Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Być może mało zachęcająca postawa Motoko nie wróżyła niczego dobrego, ba, wręcz zmuszała do zastanowienia się nad słowami, które zazwyczaj rzucane były na wiatr mimochodem, bez żadnego namysłu. Jednakże sposób w jaki wypowiadał się Akarui i sama jego postawa nie zdradzała, żeby w jakikolwiek sposób przeszkadzała mu jej dość milcząca i oschła postawa, która w istocie była jedynie neutralną obserwacją, którą odznaczała się każdego dnia. Nie miała przecież nic do zarzucenia komukolwiek kto nie zrobił jej krzywdy, choć podchodząc z tak dużym dystansem i wręcz automatycznym spisywaniem na straty, raczej nie były pisane jej znajomości, na koniec świata i jeszcze dalej.
Jego stwierdzenie skwitowała jedynie półuśmiechem, który pojawił się w kącikach jej ust, oczywiście nie dając porwać się euforii, w którą z pewnością mogłaby wpaść, gdyby tylko były to jej pierwsze mordy na ludziach. Czuła się wręcz nienaturalnie, świadoma tego, że jeśli choć raz uda jej się uśmiechnąć, czy też zaśmiać, nie będzie mogła powstrzymać, ani łez spod powiek, ani też szaleńczego rechotu, który byłby w istocie histerią, właśnie pozbawili masę osób życia, tak po prostu. W pewnym sensie potrafiła to sobie wytłumaczyć w sposób najprostszy, czyli przyjęcia całej tej sytuacji jako odgórnego rozkazu, który jako przykładna członkini musiała wypełnić, tylko czy przypadkiem jej się to nie podobało? Można powiedzieć, że nawet czuła władzę i własną siłę, kiedy wspominała o przeciętych stworzeniach, czy też osobach, które wcześniej się napatoczyły i chyba to właśnie był główny element, którego tak okrutnie się bała. Nie wiedziała, czy przemyślenia, które utworzyły ten wewnętrzny chaos powinny się rozwijać właśnie w tym kierunku, kierunku, który wcale nie przypominał czułych słówek odnoszących się do życia i możliwości jakie stwarza pozostawienia go w kogokolwiek rękach.
Bez słowa słuchała jego opowieści, łapiąc się na własnej chęci pomocy temu człowiekowi, który również cierpiał na własną historię, której ślady pozostały do dziś. Nagłe syknięcie i złapanie się za ramię jedynie poświadczyło o jej tezie, że też medyk miał na karku trochę więcej niż tę wojnę, zresztą kto by tego nie zauważył? Pod uśmiechem kryło się wiele niedopowiedzeń. Czy każdy grał? Czy wszyscy zmuszali się do bezsensownej, egzystencjalnej potyczki, którą właśnie główną bronią było zakładanie masek? Ze słów, które wypowiedział Akarui wynikało coś całkiem innego, coś czego dziewczyna nie była w stanie pojąć. Jej umysł w pewnym sensie wciąż nie mógł uporać się z małym chochlikiem, który przemieniał się w demona wraz ze świadomością czynów jakich się dopuściła, a także pragnień, które ją napędzały. Miała nadzieję ukrócić swoje emocje do minimum, za to w ciągu niecałej doby dostarczyła sobie ich aż tyle, że chyba na jakiś czas powinno wystarczyć. Jakby tego było mało miała ochotę zetrzeć łzę, która spłynęła po poliku mężczyzny, zastanawiając się przy tym, jakież to zdarzenie miało tak ogromny wpływ na jego widocznie chorą rękę.
Dopiero wraz z nadejściem pewnego rodzaju wytłumaczenia dotyczącego obu stron medalu, które również są odwzorowaniem człowieka, zaczęła powoli rozumieć, co ten miał na myśli. Jednakże wszystkie jego słowa zdawały się odbijać od jej chłodnej postawy, która ani na moment nie skruszała. Dopiero wraz z zakończeniem swojego wytłumaczenia, pozwoliła sobie nachylić się w jego stronę i wytrzeć własnym palcem wskazującym mokrą strużkę po łzie, przenosząc zaraz swój wzrok na jego i zwyczajnie posyłając mu delikatny uśmiech. Być może miał rację, być może to właśnie był czas na własną odmianę, próbę czegoś nowego, jak chociażby otworzenie się na drugiego człowieka, bo przecież nie każdy spróbuje wbić jej kunaia w żebro, może jedynie co druga osoba. Dobre nastawienie było chyba podstawą, a tego bardzo brakowało Mo, która zaraz opanowała się i klapnęła z powrotem na swoje miejsce.
