncentrować chakre w swoim ciele. Najpierw powoli, po cichutku chciał się wgryźć w swój wewnętrzny obieg bladoniebieskiej energii, by następnie malutkimi kroczkami przejść dalej. Tknął go raz, wpuszczając minimalnych rozmiarów impuls, który miał przejść przez jego ciało. Wziął głęboki wdech i próbował się wczuć w istotę tego małego stworzona. Czuł jak przemierza świat wielką autostradą ograniczoną poprzez naczynia krwionośne. Była więc bardziej nieskończenie długa, niż wielka. Obserwował jednak wszystko z boku, co dawało mu jasny obraz na całą sytuację. Znalazł się w najważniejszym miejscu, komorze serca, skąd miał dostęp do każdego miejsca w ciele. Z tejże pozycji zaczął penetrować drogę prowadzącą prosto w dół, w czym normalnie krwi pomaga grawitacja. On był jednak tylko zdany na siebie. Dotarł do nogi, miejsca w którym miały zacząć dziać się cuda. Zaczął zbierać w owym miejscu chakrę, gromadząc ją sobie krok po kroku i wprawiając w ruch wirowy, który sprowadzał wszystko do maksymalnego zagęszczenia. Przez drogę, którą uprzednio przebył spływała teraz bladoniebieska energia, która poprzez połączenie się z żywiołem Takeshiego zmieniała swoją istotę. Była błękitna, niczym bezkresne morze, a tym samym mogła być wykorzystana do innych celów. Złożył pieczęć wymaganą do techniki - tygrys, jedna z najprostszych do wykonania. Uniósł nogę do góry, wyzwalając tylko odrobinkę zgromadzonej chakry, by ta utorowała miejsce dla reszty. W jednej, szybkiej chwili tąpnął nogą uderzając nią w ziemię. Wyzwolił wszystko to, co uprzednio zgromadził. Ziemia pod jego nogami delikatnie zadrżała, miał nadzieję że tylko pozwoli mu to pójść krok dalek, a woda wypryśnie niczym jakiś pieprzony gejzer, tylko w linii prostej, a nie jako okręg jak zazwyczaj się to działo.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Ostatnim w sumie celem, punktem treningu Takeshiego było dokonanie czegoś wielkiego! Czegoś wychodzącego ponad ludzką wyobraźnię i po trochu sprawdzenie swoich umiejętności. Tym razem poszedł krok dalej i nie zamierzał się oszczędzać oj nie. Było to trudne, a do tego skomplikowane i czasochłonne więc musiał poświęcić temu wiele czasu. Chłopak usiadł wygodnie, strzelił karkiem bo coś go uwierało i wziął głęboki oddech, by się wyciszyć. Tak przygotowany stwierdził, że może przechodzić do głównej części. Nadszedł czas, by rozkręcić Subaru i w końcu pokazać na co go stać. Może jakoś zaskoczy swojego przeciwnika? Jeżeli ten uprzednio go nie znajdzie...
//Suiton: Suiryudan no Jutsu czas do 7:45
//wklejam trening wcześniej, niż poprzedni się zakończył ale no... idę spać i nie chce mi się bezsensownie czekać te 40 minut. Czas jest policzony jakby mijał 8 godzin od końca poprzedniego treningu. A i tak dopiero będę mógł pisać koło 13
Siedząc sobie już wygodnie postanowił pierwsze co, to przećwiczyć sekwencję wykonywania pieczęci, gdyż była ona cholernie trudna. Stanowiła bodaj największa przeszkodę, lecz nie była ona nie do pokonania. Pamiętał jak szła, lecz wykonywania jej krok po kroku jak dziecko czytające pierwsze literki było uciążliwe. Trwało to po prostu za długo. Wyciągnął ręce przed siebie i stopniowo dawał sobie tempa. Najpierw powoli - zaczął od woła, przeszedł do małpy. Nawet nie skupiał jeszcze chakry, bo na to miał czasu aż za nadto. Potem szybkie przejście do zająca, szczura i w końcu dzik razem z ptakiem. Wyobrażał sobie ten cały zwierzyniec, chciał złożyć jakąś historyjkę, ale im więcej ich było tym trudniejsza się stawała. Koń podniebny z mordką szczura i walecznością tygrysa - niby do zapamiętania kolejne cztery, ale jak miało mu to pomóc! A to nie był jeszcze koniec. Tutaj też zaczął generować odpowiednią ilość chakry, by z każdym kolejnym znakiem przenosić jej coraz większe ilości. Wody miał pod dostatkiem, w końcu był niedaleko morza, a jak będzie trzeba to w trakcie składania pieczęci może nawet sobie zrobi spacerek dłuższy. Kolejna pieczęć za kolejną szły jak krew z nosa - uciążliwie ale chociaż do przodu. Pies skrzyżowany z tygrysem, walczący przeciwko wężowi z nogami bawoła z przodu, a z tyłu baran. Tak, to raczej nieodpowiednie skojarzenie. Ułożył w głowie co innego, a chakra coraz bardziej wypełniała jego ciało stopniowo uwalniając się poprzez ręczne znaki. Był już mniej więcej w jednej trzeciej, lecz musiał wykonywać je dalej. Teraz przyspieszył, sekwencja wydawała mu się całkiem znajoma, jakby niektóre elementy się powtarzały, a inne dosłownie wykluczały. Po Tygrysie zawsze był osobnik niżej w łańcuchu pokarmowym - bo raczej pies takiego kociaka by nie zjadł. W końcu jednak jego ręce zaczęły tańczyć, poruszać się w niebotycznym tempie, które na początku wydawało się nieosiągalne. Baran przygniatający szczura, wół na małpie, ptak wodny. Zostały jeszcze ostatnie trzy, a woda już bulgotała przepełniona bladoniebieską energią. Zakończył jak pikujący ptak, by z głębin wody wystrzelić potężnego smoka. Miał nadzieję, że w okolicy nie było ludzi, gdyż ten widok cóż... mógł przerażać.
//wklejam trening wcześniej, niż poprzedni się zakończył ale no... idę spać i nie chce mi się bezsensownie czekać te 40 minut. Czas jest policzony jakby mijał 8 godzin od końca poprzedniego treningu. A i tak dopiero będę mógł pisać koło 13

Siedząc sobie już wygodnie postanowił pierwsze co, to przećwiczyć sekwencję wykonywania pieczęci, gdyż była ona cholernie trudna. Stanowiła bodaj największa przeszkodę, lecz nie była ona nie do pokonania. Pamiętał jak szła, lecz wykonywania jej krok po kroku jak dziecko czytające pierwsze literki było uciążliwe. Trwało to po prostu za długo. Wyciągnął ręce przed siebie i stopniowo dawał sobie tempa. Najpierw powoli - zaczął od woła, przeszedł do małpy. Nawet nie skupiał jeszcze chakry, bo na to miał czasu aż za nadto. Potem szybkie przejście do zająca, szczura i w końcu dzik razem z ptakiem. Wyobrażał sobie ten cały zwierzyniec, chciał złożyć jakąś historyjkę, ale im więcej ich było tym trudniejsza się stawała. Koń podniebny z mordką szczura i walecznością tygrysa - niby do zapamiętania kolejne cztery, ale jak miało mu to pomóc! A to nie był jeszcze koniec. Tutaj też zaczął generować odpowiednią ilość chakry, by z każdym kolejnym znakiem przenosić jej coraz większe ilości. Wody miał pod dostatkiem, w końcu był niedaleko morza, a jak będzie trzeba to w trakcie składania pieczęci może nawet sobie zrobi spacerek dłuższy. Kolejna pieczęć za kolejną szły jak krew z nosa - uciążliwie ale chociaż do przodu. Pies skrzyżowany z tygrysem, walczący przeciwko wężowi z nogami bawoła z przodu, a z tyłu baran. Tak, to raczej nieodpowiednie skojarzenie. Ułożył w głowie co innego, a chakra coraz bardziej wypełniała jego ciało stopniowo uwalniając się poprzez ręczne znaki. Był już mniej więcej w jednej trzeciej, lecz musiał wykonywać je dalej. Teraz przyspieszył, sekwencja wydawała mu się całkiem znajoma, jakby niektóre elementy się powtarzały, a inne dosłownie wykluczały. Po Tygrysie zawsze był osobnik niżej w łańcuchu pokarmowym - bo raczej pies takiego kociaka by nie zjadł. W końcu jednak jego ręce zaczęły tańczyć, poruszać się w niebotycznym tempie, które na początku wydawało się nieosiągalne. Baran przygniatający szczura, wół na małpie, ptak wodny. Zostały jeszcze ostatnie trzy, a woda już bulgotała przepełniona bladoniebieską energią. Zakończył jak pikujący ptak, by z głębin wody wystrzelić potężnego smoka. Miał nadzieję, że w okolicy nie było ludzi, gdyż ten widok cóż... mógł przerażać.
0 x
Re: Pola uprawne niedaleko osady
Pola uprawne były naprawdę miłym miejscem! Głównie dlatego, że to właśnie dzięki nim Chuichi mógł się później zajadać różnymi potrawami z wszystkich krańców świata. A to onigiri, a to dango, a to jeszcze jakieś dziwne pierożki ze słodkim nadzieniem, ale za to z kwaśnym sosem. To ostatnie było doskonałą kompozycją!, która raczyła kubki smakowe grubaska naprawdę wiele razy. Teraz jednak nie przyszedł tutaj tylko po to, żeby podziwiać naturę, a po to, żeby trenować! Tak, to miejsce doskonale się do tego nadawało, albowiem było stosunkowo spokojne, jeśli nie liczyć biegających dookoła rolników. Mimo wszystko ten hałas był na pewno lepszy od zgiełku panującego w środku osady. Akimichi miał już powoli dość tego całego hałasu i skrzeczenia przekupek na targowiskach, chociaż to właśnie tam dało się znaleźć najlepsze kąski. Na pola uprawne przybył jednak z porzadnym, dość sporym prowiantem, więc o jedzenie nie będzie musiał się martwić aż do samego wieczora. Poza tym, trening pozwalał chociaż przez chwilę walczyć z uczuciem głodu, więc nie powinno być tak źle.
Podstawą tego ćwiczenia był przede wszystkim spokój. Chuichi usiadł więc na ziemi i sięgnął ręką do worka z jedzeniem. Wizualizacja i posiłek pomagały mu bowiem osiągać lepsze wyniki. Tym razem Akimichi wyobrażał sobie, że jego palce sięgające po smaczny kąsek, to tak naprawdę on sam sięgający do środka swojego chakrowego ja. Starał się uchwycić chakrę i skierować ją w określone miejsce tylko po to, żeby poprawić nad nią swoją kontrolę. Przy pierwszym kęsie udało mu się tylko poczuć skupisko chakry znajdujące się w okolicy jego pępka. Przy drugim było to samo. Dopiero kiedy musiał sięgnąć do worka któryś raz z kolei poczuł, że to małe źródełko chakry poruszyło się ku górze, a następnie wróciło na swoje miejsce. Była to oznaka, że trening dopiero się zaczyna. Jakież było jednak zaskoczenie grubaska, kiedy z każdym kęsem nie tylko jego żołądek się napełniał, ale także jego kontrola nad chakrą znacząco rosła. Po zjedzeniu połowy worka prowiantu Chuichi uznał, że na ten moment może sobie odpuścić trening. Osiągnął poziom, który go satysfakcjonował.
Trening KC na D - 3h od tego momentu - 40PH
Trening KC na D - 3h od tego momentu - 40PH
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości