Strona 1 z 1
Kompleks mieszkalny rodu Fujimori
: 2 lis 2021, o 15:02
autor: Ajisai
O P I S
Kompleks budynków utrzymanych w tradycjonalistycznym i skromnym klimacie rozsianych na dosyć dużym terenie w kształcie litery „T”. Zgodnie z naukami przekazywanymi przez ród, „osada” rozrastała się przez lata, a za budową każdego z domostw odpowiadała głowa rodziny; syn, przed ożenkiem, musiał wybudować je własnymi rękoma z ewentualną, acz niewielką, pomocą rodzeństwa. Gro z budynków były także przekazywane na zasadzie dziedziczności, jednak z wyłączeniem kobiet, które niegdyś nie miały takiego prawa. Z tego też względu zdecydowana większość zabudowań stanowi własność mężczyzn, nie zaś kobiet. Te, które zdecydują się na odejście od małżonka, najczęściej – o ile pochodzą z wewnętrznych struktur – wracają do ojcowizny.
Podstawowym budulcem jest drewno pozyskiwane z pobliskiego lasu (najczęściej sosen, kasztanowca albo dębu) lub tworzone dzięki klanowej umiejętności. Niezależnie od materiału – nie jest on poddawany przesadnym obróbkom. Rodzina Fujimori jest bowiem nierozerwalnie związana z naturą, a wyznawane zasady całkowicie wykluczają potrzebę modyfikacji. Dachy pokryte są strzechą, trawą, a w wyjątkowych przypadkach, najczęściej z udziałem wielu monet, trawą yoshi. Ściany to najczęściej drewniane ramy wypełnione siatką bambusa dodatkowo pokryte gliną. Wszystkie, bezwzględnie, pozostawione zostały w naturalnym kolorze, ażeby jeszcze skuteczniej wzmocnić naturalny charakter zabudowań. Tak, by domki nie wyróżniały się na tle okolicznych lasów i, jak twierdzi starszyzna, zdobienia nie przyćmiewały piękna ogrodów.
Drzwi są skonstruowane z prostych, przesuwanych paneli, pokrytych na wpół transparentnym papierem, które poruszają się po prowadnicach wyciętych w nadprożu i progu. Okna zaś stanowią proste otwory, zamykane najczęściej drewnianymi okiennicami. Co typowe dla tego rodu, okien jest niezliczenie wiele. Legenda głosi, że czyniono tak z uwagi na chęć ukazania „czystości” i „wierności”; kiedy mężowie wyruszali na wojnę lub pertraktacje, pozostawione w domu żony miały być pod stałą obserwacją mieszkańców kompleksu, co ułatwiać miały wspomniane wcześniej okna. Nie wiadomo ile w tym prawdy, ale ten swoisty nurt utrzymał się po dziś dzień.
Werandy, wybudowane przy każdym budynku, są nieodłącznym elementem życia codziennego. Z uwagi na to, że wnętrza domów są bardzo minimalistyczne, to właśnie tam odbywają się wszelkie aktywności; są one miejscem spotkań, zabaw, kontemplacji, spożywania posiłków, a często również pracowniami artystycznymi. W odróżnieniu od pozostałych elementów są one bogato zdobione – najczęściej wyrytymi w drewnie wzorami opowiadającymi historię przodków.
Wszystkie domy trzymają się utartego schematu wnętrza – w pierwszej kolejności, po przekroczeniu progu, trafia się do otwartej, roboczej przestrzeni, najczęściej przeznaczonej do przyrządzania posiłków. Dalsze elementy, wyłożone tatami ze słomy ryżowej, wzniesione są nieco ponad poziom wejścia. W związku z umiłowaniem minimalizmu ilość pomieszczeń jest ograniczona do niezbędnego minimum – części sypialnianej (osobnej dla rodziców i dzieci), gościnnej, w której znajduje się również ołtarzyk wybranego bóstwa, oraz jadalnianej (z kamiennym paleniskiem pośrodku). Każdy z pokojów ma surowy klimat; próżno szukać pięknego wyposażenia czy złotych ozdobników. Podobnie jak dom, tak i meble wykonane są z surowego drewna, nagiętego pod aktualne potrzeby rodziny.
Wszelkie wspomniane wcześniej normy nie obowiązują jednak ogrodów, które stanowią niejako „wizytówkę”; piękne rośliny, krzewy i młode drzewka obecne są w każdym ich zakątku, cieszą oczy wielobarwnymi darami natury i niosą aromat owoców, które uprawiane są z dzikim zamiłowaniem przez przedstawicielki rodu. Z tego też powodu po całym kompleksie niesie się mocny, owocowo-kwiatowy zapach, który jest typowy tylko dla tego miejsca. Poza ogrodami ciężko uświadczyć tu innych, ciekawych „punktów”. Nie ma ani jeziorek, ani innych, dziwnych zabudowań, może poza pustym, piaszczystym polem przeznaczonym do zabaw i mniej wymagających treningów.
Re: Posiadłość rodziny Fujimori
: 2 lis 2021, o 18:44
autor: Ajisai
Jakoś tak już było, że Ajisai zwykła wpierw wskakiwać do głębokiej wody, a dopiero potem zabierać się za pływanie przy brzegu. Czas jakim dysponowała był ograniczony. Nic więc dziwnego, że zrezygnowała z praktycznej nauki technik, które wydały jej się dotychczas zbędne. Oczywiście, była zaznajomiona z częścią teoretyczną, niekiedy wiele lat wcześniej.
Usiadłszy w rodzinnym ogrodzie, rozejrzała się wokoło. Cisza, spokój ni żywej duszy. W końcu znalazła czas i chęci, by ruszyć do przodu. Prawdopodobnie wynikało to z plotek, iż starszyzna poszukiwała dla niej „przyszłego” męża, ale Aji wolała udawać, najbardziej przed samą sobą, że ten czas nigdy nie nadejdzie. Nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek, zwłaszcza obcy, miał dzielić z nią łoże i wydawać polecenia. Małżeństwo to balast, którego nie potrzebowała. Chciała się rozwijać, przeć naprzód, zwyciężać i ponosić porażki. Po prostu… Żyć na własnych warunkach.
Bywały momenty, w których myślami wracała do dnia, w którym dowiedziała się o śmierci ojca. Za każdym razem czuła gorzki smak świadomości, że czas, w którym wspólnie zasiadali tuż obok jednego z drzew wiśni, nigdy już nigdy nie wróci; nie zjedzą wspólnego posiłku, nie da jej reprymendy, nie nauczy zasad, nie będzie z nią trenował. Dziś powiedziałaby, że całkowicie pogodziła się z tym, co stało się w Kami no Hikage. I tak też było, choć mimo tych wszystkich lat wciąż słyszała głos, tam, gdzieś w kącie głowy. Nie był ponury ani straszny, nie był też wesoły. Powtarzał słowo „zemsta”. Tylko... Na kim? Na sobie, na zabójcy, na całym świecie? Co, jeśli ten, kto wbił sztylet w serce Hiroto, też szukał ukojenia? Jeśli tak, niczym by się od niego nie różniła.
Pokręciła głową, orientując się, że marnuje czas na bezsensowne roztrząsanie sprawy, która już dawno została zakończona — Antykreator zbiegł, a przynajmniej tak mówiono. Ajisai czuła jednak, że wróci. On lub jakiś jego naśladowca. Idea, która popychała do okrucieństwa i zabijania niewinnych była zbyt potężna, by raz na zawsze zniknęła ze świata. Na globie nie brakowało zidiociałych i naiwnych ludzi. Ludzi uznających chakrę za źródło wojen. Ludzi, którzy nie potrafili spojrzeć szerzej.
Ukryty tekst
Re: Posiadłość rodziny Fujimori
: 3 lis 2021, o 20:53
autor: Ajisai
Pierwszy sukces dzisiejszego dnia — warte odnotowania. Zaskakująco dobrze szło, biorąc pod uwagę zepchnięcie nauki na dalszy plan. A przynajmniej tej praktycznej, bo książki i zwoje wertowała niemal nałogowo, niektóre nawet po kilka czy kilkanaście razy. Taka przerwa doskonale działała na umysł, wracało się z nową, lepszą energią, która pchała do działania.
I to nie tak, że siedziała bezczynnie, leżała brzuchem do góry i gapiła się na sufit. Nie. W tym czasie rozwijała inne, mniej bojowe i widowiskowe, talenty. Sztuka, zwłaszcza w burzliwych czasach, traciła na wartości. O ile kiedykolwiek jakąś miała. Dla Fujimori była wieczna, niedoceniana. Ludzie naiwnie stawiali przy niej znak mniejszości, zwłaszcza wtedy, kiedy występowała w parze z umiejętnościami bojowymi.
Chociaż nauka poprzedniej techniki trwała kilka godzin, to wciąż czuła się na tyle dobrze, by kontynuować. Skierowała się ku werandzie, odruchowo sięgając po misę z wodą. Zgadza się, misę. Ajisai piła bowiem jak wielbłąd po rocznej przeprawie. Niemal bez przerwy odczuwała dokuczliwą suchotę w ustach. Nie było to jednak na tyle uciążliwe, by udać się do medyka.
Wyjąwszy notes spojrzała na zapisane w nim daty. Konkretne, jasne i bezlitosne daty. Westchnęła ciężko. Sporo tego. Cena sukcesu, co? Ajisai uczyła się zgodnie z własnoręcznie sporządzonym harmonogramem. Nigdy nie miała problemu z trzymaniem się planu, który sobie wyznaczyła. Samodyscyplina to bardzo ważna umiejętność, której nauczył ją tak ojciec, jak i matka.
Ukryty tekst
Re: Posiadłość rodziny Fujimori
: 3 lis 2021, o 22:10
autor: Ajisai
Trzy techniki jednego dnia, nawet jeśli były to tylko takie spod szyldu „D”, wciąż potrafiły znacząco zmniejszyć dostępne pokłady chakry. Nie miała ich przecież niespotykanie wiele. Oczywiście, żmudna praca nad kontrolą energii znacząco ułatwiała sprawę, jednak wciąż nie oznaczało to, że organizm potrafił dostosować się do jej nagłego spadku.
Czy to znaczyło, że Ajisai zrezygnuje z dalszego treningu? Nie. W życiu. Nigdy. Miewała momenty, w których upartość połączona z perfekcjonizmem doprowadzała ją do omdleń. To nigdy nie było dobre połączenie. Nadmierna ambicja może być równie zabójcza, co jej brak. W życiu starała się trzymać środka; ważyć emocje, czyny, słowa. Jednak kiedy przychodziła nauka, wpadała w trans, z którego mógł ją uwolnić jedynie brak sił na dalszy ruch.
I tak pewnie skończy się dzisiejszy dzień; zwlecze dogorywające ciało do łóżka, ażeby następnego dnia zrobić, a jakże, dokładnie to samo. Lubiła to uczucie, kiedy wyczerpana padała na miękki futon, zasypiając szybciej, niż zakładała. Dopiero wtedy czuła, że zrobiła coś konstruktywnego. Zmęczenie to synonim sukcesu. Zmęczenie znaczy wysiłek. A wysiłek to efekty.
Ukryty tekst
Re: Posiadłość rodziny Fujimori
: 4 lis 2021, o 00:34
autor: Ajisai
Wstała wczesnym rankiem. Mięśnie, podobnie jak ból głowy wywołany zmieniającym się ciśnieniem, dawały o sobie znać. Z natury nie była rannym ptaszkiem. Zdecydowanie lepiej odnajdywała się nocą, kiedy jedynym dźwiękiem było ptactwo lub cykady. Nie mogła jednak narzekać na przesadny hałas; kompleks budynków rodziny Fujimori był odcięty od zewnętrznych zabudowań. Niemniej, skumulowanie dużej ilości ludzi na jednym terenie miewało swoje minusy. Mimo wszystko było tu spokojniej niż w mieście.
Nim jednak najdzie szczyt okrzyków i wrzasków, warto skorzystać z chwilowej ciszy. Wstała i wyciągnęła ku górze obie ręce. Później zaś spięła łopatki, a głuchy trzask zasygnalizował, że obolałe plecy są efektem wczorajszego treningu. Wszystko w normie. Przetarłszy zaspane oczy podeszła do skrzyni ułożonej w rogu pomieszczenia. Zanurkowała najpierw jedną, a potem drugą dłonią. Doskonale wiedziała, czego szuka. Wciąż miała w posiadaniu przygotowane tydzień wcześniej zwoje. Poinformowanie starszyzny o przewidywanym terminie zwrotu robiło robotę.
Ukryty tekst
Dzisiejsze plany treningowe nie obejmowały terenu należącego do rodziny Fujimori. Za duże ryzyko. Gdyby naruszyła ogród bardziej, niż wczoraj, matka prawdopodobnie wyniosłaby ją z domu. Na razie nie uśmiechało jej się życie z dala od niej. Posiadanie rodzica to luksus, na który nie każdego było stać. A Ajisai, cóż, nie widziała powodu, by ruszać tyłek z przytulnego miejsca, które w dodatku znała jak własną kieszeń. Mamine posiłki też przemawiały na korzyść decyzji, by zostać w Hayashimurze. Wyprowadzka dla samej wyprowadzki. Bezsens.
A jeśli o strawie mowa… Skierowała się do kuchni w poszukiwaniu czegoś, co nada się na pierwsze jadło tego dnia. Ryż. Idealnie. Nałożyła odpowiednią porcję do misy i zasiadła przy Kotatsu. Ciepło momentalnie buchnęło jej po nogach. Szybko uporała się z uzupełnieniem luk pokarmowych. Rzadko jadła z chęci, częściej z potrzeby organizmu, który głośno domagał się o jakikolwiek kęs. Gdyby ktoś dał jej wybór, usunęłaby przymus spożywania posiłków na rzecz wolnego czasu.
Kiedy skończyła, ponownie przeszła do pokoju — ubrała się, rozczesała kasztanowe włosy, obmyła twarz w jednej z bali z wodą, która ustawiona była w kącie pokoju. Zebrana raz na jakiś czas deszczówka wystarczała na poranną toaletę. Wszystko gotowe, może wychodzić.
Ukryty tekst