[Event] Komplikacje - Port

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: [Event] Komplikacje - Port

Post autor: Akarui »

Rozpoczął się ostatni akt tej powieści...
Dlaczego żadna przygoda Akarui'ego związana z jakimś świętem czy festiwalem nie może się skończyć dobrze? Pozytywnie? Czemu nie ma szczęśliwego zakończenia? Podczas Festiwalu Radości stracił ojca. Medyk uważał go za swojego bohatera. To on uczył go sztuki Iryojutsu, pomagał w rozwoju. I nagle, ni stąd ni zowąd, został zamordowany przez jednego z Hoozukich. Przez Turniej Piaskowych Filarów dorobił się kontuzji, która mogła zakończyć jego karierę jako shinobi. Stracił bardzo wiele i nic nie było pewne. Jego duch prawie umarł. Esencja wszystkiego, co w nim pozytywne. Koronacja Cesarza Morskich Klifów zaczęła łamać jego wiarę w siebie i swoje umiejętności. To tam źle wyleczona niedoszła samobójczyni zmarła, niedostatecznie wyleczona przez medyka. A jej zgon niósł ze sobą wiele więcej żalu i problemów, niż na początku się spodziewał. A tutaj? Kami no Hikage to jedna, wielka, jeszcze krwawiąca blizna, w której sam Antykreator cały czas dłubie brudnym patykiem.

Ech, dziwne myśli chodzą człowiekowi po głowie, gdy wykonuje mechanicznie wyuczone czynności. Jak teraz, gdy dość ciasno oplatał bandażem od jednego z medyków opatrunek na klatce piersiowej Nikusui. Usłyszał podziękowania, które wyrwały go z jego przemyśleń. Uśmiechnął się do niej szeroko i ciepło, mówiąc: - Nie dziękuj, to moja praca. Zamiast tego wolałbym w końcu poznać Twoje imię, wiesz? Moje na pewno słyszałaś po ucieczce z placu, Akarui. Dziewczyna próbowała wstać, przy czym oczywiście asystował i dodał od siebie: - Słuchaj, to nie jest zwykła rana. Mocno rozorało Ci klatkę piersiową. Pod żadnym pozorem nie możesz się teraz drastycznie ruszać. Na Twoim miejscu nawet nie rozkładałbym szerzej rąk, bo ledwo zaleczona tkanka się zerwie i będzie problem, rozumiesz?

W międzyczasie również dużo się działo. Wrócił Shiga, który po wszystkim chciał pogadać z Akarui'em. Port był chwilowo bezpieczny, ale statków brak. Te się znalazły, jednak pojawił się kolejny problem. Należały do floty Cesarstwa. Gdyby tego wszystkiego było mało, pojawiło się największe zagrożenie. Kabuto wrócił. Szedł w kierunku portu, a do jednego marionetkowego anioła dołączył drugi. Zaczęła zbierać się ekipa mająca powstrzymać ten horror. Jakżeby inaczej, jako pierwszy wybiegł Shiga, co było raczej oczywiste. Kolejnym był Kenshi, nadal ubrany w płaszcz Shiro Ryu. Skoro szalony mnich już na miejscu, to nie mogło tam zabraknąć i Chise. Swoją drogą, to chyba nie jest tylko przyjaźń, mając w pamięci tą romantyczną scenę sprzed paru chwil... Dziewczyna nie powinna teraz walczyć, ale czy medyk może ją powstrzymać? Kolejna młoda dama wybiegła w kierunku strasznego przeciwnika, a była to już czwarta osoba. I piąty. Znikąd pojawił się sam Pusty. Akarui słyszał większość rozmów. Już wszyscy wiedzieli, że będą walczyć z marionetkarzem i jego śmiercionośnymi narzędziami. Ktoś nawet wspomniał, że po drugiej stronie również przydałby się członek klanu Ayatsuri. W takiej chwili medyk mógł podjąć tylko jedną decyzję. Tylko ona była logiczna i racjonalna. Przymknął oczy, powoli wciągnął powietrze nosem i jeszcze wolniej wypuścił ustami. Zwrócił się ostatni raz do jasnowłosej: - Gdyby coś się działo, gdybyś źle się poczuła, trzymaj się blisko niego - wskazał palcem na medytującego mnicha na wozie i kontynuował - to Hanzo, najbardziej utalentowany medyk, jakiego w życiu widziałem. Choć sam nic nie widzi, hehe... Musze iść, trzymaj się... Pożegnał się z dziewczyną krótkim uśmiechem i...

...dołączył do ekipy właśnie przechodzącej przez zaraz mającą się zamiar zamknąć bramę na port. Chwycił swój wierny kastet w prawą dłoń, słuchając każdego z osobna i zdobywając kolejne informacje, a potem dzieląc się swoimi: - Właśnie w tym problem, Chise-dono. Nie wiemy gdzie jest ten rdzeń. A nici chakry nie da się ot tak rozerwać czy przeciąć. Siła musi być ogromna, a ostrze pokryte chakrą. Rozejrzałem się po wszystkich, którzy się zgłosili do tej chwalebnej misji. Postanowiłem się w końcu otworzyć. Jeśli mamy pokonać te monstrum, trzeba zdradzić chwilowym sojusznikom trochę więcej. Byle cicho, by Kabuto tego nie usłyszała: - Słuchajcie... Zwykle walczę w zwarciu, ale przeciw takim marionetkom Wasze żywioły i magnetyzm będą bardziej przydatne. Stanę w drugiej linii. Jeśli nagle poczujecie pociągnięcie w moim kierunku, gdzieś w bok, albo nagle dziwnie się wychylicie, by uniknąć ataku, nie opierajcie się. Czasem może zdążę do Was krzyknąć. Jeśli zobaczycie, że któryś anioł albo co innego zaczyna walczyć po naszej stronie, nie przeszkadzajcie. I bardzo Was proszę, by to zostało między nami... Jaką pewność miał Akarui, że obecni sprzymierzeńcy nie zdradzą jego tajemnic? Żadną. Tylko oni byli w stanie zauważyć jego zdolności za zamkniętymi wrotami do portu. Mógł ich tylko poczęstować swoim delikatnym uśmiechem, który po chwili zniknął z twarzy, zamieniając się w powagę dopasowaną do tej sytuacji, nie spuszczając już wzroku z Kabuto...

I nagle przypomniało mu się jeszcze jedno, czy musiał się podzielić: - Poprzednia marionetka-zbroja miała umiejętności klanu Yuki, Hyoton. Musimy założyć najgorszy scenariusz, że oba anioły jak i sam lalkarz również mają ukrte zdolności... Jeśli coś pokażą, a Wy to rozpoznacie, lepiej byłoby się podzielić informacją.
  Ukryty tekst
0 x
MOWA
Awatar użytkownika
Kaito
Gracz nieobecny
Posty: 462
Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery
Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku

Re: [Event] Komplikacje - Port

Post autor: Kaito »

Członkowie grupy mieli zgoła różne podejście do przybyłych złodziejaszków. Mokuzu przyjęła ich stosunkowo ciepło w porównaniu do Izanagiego. Kaito z kolei chciał pogodzić obie wersje i zaproponował dość proste rozwiązanie. Dlaczego niby chciał, by mężczyźni zostawili swoje toboły? Z jednej strony nie robiło to większej różnicy, to ich problem, że tachali za sobą ciężary, nie wiedząc nawet czy wyjdą z tego miasta żywi. Okradzeni pewnie też nie mieli do niech większych pretensji, a być może już dawno kopnęli w kalendarz. Czarnowłosemu przyświecał jednak inny cel. Chciał się przekonać czy nieznajomi są w stanie przedłożyć dobro grupy i bezpieczeństwo ponad te kosztowności, czy może jednak liczą tylko na to, że okradną teraz ludzi udających się do portu. Chociaż… czy mieli w ogóle z czego? Ci tutaj raczej nie dbali już o majątek. Wyglądało jednak na to, że zarówno zaostrzone miecze, jak i dyplomatyczne głosy z ekipy ratunkowej zdołały przekonać szukających schronienia do współpracy.
Nagle rozgorzał jakiś hałas i banda szabrowników przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Kaito przepchnął się łokciami przez tłum cywilów, by dojrzeć, co się wydarzyło gdzieś na przedzie pochodu. Cholera… tego chyba nikt nie przewidział. Wydawało się, że są już tak dobrze zorganizowani, że pozostała im jedna prosta, a jednak nienawiść i pragnienie zemsty Ruri dało im się we znaki, a kobieta zaatakowała w najmniej spodziewanym momencie. Rekin nie zdążył zaobserwować całego zajścia, ale widział spoglądające na niego ślepia Kenty, powoli odpływające w niebyt. Nie miał z nim zbytnio styczności, ba, początkowo nawet nie pałał do niego sympatią przez wzgląd na te nieprzychylne komentarze o Cesarstwie, a jednak teraz coś go zakłuło w żołądku. Może jednak gość nie był taki zły? Wystarczyło zresztą zwrócić uwagę na to jak spoglądał na swoich towarzyszy, włączając w to Ame. Chyba i dla niego przestało się liczyć pochodzenie, a że popełnił w ferworze walki kilka błędów… Nie zasługiwał na śmierć, nie teraz i nie w taki sposób.
„Niechaj Hachiman cię poprowadzi, wojowniku.” – Mruknął tylko w myślach Kaito, bo niestety na żadne większe rytuały nie mieli czasu ani sposobności, zaś blondwłosy medyk niestety nie mógł już nic poradzić. Na szczęście Kenta nie cierpiał zbyt długo, wreszcie oddając się objęcia bogów. Naoki postanowił przenieść jego ciało, prawdopodobnie oddając mu w ten sposób cześć. A co z resztą? Płakać nad grobem nie mogli, musieli dalej brnąć w kierunku portu i przygotować się już do ścisłej ewakuacji, załadowywania ludzi na statki.
Wreszcie dotarli zresztą do portu i również tam nagła śmierć Kenty wywołała niemałe poruszenie. Wskazano Ruri jako winowajcę, wspomniano coś o przesłuchaniu. Właściwie Wyspiarz trochę kobiecie współczuł. Rozumiał jej ból związany ze stratą towarzyszów. Mimo wszystko nie popierał jej morderczego aktu i zdawał sobie sprawę z tego, że przesłuchanie, a także ewentualne ukaranie kobiety jest konieczne dla przywrócenia choćby prowizorycznego porządku. Bo o jakim porządku można było mówić, spoglądając na rozprzestrzeniający się ogień, liczne ciała i rzeki krwi, czyż nie?
Temat Ruri na razie zszedł na drugi plan, gdyż znacznie istotniejszą kwestią była obrona portu. W tym celu wszyscy zostali zebrani w jedno miejsce, zbici niczym sardynki w puszcze, ale dzięki temu mogli chronić słabszych. Kaito dojrzał gdzieś w tłumie Kenshiego, którego poznał podczas festiwalu w Hanamurze. Chociaż… poznał to może zbyt wielkie słowo. Kojarzył go, przeprowadził z nim wówczas całkiem przyjemną rozmowę. Teraz dopiero uświadomił sobie, że jest to najwyraźniej ktoś ważny. W tym ścisku atmosfera grozy i strachu zdawała się na chwilę ucichnąć, a w serca obecnych wkradła się chyba nawet jakaś radość, poczucie siły i zjednoczenia. Kaito wyczuwał tę aurę i nie sądził, by było to coś, co zdołał sobie wmówić z racji swojego życiowego optymizmu. Tak było. Naprawdę.
Szesnastolatek bacznie obserwował teren, ale w tym momencie główną rolę pełnili jednak medycy, którzy biegali od jednego do drugiego rannego, starając się pomóc jak największej liczbie poszkodowanych. On sam niestety nie miał zielonego pojęcia o iryojutsu, więc wolał trzymać się gdzieś z tyłu. Dzięki swemu sensoryzmowi mógł wcześniej uprzedzić grupę o ewentualnym zagrożeniu i tego się trzymał. Skorzystał nawet z okazji i utrzymywał pieczęć, by zwiększyć dystans swoich umiejętności. Nie był nawet pewien czy jego wrodzone zdolności są nadal przydatne, skoro zebrało się tutaj tak wielu potężnych ninja, no ale… nie zaszkodziło baczyć na pobliski teren.
Do jego uszu dobiegały urywki różnych rozmów. Niektóre były kompletnie błahe, ale jedna z nich szczególnie zwróciła jego uwagę. Ktoś w pobliżu mówił o jakiejś lalkarce i ewidentnie obawiał się starcia z tą kunoichi. Musiała być kimś potężnym, a Kaito nawet nie miał pojęcia o kim dokładnie mowa. Przez moment przemknęło mu nawet przez myśl, żeby podejść i zapytać, ale wtedy usłyszał krzyk jakiejś kobiety. Mówiła, że znalazła okręty… czyżby pojawiła się jakaś iskra nadziei? Po chwili okazało się, że należały one do Cesarstwa, a wówczas kobiety zwątpiłby w dobrą wolę Wyspiarzy.
- Jeśli macie zamiar się z nimi skontaktować, mogę spróbować pomóc. – Wtrącił się jednak do rozmowy. Nie powiedział wprost, że pochodzi z Kantańskiego regionu, ale raczej nie musiał. To że jego ojczyzną są Morskie Klify miał wypisane na twarzy. Przecież w innym wypadku w ogóle nie brałby udziału w tej dyskusji. W tym samym momencie ktoś wydał rozkaz, by zamknąć bramę i zająć się tworzeniem solidnych barykad i zabezpieczeń, dlatego też Kaito ponownie zwrócił się w kierunku Yuriko.
- Gdybym był potrzebny, dawajcie znać. – Mruknął tylko, po czym czmychnął w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawałoby się do stworzenia trudnych do przełamania barier. Może nie był tak silny jak Ame, ale nie miał na co narzekać. Był za to szybki, dzięki czemu nie obawiał się takiej fizycznej pracy. Szukał szczególnie jakichś ciężkich, wytrzymałych palów, z których można było stworzyć coś na wzór palisady.
Kiedy przed bramą pojawiła się tajemnicza postać, po towarzyszących jej aniołkach dało się domyślić, iż to wspomniana lalkarka. Naoki zdecydował się wyjść jej naprzeciw i rozkazał zebrać grupę pięciu osób chętnych do tego starcia. Młody Hozuki chciał się zgłosić, ale wtedy przypomniał sobie wcześniejsze rozmowy nieznajomych o lalkarce i nawet jeśli był zdeterminowany do osiągnięcia celu, nie sądził, by jego możliwości bojowe czy stosunkowo lichy arsenał technik mógł cokolwiek zdziałać przeciwko tak potężnej postaci. Dlatego też czarnowłosy chłopak westchnął tylko ciężko, przenosząc kolejne belki, pale czy mniejsze kawałki drewna służące uzupełnieniu luk w palisadzie. Skoro nie mógł pomóc w walce z Kabuto, chciał się chociaż przyczynić w jakiś sposób do ochrony ewakuowanej wcześniej ludności.

Rozwój postaci:
  Ukryty tekst
Pokłady chakry:
  Ukryty tekst
Poznane jutsu:
  Ukryty tekst
Ekwipunek:
  Ukryty tekst
Użyte umiejętności i techniki:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: [Event] Komplikacje - Port

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x