Strona 1 z 1
Saejima Chojiro (ready)
: 29 paź 2021, o 22:23
autor: Chojiro
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Chojiro 長次郎
NAZWISKO: Saejima 冴島
PSEUDONIM: Żółw Hakuhō (Hakuhō no Kame 白鳳の亀)
KLAN: Akimichi
PRZYNALEŻNOŚĆ: Brak
WIEK: 39
DATA URODZENIA: 6 XII 353
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 198 | 161
RANGA: Wyrzutek S
APARYCJA
WYGLĄD: Chojiro jest osobnikiem, którego zupełnie nie da się nie zauważyć na ulicy - i który potrafi wzbudzić zarówno respekt, jak i niepokój u tych, którzy patrzyli tylko na wygląd. Głównie dlatego, że jego rozmiary mogły komuś przypominać niedźwiedzia - niezwykle wysoki, a do tego puszysty i potężnie zbudowany, przez co góruje nad prawie wszystkimi (i częstokroć musi przechodzić przez drzwi schylony i/lub bokiem). Dodatkowo obrazu dopełnia jego wiecznie pozbawiony emocji wyraz twarzy i przenikliwe spojrzenie, nadając mu wygląd niemalże pasujący do oni .
Jego twarz nie należy jednak do brzydkich - ostre, męskie rysy twarzy uwydatniają jego kości policzkowe, wąskie, lecz kształtne usta idealnie wkomponowują się w resztę obrazu, głęboko osadzone biało-niebieskie oczy sprawiają wrażenie że potrafią się wwiercić w człowieka i przeskanować go od środka. Długie, ciemnobrązowe włosy zwykle utrzymuje w luźno spięty kok gingko-chonmage - zdarza się jednak, że zamiast tego pozostawia włosy luźno rozpuszczone (co nadaje mu cokolwiek dziki wygląd). Co do zarostu, ma on tylko niewielką kozią bródkę na szczęce, chociaż czasem pozwala jej na wyrośnięcie wystarczające do "gładzenia".
Pod względem budowy ciała, Chojiro z dala wygląda jak standardowy przedstawiciel klanu Akimichi - tęgi i szeroki, kojarzący się raczej z kimś walczącym z nadwagą zamiast wojownika. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej, da się zauważyć że tak naprawdę jest on w znakomitym stanie kondycyjno-fizycznym: pomimo warstw tłuszczu pod skórą, da się u niego zauważyć solidną muskulaturę, przede wszystkim na rękach, plecach, klatce piersiowej i nogach. Rozbudowane mięśnie sprawiają, że zdaje się on być wizualnie jeszcze szerszy niż być powinien - lecz zarazem po względnie kształtnej twarzy widać, że ma on w sobie coś więcej niż tylko pięć obiadów dziennie.
Ostatnim elementem wartym wypunktowania, są właśnie jego plecy - szerokie i dobrze rozbudowane, nad których ćwiczeniami zapewne spędzał sporo czasu. Są one otóż pokryte wielkim tatuażem irezumi , przedstawiającym genbu - Czarnego Żółwia Północy z wężowym ogonem. Jak każdy taki tatuaż, ma on w sobie bardzo głęboką symbolikę: genbu jest bowiem symbolem długowieczności, odporności i wytrzymałości. W odczuciu Chōjiro, ma on przedstawiać jego duszę yakuzy - niepowstrzymaną siłę i nieprzebijalną ścianę, filar który jest w stanie ochronić wszystkich, którzy zdecydują się przy nim stanąć. W sam tatuaż jest też wkomponowane kilkanaście szerokich blizn, których mężczyzna doznał za młodu - nosi je jednak z dumą, i pragnie przedstawić je jako dowód swojej nieustępliwości.
Oraz, taka ciekawostka - nawet mimo tego, że jest pulchny, ma dość długie i smukłe palce, doskonałe do precyzyjnych manewrów. Ot, taki punkcik dodatkowy.
UBIÓR: Jako człowiek względnie starej daty, Chojiro preferuje noszenie strojów tradycyjnych, pasujących zarówno do sytuacji bojowych jak i codziennych. Najczęściej, podczas sytuacji nieformalnych, misji bojowych i wypraw, preferuje noszenie górnej części kimono (szkarłatnego chuuban pod czarną koszulą ze względnie szerokimi, ale nieutrudniającymi ruchów rękawami) wraz z szerokim fartuchem/spodniami hakama, mającymi zapewnić mu lekkość ruchów i swobodę w biegu (której zwykłe kimono nie umożliwia). Na ramiona prawie zawsze ma narzucone czarno-czerwone haori bez żadnego monu na plecach (chociaż na przedniej części nadal nosi przypinkę klanu Hakuhō-gumi, nawet mimo upadku tej organizacji), oraz specjalny, szeroki biały sznurek tasuki , którego zadaniem jest podtrzymywanie rękawów haori i kimona podczas ruchu i pracy. Na stopach zaś zawsze nosi zwykłe sandały waraji ze słomy, zwykle bez żadnych skarpet. Podczas oficjalnych okazji, zakłada jednak pełne omeshi kimono w jednolitym, brunatnym kolorze, włącznie z haori (oraz jest to jedyny moment w którym nosi skarpety tabi do sandałów zori).
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Rozbudowany tatuaż irezumi przedstawiający genbu
Biało-błękitne, przenikliwe oczy
Blizny na plecach
Brak części serdecznego palca prawej ręki
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: Chojiro z zewnątrz jest osobą wyjątkowo stoicką i znakomicie kontrolującą swoje emocje. Wyznaje on bardzo surowy kodeks honorowy, podobny do tego utrzymywanego przez samurajów, oraz cieszy się bardzo silnym poczuciem sprawiedliwości. Nie należy do typów oceniających ludzi wokół siebie z góry, i generalnie zwykł akceptować tych którzy nie okazują wobec niego wrogości lub niechęci - narzucanie sobie zdania o innych tylko na podstawie tego co widzą uznaje za głupotę i zamykanie sobie furtek na nowe kontakty. Jednocześnie jednak należy on do osób bardzo małomównych, niekiedy wręcz lakonicznych: preferuje słuchać niż mówić, co sprawia że jest znakomitym słuchaczem i kompanem dla tych którzy chcą z siebie coś wyrzucić. Kiedy zaś sam musi już coś mówić, stara się służyć radą i odpowiadać tak by rozmówca czuł się komfortowo - co jednak nie zawsze mu się udaje przez fakt, że jest wyjątkowo bezpośredni. Nigdy nie owija w bawełnę i nazywa rzeczy po imieniu, co nadaje mu niekiedy obraz człowieka cynicznego i bezczelnego - jednak w tej szczerości zwykle ma dobre intencje i chce jak najlepiej dla tych którzy są wokół niego. Uważa się jednak za yakuzę z krwi i kości, i choć uważa brutalność i generalne kroczenie "ekstremalną ścieżką" jako smutną konieczność, nie waha się ich stosować; nienawidzi jednak ludzi którzy korzystają z kryminalnego życia dla poczucia własnego ego, władzy i zysków, uważając ich za zwykłych rzezimieszków z ulicy niewartych splunięcia.
Inną cechą charakteryzującą Chojiro jest jego wyjątkowa lojalność swojej organizacji i sprawie za którą walczy. Nawet pomimo tego że klan Hakuhō nie istnieje od wielu lat, on nadal uważa się za członka tego ugrupowania i pała dużym szacunkiem wobec jego zmarłego już oyabuna. Trzyma się również swojego własnoręcznie wymyślonego i narzuconego kodeksu yakuza, który zabrania mu mordowania ludzi z zimną krwią lub wciągania niewinnych ludzi w sprawy gokudō . Nie waha się stosować przemocy, kiedy uzna ją za konieczną, lecz próbuje robić to tylko kiedy ma ku temu dobre uzasadnienie. Próbuje też traktować wszystkich na równi (jedynym wyjątkiem są ci, których uznaje za swoich przyjaciół, oraz ci którzy w jego oczach zasłużyli na jego szacunek - jak na przykład jego oyabun ). Pragnie, aby jego imię zostało zapamiętane w annałach gokudō - i najlepiej jako symbol sprawiedliwego i potężnego yakuza, którego sam tytuł wzbudza szacunek.
Zainspirowany przez wydarzenia z przeszłości, które popchnęły go na ścieżkę gokudō , Saejima uznaje żółwia za swoje "duchowe zwierzę"; we wszystkim co robi stara się być uparty, nieustępliwy i wytrzymały. Nosi w sobie chęć niesienia innym poczucia bezpieczeństwa i opoki, na której mogą polegać jeśli potrzebują. Jest odporny zarówno fizycznie, jak i psychicznie: wierzy że właśnie ta stabilność pozwoli mu odnaleźć swoje miejsce w świecie. Tak bardzo respektuje cechy reprezentowane przez te zwierzęta, że jako swojego "patrona" i symbol, który trafił na jego plecy w formie irezumi , stał się właśnie genbu : Czarny Żółw Północy, jeden z niebiańskich strażników znany jako symbol uporu i długowieczności.
Chociaż na zewnątrz zawsze przyjmuje obraz twardego i nieustępnego wojownika (którym w trakcie walki zdecydowanie potrafi się stać), jest on zarazem idealistą chcącym patrzeć na świat przez pryzmat swoich wyobrażeń społeczeństwa i jego własnej w nim roli. Nie jest też zupełnie nieczuły - zazwyczaj potrafi doskonale panować nad swoimi uczuciami, jednak w ekstremalnych momentach potrafi się ugiąć pod ciężarem emocji które nim targają, i wpaść w furię lub zapłakać. Nie uważa też współczucia i bezinteresowności za wady, a nawet otwarcie twierdzi że gokudō powinni potrafić bezinteresownie pomóc tym, którzy tego potrzebują.
Kiedy jednak dojdzie do sytuacji, w której ktoś lub coś go zirytuje lub zadziała na niego negatywnie w jakikolwiek inny sposób, Chojiro potrafi stać się chłodnym i wykalkulowanym bojownikiem, znającym pojęcie "braku litości" - zna język przemocy i potrafi nim płynnie przemawiać. Jego uwarunkowanie fizyczne sprawia, że w walce na bliski dystans jest osobnikiem nie do zatrzymania, gotowym na starcie na pył tych którzy plwają na jego ideały. Tak samo jeśli uzna, że tylko wbicie czegoś komuś do głowy za pomocą solidnego ciosu zadziała jako argument - nie zawaha się go użyć. Wbrew swojemu na pierwszy rzut oka spokojnego charakteru, ma on wyjątkowo krótki lont, i nietrudno doprowadzić go do wściekłości - którą utrzymuje tylko na tyle, by nie dać się pochłonąć i rzucić się do walki o byle co.
NAWYKI: Ciężki akcent kansai-ben Zaciskanie pięści dla samego rozruszania stawów Przed każdą większą walką widowiskowo zrzuca z siebie górną część odzienia celem odsłonięcia tatuaży irezumi Jest częściowo oburęczny - je i pisze lewą ręką, silniejsze ciosy zadaje prawą
NINDO: "Wszelki tytuł przyjęty samemu nie jest warty noszenia"
Dossier: Saejima Chojiro 冴島 長次郎
Urodzony : 6 XII 353
Znane pseudonimy : Hakuhō no Kame 白鳳の亀
Przynależność i ranga : Rodzina Hakuhō, ranga Wakagashira (kapitan i pierwszy oficer)
Oskarżony o : morderstwo 75 osób, przynależność do przestępczości zorganizowanej
Status : Uwięziony od 380 - kara odbyta w całości, brak przedłużeń - do zwolnienia na wniosek Rady Rajców
Oficer zajmujący się sprawą : Tanimura Hirotaka
Pochodzenie i informacje o przeszłości obiektu
Niestety, nie posiadamy dostatecznie dużo informacji na temat przeszłości Saejimy Chojiro, a źródła do których udało nam się dostać pochodzą w głównej mierze od samego oskarżonego - oskarżony nie pochodzi z Shigashi no Kibu, i pojawił się tutaj dopiero kilka lat temu. Ze względu na jego niepewne pochodzenie, większość wiedzy musimy opierać na jego własnych notatkach i pamiętnikach, które zostały odnalezione w jego domostwie usytuowanym na uboczu miasta; wiadomości które tu odnajdziemy, zostaną odesłane do śledczych w celu zweryfikowania ich prawdziwości. Jednocześnie musimy utrzymywać wysoki poziom utajenia i poufności sprawy - oskarżony jest wysoko postawionym przedstawicielem yakuzy, i nieostrożne podejście do sprawy mogłoby mieć katastrofalne reperkusje.
Podstawowa informacja jaką zdołaliśmy uzyskać z jego pamiętników, jest fakt że pochodzi on z Wietrznych Równin - by być precyzyjniejszym, z prowincji Sakai. On sam zaś niegdyś był dość wysoko postawionym przedstawicielem klanu ninja spod baneru Akimichi: wykazywał się on niezwykłym talentem bojowym i pomyślunkiem, co pozwoliło mu osiągnąć rangę Sentokiego w zaskakująco młodym wieku 15 lat. Poniżej zostanie wstawiony fragment notatek Saejimy, odpowiadający za jego przeszłość:
"Przez większość czasu, który spędziłem w Sakai, praktycznie nie robiłem niczego więcej, niż wieczne szkolenia i wzmacnianie samego siebie. Bo i w sumie niczego innego niż własna siła nie miałem w życiu; mój ojciec opuścił rodzinę zanim jeszcze się urodziłem, a moja matka zmarła przy porodzie. Brak jakiegokolwiek rodzeństwa, brak jakiejkolwiek rodziny z którą mógłbym się zadawać. Wychowując się na ulicach, miałem tylko dwie opcje do wyboru: albo obrócić się w stronę zbrodni i żyć jako zwykła łachudra z zakątków, atakująca ludzi na ulicach dla kilku ryo, albo wziąć się za siebie i skupić się na szlifowaniu swoich możliwości bojowych z nadzieją, że kiedyś przywództwo z klanu mnie zauważy i przyjmie na żołnierza. Chociaż obie opcje były bardzo realne, zdecydowanie bardziej podobało mi się brzmienie tego drugiego - nie mając niczego innego, jedyna rzecz oddzielająca człowieka od zwierzęcia to honor.
A tego jeszcze nie zatraciłem.
Skupiłem się na szkoleniach i naukach od członków klanu, ucząc się zarówno kontroli chakry i przekształcania jej w cuda-niewidy, jak i uwarunkowania fizycznego. Dość szybko zauważyłem, że to właśnie walka na bliski dystans daje mi najwięcej frajdy, więc i na tym aspekcie skupiłem się przede wszystkim. Miałem do tego dryg: potrafiłem rękoma łamać kamienie, łapać liście podczas wyprowadzania uderzeń pięściami, a gdy dochodziło do sparingów, potrafiłem zbyć ataki oponentów wzruszeniem ramionami. W pewnym momencie trenerzy zaczęli mnie nawet porównywać do istnego żółwia: uderz takiego pałką, to tylko złamiesz broń na jego plecach.
Spodobała mi się ta perspektywa. I spodobał mi się ten tytuł.
W końcu, gdy miałem około 12 lat, przyjęto mnie oficjalnie do klanu jako Doko i zaczęto szkolić w sztukach znanych tylko Akimichim. Jak się okazało, do tego też dość szybko się przyzwyczaiłem. Akimichi polegają przede wszystkim na kontrolowaniu swojego ciała, co w dużej mierze wpływa też na możliwości w walce wręcz; jeżeli chciałem stać się kimś więcej niż zwykłym piechurem, wiedziałem że był to kolejny duży kamień milowy na mojej drodze shinobi.
Jak każdy szczyl dojrzewający bez niczego, pragnąłem przecież ostatecznie stać się KIMŚ.
Potrzebowałem sławy. Potrzebowałem szacunku. Potrzebowałem poczucia przynależności.
Nie chciałem zdechnąć jako kolejny bezimienny rzezimieszek.
Z czasem zaczęto mnie wysyłać na coraz bardziej skomplikowane, problematyczne misje, które wymagały istnej "siły przebicia". I do tego akurat nadawałem się doskonale - jeżeli tylko ktoś próbował mnie powstrzymać, od razu był pacyfikowany nawet bez ułamka sekundy zawahania. Wierzyłem, że służąc wiernie klanowi, w końcu zostanę zauważony przez społeczeństwo i szanowany za to, kim byłem. Po kilku-kilkunastu takich misjach, w których wypuszczano mnie na pola walki w celu siania chaosu i destrukcji, zostałem w końcu awansowany na rangę Akoraito. Niektórzy dowódcy zaczęli nawet twierdzić, że w przyszłości mogę się doskonale nadać na "ludzki taran" - jednostkę szturmową, której zadaniem było przebijanie się przez defensywy wroga i otwieranie luk dla reszty oddziałów. Oznaczało to, że w końcu zauważono mój talent do rozbijania czaszek... a to otwierało kolejne furtki.
W końcu, mając piętnaście lat, zostałem oficjalnie awansowany na szanowaną rangę Sentokiego - i od razu przetransferowano mnie do ćwiczeń w specjalnych jednostkach, w których uczono przedstawicieli klanu specjalizujących się w szturmach. Sam lider udzielił nam tam wtedy wiedzy na temat najważniejszej sztuki klanu Akimichi: przekształcania tłuszczu na chakrę. Zwykły Akimichi, by osiągnąć taki efekt, musiał korzystać ze specjalnych pigułek żywnościowych - jak się okazało, dało się to ominąć właśnie za pomocą sztuki Karori Kontororu. Ostateczny efekt był identyczny, ale przynajmniej nie trzeba było się truć tymi tabletkami; widziałem wielu, którzy po skorzystaniu z Karegan prawie szli zapukać do drzwi bozi.
A więc uczyłem się. I niestety, choć bardzo długo próbowałem, nie byłem w stanie w pełni opanować tej techniki - co wyjątkowo działało mi na nerwy. Nawet mimo świadomości tego, jak trudna jest to sztuka, nie potrafiłem powstrzymać tego parszywego uczucia bezsilnej irytacji, że mimo lat ćwiczeń nie byłem w stanie aktywować trybu Motyla bez pomocy pigułek. Ćwiczyłem to na każdym kroku, w każdej wolnej chwili - a i tak zazwyczaj kończyło się to zwykłym fiaskiem.
Byłem jednak pewien, że z czasem jednak to opanuję. Wierzyłem w to.
I pewnie w końcu bym to opanował.
Gdyby nie tamten parszywy dzień.
Ze względu na ciągłe utarczki z klanem Kaguya, oddziały do których należałem często były wysyłane na pogranicza Sakai z Atsui. Niepokoje na granicy narastały z dnia na dzień; słyszeliśmy raporty, że Sabaku zostali całkiem wycofani poza tereny tej cholernej kuwety, i dla świętego spokoju przenieśli się do Sabishi. Kościaki stawały się coraz bardziej natarczywe, często atakując nawet nasze obozy i pobliskie wioski.
W końcu któregoś dnia jednak przegięli pałę, praktycznie spalając jedną z mniejszych osad. Większość mieszkańców zginęła w płomieniach, reszta została wzięta w niewolę. Oczywiście, naszą reakcją odwetową był następujący od razu atak na pozycje wroga. Oddział, który doprowadził do najazdu, zdążył się wycofać do jednej z ich własnych wiosek połączonych z garnizonem; atak był o tyle problematyczny, że osada była od dwóch stron osłonięta naturalnym, cholernie wysokim klifem. Jednak nie było to nic, z czym byśmy sobie nie poradzili. Zaatakowaliśmy o bladym świcie, gdy przeciwnik jeszcze nie zdążył do końca odpocząć po ataku i świętowaniu swojego zwycięstwa. Mój atak przebił się przez pierwsze obrony fortu, co pozwoliło moim kompanom dołączyć i wytłuc każdego cholernego kościaka.
Wtedy jednak usłyszałem rozkaz od dowódcy, Akimichiego Chouzy.
"Wybijcie też cywili. "
Początkowo nie chciałem w to uwierzyć. Do tej pory Akimichi zawsze w moich oczach byli honorowymi wojownikami, którzy nie posuwali się do tak drastycznych ruchów; dopiero teraz zobaczyłem, jak bardzo się myliłem. Moi kompani z radością ruszyli do osady, paląc, mordując i wykradając zapasy, zupełnie ignorując to że w ten sposób tylko stawali się równie zezwierzęceni jak ci Kaguya, z którymi walczyliśmy.
Pragnąłem sławy i szacunku. Nie zamierzałem jednak być znany jako jeden z tych, którzy dopuścili się zbrodni wojennych tylko dlatego, że mieli ku temu okazję.
Sprzeciwiłem się rozkazowi. Gdy dowódca go powtórzył, odmówiłem.
Wtedy mnie uderzył.
Nawet tego nie poczułem. A moja odpowiedź skręciła mu kark, zabijając go na miejscu.
Oczywiście, od razu z tego wszystkiego wywiązała się walka między mną, a żołnierzami z mojego oddziału. Dosyć długo broniłem się przed ich atakami, wiedzionymi furią na moją nagłą zdradę. Niestety jednak, byłem sam przeciwko tak wielu... Miałem tylko dwie opcje.
Dać się zabić i pozwolić moim zwłokom stać się pokazem "co robi się ze zdrajcami", albo odejść na własnych zasadach.
Dlatego też bez większego namysłu rzuciłem się z klifu.
Upadek chwilę trwał, lecz udało mi się nieco wyhamować impet uderzenia za pomocą swojej wiedzy o sztukach ninja... nie udało mi się jednak całkiem uniknąć obrażeń. Wielokrotnie uderzyłem całym ciałem o głazy, czując jak moje kości trzeszczą, a nawet pękają, a na całym moim ciele zaczęły pojawiać się paskudne rany. Moi klanowicze chcieli odnaleźć moje zwłoki, lecz zostali zmuszeni do wycofania się - stracili dowódcę przez zdradę, a na dodatek dym nad osadą sprowadził posiłki ze strony Kaguya. Uznano, że nie miałem szans przeżyć tego upadku, więc po prostu opuścili Atsui, zostawiając mnie pośród szczelin klifu.
Żywego. Obitego, z licznymi głębokimi ranami na plecach, ze złamanymi dwoma żebrami i ręką, ale żywego.
A to oznaczało, że będę miał szansę walczyć o następny dzień.
Zaczynając od początku. Jeśli istnieje jakaś cecha pasująca do żółwia - jest to upór. "
Jak wynika z dalszych notatek, Akimichi Chojiro następnie zdołał jakoś dostać się do niewielkiej osady za granicą Atsui, gdzie został przyjęty jako niedobitek z bitwy. Chociaż podejrzewano że należał on do wrogiego klanu, udzielono mu pomocy jako rannemu - ten zaś w podzięce pozostał przez jakiś czas w osadzie, przedstawiając się po raz pierwszy jako Saejima. Kiedy zaś całkiem wydobrzał, przedostał się przez szlaki Atsui na pogranicze Shigashi no Kibu - gdzie ostatecznie dostał się jako jeden z uchodźców.
Raport - historia kryminalna więźnia
Pierwsze raporty na jego temat pojawiły się w roku 370, niecałe dwa lata po przybyciu do Shigashi no Kibu - został bardzo szybko zauważony przez jednego z oficerów Hakuhō-gumi, jednej z czterech większych rodzin yakuza. Wprowadzony do rodziny jako zwykły krawężnik, co jakiś czas był wysyłany na rutynowe misje związane ze zbieraniem długów i haraczy z kontrolowanych przez klan sklepów. Przez pierwszy rok, kiedy był bezpośrednim ochroniarzem shateigashiry (porucznika) rodziny, Sagawy Takahisy, pochłonął bardzo wiele wiedzy na temat stylu życia prawdziwego gokudō - zaczął wykazywać się bardzo silnym poczuciem honoru i własnej wartości, przy okazji na każdym kroku prezentując niemalże samurajski kodeks honoru. Pomimo przynależności do yakuzy, wszystkie jego działania były oparte tylko na kontaktach z ludźmi w jakiś sposób powiązanymi z półświatkiem, nigdy nie pozwolił sobie ani swoim kompanom na sprawianie problemów zwykłym cywilom - sprawiło to, że zaczął zyskiwać również w oczach obywateli Shigashi, nawet mimo jego przestępczego tła.
Mniej więcej rok po jego dołączeniu do organizacji, na nowo wybuchła od nowa tląca się od miesięcy wojna pomiędzy Hakuhō-gumi i Yoshida-gumi - ulice miasta na jakiś czas stały się bardzo niebezpieczne, gdyż można było przez zupełny przypadek trafić pomiędzy ostrza silnorękich obu rodzin. Straż nagminnie była przywoływana do mniejszych lub większych walk pomiędzy bojownikami yakuza, co jakiś czas też otrzymywaliśmy raporty o podpaleniach budynków i morderstwach. Bitwy stawały się na tyle zażarte, że niekiedy nawet oficjalne siły wojskowe Shigashi nie były w stanie podołać brutalności i żądzy krwi pomiędzy gokudō - aby nie ryzykować niepotrzebnych strat, odgradzano całe fragmenty miasta, żeby tylko ograniczyć rozlew krwi pośród niewinnych i postronnych.
W zimie 371, podczas wyjścia Hakuhō-gumi do dzielnicy czerwonych latarni, rodzina Yoshida zorganizowała duży zamach na klan Hakuhō - oddział trzydziestu bojowników Yoshida, uzbrojonych w pałki i miecze, wyprowadził nagły atak na przesiadujących w izakayi członków Hakuhō-gumi. Poległo wtedy dziesięciu ludzi organizacji, w tym w.w. Sagawa Takahisa, oficer Hakuhō. Pozostali silnoręcy rodziny, otoczeni i wystawieni na walkę w imię swojego zmarłego oyabuna, zostali przyciśnięci do muru i przygotowani do egzekucji ze strony Yoshida. Wtedy jednak do walki dołączył właśnie Saejima, wysłany wcześniej przez Sagawę po dostarczenie mu dodatkowych funduszy. Na widok śmierci Sagawy i pojmania jego kompanów, gigant wpadł w furię - bezmyślnie rzucił się do ataku, jednym ciosem praktycznie wgniatając czaszkę jednego z zamachowców.
Walka pomiędzy Saejimą a zamachowcami ze strony Yoshida trwała zaledwie kilka minut - ku przerażeniu Yoshidów, Chojiro był niemal niewrażliwy na ich ataki. Jeden z zabójców uderzył Akimichiego w czoło pięścią uzbrojoną w kastet, na co silnoręki Hakuhō nawet się nie wzdrygnął - podobno zaś jego oblicze, dodatkowo pokryte krwią z rozbitego łuku brwiowego, połączone z całkowitym zignorowaniem ataku, sprawiło że skrytobójca upadł z przerażenia na ziemię. Niektórzy z atakujących próbowali uderzać go pałkami, a nawet mieczami, lecz Saejima zdawał się zupełnie niewrażliwy na obrażenia; członkowie klanu Hakuhō, którzy byli świadkami tej utarczki, twierdzą nawet że jeden z zabójców nie był nawet w stanie zranić Akimichiego mimo czystego trafienia kataną. Rozsierdzony yakuza zaś rozrzucał zabójców na boki, łamał im kości i pozostawiał okaleczonymi.
Kiedy strażnicy dotarli na miejsce i zobaczyli miejsce walki, ich oczom ukazał się imponujący widok: trzydziestu zamachowców Yoshida, ogłuszonych lub okaleczonych, leżących na ziemi pośród pyłu, połamanych mebli, skrzynek i oręży - pomiędzy nimi zaś pokryty krwią (swoją i cudzą), sińcami i niegroźnymi ranami Saejima Chojiro. Niektórzy ze świadków twierdzą też, że przez jakiś czas na jego plecach widzieli dziwny kształt, który opisywali jako "przezroczyste skrzydła" - raport ten nie jest jednak potwierdzony. Jako że nie odebrał życia żadnemu z zamachowców i walczył w obronie swojego oyabuna, został on puszczony wolno. Po tej utarczce Akimichi nie tylko został awansowany na pozycję swojego byłego dowódcy (shateigashiry, porucznika) i złożył przysięgę wierności bezpośrednio kaichō rodziny Hakuhō, ale też zyskał sobie respekt i sławę pośród wszystkich yakuza z Shigashi no Kibu. Ze względu na swoją nieustępliwość i wytrwałość na polu walki, mężczyzna zyskał sobie pseudonim Hakuhō no Kame, Żółwia Hakuhō - co też odzwierciedlił, pokrywając swoje plecy i ramiona irezumi z wizerunkiem genbu, Czarnego Żółwia Północy. Na znak szacunku wobec swojego zmarłego oyabuna jednak, popełnił również yubitsume , odcinając sobie fragment serdecznego palca jako karę za "porażkę jako ochroniarz Sagawy".
Niewiele później, po zakończeniu walk i zdegradowaniu ówczesnego kapitana Hakuhō za nieudolne prowadzenie wojny, Saejima został mianowany nowym wakagashira organizacji - stając się bezpośrednim ochroniarzem i doradcą oyabuna organizacji, i de facto jednym z najbardziej wpływowych yakuza w całym mieście. Wtedy też przyjął przysięgę braterswa krwi z jednym z kandydatów na oficerów rodziny, Suzumurą Ryuichim. Jako duet kyōdai często byli wysyłani na różne wymagające misje dla rodziny, z których praktycznie zawsze powracali zwycięsko.
Raport z aresztowania
Późną jesienią 380, Saejima przebywał na terytorium yūkaku (dzielnicy czerwonych latarni), gdzie był na spotkaniu z miejscową oiran - ze względu na swój status, wpływy, bogactwo i maniery, był jednym z nielicznych którzy otrzymali pozwolenie na kontakty bezpośrednie z tą najbardziej elitarną i wyrafinowaną yūjo . Niewiele później, według raportów wysłanych za nim szpiegów, udał się do siedziby rodziny Hakuhō - po przesłuchaniu oiran, śledczy ustalili że podobno otrzymał on natychmiastowe polecenie stawienia się przed całą organizacją w celu omówienia przyszłych, ważnych dla rozwoju ugrupowania planów. Przesłuchani przez oficerów handlarze, którzy byli świadkami przemarszu wakagashiry, twierdzą że przez całą drogę zdawał się być czymś wyjątkowo rozwścieczony.
Jak ustalił oficer Tanimura, Saejima wkroczył do siedziby rodu około godziny 19:00. Około piętnastu minut później, ze środka zaczęły się dobywać dźwięki walki - zaalarmowani tym strażnicy, oczekujący w pobliżu budynku, raportowali że z wnętrza dało się usłyszeć okrzyki oraz dźwięki łamanego drewna i pękających skał. Mniej więcej po dziesięciu minutach walk, ze środka wybiegł jeden ranny człowiek - Suzumura Ryuichi, który od razu zaraportował straży że jego kyōdai właśnie wymordował całą rodzinę Hakuhō. Straż, wzmocniona o przywołane z pobliskich koszar posiłki, od razu wkroczyła do akcji, szturmując wnętrze siedziby. W głównej sali siedziby w końcu odnaleźli Saejimę, wizualnie chudego i świeżo po walce. Jego ręce były pokryte posoką, a zwykle związane w kok włosy - rozpuszczone i pokrywające jego twarz niczym kurtyna, nadając mu wygląd szaleńca.
Zgodnie z raportami, wszyscy członkowie rodziny Hakuhō zostali odnalezieni bez życia, wliczając przywódcę organizacji, Hakuhō Miyukiego. To właśnie przy jego ciele stał Saejima, gdy straż wtargnęła do budynku. Oskarżony był w pełni świadomości, bez śladów działania pod wpływem substancji. Podczas aresztowania nie stawiał oporu i współpracował z organami straży, lecz nie odpowiadał na pytania o samo zajście wewnątrz budynku.
Pod oskarżeniem zamordowania całej swojej organizacji, Żółw Hakuhō, Saejima Chojiro został aresztowany i skazany na uwięzienie w placówce z podwyższonym rygorem. Pomimo ciężaru jego zbrodni, Rajcowie zdecydowali się utrzymać go przy życiu i bez konieczności zapieczętowania - przez cały czas Saejima nie stawiał oporu i przyjmował wszystkie polecenia, jego zbrodnia dotyczyła tylko innych członków organizacji przestępczej, i jego pozytywna reputacja pośród mieszkańców miasta sugerują że Saejima nie będzie zagrożeniem. Pozostanie on jednak pod stałą obserwacją, i przy jakichkolwiek odstępstwach od normy zostanie zapieczętowany.
Ostatni ocalały z masakry Hakuhō, Suzumura Ryuichi, dołączył do innej organizacji yakuza, rodziny Ekibyō, w której szybko został mianowany oficerem, a ostatecznie - oyabunem.
Raport - rozmowy Saejimy Chojiro z śledczym prowadzącym Tanimurą Hirotaką
Od aresztowania w roku 380 minęło 11 lat. Chociaż życie w więzieniu było fizycznie i psychicznie bardzo ciężkie dla Żółwia, wygląda na to że nadal nie zapomniał kim jest i nie dał się złamać przez rygor. Podczas rozmów ze mną, Saejima nadal zdawał się być w pełni sprawny psychicznie i zachowywał tę samą klasę, którą okazywał za czasów gdy był wakagashirą rodziny Hakuhō. Był znacznie chudszy, a jego ogolone po aresztowaniu włosy wróciły do oryginalnej długości - na jego twarzy jednak widać już wszystkie lata które spędził za kratami. Według raportów jednak, nadal kontynuował treningi w swojej samotnej celi, a podczas przymusowych prac więziennych został odesłany do prac w kamieniołomie, co pozwoliło mu utrzymać swoją muskulaturę z czasów młodości.
Co jakiś czas zapraszaliśmy go na przesłuchania i normalne rozmowy, chcąc poznać przyczyny tego co uczynił - koniec końców, złamał przecież swój własny kodeks honoru yakuza aby zabić swojego oyabuna. Przez pierwsze lata jednak zawsze odmawiał, nie zamierzając dzielić się tym co się wydarzyło w siedzibie organizacji.
W tym roku jednak w końcu postanowił zacząć mówić.
"I tak mi zapewne nie uwierzycie po tylu latach, ale to nie ja jestem odpowiedzialny za tę masakrę ", powiedział podczas jednego z przesłuchań. "Kiedym przebywal' w dzielnicy czerwonych latarni, otrzymałem list od mojego kyōdai, w którym twierdzil' że zamierza popełnić jakiś paskudny czyn - i jeśli chcę go powstrzymać, mam przybyć do siedziby. "
Poprosiłem by kontynuował - ten w zamian poprosił o jakiś solidny posiłek i trochę alkoholu. Jako że przez cały swój pobyt w więzieniu nie sprawiał żadnych problemów i był wzorowym więźniem, a nam zależało na otrzymaniu zeznań, przystaliśmy na jego warunek. Kiedy spożył jedzenie i wypił dostarczone mu sake, w końcu kontynuował.
"Kiedym dotarłem na miejsce, ujrzałem mniej więcej to samo co wy - walające się wszedzie truchła, krew na ścianach i posadzkach, porozwalane meble i drzwi. Przy zwłokach oyabuna zaś, odnalazł żem mojego kyōdai - na mój widok widocznie się ucieszyl', lecz zarazem wyśmiał moją l'atwowierność. "
Na jego twarzy pojawiły się ślady wściekłości. Na tyle na ile byłem w stanie określić z doświadczenia - był to bardzo szczery gniew.
"Okazało się, że Suzumura od dawna byl' oficerem Ekibyō, i zinfiltrował nas tylko w celu wyniszczenia organizacji i zyskania terenów dla jego rodziny. Skorzystal' z okazji że mnie nie było, i wyprowadził swój plan co do joty - wybił każdego Hakuhō, nie szczędząc w tym wszystkim brutalności. Mnie zamierzal' sobie zostawić na deser... lecz chyba się przejechal'. "
Zaśmiał się.
"Skopałem mu rzyć, lecz skurwiel zdołał wydostać się na zewnątrz, gdzie czekała już na mnie cała wesoła grupa uderzeniowa. Wiedziałżem że jeśli będę stawial' opór, to tylko mnie zabiją - więc pozwolil'em się aresztować. Zresztą, widziałem już co to za jedni. "
Spojrzał prosto na mnie.
"Ekibyō posmarowali wam paluszki. Tylko dlatego zostałem aresztowany ja, a nie on jako świadek i potencjalny podejrzany. Dlatego też żem został skazany na więzienie, a nie na egzekucję - raz, że Rajcowie uznali że gokudō mordujący innych gokudō działa im tylko na korzyść. Dwa - mój "kyōdai" chcial' zobaczyć jak pochl'ania mnie żądza zemsty i porzucam swój kodeks. Nie zamierzam jednak dawać mu tej satysfakcji. "
Cała ta rozmowa została spisana i przedstawiona w dalszych raportach, jak również przesłana do Gildii Kupieckiej.
Raport - zwolnienie warunkowe Saejimy Chojiro
Otrzymaliśmy informację zwrotną od Gildii Kupieckiej, popartą przez głównego prokuratora straży Shigashi no Kibu. Nie będzie przeprowadzane żadne dodatkowe śledztwo na temat masakry Hakuhō - temat ten został już dawno przedawniony, poza tym przywrócenie sprawy może zostać uznane przez niektóre organizacje yakuza jako prowokacja. Raporty ze strony Saejimy Chojiro jednak zostały uznane za bardzo "niepokojące" przez Gildię. Dlatego też, pod ścisłą klauzulą tajemnicy, Gildia zaproponowała sekretną umowę z Żółwiem Hakuhō.
Jeden z Rajców, Mizuho Yurihito, niegdyś był jednym z kupców podlegających pod opiekę i na terytoriach należących do rodziny Hakuhō - stwierdził on, że tylko dzięki opiece oskarżonego okolica ta była stosunkowo bezpieczna jak na warunki Shigashi, a na samego wakagashirę można było polegać gdy potrzebna była jakaś pomoc w sprawach mniej lub bardziej palących. Dlatego też, po przedstawieniu raportu z rozmowy z Saejimą, Rajca wstawił się za Żółwiem słowami "nigdy nie wierzyłem, że człowiek tak lojalny i szanujący swój klan mógłby dokonać czegoś takiego". Podobną opinię wystawił również główny prokurator, który - choć przez wiele lat służył w oddziale straży ds. zorganizowanej przestępczości, nigdy nie otrzymywał negatywnych raportów przeciwko oskarżonemu.
Przedstawiono mu więc umowę, utrzymywaną w sekrecie - powrót Żółwia Hakuhō na ulice mógłby spowodować panikę w świecie yakuza, który do tej pory kojarzy jego legendę; dodatkowo, rodzina Ekibyō mogłaby postawić kroki przeciwko Saejimie, którego uznaliby za zagrożenie wobec ich oyabuna.
Saejima miał potajemnie odzyskać wolność i odzyskać część pieniędzy, które należały do niego przed aresztowaniem. W zamian, miał on natychmiast opuścić Shigashi no Kibu i nie powracać tam, dopóki sytuacja z klanami yakuza się nie uspokoi.
Saejima przystał na tę umowę, i ma zostać uwolniony w przeciągu kilku dni.
Ostatnia wiadomość od głównego śledczego, Tanimury Hirotaki
Errata: główny prokurator został odnaleziony martwy na terytoriach klanu Ekibyō. Miała to być zemsta za nagłe uwolnienie Saejimy - z jakiegoś powodu informacja wyciekła. Ciężkie jednostki straży zostały wysłane do spacyfikowania agresorów z organizacji yakuza; uwolnienie Saejimy odbędzie się zgodnie z planem.
Przez te wszystkie lata rozmów i prowadzenia śledztwa w sprawie wakagashiry, muszę przyznać - zacząłem widzieć, czemu tak wielu ludzi pałało do niego szacunkiem. Nawet w obwisłych szmatach, ze zwichrowanymi niczym u jaskiniowca włosami i wychudzonym ciałem, da się od niego wyczuć dawny splendor i honor. We wszystkich słowach które wypowiadał, nigdy nie hamował się ze swoimi wypowiedziami - ale też nigdy nie próbował udawać że jest kimś innym. Ta szczerość i pewność swego jest na swój sposób... inspirująca. Na początku śledztwa nie widziałem w nim niczego więcej niż zwykłego rzezimieszka - widzę jednak że się myliłem. Jego gokudō , ekstremalna ścieżka, cały czas daje mu siłę by walczyć o następny dzień. Ten jego pseudonim rzeczywiście dobrze go odzwierciedla: tak upartego i odpornego skurwiela jak on dawno nie widziałem. Nie pozwala, by cokolwiek nim zawahało.
Jest cholernym symbolem honorowego yakuza.
Niech więc ten symbol, Żółw Hakuhō, ponownie kroczy wolno. Może to nas ugryźć w rzyć, to na pewno - jednak czuję, że gdziekolwiek gokudō go nie poprowadzi, zawsze będzie szukał dobrego rozwiązania.
Dossier zamknięte z zalecenia Gildii Kupieckiej
Zaaprobowane przez: Tanimura Hirotaka
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Re: Saejima Chojiro (ready)
: 1 lis 2021, o 21:01
autor: BeeBee-Hachi
Re: Saejima Chojiro (ready)
: 14 lut 2022, o 10:52
autor: Jawa
Postać porzucona na prośbę gracza