Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Wielki bohatyr, to się liczy! Wielki, co się zowie, co prowadzi drużynę prosto ku zgubie - nikt się tutaj nie zastanawiał, kto co i dla kogo robi, egoizm ścigał tu egoizm, wolność ludzkich serc ograniczana była do tego, co zwaliśmy dobrem dla siebie samego. Te kraty były naprawdę ciężkie do pokonania i Shijima dobrze wiedział, że to przez nie ogląda teraz ten świat, walcząc o to, co chciał zrobić dla drugiej osoby i trzymając lejce tej bestii, której bardzo dobrze było w tym cieniu. Pozostawało zapytać samych siebie, czy te kraty miały chronić nas przed niebezpieczeństwem... czy może to my to niebezpieczeństwo stanowiliśmy. Wewnętrznie wydawało się to bardzo proste logiczne, nie wymagało nawet odpowiedzi, a jeśli już chciało się ją podać, to przychodziła bardzo łatwo, skoro była logiczna - przecież to samych siebie chcemy bronić przed tym, co naszemu spokojowi może zagrozić. To ten nasz świat jest zagrożony, kogo obchodzi to, co stanie się poza tymi kratami..? Tak długo, jak nasz ręce nie będą przez te kraty w tanie się przecisnąć i nikt nas zza nich nie wyciągnie - powinno być dobrze... Do Diabła ze znajomymi, poradzą sobie. Do Diabła ze światem, przecież jest taki wielki, niemożliwe, żeby coś było w stanie go zmienić! Tak, tak, niech się dzieje co chce.
Za tymi kratami jest mi dobrze.
Naprawdę nie lubił braku kontroli nad samym sobą, spraw skomplikowanych - pisałam to już tysiące razy, a On tysiące razy o tym pomyślał. Zawsze na myśli się kończyło. Tam, gdzie kończyła się wolność tego zakratowanego serca, tam kończyły się wybory - właśnie gdzieś w tych okolicach, na tej granicy, na której nie dało się balansować, chociaż często bardzo chcieliśmy, uporczywie odwlekając nieuniknione podjęcie decyzji. Tak na to patrząc wydawało mu się, że decyzja była już przesądzona, kiedy tutaj weszli, jeszcze zanim Hayami powiedział słowa, które wypowiedział. Szósty zmysł? Albo może raczej: znał Go. Znał na tyle dobrze, żeby ciągle go zaskakiwał i na tyle źle, żeby spodziewać się, że zechce bronić tego miejsca. Tak samo jak chciał wtedy obronić tamtego człowieka. Tak samo, jak chciał... chciał wiele rzeczy. A Ty czegoś chcesz? Być może ta złość na Hayamiego była wywołana właśnie tym? Niee, to teraz tylko kwestia perspektywy, wtedy, kiedy tu weszli, wszystko było inne i obce - nie dało się założyć, ze na pewno tutaj zostaną. Jak widzicie - punkt siedzenia robił punkt widzenia. I tak wiedział, że nie powinien był tak syknąć na Hayamiego, chociaż nigdy nie zamierzał za to przepraszać, że powinien był ucieszyć się z nowej broni Seinaru - tak samo, jak wiedział, że powinien był być już w drodze do domu, będąc zadziwiająco szybko wyproszonym z Teiz. Wiedza, wiedza, wiedza... Kuriozalne pojęcie, doprawdy, kiedy stało się na przyszłym polu bitwy... i chyba też zeszłym, spoglądając na krzywdę, której doznał Mur.
Przynajmniej mógł powiedzieć: wiem, że nic nie wiem.
- Chcę się rozejrzeć za bratem, pomożecie? - Spojrzał na drużynę kalafiorków i ogórków. - Bardzo podobny do mnie, młodszy, nieco niższy. - Wysilił się nawet na odrobinę uśmiechu. Dobrze, że chociaż Hayamiemu nastrój dopisywał.
Za tymi kratami jest mi dobrze.
Naprawdę nie lubił braku kontroli nad samym sobą, spraw skomplikowanych - pisałam to już tysiące razy, a On tysiące razy o tym pomyślał. Zawsze na myśli się kończyło. Tam, gdzie kończyła się wolność tego zakratowanego serca, tam kończyły się wybory - właśnie gdzieś w tych okolicach, na tej granicy, na której nie dało się balansować, chociaż często bardzo chcieliśmy, uporczywie odwlekając nieuniknione podjęcie decyzji. Tak na to patrząc wydawało mu się, że decyzja była już przesądzona, kiedy tutaj weszli, jeszcze zanim Hayami powiedział słowa, które wypowiedział. Szósty zmysł? Albo może raczej: znał Go. Znał na tyle dobrze, żeby ciągle go zaskakiwał i na tyle źle, żeby spodziewać się, że zechce bronić tego miejsca. Tak samo jak chciał wtedy obronić tamtego człowieka. Tak samo, jak chciał... chciał wiele rzeczy. A Ty czegoś chcesz? Być może ta złość na Hayamiego była wywołana właśnie tym? Niee, to teraz tylko kwestia perspektywy, wtedy, kiedy tu weszli, wszystko było inne i obce - nie dało się założyć, ze na pewno tutaj zostaną. Jak widzicie - punkt siedzenia robił punkt widzenia. I tak wiedział, że nie powinien był tak syknąć na Hayamiego, chociaż nigdy nie zamierzał za to przepraszać, że powinien był ucieszyć się z nowej broni Seinaru - tak samo, jak wiedział, że powinien był być już w drodze do domu, będąc zadziwiająco szybko wyproszonym z Teiz. Wiedza, wiedza, wiedza... Kuriozalne pojęcie, doprawdy, kiedy stało się na przyszłym polu bitwy... i chyba też zeszłym, spoglądając na krzywdę, której doznał Mur.
Przynajmniej mógł powiedzieć: wiem, że nic nie wiem.
- Chcę się rozejrzeć za bratem, pomożecie? - Spojrzał na drużynę kalafiorków i ogórków. - Bardzo podobny do mnie, młodszy, nieco niższy. - Wysilił się nawet na odrobinę uśmiechu. Dobrze, że chociaż Hayamiemu nastrój dopisywał.
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Cały problem shinobiego zdawał się prysnąć niczym mydlana bańka w ciągu kilku sekund. Obaj jego rozmówcy, najwidoczniej nie mając powodu, by dłużej wdawać się w rozmowę, najnormalniej sobie poszli. Ot, tak sobie. Nie trudno im się dziwić, widzieli się pierwszy raz w życiu i może ostatni skoro wszyscy zamierzali bronić muru przed zagrożeniem czyhającym na nieznanych terenach, a ponadto zaszła między nimi dość nieprzyjemna, żeby nie mówić agresywna, sytuacja. Dla Kisho cały ten ambaras był wcale niepotrzebny, ale spróbuj tu wybić głupoty rojące się w głowie młodej szermierki. Kobiety jak już raz coś sobie ubzdurają, to już chyba nie odpuszczą. Swoją drogą, to podobno mężczyzną częściej myślą o rzeczach przypisanych pod paragraf „+18”, aniżeli kobiety. Tymczasem jednak to Motoko, a nie Kisho miała zboczony pogląd na zaistniałą sytuację. Ale to nic, stało się i kropka. Trzeba przecież pomyłki puszczać w niepamięć i żyć dalej.
- Trzymam za słowo! - odkrzyknął w stronę odchodzącego Akarui'ego, biorąc jego słowa o wymianie doświadczenia medycznego na poważnie. Każda wiedza, zwłaszcza w dziedzinie, którą dopiero zaczął poznawać byłą dla niego cenna.
Pozostawiony samemu sobie Kisho stał w miejscu przez raptem kilka sekund. Zastanawiał się, co ma zrobić dalej i szybko znalazł odpowiedź. Mianowicie poszedł za innymi najnormalniej się zapisać, zgłosić, czy co tam od niego wymagali jako najemnika. Jak już zdążył zauważyć, obozowisko w przeciągu całego zdarzenia z udziałem Motoka a później i Akarui'em, zdążyło napełnić się nową ilością całkiem różnorakich osób i nie, nie miał tu na myśli kolejnych na czarno odzianych strażników. Chodziło o najemników, za którymi też krokami poszedł wprost do głównego namiotu, by tam w bardziej fachowy sposób zaznaczyć, czy to w postaci podpisu, pieczęci czy czego innego nie zapragną, że in on zamierza wziąć udział w walce o utrzymanie muru.
- Trzymam za słowo! - odkrzyknął w stronę odchodzącego Akarui'ego, biorąc jego słowa o wymianie doświadczenia medycznego na poważnie. Każda wiedza, zwłaszcza w dziedzinie, którą dopiero zaczął poznawać byłą dla niego cenna.
Pozostawiony samemu sobie Kisho stał w miejscu przez raptem kilka sekund. Zastanawiał się, co ma zrobić dalej i szybko znalazł odpowiedź. Mianowicie poszedł za innymi najnormalniej się zapisać, zgłosić, czy co tam od niego wymagali jako najemnika. Jak już zdążył zauważyć, obozowisko w przeciągu całego zdarzenia z udziałem Motoka a później i Akarui'em, zdążyło napełnić się nową ilością całkiem różnorakich osób i nie, nie miał tu na myśli kolejnych na czarno odzianych strażników. Chodziło o najemników, za którymi też krokami poszedł wprost do głównego namiotu, by tam w bardziej fachowy sposób zaznaczyć, czy to w postaci podpisu, pieczęci czy czego innego nie zapragną, że in on zamierza wziąć udział w walce o utrzymanie muru.
0 x

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
- W końcu... - mruknął do Siebie wychodząc z tego, widocznego z oddali namiotu, odetchnął przy tym z ulgą. Jednak obyło się bez pytania o życiorys czy inną rzecz, której poruszenie mogło spowodować zastanowienie się nad wycofaniem się z tego przedsięwzięcia. Proste zameldowanie się i potwierdzenie swojej gotowości. Nic niezwykłego. Tego w sumie się spodziewał, jednak nie czas na tego typu rozmyślenia. Odklepał to odklepał formalności. Czas zająć się sobą.
Widział kolejną grupę ludzi idącą w kierunku namiotu, jednak nie zwrócił większej uwagi na szczegóły. Szczerze, to nie zwrócił żadnej uwagi. Po prostu byli. Ruszył przed siebie, by chwilę potem dojść do jakiegoś płaskiego kamienia i usiąść na nim... Komfort siedzenia na nim, był porównywalny do tego, jaki ma w czasie targania swojej kukły z Shigashi no Kibu. Nie zapomniał jednak o ściągnięciu jej, by sobie ulżyć plecy. Gdy tylko Ichitsu leżał rzucony niczym plecak tuż obok, Kurusu odetchnął z ulgą. Jego plecy miały tą chwilę na odpoczynek, tą krótką chwilę... Szczerze to darował już sobie czyszczenie ekwipunku ze krwi, nie miał na to żadnej, ale to żadnej ochoty. Był i tak zabójcą za pieniądze, więc takie sprawy to już pewnie będzie formalność...
Jednak oczy zamaskowanego, szybko zaczęły rozglądać się po innych personach. Z nudów. Nudziło mu się obecnie, był to niezaprzeczalny fakt. Lubił mieć czasami moment na odpoczynek, jednak w sytuacji gdzie lada moment, może dojść do bitwy nie mógł się cieszyć tą chwilą w 100%. Dlatego jego umysł potrzebował jakiegoś zajęcia, a tym stało się badanie wzrokiem innych osób.
Widział kolejną grupę ludzi idącą w kierunku namiotu, jednak nie zwrócił większej uwagi na szczegóły. Szczerze, to nie zwrócił żadnej uwagi. Po prostu byli. Ruszył przed siebie, by chwilę potem dojść do jakiegoś płaskiego kamienia i usiąść na nim... Komfort siedzenia na nim, był porównywalny do tego, jaki ma w czasie targania swojej kukły z Shigashi no Kibu. Nie zapomniał jednak o ściągnięciu jej, by sobie ulżyć plecy. Gdy tylko Ichitsu leżał rzucony niczym plecak tuż obok, Kurusu odetchnął z ulgą. Jego plecy miały tą chwilę na odpoczynek, tą krótką chwilę... Szczerze to darował już sobie czyszczenie ekwipunku ze krwi, nie miał na to żadnej, ale to żadnej ochoty. Był i tak zabójcą za pieniądze, więc takie sprawy to już pewnie będzie formalność...
Jednak oczy zamaskowanego, szybko zaczęły rozglądać się po innych personach. Z nudów. Nudziło mu się obecnie, był to niezaprzeczalny fakt. Lubił mieć czasami moment na odpoczynek, jednak w sytuacji gdzie lada moment, może dojść do bitwy nie mógł się cieszyć tą chwilą w 100%. Dlatego jego umysł potrzebował jakiegoś zajęcia, a tym stało się badanie wzrokiem innych osób.
0 x
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Idąc dalej wzdłuż Muru, w końcu z oddali można było zauważyć namioty i spore zbiorowisko ludzi. Z ciekawością szła w tamtą stronę, domyślając się, że jest to miejsce spotkania wszelkiego rodzaju najemników i innych chętnych ściągniętych przed wywieszone ogłoszenie i przekazywane drogą ustną polecenia. Weszła do środka od, kolokwialnie ujmując, dupy strony, bo nie od traktu tylko gdzieś z boku. Miedzy namiotami była zaskakująco duża ilość ludzi, najróżniejszych, shinobich i najemników, wojaków i początkujących, weteranów.. Czuła się tu świetnie, mimo panującej, nieco grobowej atmosfery pogwizdywała sobie melodię z szant, które śpiewał kiedyś Takeshi. Była całkiem spokojna i zadowolona, jakby trafiła tu przypadkiem i nic się jej nie mogło stać. Szukała miejsce, gdzie mogłaby przysiąść na moment, najlepiej z widokiem na ten piękny, czerwony namiot. Gdy w końcu znalazła jakąś beczkę, wskoczyła na nią i majtając nogami w powietrzu, wyciągnęła z torby jedzenie. Tak, zabrała własny prowiant, bo jakoś wątpiła czy znajdzie się w wojskowym obozie dango. A tak mogła wcinać lukrowane, słodkie kuleczki, patrząc na zbrojących się ludzi i chłonąc atmosferę tuż przed starciem. To napięcie, adrenalina, rozkoszne zamieszanie..
"Po prostu bajka" pomyślała, oblizując usta z cukrowej polewy.
"Po prostu bajka" pomyślała, oblizując usta z cukrowej polewy.
0 x
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Ren spokojnym krokiem udała się w stronę muru. Postanowiła wdrapać się na wzgórze nieopodal budowli. Gdy już uporała się ze wzniesieniem, jej oczom ukazała się wielka, majestatyczna budowla. Jej majestatyczność zaburzała tylko wielka dziura w murze. Młoda dziewczyna zastanawiała się co mogło zrobić taką dziurę w takiej fortyfikacji. Ehh...Podobno mur miał bronić wszystkich shinobi i zwykłych mieszkańców. A teraz trzeba pilnować tej wyrwy żeby żaden dzikus z poza muru się nie dostał. Dopiero po chwili rozmyślania Ren zauważyła kilkadziesiąd namiotów rozsianych przy murze. Już z daleka było widać dziesiądki osób które przybyły bronić mur z pobudek moralnych lub ekonomicznych. Młoda dziewczyna nieblubiła przebywać wśród setek osób. Pewnie wszyscy znajdują sobie jakiś przyjaciół z którymi będą trzymać na czas obrony muru. Jej nie interesowały takie rzeczy. Wolała trzymać się z boku i co najwyżej wykonywać rozkazy. Szczerze wolała samowolkę ale dało się przyzwyczajić do rozkazów. Ehhh...Przecież musiała się jeszcze zapisać. Czyli była zmuszona do zejścia tam i interakcji z innymi ludźmi.
Szła pomiędzy namiotami w ciszy. Nie chciała zwracać na siebię dużo uwagi. Odrazu skierowała swoje kroki w stronę wielkiego czerwonego namiotu. Gdy do niego weszła spotkała się z prostymi pytaniami pokroju: Jak się nazywasz? I Czy jesteś gotowa do działania? Czyli to czego się spodziewała. Wszystkim odpowiadała, że chce troche zarobić i tyle. Nie prowadziła jakiś większych monologów z innymi. Odpowiadała coś pod nosem lub wydawała z siebie dźwięki pokroju mhhhm. Po nudnej administracji i przechodzeniu pomiędzy setkami osób udała się w trochę oddalone miejsce od obozu, aby porozmyślać z butelką w ręce.
Musiała gdzieś odpocząć po podróży więc przysiadła pod drzewem i oparła się o nie. Gdy wypiła już większość alkoholu postanowiła pójśc się zdrzemnąć. Jak narazie przecież nie działo się nic ciekawego. Zasypiając myślała co będzie robić i z czym się zmierzy. Nie chciała bronić muru to pewne. Defensywa była nudna, a jej umiejętności sęsoryczne chciała lepiej wykorzystać. Najchętniej to udałaby się w nieznane za mur, lecz nie wiedziała co może ją tam spotkać. Zapowiadało się, że nie wróci szybko do swojej chatki w środku lasu.
Szła pomiędzy namiotami w ciszy. Nie chciała zwracać na siebię dużo uwagi. Odrazu skierowała swoje kroki w stronę wielkiego czerwonego namiotu. Gdy do niego weszła spotkała się z prostymi pytaniami pokroju: Jak się nazywasz? I Czy jesteś gotowa do działania? Czyli to czego się spodziewała. Wszystkim odpowiadała, że chce troche zarobić i tyle. Nie prowadziła jakiś większych monologów z innymi. Odpowiadała coś pod nosem lub wydawała z siebie dźwięki pokroju mhhhm. Po nudnej administracji i przechodzeniu pomiędzy setkami osób udała się w trochę oddalone miejsce od obozu, aby porozmyślać z butelką w ręce.
Musiała gdzieś odpocząć po podróży więc przysiadła pod drzewem i oparła się o nie. Gdy wypiła już większość alkoholu postanowiła pójśc się zdrzemnąć. Jak narazie przecież nie działo się nic ciekawego. Zasypiając myślała co będzie robić i z czym się zmierzy. Nie chciała bronić muru to pewne. Defensywa była nudna, a jej umiejętności sęsoryczne chciała lepiej wykorzystać. Najchętniej to udałaby się w nieznane za mur, lecz nie wiedziała co może ją tam spotkać. Zapowiadało się, że nie wróci szybko do swojej chatki w środku lasu.
0 x
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Masaru idąc wzdłuż Muru, a raczej biegnąc jak popapraniec przeklinając w duchu swoją leniwość i to że odłożył wszystko na ostatnią chwilę dobiegł w sam raz przed wieczorem. Już spokojny widząc wielką dziurę w pięknym majestatycznym murze który chroni świat od złego i tak dalej i tak dalej, uznał się że pora dopełnić formalności. W sumie nie wiadomo z jakiej racji chłopak cieszył się że w tym co broniło świata była dziura, ale cóż, to na inny raz rozmyślania. Chłopak myślał co z Haną i Yamiyo. Co obie te skrajnie różne kobiety w tej chwili robią. Chociaż miały tez trochę wspólnego. Żałował jednak trochę że rudej ślicznotki nie ma tu z nim, w końcu była jego uczennicą i powinna być przy nim. Ale z innej perspektywy to właściwie dobrze że jej tu nie ma, przynajmniej nic się jej nie stanie. Wkroczył do obozu który widział już z oddali i pierwsze co zrobił to znalazł kogoś kto poinstruował go co robić. Wpisać się na jakąś listę czy coś tam. Widział sporo najemników którzy krzątali się tu tam i zaczynało to go bawić. Byli jak mrówki, tacy pełni werwy i zapału a i tak polowa, albo i wszyscy zginą marnie jak psy. Ale trudno się mówi, był zmęczony więc po prostu oddalił się od hałaśliwego miejsca. Poszedł na wzgórze które było obok obozu żeby tam w spokoju posiedzieć i przespać się, ale zdziwiło go że ktoś już na to wpadł. Była to młoda 17 letnia na oko dziewczyna która leżała bez życia. Podbiegł do niej, a ona po prostu spała po wcześniejszym wypiciu odrobiny alkocholu. Cóż jak się bawić to się bawić pomyślał. Usiadł około 10 metrów od niej i poszedł spać jedząc wcześniej trochę prowiantu który dostał od białowłosej. Jak ta dziewka się obudzi to zagada do niej, a nóż pójdą razem na pole walki? O poranku usiadł patrząc na wschód słońca obserwując obóz. Spożył kolejny posiłek znany jako śniadanie.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
- Nie wiem co teraz... - Seinaru drapał się po głowie, zastanawiając się nad jakąś sensowną odpowiedzią dla Hayamiego. Teraz gdy załatwili już wszystkie formalności najlepszą decyzją byłoby chyba znalezienie sobie jakiegoś miejsca w tym obozie.
- Poszukamy jakiegoś łóżka i jedzenia. Dopóki nikt nie wykona żadnego ruchu powinniśmy chyba spróbować się tu zadomowić... - Seinaru już miał poprowadzić pozostałą dwójkę w bliżej nieznanym kierunku na poszukiwania jakiegoś wygodnego posłania dla trojga, gdy Shijima wystosował bardzo... niecodzienną prośbę.
- Huh? Nie wiedziałem że masz brata... - Odwrócił się do niego nieco zaskoczony. Nie żeby to była jakaś wada, ale Kei dopiero teraz zdał sobie sprawę, że bardzo mało wie o swoim przyjacielu.
- A co niby miałoby go tu przygnać? Do tej pory poznałem tylko jednego... - Przypomniał sobie tego młodego bruneta w Atsui. I zamarł. Podobieństwo było naprawdę uderzające.
- ...tylko jednego z Twoich... przedstawił się jako Mikoto i mówił, że jest medykiem. - Kei opowiedział wszystko dokładnie. Zanim jednak powiedział co dokładnie się stało, musiał otrzymać jakieś potwierdzenie. Bał się, jak zareaguje na to Shijima, jednak musieli wszystko dokładnie wyjaśnić.
- Poszukamy jakiegoś łóżka i jedzenia. Dopóki nikt nie wykona żadnego ruchu powinniśmy chyba spróbować się tu zadomowić... - Seinaru już miał poprowadzić pozostałą dwójkę w bliżej nieznanym kierunku na poszukiwania jakiegoś wygodnego posłania dla trojga, gdy Shijima wystosował bardzo... niecodzienną prośbę.
- Huh? Nie wiedziałem że masz brata... - Odwrócił się do niego nieco zaskoczony. Nie żeby to była jakaś wada, ale Kei dopiero teraz zdał sobie sprawę, że bardzo mało wie o swoim przyjacielu.
- A co niby miałoby go tu przygnać? Do tej pory poznałem tylko jednego... - Przypomniał sobie tego młodego bruneta w Atsui. I zamarł. Podobieństwo było naprawdę uderzające.
- ...tylko jednego z Twoich... przedstawił się jako Mikoto i mówił, że jest medykiem. - Kei opowiedział wszystko dokładnie. Zanim jednak powiedział co dokładnie się stało, musiał otrzymać jakieś potwierdzenie. Bał się, jak zareaguje na to Shijima, jednak musieli wszystko dokładnie wyjaśnić.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
-Brata...?-zdziwił się Hayami. On również niewiele wiedział o młodym mężczyźnie z rodu Ranmaru. Znał jego imię, szczep (który znaczył dla niego na razie tyle, co nazwa w jakiejś mądrej, starej księdze, czyli budził reakcję "eee aha?"), widział, że włada ogniem jak wielu z Uchiha i zapewne nie tylko z Uchiha...Z łatwością mógł sobie jednak wyobrazić, czym dla Shijimy jest jego brat. Sam był starszym bratem, miał dwie mniejsze i zdecydowanie bardziej bezmyślne niż on istoty - ileż to razy zbierałeś w domu bęcki za to, że Hajime lub Takashi coś odpierniczyli? - i chyba rozumiał, dlaczego Shijima chce go szukać. Wystarczyło, że jeden z Ranmaru znajdzie się w tym całym chaosie wojny. Wizja łóżka, namiotu, czegokolwiek, gdzie mogliby odpocząć czy poczekać, aż ktokolwiek wyda jakieś polecenie, była kusząca, ale skoro Shijima życzył sobie pomocy, to Hayami nie miał zamiaru mu jej odmawiać. Wręcz przeciwnie, gdyby była okazja, to z przyjemnością poznałby jego brata.
-Niższy od ciebie, podobny, młodszy-powtórzył rysopis, notując sobie to wszystko w pamięci.-Możemy poszukać, ja chętnie pomogę!
I właśnie wtedy Seinaru powiadomił ich, że spotkał jakiegoś medyka imieniem Mikoto, co więcej, z jego wypowiedzi wynikało, że medyk ów pochodził ze stron Shijimy - z Hyuo. Hayami zmarszczył brwi, powiódł wzrokiem od Seinaru do bruneta, zaniepokojony.
Czego nasi bohaterowie dowiedzą się z tej rozmowy? Czy uda im się odnaleźć młodszego brata Shijimy? Tego dowiemy się w następnym odcinku!
-Niższy od ciebie, podobny, młodszy-powtórzył rysopis, notując sobie to wszystko w pamięci.-Możemy poszukać, ja chętnie pomogę!
I właśnie wtedy Seinaru powiadomił ich, że spotkał jakiegoś medyka imieniem Mikoto, co więcej, z jego wypowiedzi wynikało, że medyk ów pochodził ze stron Shijimy - z Hyuo. Hayami zmarszczył brwi, powiódł wzrokiem od Seinaru do bruneta, zaniepokojony.
Czego nasi bohaterowie dowiedzą się z tej rozmowy? Czy uda im się odnaleźć młodszego brata Shijimy? Tego dowiemy się w następnym odcinku!
0 x
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Jedzenie? Miejsce do spania? O - tak długo, jak długo nikt nie dawał Seinaru do dłoni solniczki i gara z zupą powinno być w porządku - na szczęście nie było się czym martwić, bo samuraj nie został wzięty za pasterza i nikt nie przydzielił go do pomocy kuchennej - innymi słowy: będzie co jeść.
Shijima zatrzymał się po dwóch krokach i obrócił w stronę Seinaru i Hayamiego, słysząc zdziwienie w głosie przyjaciela. Nie wiedział..? Och, może rzeczywiście..? Wydawało ci się, że kiedyś coś wspomniałeś, chociażby w Teiz, ale może było to wspomnienie, które tylko ostało się w twojej głowie? Jedne z tych słów, które bardzo chciało się wypowiedzieć i miało się je na końcu języka, ale koniec końców - nigdy nie padły. Co nie zmieniało faktu, że dał zaskoczyć tym brakiem wiedzy samego siebie - tak troszeczkę, odrobinkę. Jego umysł automatycznie powędrował do obrazów i dźwięków z Teiz, próbując wyłapać niuanse, szczególiki tamtego spotkania, szukając tej jednej informacji... chyba faktycznie tylko mu się wydawało. Czasem zbyt wiele myśli przetaczało się przez jego umysł, a wspomnienia jak to wspomnienia - lubią robić sobie z nas żarty i ustawiać się w taki sposób, by ich subiektywność mijała się z prawdą. A tu dopowiedzą parę rzeczy, a tam zmienią parę kolorów i kształtów...
- Nie jestem zbyt rodzinny. - Nie żebyś miał jakikolwiek wybór w kwestii tej rodzinności - no i nie żeby to było szczególnie dziwne, Shijima w ogóle nie był zbyt towarzyski, chociaż można było odebrać zupełnie inne wrażenie. To miało być wytłumaczenie? Spoglądając na zdziwienie ich obu jakoś tak powiedział to bardziej automatycznie. - Wydawało mi się, że wspominałem o nim... musiało mi coś umknąć. - Źle, źle, źle. To powinno wyglądać inaczej. To wszystko powinno inaczej wyglądać! Tylko jak tu zdobyć się na chociaż minimum normalności..? Ciężko, och ciężko, moi Przyjaciele. - Mikoto? - Jeden z waszych..? Jeden z Ranmaru? Biorąc pod uwagę, że Shijima Ranmaru nie spotykał członków własnego szczepu nawet w ich dzielnicy to już brzmiało nader abstrakcyjnie. Chwila konfuzji szybko przeminęło oświeceniem i szerszy uśmiech, zrozumienie, rozświetliło twarz bruneta - można by wręcz powiedzieć, że powrócił ten Shijima sprzed opuszczenia Teiz - ten uśmiech, blask w czarnych oczach, ożywienie - to wrażenie, że lód wokół po prostu się stapiał.
Pierwszy moment.
- Doprawdy... - Spojrzał ze zdumieniem na Seinaru, ale tym bardzo pozytywnym. - Jakim cudem ten świat jest taki mały. - Przypadki się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć, co? - Gdzie się rozstaliście?
Shijima zatrzymał się po dwóch krokach i obrócił w stronę Seinaru i Hayamiego, słysząc zdziwienie w głosie przyjaciela. Nie wiedział..? Och, może rzeczywiście..? Wydawało ci się, że kiedyś coś wspomniałeś, chociażby w Teiz, ale może było to wspomnienie, które tylko ostało się w twojej głowie? Jedne z tych słów, które bardzo chciało się wypowiedzieć i miało się je na końcu języka, ale koniec końców - nigdy nie padły. Co nie zmieniało faktu, że dał zaskoczyć tym brakiem wiedzy samego siebie - tak troszeczkę, odrobinkę. Jego umysł automatycznie powędrował do obrazów i dźwięków z Teiz, próbując wyłapać niuanse, szczególiki tamtego spotkania, szukając tej jednej informacji... chyba faktycznie tylko mu się wydawało. Czasem zbyt wiele myśli przetaczało się przez jego umysł, a wspomnienia jak to wspomnienia - lubią robić sobie z nas żarty i ustawiać się w taki sposób, by ich subiektywność mijała się z prawdą. A tu dopowiedzą parę rzeczy, a tam zmienią parę kolorów i kształtów...
- Nie jestem zbyt rodzinny. - Nie żebyś miał jakikolwiek wybór w kwestii tej rodzinności - no i nie żeby to było szczególnie dziwne, Shijima w ogóle nie był zbyt towarzyski, chociaż można było odebrać zupełnie inne wrażenie. To miało być wytłumaczenie? Spoglądając na zdziwienie ich obu jakoś tak powiedział to bardziej automatycznie. - Wydawało mi się, że wspominałem o nim... musiało mi coś umknąć. - Źle, źle, źle. To powinno wyglądać inaczej. To wszystko powinno inaczej wyglądać! Tylko jak tu zdobyć się na chociaż minimum normalności..? Ciężko, och ciężko, moi Przyjaciele. - Mikoto? - Jeden z waszych..? Jeden z Ranmaru? Biorąc pod uwagę, że Shijima Ranmaru nie spotykał członków własnego szczepu nawet w ich dzielnicy to już brzmiało nader abstrakcyjnie. Chwila konfuzji szybko przeminęło oświeceniem i szerszy uśmiech, zrozumienie, rozświetliło twarz bruneta - można by wręcz powiedzieć, że powrócił ten Shijima sprzed opuszczenia Teiz - ten uśmiech, blask w czarnych oczach, ożywienie - to wrażenie, że lód wokół po prostu się stapiał.
Pierwszy moment.
- Doprawdy... - Spojrzał ze zdumieniem na Seinaru, ale tym bardzo pozytywnym. - Jakim cudem ten świat jest taki mały. - Przypadki się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć, co? - Gdzie się rozstaliście?
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Tamten małomówny chłopak z karawany i Shi byli spokrewnieni? I to w dodatku bracia... gorzej już chyba być nie mogło. Seinaru poczekał chwilę z odpowiedzią i wyraźnie się zasępił. Palce na jego kiju zacisnęły się mocno, a on sam spuścił głowę i patrzył w ziemię.
- Pamiętasz jak opowiadałem na Teiz o wielkim pająku w Atsui, który jednemu z ochroniarzy karawany oderwał całe ramię od ciała? - Nawet nie miał teraz odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Mogłem coś zrobić, mogłem spróbować... ale nie ruszyłem z miejsca. Zaszarżował na bestię prosto w jej paszczę. Nawet gdybym... nie wiem czy dałoby się coś zrobić... - Shi wiedział ze spotkania w Hyuo, że targają nim potworne wyrzuty sumienia z tego powodu.
- Przepraszam Shi... Rozstaliśmy się tam, został... Nie wiedziałem, że to Twój brat. Było nas czworo, dwóch poległo, to było ponad nasze siły... - Ręce bezsilnie opadły mu wzdłuż ramion. Czekał na reakcję Shijimy. Nawet gdyby teraz go zaatakował, Kei nie zrobiłby nic. Cały czas czuł w sobie to poczucie winy. Miał na sumieniu dwójkę niewinnych chłopaków i należało mu się całe zło, jakie za chwilę wyleje na niego przyjaciel.

- Pamiętasz jak opowiadałem na Teiz o wielkim pająku w Atsui, który jednemu z ochroniarzy karawany oderwał całe ramię od ciała? - Nawet nie miał teraz odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Mogłem coś zrobić, mogłem spróbować... ale nie ruszyłem z miejsca. Zaszarżował na bestię prosto w jej paszczę. Nawet gdybym... nie wiem czy dałoby się coś zrobić... - Shi wiedział ze spotkania w Hyuo, że targają nim potworne wyrzuty sumienia z tego powodu.
- Przepraszam Shi... Rozstaliśmy się tam, został... Nie wiedziałem, że to Twój brat. Było nas czworo, dwóch poległo, to było ponad nasze siły... - Ręce bezsilnie opadły mu wzdłuż ramion. Czekał na reakcję Shijimy. Nawet gdyby teraz go zaatakował, Kei nie zrobiłby nic. Cały czas czuł w sobie to poczucie winy. Miał na sumieniu dwójkę niewinnych chłopaków i należało mu się całe zło, jakie za chwilę wyleje na niego przyjaciel.

0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Gdyby dało się popaść w większy stupor, Hayami zapewne osiągnąłby w tym mistrzostwo świata. Stał teraz jak słup soli i gapił się, po prostu się gapił ze zdumieniem to na Shijimę, to na Seinaru, z całkowitym osłupieniem wymalowanym na twarzy. Przez długą chwilę łączył fakty i w końcu zrozumiał, co się stało. A stała się rzecz straszna: ten miły, uśmiechnięty Seinaru, pogodny pasterz, który budził w nim tak pozytywne uczucia, okazał się tchórzem. Zwykłym, obmierzłym tchórzem, który zostawił brata Shijimy na śmierć! Nie wyobrażał sobie, jak można było zostawić kogoś ot tak sobie, może i był jeszcze siusiumajtek, ale kuchwa do głowy by mu nie przyszło zostawiać towarzyszy w czasie walki! Zacisnął zęby, starając się opanować.
Był po prostu oburzony. Nie przemawiało to do niego za cholerę, sam mówił, że mógłby spróbować, do cholery, a to oznacza, że coś jednak by się dało zrobić! Można by było uratować Mikoto-san, gdyby tamten...
W cnotach samurajskich ważne miejsce zajmowała lojalność. Istotną cechą było, byś nie zostawiał towarzyszy, nie uciekał z pola bitwy, nawet jeśli zbierzesz bęcki roku i znajdą cię martwego, docenią to, że umarłeś razem z nimi jako wierny kompan i towarzysz. Wspierasz przyjaciół, wrogów gromisz z ich pomocą, tak przynajmniej rysowało się to w umyśle Hayamiego. Z drugiej strony czy on sam, będąc tam, miałby odwagę rzucić się olbrzymiej bestii prosto w paszczę? Podjąć jakieś próby walki, nie panikując, nie krzycząc? Nie był tego pewien, ale nie podobało mu się to, co powiedział Seinaru. Ba, powiedzieć "nie podobało się" byłoby niedomówieniem.
-A więc zostawiłeś go w tym wszystkim? Nie zatrzymałeś go, tak jak zatrzymywałeś przed chwilą mnie?-wyrwało mu się w końcu.-Noż kuchwa mać, Kei-kun! Do jasnej koali, nie można tak zostawiać ludzi samym sobie!
Spojrzał porywczo na Shijimę, rozgniewany. Może i oberwie mu się za wtrącanie się w sprawy dorosłych, ale nie mógł w tej sytuacji milczeć. To było ponad jego siły. Niby przeprosił, ale co znaczyło jakieś cholerne "przepraszam" w sytuacji, kiedy praktycznie byłeś zabójcą brata swojego kumpla?! A przynajmniej tak Hayami, zaślepiony oburzeniem, interpretował całą sprawę.
Był po prostu oburzony. Nie przemawiało to do niego za cholerę, sam mówił, że mógłby spróbować, do cholery, a to oznacza, że coś jednak by się dało zrobić! Można by było uratować Mikoto-san, gdyby tamten...
W cnotach samurajskich ważne miejsce zajmowała lojalność. Istotną cechą było, byś nie zostawiał towarzyszy, nie uciekał z pola bitwy, nawet jeśli zbierzesz bęcki roku i znajdą cię martwego, docenią to, że umarłeś razem z nimi jako wierny kompan i towarzysz. Wspierasz przyjaciół, wrogów gromisz z ich pomocą, tak przynajmniej rysowało się to w umyśle Hayamiego. Z drugiej strony czy on sam, będąc tam, miałby odwagę rzucić się olbrzymiej bestii prosto w paszczę? Podjąć jakieś próby walki, nie panikując, nie krzycząc? Nie był tego pewien, ale nie podobało mu się to, co powiedział Seinaru. Ba, powiedzieć "nie podobało się" byłoby niedomówieniem.
-A więc zostawiłeś go w tym wszystkim? Nie zatrzymałeś go, tak jak zatrzymywałeś przed chwilą mnie?-wyrwało mu się w końcu.-Noż kuchwa mać, Kei-kun! Do jasnej koali, nie można tak zostawiać ludzi samym sobie!
Spojrzał porywczo na Shijimę, rozgniewany. Może i oberwie mu się za wtrącanie się w sprawy dorosłych, ale nie mógł w tej sytuacji milczeć. To było ponad jego siły. Niby przeprosił, ale co znaczyło jakieś cholerne "przepraszam" w sytuacji, kiedy praktycznie byłeś zabójcą brata swojego kumpla?! A przynajmniej tak Hayami, zaślepiony oburzeniem, interpretował całą sprawę.
0 x
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Radość była trochę przesadzona. Brat? Tak, oczywiście - ten młodszy, ten o wiele bardziej nieśmiały, cichy, ten, który naprawdę chciał zmienić świat, uratować ludzi, stać się bohaterem nie tym, którego opiewać będą na całym świecie - bohaterem przed samym sobą, żeby spoglądając codziennie w swoje odbicie w tafli wody móc uśmiechnąć się do samego siebie i powiedzieć zrobiłem dobrze. Komuś pomogłem. Jakikolwiek by to nie był brat, za jak naiwnego by go nie brał - był jednak bratem. Ostatnią rodziną, jaka mu pozostała - tym monumentem, którego nikt nie powinien ruszyć, a dzięki poznaniu Seinaru dotarło do niego, że skoro przez tyle lat był w zasadzie złym starszym bratem, to jest ciągle czas, żeby naprawić dawne winy, zmienić chociaż jedną rzecz na lepsze. Tak stapiało się kraty. Przynajmniej te w wyobraźni - bo odpowiedź na pytanie, co robiło się bardziej dla innej osoby, a co bardziej dla samego siebie, wciąż pozostawało tym pytaniem, na które nie zawsze chcieliśmy szukać odpowiedzi. Więc nawet jeśli dla kogoś innego ta radość była przesadzona - dla niego była całkowicie szczera, odrywała go od tutejszego stłamszenia i oplatającego sznurami marazmu wojny - wznosiła ponad codzienność, bo dawała nadzieję... i cieszyła, że Kei miał okazję poznać kogoś, kto dla niego... był jednak ważny.
Seinaru nie odpowiedział takim samym entuzjazmem, to nic, to nic... Prawda, że to nic? Wyraz twarzy Keia sprawił, że Shijima zwolnił. Drobne sygnały, minimalne znaki, ściągnięcie o milimetr warg, zaciśnięcie palców na stalowym kiju, który leżał idealnie w jego dłoniach - każde drgnięcie było niezrozumiałą reakcją... taak, niezrozumiałą. Umysł nie od razu łączył wątki, ale przecież Shijima dobrze pamiętał opowieść o Atsui. Te krótkie wzmianki, to, co nazwał prywatnymi cieniami Keia, które wpełzały za jego kołnierz i wplątywały się w jego ciemne włosy, nie chcąc go zostawić w świętym spokoju - kiedy pierwszy raz Seinaru wspomniał o tamtych zmarłych widział te cienie bardzo wyraźnie - i już wtedy, nie znając go, wiedział, że bardzo przygniatają go do ziemi. Powiedział chyba wtedy jakieś słowa, tylko co to było..? Ach tak, powiedziałeś chyba coś w stylu Mi do śmierci nieśpieszno...
Tak się stało, że serce, które uderzało lekko i przyjemnie na dobre wieści uderzyło mocniej. Boleśnie. Nieprzyjemne ukłucie, które gładko ściągnęło z wąskich warg shinobi uśmiech, a wraz z nim ciepło. To wystarczyło. Obnażenie się na emocje, przed którymi się wzbraniał i które teraz zimnem ścisnęły go za gardło, pozostawiając go w zupełnym bezruchu, wpatrzonego w Seinaru, jakby próbował zrozumieć, co on do niego mówi. Jakby ten zaczął mówić nagle w obcym języku, który należało rozszyfrować.
Chyba wystarczy... Nie mów już nic więcej. Nie kończ.
Nie, nie, nie...
Spotkałem kiedyś człowieka - mówił, że bardzo kocha życie. Zapytałem go więc, czy skoro kocha Życie, to czy ukochał również Śmierć. Odpowiedział, że nie - bo Śmierć była okrutną prawdą, a Życie słodkim kłamstwem.
Seinaru jednak mówił, mówił i mówił, a jego opowieść rozciągała się w całe lata. Kilka prostych słów, krótkie wyjaśnienie, jeszcze krótsza opowieść. A Shijima zamarł w zupełnym bezruchu, próbując zrozumieć. Starając się znaleźć uśmiech, stabilność w człowieku, który był mu największą podporą, dzięki któremu po raz pierwszy pomyślał, że świat jest naprawdę piękny, a ludzie wcale nie są tacy źli.
I gdyby nie to, że mam arytmię serca...
- Ha... - Dziwne. Jakie dziwne... Nawet uśmiech pojawił się na zaskoczonej, nieobecnej twarzy Ranmaru. - No tak, zawsze miał dziwne pomysły... - Zostawił? Zostawił. Mogłem coś zrobić... Słowa chyba do niego nie docierały. Nie tak, jak powinny. Nie można tak ludzi zostawiać samym sobie! Nie? Jak to nie? Przecież są duzi. Potrafią podejmować własne wybory. Wszyscy decydują o samym sobie, gdzie tutaj niby miała być dziura w całym?
Było nas czworo, dwóch poległo...
- Daj spokój, Hayami. - Shijima uśmiechnął się do młodszego samuraja. Ciepło? Dziwnie. - To przecież nie wina Keia. Wszyscy są odpowiedzialni za własne decyzje. Szukanie winnych nie przywróci martwych do życia. - Huh..? Chyba to mówił... a może nie? Sam nie był pewny.
Nie był pewny, w co wierzył. I jak ułożyć chwilowo swoją rzeczywistość.
Seinaru nie odpowiedział takim samym entuzjazmem, to nic, to nic... Prawda, że to nic? Wyraz twarzy Keia sprawił, że Shijima zwolnił. Drobne sygnały, minimalne znaki, ściągnięcie o milimetr warg, zaciśnięcie palców na stalowym kiju, który leżał idealnie w jego dłoniach - każde drgnięcie było niezrozumiałą reakcją... taak, niezrozumiałą. Umysł nie od razu łączył wątki, ale przecież Shijima dobrze pamiętał opowieść o Atsui. Te krótkie wzmianki, to, co nazwał prywatnymi cieniami Keia, które wpełzały za jego kołnierz i wplątywały się w jego ciemne włosy, nie chcąc go zostawić w świętym spokoju - kiedy pierwszy raz Seinaru wspomniał o tamtych zmarłych widział te cienie bardzo wyraźnie - i już wtedy, nie znając go, wiedział, że bardzo przygniatają go do ziemi. Powiedział chyba wtedy jakieś słowa, tylko co to było..? Ach tak, powiedziałeś chyba coś w stylu Mi do śmierci nieśpieszno...
Tak się stało, że serce, które uderzało lekko i przyjemnie na dobre wieści uderzyło mocniej. Boleśnie. Nieprzyjemne ukłucie, które gładko ściągnęło z wąskich warg shinobi uśmiech, a wraz z nim ciepło. To wystarczyło. Obnażenie się na emocje, przed którymi się wzbraniał i które teraz zimnem ścisnęły go za gardło, pozostawiając go w zupełnym bezruchu, wpatrzonego w Seinaru, jakby próbował zrozumieć, co on do niego mówi. Jakby ten zaczął mówić nagle w obcym języku, który należało rozszyfrować.
Chyba wystarczy... Nie mów już nic więcej. Nie kończ.
Nie, nie, nie...
Spotkałem kiedyś człowieka - mówił, że bardzo kocha życie. Zapytałem go więc, czy skoro kocha Życie, to czy ukochał również Śmierć. Odpowiedział, że nie - bo Śmierć była okrutną prawdą, a Życie słodkim kłamstwem.
Seinaru jednak mówił, mówił i mówił, a jego opowieść rozciągała się w całe lata. Kilka prostych słów, krótkie wyjaśnienie, jeszcze krótsza opowieść. A Shijima zamarł w zupełnym bezruchu, próbując zrozumieć. Starając się znaleźć uśmiech, stabilność w człowieku, który był mu największą podporą, dzięki któremu po raz pierwszy pomyślał, że świat jest naprawdę piękny, a ludzie wcale nie są tacy źli.
I gdyby nie to, że mam arytmię serca...
- Ha... - Dziwne. Jakie dziwne... Nawet uśmiech pojawił się na zaskoczonej, nieobecnej twarzy Ranmaru. - No tak, zawsze miał dziwne pomysły... - Zostawił? Zostawił. Mogłem coś zrobić... Słowa chyba do niego nie docierały. Nie tak, jak powinny. Nie można tak ludzi zostawiać samym sobie! Nie? Jak to nie? Przecież są duzi. Potrafią podejmować własne wybory. Wszyscy decydują o samym sobie, gdzie tutaj niby miała być dziura w całym?
Było nas czworo, dwóch poległo...
- Daj spokój, Hayami. - Shijima uśmiechnął się do młodszego samuraja. Ciepło? Dziwnie. - To przecież nie wina Keia. Wszyscy są odpowiedzialni za własne decyzje. Szukanie winnych nie przywróci martwych do życia. - Huh..? Chyba to mówił... a może nie? Sam nie był pewny.
Nie był pewny, w co wierzył. I jak ułożyć chwilowo swoją rzeczywistość.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Niby to z siebie wyrzucił, lecz w ogóle nie pomogło. Stał przed Shijimą, a do tego jeszcze Akami wtrącał swoje trzy grosze. Gdyby to on nie był tutaj sprawcą i miałby prawo jakiegokolwiek sprzeciwu, to chyba by mu palnął. W tej sytuacji jednak wiedział, że zasłużył sobie nawet na gorsze słowa, gorsze traktowanie. Chociaż tak naprawdę nie zdanie tamtego samuraja się dla niego liczyło. Shijima był zaskakująco spokojny. Właśnie się dowiedział, że jego brat zginął przez nieporadność Seinaru, a jednak miał zamiar przejść nad tym do porządku dziennego. Godne podziwu, tylko że... tylko że samuraj wolałby chyba jednak, żeby Shi solidnie nakładł mu po pysku, zwyzywał go i zmieszał z błotem. Czuł, że potrzebna mu jakaś pokuta, zadośćuczynienie, jednak wszystko o czym pomyślał do tej pory wydawało mu się nie warte odkupienia. Bo co można zrobić w zamian za nie jedno, lecz dwa ludzkie życia? Ze zwieszoną głową odszedł na bok.
- Nie trzeba szukać winnych. Masz go tutaj, przed sobą. - Stanął do nich tyłem, nie chciał patrzeć mu w oczy. W te czerwone oczy, które zawsze mu to przypominały i będą przypominać.
- Nie chcę, żeby ktoś z Was zginął tutaj. Przysięgam, że jeśli będzie trzeba, położę za Ciebie na szali własne życie. - Odwrócił się do Shijimy i spojrzał mu w twarz. Było mu tak źle, czuł się jak zdrajca, ostatni śmieć i kłamca. To co mówił Shi nie było prawdą. To Kei był odpowiedzialny za śmierć Mikoto. Wiedział też, że jego deklaracja brzmi teraz co najmniej śmiesznie. Był jednak śmiertelnie poważny. Zmierzył tylko wzrokiem Akamiego, jakby chciał sprowadzić na niego piorun z nieba. Na jednego był wściekły, a drugiego był gotów błagać o przebaczenie, gdyby tylko tamten mu pozwolił.
- Nie trzeba szukać winnych. Masz go tutaj, przed sobą. - Stanął do nich tyłem, nie chciał patrzeć mu w oczy. W te czerwone oczy, które zawsze mu to przypominały i będą przypominać.
- Nie chcę, żeby ktoś z Was zginął tutaj. Przysięgam, że jeśli będzie trzeba, położę za Ciebie na szali własne życie. - Odwrócił się do Shijimy i spojrzał mu w twarz. Było mu tak źle, czuł się jak zdrajca, ostatni śmieć i kłamca. To co mówił Shi nie było prawdą. To Kei był odpowiedzialny za śmierć Mikoto. Wiedział też, że jego deklaracja brzmi teraz co najmniej śmiesznie. Był jednak śmiertelnie poważny. Zmierzył tylko wzrokiem Akamiego, jakby chciał sprowadzić na niego piorun z nieba. Na jednego był wściekły, a drugiego był gotów błagać o przebaczenie, gdyby tylko tamten mu pozwolił.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]
Nie chcę, żeby ktoś z was zginął tutaj, taak? Jego nie chcenie wydawało się Hayamiemu niewiele warte. Ba, rzekłby nawet, gówno warte. Skąd miał wiedzieć, czy tamten nie wbije im w plecy miecza! Kiedy towarzysz spiorunował go wzrokiem, nie cofnął się, choć miał przez chwilę ochotę, zacisnął wargi i po prostu stał na swoim miejscu. Jednak słysząc słowa Shijimy, westchnął. Wypuścił powoli powietrze z ust, przymknął na krótką chwilę powieki. Wciąż mu się nie podobało to, że Kei tak, a nie inaczej postąpił, że podjął taką, nie inną decyzję, ale cóż on mógł na to poradzić? Zamrugał powiekami. Przez dłuższą chwilę milczał, po czym wreszcie postanowił się odezwać - cicho, spokojnie, zupełnie inaczej niż poprzednio, jakby kami go ostrzegli przed dalszym wyrażaniem uczuć typowego młodego gniewnego:
-Przepraszam. Macie rację, nie ma sensu się teraz wykłócać. Lepiej pomyślmy, co robić dalej. Mieliśmy szukać namiotów, możemy to zrobić teraz lub później. Jeśli chodzi o to, co powiedziałeś, Kei-kun...
Westchnął. Pokręcił lekko głową. Czy mógł mu uwierzyć? Czy tamten mówił szczerze? Był przecież ciszą, wytłumionym dźwiękiem, czernią, Hayami prawie go nie znał. Ludzie bywali bardzo różni, nieraz mówili jedno, a po chwili stwierdzali drugie. Jednak mimo wszystko...
Daj spokój, Hayami. Nie tobie oceniać, kto jest sprawiedliwy, a kto nie.
Zapadła bolesna, krępująca cisza. No właśnie, Hayami, co z tym, co powiedział Kei? Co z tymi słowami, które przed chwilą padły w tych okolicznościach...?
-Ja też nie chcę, żeby coś się stało Tobie albo Shijimie. Możemy trzymać się razem, o ile nie rozdzieli nas góra i o ile wy ze mną wytrzymacie-mruknął, jeszcze ciszej i spokojniej.-Nie mi oceniać, co miałeś zrobić, a co nie.
-Przepraszam. Macie rację, nie ma sensu się teraz wykłócać. Lepiej pomyślmy, co robić dalej. Mieliśmy szukać namiotów, możemy to zrobić teraz lub później. Jeśli chodzi o to, co powiedziałeś, Kei-kun...
Westchnął. Pokręcił lekko głową. Czy mógł mu uwierzyć? Czy tamten mówił szczerze? Był przecież ciszą, wytłumionym dźwiękiem, czernią, Hayami prawie go nie znał. Ludzie bywali bardzo różni, nieraz mówili jedno, a po chwili stwierdzali drugie. Jednak mimo wszystko...
Daj spokój, Hayami. Nie tobie oceniać, kto jest sprawiedliwy, a kto nie.
Zapadła bolesna, krępująca cisza. No właśnie, Hayami, co z tym, co powiedział Kei? Co z tymi słowami, które przed chwilą padły w tych okolicznościach...?
-Ja też nie chcę, żeby coś się stało Tobie albo Shijimie. Możemy trzymać się razem, o ile nie rozdzieli nas góra i o ile wy ze mną wytrzymacie-mruknął, jeszcze ciszej i spokojniej.-Nie mi oceniać, co miałeś zrobić, a co nie.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości