Strona 1 z 1
Tohaku
: 25 lut 2020, o 22:11
autor: Tohaku
DANE PERSONALNE
Imię: Tohaku
Ród: Yuki
Wiek: 18 [ur. 371 r.]
Płeć: M
Wzrost: 176 cm
Waga: 68 kg
Ranga: Dōkō
WYGLĄD
388 r.
Kędzierzawy młodzieniec średniego wzrostu o ciemnych oczach. Tak można by go opisać w zaledwie kilku słowach. W zasadzie to można by na tych kilku słowach zakończyć, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. No bo dla przeciętnego obserwatora Tohaku nie wyróżnia się niczym szczególnym, no, może poza tą dziwaczną maską, tak często ozdabiającą jego twarz. Dopiero przy głębszych oględzinach można dostrzec kilka mniej oczywistych szczegółów, ale zacznijmy od początku.
Wzrost w normie, waga w normie. Proporcje podobne do większości shinobi. Odpowiednie wyszkolenie zapewnia, że ciężko o jakiekolwiek kompleksy, jeżeli chodzi o budowę ciała — i dobrze, bo jeszcze tylko takich zmartwień mu brakuje. Bardziej drobiazgowo? No dobra, niech będzie. Buźka obiektywnie całkiem przyjemna, o ile za obiektywny kanon piękna przyjmujemy symetrię. Fakt, nie jest przystojniakiem z krwi i kości, ale na pewno nie można nazwać go brzydkim. Delikatnie skrzywiony nos przez dawne złamanie i nieco zbyt duże usta nie dyskwalifikują miłego dla oka wyglądu, prawda? Tym bardziej, że zazwyczaj są ukryte przez tę cholerną maskę, paradoksalnie jednocześnie pasującą i niepasującą do wizerunku. Białą maskę, która na zasadzie placebo chroni nastolatka przed światem zewnętrznym. O tak, hipochondria to groźny oponent — na tyle groźny, że ze stresu spowodowanym nią i traumą nabawił się już paru bruzd na czole mimo młodego wieku.
Chłodny klimat, w którym spędził większość życia, nieuchronnie odbił się na jego skórze. Jasna i relatywnie wrażliwa niemalże nie pasuje do na co dzień zmartwionego oblicza. O ile przy odpowiednim ubiorze nie odznaczałoby się to tak bardzo, to młodzieniec lubuje się w ciemnych, ciepłych ubraniach. Nawet ród Yuki nie jest odporny na zimno, jakoś trzeba ogrzać organizm. A najlepiej, gdy to "jakoś" jest kilkoma warstwami czarnego materiału, izolującego go od świata zewnętrznego. Co prawda podczas pobytu w cieplejszych miejscach jest niejako zmuszony do zrezygnowania z części ów warstw, ale na ogół stara się, by choć jedna z nich pozostawała ciasno przyległa do skóry. Choroba może czaić się wszędzie, prawda?
To wszystko w praktyce oznacza, że garderoba młodzieńca niezbyt się wyróżnia, no chyba, że ktoś zobaczy go w czarnych ubraniach na środku pustyni — wtedy już można się zastanowić czy to "tylko" hipochondria, czy już coś poważniejszego. Na co dzień zwykł się ubierać prosto i wygodnie, coby zwiększyć efektywność czy to pracy, czy to treningu. Ot, wysokie buty z miękkiego, oddychającego materiału — te, które zazwyczaj widnieją na stopach shinobi. Długie, czarne lub granatowe spodnie, gwarantujące, że tę część skóry, której nie zakryje obuwie, zakryją właśnie one. Do tego koszulka tego samego koloru i, w zależności od klimatu miejsca, w którym się obecnie znajduje, jedna lub dwie bluzy z nierzadko dorzuconą chustą, szalikiem, płaszczem. To wszystko rzecz jasna utrzymane w standardowych dla niego, niemalże grobowych barwach.
CHARAKTER
388 r.
Tohaku to jednostka początkująca, choć dobrze wyszkolona. Terapia szokowa i inne, mniej konwencjonalne metody jego byłych mentorów skutecznie poradziły sobie z lwią częścią traumy. Jedyna pozostałość wydarzeń sprzed kilku lat to hipochondria (tudzież wrodzona ostrożność), której, nie wiedzieć czemu, nie udało się pozbyć w żaden sposób. Co kryje się za "jednostką dobrze wyszkoloną"? Przede wszystkim umiejętność panowania nad sobą. Choć w jego serce nierzadko wkrada się strach, niepokój czy zdenerwowanie, to muszą to być raczej intensywne emocje, by wyprowadzić go z równowagi. Na przykład tak intensywne jak świadomy koszmar, z którego za nic się nie da wydostać i po którym jeszcze przez kilka godzin drżą mu dłonie.
Poza tym siedemnastolatek stara się wykazywać profesjonalizmem. Co prawda w jego sercu pierwsze skrzypce gra zemsta, ale tuż za nią jest wierność rodowi i Cesarstwu (poza rodem Hōzuki, rzecz jasna), dlatego nie może ich zhańbić swoim zachowaniem, prawda? To podejście sprawia, że wszelkie zadania czy rozkazy stara się wykonywać sumiennie i w miarę sprawnie. Jak zostało mu to dobitnie uświadomione (pośród paraliżującego strachu i płaczu), użalanie się nad sobą nie popycha go w kierunku zemsty, a na pewno nie tak wytrwale jak ciężka, rzetelna praca.
No właśnie, jednym z minusów jest to, że przez całą tę wojskowość, Tohaku nie jest zbyt towarzyski. Unika kontaktu z ludźmi, a na pewno unika kontaktu fizycznego (wrodzona ostrożność). Choć jeszcze nie udało mu się o tym przekonać przypuszcza, że dopiero na widok jednego z zębatych śmieci (jak zwykł określać członków rodu Hōzuki) zmieni swoje przekonania i będzie dążył do kontaktu fizycznego, objawiającego się najlepiej nożem zatopionym głęboko w parszywe serce takiego osobnika.
388 r. cd.
Pobyt na turnieju na Yinzin uwydatnił bardzo poważne wady w umyśle i psychice młodzieńca. Stare fobie wyszły bezwstydnie na wierzch, objawiając się częstymi atakami paniki wśród większych ilości ludzi i ogólnym stresem związanym z niecodzienną sytuacją. Nie można jednak stwierdzić, że przez to zrezygnował z pracy nad sobą. Wręcz przeciwnie — takie oświecenie wzmocniło dyscyplinę młodzieńca, żeby jak najszybciej wyzbyć się tych skaz. Jednostce nie przystoi być huśtanym przez wstrząsające nią emocje, prawda? A tych emocji było znacznie więcej, niż się spodziewał. Rygor dotychczasowego szkolenia i mała ilość kontaktu z innymi ludźmi skrzętnie ukryła to, że wciąż nie pozbył się dawnych zmartwień i problemów, mimo że nawet nie do końca pamiętał swoja traumatyczną przeszłość upstrzoną ciemnymi, amnezyjnymi plamami.
HISTORIA
371 r.
Świeżo po narodzinach Tohaku, jak i jakiś czas po nich, sytuacja na świecie wydawała się spokojna. Dwójka patetycznie "zasłużonych dla rodu", a w rzeczywistości szeregowych trzydziestoparolatków mogła poświęcić się w pełni odpoczynkowi i wychowaniu kolejnego mięsa armatniego, które w przyszłości będzie zabijać i umierać dla swojego rodu. Cóż za cudowny system, którego słuszność zakodowana została już od najmłodszych lat w mózgu kędzierzawego brzdąca. Nacjonalizm? Nie. Zwykły patriotyzm, a czy zdrowy, czy niezdrowy — to już inna sprawa. Przez kilka lat pokoju wszystko wskazywało na to, że z małego wyrośnie zwyczajny, porządny shinobi. Poduczy się co nieco w rodzinnych stronach, a potem zamieszka w Ryuzaku no Taki, by się rozwijać i pnąć po szczeblach wojskowej kariery.
381 r.
Życie jednak, jak wiadomo, rzadko bywa tak szczodre. Minęło zaledwie kilka lat, a światem ponownie wstrząsnęło widmo niepokoju. Bum, masakra Sachū no Senjō, o której już po kilku dniach dowiedzieli się rodzice Tohaku. Perspektywa wysłania nieco zaznajomionego już ze swoimi zdolnościami brzdąca do osady kupieckiej nagle przestała być tak kusząca, jak zaledwie parę lat wcześniej. Już rok później wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, gdy nad kontynentem zawisło widmo wojny pomiędzy dwoma najstarszymi rodami. Kędzierzawy młodzieniec został w domu, ku swemu nieukrywanemu niezadowoleniu. Oczywiście, że ostatecznie miało się okazać, że to rodzice mieli rację, ale kto by się przejmował takimi bzdurami w wieku dziesięciu lat?
382 r.
Niestety nie Tohaku. Od dziecka pewny swoich zdolności, na siłę szukający własnej autonomii, bezmyślnie wymknął się z domu. Ot, po prostu, znalazł odpowiedni moment, zebrał swoje oszczędności, włożył do plecaka trochę ubrań i prowiantu ("najważniejsza jest woda", przemykało przez myśl to pozornie banalne zdanie, powtarzane na każdej z lekcji udzielanych przez ojca), i ruszył w stronę Ryuzaku no Taki.
Ruszył tylko po to, by po kilku tygodniach bezsensownej tułaczki, którą kolokwialnie nazwać by można zwyczajnym zgubieniem się, zapragnąć wrócić do domu. Dlaczego nikt go do tej pory nie znalazł? To dopiero miało się okazać, gdy strudzony młodzieniec na skraju odwodnienia ("najważniejsza jest woda", wibrowało w jego umyśle) stanął u bram na wpół spalonej, na wpół zwyczajnie zdemolowanej wioski i, jak gdyby nigdy nic, zemdlał.
384 r.
Bojówka. Koszmar. Okrucieństwo. Hōzuki? Skurwysyny! Pożar. Cud. Infekcja. Okład. OKŁAD!
Cisza...
Zwycięstwo cesarstwo wygrana Yuki niech żyje cesarz Natsume cud geniusz zwycięstwo.
Ta gama słów to ostatnie, co pamiętał Tohaku z okresu po omdleniu u bram wioski i przed cudownym wybudzeniem się ze śpiączki. Podczas rehabilitacji ("to niewiarygodne, że udało ci się przeżyć", słowa powtarzane każdego dnia przez każdego) zderzenie z rzeczywistością było tak gwałtowne, że jeszcze trochę i młody brunet ponownie stanąłby u progu śmierci. Dlaczego? Dlatego, że stracił wszystko. Jak mu później powiedziano, gdy uznano, że jest wystarczająco stabilny fizycznie i psychicznie, jego wioska została zniszczona przez bojówkę Hōzuki, włącznie ze wszystkimi mieszkańcami. Właśnie wtedy okazało się, że domniemania medyków na temat jego stanu okazały się nietrafne, bo Tohaku ponownie zemdlał tylko po to, by obudził go koszmar, którego bohaterami głównymi byli jego płonący żywcem rodzice.
Od tamtej pory wszystko, co do niego mówiono, jakby odznaczało się tylko na mózgu, po czym ulatywało drugim uchem. Psychika została zniewolona zespołem stresu pourazowego, hipochondrią ("Infekcja. Okład. OKŁAD!") i paraliżującą wręcz chęcią zemsty. Obojętny, rzadko zmieniający się wyraz twarzy na dobre zagościł w jego skromnych progach, gdy pokornie przeszedł rehabilitację i, na własne życzenie, ponownie zaczął swój trening jako shinobi ("niech żyje Cesarz", wybrzmiewały usta osób, informujących go o przebiegu wszelkich wojen i o polityce; "niech giną Hōzuki", wybrzmiewał monolog wewnętrzny zranionego nastolatka).
388 r.
Co jak co, ale ledwo humanitarne metody szkoleniowe okazały się zaskakująco owocne w przypadku Tohaku. Po czterech latach podstawowego treningu, w skład którego wchodziła też rehabilitacja po traumie, która go spotkała, problemy psychiczne udało się ograniczyć do hipochondrii, której to nazwy nie znano, a on sam nazywał wrodzoną ostrożnością. Jako tako nauczony kontrolować swoje emocje wreszcie stał się Dōkō i był gotów na realizację swoich celów. Zemsta była dalekosiężna, ale mocno ugruntowana w jego przekonaniach. Motywacja nijak nie ima się dyscyplinie, a dyscyplina nijak nie ima się czystej, choć głęboko ukrytej nienawiści. Dojrzalszy, choć wciąż kąsany błędami przeszłości ("a co jeśli bym został? a co jeśli bym został?") i okazyjnymi koszmarami, siedemnastolatek wyruszył do Ryuzaku no Taki, by zasięgnąć informacji i zacząć swoją podróż ku zemście.
388 r. cd.
Zakwaterowanie w Ryuzaku no Taki nie trwało zbyt długo, bo zaledwie po dniu do uszu i oczu Tohaku dotarła informacja o turnieju, który miał odbyć się na Yinzin. Nieświadomy kłopotów, które go tam zastaną, młodzieniec ruszył w podróż, by przyglądnąć się pretendentom i być może dowiedzieć się czegoś, co mogłoby się przydać na drodze do zemsty. Poniekąd się udało, a nawet poznał lekarza, do którego mógłby się udać w razie potrzeby. Szkoda tylko, że zapłacił za to wszystko dość srogą cenę. Niemniej pokaz umiejętności niektórych zawodników był motywujący, bo ciemnowłosy dobitnie zobaczył, jak duże ma braki. Po powrocie do swojego obecnego miejsca zamieszkania miał zamiar narzucić sobie jeszcze sztywniejszą dyscyplinę, coby nie pozostać za bardzo w tyle.
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
Przedmioty widoczne:
czarne skórzane rękawice na dłoniach
dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie
torba na lewym pośladku
Ukryty tekst
ROZLICZENIA
Pieniądze: click!
PH: click!
Misje (dla klanu | inne):
D — 0 | 1 , 2
C — 0
B — 0
A — 0
S — 0
Wyprawy:
Ukryty tekst
Re: Tohaku – do sprawdzenia
: 27 lut 2020, o 20:28
autor: Ero Sennin
Ładna, przejrzysta karta. Akcept jest!
Ukryty tekst
Re: Tohaku
: 3 cze 2020, o 14:44
autor: Sans
Re: Tohaku
: 25 sie 2020, o 22:53
autor: Vulpie
Postać zmieniona na nieaktywną na prośbę gracza.
Re: Tohaku
: 1 wrz 2020, o 21:22
autor: Sans
Postać jeszcze raz porzucona