- Khym. Myślisz, że długo będą odbudowywać Mur? - chrząknęła, zarzucając zaraz w jego kierunku ot zwyczajne pytanie, jakby wcześniejszej rozmowy w ogóle nie było, choć jego słowa wybrzmiewały w jej głowie niczym dzwony, nie dając o sobie tak szybko zapomnieć. Nie chciała więcej myśleć co, jak, dlaczego i po co, w sumie jedynym jej pragnieniem było położenie się spać i odespanie wszystkich tych wrażeń, które jeszcze nie dotarły w całości do głowy, bo przecież jeszcze przed chwilą leżała na ziemi, zwijając się w agonii przez jakąś cholerną truciznę, a teraz? Bieg wydarzeń kroczył tak szybko, że już nawet sprawa z Sagą zdawała się być odległą mgłą, a przecież wszystko to zdarzyło się w przeciągu niecałego tygodnia.
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Akarui »

Akarui sam był pod wrażeniem monologu, jaki z niego wypłynął na temat zachowań ludzkich, roli Shinobi'ego i wpływu człowieka na innych, otaczających go ludzi. Nigdy do tej pory nie przelewał swojego charakteru w formę mówioną, nie zastanawiał się nad własną filozofią. To było dla niego naturalne. Emocje grające w nim przez cały ten czas, śmierć ojca, utrata tylu ważnych rzeczy w życiu, walki przegrane z własnymi słabościami i walki wygrane przeciwko Pani Śmierci, to wszystko tworzyło obraz człowieka, który mimo wielu pęknięć na własnej skorupie zawsze starał się twardo trzymać swojego Nindo. Czy to jakoś dotarło do zamkniętej w sobie, widocznie rozdartej dziewczyny? Może po części. W końcu bowiem młody medyk zobaczył na jej warzy skromny, delikatny uśmiech i ludzki odruch, jakim było wytarcie tej jednej łzy spływającej po policzku meżczyzny. Nie było mu wstyd, jednak starał się wytłumaczyć: - Ach... Wybacz. No taki już jestem, trzymam uczucia bardzo blisko powierzchni i czasem wypływają.

Po chwili Motoko zmieniła temat. Akarui czuł się przez to trochę jakby udzielał jakiegoś wywiadu. Młoda członkini Shinsengumi starała się poznać jego charakter, sposób myślenia. Kolejne pytanie dotyczyło muru. Medyk spojrzał w kierunku tej ogromnej ściany, której musieli bronić. Zobaczył odrapane kamienie i cegły, wypalone dziury wielkości domów i sam się zazał zastanawiać, jak to w ogóle zamierzają naprawić? - Nie mam zielonego pojęcia. Ale widać, że większość jednostek odebrała wynagrodzenie i sobie poszła. Jeśli Strażnicy Muru puszczają już obrońców, to może mają sposó na szybkie załatanie dziur? Widocznie czują się już dość pewnie, by nie potrzebować pomocy Shinobi'ch z kontynentu.

Dokończył jedzenie i odstawił miskę na bok. Zbliżył dłonie do ogniska, nabrał w nie bijącego żaru i zaczął rozcierać. Chłód się wzmagał, przyszła Pani Zima. Każdy chce trochę ciepła w takich chwilach... A może i Ci tak zwani Dzicy tego potrzebowali? Zaatakować Mur późną jesienią, by schronić się na być może cieplejszym południu przed zamarznięciem? Może i oni do tego nie podeszli zbyt delikatnie, ale i my popełniliśmy błąd? Akarui szybko uciął te rozmyślania. Wykonywał tylko rozkazy. Trzeba zająć się sobą. Trąc ręce i ramiona blisko ognia, spojrzał na swoje ubranie, zachlapane błotem i krwią, mówiąc: - No dobra, przydałoby się teraz zająć sobą. Marzy mi się kąpiel w gorących źródłach i dobra przepierka ubrań, bo nawet nie mam nic na zmianę ze sobą... Może sprawdzimy jeszcze co u Oshi'ego?
0 x
MOWA
Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Nie każdy posiadał takie umiejętności, przynajmniej Motoko nie miała zdolności oratorskich, stąd ciężko było jej jakkolwiek się uzewnętrznić poprzez słowa. Zazwyczaj główną uwagę zwracała na czyny, ze względu na dosyć przewidywalny czynnik ludzki, który to zazwyczaj pięknie przemawiał, zaś robił niewiele. W przypadku Akaruiego wszystko było dosyć pokomplikowane, zważywszy na jego zarówno profesję, jak i zachowanie, które dotychczas było nad wyraz empatyczne...wręcz pouczające. Być może właśnie kogoś takiego jej brakowało? Nauczyciela, który poprowadziłby ją przez dalsze ścieżki, starając się jak najlepiej doradzić w przeróżnych sytuacjach, czyniąc życie trochę mniej kłopotliwym niż bywało. Bardzo prawdopodobne, że to przez braki z lat szkolnych, których ta nawet nie posiadała, ponieważ nigdy nie uczęszczała do takiej placówki, nie potrafiła zachować się w niektórych sytuacjach, trzymając się na uboczu i jedynie, a może "aż" wykonując polecenia.
Brak głębszych relacji z rówieśnikami, a także dosyć rzadkie spotykanie się z ich zdaniem, czy nawykami zwyczajnie skreślały ją z listy osób, które potrafiłyby przeprowadzić normalną rozmowę. Była po prostu obojętna, co zdawało się być rzadkością pośród jej rówieśników, którzy silnie walczyli, czy to za własne nazwisko, czy też przekonania, choć czy sama dziewczyna nie robiła tego samego? Codzienne wstawanie z łóżka ciągnęło za sobą pewne zadania, które człowiek stawiał przed sobą, chcąc w pewien sposób sprostać własnym wyobrażeniom, które bezpośrednio kształtowały go w zależności od wyborów i poświęceń, na które potrafił się pokusić. - Dziwne, czuć się pewnym w takim momencie. - stwierdziła sucho, przechylając głowę lekko w bok i w zastanowieniu przypominając sobie poszczególne obrazy z początków starcia, kiedy jeszcze sama była dosyć władna. Jedyne co po tym pozostało, to dwie dziurki po zębach węża, tuż ponad kostką, a także ogromną ból gdzieś w okolicach splotu słonecznego na wspomnienie swojej niedołężności, którą wyleczył nie kto inny, jak osobnik, który siedział na wprost niej.
- Jak najbardziej. - przytaknęła, odkładając swoją nietkniętą miskę z jedzeniem. Również spojrzała na swój czarny strój, który miejscami miał na sobie zaschnięte plamy szkarłatu, który wcale nie kontrastował z ciemnością, a wręcz ją tylko pogłębiał, tworząc pewnego rodzaju, łaciate wzorki. W przypadku Mo jakoś nie było zbyt wiele do marudzenia na swój stan, dziękowała tylko za to, że była w stanie chodzić, bo przecież to był priorytet na chwilę obecną. - Wiesz mniej-więcej, kiedy wydobrzeje? - spytała medyka, w pewien sposób traktując go jako osobę bardzo cenną, bo tak też przecież było! Żodyn inny się tak nie wykazał, tak, jak uśmiechnięty Pan Medyk!
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Akarui »

Po skończeniu posiłku (choć Motoko ledwo co tknęła) udali się z powrotem do szpitala polowego, by zobaczyć, co się dzieje z ich kompanem. Członkini Shinsengumi spytała się o zdrowie chłopaka, jednak Akarui nie odpowiedział od razu. Oshi leżał i spokojnie oddychał, choć jeszcze się nie wybudził. Młody medyk schylił się nad nim, lekko odkrył opatrunki by zobaczyć, co tam się pod nimi dzieje, zbadał chłopakowi puls i sprawdził, czy nie ma temperatury. Wszystko było w porządku. Teraz już tylko od organizmu zależy, kiedy się wybudzi. Dopiero teraz mógł udzielić odpowiedzi: - Oshi to silny chłopak. Ciało dochodzi do siebie i nie widzę, by były jakieś problemy. Może obudzić się w każdej chwili, ale również może się to stać za parę dni. Nie wiem, nie potrafię ocenić. Jak jego organizm uzna, że wystarczy mu snu, to wstanie. Nie należy go sztucznie wybudzać.
Po tych słowach odszedł parę kroków do zauważonego lekarza, który właśnie robił obchód wokół łóżek. Po krótkiej wymianie zdań dowiedział się, że pomoc medyczna nie jest już potrzebna, dadzą radę własnymi siłami. Porozmawiali o paru pacjentach, w tym o leżącym Senju, wymienili się uprzejmościami i pokłonami. Lekarz poszedł w swoją stronę, a Akarui wrócił do stojącej dziewczyny: - Cóż, ja też nie jestem tu już potrzebny. Jeszcze mnie lekarz pogonił, że w brudnym ubraniu i bez kitla łażę wśród rannych, hehe... To chyba znak, że też powinienem udać się do domu... Gdybyś czegoś potrzebowała, to znajdziesz mnie w Przychodni rodziny Tozawa, w Shigashi no Kibu. Trzymaj się, Motoko-chan. I pamiętaj o monecie. Więcej uśmiechu!
Mówiąc ostatnie słowa dłoń Akarui'ego powędrowała do grzywki dziewczyny i lekko zmierzwiła jej włosy. Chłopak polubił dziewczynę, choć czuł, że musiała w swoim krótkim życiu już sporo wycierpieć, a ten cały ból ukształtował ja własnie w tą zimną, cichą bryłę... Człowiek nie krwawi tylko z zewnątrz, czy też wewnątrz. Czasem krwawi dusza. Te rany najciężej zaleczyć. Ale rana to rana, uleczenie jej to powinność medyka.

z/t
0 x
MOWA
Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Ruszając się dziewczyna nie zmuszała swoich myśli do dryfowania, a co za tym idzie, nie była w stanie myśleć nad słowami, które padły między tą dwójką. Być może był to kolejny dzień przepełniony nadwornymi słówkami tuż po dosyć niespotykanej jak na nią bitwie, a równie dobrze mógł to być moment przełamania, ten w którym to zauważy, że są mądrości większe niż te przekazane na szybkości przez dziadka, a które również się nie sprawdziły. Kto wie, czy to właśnie przez felerną moc porad, które ją dotykały, znalazła się właśnie w tym miejscu i cóż, rozmawia właśnie z nikim innym, jak samym medykiem. Shinobi ten, zaimponował jej nie tylko swoimi umiejętnościami, ale również poczuciem humoru, które w istocie maskowało niegdyś celnie zadane rany, co z początku było jej ciężko dostrzec. Dzięki własnemu wkładowi, wręcz pomocy Akaruiego była w stanie zauważyć, że w istocie on również już to przeżywał, jego nagły ból w ramieniu, twarz wykrzywiona w grymasie...
- Raczej daleko się nie ruszę. - stwierdziła bez ogródek, przytakując jedynie na jego polecenia odnośnie trzymania interesantów Oshiego z daleka od jakichkolwiek prób wybudzenia go ze stanu, w którym się znajdował. Na chwilę myślami wróciła do szefostwa, które też będzie musiała niechybnie odwiedzić w celu dowiedzenia się co też ma robić dalej. Z pewnością nie w głowie teraz było komukolwiek przydzielanie różnych zadań szczurom, jednakże Motoko musiała mieć konkretne polecenia, żeby tylko nie zwariować od natłoku myśli, które starały się jej wywiercić dziurę w każdym możliwym miejscu. Dopiero w momencie, kiedy ten wrócił zorientowała się, że chwilę temu nie było go przy jej boku.
- Dziękuję Akarui-san. - zdołała z siebie wykrzesać, nawet nie próbując utrzymać jakiejkolwiek pozy, a zwyczajnie się do niego uśmiechając półgębkiem, bo przecież jej myśli wciąż nie były tak proste, jak ta by chciała. Wraz z widokiem ubrudzonych pleców, a raczej tyłu ubrania chłopaka, zorientowała się, że sama wcale nie wygląda lepiej, dlatego bez zbędnego przeciągania, spojrzała po raz ostatni na spokojną twarz Oshiego i ruszyła w kierunku swojej wieży, zastanawiając się, jak na przestrzeni kolejnych dni sytuacja w obozie będzie ucichać. Oczami wyobraźni widziała jak wszystko blakło, pozostawiając rzeczywistość w surowym obrazie, takim jaki znała najlepiej. Być może właśnie ze względu na swoją dosyć trzymającą się ziemi postawę, nie potrafiła przestawić myślenia, spojrzeć dalej, sięgnąć głębiej, poczuć więcej. Bezpieczeństwo, które gwarantowała jej znajomość terenu sprawiała, że się nie bała, robiąc śmiało kroki przed siebie, a tutaj? Niczym zaginiony kundel wirowała, uciekając jak najszybciej się dało do swojej małej idylli, kanciapy w wieży, która chłodem przypominała, że może być jeszcze gorzej i prawdopodobnie właśnie to pchało ją do przodu.

//zt.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości