Lokal Muraia

Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Mimo długiego czasu nieprzebywania w swoim domu, Kakuzu doskonale znał drogę jaką należało przebyć z bramy do dzielnicy z mieszkaniami. Po drodze był w większości przypadków ignorowany przez napotkanych ludzi, ale zdarzały się też inne reakcje. W mieście mieszkało dużo normalnych ludzi, którzy nie widzieli takiego zjawiska na oczy, stąd też łapał ich wzrok, nawet jeśli nieumyślnie to jednak. Do tego niektórzy go rozpoznawali, powtarzając to samo słowo pod nosem. To skłoniło Kakuzu do przemyśleń. Czy pod takim mianem był teraz znany? Kūkyo? Do czego niby miało się to odnosić? Rozmyślenia po drodze ostatecznie dały kilka możliwości. Pierwsza - zachowanie Muraia pozbawione emocji mogło dawać wrażenie "pustości" jego osoby. Druga mogła odnosić się do jego nietypowego wyglądu. Ale pseudonim był także trafny za brak zdecydowanej większości organów wewnętrznych. Gdyby nie nici, to faktycznie mężczyzna były "pusty". Zgadzało się. Ktokolwiek wymyślił to określenie trafił w dziesiątkę w kilku wręcz sferach. W końcu niciowiec mógł odpocząć w swoim domu, nie zapominając jednak o ustawionym przez ciebie przy wyjściu systemie żyłek i dzwoneczków. Sprytna pułapka była dokładnie taka, jaką Murai zapamiętał. Wszystko wskazywało na to, że nikt niepowołany nie wchodził do domu. Potwierdzała to ogromna warstwa kurzu na wszelkich powierzchniach. Dlatego też pierwszą rzeczą jaką zrobił właściciel domostwa, było jego dokładne wysprzątanie. Cztery klony stworzone z nici zabrały się za porządki, na czele z oryginałem. W otoczeniu Kakuzu nie mogło być mowy o takim stanie, w którym wokoło niego latałyby tumany kurzu i brudu. Dopóki był to jego dom, to w pierwszej kolejności zadba o niego. Kontrola własnego otoczenia nawet w najmniejszej możliwej skali. Koniecznym było także sprawdzenie, raz jeszcze, czy wszystkie przedmioty są na swoich miejscach. Zdjęcie alarmu było także niezbędne do prowadzenia sprawnych prac porządkowych. Po zakończeniu prac niciowiec ruszył do łazienki i tam, poprzez proces oczywisty dla każdego zwyczajnego człowieka, oczyścił swoje ciało z wszelkiego rodzaju nieczystości które nagromadziły się podczas jego przygód. Poziom komfortu Kakuzu wzrósł, mogąc być w czystym otoczeniu, w którym spędzi najbliższe kilka godzin. Nie powiedział jak długo pozostanie w Ryuzaku, ale nie mógł zwlekać kiedy jego lider czekał. Dlatego też szybko przystąpił do pierwszej sesji treningowej, mającej na celu zwiększenie potencjału bojowego, a przede wszystkim zwiększyć wachlarz możliwości dostępnych dla niciowca. Im większa różnorodność, tym łatwiej dostosować się do sytuacji na polu bitwy.
Kakuzu posiadał już cztery serca, ze swoim włącznie. Jednak możliwość korzystania jedynie z Katonu, żywiołu stosunkowo prostego i nieskomplikowanego, była jego bolączką. Dlatego na dniach postara się okiełznać mozliwości wynikające z posiadania serc o różnych elementach. Na pierwszy rzut pójdzie Fuuton. Biorąc wszystkie możliwości, była to doskonała opcja. Żywioł zarówno ofensywny, jak i wspomagający użytkownika i techniki Katon. Używając tych dwóch elementów Murai zyska siłę ognia przekraczającą jego aktualne możliwości. Jakkolwiek by się nad tym zastanowić, potrzeba było pierwszą technikę. Możliwie najprostsza, jednocześnie użyteczna w boju. Kakuzu długo zastanawiał się nad jej wyborem. Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie będzie nic lepszego niż wypuszczenie wiatru. A dokładniej to z maski. Murai przemieścił maskę na klatę i zaczął kumulować chakrę. Problemem było zdecydowanie to, że nie za bardzo wiedział jakich pieczęci użyć. Kiedyś wpajano mu przykładowe techniki elementarne, podczas szkolenia każda informacja mogła okazać się przydatna. Pamiętał jedynie jedną, która wymagała jedynie połowy pieczęci. Wyszedł na dwór, by nie uszkodzić wiatrem elementów wyposażenia. Murai zrobił więc tak, jak pamiętał. Skumulował chakrę Fuuton i klasnął. Efektu, czego można się było spodziewać, nie było. Mimo wszystko wykonywał to pierwszy raz i nie oczekiwał cudu w postaci natychmiastowego powodzenia. Kolejna próba przyniosła podobny efekt. Murai koncentrował chakrę w masce, ale po jakimś czasie zrozumiał swój błąd za sprawą przypomnienia, że wiatr powinien wydobywać się z całego użytkownika, a nie bezpośrednio z jednego punktu. Z tą wiedzą i metodą prób i błędów, Kakuzu zdołał w przeciągu kilku godzin opanować technikę. Mimo wszystko była to jednak prymitywna rzecz, a sam zainteresowany nie pamiętał większej ilości jutsu tego żywiołu. Potrzebował informacji. A gdzie lepiej znaleźć informacje niż w bibliotece? Kakuzu odszedł zatem z domu, tymczasowo, żeby poszukać wiedzy w osadzie.

Nazwa techniki: Fūton: Enshō No Kaze (D)
z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Dom Muraia ostał się w dokładnie takiej formie, w jakiej go opuścił. Przynajmniej na początku. Pierwszą różnicą, praktycznie natychmiast zauważoną przez właściciela domostwa, była struktura przed drzwiami wejściowymi. Kilka śniegowych kul, jedna na drugiej. Tak zwany bałwan, sztuka ich lepienia polegała na toczeniu niewielkiej śnieżki po ziemi pełnej śniegu i formowaniu w miarę równych kul. Następnie doczepiano ozdoby, takie jak kamienie w formie guzików, oczu i uśmiechu, a także marchewkę symbolizującą nos. Praktykowane głównie przez dzieci jako sezonowa rozrywka, czasami włączały do tego swoich rodziców i starszych rówieśników. Taka wiedza była przez Muraia posiadana, ale nie zgadzały się dwie rzeczy. Umiejscowienie tego bałwana przy domu Muraia, a także przedmiot który stał obok śniegowego posągu, oparty o niego jednym końcem. Wyglądało jak pochwa miecza wraz z rękojeścią. Murai zatrzymał się w bezpiecznej odległości od owej nietypowej konstrukcji. Wyglądało podejrzenie. Zbyt podejrzanie. Co robiła potencjalnie droga i wysokiej jakości broń przed jego domem, w ręku bałwana? To była oczywista pułapka. Pierwsza rzecz - z jego ciała wystrzeliły nici i odgarnęły śnieg, tworząc ścieżkę o szerokości dziesięciu metrów, prowadzącą do bałwana. Ktokolwiek mógł rozstawić notki wybuchowe pod śniegiem, albo też w samym bałwanie. Następnie kilkoma szybkimi ruchami nićmi rozwalił bałwana w drobny mak, jednocześnie chwytając katanę nićmi i przysuwając nieco bliżej, by wyjąć ją niezdarnie z pochwy. Fretka z kolei ciekawsko patrzyła na widowisko.
Klinga błysnęła w słońcu. Wydawała się autentyczna i prawdziwie metalowa. Bez notek, dokładne oględziny na odległość wykazały brak takowych. Murai ujął rękojeść w dłonie. Broń była odpowiednio wyważona, przynajmniej oceniając okiem niedoświadczonego w korzystaniu z oręża pokroju mieczy właśnie. Ludzie trenowali sztukę walki mieczem nawet od małego. Czy Kakuzu byłby w stanie pojąć podstawy tej sztuki na tyle szybko, by móc wykorzystać atuty tej broni w prawdziwej walce na śmierć i życie? Mając do dyspozycji tonfy, walkę bezpośrednią, a także poszczególne żywioły... Uniwersalność jego umiejętności byłaby jeszcze większa. Nad tym przyjdzie pora pomyśleć, w tym momencie miał do przejścia jeszcze kilka kroków przed właściwym treningiem, który planował jak tylko wróci do domostwa. Etapem pierwszym było dokładne przeszukanie domostwa w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów czyjejś ingerencji. Po tym Murai, idąc za swoim zamiłowaniem do porządku i czystości we własnym otoczeniu dokładnie wysprzątał każdą powierzchnię w domu za pomocą nici. Etap przedostatni - bala pełna gorącej wody i dokładne wyszorowanie zarówno siebie i swoich nici, jak i fretki. Oczyszczenie ciała ze szkodliwych osadów które nagromadziły się po różnorakich podróżach. Samo ciało Kakuzu nie produkowało żadnych substancji, ale zbierało je z otoczenia. W końcu, etap ostatni - pozyskanie informacji na temat diety, poprawne zidentyfikowanie gatunku i zakupienie odpowiedniego pokarmu. To zostało wykonane poprzez przeglądnięcie odpowiedniej księgi w biblioteczce w domostwie, a także pójście do najbliższego przybytku oferującego mięso. Chwilę potem, po nakarmieniu fretki, można było przejść do właściwej części, przechodząc oczywiście na podwórze.

Pierwotnym jego celem ostatnich dni było wyszkolenie się w sztuce posługiwania się technikami wiatru. Udało mu się to tylko częściowo, w bibliotece znalazł list i jego plany zostały zrujnowane przez poszukiwania, które na dobrą sprawę przyniosły mu jedynie zmarnowany czas i to niewielkie zwierzątko, które teraz zajadało się posiekanym mięsem. Spamiętał kilka technik, włącznie z pieczęciami, krótkim opisem a także nazwami. Pierwszą którą postanowił opanować było Fūton: Jūha Shō. Powietrzne ostrze wypuszczane bez potrzeby pieczęci mogło uzupełnić możliwości Kakuzu o dystansowy atak oparty na przebijaniu osłon. Nici i kolce mogły nie wystarczać. Powietrze wystrzelone przez maskę nie miało sensu, dlatego też trzeba było przekierować chakrę na dłoń właśnie. Ostatecznie i tak liczyła się głównie kontrola chakry elementarnej, w czym Kakuzu był bardzo dobry biorąc pod uwagę naturę jego umiejętności wyrywania serc. Napełnił swoją rękę chakrą Fuuton. Nie było potrzeby przenosić maski na drugą stronę, przez co oszczędził chakrę. Po trzymaniu dłoni w konkretnej pozycji i skupieniu, wykonał wymach. Ostrze było żałośnie wręcz słabe, dodatkowo nie miało oczekiwanego zasięgu i rozpadło się po kilku metrach. Brak jakiejkolwiek siły sprawczej czy też zdolnej do przecięcia czegokolwiek. W składziku domu leżały deski których Murai użył do naprawy, kiedy dom ten ciężko było nazwać domem. Wbił ją w ziemię kawałek przed sobą. Przecięcie jej ustanowił za pierwszy krok ku nauce techniki. Nie był to jednak poziom ludzkiego ciała bądź też litej skały. Chciał zobaczyć swój postęp w przeciągu minut i godzin. Wypuścił kolejną falę. Kolejny raz powstała mniejsza niż się spodziewał, nie dolatując do ustawionej deski. Trzeba było próbować. Metodycznie dawkować chakrę, formować ją, skupiać się na różnicach i wyciągać wnioski. Szukać najlepszych proporcji, skupiać się, by później móc instynktownie używać techniki kiedy zajdzie taka potrzeba. Godziny mijały, co jakiś czas trzeba było odpocząć celem uzupełnienia chakry. Każda kolejna próba przybliżała go do celu jaki sobie obrał. Przebicie deski. Z łatwością, kiedy tylko pocisk dotknął drewna, dosłownie rozsadzał trafiony obiekt. Taki efekt był zadowalający, jednak w ramach kolejnej próby Kakuu sprawdził jak wiele ostrzy jest w stanie wyprodukować po sobie. Wynik? Może użyć techniki cztery razy. Niewystarczająco. Z tego co było mu wiadomo, im silniejszy właściciel serca, im lepiej opanowany miał żywioł, tym większe pokłady chakry mógł wyciągnąć z serca. Kakuzu został więc z tym co miał, nie mógł narzekać.

Nazwa techniki: Fūton: Jūha Shō (B)
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Trening szedł, co by nie powiedzieć, wolno. Zdecydowanie za wolno jak na to czego by chciał. Im więcej nauczy się w krótkim czasie, jednocześnie nie tracąc nic z jakości wykonywanych technik i własnej sprawności, tym lepiej. Trzeba było brać też pod uwagę temperaturę otoczenia, która mimo wszystko wpływała na ciało Muraia. Mimo że nici izolowały i trzymały ciepło, to zbyt niskie temperatury mogą doprowadzić do przykrych konsekwencji. W jego ciele była mimo wszystko woda i płyny, chociażby krew w sercach. Co by było gdyby te zamarzły? Szkody mogły być nieodwracalne. Dlatego w przerwie, kiedy czekał na to aż jego chakra ponownie się uzupełni, rozgrzewał swoje ciało od wewnątrz gorącą herbatą. Brak żołądka nie był ważny, trzeba było tylko uważać na oblanie gorącym płynem serc, które i tak były szczelnie owinięte w nici. Fretka w tym czasie bawiła się wypuszczoną z palca nicią, którą Murai potrząsał i prowokował zwierzątko.
Jak powinien je nazwać? Każde zwierzę domowe, psy czy koty, były zazwyczaj nazywane przez swoich właścicieli. Zwierzęta gospodarskie, takie jak świnie, krowy czy woły nie były w żaden sposób emocjonalnie powiązane z właścicielem, dlatego też one nie miały imion. A także dlatego, że można było je ubić. Ich sama egzystencja była ugruntowana śmiercią w celu pozyskania skór czy mięsa. Lepiej i łatwiej zabija się bezimienne, bezrozumne zwierzę, niż takie obdarzone imieniem. Czy Murai miał jakikolwiek pomysł na imię dla fretki? Powinna być groźnie brzmiąca, czy może słodko i pieszczotliwie. Musi wiedzieć, inaczej nie było możliwości jej treningu. Zwierzę powinno wiedzieć, kiedy jest mowa o nim. Na tyle na ile pozwala ich ograniczony mózg. Następny trening mógł przeprowadzić w domowym zaciszu, jednocześnie działając i myśląc nad czymś zupełnie czymś innym. Wyciągnął z kabury kilka shuriken.

Kontrola shuriken za pomocy chakry Fuuton. Interesujący koncept, który mógł okazać się doskonałym wspomaganiem podczas walki, przykładowo bezpośredniej. Latająca gwiazdka jednocześnie rozpraszała i stwarzała realne zagrożenie. A jeśli w grę wejdzie prawdziwa broń, na przykład duży shuriken? Zdalnie sterowany kawałek metalu zdolny do głębokiego zranienia wroga. Skupiony na walce może nie zauważyć obiektu który wbije mu się w plecy, odetnie głowę. Murai pamiętał proces aktywowania techniki. Przyłożyć do wierzchu dłoni broń i przelać chakrę Fuuton w celu stworzenia niewielkiej powietrznej bańki. W jego przypadku powinien przyłożyć broń do maski na plecach w celu osiągnięcia lepszego efektu. Proces nie był trudny, ale wymagał uwagi. Pokryta broń wydawała się nieco lżejsza, zapewne przez chakrę Fuuton która poruszała obiektem za wykonawcę techniki. Fretka z widocznym zainteresowaniem zaczęła wąchać dziwne dla niej zjawisko. Rzucił broń wysoko w górę, po czym siłą woli chciał wymusić na niej obroty. Tak też się stało, ale szybkość obrotów była zbyt niska żeby utrzymać broń wiszącą w powietrzu. Upadła z brzdękiem. Trzeba było zakręcić odpowiednio szybko. Wirowanie zwiększyło się do tego stopnia, że mały shuriken był w stanie na spokojnie latać, ale po niepewnym i nieregularnym torze lotu. Kolejne dwie-trzy godziny Murai spędził na doskonaleniu sztuki kontroli broni w powietrzu, wykonywania nią skomplikowanych akrobacji. Miał zamiar osiągnąć w tym precyzję, która mogła by pomóc mu w jego stylu walki bezpośredniej. To było wyjątkowo skuteczne. Formacja atak-obrona, w której wykonywałby ataki za pomocą shurikenów napędzanych Fuutonem, a przed atakami przeciwnika broniłby się tonfami. Brzmiało jak dobry plan. Ograniczony chakrą, ale dobry i stanowiący podstawę pod dalsze rozważania i strategie. Takich technik Murai potrzebował. Dających możliwości, które łatwo wplatały się do jego stylu walki. A także takich, które pomogłyby mu uzupełnić słabości. To była jedna z nich - uzupełniała brak w stylu walki bezpośrednim opartym na obronie przed szermierką. Kakuzu drogą obserwacji zauważył też jeszcze jedną, dość oczywistą, zależność - im więcej shuriken kontrolował jednocześnie, tym więcej chakry marnował. Logiczne, ale warte zauważenia. Po wszystkim i lekkim wystraszeniu zwierzątka latającymi wszędzie przedmiotami, ponownie zasiadł do herbaty. Mimo wszystko szkolenie się w warunkach stosunkowo neutralnych, które nie oddziaływały na niego negatywnie jak to miało miejsce z mrozem, było preferowaną alternatywą.

Nazwa techniki: Fūton: Kaiten Shuriken (C)
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Imię dla zwierzaka nadal nie było wybrane. Kakuzu swoim zwyczajem przeanalizował dziesiątki, setki opcji, szukając odpowiedniego wyrażenia. Jednak o ile wszelkie aspekty związane z walką i konfrontacją z oponentem były dla niego oczywiste i łatwo je przyswajał, to czysta kreatywność w takich błahostkach nie była jego domeną. Dlatego też postanowił, że fretka będzie po prostu Fretką, a przynajmniej na razie. Bez nazwy. Pasowałoby to do ogólnie przyjętego konceptu nadawania imion zwierzętom z którymi czuje się emocjonalną więź. Murai nie czuł żadnej więzi, mógł więc w spokoju nazywać ją fretką. W ostateczności, kiedy ktoś spyta się o imię, na szybko poda jedną z kilkudziesięciu przygotowanych w swojej głowie opcji.
W swoim stylu walki Kakuzu zawsze dostrzegał więcej zalet niż wad. Chłodna kalkulacja i ocena sytuacji, dostosowanie najlepszego możliwego rozwiązania do sytuacji, brak ogromnej liczby ułomności związanych ze słabościami ludzkiego ciała. Jedynym problemem był brak możliwości. Kiedy zaaklimatyzował się, posiadał jedynie niewielką część swoich aktualnych możliwości. Nawet w walce z Natsume nie był w stanie pokazać wszystkiego co miał z uwagi na strategię związaną z ograniczeniem jego pola widzenia. Od tamtego czasu sukcesywnie zwiększał swoje możliwości, opanowując kolejne możliwości i gałęzie rozwoju. Teraz do swoich atutów mógł zaliczyć niezwykłą uniwersalność i możliwości kombinacji poszczególnych technik, a co za tym idzie - nieprzewidywalność. On, który stara się unikać nieprzewidywalności opartej o emocje i nielogiczne myślenie, sam takową się posługuje podczas walki, korzystając wyłącznie z własnego intelektu i szerokiej gamy różnorodnych technik. I każda kolejna technika przybliżała go do upragnionej doskonałości w zakresie uniwersalności i doboru odpowiedniej techniki. Po tych, jakże potrzebnych Muraiowi przemyśleniach, służących wyłącznie nakreśleniu samemu sobie własnej sytuacji i przyszłego celu do jakiego należy dążyć, przystąpił do realizacji kilku swoich autorskich pomysłów, które uczynią jego asortyment jeszcze lepszym, bardziej doskonałym.

Pomysł narodził się w jego głowie od praktycznie samego początku nauki pierwszych technik Fuuton, ale odłożył go tymczasowo na bok w celu pełnego skupienia na nauce. Teraz mógł z czystym sumieniem zabrać się za realizację tego pomysłu. Powolna technika Futon, która nie stanowi zagrożenia dla przeciwników dopóki nie uderzy w nią technika Katon. Wtedy, idąc tropem podstawowych zależności między elementami chakry, technika oparta na ogniu zostanie wzmocniona. W teorii wystarczyło napełnić powietrze przy masce chakrą elementu wiatru i wprawić ją w ruch w celu odpowiedniego ukształtowania. Teoria wymagała poparcia praktyką, dlatego też postanowił wyjść na zewnątrz, by w bezpiecznym otoczeniu móc kontynuować. Nie do końca wiedział jakich pieczęci użyć, ale znając inne techniki tego żywiołu mógł wysunąć kilka kombinacji. Spróbował ich wszystkich, szukając najlepszego rezultatu. Jako że nie posiadał umiejętności widzenia chakry gołym okiem ani jej wyczuwania, musiał polegać na reszcie zmysłów. Syk wypuszczanego powietrza i delikatne załamania światła, niczym dym nad ogniskiem. Coś się działo i nie było to normalne powietrze. Teraz trzeba było do sprawdzić najsłabszą możliwą techniką Katon w jego asortymencie. Jeśli stanie się silniejsza po przejściu przez sferę w przestrzeni nasączoną chakrą Fuuton, Tak się jednak nie stało, ale było na to wyjaśnienie. Strefa nie była wystarczająco nasączona chakrą. Kolejny raz musiał znaleźć odpowiednie proporcje, pieczęcie, sposób wystrzeliwania chmury. A także jej prędkość. Powietrze nie mogło uciec daleko jeśli chciał wykorzystać je precyzyjnie i mieć całkowitą pewność odnośnie obecności wzmocnienia w danym miejscu. Próba za próbą, szukał idealnego połączenia kilku czynników. Mimo że normalnie nie wybaczał sobie pomyłek, to tyle teraz każda była akceptowalna, ponieważ każda przybliżała go do celu. Po kilku godzinach manipulacji chakrą elementu wtłoczył ją do powietrza z maski w takich ilościach, by osiągnąć upragniony efekt. Wzmocniona technika Katon była iście morderczym narzędziem, które najpewniej pozwoli mu na mierzenie się z przeciwnikami operującymi Katonem potężniejszym od jego. Przy pozyskiwaniu nowych serc możliwość okaże się niezwykle potrzebna.

Nazwa techniki: Fūton: Zaheru (C)
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Nie minęło wiele czasu, ale pamiętał że pobyt Muraia w tej prowincji jest ściśle ograniczony przez kilka dni jakie dał sobie w obecności Mitsuchi-dono. Wolał nie złamać słowa danego liderowi Szczepu, co mogłoby sprowadzić przykre konsekwencje. Nie tyle chciał podlizać się liderowi, co nie generować niepotrzebnych zgrzytów. Co by nie powiedzieć o osobie Mitsuchiego, to miał władzę i był rozsądny, przynajmniej opierając się na swoich obserwacjach. Dlatego też musiał maksymalnie wykorzystać czas pozostały mu w Ryuzaku. Kupno niezbędnych przedmiotów, także zrobienie niewielkich zapasów, zabranie wszystkich potrzebnych rzeczy które znajdowały się w domu i które chciał przenieść. Zajął się tym w przerwie pomiędzy kolejnymi treningami, zgarniając wszystko na niewielką kupkę na stole. Głównie znalazły się tam książki, ale także przedmioty na które wydał własne pieniądze. Skończywszy zbieranie rzeczy, doszedł do dwóch wniosków. Pierwszy, że opanowanie Fuuinjutsu nie było głupim pomysłem z uwagi na praktyczność i późniejsze możliwe zastosowania dla sztuki nakładania pieczęci o różnych właściwościach, tym bardziej jeśli chodzi o zabezpieczenie jego domu przed nieproszonymi gośćmi. No i mógłby przenieść wszystko bez przykuwania uwagi. Drugim wnioskiem było to, że pozostało mu jeszcze mnóstwo czasu który może przeznaczyć na trening.
Zaatakować przeciwnika nie podchodząc do niego, taka opcja prowadzenia walki pozwalała na skuteczne postawienie w szachu przeciwników specjalizujących się w walce fizycznej. Mimo tego wolał mieć opcję wykorzystania swoich wysokich umiejętności w walce kontaktowej opierającej się na szybkości, łącząc je z unikatowymi zdolnościami Kakuzu. Wszedł do pustego pomieszczenia, nie zamierzał niszczyć jakiegokolwiek elementu ścian czy podłogi za pomocą owej techniki. Jakieś 10m dalej ustawił krzesło. Następnie rozciągnął ręce za pomocą techniki Echin Shishi no Jutsu i pozostawił je bezwładnymi, żeby te zwisały luźno na ziemi. Zamysł był prosty, by za pomocą ruchów ciała i rąk, wydłużone kończyny zachowywały się niczym bicze. Potężna seria ciosów których trajektorię ciężko przewidzieć, wykorzystująca atuty walki fizycznej na odległość. Błyskawiczne i silne ataki na różne części ciała i pod wieloma kątami, bez możliwości zareagowania przez słabszych fizycznie osobników. Z możliwością taktycznego wykorzystania poprzez trzymanie przedmiotów pokroju bombek czy kunai. Zaczął poruszać ciałem, a także samymi rękoma. Umożliwiał to fakt, że nicie posiadały w sobie chakrę z techniki Echin Shishi. Jak zachowuje się bicz, a następnie odwzorować to w ruchu ręki. Biczem się macha wprawiając w ruch uchwyt, następnie drastycznie zmieniając kierunek ruchu. Tak samo chciał postąpić, jednak ciężko było jednocześnie kierować i osiągać bezwładność dłoni, o co chodziło zresztą w technice. Ruchy nićmi i pozostałego elementu górnych kończyn musiał być odpowiednio wytrenowany pod względem technicznym, z prędkością ruchów nie było najmniejszego problemu. Ten jeden element był najbardziej problematyczny. Pozostawała mu metoda prób i błędów, wspierana własnymi obserwacjami rzeczywistości. Krzesło służyło za manekin, który należało uderzyć. Szybko dotarło do Muraia, że samą bezwładnością wiele nie osiągnie i musi sterować dłońmi. Je pozostawił otwarte w celach mniejszego oporu powietrza. Próba za próbą, uderzenie w krzesło w końcu stało się faktem. Siła tego uderzenia pozostawiała co prawda wiele do życzenia, ale było. Rozpędzenie owej kończyny celem osiągnięcia dużej siły i prędkości było kolejnym zadaniem, zaraz po zaatakowaniu wielu miejsc na krześle w krótkich odstępach czasu. Im bardziej coś rozpędzone, tym większą powinno mieć siłę. Z takim zamysłem Murai zaczął od zwiększenia tempa owych uderzeń, ich szybkości. Jak najwięcej celnych trafień w nieruchomy punkt, w tym wypadku krzesło. Bo jeśli krzesło nie będzie w stanie jakkolwiek ucierpieć, to technika nie będzie w żaden sposób użyteczna w prawdziwej walce. Kolejne minuty przynosiły uszczuplającą się chakrę, ale też lepsze zrozumienie fizyki jaka szła za ruchami Muraia i odpowiadającymi akcjami dłoni. Te mogły być sterowane, wystarczyło odpowiednio dobrać proporcje czasu manualnego sterowania i korzystania z bezwładności. Teraz, mając odpowiedni wniosek i metodę, wystarczyło doprowadzić ją do perfekcji za pomocą praktyki. Popełniając błędy, wyciągając wioski. Godzina, może dwie, dawały już naprawdę obiecujące rezultaty, jak również zniszczone krzesło nienadające się do użytku. Straty niezbędne, można powiedzieć. Dodatkowo i tak niedługo opuści ten dom. Kolejne próby dotykały bardziej aspektów możliwości niż skuteczności. Trzymanie w dłoni kunai podczas wymachów w celu sprawdzenia czy nie zostanie zachwiany balans, wydłużanie i skracanie ramion podczas wymachów, gwałtowne zatrzymywanie wymachów i inne sztuczki, przykładowo wyrzucanie bombek z zaciśniętych pięści czy owijanie się wokoło trafionego obiektu. Skupienie wymagane do poprawnego wykonywania techniki, zagrożenie jakie niosą ze sobą użytkownicy Bukijutsu. Wszystko zostało wzięte pod uwagę podczas treningu, każda zaleta i wada, mocna i słaba strona. Zapamiętana, wpleciona do stylu walki i dopasowana do repertuaru technik i możliwości dzierżonych przez Kakuzu. Po treningu i przygotowaniu odpowiedniego posłania dla fretki w postaci drewnianego pudełka wypchanego trocinami, udał się na spoczynek w celu zregenerowania sił i zasobów chakry, by móc kontynuować zaplanowane treningi dnia następnego.

