Strona 1 z 1
Gabinet Cesarza
: 27 sie 2021, o 19:06
autor: Papyrus
Główna sala, w której napotkać można Cesarza poza oficjalnymi naradami czy salą tronową to jego gabinet - równie reprezentacyjny co wspomniane już pomieszczenia zachwyca szczegółowością i drobnymi ozdobnikami, które nie tworzą kłującego w oczy przepychu a składają się na jeden odbiór: oto wkroczyłeś to gabinetu kogoś naprawdę ważnego.
Ciemne ściany kontrastują ze złotymi i jasno-drewnianymi dodatkami, a do sali zawsze wpada dużo światła przed eleganckie okna - cienkie framugi poprzetykane są szkłem, który chroni przed wiatrem. Dzięki takiemu projektowi słońce gra pięknymi refleksami na drewnianej podłodze. Efekt wzmocniony jest dużym lustrem strojącym naprzeciwko okien, w którym można się przejrzeć i które jednocześnie sprawia, że goszczący tu petenci zazwyczaj mają tą przyjemność, by ich sylwetka była widoczna w dwóch wymiarach. Na samym środku leży dywan o oliwkowym kolorze zgrany z wiszącymi tu firanami. Na nim leżą poduszki i podłużny stolik dla osoby, która przyszła do Cesarza w jakiejkolwiek sprawie. Prostokątne pomieszczenie rozciągnięte jest wzdłuż i na samym jego końcu znajduje się wygodne siedzisko i spory stolik, przy którym Cesarz raczy się herbatą - czy wykonuje swoje obowiązki. Jest to wnęka wyraźnie oddzielona od reszty pomieszczenia i można ją oddzielić jeszcze mocniej przejrzystą, bambusową zasłonką, która czasem opuszczana jest w dół. Stojące tu kandeblary, szafki jak i regały na zwoje zachwycają swoim wykonaniem przez ornamentalne płaskorzeźby, które się przez nie ciągną. Wszystko jest do siebie perfekcyjnie dopasowane i w jednej tonacji.
Cesarzowi zawsze towarzyszy przynajmniej jedna osoba z prywatnej Gwardii w samym pomieszczeniu.
Re: Gabinet Cesarza
: 27 sie 2021, o 21:36
autor: Waneko Satoshi
Bystre oczy Yuki Mikoto spoczywały na Cesarzu tego wielkiego i wspaniałego imperium. Nie był to wzrok przecinający na wskroś - raczyła się ciepłą herbatą w całym tym procesie - ale na pewno bardzo uważny. Bardzo uważnie badała reakcję Waneko Satoshiego na list, który właśnie spoczywał w jego rękach. A ten - jakby niemrawy, czy obojętny na fakt, kto podpisał się pod tym listem, po prostu przesuwał po nim oczyma. Lekko wyciągnięty na wygodnym siedzisku, nieprofesjonalnie niemal - tak można było to ująć, w wygodnej dla siebie samego pozycji. Spotkanie nie było oficjalne, by zanadto dbać o dworskie animozje - zostawmy ich małostkowość dla mieszkańców Wietrznych Równin. Para unosiła się z czajniczka i dwóch napełnionych czarek - jednej w ruchu, drugiej spoczywającej stoicko na blacie. Jeszcze. Dłonie, które równie precyzyjnie wypuszczały broń miotaną co jego usta wypuszczały kąśliwe uwagi zajęte były tym jednym papierem. Dostarczonym w stanie nienaruszonym i to nie-prosto do jego rączek.
- Jeszcze raz, kto to wysłał? - Satoshi nie wyglądał na wzruszonego. Nie wyglądał jakby ogarnęły go jakiekolwiek emocje, ale to tylko na pierwszy rzut oka. Rewelacja była na tyle istotna, żeby wyprosić stąd nawet Gwardię i zarazem na tyle nic nie znacząca, że nie było potrzeby powoływać całego komitetu, by sprawą się zająć i rozsądzić. Nie, Satoshi przecież nie był człowiekiem, który miłowałby prawo ponad wszystko. Mikoto nie była pewna, na ile inni byli tego świadomi, na ile ślepi, a na ile przymykali oczy, skoro nowy Cesarz - niech żyje nam długo - rządził, mówić po ludzku, dobrze.
- Nie wiadomo. Dostarczył mi je kurier od "starowinki". - Satoshi nabrał głębiej powietrza, na moment je zatrzymał, a potem powoooli wypuścił. Zły? Rozczarowany? Zły. Zły, gdy jego palce zacisnęły pergamin i zmiętoliły go, powyginały - tak zdecydowanie nikt nie obchodził się z dokumentami. I tak też nikt nie obchodził się z listami od znajomych. Tym bardziej - przyjaciół. Kiedyś wszyscy mogli tutaj tak nazwać Natsume. Dziś? Dziś był obcym człowiekiem, który zostawił ich bez żadnego słowa z bagnem. Może naprawdę wydawało mu się, że nie będzie żadnego problemu. Jeśli tak, to tylko utwierdzało w przekonaniu, że dobrze się stało, że zniknął.
- Obrósł w piórka, jeśli wydaje mu się, że może mi grozić. Bezczelny drań. - Głos Satoshiego był lekko napięty i teraz Yuki widziała to wyraźnie - ten płomień w jego oczach, kiedy wpatrywał się w okno i w te niezwykłe, malownicze widoki za nim. Ale to nie te widoki widział. To nie był piękny i malowany świat. Nie ten, który chcieli tutaj wspólnie stworzyć. Przyjaźń, widzicie, była doskonałą mrzonką do opowieści. I fatalną, kiedy przychodziło do rządzenia.
- Zamierzasz coś z tym zrobić? Przyniosłam list prosto do Twoich rąk. Został jednak przyniesiony zwykłym kurierem - nie wiem, ile osób mogło go przeczytać. - Mikoto należała do osób stonowanych, które rzadko poddawały się emocjom, a jednak nawet jej głos był nieco napięty. Znała Satoshiego nie od dziś - wiedziała, że nie był łatwym człowiekiem. Ludzie mogli go uwielbiać i uważać za sprawiedliwego władcę - gówno prawda. Przedstawiciel rodu Ranmaru zawsze widział większy schemat - a te schematy nie raz i nie dwa wymagały, żeby zanurzyć swoje ręce w ciemności. Tak długo, jak długo świat nie widział tego brudu - to przecież było wszystko w porządku. Yuki zaczynała sądzić, że wszyscy przedstawiciele rodu Ranmaru byli po prostu zwichrowani. Dorównywali im tylko chorzy i przeklęci Uchiha.
- Nie będę urządzał polowania na kultystów. Niech ten bogom pożałowania człowiek żyje i robi co chce, dopóki pół świata nie będzie o nim trąbiło. - Satoshi rozluźnił swoje mięśnie i przesunął spojrzenie z okna na świece płonącą na stoliku. Przy jednym z edyktów, który pięknił się na wspaniałym, pozłacanym pergaminie. I prezentował sobą równie wspaniałe wieści. Przynajmniej... dla niego. Tak jak rozluźniło się jego ciało, tak nieco wzrok wyłagodniał - ale na ile grał, a na ile wewnętrznie się gotował... cóż. Mikoto nie wierzyła w jego sposób - może tak to pozostawmy.
- Za dużo niewiadomych, Waneko-dono. - Sama przeniosła spojrzenie na stolik przed sobą, ale niestety nie było tam żadnego magicznego planu i rozwiązania podsuniętego przez samych bogów. Oto i człowiek, którego kiedyś chcieli blisko... - Yuki Natsume nigdy nie prosił o to stanowisko.
- Skończ. - Ze względu na starą przyjaźń, co? Ile można robić ze względu na starą przyjaźń? Anie me, ani be, ani spierdalaj po takim czasie. Satoshi już sam zdążył wyśledzić Natsume - a on sądził, że nikt inny nie będzie w stanie? Założył w dodatku organizację - jakby za mało miał tupetu! I w dodatku te wieści z Oniniwy - jego imię na... co za bagno. Bagno, w którym można się było utopić - a Satoshi nie zamierzał tonąć razem z Natsume. Nie, zamierzał w pełni cieszyć się tym, co zyskał po jego zniknięciu. Pielęgnować cały trud, jaki włożył w posprzątaniu po nim. I chociaż złość rozpalała serce, to jednak... bolało. W pewien sposób bolała zdrada, którą przysłał im Natsume rękoma własnej siostry. Jeśli sądził, że ten liścik jego siostrę uchroni - to grubo się mylił. - Zajmij się kurierem. - Satoshi zbliżył list do świecy i pozwolił mu spłonąć, tak jak płonęła reszta romansu po ognistej nocy z kobietą, której imienia nawet nie pamiętałeś. Popiół rozpadał się aż nie został nawet skrawek felernego listu. - I wszystkimi innymi osobami, które wiedzą o Natsume albo go szukają.
- Porozmawiam z nim. - Ujęła ostrożnie i nieco badawczo temat Yuki, przyciągając tym samym wzrok Satoshiego. Nie. To nie miała być rozmowa - i ona to rozumiała. Skinęła głową, podniosła się. - Zwrócę uwagę na nastroje, czy czasem wieści o Natsume nie rozniosły się po mieście. I po świecie. - Po kolejnym skinięciu pokłoniła się głęboko i opuściła pomieszczenie. Drzwi zamknęły się za nią i Satoshi jeszcze przez moment nasłuchiwał jej kroków oddalających się na korytarzu.
- A Ty co sądzisz, Skorpionie?
Mężczyzna o długich, czarnych włosach wysunął się z tyłu wnęki, uśmiechając słodko i spoglądając na plecy Cesarza. Smukły, odziany w fioletowe, jedwabne szaty, ze srebrzystymi koralikami wplecionymi we włosy i bogato zdobioną dłonią pierścieniami. Miał bardzo przyjemną twarz - i niezwykle łagodne spojrzenie czarnych oczu. Wręcz czułe. Jakby ten świat nie nosił w sobie takiego zła, które mogłoby go skazić. Gdybyś spotkał go na ulicy pomyślałbyś, że jeśli komuś ufać - to właśnie jemu.
- Sądzę, że Kruki mogą zatroszczyć się o informacje na temat Yuki Natsume. I mogłyby odszukać odważnego, który przekazał list...
- Zrób to. Dowolnymi środkami. Nic nie może mi przeszkadzać, kiedy zaprowadzę armię Cesarstwa na ziemie Sogen...