Strona 1 z 2
Mur (teren V Shinsenu)
: 19 gru 2022, o 17:18
autor: Genzou
Gdybyśmy na kartce papieru rozrysowali w skali cały mur, to gdzieś pośrodku można by nałożyć nasze położenie. Ten właśnie teren znajdował się pod pieczą shinsenu numer pięć. Z lotu ptaka gdybyśmy mieli porównać tą cześć muru do każdej innej nie krańcowej to doszlibyśmy do wniosku, że nie ma tutaj nic co mogłoby się wyróżniać. Mimo iż brama znajdowała się pomiędzy shinsem numer pięć i sześć to przy żadnym nie można było zauważyć aby były bardziej bądź pilniej strzeżone. Jednakże gdybyśmy stanęli przed główną wieżą, ale tak samo jak przy tych mniejszych można by zauważyć na murach wyryty symbol oznaczający cyfrę pięć. Teren przed obwarowaniem również jak wszędzie indziej został wykarczerowany przez pierwsze kilkadziesiąt metrów.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 19 gru 2022, o 17:20
autor: Genzou
Wykończony Genzou minął próg shinsenu wraz ze swym mentorem.
- Lecę się umyć, potem obiad kilka obowiązków i do spania. Zobaczymy się pewnie wieczorem . - podsumował chłopak, który dodatkowo roztaczał wizję dnia następnego
- W porządku, ja też zaraz zjem coś. A co do jutra to pewnie tak to się skończy jak mówisz.
Każdy z mężczyzny należących do Shinsengumi udał się w swoją stronę, Washi do swoich kwater, a Genzou do swoich. Białooki będąc już na piętrze wrzucił brudne ciuchy do prania zmierzając ku swojemu łóżku. Zabrał czyste ciuchy i poszedł do łazienki, witając się ze strażnikami, którzy akurat zeszli ze swojej zmiany. Szybki gorący prysznic dobrze mu zrobił, a zastosowanie mydlin do wyszorowania swego ciała z brudu dodatkowo go zrelaksowały. Skorzystał z ręcznika, aby całkowicie wysuszyć swoje ciało i wolnym krokiem udał się na stołówkę. Odebrał z wytyczonego miejsca talerz z ryżem i wołowiną, ślina ciekła mu na sam widok. A, ze musiał sporo nastać się przez długą kolejkę to i uczucie głodu wzmogło się kilkukrotnie. Nie chcąc nic stracić spieszył się powoli do pierwszego napotkanego miejsca, właściwie od razu zatapiając swoje zębiska w kawałku mięsa. Nie zważając na otaczających go ludzi dookoła, w zastraszającym tempie wyczyścił cały talerz. Wstał i ruszył ku kuchni, dzisiaj nie było, akurat jego pory na sprzątanie po obiedzie, ale musiał za to wcześniej udać się tam, aby zacząć już pakować porcję żywnościowe dla strażników którzy nie mogli przyjść na posiłek, ponieważ muszą pilnować świata przed zakusami dzikusów czy innych potworów. Nie marnując czasu, Genzou po przywitaniu się od razu zabrał się pakowanie jedzenia do przygotowanych specjalnych metalowych pojemników, zamykanych z przodu. Cztery chochle ryżu i trzy kawałki mięsa, zamknięcie pojemnika, odstawienie go na bok i wzięcie kolejnego, otworzenie go i cztery... Młodzieniec wykonał owe zadanie wraz z innymi szczurami, a gdy część jego kolegów skończyła sprzątać, dołączyli się do Genzou i reszty w celu pomocy swoim kompanom. Po odebraniu kilkudziesięciu porcji, chłopak ruszył trzymaj je oburącz i ruszył na mur, aby wszystko rozdać. Gdy był na murze, podał powód swojej wizyty, chociaż to nie było potrzebne. Wilk który pilnował wejście i wyjście wyższych części kondygnacji muru dobrze już znał białookiego. Dlatego gdy ten chciał się z oddali przedstawić i podać cel wizyty, wartownik machnął ręką ze słowami:
- Nie wygłupiaj się Genzou, jestem głodny jak diabli. A już od dobrych kilku minut czuję zapach unoszącej się wołowiny którą tak uwielbiam.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 19 gru 2022, o 18:20
autor: Genzou
Genzou rozdał wszystkim kunoichi i shinobi po racji żywnościowej, widząc ich zadowolone miny, cieszył się, że jest częścią tej społeczności. W wiosce Kyuzo nigdy nie był tak mile witany i chwalony jak właśnie w tym miejscu. Po każdym czułym poklepywaniu przez któregoś z najemników Shinsengumi czuł coraz mocniej jak zapuszcza w tym miejscu korzenie. Miejscu, które co bardziej zaczynało mu się podobać, a przecież to dopiero początek jego przygody na Murze. Zmierzając do wyjścia, został zatrzymany przez wilka stojącego u progu, na imię miał Jin. Ich pierwsze spotkanie przypieczętowało nową rolę naszego bohatera w szeregach organizacji. Wcześniej przygotowywał posiłki i sprzątał po nich, czyszczenie stołówki dalej znajduje się w jego kompetencjach. Jednakże przygotowywanie zostało zamienione na dostarczanie, wersja oficjalna rotują Nezumi pomiędzy obowiązkami, aby wykonał wszystkie obowiązki z jego zakresu zadań. Nieoficjalnie mówi się, że po pierwszym dostarczeniu to właśnie Jin jako wilk pociągnął za odpowiednie sznurki. A wszystko przez gorący posiłek...
- Nowa twarz, mam nadzieję, że w odróżnieniu od tamtych leniwych gałganów nie przynosisz nam ciepłego jedzenia albo co gorsza zimnego ? - szorstko przywitał strażnik u wejścia.
- Nie, specjalnie zadbałem, aby było jeszcze ciepłe... - nie zrażając się, tym jakże chłodnym przywitaniem, Genzou ściągnął z pleców specjalnie przez siebie przygotowany pakunek. Który tak na dobrą sprawą był grubymi, starymi szmatami wokół których znajdowały się miski z racjami-... Proszę, możesz sprawdzić - rzekł z dumą w głosie chłopak. Zadanie przypomniało mu, jak z ojcem szedł na całodniowy trening, zawsze wtedy jego mama tak zabezpieczała posiłki, aby jak najdłużej utrzymywało ciepło. Wartownik widząc, buchającą parę po otworzeniu pojemnika, głośno przełknął ślinę, a gdy zaraz po tym o mało co się nie poparzył zapiał z zachwytu.
- W końcu jakiś Nezumi który należycie przykłada się do swoich obowiązków. Jestem Jin, a ciebie jak zwą ? - zapytał Jin, wyciągając rękę na przywitanie.
- Mów mi Genzou - z uśmiechem odpowiedział nasz bohater, mocno ściskając rękę nowego znajomego
Wilk przesunął się, robiąc tym samym miejsce dla białookiego, aby ten mógł rozdać pozostałym jedzenie. Reszta warty podeszła do tematu dwojako, jedni wyrazili umiarkowanie zadowolenie z tego, że posiłek był gorący, a inni ucieszyli się z faktu, że najzwyczajniej w świecie mieli co jeść.
Wracając jednak do dnia dzisiejszego:
- Kurczę Genzou, z kołowałbyś następnym razem kawałek ekstra takiego mięska. - z rozbrajającym uśmiechem poprosił Jin
- O ho ! Widzę, że ktoś tu zapomniał jak to było za szczura. Przecież dobrze, wiesz, że szefu tak pilnuje przy rozkładaniu porcji, że jakbym jedno ziarenko ryżu dał więcej albo mniej to by mnie *Krrrr* - kończąc swoją wypowiedź, młodzieniec przejechał palcem po szyi
- Mógłbyś jednak, spróbować - żachnął się strażnik
- Spróbuję jak cała kuchnia wyjdzie nagle na stronę - odbił piłeczkę białooki, puszczając do kolegi oko
- Ahhh, czyli nigdy, no nic to do następnego - ze smutkiem w głosie pożegnał się Jin
- Do następnego - odpowiedział Genzou schodząc z muru.
z/t
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 5 maja 2023, o 15:22
autor: Uchiha Hiromi
~ 4/... ~ ~ Ai oraz Boukyaku Shinichi ~
~ Misja Rangi D ~
~ ... ~
Droga była długa, ale chyba się nie dłużyła ani Ai ani Shinichiemu. Rozmawiali o najróżniejszych sprawach, przede wszystkim dziewczynce udało się wmówić mężczyźnie, że była jakimś bytem. Czy Shinichi w to wierzył, czy tylko zabawiał dziecko - to już była jego własna sprawa. A to, czy ktoś ich podsłuchiwał i lekko się uśmiechał na całą rozmowę - to już była sprawa podsłuchującej osoby.
W każdym razie, po południu udało im się dotrzeć w końcu bezpośrednio pod mur, do Shi bo Geto, gdzie była ogromna brama - zamknięta - która mogła otwierać się na nieznany im świat. No, może trochę znany Ai, ale tylko wtedy, jeżeli kiedykolwiek miała do czynienia z nauczycielami technik Gazo, którzy byli przybyłymi zza Muru osobami, a nie uczonymi przez nich członkami rodu Uchiha. Sam Mur za to majestatycznie górował nad nimi, przygniatając ich i wywołując uczucie maleńkości i braku znaczenia. Czarny kamień był niemal całkowicie pozbawiony jakichkolwiek oznak upływającego czasu. Do tego rzucał długi cień, który, wraz z powolnym obniżaniem się słońca powodował, że zaczynało robić się chłodniej.
Samo Shi no Geto było niewielką osadą, a może raczej bardziej bazą wojskową dla żołnierzy Shinsengumi. Otoczona o wiele mniej imponującym murem zbudowanym z okolicznych, ciosanych kamieni. Wokół, na ogrodzeniu (bardziej ogrodzeniu, niż murze w porównaniu do ogromnego Muru) było kilka niewysokich strażnic z ubranymi na czarno ludźmi. Ubrani na czarno ludzie również strzegli bramy. Przez bramę można było zobaczyć, że w środku było sporo budynków, sporo czarno ubranych ludzi, a wszystko wydawało się bardziej koszarami niż czymkolwiek innym
Przy bramie do Shi no Geto Ai i Shinichi musieli się rozdzielić. Shinichi został zawołany do Haruto, żeby ten wszedł do środka z całą karawaną, a Ai musiała się wylegitymować i wykonać swoją misję. Mimo swojej (potencjalnej) boskości, miała do wykonania zadanie.
Dziewczynkę przepuszczono przodem, żeby załatwiła co trzeba - karawana na pewno miała być dość długo sprawdzana przez wpuszczeniem jej do środka, dlatego zdecydowano, że tak będzie lepiej. Ai została popchnięta do przodu. Mężczyzna w czarnym mundurze, spojrzał na Ai z góry i lekko przewrócił oczyma. Jego ciemna karnacja sugerowała pochodzenie z pustyni albo nawet Antai.
- Witaj na Murze, skąd jesteś i co cię tu sprowadza - stwierdził i zmierzył ją wzrokiem. - Jeżeli chcesz się zaciągnąć, będziesz musiała się trochę postarać, bo taka maluda jak ty może sobie nie poradzić.
No i Ai musiała się wylegitymować i powiedzieć co i dlaczego ją tutaj sprowadzało.
Drugi ze strażników zaczął rozmawiać z przewodnikiem karawany sprawdzać wszelakie papiery oraz zawołał niewielką grupę z wewnątrz Shi no Geto, żeby się zebrali i pomogli przeszukać karawanę oraz sprawdzić ludzi, zanim ci zostaną wpuszczeni do środka.
Haruto wydawał się bardzo spokojny, ale jego oczy błysnęły zawadiacko, kiedy ten spojrzał na Shinichiego.
- To jakie masz plany? Wiadomo, możesz z nami zostać, ale chyba masz swoje powody, żeby tutaj się znaleźć. Chcesz się zaciągnąć, czy tylko zobaczyć ten cud świata, który chroni nas przed dzikusami z północy? Taki ogląda ci starczy? Czy masz może jakieś zaskórniaki? Bo wiesz, wiem do kogo zagadać, żeby dostać się na szczyt Muru , tylko trzeba odpowiednio opłacić przewodnika - wyszczerzył się do Shinichiego.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 5 maja 2023, o 21:40
autor: Ai
Bawiło ją to, w jaki sposób kłopotał się Shinichi przy próbach odpowiadania na jej słowa, jakby obawiając się urażenie boskiego bytu. No cóż, nie zamierzała mówić mu, że jest tylko sobą, żadnym bóstwem. Hej! Sam to wymyślił, ona tylko bardziej go nakręciła! O! Więc na pewno nie jest niczemu winna! A jeżeli udawał, to najwyraźniej oboje musieli mieć z tego frajdę. Jest jak jest i niczego nie żałuje. Oczywiście, nie śmiała mu się w twarz. Jedynie uśmiechała się ciepło, niech się chłopak ogrzewa w jej boskim obliczu, póki ma okazję. Okazja ta oczywiście nie miała być wieczna, gdyż z każdą chwilą zbliżali się do Muru. W pewnym momencie odłączyła się od Shinichiego, aby zostawić go w swoim specyficznym stanie. Specyficznym, gdyż nie miała bladego pojęcia jak określić jego wiarę w jej boskość - zakładając, że naprawdę w to uwierzył. Podeszła bliżej przodu karawany, aby podziękować pozostałym handlarzom za gościnę, którą jej okazali. Bez mówienia jaką to ona nie jest wspaniałomyślną Boginią. To, że przekonała do tego jedną osobę i tak było już niewyobrażalnym osiągnięciem.
No i przy okazji... już dotarli! Więc tym bardziej musiała się z nimi rozstać! Nie pamiętała czy nawet nie wspominali czegoś o tym, że karawana dotrze do Muru wieczorem, więc obawiała się tego jak długo mogą być weryfikowane sprowadzone przez nich towary. Jeżeli nie mówili nic o wieczorze, najpewniej sama zapomniała co mówili. Ale czy to było ważne? Najpewniej nie. Wchodząc przodem i już definitywnie odłączając się od tymczasowych towarzyszy podróży jedynie pomachała im na pożegnanie, a Shinichiemu, jeżeli go tylko wypatrzyła skinęła też głową. A niech ma! Osobne pożegnanie od Bogini.
Oczywiście, nie tylko karawana musiała być sprawdzona! Ona sama też musiała się wylegitymować! Choć człowiek, który za to odpowiadał nie wydawał się zbyt miły. Przynajmniej tyle wywnioskowała, po tym jak przewrócił oczyma, gdy tylko zobaczył tę malutką dziewczynkę. Chyba pierwszy raz widziała też kogoś z taką karnacją, starała się nie robić wielkich oczu. Czy Mur tak działa na ludzi? Raczej nie, gdzie tu się opalą, jak tu tak ponuro. Co ją sprowadza? No na pewno nie zaciągnięcie się! Jak już zdążyła wcześniej wspomnieć, Mur był zbyt ponury. Zaciągnęłaby się pewnie tylko pod warunkiem, że pozwoliliby jej na ozdobienie tej wielgachnej ściany jakimiś swoimi rysunkami. To na pewno umiliłoby jej tutaj pobyt. No i te czarne mundury... Pewnie praktyczne, nieźle maskują ich w nocy, zwłaszcza kiedy spędzają wieczory (i nie tylko) na szczycie Muru. Pokazała mężczyźnie swoją odznakę. -Tachibana Ai, przybywam z Kotei. Mam dostarczyć wiadomość na Mur. - Powstrzymała się od skomentowania jego uwagi o ewentualną chęć zaciągnięcia się do służby w tym miejscu. Choć kusiło jakoś odpyskować, ale cóż. Jak trzeba, to potrafiła się powstrzymać przed mówieniem i robieniem głupot. Oczywiście pod warunkiem, że wiedziała czy jest to głupota czy też nie. Zwoju z wiadomością ze swojej torby nie wyciągała. Założyła, że to raczej nie ten mężczyzna jest osobą odpowiednią do otrzymywania takich rzeczy.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 9 maja 2023, o 15:52
autor: Boukyaku Shinichi
Karawana ruszyła dalej. Boskość pozostawiając boskości a interesy puszczając przodem. Z resztą poza Shinichim prawdopodobnie nikt nie wiedział kim tak naprawdę jest niepozorna, młoda blondynka. Podczas kresu długiej podróży można było zobaczyć gołym okiem, jak mocno rozstrojony emocjonalnie jest oszpecony blizną mężczyzna. Głównie dlatego, że bywał nieobecny. Nie zaś fizycznie, a duchowo. Trzeba było powtarzać do niego te same zdania i widać było jak spojrzeniem próbował łapczywie zapamiętywać wszelkie detale całej tej zgranej grupy. Najwyraźniej ciężko było mu rozstać się z tym fragmentem swojej historii. Piękne czasy i przygoda, która chyliła się ku końcowi sprawiała, że już czuł się niemalże nostalgicznie. Całego tego procesu wydłużonego pożegnania nie ułatwiała Ai. Bogini incognito, która co jakiś czas pojawiała się w zasięgu jego wzroku.
Wkrótce pojawiła się Shi no Geto. Strażnicza osada o nie tak pokaźnym murze i wielu, wielu strażnikach. Pojawił się znowu niewielki chaos. Chociaż w tym całym nieładzie widać było sprawnie działający organizm. Nawet Shinichi miał w nim swoje własne miejsce zaraz obok Haruto. Musiał poniekąd wmieszać się w tłum ponieważ byłby problematyczny w pierwszych szeregach. W ten właśnie naturalny sposób Karawana i bogini Ai podzielili się. Niebieskie oczy Shinichi'ego szukały jej w tłumie myśląc, że ta już rozpłynęła się w powietrzu niczym nocna mara. Zaczął nawet myślę, że ta wcale nie istniała i to tylko zwykłe igraszki jego umysłu. Wtedy znów ja ujrzał. Była tuż przed całą karawaną, rozmawiając ze strażnikami jak gdyby nigdy nic. Chwile później już przekraczała bramę. Ich spojrzenia złapały się na moment. Serce mocniej zabiło pompując mała dawkę adrenaliny. Bogini istniała i to nie było złudzenie. Kiwnęła do niego głową w całej swojej łaskawości. Tak jak gdyby mogła przeszyć jego myśli i wątpliwości. Nie powinien ryzykować, pokazywać swoich dłoni. To mogłoby sprowadzić niepotrzebną atencję tutejszych strażników w czerni. Miał jednak do czynienia z boginią i nie mógł tak po prostu do niej pomachać. Wyciągnął dłonie do piersi jak do złożenia pieczęci węża, lecz palce miał wyprostowane. Zaklasnął dwa razy, tak jak robią to pobożni ludzie w świątyni. Pochylił swoją głowę na moment, a gdy ją podniósł już jej nie było.
Wszyscy po kolei z kupieckiej karawany byli skrupulatnie przeszukiwani. Shinichi miał cichą nadzieje, że wkrótce im się to znudzi i jak już dojdą do niego to nie będą podchodzić nader pieczołowicie. Trochę martwił się, że może być jakiś problem z jego osobą. W końcu należał do grupy społecznej szerzej znaną jako Shinobi. Miał też przy swoim biodrze trochę gliny, która dzięki jego dodatkowym organom stawała się wybuchowa. Ten aspekt nie należał do przemawiających, aby wpuścić go do środka. - Chciałbym z Wami zostać. - Odparł szczerze i nawet miał kilka dni nad zastanowieniem się. Ta karawana była zlepkiem różnych mniejszych i kilku podróżników. Wkrótce każdy odnajdzie swoją własną ścieżkę i powróci do swoich rodzin. Shinichi nie miał rodziny, ani swojego miejsca. Dobrze byłoby wrócić do tej karawany, mając już to wszystko. Poza tym obiecał jednemu prostemu człowiekowi z małej osady Morinoko, że spróbuje uczynić z jego syna czeladnika kupieckiego w wielkim mieście Shigashi no Kibu. Miał swoją misję i nie mógł skorzsytać z kuszącej propozycji wydłużenia tych sielankowych dni. - Tak naprawę to podróżuje do Shigashi no Kibu. W stronę Muru udałem się tylko, aby spojrzeć na świat z jego majestatycznej perspektywy. - Przyznał się do swoich pobudek i z zaciekawieniem wysłuchał powoli zakradającej się propozycji Haruto. Podobnież znał kogoś, a to już coś! Shinichi bardzo chciał dostać się na szczyt muru i obejrzeć okolice. To był jego mały cel. Spojrzeć na to co poza Murem i nie mieć podszeptów podświadomości. W końcu to co poza murem jest nieznane. To oznacza, że nie będzie magicznie znał nazw zwierząt i ptaków na które będzie dane mu spojrzeć. Przybył tu, aby choć na chwile posłuchać ciszy swoich własnych myśli. Myśli Shinichi'ego, który żyje na tym świcie dopiero kilka lat. - Ah! Haruto to wspaniale. Mam trochę grosza i chętnie bym skorzystał z takiego przewodnika. - Zgodził się niemalże natychmiastowo. Naiwny niczym dziecko. Plusem całej konwersacji było to, że skutecznie odciągała od nieubłagalnej kontroli. Lepiej podejść do niej zaskoczonym niżeli spanikowanym.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 10 maja 2023, o 16:38
autor: Uchiha Hiromi
~ 5/... ~ ~ Ai oraz Boukyaku Shinichi ~
~ Misja Rangi D ~
~ ... ~
Ai
Strażnik obejrzał jej odznakę i skinął głową.
- Od Uchihów… spodziewałbym się kogoś… - spojrzał znad odznaki na dziewczynę i westchnął - bardziej doświadczonego, ale i tutaj słyszeliśmy, co się stało w Kotei. Poradziliście tam sobie, mimo wszystko. Chyba trochę swoich win za zaatakowanie Muru odkupiliście.
Ai była świadoma tego, że kiedy miała około 10 lat, Uchiha zaatakowali Mur. Protektorem - szefem Muru - był wtedy Uchiha również, więc wyglądało to trochę jak atak swój na swego. Było to bardzo problematyczne, ponieważ było punktem zapalnym do wojny pomiędzy Uchiha a Kaminari, Inuzuka i (zupełnie bez sensu) Cesarstwem. Ai mogła brać udział w różnych misjach w czasie tej wojny, nie musiała, bo jeszcze praktycznie była dzieckiem i to zależało od rodziców. Na front absolutnie jej nie wysłali. Ale widziała dużo nieszczęścia, które wojna przyniosła - szczególnie w obozach uchodźców. Oraz wiele osób nie wróciło do domów.
- Ale niepotrzebnie gadam o tym do ciebie, nijak nie jest to twoja wina, dzieciaku. Dobra, wiadomość przekażemy, żebyś już nie musiała szukać, chyba, że masz przykazane aby oddać do rąk własnych. Ja bym powiedział jednak, że czeka cię ważniejsze zadanie. Protektor chciał, żeby następny posłaniec z Kotei przyszedł do niego po wiadomość specjalną do Shirei-kana. Ktoś cię zaraz zaprowadzi na miejsce, tylko damy znać, że jesteś, jeżeli będzie miał czas.
Mężczyzna podszedł do drzwi, które prowadziły do środka Shi no Geto i machnął na Ai, żeby z nim podeszła. Jednocześnie rozejrzał się po dziedzińcu - który już teraz dobrze Ai widziała - ubrani na czarno ludzie zajmowali się tam swoimi sprawami. Strażnik gwizdnął i zawołał do jednego z młodzieńców.
- E, Yuu-kun! Weź pozbieraj swoje zabawki i kopsnij się do Protektora, żeby zobaczyć, czy może przyjąć gościa.
Ciemnowłosy młodzieniec, który siedział całkiem niedaleko i robił coś z jakimś drewnianym ustrojstwem spojrzał na strażnika, chyba prychnął, przeklął i wykonał bardzo niegrzeczny i obsceniczny gest w stronę strażnika. Ale wstał i poszedł do największego budynku w Shi no Geto.
Po kilku minutach strażnik spojrzał na ten najwyższy budynek, bo otwarło się tam jedno z okien. Z daleka było widać sylwetkę ciemnoskórego mężczyzny o jasnych włosach. Skinął on głową do strażnika, a ten odwrócił się do Ai.
- Idź do tego budynku, powiedź, że jesteś od Uchihów do Protektora. Znaki pokażą ci, którędy iść, ale też ludzie ci wskażą drogę, jeżeli będzie trzeba.
Shinichi
Shinichi może trochę obawiał przeszukania, ale nic z tego złego nie wyszło. Strażnik do niego podszedł, trochę go oklepał, ale generalnie sporo zignorował. Przecież gdzieniegdzie ludzie mieli broń sieczną czy inne przedmioty niebezpieczne. Może po prostu była to formalność, żeby wiedzieć, kto będzie wchodził i co może się stać. W każdym razie nie znaleziono niczego nielegalnego. Bo i po prawdzie nie szukano zbyt dobrze.
- Shigashi, ciekawe - roześmiał się Haruto, kiedy już obaj byli sprawdzeni i musieli poczekać na sprawdzenie reszty wozów oraz ludzi - jednak była ich tutaj ponad trzydziestka. - W sensie, skąd przyszliśmy to ruszyłeś w zupełnie inną stronę. Poza tym, Shigashi to chyba odważne, w tym mieście same przestępstwa się dzieją. Te wszystkie mafie i w ogóle. To nie jest miejsce dla uczciwych ludzi. My stąd dalej wyruszymy do Ryuzaku, a potem wracamy do Sakai. Więc pewnie się rozdzielimy wcześniej czy później.
Po jakimś czasie (zdążyło się zrobić nudno) w końcu otwarto im bramę i cała grupa mogła wejść w końcu na dziedziniec Shi no Geto. Kiedy tylko to się stało, a wozy wtoczyły się do środka, Takeshi stanął na jednym z wozów i zaczął wydawać polecenia. Większość wozów miała być rozpakowana, a ich zawartość zaniesiona do spiżarń Shi no Geto. Część miała zostać rozłożona jako stragany, żeby można było trochę pohandlować.
Spowodowało to niemałe poruszenie. Mieszkańcy Shi no Geto byli zadowoleni z możliwości zrobienia zakupów. Odcięci od świata, pilnujący, żeby żadne cholerstwo zza Muru nie wylazło mieli niewiele możliwości "posmakowania świata". A karawana z Sakai była zwykle karawaną, na którą się najbardziej czekało. Pełną smakołyków.
Na początku trochę musieli pomóc zanosić towary do magazynu. Owszem, dałoby się odpuścić sobie pomaganie, ale Haruto powiedział, że trzeba. Dlatego to zrobili. I w magazynie zostali poinstruowani, gdzie zanosić i układać towary. Haruto przez chwilę kręcił się przy instruującym mężczyźnie, wciskając zwoje kosze Shinichiemu. Po chwili jednak skinął dłonią na Shinichiego.
- No dobra, to dwójka. Że też ci się nie znudziło jeszcze włażenie na ten cholerny Mur - burknął magazynier. - Po 100 ryo od osoby, zapłacicie Yui. Tylko łapcie czarne płaszcze i zakryjcie twarze, żeby nikt was nie rozpoznał.
- Są tam, gdzie zawsze? Płaszcze? - zapytał Haruto.
- Ano. Nie robiliśmy żadnych zmian. Za dużo ludzi jest w terenie cały czas, za mało ich wraca. Coś się święci i cholera wie co - westchnął mężczyzna. - No ale raz na jakiś czas tak jest. Raz na wozie raz pod wozem. Przyślę do was Yui, a wy się idźcie ubrać.
Haruto skinął głową i zaprowadził Shinichego do innej części magazynu, takiej, że nie było ich tam widać. Były tam składowane mundury Shinsengumi, w tym czarne płaszcze, które nosili.
- Ubierz się w to-to, bo inaczej nas zrzucą czy coś. Ty może jeszcze byś po ścianie sobie pobiegał, ale ja już niekoniecznie.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 10 maja 2023, o 23:15
autor: Boukyaku Shinichi
W dobrym towarzystwie czas płynie znacznie szybciej. Zapomina się o troskach i uwalnia od nagromadzonego stresu. Shinichi tak rozpłynął się w rozmowie, że nie zwrócił uwagi jak tutejsza straż w czarnych płaszczach zbliżyła się do niego i Haruto. Niewielka panika rozlała się po ciele. Stróżka zimnego potu pociekła po karku, a przedramiona pokryła gęsia skórka. Młody, oszpecony mężczyzna nie zdawał sobie sprawy czemu tak silnie reaguje na tego typu interakcje. Nie miał przecież nic do ukrycia, a jego motywy były czyste jak łza. W dodatku miał tu do czynienia głownie z ludźmi nawykłymi do podróżników zdolnych do samoobrony. Nikt nie był na tyle głupi, aby podróżować przez powojenna krainę bez odpowiedniego wyposażenia. Strażnik podlegający pod ród Uchiha oklepywał ciało Shinichi'ego w dość obojętny sposób. Kiedy jednak przeszukiwanie zbliżyło się do bioder w pobliże torby na wybuchową glinę oraz lekko rozłożonych rąk na których kurczowo ściskały wargi dodatkowe usta, coś w podświadomości wyło. Walcz! Łopoczące serce pompowało adrenaline, niebieskie oczy o rozszerzonych źrenicach patrzyły błagalnie na Haruto tak jakby ten mógł mu pomóc. Zagrożenie! Podświadomość wykrzykiwała, kiedy strażnik zaczął dotykać torby na glinę. Zaatakuj pierwszy bo nie będzie drugiej takiej szansy! Kolejna fala instrukcji wpadła do myśli Shinichi'ego. Czuł się jakby znalazł się w sytuacji zagrożenia. Podbramkowej i nieuniknionej. Jeśli tylko dowiedzą się co posiada i jakie ma umiejętności to od razu nawiąże się walka. Podświadomość wyła i przerażała młodego duszą mężczyznę. Nie miał pojęcia kim był poprzedni właściciel tego ciała, ale taka reakcja nie wróżyła niczego dobrego. Wtedy napłynęły wizje, szybka i chłodna kalkulacja możliwości. Podświadomość ciągle próbowała. Nawiązała się walka, strażnik upadł przed nim z ciałem rozsadzonym niczym zgnieciony owoc. Gliniane twory uderzały raz po raz w dziesiątki nadciągających przeciwników. Wrogiem był każdy! Wrogiem była również karawana. Ten moment wybudził Shinichi'ego z wizji, która nie mogła należeć do jego umysłu. Poczuł zimny pot na całym swoim ciele. Jego przeszukanie dobiegło końca, a strażnik przepuścił go dalej. Szum w głowie trochę zakrzywiał otaczający świat. Poczuł jak coś mokrego dotyka jego dłoni. Podniósł je ukradkiem i ujrzał usta o nieprzyjemnym grymasie uśmiechu. To z nich właśnie sączyła się obficie ślina czyniąc dłoń mokrą. To nie był Shinichi. Te myśli nie należały do niego. Mężczyzna powtarzał sobie w myślach te słowa, mając głęboką nadzieje, że to prawda.
Dzieciniec okazał się równie ponury co sam mur i jego zewnętrzna okolica. Właściwie Shinichi sam nie wiedział czego się spodziewać, ale zdecydowanie zgodnie z wizją świata bogini Ai - to miejsce potrzebowało dorysowania uśmiechów. - Oh! Tego akurat nie wiedziałem, w takim wypadku zdecydowanie nie zamierzam się tam wybierać. - Odparł głęboko zaniepokojony, kiedy to usłyszał czymże jest wielkie miasto Shigashi. Zdecydowanie nie zamierzał szukać tam poczciwego kupca, który przygarnie młodego, wiejskiego chłopca na czeladnika. Poza tym Ryuzaku miało dodatkowy atut. Mógł wybrać się z karawaną jeszcze w jedną podróż i będąc szczerym, sam nie wiedział która część wypowiedzi Haruto bardziej go przekonała. - A zatem nie odłączę się od Was tutaj, a dopiero w Ryuzaku. Chce tam odnaleźć godnego zaufania mistrza kupieckiego, któremu mógłbym kogoś dać pod opiekę. Nie chce zaś chłopaka pchać w półświatek tylko w kunszt kupiecki. - Wyjaśnił nie wdając się w zbędne detale. Każdego jego słowo coraz bardziej przesądzało o zmianie kursu. Ryuzaku brzmiało o wiele lepiej i było też bliżej, a poza tym cała ta grupa zamierzała tam się teraz udać.
Dotarcie na plac całej karawany trochę trwało, ale nie było co się dziwić. Nie mniej nużące oczekiwanie przyniosło coś ciekawego. Na planu pojawiło się życie. Prawdopodobnie tutejsi strażnicy muru nie mieli zbyt wielkiego kontaktu z zewnętrznymi ludźmi, to też brakowało im przyziemnych dóbr. Miło było patrzeć jak handlowali i z ukrywanym zainteresowaniem badali stoiska. Shinichi nie mógł przyglądać się temu zbyt długo, bo jego udziałem w karawanie nie była sprzedaż na której nie znał się ani trochę. On był tu od noszenia rzeczy jak naszła taka potrzeba. Zaczął więc targać towary gdzie mu powiedziano bez słowa skargi. To jednak nie trwało wiecznie, ponieważ magazyn zapełniał się towarami a kupieckie wozy pustoszały. W pewnym momencie, kiedy widać było już zmierzch pracy Heruto zawołał Shinichi'ego. Stali tam we trójkę, dwójka młodych mężczyzn z karawany i magazynier z Muru. W powietrzu czuć było konspirację, ale nie taką która kończyłaby się rozlewem krwi. Szybko wyjaśniło się o co chodzi. Haruto załatwił im przejście na szczyt Muru, ale musiało zostać to zrobione w dość nieoficjalny sposób. Shinichi nie odzywał się choćby przez moment, pozwalając specom od tej transakcji działać. Odliczył tylko sto ryo i wsadził je do osobnej kieszeni. Chciał zachować się profesjonalnie kiedy już spotkają się z Yui, kimkolwiek ta osoba nie była. Następstwem rozmów z magazynierem była zmiana odzienia. Shinichi ściągnął swój szary płaszcz i ubrał czarne szaty strażników Muru. Na usta i nos naciągnął ciemny materiał i poprawił mocowania na butach. Kiedy będą tak wysoko wolał, aby te nie spowodowały długiego upadku w dół. - Dzięki Haruto, to dużo dla mnie znaczy. - Przerwał swoje milczenie prostymi acz szczerymi słowami wdzięczności po czym podniósł swoje dłonie. Ukazał otwory gębowe na wnętrzach rąk i uśmiechnął się delikatnie - Nie przejmuj się w razie czego wyżuję nam jakiegoś ptaka i jak będziemy mieli trochę szczęścia to zdąży nas złapać. - Zażartował, choć wolałby aby taki scenariusz nie wszedł w życie. Testowanie limitów jego zdolności nie powinno iść z ryzykiem uśmiercenia jednego z Karawany. Poza tym Shinichi dopiero co raczkował w tym wszystkim, a pamięć mięśni dopiero powracała do swojej dawanej świetności po tym jak narodził się na nowo.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 11 maja 2023, o 10:36
autor: Ai
Nie jest to pierwszy, zapewne również nie będzie to ostatni raz, kiedy ktoś oczekiwałby kogoś starszego niż Ai. Nawet się nie orientowała jak często osoby w jej wieku, a także o jej doświadczeniu były wysyłane na jakiekolwiek zadania poza granice Kotei, zwłaszcza w przypadku takich troszeczkę dalszych wypraw, jak chociażby ta do Muru. Choć wnioskując z tego co ten mężczyzna mówił, pewnie przed wojną było to rzadsze. Odkupili winy za atak na Mur? Nie rozumiała takiego um... podejścia do tego co miało miejsce. Nawet odebrała to w taki sposób, jakby równie dobrze powiedział "zasłużyliście sobie". Nie wiedziała jakie dokładnie miało to destrukcyjne i śmiertelne konsekwencje dla Muru i jego ludzi, ale tego co zdarzyło się w Kotei nie życzyłaby nawet największym wrogom, o! Nawet Cesarzowi! No, może Cesarzowi tak, ale nie cywilom, którzy też tam jednak z nim są. Ludzi jej zawsze było szkoda. Powiedzieć, że brała udział w jakichkolwiek poważniejszych misjach w okresie wspominanym przez Tego mężczyznę to byłoby pewne nadużycie. Nawet nie chodziło o zakazy ze strony rodziców, matka już od paru lat nie żyła, a ojciec sam był przepełniony obowiązkami jako shinobi. Sama jedynie się czasem wyrywała by starać się podtrzymywać na duchu dzieciaki, których rodzice brali udział w wojnie, lub w jej trakcie polegli. Na tyle, na ile jej pozwolono się szlajać bez żadnych ważnych świstków.
Na szczęście powiedział, że to nie jest wina, bo aż nie wie co by zrobiła, gdyby tylko chciał kontynuować ten temat. Pewnie nic by nie zrobiła. Za bardzo się bała tutaj odpyskować, czy jakoś bardziej, powiedzmy, żywiołowo zareagować. Może, gdyby Uchiha dalej był tutaj najważniejszą osobą miałaby w sobie więcej odwagi. Pewnie by i tak za nią się nie wstawił gdyby przesadziła, ale zawsze jakoś tak raźniej. Czy miała za zadanie oddać wiadomość komuś konkretnemu? Na przykład właśnie Protektorowi? Cholerka. Nie miała bladego pojęcia. Urzędnicy chyba pominęli tę informację, albo ona o niej zapomniała. Jeżeli nie powiedzieli, że ma to trafić do Protektora, to może mogło trafić do kogokolwiek z obecnie stróżujących ludzi. Wolała jednak nie dać wiadomości nieodpowiedniej osobie, to też uznała, ze da to właśnie temu ważnemu Panu, do którego i tak będzie musiała się skierować. Skoro i tak musi tam iść... -Dobrze. Wiadomość też mam przekazać Protektorowi. - Powiedziała to wyjątkowo pewnie, jak na to, że nie wiedział czy faktycznie tak ma być. Najważniejsze to sprawiać pozory. Natomiast gdy zobaczyła, jak usłyszała i zobaczyła zachowanie chłopaka nazwanego Yuu-kun, aż się zaśmiała. Może nie powinna. Nie zrobił niczego dobrego, nawet nie wiedziała czego spodziewać się w takim miejscu jak to, ale ta cała czerń, każdy zajęty swoimi obowiązkami. Wyglądało to wszystko straszliwie poważnie, więc to co zrobił ten młodzieniec w danej chwili jej bardzo przyjemnie ze wszystkim kontrastowało.
I dostali odpowiedź. Mogła iść. Stresowała się, tak troszeczkę, zaledwie ciupineczkę. Przynajmniej tak chciała myśleć. Pozna jakąś wielką szychę! O ile słowo "pozna" jest w tym wypadku odpowiednie. Miała natomiast olbrzymią nadzieję, że wiadomość, którą będzie musiała przekazać Shirei-Kanowi nie brzmi "Pocałuj mnie w dupę" czy inne niekoniecznie cenzuralne wiadomości. Wolała nie kończyć swojej kariery w tak głupi sposób. Po dostaniu instrukcji od strażnika uśmiechnęła się do niego -Dziękuję, to cześć. Prawdopodobnie nie było sensu się z nim żegnać, bo wyruszając w drogę powrotną pewnie i tak na niego by trafiła, nie miała pojęcia jak działają tu warty. I co? I ruszyła. Najpewniejszym krokiem jakim tylko potrafiła. Musiała pokazać, że wie co robi. Musiała pokazać, że jest odpowiednią osobą, w odpowiednim miejscu, a nie byle dzieciakiem wysłanym jako kurier. Wysłanym tylko i wyłącznie dlatego, że po prostu "poważniejsi" kandydaci są zajęci wieloma innymi sprawami. Albo nie żyją. No cóż. Z uśmiechem szła do celu, bo co jej pozostawało?
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 12 maja 2023, o 16:43
autor: Uchiha Hiromi
~ 6/... ~ ~ Ai oraz Boukyaku Shinichi ~
~ Misja Rangi D ~
~ ... ~
Shinichi
- Ja tam bym na te twoje wyżute ptaki uważał. Słyszałem kiedyś, że w czasie jednej z walk o Mur, tej przed wojną z Uchihami, pojawił się tutaj tajemniczy, straszny stwór złożony z robaków. Mówili, że to jakaś majestatyczna bestia była. W każdym razie, chyba byś nie chciał, żeby rozwalili Mur, bo twoje wyżute ptaki latają? - Haruto lekko się roześmiał i wyprostował w swoim płaszczu członka Shinsengumi. - Tylko dobrze się okryj, żeby cię nie rozpoznali.
Kiedy byli gotowi, Yui pobrała od nich pieniądze i machnęła, żeby za nią szli.
Poprowadziła ich za budynkami, żeby natknąć się na jak najmniej innych Shinsengumi, ale była też dość nonszalancka, nie przejmując się przesadnie.
- Będziemy musieli wejść po schodach i mam nadzieję, że nie zejdziecie mi na zawał po drodze - powiedziała kobieta, kiedy już prowadziła ich przez prześwit między budynkami i Murem. Ten ciągle górował nad nimi, powodując, ze można było się poczuć klaustrofobicznie i jak naprawdę mała istota.
Weszli do bocznej wieży strażniczej. Na górę prowadziły schody. Naprawdę wiele schodów. Wejście na nie naprawdę miało zająć sporo czasu. Nie było tutaj też miejsca na sztuczki shinobich. Było po prostu zbyt ciasno. Pewnie łatwiej byłoby po prostu wbiec po samum Murze, ale też prawdopodobnie było to zakazane.
Zaczęli swoją wędrówkę po schodach i była ona nużąca i długa. Może nie zajęła im wieczności i Shinichi jakoś sobie radził - jego mięśnie jednak dawały radę i pamiętały wiele ruchów oraz były dość wytrzymałe, to Haruto dyszał i przeklinał, że znów dał się na to namówić, ale zapewniał, że widok będzie godny.
Większość drogi była w ciemności, bo Yui miała tylko jedną pochodnię, ale po jakimś czasie widzieli prześwit. Weszli kilka następnych stopni i…
Shinichi był na szczycie Muru. Smagnął nim wiatr, kiedy tylko wyszedł z wieży. Było tu chłodniej, niż na dole, wiatr był silny. Haruto usiadł pod wieżą, oparty o jej ścianę i dyszał mocno. Za to Shinichi mógł chłonąć widok.
A było co chłonąć. Widok, jaki rozpościerał się z Muru był niesamowity, szczególnie, że zachodziło słońce. Spoglądając na północ, Shinichi widział niezmierzone lasy - zielone, iglaste, liściaste - piękne. Dalej były wzgórza i góry aż po horyzont. Na lewo widział morze nad którym wisiało teraz słońce, chyląc się ku horyzontowi.
Można było poczuć, jakby poza Murami była wolność i nowy, inny świat.
Na południe widok też był piękny. Oczywiście - znany mu - świat z tej perspektywy wyglądał niesamowicie. Tym razem widział równinę, gdziekolwiek sięgnął swoim okiem. Widział Kotei z daleka, inne wioski. Lasy, pola, łąki, rzeki.
Świat był piękny!
***'
Ai
Co do informacji, gdzie Ai mogła dostarczyć swoją przesyłkę, można było ją znaleźć na samum zwoju. Szczęśliwie, chodziło istotnie o Protektora, chociaż najwyraźniej list nie miał być niczym pilnym. Na pewno Ai gdzieś mignęła ta informacja, kiedy chowała zwój do swojej torby. Zresztą, nie jej było kwestionować rozkazy. Czy dziury fabularne.
Spokojnie doszła do największego budynku, gdzie istotnie były tabliczki, które prowadziły do najróżniejszych pomieszczeń. Było to użyteczne dla osoby takiej, jak Ai, która była tu po raz pierwszy. Pewnie też przychodziło tu wielu nowych rekrutów, przez co trzeba było taki system wprowadzić.
Musiała przejść kilka korytarzy, schodów, minąć kilkoro Shinsengumi, którzy kręcili się to tu, to tam (w tym ciemnowłosego Yuu, który był trochę naburmuszony). Trwało tutaj życie, trochę inne niż takie w mieście, ale na tyle podobne, że dałoby się do tego przyzwyczaić.
Ai w końcu podeszła do drzwi, które prowadziły do gabinetu Protektora. Były one otwarte, a mężczyzna na nią czekał.
Był wysoki, dobrze zbudowaniu, o ciemnej skórze i jasnych włosach. Oczywistym było, że pochodził z Antai, prawdopodobnie z klanu Kaminari. Twarz miał dość posępną, przy oku bliznę od oparzenia i wydawało się, że zaciska zęby, kiedy tak stał przy oknie i patrzył na niewielką Ai, którą przysłano do niego. Ubrany był trochę inaczej niż inni Shinsengumi, ale też nie wybijał się strojem szczególnie.
Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem, następnie trochę pokręcił głową.
- Shime Yusuke, Protektor Muru - przedstawił się jej i wskazał krzesło przed biurkiem, gdzie mogła usiąść. Na biurku zauważyła, że było trochę jedzenia - smażony ryż z mięsem i warzywami - przysunięty do krawędzi biurka, gdzie miała usiąść Ai. Obok był kubek z jakimś ciepłym napojem. - Zwykle pozwalamy gońcom, którzy docierają wieczorem zostać na noc, ale tobie nie będzie to dane. Mam wiadomość dla twojego Shirei-kana, którą trzeba jak najszybciej dostarczyć - wyjaśnił, nawet nie czekając, aż Ai się przedstawi i powie skąd była. - Zjedz, napij się. Powiedz, który klan cię wysłał.
W tym czasie mężczyzna podszedł do niewielkiego kufra, gdzie były trzymane zwoje z wiadomościami. Ai z daleka widziała, że były one opatrzone symbolami klanów.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 12 maja 2023, o 19:56
autor: Ai
Na szczęście nie została zmuszona do pytania kogokolwiek o drogę. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale i tak mimo wszystko organizacja, przynajmniej na poziomie, na jakim była w stanie jej doświadczyć, robiła na niej wrażenie. Bez cienia wątpliwości było to szczególnie pomocne każdemu świeżakowi, który zaciągnął się tu do służby. Nawet przez ułamek sekundy, ale taki naprawdę tyci tyci, przeszło jej przez myśl ewentualne zaciągnięcie. Ale to w przyszłości, nie teraz. No, tylko jak zostało już wspomniane - była to króciuteńka chwila, raczej zaciąg w to miejsce jej nie pociągał. Chociaż podobało się jej, że nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi, może czasem jakiś wzrok przyciągnęła, zapewne takich maluchów tutaj za często nie mieli, ale nie słyszała żadnych komentarzy, a to już było przyjemne. Co ktoś sobie myślał już jakoś szczególnie jej nie interesowało. Nawet minęła Yuu, chyba nie był w humorze. No cóż, zapędzono go do innej roboty, niż ta, którą był zajęty wcześniej - zakładając, że faktycznie pracował. Mogło to być irytujące. A jeżeli wcześniej w sumie robił coś bardziej "relaksacyjnego", to tym bardziej niezadowolenie było zrozumiałe.
No nic. Dotarła tam, gdzie dotrzeć miała. Zaskoczyło ją to, że drzwi były otwarte. Wiedziała, że się jej spodziewał. Wypatrzył ją w końcu z okna, pewnie rzucała się w oczy pośród tych wszystkich członków Shinsengumi. Nie była pewna tylko czy to na pewno oznacza "wchodzić". W sumie, co innego mogło to oznaczać? Otwarte drzwi, to tak jakby ktoś rozpościerał swoje ramiona w przyjacielskim uścisku. Prawda? No, miejmy nadzieję. Nie chciała popełnić jakiejś politycznej gafy, jakby w historii ich już trochę nie było na linii Uchiha - Mur. No, jest jak jest. Weszła oczywiście. Nie rozglądała się. Nie chciała wyglądać na ciekawską gówniarę, choć faktycznie była zainteresowana tym co może się znajdować w takim gabinecie Protektora. Przyjrzała się mężczyźnie, no. Trzeba widzieć z kim się rozmawia, acz nie gapiła się. Pewnie jego blizna, jest dla niego niczym odznaka za zasługi na polu bitwy, ale nie zamierzała się wpatrywać. Musi być poważną kunoichi, poważnym posłańcem z Kotei.
Przedstawił się, powiedział jaką pełni rolę, jakby Ai miała jakiekolwiek wątpliwości. Wskazał krzesło, na którym mogła usiąść. Gest raczej jednoznacznie sugerujący, że faktycznie ma to zrobić. Oczywiście, dostosowała się i usiadła. Niestety, nie mogła dostąpić luksusu, który przysługuje, jak zrozumiała większości ninja pełniących jej rolę. Co mogło być tak nagłego? Cholerka. Ciekawiło ją. Ale nie mogła o to już teraz zapytać, a przynajmniej myślała, że nie powinna tego robić. Wiadomość bezpośrednio dla Shirei-Kana, więc faktycznie coś ważnego! Chociaż z drugiej strony... ona miała wiadomość dla Protektora i urzędnicy nie kryli się z tym, że nie jest ona o najwyższym priorytecie. No cóż. Tutaj sprawa zdawała się wyglądać inaczej. Nawet dostała opcję pożywienia się tym co było na stole i napicia się czegoś ciepłego! No. Tak może być traktowana, ale nie wiedziała w sumie czy może już zacząć jeść. Cholerka. Wstrzymywała się przed posileniem. Najpierw odpowiedzenie na pytania. Może potem papu. -Tachibana Ai - przedstawiła się, bo uważała, że jednak powinna tak zrobić, chociaż Shime Yuusuke o to nie pytał. Mam wiadomość od klanu Uchiha, Protektorze-Sama. - i mówiąc to wiadomość umieściła na stole. Swoje zadanie i tak musiała wykonać. Zadbała o wszelkie formalności o jakie zadbać musiała. Tak przynajmniej myślała. Cholerka, ona wcześniej liczyła tylko, że dostarczy wiadomość i jakby nigdy nic wróci zameldować, że zadanie wykonane i koniec. Odpoczynek. A tu musiała zostać przypadkiem wkopana w dostarczanie jakichś poważniejszych wiadomości. Samo to, że pytał o klan zdawało się podnosić powagę wiadomości. To nie jakaś tam wiadomość do Uchiha. Prawdopodobnie takie same (lub podobne) wiadomości są przygotowane również dla innych klanów. Aż by zapytała co tam jest, ale nie. Będzie profesjonalna - Protektor powie, to się dowie. Nie powie, to się nie dowie. Mimo pewnego napięcia jakie jej przez cały czas towarzyszyło, na twarzy dziewczynki gościł uśmiech, nie tak szeroki jak zazwyczaj. Ale był.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 13 maja 2023, o 17:49
autor: Boukyaku Shinichi
Chwile temu prezentowane dłonie na których można ujrzeć dodatkowe otwory gębowe, teraz łapały za fałdy czarnego materiału. Shinichi poprawiał ułożenie swojego przebrania, nie chciał być nakryty i spowodować nie tylko sobie problemy ale i również Haruto. Kiedy wydawało mu się, że jest już gotowy sięgnął do połaci swojego płaszcza i wyjął odliczone wcześniej pieniądze. Sto ryo nie więcej nie mniej, a osoba zwaną Yui złapała za nie szybciej niżeli jastrząb pochwyciłby polną mysz. Musiało się im na Murze nie przelewać, że ryzykują tak wiele za tak niewiele. Shinichi odparł tą myśl. Nie znał realiów panujących w tym ponurym miejscu i nie zamierzał osądzać tych ludzi. Wręcz bez nich nie byłby pewnie w stanie wspiąć się na ten monolit i spełnić jedno ze swoich marzeń. Szemrane osobniki były potrzebne tak samo jak te uchodzące w świetle społecznym za krystalicznie czyste.
Kluczenie po różnych budynkach i zaułkach już po kilkunastu pierwszych minutach zgubiło Shinichi'ego. Nie miał pojęcia gdzie jest i jak powrócić skąd przyszedł. Oddał się całkowicie pod opiekę Yui choć miał nadzieje, że Haruto jako stały bywalec mógłby ich poprowadzić w drugą stronę, szczególnie po komentarzu z zawałem serca. - My też mamy taką nadzieję. - Oparł starając się żartować, ale tak naprawdę był śmiertelnie poważny. Gdyby cokolwiek się jej stało nikomu nie byłoby do śmiechu, a szczególnie Shinichi'emu i Haruto. Musieliby pewnie ją porzucić i uciekać. Udać, że w ogóle ich tutaj nie było. Opuścić ten posterunek i nie oglądać się za siebie. Niebieskie oczy o rozszerzonych źrenicach przyglądały się bojaźliwie każdemu krokowi kobiety. Stopień po stopniu w myślach modląc się o pomyślunek. Cała nadzieja zaczęła przygasać, kiedy Haruto również dołączył do sapania i czasem nawet niestabilnych kroków po niekończących się kropach pośród ciemności wnętrza bocznej wieży. Cieżko było opisać wewnętrzne rozterki i zmagania się Shinichi'ego. Jak wiele razy on sam nie dostał zawału widząc but zbyt płytko postawiony na stopniu. Choć jego ciało najlepiej radziło sobie z całej trójki, to zdecydowanie jego wyczerpanie ducha brało górę nad resztą. Nikt tak nie witał światła naturalnego z radością jak on. Pierwsze promyki przedzierające się przez mrok dodawały otuchy. Być może uda im się wspiąć bez tych wszystkich problemów, które sobie wyobrażał. Wyobraźnia może być mieczem obusiecznym. - W końcu! - Zdobył się na głośniejszy szept kiedy widział jak oboje jego towarzyszy wykonują ostatni krok po schodach. Cieszył się niezmiernie zupełnie nie pamiętając po co w ogóle zaczęli wspinaczkę po schodach i wykluczając opcje podróży w dół, która może być jeszcze groźniejsza niż na górę. Oby te widoki były warte tego wszystkiego.
Pejzaż, który wlewał się w przez oczy prosto do serca Shinichi'ego był przecudowny. Od razu pozbawił go jakichkolwiek innych myśli niżeli prosty i czysty zachwyt. Było to doznanie niemalże mistyczne. Tak pięknego widoku jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie było mu dane ujrzeć. Niesamowita paleta kolorów, gra świateł i kształtów. Nie sposób było walczyć z kilkoma łzami które poleciały z knocików oczu. Świat był piękny, naprawdę piękny. Shinichi był tak zachwycony, że zapomniał o świecie doczesnym. Nie zwrócił uwagi na to, że nie wpadają do jego umysłu żadne myśli, które nie były jego. Pamięć mięśniowa, podświadomość czy jakkolwiek nie nazwać cienia pozostawionego po poprzednim właścicielu tego ciała, zupełnie milczała. Shinichi chłonął piękno nie orientując się, że to był pierwszy raz, kiedy w ciele był sam. Był to jego pierwszy raz w którym nie zmagał się z echem przeszłości.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 13 maja 2023, o 22:33
autor: Uchiha Hiromi
~ 7/... ~ ~ Ai oraz Boukyaku Shinichi ~
~ Misja Rangi D ~
~ ... ~
Shinichi
Mężczyzna chłonął rozprzestrzeniający się przed nim świat i zapomniał o wszystkim, co go do tej pory dręczyło. Był tutaj, na szczycie świata, stojąc na cudzie i obserwując cuda.
Słońce zachodziło, za chwilę miało się zrobić zupełnie ciemno. Niedługo gwiazdy miały pojawić się na niebie. Z tej perspektywy Droga Mleczna musiała być niesamowitym widokiem, ale żeby
się tego doczekać, musiałby zostać tam jeszcze trochę czasu.
W pewnym momencie, Shinichi zauważył coś po tej "złej" stronie Muru. Drzewa się poruszył inaczej niż targane wiatrem, było tam chyba światło, a przy prześwicie między drzewami zobaczył kogoś. Nie miał jednak szansy dokładnie się przyjrzeć, bo usłyszał głos.
- Hej, ty!
Nie był to głos ani Haruto ani Yui, tylko kogoś innego. Zanim Shinichi zdążył zareagować, ten ktoś już był przy nim, doskakując do niego ze sporej odległości. Nic dziwnego, że Shinichi nie zorientował się. Musiał to być shinobi o wiele większym doświadczeniu albo taki, który nie stracił pamięci .Do tego był jednym z tych, co ich przeszukiwali na dole. Shinichi chyba miał pecha, że ten sam shinobi miał zmianę na dole i na górze jedna po drugiej. Po szybkim rozejrzeniu się nigdzie nie było Haruto ani Yui. Chyba zmyli się, kiedy Shinichi został przyłapany.
- Nie wolno ci tu być - warknął shinobi, łapiąc go za poły jego stroju. - I ukradłeś płaszcz Shinsengumi. Powinienem cię wpieprzyć do lochu.
Dość agresywnie popchnął Shinichiego do wieży, z której Shinichi wyszedł nie zważając na potencjalne protesty. Shinichi był zmuszony do zejścia po schodach na dół. Mógł się stawiać i coś robić, może wyjaśnić, ale nawet bez pamięci łatwo zauważył, że nie ma żadnych szans z tym shinobim w walce - różnica w wytrenowania była zbyt duża, chociażby patrząc na to, jak się on poruszał.
Znów spędził czas na schodach, tym razem schodząc w dół, będąc poganianym przez przeklinającego Shinsengumi, który coś mruczał, że musiał przez Shinichiego porzucić posterunek i, że Shinichi "jeszcze zobaczy".
Kiedy byli już na dole, było już ciemno. Niemal wszyscy kupcy gdzieś sobie poszli, nie było też już prawie nikogo z Shinsengumi na zewnątrz.
- Nie chce mi się męczyć z papierami, dlatego po prostu cię stąd wyrzucę. Wyskakuj z płaszcza i tu nie wracaj.
***
Ai
Gabinet Protektora był dość przestronny i wygodny, pełen zwojów, książek i map. Ai mogła spodziewać się, że większość musiało być mapami Terenów Nieznanych - w końcu odkrywanie ich i patrolowanie ich należało do obowiązków Shinsengumi.
Jedzenie było smaczne i pożywne, napar ciepły. Ai mogła się najeść. Przynajmniej tyle dla niej zrobili.
Protektor, kiedy Ai potwierdziła, z którego klanu była, na chwile się zatrzymał. Ciężko było powiedzieć czy go to zdenerwowało, czy jakkolwiek poruszyło. Może nienawidził jej, a może nie miało to znaczenia - w końcu większość ludzi z Muru było Uchiha. Może chodziło o poprzedniego protektora, ale on - chociaż odsunięty od władzy - był przeciwko Katsumi oraz temu, co chciała zrobić.
Protektor jednak dziwnie się uśmiechnął, kiedy brał zwój ze znakiem wachlarza.
- Waszym nowym Shirei-kanem jest Sugiyama Kuroyami, prawda? - zapytał i wskazał na obrazy na ścianie. Przedstawiały one ludzi w strojach protektora Muru. Jeden z nich wyglądał jak dużo młodsza wersja tego złego pana z Siedziby Władzy w Kotei. Nadal potężnie zbudowanego, ale bez wąsów. Do tego był on bardzo przystojny. - Do dzisiaj używamy jego sposobu archiwizowania i przechowywania informacji, patrolowania i magazynowania. Przyjmował mnie do Shinsengumi i był chyba najlepszym Protektorem, jakiego mieliśmy kiedykolwiek. Niestety odszedł kiedy jego żona urodziła dziecko, które potem zmarło. Haruka-sama była wspaniałą kobietą, ale bardzo źle zniosła śmierć dziecka. Zniknęła tej samej nocy, a następnego dnia Kuroyami-sama zrezygnował z funkcji Protektora i opuścił Mur. Nie dziwi mnie to, ale była to ogromna strata, której nie możemy odżałować nawet po prawie trzydziestu latach.
Mężczyzna lekko się otrząsnął jakby wytrącając się z wspominek i podał Ai zwój z informacją, którą miała zanieść z powrotem do Kotei.
- Rozgadałem się, ale pewnie nikt o tym nie mówi u was. W każdym razie, Tachibana Ai-san, to ważna wiadomość. Ma trafić w ręce tylko i wyłączenie Kuroyamiego-sama. Liczę, że wywiążesz sie z zadania i to jak najszybciej. Gdyby… nie daj Raijin, wiadomość zaginęła, przekaż,że Mur potrzebuje ludzi i wsparcia. Pozdrów też Kuroyamiego-sama ode mnie. To wszystko, chyba, że masz jakieś pytania.
Interesującym było, że Ai dowiedziała się tyle o człowieku, którego w ogóle nie znała. Ale ludzie lubili mówić o ważnych osobach i chyba to spowodowało, że Protektor był taki gadatliwy. Znał i szanował jej Shirei-kana. Może stosunki Uchiha - Mur nie były jeszcze stracone.
Protektor odpowiedział na pytania Ai, jeżeli ta jakieś miała, a po skończonym posiłku i upewnieniu się, że dziewczynka na pewno zabezpieczyła zwój z wiadomością. wręczył jej jeszcze trochę jedzenia na drogę, a następnie odprawił i kazał bezpiecznie wracać do domu.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 14 maja 2023, o 00:41
autor: Ai
Jedzenie bez wątpienia miało się dobrze przyjąć w brzuszku Ai, tak przynajmniej uznała po tym jak go spróbowała. Pomimo dawnych, no niekoniecznie dawnych konfliktów, służba na Murze, dalej była służbą dla wszystkich. Więc mimo bycia Uchihą, niezależnie jak czystą, była traktowana jak każdy - pomijając to, że oczywiście musiała od razu wyruszać ze względu na stopień "ważności" wiadomości. Nie wiedziała tylko jak odbierać reakcję Protektora na informację o tym kto ją przysłał. Generalnie, nie było żadnej reakcji. Tego się najbardziej obawiała. Wolałaby wiedzieć czego się spodziewać, a nie natrafiać na taką niewiadomą. Jeszcze ten uśmiech, który zobaczyła gdy brał zwój z wiadmością do przekazania. Ten cholerny uśmiech. Na szczęście nie był niczego powodem dla naszej małej kurierki.
Kiedy zapytał o obecnego Shirei-kana jedynie przytaknęła twierdzącym ruchem głowy. Powód uśmiechu się wyjaśnił, zadziałał najwyraźniej czar wspomnień. Nie wiedziała za wiele o przeszłości obecnego przywódcy Kotei. To, o czym opowiadał Protektor było czymś co zdecydowanie nie działo się za jej żywota. Nie miała też zbytnio pojęcia o organizacji takich rzeczy jak archiwizacja i takie tam. Chowa się coś i tyle. Przynajmniej tak robi ze swoimi pracami, te ładniejsze odpowiednio zabezpieczając. To też w pewien sposób imponowało jej, że dalej stosują jakieś metody opracowane wieki temu! No, wieki to znaczące wyolbrzymienie, ale dla niej czasy protektoratu Sugiyamy Kuroyamiego to jak jakaś prahistoria. Ale musiał być naprawdę wspaniałym organizatorem, skoro odbudowa Kotei przebiega tak dobrze! To znaczy, nie była pewna kiedy odbudowa idzie dobrze, a kiedy "normalnie" lub "źle". Ale! Odnosiła jak najbardziej wrażenie, że jest dobrze i to pomimo tego co miało miejsce.
Cholerka! Dopiero teraz sobie wszystko poukładała w tej swojej główce! Ten starszy Pan, który prawie na nią wpadł, kiedy udała się do siedziby władzy w Kotei! To był Shirai-Ken! Aż się skarciła w głowie, że mogła nie zachować się jak należy będąc w obliczu najważniejszej osoby w osadzie. A teraz jeszcze miała dostarczyć bezpośrednio do niego wiadomość. Uf. Byle nie pamiętał, że ten maluch tak nagle wpadł mu pod nogi. Nie ważne, że to on się obracał. Była winna, że tam stała. Szanowała Uchiha, jak nikogo innego, poza ojcem oczywiście, ale to rodzice nauczyli go takiego szacunku do klanu, z którego się wywodzi. Więc jest jak jest. -Ma wąsy. - Aż się jej wymsknęło. Nie chciała tego powiedzieć. Był to element tego co toczyło się w jej główce, a część niestety się wyrwała w formie głośnego myślenia. -Sugiyama-Sama. - Dodała już świadomie, nie chciała być posądzona o jakikolwiek brak szacunku wobec swojego dowódcy. Ale może Protektorowi taka informacja się spodoba? Wydawał się nie tylko darzyć Shirai-Kena Uchiha nie tylko dużym szacunkiem, ale i sympatią, to może takie lekkie "co u niego", będzie dobrze odebrane? Miała taką nadzieję. A czy o tym wszystkim się w Kotei obecnie mówi? Ai nie trzymała się tak z dorosłymi, a pewnie jeżeli nawet ktoś o tym mówi, to oni. Jej wystarczy, że kiedyś plotkowano o jej rodzinie, czym się szczególnie nie przejmowała, to też nie zamierzała się również koncentrować na innych. -Staram się nie słuchać plotek, niestety nie wiem czy coś mieszkańcy o tym mówią, Protektorze-Sama. - Jednak czuła się w obowiązku odpowiedzieć. Nie zamierzała oczywiście sugerować, że sam Shime Yusuke plotkował. Znał osobiście Sugiyamę oraz jego żonę, więc wierzyła w to co mówił. Innym powodem wiary w jego słowa było też to, że raczej nie miał powodów do wymyślania fałszywych historii.
-Oczywiście, Protektorze-Sama. Dam z siebie wszystko, aby Sugiyama-Sama dostał wszystkie wiadomości. - Dodatkowo zaakcentowała słowo "wszystkie", a to dlatego, że nawet te pozdrowienia odebrała jako ważne zadanie, które ma do wykonania. Nic jej nie umknie, przekaże wszystko co tylko trzeba. Zwój chowała tak, aby Protektor to widział, nawet się bardziej postarała, bo wcisnęła to na sam spód torby, pod inne zwoje, które już tam miała. Chwilę też zastanawiała się, o co mogłaby jeszcze zapytać, ciekawiła ją żona Shirei-Kena, ale nie czuła, że jest osobą mogącą o takie rzeczy wypytywać. Treść wiadomości ją ciekawiła, ale część jej zdradził - potrzebne wsparcie na Murze. Domyślała się, że może tam być coś więcej, skoro musi to być przekazane do rąk własnych, ale no cóż. Im mniej wie, tym jest bezpieczniej. Prawda? No cóż, kiedy zjadła i się napoiła, wzięła prowiant przekazany przez Protektora i jedynie dodała -Dziękuję za gościnę, już pędzę z wiadomością, Protektorze-Sama. - Pożegnała się i wyruszyła, przed tym raz jeszcze upewniając się, że przesyłka jest odpowiednio zabezpieczona.
Re: Mur (teren V Shinsenu)
: 14 maja 2023, o 12:10
autor: Boukyaku Shinichi
Zatopienie się w pięknych widokach wydawało się trwać dłużej niż w rzeczywistości. Wspaniały obraz wypalał się we wspomnieniach tak, aby nigdy już nie był w stanie opuścić. Piękno i zachwyt, ale nie tylko. Po drugiej stronie Muru znajdował się teren nazywany nieznanym. Nieodkryta kraina w której żyli "dzicy" ludzie. Przez myśli przemknął scenariusz w którym to Shinichi postanawia opuścić znany świat i żyć pośród nieodkrytych gór i lasów. Tam nikt nie mógłby go rozpoznać, nie musiałby się niczym martwić. Wszystkie nowe miejsca i istoty byłyby rzeczywiście nowe i nienazwane w odmętach umysłu. Tam mógłby poczuć się wolny. Wtem majaczące światło i tajemnicza postać ukazały się jego oczom. Dłoń przywarła do czoła tak jakby miała zapewnić schronienie przed światłem i pozwolić zobaczyć więcej. Nie było mu jednak dane zobaczyć więcej. Obcy głos wyrwał Shinichi'ego ze swoich wyobrażeń niczym z gęstej wodnej brei. Wziął głęboki oddech, łapczywie tak jakby do tej pory zapomniał to robić i obrócił się w stronę głosu.
Nie minęło wiele czasu, a strażnik który niefortunnie nie tak dawno miał okazję przeszukiwać Shinichi'ego przy bramie już popychał oszpeconego mężczyznę w stronę bocznej wieży. Spanikowany wzrok szukał towarzyszy, ale ich nie odnalazł. Czyżby byli jedynie widmami jego wyobraźni, albo po prostu on sam utonął w swoich myślach i nie zwrócił uwagi, że już zeszli na dół. Krótka myśl o innych została jednak wyparta kwestią pójścia do lochu. Schodzili oboje o długich schodach, a serce telepało w rytm pośpiesznego odnajdywania kolejnych stopni. W głowie dudniły niepokojące myśli. Wysadź to wszystko! Fala kolejnych scenariuszy w których to ucieka na glinianym tworze zasypując strażnika gruzami wieży. - Chciałem tylko obejrzeć świat z Muru - Wyjaśnił ale nie było to wcale skierowane do strażnika. Shinichi chciał usłyszeć własny głos, przypomnieć sobie po co tu był i odgonić tym samym złowrogie myśli. Jeśli trafi do lochu to zasłużenie, w końcu takie było prawo. Babcia, która wychowywała i zajmowała się okaleczonym ciałem Shinichi'ego nie byłaby zadowolona. Nie mniej jeśli już się nawarzyło piwa to należało je wypić. Ucieczka od odpowiedzialności, choć brzmiała równie słodko co rwące chłodne źródełko w gorące dni, to nie skusi mężczyzny. Nie tym razem.
Na samym dnie wieży znajdowało się wyjście na plac. Ten sam na których kilka dłużnych chwil temu miało miejsce targowanie się i przebieranie w towarach. Teraz jednak nie było tu niemalże nikogo. Opustoszałe niczym miasteczko duchów. Kupcy zniknęli, a strażnicy pozostawali niewidoczni choć można było być pewnym, że jednak strzegą tego miejsca równie dobrze jak przedtem. Shinichi zdobył się na obrócenie w stronę swojego 'oprawcy'. Pokłonił się nisko ze skruchą. - Naprawdę przepraszam. - Rzekł bez wymówek. Choć po prawdzie wcale nie przepraszał, że był na murze, że kupił przepustkę u szemranej kobiety i złamał prawo. Przepraszał, że został złapany. Chwile później okazało się, że będzie mu dane ujść z tej sytuacji jedynie z przysłowiowym ostrzeżeniem. Ściągnął wiec pośpiesznie strój straży Muru i skinął głową kilkukrotnie w podzięce. Jednak nauki babci nie prowadziły w jeszcze większe bagno. Starsza kobieta wiedziała co mówi, więc warto było trzymać się nauczonych przez nią zasad. Głownie chodziło o jakieś wiejskie powiedzonka. Nie mniej tym razem się upiekło. Shinichi podszedł do miejsca w którym pozostawił swój szary płaszcz, odział się ponownie i ruszył w stronę bramy. Rzucił po raz ostatni spojrzenie na wielki Mur. Teraz kiedy zagrożenie nie doskwierało mu bezpośrednio przez głowę zaczęły znów przelatywać myśli. Był ciekaw na co takiego patrzył, kiedy strażnik go nakrył na szczycie. Światło i ta postać. Osoba po drugiej stronie muru musiała należeć do 'dzikich'. Co jednak robił dziki tak blisko Muru? Wychodząc przez bramę, a raczej będąc przez nią wygnanym zastanawiał się i próbował dokładnie przypomnieć co widział. Cóż. Na pewno nie było to nic aż tak ważnego i w przyszłości wcale a wcale nie okaże się, że gdyby ostrzegł straż Muru to uniknąłby jakiegoś wielkiego i strasznego konfliktu. Nie ma co rozwodzić się nad nieznanym! Są wszak ważniejsze rzeczy. Gdzie podziała się Karawana? Przecież miał z nimi udać się do wielkiego miasta kupieckiego.