DANE PERSONALNE
IMIĘ:
Ayato
NAZWISKO:
~~
KLAN:
Akimichi
WIEK:
Dziewiętnaście lat
18 Maja 364
PŁEĆ:
Shinobi
WZROST | WAGA:
171cm|50-65kg
RANGA:
Wyrzutek
APARYCJA
WYGLĄD:
W całym świecie klan Akimichi jest znany z niewielkiej nadwagi oraz zamiłowania do jedzenia. Niestety, ale jak wiemy, od każdej reguły znajdzie się jakiś wyjątek. Właśnie do takich wyjątków zalicza się Ayato. Żadna spośród wielu cech tego sympatycznego klanu, nie pasuje do chłopaka.
Zaczynając jednak od samego początku. Ayato to bardzo drobny młodzieniec, jak na swój wiek. Dla wielu może to się wydawać niemożliwe, ale cierpi na niedowagę. Jego organizm jest niezwykle zniszczony i dosyć delikatny, co za tym idzie, wybredny. Toleruje jedynie ciepłe posiłki, których nie zawsze jest okazja by zjeść. Wszystkie inne przekąski kończą się błyskawicznym, nieprzyjemnym do oglądania zwrotem. Wolna przemiana materii sprawia, że chłopiec często balansuje pomiędzy skrajnymi wagami.
Do najwyższych on także nienależny. Mierzy on zaledwie sto sześćdziesiąt dziewięć centymetrów. Nie jest to jego atut, a wręcz przeciwnie. Często jest przez to traktowany jak dziecko i mało kto bierze go na poważnie. Jest to niezwykle irytujące.
Na jego bladej karnacji można dostrzec sporo blizn. Gdy tylko zdejmie koszulkę, od razu można dostrzec ślady po złamaniach i pozostałości po szwach. Jego tors to nie jedyne miejsca świadczące o nieprzyjemnej przeszłości. Wychudzone ręce szybko sinieją, nawet od zwykłego ściśnięcia.
Dla wielu, nawet pomimo tylu wad wciąż wydaje się być atrakcyjny. W końcu to jednak jego narządy wewnętrzne są zniszczone najbardziej. Już dziś, skazały młodzieńca na śmierć, a wyrok brzmi dziesięć lat. Mniej więcej tyle mu zostało do momentu, gdy przestaną normalnie funkcjonować. Mowa tu głównie o jego wątrobie. Wyniszczona przez masę leków i eksperymentów. Sprawia niewielki ból przy każdym kroku. Jak można się domyśleć, jego żołądek także nie jest w najlepszym stanie. Niezwykle wybredny, a zarazem niewielki. Często sprawia ból z powodu przejedzenia. Ostatnim spośród mocno poszkodowanych organów chłopaka, a zarazem najważniejszym, jest jego serce. Poprzez częstą pracę na granicy wytrzymałości, wywołało u chłopaka nadciśnienie, co prowadzi do innych niedogodności zdrowotnych.
Zostawmy już jego wnętrzności i wróćmy do tego co interesuje innych ludzi. Ayato ma średniej długości włosy. Naturalnie miały one barwę ciemną, dziś już nawet nie pamięta jaką. Pod wpływem wielu silnych emocji, bólu oraz chemikaliów zawartych w lekach osiwiał, aż dziwne że nie wyłysiał. Wbrew pozorom są bardzo zadbane, chociaż nie przywiązuje do nich większej wagi. Grzywka sięga delikatnie za jego czoło, czasem przysłaniając jego oczy.
Te z kolei są wyjątkowe. Mają bardzo nietypową naturalną barwę. Są one krwistoczerwone, a jego puste spojrzenie niekiedy wywołuje ciarki na skórze.
UBIÓR:
Ubiorem niczym nie wyróżnia się od swoich rówieśników. Nie przykłada do niego zbytniej uwagi. Stara się chodzić w tym w czym jest mu najwygodniej. Zdecydowanie preferuje kolory ciemne, głownie czarny. Nie przepada za obcisłymi ciuchami. Koszulka sięga delikatnie za jego pas, luźno powiewa na wietrze. Rękawy składają się z dwóch części. Długie aż po same nadgarstki, a na nich jeszcze jedne, krótkie jak w zwykłym t-shircie. Koszulka ma niewielki kaptur, który młodzieniec często lubi zakładać na głowę.
Zdecydowanie preferuje krótkie spodenki. Nie zależnie od tego czy jest upalny środek lata, czy środek jesiennej ulewy i tak wygodę postawi na pierwszym miejscu. Jedynie ujemna temperatura jest zdolna wymusić na nim zmianę na coś cieplejszego. Kieszenie to coś, co muszą mieć jego wszystkie spodnie. Uwielbia w nich chować swoje dłonie. Zazwyczaj do pasa z lewej strony ma przypiętą torbę, a nad prawym kolanem kaburę.
Uwielbia liczne ozdoby. Nieszczególnie przepada za pierścionkami, ale wisiorki i opaski na rękę to coś bez czego nie rusza się na krok. Na szyi zazwyczaj jest to zwykły srebrny naszyjnik. Pozbawiony jest on jakichkolwiek elementów z bardzo prostego powodu. Nigdy nie potrafił się zdecydować, co chciałby nosić na szyi, by miało dla niego jakąś wartość. Często na lewy nadgarstek zakłada liczne opaski. Zdarza się, że niekiedy ich ilość jest lekką przesadą. Nigdy jednak nie rozstaje się z czarnym sznurkiem, który jest pamiątką z tragicznej przeszłości.
Jeśli chodzi o jego buty to zdecydowanie preferuje niskie trampki. Nie ogranicza się z nimi kolorystycznie, tak jak w przypadku reszty ubrań. Wciąż jednak pozostają to ciemne kolory. Ciężko powiedzieć, jakie najczęściej. Ciekawostką jest jednak, że nie nosi do nich skarpetek. Wygodniej mu, gdy stopa jest wolna.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
~Czerwone oczy,
~Białe włosy,
~Niedowaga.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Brutalna rzeczywistość często ma okropny wpływ na kształtowanie się charakteru. Każdy człowiek stara się radzić sobie z nią w inny sposób. W przypadku młodych ludzi, często ma to fatalny wpływ na ich rozwój. Młody Akimichi został pozbawiony przez los wielu ludzkich uczuć. Cały świat dostrzega w odcieniach szarości. Pojęcie moralności zwyczajnie dla niego nie istnieje. Granica pomiędzy dobrem, a złem już dawno została zatarta.
Samą śmierć traktuje jak coś normalnego. Czeka ona każdego człowieka i ich spotkanie jest nieuniknione. Bez żadnego zawahania potrafiłby zabić człowieka. Mało tego białowłosy ma w sobie coś z sadysty. Rozpacz ludzka na łożu śmierci jest dla niego zabawna. Błagalne krzyki o życie i uczucie władzy nad innym człowiekiem jest dla niego podniecające. Skoro już mowa o fetyszach, to białowłosego z pewnością można nazwać masochistą. By radzić sobie z bólem, jaki było mu dane odczuwać przez długi okres życia, zaczął czerpać z niego przyjemność. Oczywiście, boli go tak jak każdego, ale nawet w przypadku poważnego złamania potrafi się zwyczajnie śmiać wpatrując w swój uraz.
Młodzieńca można nazwać narkomanem. Nie mówimy tu o jakiś ciężkich narkotykach, wywołujących halucynacje i stany nie do opisania. Jest uzależniony od leków. Co ciekawe, są wśród nich również tabletki przeciwbólowe. Najczęściej jednak, są to pigułki na uspokojenie. Białowłosy bardzo łatwo się irytuje. Zdarza mu się wówczas przechodzić do rękoczynów. Czasem kończy się to fatalnie dla niego samego. Nie potrafi zasnąć bez leków nasennych. Noce są dla niego prawdziwym koszmarem. W snach wraca do nieprzyjemnych wydarzeń z przeszłości i budzi się zdyszany. Niekiedy zdarza mu się nie przespać nawet kilku nocy z rzędu. Prowadzi bardzo niezdrowy tryb życia. Często odpuszcza posiłki z lenistwa, albo obrzydzenia. Zdecydowanie dużo częściej z powodu tego drugiego. Jada tylko ciepłe posiłki, a nawet wśród nich są wyjątki. Nie potrafi się zmusić do tknięcia ryżu. Na jego widok potrafi nawet rzucać miską.
Młodzieniec dzieli w sobie cechy dwóch różnych, można powiedzieć skrajnych klanów. Kaguya oraz Akimichi. Zdecydowanie jest dużo bardziej podobny do mieszkańców Atsui. Z grubaskami dzieli jedynie łatwowierność. Nie odziedziczył nawet ich przywiązania do przyjaciół, no chyba, że mowa o zwierzętach. Do natury jest przywiązany nawet bardziej niż do innych ludzi. Jest typem osoby ceniącej sobie spokój oraz samotność. Nie znosi nachalności oraz narcyzmu. Pięści same mu się zaciskają. Nie unika walki, a wręcz przeciwnie czasem sam szuka guza. Jest bardzo pewny siebie, jednak nie okazuje tego. Nie waha się i nigdy nie żałuje podjętych decyzji.
Z całego serca nienawidzi swojego ojca, a co za tym idzie i klanu. O ile jego nienawiść wobec klanu nie jest tak silna, to nie spocznie dopóki nie ujrzy martwego ciała swojego staruszka. Obwinia go za pobyt w zamknięciu, za stan w którym się znalazł, życie, którego nie było mu dane przeżyć jak normalnemu człowiekowi oraz wszystkie rzeczy których nie rozumie. Mowa tu o uczuciach. Nie było mu nigdy dane poznać miłości, szczęścia czy nawet zwykłego zawodu. Od najmłodszych lat towarzyszyła mu nienawiść, zwykła zdrada, a dziś wszystko przysłania chęć zemsty.
W swoim obecnym życiu, Ayato kieruje się dużo bardziej zwykłymi naturalnymi instynktami, niż racjonalnym myśleniem. Sprawia to, że jest to chłopak prosty, który nie potrzebuje wiele. Nie przejmuje się tym co ma być jutro, za tydzień czy rok. Istnieje dla niego tylko i wyłącznie dziś i teraz. Pozwala mu to w pewien sposób czuć się szczęśliwym.
NAWYKI:
Trzymanie dłoni w kieszeni.
NINDO:
Rób to na co masz tylko ochotę i niczego nie żałuj!
HISTORIA:
***
Kobieta stała tuż nad przepaścią. Wielki klif sięgał kilkaset metrów w dół. Na jego dnie było widać jedynie ciemność. Wszyscy jednak wiedzieli, że są tam ostre jak brzytwa skały, a upadek na nie był pewną śmiercią. Z dołu dało się słyszeć skowyt głodnych kojotów, czekających tylko na kolejnego samobójcę. Dookoła rozciągała się przeogromna równina pozbawiona jakichkolwiek drzew. Delikatna bryza dobiegała z nad morza, a wraz z nią w powietrzu unosił się zapach kwiatów wiosennych.
Młoda Asami stała przerażona na skraju urwiska. Jej piękne, szare oczy były zaszklone od łez. Cała drżała, gdy w jednej ręce trzymała młode dziecko tuż nad przepaścią. Była wściekła, a zarazem przerażona. Nerwowo spoglądała to w dół, to na mężczyznę stojącego kilka metrów dalej.
-Zabiję go, jeśli się zbliżysz! – krzyczała nerwowo w stronę dorosłego Akimichi. Ten jednak stał niewzruszony jej groźbami, jakby go to w ogóle nie obchodziło. Po prostu czekał na rozwój wydarzeń. Widział jak Kaguya walczy z własnym instynktem. Jak coraz głośniejszy płacz dziecka paraliżował ją. -Słyszysz! Zabiję go! Nie ruszaj się, bo naprawdę go zabiję! – jej krzyki były coraz głośniejsze. Strach sprawiał, że powoli zaczęła się cofać. Jej stopa znalazła się na krawędzi. Drobne kamyki spadł w dół przepaści, a ich dźwięk rozbrzmiał głośnym echem. Dziewczyna zadrżała, a jej skórę pokryły ciarki.
-Stój! – zawołał chłopak, nieco zirytowany tą całą sytuacją. Ta cała szopka sprawiała, że wręcz gotował się ze złości. Czy ona była aż taka głupia? Nie potrafiła zrozumieć tego, że naprawdę została wykorzystana. Czy to było aż takie dziwne? Przecież to nic takiego. Świat jest okrutny. Nie ma w nim miejsca na miłość, w którą tak ślepo wierzyła. -Oddaj go, a nic Ci się nie stanie! – dodał, zaciskając przy tym pięści.
Wszystko ucichło na moment. Skowyt kojotów, płacz dziecka, czy szum wiatru to wszystko zniknęło. Czas zatrzymał się na krótką chwilę. Kobieta, czuła jak powoli przechyla się do tyłu. Przez swoje zapłakane oczy widziała niebo. Błękitne, takie piękne, a na nim śnieżnobiałe chmury. Puch, który tak bardzo chciała przytulić. Pragnęła by jej koszmar już się skończył. Czarna kropka mignęła na niebie. Po chwili przysłoniła cały piękny obraz. Umarła? Nie, jeszcze nie. To Akimichi przybył po to, o co mu chodziło od samego początku. Złapał swobodnie spadającego tuż obok chłopczyka. Przygarnął syna do swojej piersi i bezpiecznie wylądował na ziemi. Odwrócił się w kierunku kobiety. Nawet nie mrugnął, gdy jej ciało przebiła skała. Krew roztrysnęła się na wszystkie strony. Kilka kropel uderzyło o policzek małego dziecka. Jego płacz ucichł, tak jak wszystko dookoła. Tylko ciche kapanie kropel krwi na ziemię rozbrzmiewało w powietrzu. Z otaczających ich szczelin dobiegł groźny warkot. Głodne zwierzęta już wyczuły swój kolejny posiłek.
-No cóż, szkoda. – mruknął mężczyzna sam do siebie. Jego głos był pozbawiony wszelakich emocji. Rozejrzał się na boki i wzruszył ramionami. Powoli cofnął się kilka kroków do tyłu. Niemalże natychmiast martwe ciało otoczyły kojoty, rzucając się na kobietę i rozszarpując. -Przynajmniej nie będzie żadnych problemów. – zaśmiał się cicho Akimichi. Spojrzał na swoją pociechę. Delikatnie pogłaskał chłopca po główce. Kciukiem starł z jego policzka, resztki krwi kobiety, uśmiechając się przy tym, jakby to co właśnie się zdarzyło, nigdy nie miało miejsca.
***
Lato nieubłaganie zbliżało się ku końcowi. Pierwsze liście zaczynały już spadać z drzew, a trawa powoli traciła swój żywy, zielony kolor. Dzielnica pełna pięknych, dużych i bogatych domów wydawała się być opustoszała. Niemalże każdy był zajęty swoimi sprawami.
Kilkuletni Ayato spędzał swój wolny czas na tarasie przed domem. Nie wykorzystywał go na żadne zabawy, a po prostu przyglądał się jak córka gosposi, Ayane ciężko pracowała. Nie rozumiał wtedy, dlaczego miała zakaz rozmawiania z nim, ani dlaczego była karana nawet jeśli to chłopiec się odzywał do niej.
W innej części domu gosposia, wciąż młoda i piękna kobieta o imieniu Sayaka, była zajęta myciem podłóg. Po jej zmęczonej ciężką pracą twarzy spływały smugi potu. Kolana miała obdarte, a całe ciało posiniaczone.
Oprócz nich w domu znajdował się także gospodarz. Gburowaty ojciec chłopca, znienawidzony przez mieszkające tutaj kobiety. Całe dnie spędzał w swoim biurze, albo nawet poza domem, zrzucając obowiązek wychowania chłopca na gosposię. Może i był szanowanym członkiem Sakki, ale za tymi czterema ścianami zmieniał się w człowieka agresywnego i niezwykle brutalnego. Nie raz i nie dwa zdarzało mu się wyładowywać swoją złość na bezbronnych kobietach, a czasem po prostu dla własnej przyjemności zmuszał je do brutalnych czynów. Tak było i tym razem. Idąc korytarzem, natrafił na blondynkę. Wystraszona kobieta skuliła się i powoli zaczęła cofać na kolanach. Starała się jak najszybciej, a zarazem jak najciszej zejść mu z drogi. Bała się mu spojrzeć w twarz, a co dopiero odezwać. Jej oczy delikatnie zaczęły się szklić od łez. Po policzkach spłynęły słone krople potu. Czuła na sobie wzrok mężczyzny. Jego stopa spoczęła na skraju wiadra z wodą. Szybkim ruchem wywrócił go, a woda rozlała się po panelach na wszystkie strony. Aura jaka unosiła się w powietrzu była okropna, jakby miał ją zaraz zabić.
-Przepraszam. – wydukała z siebie przerażona kobieta. Głowę przycisnęła do podłogi. Jej ciało drżało ze strachu. Nie chciała nawet myśleć o tym co może się za moment wydarzyć.
-Ty idiotko, coś ty narobiła! – wykrzyczał mężczyzna, powoli zbliżając się do niej. Każdy jego krok, każde uderzenie jego stopy o mokrą posadzkę brzmiało jak grzmot pioruna w stare spróchniałe drzewo. –Wstawaj! – dodał, wydzierając się prosto do ucha kobiety. Jego palce wplotły się w blond włosy gosposi. Jego uścisk stopniowo zacisnął się na jej głowie. Odchylił ją do tyłu. Z ust dziewczyny wydobył się cichy pisk. Wiedziała, że na głośniejszy nie mogła sobie pozwolić. Pogorszyłby tylko tą cała sytuację. Wymienili się spojrzeniami. W oczach kobiety było widać prośbę o litość, a zarazem łzy rozpaczy, jakby wiedziała, że już nic nie zmieni jego zdania. Z drugiej strony, spojrzenie mężczyzny było puste. Pozbawione jakichkolwiek emocji. Jego twarz była niewzruszona, niczym góra. Nic nie mogło zmienić jego decyzji.-Ayato! – zawołał, zaciągając gosposię do piwnicy. Wewnątrz panowała kompletna ciemność. Pomieszczenie było pozbawione jakichkolwiek okien. Przez zimne kamienne ściany nie przedostawał się ani jeden promyk światła. Gdy zapaliło się kilka świeczek, w powietrzu uniosła się dziwna straszna atmosfera. Zarówno na podłodze jak i na ścianach było widać ślady krwi. Starej i zaschniętej. Wewnątrz unosił się ohydny, nieprzyjemny i drażniący ludzki nos, odór. Zapach zgnilizny, wymieszany z padliną oraz krwią. Na samym środku stało krzesło oraz stół. Poza tym było tutaj pusto. Dla wielu ludzi mogło to się wydawać straszne, ale dla kilkuletniego Ayato, było to ciekawe i niezapomniane przeżycie.
Kobieta popchana przez mężczyznę upadła na ziemię. Kątem oka spojrzała na stojącego tuż obok chłopca. Jego oczy błyszczały żywym ogniem, gdy przyglądał się z zachwytem powoli rozwijającej się sytuacji. Głośny plask rozbrzmiał echem w tych czterech ścianach. Po policzkach kobiety spłynęły łzy. Cios jaki otrzymała od mężczyzny był bolesny, ale nie tak bardzo jak świadomość, że temu wszystkiemu musiał przyglądać się młody chłopiec.
-Jesteś okrutny, jak możesz mu to robić? – zapytała spoglądając na mężczyznę. W jej oczach było widać szczerą nienawiść i chęć mordu. Mężczyzna jednak był niewzruszony, wręcz przeciwnie wydawał się jeszcze bardziej podniecony.
-Akurat ty nie masz tutaj nic do gadania. – mruknął cicho, wręcz wyszeptał to do niej. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech. Pochylił się powoli nad kobietą. Za włosy odchylił jej głowę do tyłu. Ta nie mogąc nic zrobić cicho tylko syknęła z bólu. Do ręki wziął palącą się świeczkę. Przysunął ją do jej twarzy. Z gorąca zaczęła mrużyć oczy. Nie wyglądała jednak jakby się bała, bardziej jakby wiedziała co zaraz się wydarzy. Gorący wosk kapnął na jej twarz. Kobieta cicho krzyknęła z bólu, a z każdym kolejnym kapnięciem krzyk był głośniejszy, podobnie jak ekscytacja na twarzy chłopca. Jego uśmiech stopniowo stawał się coraz większy i większy. Mężczyzna widząc to wiedział co musi zrobić. Obudzić w nim uczucie, którego tylko on sam potrafi nauczyć chłopca. Przyjemność z zadawania bólu. Odłożył świeczkę na stół i puścił na moment kobietę. Ta skuliła się, zasłaniając poraniona twarz dłońmi. Na jej nieszczęście, odsłoniła im cale plecy. Akimichi szybkim ruchem noża rozerwał jej ubrania. Jej blada skóra zabłyszczała w świetle płomieni.
-Nie! – zawołała, ale skończyło się to tylko tym, że jej twarz została tylko mocniej przygnieciona do ziemi przez stopę mężczyzny. Sięgnął po długi bicz ze stołu i rozwinął go, jego zimnym końcem przejeżdżając po kręgosłupie kobiety. Jej ciało pokryły ciarki. Zęby zacisnęła na wardze, a paznokcie zaczęła wbijać w chłodną kamienną posadzkę. Czekała na cios, który nie nadchodził.
-Trzymaj. – mruknął mężczyzna do syna. Jego głos, był niezwykle miły i przyjemny. Wręcz zachęcający do działania. Chłopiec jak w transie wyciągnął dłoń, po długi bicz. Zacisnął go z całej siły i uderzył kobietę. Jej plecy zarumieniły się. Całe ciało przeszył ból, a z ust wydobył się krzyk. Bez żadnego zawahania chłopiec uderzył raz jeszcze i jeszcze. Nie rozumiał tego, nie potrafił tego opisać, ale to było coś niesamowitego.
***
Często mówi się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Wpływ ojca na młodego Akimichi miał bardzo duże znaczenie na jego światopogląd. Mając zaledwie kilkanaście lat nie istniało dla niego już pojęcia dobra i zła. Nawet jeśli istniały jakieś zakazy, to i tak nic nie stało na przeszkodzie by je złamać. Kwestią czasu był dzień w którym dłonie śmierci spoczęły na jego barkach, by wskazać mu dalszą ścieżkę przez życie.
Słońce powoli kładło się do spania, chowając się gdzieś za horyzontem. Gdy ojca nie było w domu, to młody Ayato miał władzę. Mógł robić wszystko na co miał ochotę, a sprzeciw reszty mieszkańców był nieakceptowany. Wieczór spędzał w biurze swojego staruszka. Wbrew pozorom za młodu kochał czytać książki o historiach z przeszłości, o kształtowaniu się dzisiejszego świata. Biblioteczka dawała mu spory wybór. Po brzegi była wypełniona zapiskami z różnych okresów, była dla niego skarbem wiedzy. Przypadkiem przeglądając sterty ksiąg, dostrzegł jak niewielki, złoty kluczyk błyszczał się odbijając od siebie dzikie płomienie z kominka. Chłopiec spoglądał z wielką fascynacją na przepustkę do innego świata, okrutnego pozbawionego jakichkolwiek praw. Wahał się jednak po nią sięgnąć. Miał absolutny zakaz schodzenia do piwnicy, dopóki nie zawołał go ojciec, a co dopiero gdyby sam tam poszedł. Mężczyzna wściekłby się i go zabił. Myśl o tym szybko odeszła gdzieś w niepamięć. Chłopiec poczuł się jak opleciony czyimiś rękoma, jakby go ktoś przytulał. Dziwne ciepło zaiskrzył wewnątrz jego. Może to była tylko jego wyobraźnia, ale ktoś delikatnie chuchnął mu do ucha. Ciarki przeszyły jego ciało. Przy policzku poczuł przyjemny kobiecy głos.
-Zrób to! Nie bój się i po prostu to zrób! – usłyszał głos miły lecz stanowczy, a zarazem niezwykle uspokajający, wręcz usypiający. Rozejrzał się dookoła, jednak nikogo nie zauważył. Głos raz jeszcze powtórzył to samo. Chłopiec jak pchnięty, zrobił dwa kroki do przodu, a gdy przyszedł moment zwątpienia cofnął się o krok do tyłu. Głowę opuścił do dołu. Czy na pewno może? Nieświadomi spojrzał na kluczyk. Wyciągnął po niego rękę. Był tak blisko, a tak daleko. Jak w transie zbliżył się po niego. Z całej siły zacisnął go wewnątrz dłoni i skierował się w stronę drzwi by z niego skorzystać…
Strome schodki prowadziły do ciemnego pomieszczenia. Wewnątrz nie było nic widać. Jedynie nieprzyjemny zapach wydobywał się na zewnątrz. Dla wielu mógł być on nie do zniesienia. Okropny, drażniący nos. Ze świeczką w dłoni powoli zaczął schodzić na dół. Będąc tutaj samemu, widział wszystko z zupełnie innej perspektywy. Znacznie szerszej, dużo ciekawszej, jakby w tych czterech ścianach skrywało się jeszcze wiele tajemnic. Dłonią dotknął zimnej, kamiennej ściany. Była brudna i wilgotna, a pod palcami czuł ślady zaschniętej krwi.
-Ayato? – usłyszał za swoimi plecami cichy, niepewny dziewczęcy głosik. Upuścił wszystko co miał w dłoniach i obrócił głowę do tyłu. Jego pozbawione emocji, puste spojrzenie wryło się wprost do głowy małej Ayane. Jego oczy błyszczały na czerwono, głodne czyjegoś cierpienia. Wręcz paraliżowały dziewczynę, która nie była w stanie nic robić. Jej kolana zadrżały ze strachu i upadła. Nim się zorientowała, chłopiec stał tuż przed nią. Wpatrywali się w siebie przez moment. Ayane poczuła na swoim policzku delikatny dotyk chłopaka. Był przyjemny, a zarazem straszny. Nie rozumiała go, chciała by kontynuował, ale też chciała by zniknął. Dłoń zacisnął na jej włosach. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnym, troszkę przerażonym wzorkiem. Chłopiec uśmiechnął się delikatnie. Szybkim ruchem pociągnął dziewczynę za kark. Jej ciało zaczęło bezwładnie spadać w dół, obijając się o schody. Ayato zszedł za nią do piwnicy. Jakby jej tam kompletnie nie było, przeszedł po leżącej na posadzce, wijącej się z bólu dziewczynie stanął przy stole. Podniósł z niego krótki, lecz niezwykle ostry nóż. Jeden palec przeciągnął po srebrzystym ostrzu, a to nabrało lekko czerwonej barwy. Spojrzał w kierunku Ayane. Zaśmiał się cicho pod nosem. Już wyobrażał sobie te jej zbliżające się krzyki. Już widział płacz w jej oczach. Nóż na moment przyłożył do ognia. Wolnym krokiem zbliżył się do młodej dziewczyny. Usiadł na niej okrakiem i pochylił nad jej twarzą. Ich spojrzenia spotkały się ze sobą. W jej oczach było widać strach i łzy. Spojrzenie chłopca było pozbawione jakichkolwiek emocji. Tą błogą chwilę przerwało ciche syknięcie. Ayane krzyknęła z bólu. Jej policzek nabrał czerwonego koloru, od rozgrzanego ostrza. Ostatkiem sił, spróbowała odepchnąć od siebie chłopca. Opór nie spodobał mu się, a wręcz przeciwnie tylko go rozzłościł. Stanął nad dziewczyną. Jedną noga przycisnął jej pierś do ziemi. Złapał ją za nadgarstek i uniósł jej rękę do góry. Bez wahania złamał ją, by nie mogła mu się więcej sprzeciwiać. Jej oczy zabłyszczały się od łez, lecz stłumiła krzyk w sobie. Młody Akimichi pochylił się nad nią.
-Nadal masz zamiar stawiać opór? – wyszeptał jej do ucha. Nie uzyskał żadnej reakcji ze strony dziewczyny. Lekko rozgniewany zacisnął nóż w dłoni i rozciął jej policzek. –Nie boisz się mnie? – zapytał pochylając się nad raną. Oblizał powoli wypływająca z niej krew, chcąc w ten sposób wywołać jakąś reakcję w Ayane. Niestety bez skutku. Otwartą dłonią uderzył ją w policzek. –Jesteś moja rozumiesz to? Moja! Masz krzyczeć! – zawołał rozzłoszczony. Szybkim ruchem rozciął górne partie jej ubrania, odsłaniając tym samym młode piersi dziewczyny. Ostrym jak brzytwa nożem, zaczął wycinać na jej skórze mogłoby się wydawać dziwne kształty. Dopiero po chwili można było stwierdzić, że był to podpis chłopaka. Imię Ayato zapisane w kanji wyglądało naprawdę pięknie na bladej skórze dziewczyny, jednak nie wywołało na niej żadnej reakcji. Oczy młodzieńca błyszczały na czerwono. Złość wręcz z niego kipiała, gdy krzyczał prosto w twarz niewinnej kobiety. –Masz krzyczeć! Czy nie potrafisz zrozumieć czegoś tak prostego? – Pochylił się lekko nad jej ciałem. Spojrzenie blondynki było nieobecne. Jakby już jej kompletnie nie obchodziło co zaraz się z nią stanie. Nóż przystawił do jej ucha. –Skoro nie słyszysz to i tak nie będziesz ich potrzebowała. – mruknął, szybkim jednym ruchem odcinając je. Spojrzał w oczy dziewczyny. Jej obojętność była dla niego niepojęta. Jakim cudem nie panikowała. Chłopiec odszedł na moment od dziewczyny. Zaczął krążyć po pomieszczeniu. Co powinien zrobić, jak wywołać u niej emocje, które sprawia mu przyjemność. Nie wiedział, po prostu tego nie potrafił. Złapał za blat stołu i w porywie złości wywrócił go z głośnym hukiem. –Głupia szmata. – wyszeptał do siebie. Złapał dziewczynę i podniósł ją do góry za barki. Przywarł do ściany. –Krzycz! – zawołał łapiąc za jej głowę. Najpierw lekko ją odchylił do przodu, a później z całej siły uderzył o ścianę. Dlaczego nie było żadnej reakcji z jej strony? Przecież musiała to poczuć, musiało ją boleć. Uderzył raz jeszcze i jeszcze nie zważając na ciche chrupnięcia, ani na krew która z każdym kolejnym ciosem coraz bardziej rozpryskiwała się na ścianie i, aż w końcu opadł z sił. Odrzucił martwe ciało na ziemie. Kałuża krwi obtoczyła zwłoki. Usiadł na ostatnim ze schodków i wpatrywał się w dziewczynę. Zabił człowieka? Co z tego? Był pozbawiony jakichkolwiek myśli…
Niewielki cień pojawił się za jego plecami. Niezbyt się nim przejmował. Dopiero, gdy usłyszał kobiecy krzyk odwrócił na moment wzrok za siebie. Gosposia w końcu raczyła się pojawić. Przebiegła obok chłopaka kompletnie go ignorując. Przytuliła do siebie ciało córki. Ayato chociaż siedział tuż obok, to nie potrafił dostrzec jej zapłakanej twarzy. Chwilę później pojawił się i ojciec młodego Akimichi.
-Ty idioto! – to były jedyne słowa jakie dotarły do chłopaka. Mężczyzna złapał go za przedramię i siłą wydarł z piwnicy. Miejsce do którego został zabrany, było straszne i owiane tajemnicą. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się tam znaleźć z własnej woli…
***
Ciemność wypełniała całe pomieszczenie, jedynie pod drzwiami wpadało kilka promyków światła. Te co jakiś czas na moment znikały, gdy ktoś przechodził korytarzem. Wewnątrz celi było strasznie. Kamienne ściany były czarne jak węgiel, a każdy ich dotyk pozostawiał ślad na skórze. Kurz który gromadził się w szparach natychmiast przylepiał się do palców. Łóżko, a raczej stary zniszczony materac był w jeszcze gorszym stanie. Powietrze wręcz uciekało z niego, przy próbie odpoczynku. Odór jaki się z niego wydobywał, był nie do wytrzymania. Zapach alkoholu i wymiocin. Chociaż czy było to, aż tak złe w pomieszczeniu gdzie królował smród krwi i padliny? Najgorszy w tym wszystkim był mróz. Ściany jak z lodu, obniżały temperaturę w całym pomieszczeniu. Ciężko powiedzieć, czy była ona w ogóle na plusie. Czy tak naprawdę miało wyglądać jego więzienie?
Chłopiec siedział skulony pod jedna ze ścian. Brodę oparł na kolanach, które z całych sił przytulał do piersi. Chciał w ten sposób zatrzymać odrobinę ciepła. Ubrany w zwykły, czarny podkoszulek czuł jakby miał zaraz zamarznąć. Może minęło kilka godzin, może nawet dni od kiedy tu trafił. Nie wiedział, nie potrafił tego w żaden sposób określić. Był potwornie głodny. Był gotów zjeść dosłownie wszystko, by na moment zaspokoić swój głód. Niestety nie było mu dane. Rozpaczliwe wpatrywał się w drzwi, z nadzieją, ze ktoś zaraz się tutaj pojawi. Nikt nie przychodził. To śmieszne, jak szybko znalazł się na skraju swojej wytrzymałości, zarówno psychicznej jak i fizycznej. Zmęczenie brało nad nim górę. Powieki powoli zaczęły odcinać go od rzeczywistości. Nie potrafił z tym nic zrobić. Był po prostu wobec tego bezsilny. Niestety, chwila spokoju nie nadeszła. Rozgniewane światło wparowało do środka i uderzyło chłopca bezlitośnie go budząc. Przez moment poczuł się przez nie oszołomiony. Nie potrafił spojrzeć w kierunku z którego dochodziło.
-Ty bezużyteczny śmieciu! – rozbrzmiał mu w uszach bardzo znajomy głos. Poczuł na sobie nieprzyjemne spojrzenie ojca. Pogarda jaką go darzył w tym momencie była nie do opisania. Chłopiec spojrzał na niego niepewnie. Nie rozumiał zaistniałej sytuacji i liczył na jakieś wyjaśnienia. Wszystko przez to, że zabił Ayane? Przecież nikt się tym nie przejmie.
-Co ja tutaj robię? – zapytał chłopiec, podnosząc się z ziemi jakby chciał w ten sposób pokazać, że nic mu nie jest. Udowodnić ojcu, że ma siłę by przetrwać nawet takie nieprzyjemności. Nic tym nie wskórał. Wzrok mężczyzny, ani trochę się nie zmienił. Zachowanie młodzieńca jedynie go rozzłościło. Uderzył chłopca z pięści w brzuch, a ten upadł na kolana.
-Niczym nie różnisz się od swojej matki. Nie potrafisz zrozumieć najprostszych rzeczy. Miałeś tylko jeden zakaz. Pod żadnym pozorem nie wchodzić do piwnicy. Mało tego, zabiłeś tą szmatę! – krzyczał na chłopaka. Pochylił się nad nim i pociągnął za włosy do tyłu. Odchylił jego głowę i spojrzał mu prosto w oczy. –Tutaj nauczą cie co to znaczy dyscyplina. Szczerze to gówno mnie obchodzi co się z tobą stanie. Jak dla mnie możesz popełnić samobójstwo, tak jak zrobiła to twoja głupia matka. Załamała się, gdy jej powiedziałem, że została wykorzystana. Miała przekazać geny swojego klanu, ale nawet tego nie potrafiła zrobić! – wykrzyczał mężczyzna uderzając pięścią w ścianę. Kurz zaczął się sypać z sufitu. –Co za syf… W każdym bądź razie to było przezabawne. Chciała cie zabić, lecz nie była w stanie. Rozumiesz to? Bezlitosna Kaguya, nie potrafiła odebrać życia własnemu dziecku, mieszańcowi. – mężczyzna roześmiał się na cały głos. Rozbawiony odwrócił się w stronę drzwi. Zatrzymał się jeszcze za progiem. –Zabiłeś już człowieka, jeśli będziesz ich słuchał, to może uda ci się przeżyć. – dodał jeszcze przed wyjściem. Drzwi zatrzasnął za sobą. Dźwięk zamykanych zamków rozbrzmiał mu w uszach. Chłopiec podniósł się z ziemi i otrzepał z brudów. Był opętany przez różne emocje. Dominowała jednak złość. Był wściekły na siebie, na ojca, na wszystkich. Myślał, że ma władzę, a w rzeczywistości był słaby. Uderzył pięścią o ścianę, krzyczą do sufitu. Czyli całe jego wcześniejsze życie było zwykła iluzją. Okłamywany od najmłodszych lat, wychowany w patologii. Spoko, nie miał nic przeciwko. Cieszył się, że otrzymał od ojca drugą szanse. Szanse na to by umrzeć i narodzić się na nowo.