Nazwa techniki: Jiongu: Hebi Mōretsuna (A)
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Sen Muraia jak zawsze był lekki i niespokojny. Byle szmer wybudzał go i skupiał całą uwagę na otoczeniu w celu zlokalizowania źródła niepasującej anomalii. Przejmująca cisza do jakiej był przyzwyczajony nie mogła być w jakikolwiek sposób zakłócona. Tej nocy nawet obecność fretki w domostwie nie wygenerowała jakichkolwiek dźwięków, spokój snu utrzymał się więc do samego rana. Kiedy słońce wychylało się zza horyzontu, Murai już wstawał i obchodził dom. Wszelkie nieprawidłowości, otworzone okno czy poluzowane zamki w drzwiach, wszystko to mogło wskazywać na ingerencję osób trzecich. Jak w takim wypadku można było przejść do dziennej rutyny? Ktokolwiek były na tyle głupi bądź pewny siebie, by włamywać się do domu Kakuzu, którego czyny i obecności na wielu wojnach znane były w świadku Shinobich. Ale patrząc na zewnętrzny stan domostwa nikt nie miałby podstaw, żeby uważać mieszkańca za kogoś majętnego. Bez względu na pobudki dzisiaj wszystko było na miejscu. Fretka nadal spała w przygotowanym pudełku ze ściółką, cicho chrapiąc. Widząc stan bezpieczeństwa i oceniając go pozytywnie, Murai wyszedł na podwórze celem rozpoczęcia treningu możliwie tak szybko, jak się da.
Nie posiadał wachlarza. Ten brak ograniczał mu dostęp do kilku technik związanych z żywiołem Fuuton, co trzeba będzie naprawić w niedalekiej przyszłości. Na ten moment Kakuzu musiał więc przyswajać techniki bez wymagań sprzętowych. Takich jak Fūton: Reppūshō, podmuch wiatru zza pleców. Technika defensywna i wspomagająca, gdyż przyśpieszała rzucone bronie dystansowe rodzaju shuriken. Przynajmniej tak wyczytał, ale pozycja do tej pory go nie zawiodła, wobec tego można było uznać opis za wiarygodny. Technika była też szybka, wystarczyło klasnąć. Maska na plecach mogła znacząco pomóc w wykonaniu techniki. Pierwszy element - klaśnięcie. Następnie wprowadził chakrę do powietrza za jego plecami, wymuszając na nim gwałtowny i tym samym szybki ruch do przodu, w taki sposób by ominął samego wykonującego. Efekt nie był zadowalający praktycznie wcale. NIe było to na tyle silne by powalić chociażby Muraia, którego wiatr uderzył w plecy. Jedna porażka jednak nie dawała żadnych informacji o błędzie, trzeba było spróbować większą ilość razy. Godzinę później Kakuzu miał już pewne pojęcie o swoich błędach, o możliwych ich rozwiązaniach i plan na kolejne godziny celem ich załatania. Na pierwszy ogień poszło ominięcie wykonawcy przez wiatr. Potem sam proces przesycania wiatru chakrą, w czym pomogła obecność maski na plecach. Za jej pomocą można było zrobić to znacznie szybciej i pewniej, w dodatku z większą dokładnością odnośnie ilości owej chakry. Ostatni element - siła podmuchu. Ten był zdecydowanie najcięższy, gdyż ponownie musiał brać pod uwagę wszystkie wypracowane elementy poprawnego wykonania techniki. Ze szczególnym uwzględnieniem bezpieczeństwa wykonującego. Kiedy i ten element został dopracowany do perfekcji, Kakuzu pozostawało wrócić na chwilę do domu, przygotować jedzenie dla pupila, po czym udać się w kierunku sklepu. Słońce było na tyle wysoko, że powinien być już otwarty.
Nazwa techniki: Fūton: Reppūshō (C)
z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Kakuzu, korzystając z mniej widocznych uliczek i dróg, wrócił do domu. Wszystkie zakupy ukryte w czarnym płaszczu nie wzbudzały wielkich podejrzeń. Teoretycznie. To że nikogo nie spotkał, nie znaczy że nikt go nie widział. Swoją osobą wzbudzać musiał niemałą sensację. A na pewno wzbudzałby, gdyby nie przyjął innej formy za pomocą Henge no Jutsu. Jako potężnie zbudowany młodzieniec, który nosił fartuch odpowiadający tym noszonym przez czeladników kowali, a także umorusany sadzą, mógł przenieść to bez większego problemu i obawy o bycie rozpoznanym. Zachowania Muraia w tym momencie były niespójne. Z jednej strony posiada fretkę która czyni go bardziej rozpoznawalnym, ale z drugiej unika bycia rozpoznawalnym w sytuacjach takich jak ta, kiedy niesie ogromne wręcz ilości ekwipunku przez miasto, w biały dzień. Jakie będzie jedno stanowisko w tej sprawie? Czy powinien podejmować jedno stanowisko i się go trzymać? Ostatecznie doszedł do prostej konkluzji. Bycie rozpoznawalnym z plotek, wyglądu i charakterystycznych elementów, nie miało w sobie żadnego większego zagrożenia. Ale sława wynikająca z dziwnych rzeczy i dokonań nie była pożądana. Mógł tym samym przykuć uwagę władz i innych kłopotliwych jednostek. Nawet jeśli niedługo opuści to mieszkanie, to i tak powinien utrzymywać pozory normalności, jakkolwiek to pojęcie by nie pasowało do Kakuzu. Położywszy wszystkie zakupione przedmioty na ziemi i pozwoliwszy fretce swobodnie pobiegać po domu, przystąpił do nauki techniki niemalże niezbędnej w obecnym stanie rzeczy. Która zapewni mu możliwość zabrania ze sobą wszystkiego, co powinien wziąć z tego domu, a także co zwiększy jego "współczynnik nieprzewidywalności".
Murai usiadł na środku pomieszczenia, wcześniej biorąc ze sobą pędzelek i atrament. Znał tylko teorię, wkuwaną mu podczas szkolenia. Może faktycznie to potrafił, ale szczegóły treningu mieściły się w utraconej części wspomnień?Jako obiekt testowy, szkolony na bezduszne narzędzie, wątpił by sprawujący pieczę nie uczyli czegoś tak podstawowego. Ale Kakuzu sam nie uzupełnił tej luki, z własnej woli nie zgłębił tego tematu. Nie uznał go za przydatny, niepasujący do jego obecnego stylu prowadzenia działań i potyczek. Ale tok myślenia Muraia zmienił się. Fakt ten był przełomem na jego drodze. Nie szokującym, nie na skalę globalną. Spostrzeżenie które mogło uczynić jego umiejętności bardziej pełnymi. Mając to wszystko w głowie, skończył kreślić wzory na zwoju. Położył jeden przedmiot ze swojej kabury - kunaia. Złożył pieczęć, będąc blisko zwoju. Pojawił się charakterystyczny dźwięk, niewielki obłoczek dymu który ulotnił się w ułamku sekundy. Na zwoju pojawił się znak, którego Kakuzu nie nałożył. Był to z pewnością zapieczętowany przedmiot, kunai. Wychodziło więc na to, że posiadał odpowiednią praktykę i wprawę, po prostu nie był w stanie jej przypomnieć. Jedynym co pozostawało, było utrwalenie zdobytej wiedzy. Pieczętowanie przez kolejne minuty i godziny pozwoliło uzyskać stuprocentową pewność i nabrać wprawy.
Nazwa Techniki: Fuin no Jutsu (D)
Następne godziny mijały w absolutnej ciszy, przerwanej jedynie nakarmieniem fretki. Kakuzu pieczętował przedmioty w wcześniej zakupionych zwojach, w ściśle określonym porządku. W każdym zwoju miało być tylko to, co było potrzebne. Bronie w jednym, przedmioty sytuacyjne w drugim, użytkowe w trzecim... Nawet najmniejsza sztuka broni musiała mieć miejsce w kaburach, torbach. Nie było jakiegokolwiek miejsca na przypadek. Nawet wyjął niektóre elementy ze swojego ciała, bądź też zmienił ich położenie. Do ostatniego zwoju zapakował wszystko to, co miał zabrać z tego mieszkania. Cenne książki, pozostawione i niepotrzebne bronie. Ważne przedmioty, narzędzia, materiały do naprawy. Mając wszystko uporządkowane, ostatni raz zamknął drzwi wejściowe. Chowając swoją fretkę pod płaszcz, pozwalając się jej ułożyć na rękach właściciela, ruszył w kierunku wyjścia z osady.

z/t
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości