Strona 1 z 1
"Pierwsza zmiana" Zmiana władzy w Unii Samotnych Wydm
: 27 lip 2021, o 20:41
autor: Vulpie
Atsui, Kinkotsu, Siedziba Rady Daimyō. 391, wiosna
- Dobrze więc, zacznijmy. - powiedział Haretsu Kukuri, idąc pod ścianę i wyciągając z szafki przy niej niewielkie drewniane pudełko o kształcie sześcianu. Na nim umieszczonych było sześć niewielkich skórzanych sakiewek, zamykanych na standardowe rzemienie. Mężczyzna okrążył stół i rozdał każdemu z siedzących jeden woreczek, ostatni zostawiają sobie. Przedstawicielka Kaguya otworzyła worek pierwsza i rozsypała na stół sześć żetonów z metalu podobnego do tych wykorzystywanych w odznakach ninja. Sześć krążków, bez dziury na środku. Po jednej stronie były one całkowicie gładkie. Na drugiej widniał symbol rodu. Sześć krążków, sześć rodów. Wszystkie, wchodzące w skład Unii. Kaguya Nariko zaczęła obracać krążek pomiędzy palcami, próbując pewnie sprawdzić jego wykonanie. Tak, był porządnie zrobiony. Nieoznaczony w jakikolwiek sposób, całkowicie namacalny, fizyczny obiekt. Nie było tutaj żadnego przekrętu. Jednak nieufna kobieta przyglądnęła się z dystansu reszcie żetonów. Chyba wszystko się zgadzało, bowiem nic nie powiedziała. Zerknęła jeszcze na każdego przy stole z osobna. Miyori Dōhito siedziała najbliżej niej, po jej prawej stronie. Sympatyczna, co by nie powiedzieć, ale wyjątkowo niebezpieczna. Oszpecenie jej ciała to trzeciorzędna kwestia, dało się do tego przyzwyczaić. Chodziły słuchy, że Miyori nie chciała pozbyć się swojego oszpecenia, mimo wielu możliwości i sposobów. Cholera ją wie. Nariko i tak wolała Ekikena i jego wybuchowy, nieobliczalny charakter. Wiele zyskał w jej oczach przez jego śmierć. Cóż, niektórych można docenić dopiero po ich odejściu. I też zależnie od sposobu, w jaki odchodzą.
Obok niej z kolei Sabaku Jou we własnej osobie. Niestety bardzo blisko. Nadal mu nie ufała, pomimo relokacji ludzi Nariko, pomimo "uratowania" Kagyua z ich koczowniczego trybu życia. I nawet mimo tego, że Jou w roli Koteia sprawował się dobrze. Uważnie mu się przypatrywała podczas posiedzeń, czy nie próbuje wykorzystać Unii do swoich celów. Ale wydawało się, że nie chce. Przez chwilę można było pomyśleć, że nadmierna ostrożność kobiety legitymizowała jego rządy. Gdy chce się upewnić, że wszystko gra i że podejmowane decyzje są odpowiednio obiektywne, to wystawia się ręce w stronę największego wroga i krytyka. I mówi "Masz, zobacz sama". I jego aprobata służy jako niezaprzeczalny dowód. Nariko mogła być więc narzędziem Jou od samego początku, po prostu innego przeznaczenia niż reszta siedzących przy stole.
Po prawicy Jou z kolei zasiadała Ayatsuri Saori . Kolejna osoba, co do której nie dało się być do końca pewny. Owszem, przedstawicielka Kagyua widziała wysiłek, jaki Saori wkładała w sytuację Kaguya w Sabishi. Ale mimo wszystko nadal była "w gościnie". Nadal musiała się dzielić. Z Ayatsuri, którzy swojego czasu stanęli po stronie Sabaku. Którzy pomogli im wypędzić Kaguya i zdegradować ich do stanu sprzed kilku lat. A teraz łaskawie pozwalali jej wrócić. Kaguya byli wszak zbłąkanym kotem, którego trzeba było gdzieś wsadzić. A gdzie było miejsce? U Ayatsurich oczywiście. Prywatnie Nariko może i nie miała niczego do Saori, ale była ona objawem problemu, który mocno naciskał na kościanych shinobi.
Haretsu Kukuri usiadł obok kuglarki, kiedy już rozdał wszystkie woreczki. Nariko zawsze uważała go za twardego, ale nudnego. Był biegły w wojaczce i pojedynkach, to nie ulegało wątpliwości i to się szanowało. Ale do pewnego stopnia zawsze dało się przewidzieć jego reakcje i opinie. Był prosty. Takimi ludźmi dało się łatwo manipulować, ale nie nim. Był bardzo... praworządny? Od linijki? Nie, inaczej. Jego zasady były sztywne, ale on sam był sprytny. Szkoda, że tego nie wykorzystywał. I też wydawał się nieco zdystansowany od reszty. Jakby próbował zachować całkowitą neutralność. Naiwniak. Nie tak działała ta forma władzy. Prędzej czy później się o tym przekona.
Ostatnia. Hibiki Kirino . Maji. Chyba jedyna osoba przy tym stole, z którą Nariko dogadywała się dobrze. Wiele je łączyło, co było niespodzianką dla jednej i dla drugiej. Lata spędzone jako krawężnik Samotnych Wydm dawał im podobne perspektywy, ale też wiele różnic. Maji odzyskali swoje prawa po jakimś czasie, Kaguya nie. Maji stali z boku, podczas gdy Kaguya walczyli. To chyba było najgorsze, igła która dźgała to jedną to drugą w tej jakże pozytywnej relacji. I teraz dostali cudowną okazję do siedzenia przy jednym stole jak równy z równym. Z ich oprawcami. Uśmiech pojawił się na twarzy przedstawicielki Kaguya. Przyjemna wizja, a jakże. I to był idealny moment do zmiany, lepszego nie będzie.
- Dzisiejsze spotkanie, jak sami wiecie, ma na celu wybranie nowego Koteia na kolejny dwuletni okres. Kukuri-san przejdzie obok każdego z was raz jeszcze i wtedy wrzucicie krążek z symbolem rodu, który według was powinien zająć moje miejsce. Po głosowaniu wrzucamy resztę żetonów do pudełka i Nariko-san je przeliczy, potwierdzając głosowanie. - powiedział Jou, wskazując na drewniane pudełko leżące na stole obok Kukuriego właśnie. Haretsu ujął je jeszcze i przekazał w prawo. Każdy miał okazję przyglądać mu się z bliska, sprawdzić. Czy nie ma podwójnego dna albo innej sztuczki. Proste pudełko, jak się okazało. Ze szczeliną w jednej ze ścianek. No i jedna ścianka się otwierała, by te monety dało się wyjąć. Nic skomplikowanego, dlatego wszelkie dziwności dałoby się zauważyć już na pierwszy rzut oka. Saori dokładnie opukała pudełko z każdej strony, próbowała podważyć ścianki. Wiadomo, Ayatsuri będzie w tej kwestii największym autorytetem. Ale przekazała pudełko dalej, kiwając jedynie głową na potwierdzenie. Czyli wszystko grało. Każdy miał okazję obejrzeć obiekt i wyrazić swoją opinię, ale ograniczyli się do kiwania głową i przekazywania go dalej w milczeniu. W końcu pudełko zatoczyło kółko i wróciło do Kukuriego.
- Czyli, jak rozumiem, możemy zaczynać. - shinobi ujął jedną z monet w dłoń i wsunął ją do pudełka. Z jego wnętrza wydobył się dźwięk jego upadku. Czyli wszystko grało. Dobrze. Kukuri następnie wstał i podszedł do każdego po kolei. Jou oddał swój głos bardzo szybko. Najwidoczniej już wcześniej zadecydował. Ktokolwiek tutaj miałby dokonywać takiego wyboru właśnie teraz? Na pewno dobrze to sobie przemyśleli. Przedstawicielka Dōhito oddała swój głos. Dalej uczyniła to Nariko, Kirino, Saori. Wszyscy. Proces był szybki, nieskomplikowany. Nie było wiele filozofii, niejawne głosowanie z użyciem symboli klanów. W formie, która wykluczała oszukiwanie. Na pewno był to system idealny. Z niezawistnym Haretsu, z kręgosłupem moralnym twardszym od kości Kaguya. Co mogło pójść nie tak? Dla kogoś z zebranych na pewno pójdzie nie tak. Przynajmniej dla jednego z nich wszystko będzie w najlepszym porządku.
Haretsu zasiadł na swoim miejscu i otworzył pudełko. Przechylił je w bok, by monety się wysunęły. Sześć krążków upadło lekko na biurko. Dwa z nich były już odsłonięte. Kaguya i Maji. Brwi Nariko nieznacznie się uniosły i zerknęła w stronę Maji właśnie. Ta siedziała niewzruszona. Kto mógł oddać głos na kościarzy? Haretsu? Dōhito? Na pewno nie Sabaku, ale może jeszcze ktoś inny? Oczywiście każdy doskonale wiedział, kto z kim za plecami się dogaduje... prawda? Nie, najwidoczniej nie było to oczywiste. Haretsu odsłonił trzecią monetę. Maji. Napięcie przy stole powoli rosło, ale nie do takiego poziomu. Kolejna moneta. Haretsu. I kolejna, drugi Haretsu.
- Huh? - mruknęła Miyori cicho, ale w ciszy liczenia głosów było to słyszalne niczym wybuchowa notka. Ewidentnie była zaskoczona. Czyli to ona oddała pierwszy głos. Ale drugi? Zerknęła na przedstawicielkę Maji i na Jou, ale były Kotei jedynie wzruszył ramionami i obserwował głosowanie. On mógł liczyć co najwyżej na poklepanie po plecach, nie mógł być wybrany dwa razy z rzędu. Ale mógł liczyć, że ktoś przez niego zaaprobowany zostanie wybrany. Piąta moneta. Maji. Liderka tegoż klanu wciągnęła powietrze. Ostatni głos. Kukuri pewnym gestem obrócił kolejną monetę. Maji. Trzy dla Maji. Dwa dla Haretsu. Jeden dla Kaguya.
- Wszystko jasne. Urząd Koteia zostaje przekazany przedstawicielce Maji, Hibiki Kirino. - obwieścił Haretsu, przejeżdżając wzrokiem po wszystkich zebranych. Postawił pudełko na środku i wrzucił do niego swoje żetony, niewykorzystane. Jou wstał i zdjął wiszący na krześle płaszcz. Kirino wstała. Obydwoje spotkali się po drodze. Ceremonia przekazania urzędu się rozpoczęła. Płaszcz wylądował w dłoniach Maji. Ceremonia przekazania urzędu się zakończyła. Tymczasem reszta wrzuciła do pudełka to, czego nie wykorzystała. Najbardziej niezadowolona była chyba przedstawicielka Dōhito, jak również sama Nariko. Dosłownie cisnęła swoimi monetami w środek. Jeden głos. Tylko jeden. Domyślała się od kogo, ale nadal. Porażka. Władzę przejęła Maji. Niegdysiejszy piesek Sabaku. Zaraz... ale to dobrze, prawda? Pytanie, kto na nią zagłosował. Ona zdecydowanie nie. Tak samo Miyori. Najprawdopodobniej Ayatsuri. I Jou? Hmh.
- Dziękuję za głosy i zaufanie. Obiecuję godnie wypełniać powinności Koteia i kontynuować szczęśliwą passę Unii. - powiedziała. Pozostali zebrani zaczęli klaskać. Wszyscy, poza Nariko. Szybko jednak wypełniła swój obowiązek i policzyła monety.
- Głosowanie uważam za przeprowadzone poprawnie. - obwieściła przedstawicielka Kaguya. Nie czuć było niechęci w jej głosie. Ale w tej porażce znajdował się cień szansy. Jeden głos. Miała jakiekolwiek podstawy do dalszej pracy. I miała sporo czasu, aż dwa lata do kolejnego głosowania...
Zgodnie z fabularnym tekstem nowym przywódcą Unii Samotnych Wydm na okres 2 lat zostaje Hibiki Kirino z Rodu Maji.