***
Miska zimnej, obrzydliwej papki leżała na małej tacce pod drzwiami. Dzień w dzień dostawał jeden i ten sam ohydny posiłek. Już na sam jego widok, robiło mu się niedobrze. Stary rozgotowany ryż, chyba spędził tydzień na dworze przed podaniem go. Był pozbawiony jakiegokolwiek smaku czy zapachu. Każdy jego kęs stawał w gardle, był nie do przełknięcia bez popicia. Wysuszał usta i sprawiał, że do oczu napływały mu łzy. Do miski ryżu było dołączone coś w rodzaju jajka sadzonego. Ciężko jednak powiedzieć, czy ktoś w ogóle zadał sobie trud wrzucenia go na patelnię. Bardziej wyglądało to, jakby surowe jajko zostało rozlane po świeżo ugotowanym ryżu i tam lekko się ścięło. Nie trudno stwierdzić jak mogło smakować. Dla dopełnienia dania, albo raczej dla możliwości przełknięcia go, był dołączony mały garnuszek z wodą. Nawet ta nie mogła pochodzić z normalnego źródła. Pachniała ohydnie, jakby została nabrana w jakiś ściekach. Bez zatkania nosa, nie można było się nawet do niej zbliżyć. Przyglądanie się zawartości garnuszka, również do najmądrzejszych pomysłów nie należało. Breja miała szarawy kolor, a wewnątrz niej dryfowały rdzawe fragmenty pochodzące z rur. Bez wątpienia, była to prawdziwa tortura dla młodego Akimichi, który nie raz musiał odpuścić sobie posiłek, widząc jak nawet zamieszkujące wraz z nim cele karaluchy bały się zbliżyć do tacy z obiadem. Niekiedy próba przegryzienia czegoś kończyła się wymiotami, a czasem zdesperowany łapał robale by zaspokoić swój głód. Nie liczył ile razy z tego powodu chorował.
Miało to też swoje dobre strony. W tym małym piekle na ziemi, posiłki pozwalały mu określić czas. Oczywiście nie było tu mowy o porze roku, czy godzinie, a raczej o dniu i nocy. Nie rozumiał tylko jednego, dlaczego otrzymywał dzień w dzień to samo danie po dwa razy. Jakby nie mogli mu po prostu dać jednego, zjadliwego posiłku. Czemu wszystko tutaj musiało być karą?
Ohydne obiady nie były jedyną torturą dla żołądka młodego Akimichi. Mało tego, ciężko było to nazwać torturą, biorąc pod uwagę wszystkie inne eksperymenty jakie były przeprowadzane na nim. Stworzyć idealną pigułkę i ludzi zdolnych do zażywania ich bez żadnych konsekwencji, taki był prawdziwy cel ośrodka. Dzień w dzień pomiędzy posiłkami, do celi chłopca przychodziło dwóch zamaskowanych mężczyzn, członków Sakki. Zabierali go do wielkiego laboratorium, gdzie był wykorzystywany do granic możliwości. Najpierw był zmuszany do zjedzenia różnokolorowych tabletek, a później obserwowano efekty, poddając go przeróżnym testom. Nie mówimy tu tych znanych i stosowanych pigułkach w trzech kolorach – zielonej, żółtej i czerwonej. Te które łykał niekiedy były znacznie gorsze. Niektóre wywoływały nieoczekiwane zmiany w mózgu wywołując halucynacje, inne doprowadzały do wymiotów, a jeszcze inne uzależniały. Te ostatnie pamięta najbardziej. Śnieżnobiałe pigułki, z którymi miał styczność przez długi okres. Ich skutki były znośne, a na czas działania uśmierzały ból. Sprawiały, że w tym całym szaleństwie nie musiał się przejmować powoli umierającym ciałem. Co z tego, że wywoływały w nim agresję, że popadał przez nie w obłęd. Dla tej krótkiej chwili wytchnienia był w stanie poświęcić wszystko. I poświęcił…
Stworzenie idealnej pigułki było niemożliwe. Każda miała jakiś wpływa na organizm chłopaka, jedne większy inne mniejszy. Każda z nich powoli go zabijała od wewnątrz. Nawet dziś ich skutki są odczuwalne. Szczerze to ciężko uwierzyć, że jeszcze żyje. Na jego szczęście opieka medyczna w ośrodku stała na wysokim poziomie. Nie pozwolić umrzeć więźniowi, było również swego rodzaju karą. W tym całym koszmarze, szpital był przystanią, w której nie istniał strach czy nienawiść. W wygodnym łóżku, pod ciepłą kołdrą każdy mógł zapomnieć o tej strasznej codzienności. Niestety nieczęsto było mu dane cieszyć się tą chwilą wytchnienia. Z jakiegoś powodu nie jemu. Wycieńczony organizm dawał o sobie znaki, nie pozwalając mu wytchnąć nawet na moment. Potworny ból żołądka oraz wątroby doprowadzał go do wymiotów. Gdy próbował zaspokoić swój głód zwyczajnie dławił się. Każdy posiłek zastygał mu w gardle.
***
W śmierdzącej celi, gdzie każdy oddech był walką, nikt nie myślał o wolności. Mało tego, wielu ludzi zapomniało prawdziwego znaczenia tego słowa i zaczęto je używać jako synonim śmierci. Młody Akimichi, który nigdy nie miał okazji nawet poznać swojego wyroku, nie zaprzątał sobie głowy takimi rzeczami. Od samego początku liczył się z tym, że może spędzić tutaj resztę swojego życia. Zamknięcie placówki i uwolnienie więźniów, było dla niego najbardziej niezrozumiałą sytuacją z jaką kiedykolwiek się spotkał. Spowodował, że jego skrajne uczucia zderzyły się ze sobą komplikując sprawę. Słowa listu, który został odczytany tuż przed ostatecznym zamknięciem więzienia, do dziś tkwią mu głęboko w pamięci.[/center]
Do Dyr. VII Ośrodka Badawczego oraz jego więźniów.
W związku z ostatnimi niefortunnymi wydarzeniami zanotowanymi w VII Ośrodku Badawczym, zdecydowaliśmy go zamknąć. W tych spartańskich warunkach, od zawsze zależało na życiu obiektów. Projekt od samego początku kładł wysoki nacisk pod tym względem. Pierwsza zanotowana ofiara była dla nas prawdziwym szokiem. Chcąc uniknąć kolejnych, dokładnie przejrzeliśmy wszystkie raporty. Po długich obradach doszliśmy do wniosku, że są one nieuniknione. Obiekty wykazywały się agresją, a ich zdrowie często balansowało na krawędzi. Zawczasu postanowiliśmy zamknąć placówkę.
Pragniemy zwrócić wam wolność. W ten sposób chcemy wam przekazać, że nie zależy nam na waszej śmierci. Liczymy, że istnienie VII Obiektu Badawczego zachowacie dla siebie. Liczymy na waszą uczciwość, tym samym ostrzegamy was, że w razie potrzeby wszystkiemu zaprzeczymy, a was odnajdziemy.
Drodzy więźniowie pragnę zwrócić się do was bezpośrednio. Już na samym początku chciałbym powiedzieć, że jest mi przykro. Nigdy nie chciałem, by sprawy potoczyły się w ten sposób. Koncept VII Ośrodka Badawczego spalił już na panewce. Wszyscy ludzie odpowiedzialni za ten projekt, pragnęli stworzyć niezawodnych shinobi, by służyli wiosce. Plan zawiódł, a chcąc ratować ośrodek odebraliśmy wam wszystko. Macie prawo być wściekli. Macie prawo mnie nienawidzić. Macie prawo chcieć zabić nas wszystkich. Mam nadzieję, że przekazana wam tutaj podstawowa wiedza pozwoli wam przeżyć w tym świecie. Liczę na to, że nasze ścieżki nie będą musiały się już nigdy przeciąć, a nawet jeśli do tego dojdzie mam nadzieję, że szczęśliwie podamy sobie dłonie.
Rada Klanu Akimichi oraz Takuro Akimichi
WIEDZA
INFORMACJE:
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
~Inuzuka
Często charakterystyczny tatuaż na policzkach, jakby na kształt kłów, towarzyszą im, jak i walczą z nimi psy, preferują walkę bezpośrednią, wyszkoleni w taijutsu, zamieszkują tereny Yusetsu,
~Kaguya
W większości przypadków mają dwie charakterystyczne kropki na środku czoła, walczą własnymi kośćmi, specjalizują się w walce bezpośredniej – taijutsu, zamieszkują terany Atsui,
~Kakuzu
Żywi truposze, ich ciało wygląda, jakby było całe pozszywane, a poza tym mówi się o nich, że mogą mieć więcej niż jedno życie, brak źrenic, charakterystyczne, czarne białka oczu, mieszkają na terenach Sakai,
~Kami
Dosyć chłodni w obyciu, zamknięci w sobie, ale z niezwykłymi umiejętnościami, dzięki którym potrafią panować i manipulować dowolnie papierem, ulokowali się na terenach Antai,
~Kaminari
Członkowie tego klanu w większości przypadków charakteryzują się ciemniejszą karnacją, z natury spokojni, specjalizują się w manipulacji raitonem, wytwarzając go w innej, znanej sobie wersji, stawiają na ninjutsu, zamieszkują tereny Antai,
~Maji
Grawitacja dla nich nie istnieje, jakby mieli władzę nad bronią, którą posiadają, dodatkowo ich umiejętności przypominają umiejętności Sabaku, jednakże tylko silniejsi Szczepowcy mogą kontrolować czarny piach, szczep nastawiony pokojowo, nie miesza się niepotrzebnie w konflikty, ich siedziba znajduje się w Atsui,
~Senju
Młody wygląd i stosunkowo długi żywot, często wyśmienici w konkretnie jednej dziedzinie, manipulują drewnem, specjalizują się w ninjutsu, zamieszkują tereny Shinrin,
~Terumi
Żywiołowy, jeden z bardziej rozbudowanych i znanych szczepów, podzielony na dwie części, niezaprzeczalnie skłócone, pomieszkują na terenach Yusetsu,
~Uchiha
W większości przypadków ciemnowłosy przedstawiciele tego klanu, posiadają wyjątkowe oczy, które przy aktywacji stają się czerwone, zazwyczaj posługują się katonem, specjalizują w genjutsu i ninjutsu, zamieszkują tereny Sogen.
POSTACIE:
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI:
Baika Kōtai
~Dodatkowe 25% kosztu technik,
~Zjedzenie żółtej pigułki jest śmiertelne,
~Nie może się nauczyć technik:
C: Mizudan Suisha
B i wyżej.
NATURA CHAKRY:
Katon
STYLE WALKI:
~D~
~Rankanken A
~
~
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzone:
~~
Nabyte:
~~
PAKT:
~~
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA
18
WYTRZYMAŁOŚĆ
90
SZYBKOŚĆ
90
PERCEPCJA
60
PSYCHIKA
1
KONSEKWENCJA
8
KONTROLA CHAKRY:
D
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:
109%
MNOŻNIKI:
Bramy chakry:
I
~Siła +20
~Szybkość +30
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
E
GENJUTSU
~~
TAIJUTSU
A
BUKIJUTSU
KYUJUTSU
~~
KENJUTSU
~~
SHURIKENJUTSU
~~
KUSARIJUTSU
~~
KIJUTSU
~~
IRYōJUTSU
~~
FūINJUTSU
~~
ELEMENTARNE
KATON
D
SUITON
~~
FUUTON
~~
DOTON
~~
RAITON
~~
KLANOWE
C
JUTSU:
NINJUTSU
E
~Bunshin no Jutsu
~Henge no Jutsu
~Kai
~Kawarimi no Jutsu
~Kinobori no Waza
~Suimen Hokō no Waza
~Nawanuke no Jutsu
GENJUTSU
~~
TAIJUTSU
~
BUKIJUTSU
KYUJUTSU
~~
KENJUTSU
~~
SHURIKENJUTSU
~~
KUSARIJUTSU
~~
KIJUTSU
~~
IRYōJUTSU
~~
FūINJUTSU
~~
ELEMENTARNE
KATON
D
~Katon: Hōsenka no Jutsu
SUITON
~~
FUUTON
~~
DOTON
~~
RAITON
~~
KLANOWE
D
~Baika no Jutsu
~Nikudan Sensha [/ghide]
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY WIDOCZNE:
~Kabura przy biodrze,
~Torba za pasem,
~Rękawiczki bez palców.
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
~5 kunai w kaburze,
~5 senbon w kaburze,
~Notes w kaburze,
~Ołówek w kaburze.
~5 shurikenów w torbie,
~Bombka świetlna w torbie,
~15 wybuchowych notek w torbie,
~10 metrów bandaży w torbie,
~25 senbon w torbie,
~Paczka fajek w torbie,
~Tabletki, przeciwbólowe, uspokajające i nasenne w torbie.
~1 porcja makibishi,
~8 metrów żyłki.
Jeszcze nie wiem gdzie.
Pojemność kabury: 16,5/20
Pojemność torby: 38,5/40 [/ghide]
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE:
Klik
PH:
Klik
MISJE:
D - 6
C -
B -
A -
S -
PREZENT OD ADMINISTRACJI: [/center]