Dzielnica portowa
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Re: Dzielnica portowa
Misae stanęła nad kryształowym tworem swoje przyjaciela ze spokojem wymalowanym na twarzy. Spodziewała się, że od razu zwróci na nią swoje czekoladowe oczy, a zamiast tego odpowiedziały jej słowa, które sprawiły, że kolorowe oczy otworzyły się jeszcze szerzej niż do tej pory.
-Mówisz, że ci mnie brakuje? - zapytała nieco żartobliwie kiedy ten zerwał się zupełnie jakby zobaczył ducha. Ale to prawda. Sama jakoś nawet nie pomyślała, że przecież mieli być już na kontynencie, a stała teraz nad nim jak gdyby w ogóle nie wyruszyła na misję do innego kraju. W sumie jeśli się nad tym zastanowić to jeżeli on by zrobił jej to samo chyba byłaby bliska zawału serca... no ale tak się dzieje kiedy człowiek jest pochłonięty tak bardzo swoimi problemami, że nawet nie myśli o niczym innych.
Ze spokojem obserwowała jak chłopak niczym poparzony ogniem wyskakuje z łodzi i zamyka ją w swoich ramionach co odwzajemniła.
-Spokojnie Kitashi-kun... - odparła kiedy ten odskoczył od niej. Czekała ją rozmowa, którą w końcu musiała stoczyć nawet jeżeli nie zamierzała tego robić. Minoru był w nieco gorszym stanie psychicznym więc zostawianie tego na jego barkach byłoby po prostu bardzo okrutne, a tego jak niemal niczego innego sama nie chciała. Zbyt mocno martwiła się o Rakurai'a... no nic, dlatego to ona musiała wziąć wszystko na siebie i przekazać niezbyt ciekawe wieści. Yamanaka odetchnęła lekko i zabrała się za odpowiadanie na lawinę pytań, mając nadzieję, że nie zapomni o żadnym... a to wcale nie było takie proste!
-Matsui-san zadecydował, że odwołuje misje i wracamy do Hanamury - zaczęła warząc uważnie nad każdym kolejnym słowem. Nie chciała by zbyt duża ilość szczegółów nie spadła na niego zbyt mocno... oni niby mieli więcej czasu, ale mimo to nie byli gotowi na wszystko co ich spotkało - Misja poszła nieco nie tak jak było planowane... zaatakowali nas silni wrogowie i niestety nie obyło się bez komplikacji. Mi się nic nie stało, ale Minoru prawie nie stracił całej chakry... ale nie martw się. Lada chwila wyjdzie ze szpitala, byłam u niego na miejscu i czuje się już w porządku - na złe wieści starała się zalewać go falą bardziej optymistycznych aby nie przytłoczyło go to zbytnio. Mówiła stonowanym, może nawet nazbyt beznamiętnym tonem. Cały czas zdawało się jakby mówiła o czymś zupełnie odległym i obcym, a nie tym, co spotkało ich zaledwie kilka dni temu.
-Ale nie ma tego złego! Razem tu przyjechaliśmy i razem opuścimy tą wyspę... no i mi nie odpowiedziałeś jak ty się czujesz! - zażartowała i choć jej usta śmiały się delikatnie to czy wyrażały głuchą ciszę. Nic więcej, jednak czuła, że nie jest w stanie wycisnąć z siebie więcej.
-Poza tym bardzo ładna łódź, szykujemy się do drogi? - szybka zmiana tematu wydała jej się być dobrym wybiegiem... poza tym faktycznie nigdy wcześniej nie widziała podobnego tworu w wykonaniu przyjaciela... przecież nie zamierzał chyba na nim wrócić... prawda?
-Mówisz, że ci mnie brakuje? - zapytała nieco żartobliwie kiedy ten zerwał się zupełnie jakby zobaczył ducha. Ale to prawda. Sama jakoś nawet nie pomyślała, że przecież mieli być już na kontynencie, a stała teraz nad nim jak gdyby w ogóle nie wyruszyła na misję do innego kraju. W sumie jeśli się nad tym zastanowić to jeżeli on by zrobił jej to samo chyba byłaby bliska zawału serca... no ale tak się dzieje kiedy człowiek jest pochłonięty tak bardzo swoimi problemami, że nawet nie myśli o niczym innych.
Ze spokojem obserwowała jak chłopak niczym poparzony ogniem wyskakuje z łodzi i zamyka ją w swoich ramionach co odwzajemniła.
-Spokojnie Kitashi-kun... - odparła kiedy ten odskoczył od niej. Czekała ją rozmowa, którą w końcu musiała stoczyć nawet jeżeli nie zamierzała tego robić. Minoru był w nieco gorszym stanie psychicznym więc zostawianie tego na jego barkach byłoby po prostu bardzo okrutne, a tego jak niemal niczego innego sama nie chciała. Zbyt mocno martwiła się o Rakurai'a... no nic, dlatego to ona musiała wziąć wszystko na siebie i przekazać niezbyt ciekawe wieści. Yamanaka odetchnęła lekko i zabrała się za odpowiadanie na lawinę pytań, mając nadzieję, że nie zapomni o żadnym... a to wcale nie było takie proste!
-Matsui-san zadecydował, że odwołuje misje i wracamy do Hanamury - zaczęła warząc uważnie nad każdym kolejnym słowem. Nie chciała by zbyt duża ilość szczegółów nie spadła na niego zbyt mocno... oni niby mieli więcej czasu, ale mimo to nie byli gotowi na wszystko co ich spotkało - Misja poszła nieco nie tak jak było planowane... zaatakowali nas silni wrogowie i niestety nie obyło się bez komplikacji. Mi się nic nie stało, ale Minoru prawie nie stracił całej chakry... ale nie martw się. Lada chwila wyjdzie ze szpitala, byłam u niego na miejscu i czuje się już w porządku - na złe wieści starała się zalewać go falą bardziej optymistycznych aby nie przytłoczyło go to zbytnio. Mówiła stonowanym, może nawet nazbyt beznamiętnym tonem. Cały czas zdawało się jakby mówiła o czymś zupełnie odległym i obcym, a nie tym, co spotkało ich zaledwie kilka dni temu.
-Ale nie ma tego złego! Razem tu przyjechaliśmy i razem opuścimy tą wyspę... no i mi nie odpowiedziałeś jak ty się czujesz! - zażartowała i choć jej usta śmiały się delikatnie to czy wyrażały głuchą ciszę. Nic więcej, jednak czuła, że nie jest w stanie wycisnąć z siebie więcej.
-Poza tym bardzo ładna łódź, szykujemy się do drogi? - szybka zmiana tematu wydała jej się być dobrym wybiegiem... poza tym faktycznie nigdy wcześniej nie widziała podobnego tworu w wykonaniu przyjaciela... przecież nie zamierzał chyba na nim wrócić... prawda?
0 x

Re: Dzielnica portowa
Chłopak nie zdążył zareagować na żartobliwy komentarz dziewczyny, bo już lądował na pomoście by przytulić przyjaciółkę. Na jej kolejne słowa chłopak wziął głębszy wdech i zamienił się w słuch by dać Yamanace spokojnie odpowiedzieć na wszystkie pytania którymi zalał ją Koseki. Wraz z drugim zdaniem dziewczyny twarz chłopaka tężała i poważniała. Zmleł przekleństwo w ustach i uderzył dłonią w najbliżej położony słup.
-Kuso, wiedziałem że nie powinienem was puszczać samych. Przecież to mogło się skończyć jeszcze gorzej.
Warknął cicho, w jego oczach było widać zmartwienie, smutek i złość. Słysząc że Minoru wraca do zdrowia nieco się uspokoił, ale dalej widać było w nim mnóstwo złości na samego siebie ze pozwolił by jego przyjaciele sami musieli walczyć z tak silnymi przeciwnościami losu. Minoru prawie zginął, podczas gdy on wpatrywał się w podłogę toalety w ryokanie. Chłopak lekko przytulił Misae, mimo iż on się martwił, to ona przeżyła to wszystko na własnej skórze i musiało jej być ciężko. Jeśli nie oponowała lekko oparł brodę o jej ramię i powiedział cicho.
-Mimo wszystko powinienem być z wami, może gdybyśmy byli w trójkę to to nie skończyłoby się w taki sposób.
Chłopak lekko przymknął oczy myśląc jak może pomóc jej jak i Minoru który obecnie był w szpitalu. Na pytanie dziewczyny lekko prychnął.
-Dziś nad ranem mi przeszło, ale to i tak było nic w porównaniu do tego przez co wy przeszliście. Powinienem być wtedy z wami by was wesprzeć i pomóc.
Mruknął cicho by na komentarz odnośnie łodzi lekko prychnąć z rozbawieniem, lecz i tak mimo tego widać było iż pod tym niby rozbawieniem dalej się w nim gotowało.
-To tylko próbka, chciałem stworzyć technikę dzięki której moglibyśmy się przemieszczać tam gdzie chcemy po wodach. Wystarczy tylko żagiel albo klony, oraz odpowiednie jej uformowanie i można pływać. Ech, skoro jesteście to gdy Minoru dojdzie do siebie można by wrócić na kontynent w ten sposób.
Powiedział cicho, by następnie odsunąć się na krok.
-Może chodźmy do Minoru? Chcę zobaczyć w jakim jest stanie.
Mruknął cicho.
-Kuso, wiedziałem że nie powinienem was puszczać samych. Przecież to mogło się skończyć jeszcze gorzej.
Warknął cicho, w jego oczach było widać zmartwienie, smutek i złość. Słysząc że Minoru wraca do zdrowia nieco się uspokoił, ale dalej widać było w nim mnóstwo złości na samego siebie ze pozwolił by jego przyjaciele sami musieli walczyć z tak silnymi przeciwnościami losu. Minoru prawie zginął, podczas gdy on wpatrywał się w podłogę toalety w ryokanie. Chłopak lekko przytulił Misae, mimo iż on się martwił, to ona przeżyła to wszystko na własnej skórze i musiało jej być ciężko. Jeśli nie oponowała lekko oparł brodę o jej ramię i powiedział cicho.
-Mimo wszystko powinienem być z wami, może gdybyśmy byli w trójkę to to nie skończyłoby się w taki sposób.
Chłopak lekko przymknął oczy myśląc jak może pomóc jej jak i Minoru który obecnie był w szpitalu. Na pytanie dziewczyny lekko prychnął.
-Dziś nad ranem mi przeszło, ale to i tak było nic w porównaniu do tego przez co wy przeszliście. Powinienem być wtedy z wami by was wesprzeć i pomóc.
Mruknął cicho by na komentarz odnośnie łodzi lekko prychnąć z rozbawieniem, lecz i tak mimo tego widać było iż pod tym niby rozbawieniem dalej się w nim gotowało.
-To tylko próbka, chciałem stworzyć technikę dzięki której moglibyśmy się przemieszczać tam gdzie chcemy po wodach. Wystarczy tylko żagiel albo klony, oraz odpowiednie jej uformowanie i można pływać. Ech, skoro jesteście to gdy Minoru dojdzie do siebie można by wrócić na kontynent w ten sposób.
Powiedział cicho, by następnie odsunąć się na krok.
-Może chodźmy do Minoru? Chcę zobaczyć w jakim jest stanie.
Mruknął cicho.
0 x
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Re: Dzielnica portowa
To co ich spotkało było... tak by zamknąć to w jednym słowie - ciężkie. Nie byli gotowi na to co ich spotkało, ale chyba nikt nigdy nie jest gotowy na tego typu doświadczenie. Nigdy nie jest się dość dobrze przygotowanym na pierwsze zabójstwo ani na śmierć kogoś bliskiego - jakby nie było Minoru był naprawdę blisko z Momoru, ale w tamtej chwili kunoichi nie miała psychicznie siły na rozmowę. Nie chciała się rozkleić. Musiała się trzymać tak samo jak teraz zamierzała być dzielna. Bardzo chciała pokazać, że jest dzielna, dlatego kiedy Koseki położył głowę na jej ramieniu delikatnie pogładziła jego plecy, zupełnie jak matka z czułością pocieszającą swojego syna w smutku.
-Nikt nie mógł tego przewidzieć... najważniejsze jest to, że wróciliśmy - mówiła spokojnym, cichym tonem tak aby tylko on mógł ją usłyszeć. Kiedy stała się im matką? To już chyba wiele lat temu - Kitashi był dla nich ojcem, to ktoś musiał jeszcze tą drugą rolę spełniać. Misae nie zamierzała zagłębiać się w misję, więc kiedy podłapał temat łodzi nie oponowała, a wręcz przeciwnie! Było jej to bardzo na rękę, bo mogła wreszcie choć na chwilę odsunąć od siebie te wszystkie myśli i wspomnienia - kiedyś do tego wróci, a znając swoje skłonności do nadmiernego przejmowania się pewnie nadejdzie niedługo.
-To może damy radę... jeśli mówisz, że łódź nas poniesie to ci ufam - powiedziała odsuwając się od niego nieznacznie, tak aby mogła na niego spojrzeć. W najgorszym razie pójdą przez morze na własnych nogach... jednak wolałaby tego mimo wszystko uniknąć... nie wiedziałaczy wystarczy jej jej wlasnej chakry do tego.
-Chodźmy, wskażę ci sale... cały wyjazd martwił się o ciebie - odparła z lekkim uśmiechem kierując siebie i przyjaciela do rannego Rakuraia
ZT + Kitashi
-Nikt nie mógł tego przewidzieć... najważniejsze jest to, że wróciliśmy - mówiła spokojnym, cichym tonem tak aby tylko on mógł ją usłyszeć. Kiedy stała się im matką? To już chyba wiele lat temu - Kitashi był dla nich ojcem, to ktoś musiał jeszcze tą drugą rolę spełniać. Misae nie zamierzała zagłębiać się w misję, więc kiedy podłapał temat łodzi nie oponowała, a wręcz przeciwnie! Było jej to bardzo na rękę, bo mogła wreszcie choć na chwilę odsunąć od siebie te wszystkie myśli i wspomnienia - kiedyś do tego wróci, a znając swoje skłonności do nadmiernego przejmowania się pewnie nadejdzie niedługo.
-To może damy radę... jeśli mówisz, że łódź nas poniesie to ci ufam - powiedziała odsuwając się od niego nieznacznie, tak aby mogła na niego spojrzeć. W najgorszym razie pójdą przez morze na własnych nogach... jednak wolałaby tego mimo wszystko uniknąć... nie wiedziałaczy wystarczy jej jej wlasnej chakry do tego.
-Chodźmy, wskażę ci sale... cały wyjazd martwił się o ciebie - odparła z lekkim uśmiechem kierując siebie i przyjaciela do rannego Rakuraia
ZT + Kitashi
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Nie było mu wcale wesoło. Nie dlatego, że coś go bolało, że miał własne problemy albo z powodu rozmowy z liderem Ranmaru. No, może po prawdzie to ostatnie miało z tym związek. Świat stawał na głowie. Każdy już zdawał sobie z tego sprawę, a jeśli nie to czeka go to w ciągu kilku najbliższych dni. Wraz z zamordowaniem Rady na dobre znikł ledwo trzymający się albo przynajmniej pozorowany pokój na kontynencie. Co niektóre klany zapewne spróbują cokolwiek zyskać, wykorzystując chwilowe - miejmy nadzieję - zamieszanie. Okres wojen i krwawych rozrachunków. O to, co nadchodzi. Przynajmniej dopóki ktoś nie ustali nowego porządku. Jeśli w ogóle ktoś taki się znajdzie...
Posępna mina jasno świadczyła, że głowę Kisho nawiedzały czarne myśli. Mógł jednak tylko przypuszczać, co może się stać i jakie konsekwencje poniesie za sobą atak Hana. Sam nie wiedział co ma z tym zrobić. Był w stanie cokolwiek w tej sprawie zdziałać? Mało prawdopodobne. Co najwyżej mógł się baczniej przyglądać temu, co dzieje się wokoło, raportować o wszelkich podejrzanych sprawach Cesarstwu no i pomagać, tak jak to do tej pory robił.
- Aaa... - nagle lekko się zaniósł i kichnął. Całe szczęście nijak się nie pobrudził. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że może zachorować, jeśli nadal będzie sobie tak beztrosko siedział i dumał. Pora roku, chociaż jeszcze nie ta najzimniejsza, dawała się we znaki. Ostatnio, kiedy tu był, było cieplej. Nie jakoś szczególnie, ale jednak. Te kilka stopni mimo wszystko robiło różnicę, gdyż wcześniej nie potrzebował zanadto niczego prócz własnych codziennych ubrań. Teraz jednak musiał szczelnie opatulić się popielatym płaszczem i zaciągnąć kaptur na głowę. - Jak oni tu wytrzymują... - rzucił przelotnie, zacierając dłonie. Nawet w rękawiczkach odczuwał chłód.
Miał zamiar trochę się rozruszać. Rozprostować kości i tym samym nieco zagrzać organizm. Tak, o pospacerować po wyspie i nieco ją zwiedzić. Nie wiadomo przecież, czy będzie jeszcze miał okazję tutaj wrócić. Nim jednak w ogóle gdziekolwiek się ruszył, usłyszał niebyłe jakie słowa gdzieś spod muru, których bez wątpienia nie mógł zlekceważyć. Mówić o śmierci w obecności Kisho? Tuż to działa jak płachta na byka.
- Każdy prędzej czy później umrze - nawiązał do słów starca, jednocześnie sprytnie nawiązując pierwszy kontakt. Musiał się dowiedzieć, o co mu chodziło. Co miał na myśli, mówiąc, że na pewno zginą. - Grunt, to odwlekać ten moment do samego końca i dobrze ze sobą żyć. - Kolejna prosta sentencja, brzmiąca prawie jak jakaś złota myśl. - Przepraszam, Pan... - podszedł bliżej i stanął mniej więcej w odległości metra. Przyjrzał się uważnie człowiekowi przed sobą. - Pan jest stąd? - zadał proste pytanie, które tak po prawdzie nie miało najmniejszego znaczenia. Kisho chciał jedynie wzbudzić w starcu coś na kształt zaufania, zanim przejdzie do konkretów. Chyba nie myśleliście, że spyta go prosto z mostu, o co chodzi, nie? Bądźmy poważni. Nikt przy zdrowych zmysłach byle obcemu wszystkiego nie wyjawi. Co innego po krótkiej wymianie zdań i nawiązaniu pierwszych znajomości. Wtedy kto wie? Może będzie jakaś szansa.
Posępna mina jasno świadczyła, że głowę Kisho nawiedzały czarne myśli. Mógł jednak tylko przypuszczać, co może się stać i jakie konsekwencje poniesie za sobą atak Hana. Sam nie wiedział co ma z tym zrobić. Był w stanie cokolwiek w tej sprawie zdziałać? Mało prawdopodobne. Co najwyżej mógł się baczniej przyglądać temu, co dzieje się wokoło, raportować o wszelkich podejrzanych sprawach Cesarstwu no i pomagać, tak jak to do tej pory robił.
- Aaa... - nagle lekko się zaniósł i kichnął. Całe szczęście nijak się nie pobrudził. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że może zachorować, jeśli nadal będzie sobie tak beztrosko siedział i dumał. Pora roku, chociaż jeszcze nie ta najzimniejsza, dawała się we znaki. Ostatnio, kiedy tu był, było cieplej. Nie jakoś szczególnie, ale jednak. Te kilka stopni mimo wszystko robiło różnicę, gdyż wcześniej nie potrzebował zanadto niczego prócz własnych codziennych ubrań. Teraz jednak musiał szczelnie opatulić się popielatym płaszczem i zaciągnąć kaptur na głowę. - Jak oni tu wytrzymują... - rzucił przelotnie, zacierając dłonie. Nawet w rękawiczkach odczuwał chłód.
Miał zamiar trochę się rozruszać. Rozprostować kości i tym samym nieco zagrzać organizm. Tak, o pospacerować po wyspie i nieco ją zwiedzić. Nie wiadomo przecież, czy będzie jeszcze miał okazję tutaj wrócić. Nim jednak w ogóle gdziekolwiek się ruszył, usłyszał niebyłe jakie słowa gdzieś spod muru, których bez wątpienia nie mógł zlekceważyć. Mówić o śmierci w obecności Kisho? Tuż to działa jak płachta na byka.
- Każdy prędzej czy później umrze - nawiązał do słów starca, jednocześnie sprytnie nawiązując pierwszy kontakt. Musiał się dowiedzieć, o co mu chodziło. Co miał na myśli, mówiąc, że na pewno zginą. - Grunt, to odwlekać ten moment do samego końca i dobrze ze sobą żyć. - Kolejna prosta sentencja, brzmiąca prawie jak jakaś złota myśl. - Przepraszam, Pan... - podszedł bliżej i stanął mniej więcej w odległości metra. Przyjrzał się uważnie człowiekowi przed sobą. - Pan jest stąd? - zadał proste pytanie, które tak po prawdzie nie miało najmniejszego znaczenia. Kisho chciał jedynie wzbudzić w starcu coś na kształt zaufania, zanim przejdzie do konkretów. Chyba nie myśleliście, że spyta go prosto z mostu, o co chodzi, nie? Bądźmy poważni. Nikt przy zdrowych zmysłach byle obcemu wszystkiego nie wyjawi. Co innego po krótkiej wymianie zdań i nawiązaniu pierwszych znajomości. Wtedy kto wie? Może będzie jakaś szansa.
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Empatia Kisho to dość ciekawy temat. Jasne, chłopak nie potrafił, nie chciał, może nawet nie umiał być obojętnym w stosunku do innych i w sumie dobrze to o nim świadczyło. Był nad wyraz ludzki i co najciekawsze godził to z rolą shinobi, a nie od dziś wiadomo, że takowi rzadko pokazują swe gołębie serce. Niemniej i tak trudno być samarytańskim ninja w obecnym świecie. I nie, nie chodzi tutaj o zasadę „zabij albo zostaniesz zabity", którą posługują się już niemal wszyscy, a która dodatkowo jedynie ciąży na Kisho zmuszając go do podejmowania trudnych decyzji i często nie sprzyja byciu tym „dobrym". Mam na myśli fakt, że te dobrotliwe aniołki - och jak to uroczo brzmi! -, które w przeciwieństwie do innych są skore pomagać obcym bez pomyślunku „A co ja będę z tego miał?" padają ofiarą wykorzystania. No, a przynajmniej tak jest w przypadku Kisho, któremu jakoś niefortunnie niemal przy każdej ostatniej okazji zdarza się kończyć w szpitalu. Możecie nazwać to pechem. Ja i tak wolę określenie "własna głupota i bezmyślna wiara w ludzi". Chociaż nie, sama głupota bardziej pasuje. I jest krócej. O ile ma to jakiekolwiek znaczenie.
Dobroduszność chłopaka i tak nie pozwalała mu teraz odpuścić. Cokolwiek będzie i jakkolwiek się to nie skończy. Pomoże i kropka.
Mając okazję, przyglądnął się wyraźniej ukazanej twarzy. Już wcześniej wiedział, że rozmawia ze starcem, teraz jednak miał tego pewność. Wyraźne bruzdki na suchej skórze, która nosiła już liczne znamiona przebarwień, a także skąpa ilość siwych włosów, mówiły same za siebie. Oznak starości niestety jeszcze nikt nie zwyciężył.
- Miło mi. Kisho - odpowiedział jakby automatycznie, gdy tam się przedstawił. Nie zrozumiał reszty. Kusić los? Ostrzec? O co mogło mu chodzić? - Spokojnie - Kisho spróbował nieco uspokoić pana Toro. - Co się takiego stało? - spytał, tym razem wprost. Starca wyraźnie coś martwiło, a raczej ktoś. Dodatkowo zastanawiające było to, co ktoś z Ryuzaku no Taki robi w Cesarstwie. Czyżby była to jedna z ofiar po ostatniej rozróbie urządzonej przez Hana?
Dobroduszność chłopaka i tak nie pozwalała mu teraz odpuścić. Cokolwiek będzie i jakkolwiek się to nie skończy. Pomoże i kropka.
Mając okazję, przyglądnął się wyraźniej ukazanej twarzy. Już wcześniej wiedział, że rozmawia ze starcem, teraz jednak miał tego pewność. Wyraźne bruzdki na suchej skórze, która nosiła już liczne znamiona przebarwień, a także skąpa ilość siwych włosów, mówiły same za siebie. Oznak starości niestety jeszcze nikt nie zwyciężył.
- Miło mi. Kisho - odpowiedział jakby automatycznie, gdy tam się przedstawił. Nie zrozumiał reszty. Kusić los? Ostrzec? O co mogło mu chodzić? - Spokojnie - Kisho spróbował nieco uspokoić pana Toro. - Co się takiego stało? - spytał, tym razem wprost. Starca wyraźnie coś martwiło, a raczej ktoś. Dodatkowo zastanawiające było to, co ktoś z Ryuzaku no Taki robi w Cesarstwie. Czyżby była to jedna z ofiar po ostatniej rozróbie urządzonej przez Hana?
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Złoto, Ryo, przywileje, władza, sława... Jest tak wiele cennych dóbr, których niemal każdy pożąda. Nic z tego jednak nie może w pełni zaspokoić człowieka. Szczęście to prawdziwe, pochodzi ze znacznie innego źródła - z nas samych i tego, co robimy dla innych. Brzmi to niewiarygodnie i może odrobinę niezrozumiale, ale taka jest prawda i tak właśnie działa Kisho.
- Spokojnie, bez pośpiechu - próbował uspokajać Toro. Mężczyzna wyraźnie się bał i z tego, co powiedział, miał czego. Nawet Kisho lekko się zląkł, wysłuchawszy jego opowieści. Przesuwające się przedmioty, krew, pojawiające się rany, klątwa... W żadnym wypadku nie brzmiało to kolorowo.
- Zajmę się tym - odpowiedział jednak i to dość ochoczo. Słyszał już kilka opowieści o duchach. Mroziły mu krew w żyłach, ale finalnie dochodził do wniosku, że to tylko bajki. Coś w stylu niezwykłych opowieści. W tym wypadku zapewne będzie tak samo. - i przypilnuję ich! - rzucił jeszcze, odwracając się i biegnąc ku wskazanym przez starca ludziom. W żadnym wypadku nie przemyślał tego, co właśnie robił. Znalazł czyiś problem i zaczął działać, pomagać.
- Można się dołączyć? - spytał wprost, stojąc przy łodzi i przyglądając się każdemu w niej człowiekowi.
- Spokojnie, bez pośpiechu - próbował uspokajać Toro. Mężczyzna wyraźnie się bał i z tego, co powiedział, miał czego. Nawet Kisho lekko się zląkł, wysłuchawszy jego opowieści. Przesuwające się przedmioty, krew, pojawiające się rany, klątwa... W żadnym wypadku nie brzmiało to kolorowo.
- Zajmę się tym - odpowiedział jednak i to dość ochoczo. Słyszał już kilka opowieści o duchach. Mroziły mu krew w żyłach, ale finalnie dochodził do wniosku, że to tylko bajki. Coś w stylu niezwykłych opowieści. W tym wypadku zapewne będzie tak samo. - i przypilnuję ich! - rzucił jeszcze, odwracając się i biegnąc ku wskazanym przez starca ludziom. W żadnym wypadku nie przemyślał tego, co właśnie robił. Znalazł czyiś problem i zaczął działać, pomagać.
- Można się dołączyć? - spytał wprost, stojąc przy łodzi i przyglądając się każdemu w niej człowiekowi.
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Słysząc za plecami krzyk starca, uśmiechnął się lekko. Wątpiłby jakakolwiek boska ingerencja będzie tutaj w ogóle potrzebna. Chyba że faktycznie natrafi na paranormalne zjawiska, których nijak nie będzie potrafił wyjaśnić, a co dopiero rozwiązać.
Na chwilę obecną miał już swoją teorię i wyjaśnienie zjawisk zachodzących w tajemniczej wiosce. Rany mogły rzeczywiście być objawem jakiejś zarazy, ale w rozumieniu choroby, a nie niesamowitego nieszczęścia, w które wplątane są niezrozumiałe siły. Co do przesuwających się przedmiotów, sprawa była dość prosta i rozwiązanie przyszło do głowy chłopaka niemal od razu. Maji. Któż inny niż nie ten szczep mógł poruszać przedmiotami bez dotykania ich. Opcjonalnie, ktoś stosował tam techniki podobne do tegoż też szczepu. Pytanie tylko dlaczego.
Przez moment na twarzy chłopaka można było zauważyć objawy irytacji. Cóż, zignorowali go prawie wszyscy, a przecież zdawało mu się, że mówił głośno i wyraźnie. Miał już powtarzać pytanie, ale znalazła się jednak dobra duszyczka, która zareagowała na jego poprzednie słowa. Dość obficie obdarzoną duszyczkę.
- Cóż, przeżyłem atak dzikich na Mur i ostatni pogrom na Kami no Hikage - odpowiedział, lekko się czerwieniąc. Wdzięki kobiety przypomniały mu o wizycie w gorących źródłach i o Nikusui. To właśnie na wspomnienie tej białowłosej piękności, która pokazała mu się w całej okazałości, teraz miał dwa czerwone placki na licach. - Zaraza i duchy będą ciekawą odmianą - zażartował. Bynajmniej nie chciał się przechwalać albo wyjść na takiego, co to się niczego nie boi. Po prostu z góry założył, że nic nienaturalnego nie znajdzie i tyle. - Poza tym, niczego nie oczekuje w zamian, więc nic nie tracicie, a i zyskujecie parę dodatkowych rąk do pomocy.
Na chwilę obecną miał już swoją teorię i wyjaśnienie zjawisk zachodzących w tajemniczej wiosce. Rany mogły rzeczywiście być objawem jakiejś zarazy, ale w rozumieniu choroby, a nie niesamowitego nieszczęścia, w które wplątane są niezrozumiałe siły. Co do przesuwających się przedmiotów, sprawa była dość prosta i rozwiązanie przyszło do głowy chłopaka niemal od razu. Maji. Któż inny niż nie ten szczep mógł poruszać przedmiotami bez dotykania ich. Opcjonalnie, ktoś stosował tam techniki podobne do tegoż też szczepu. Pytanie tylko dlaczego.
Przez moment na twarzy chłopaka można było zauważyć objawy irytacji. Cóż, zignorowali go prawie wszyscy, a przecież zdawało mu się, że mówił głośno i wyraźnie. Miał już powtarzać pytanie, ale znalazła się jednak dobra duszyczka, która zareagowała na jego poprzednie słowa. Dość obficie obdarzoną duszyczkę.
- Cóż, przeżyłem atak dzikich na Mur i ostatni pogrom na Kami no Hikage - odpowiedział, lekko się czerwieniąc. Wdzięki kobiety przypomniały mu o wizycie w gorących źródłach i o Nikusui. To właśnie na wspomnienie tej białowłosej piękności, która pokazała mu się w całej okazałości, teraz miał dwa czerwone placki na licach. - Zaraza i duchy będą ciekawą odmianą - zażartował. Bynajmniej nie chciał się przechwalać albo wyjść na takiego, co to się niczego nie boi. Po prostu z góry założył, że nic nienaturalnego nie znajdzie i tyle. - Poza tym, niczego nie oczekuje w zamian, więc nic nie tracicie, a i zyskujecie parę dodatkowych rąk do pomocy.
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Nie kłamał. Brał udział w obu wydarzeniach. Jednak pominął fakt, że chociażby w starciu z Dzikimi ledwo uszedł z życiem, a przecież tam ograniczali starcia do absolutnego minimum, gdyż nie takie mieli założenia. Co do Kami no Higake, tam to już w ogóle nie tyle walczył, co najzwyczajniej ratował i eskortował tamtejszą ludność. Także, trudno ocenić jego faktyczne doświadczenie, o którym wspomniała kobieta. Niemniej, dzięki temu zdołał wkupić się w jej łaski i zaciągnąć do grupy, a przecież to było teraz najważniejsze. Poza tym powiedział szczerze, że - cytuję - „przeżyłem”, co było w stu procentową prawdą. Nie jego problem, że pani kapitan, nie spytała w jakim stanie, nie? Sumienia ma czyste. No powiedzmy...
- Miło poznać - odpowiedział, odwdzięczając się niemal podobnym, bo również szerokim uśmiechem. Teraz był już pewny, że został przyjęty, gdyż Mei postanowiła oficjalnie przedstawić go reszcie.
- Kisho - podpowiedział dyskretnie. Cóż, zapewne trudno było Pani dowódcy zaznajomić Ranmaru z resztą ekipy, gdy nie znała jego imienia. - Kisho Kyuzazame - poprawił się na szybko, tym razem podając pełne dane osobowe.
Był ciekaw, z kim przyjdzie mu odkrywać te códaczne zjawiska, które tak bardzo przerażały Pana Toro. Przypuszczał, że będą to ludzie podobni do niego. Tacy poszukiwacze przygód, jak to określiła chwilę temu Mei. Być może wśród nich znajdzie nawet jakiegoś shinobi albo nawet lepiej, jednego z członków jego szczepu?
- Znacie jakieś konkrety odnośnie tych zjawisk? - musiał w końcu zapytać. Był nad wyraz ciekawy i mimo strachu, bo co jak co, ale opowiadana przez starca historia wioski nadal przyprawiała o ciarki, chciał już zacząć nową przygodę...
- Miło poznać - odpowiedział, odwdzięczając się niemal podobnym, bo również szerokim uśmiechem. Teraz był już pewny, że został przyjęty, gdyż Mei postanowiła oficjalnie przedstawić go reszcie.
- Kisho - podpowiedział dyskretnie. Cóż, zapewne trudno było Pani dowódcy zaznajomić Ranmaru z resztą ekipy, gdy nie znała jego imienia. - Kisho Kyuzazame - poprawił się na szybko, tym razem podając pełne dane osobowe.
Był ciekaw, z kim przyjdzie mu odkrywać te códaczne zjawiska, które tak bardzo przerażały Pana Toro. Przypuszczał, że będą to ludzie podobni do niego. Tacy poszukiwacze przygód, jak to określiła chwilę temu Mei. Być może wśród nich znajdzie nawet jakiegoś shinobi albo nawet lepiej, jednego z członków jego szczepu?
- Znacie jakieś konkrety odnośnie tych zjawisk? - musiał w końcu zapytać. Był nad wyraz ciekawy i mimo strachu, bo co jak co, ale opowiadana przez starca historia wioski nadal przyprawiała o ciarki, chciał już zacząć nową przygodę...
0 x

- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Dzielnica portowa
Chłopak nie potrzebował odpoczynku. Nie wysilał się od czasu pogromu na Kami no Hikage, więc zdołał zregenerować wszelkie siły życiowe, jak i duchowe. Prawdę powiedziawszy, wystarczyłby mu teraz jedynie chwilowy sen, tak na wszelki wypadek, co by później nie ziajał z otwartą buzią na lewo i prawo. Nie potrafiłby jednak teraz zasnąć. W głowie kotłowało mu się zbyt wiele myśli.
Przez dłuższy czas przyglądał się pracującym ludziom, a właściwie marynarzom - tym kimś z automatu chyba staje się każdy pracujący na statku, nie? Czy może się mylił i to określenie jest zarezerwowane dla osób pełniących jedynie konkretne funkcje na pokładzie? Właśnie takimi, nazwijmy to „pierdołami”, zajęta była jego głowa. Tak, wiem to trochę głupie, no ale cóż. Nie mając nic konkretnego do roboty, przynajmniej nic ciekawszego od siedzenia na czterech literach i obserwowanie tego, co dzieje się wokoło, człowiek zaczyna się nużyć. Taka jednostajność właśnie sprawia, że do głowy wpadają różne głupie pomysły bądź idiotyczne myśli.
Kolejne „pierdoły” rozbijały się kolejno, o to, czy sam jest marynarzem tak jak reszta załogi Mei - jakby nie było, znajdował się na statku, a także już dawno wiedział jak obsługiwać takie jednostki -,czy rzeczywiście coś nienaturalnego nawiedziło wioskę, do której zmierzają i finalne - uwaga, teraz poleci prawdziwa bomba - do którego z bogów powinien się modlić, gdyby pojawił się przed nim najprawdziwszy duch. Możecie nie wierzyć, ale naprawdę się nad tym zastanawiał. Miał już nawet zacząć układać ową modlitwę - to nadal nie są żarty! - ale pojawienie się różowowłosej dziewczynki skutecznie oderwało go od tego zajęcia.
- Spokojnie, nie skończy się - odpowiedział z lekkim uśmiechem po wysłuchaniu. Wiedział, jak to jest stracić dom, więc potrafił zrozumieć uczucia dziewczyny. - Poza tym, musisz być strasznie odważna... - zaczął nagle z innej beczki. Chciał nieco rozweselić Ari, sprawić by choć na chwilę zapomniała o wiosce i problemach, by na jej twarzy zagościł uśmiech. - No wiesz, ja nadal mam ciarki na myśl o tym, że możemy spotkać prawdziwego ducha... - spróbował zagrać przestraszonego. Wcale nie musiał się zanadto wysilać. - A ty, mając... - zawiesił się na chwilę i zlustrował małą istotkę od stup do głowy, starając się oszacować jej wiek. - Dziesięć? Jedenaście lat? - strzelał. - Płyniesz tam jak gdyby nigdy nic. - W tym momencie zademonstrował jedną z lepszych min, jakie miał w swoim artystycznym arsenale.
- Podziwiam Cię.
Przez dłuższy czas przyglądał się pracującym ludziom, a właściwie marynarzom - tym kimś z automatu chyba staje się każdy pracujący na statku, nie? Czy może się mylił i to określenie jest zarezerwowane dla osób pełniących jedynie konkretne funkcje na pokładzie? Właśnie takimi, nazwijmy to „pierdołami”, zajęta była jego głowa. Tak, wiem to trochę głupie, no ale cóż. Nie mając nic konkretnego do roboty, przynajmniej nic ciekawszego od siedzenia na czterech literach i obserwowanie tego, co dzieje się wokoło, człowiek zaczyna się nużyć. Taka jednostajność właśnie sprawia, że do głowy wpadają różne głupie pomysły bądź idiotyczne myśli.
Kolejne „pierdoły” rozbijały się kolejno, o to, czy sam jest marynarzem tak jak reszta załogi Mei - jakby nie było, znajdował się na statku, a także już dawno wiedział jak obsługiwać takie jednostki -,czy rzeczywiście coś nienaturalnego nawiedziło wioskę, do której zmierzają i finalne - uwaga, teraz poleci prawdziwa bomba - do którego z bogów powinien się modlić, gdyby pojawił się przed nim najprawdziwszy duch. Możecie nie wierzyć, ale naprawdę się nad tym zastanawiał. Miał już nawet zacząć układać ową modlitwę - to nadal nie są żarty! - ale pojawienie się różowowłosej dziewczynki skutecznie oderwało go od tego zajęcia.
- Spokojnie, nie skończy się - odpowiedział z lekkim uśmiechem po wysłuchaniu. Wiedział, jak to jest stracić dom, więc potrafił zrozumieć uczucia dziewczyny. - Poza tym, musisz być strasznie odważna... - zaczął nagle z innej beczki. Chciał nieco rozweselić Ari, sprawić by choć na chwilę zapomniała o wiosce i problemach, by na jej twarzy zagościł uśmiech. - No wiesz, ja nadal mam ciarki na myśl o tym, że możemy spotkać prawdziwego ducha... - spróbował zagrać przestraszonego. Wcale nie musiał się zanadto wysilać. - A ty, mając... - zawiesił się na chwilę i zlustrował małą istotkę od stup do głowy, starając się oszacować jej wiek. - Dziesięć? Jedenaście lat? - strzelał. - Płyniesz tam jak gdyby nigdy nic. - W tym momencie zademonstrował jedną z lepszych min, jakie miał w swoim artystycznym arsenale.

0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość