Znaleziono 18 wyników
Wyszukiwanie zaawansowane
autor: Shachi
wczoraj, o 19:04
Forum: Kaigan
Temat: Plaża na skraju lasu
Odpowiedzi: 7
Odsłony: 539
Gdy podwodna panna pogratulowała jej przetrwania nie tylko katastrofy statku, ale także kolejnej próby zamachu na jej życie, Shachi pokiwała tylko łbem, wyraźnie mieląc w głowie te słowa. Faktycznie, jak na razie miała przeżywalność godną karalucha i mogła się tym wręcz chełpić - a że lubiła się chełpić aż za bardzo, to nie omieszkała do tego natychmiast nawiązać.
- Oczywiście, że przeżyłam - uśmiechnęła się butnie, prezentując ostro zakończone zęby, zupełnie tak, jakby przed chwilą nie czołgała się jak robak po piasku. Miała krótką pamięć, szczególnie jeśli chodziło o jej własne niepowodzenia, a to w sumie zabrzmiało wręcz jak komplement. Podniosła jedno ramię, prezentując syrence swój napięty biceps i w ten sposób dając dowód swojej krzepy. - Na kogoś takiego jak ja potrzeba czegoś więcej niż paru kropelek wody czy gorszej pogody. - Nadal nie do końca brała pod uwagę to, że rozbicie się stateczku było wynikiem czegoś innego niż zmienna aura.
Całkowicie nie była świadoma, że sprawczyni morskiej katastrofy znajduje się tuż przed nią. Oczywiście, pod płaszczykiem buty zachowywała zdrową ostrożność, ale było to bardziej związane z tym, że nadal czuła się nie do końca pełnych sił, a rybna niewiasta przed chwilą jednym atakiem sprawiła, że jednooka straciła jeszcze więcej błękitnej energii. Nie podejrzewała jej jednak o to, że te spotkanie nie było spowodowane przypadkiem, lecz tym, że nieznajoma przyszła dokończyć rozpoczętą robotę.
Podniosła się wreszcie z ziemi ze zmęczonym stęknięciem, a następnie niezgrabnie otrzepała plecy i pośladki z piasku. Była przemoczona i zmarznięta, a do tego najadła się piachu. Syrenka natomiast po królewsku przechadzała się między rozrzuconym ekwipunkiem Shachi. Sama także chwilę temu wyszła z wody, jednak ona nawet przemoczona do ostatniej nitki nadal wydawała się bardzo elegancka. Shachi wodziła za nią uważnym spojrzeniem spod lekko zmrużonej powieki, ściągając z włosów pojedynczego wodorosta.
- Wolę nie używać mojego nazwiska - odparła z manierą lekkoducha w odpowiedzi na pytanie o jej preferencje odnośnie jej godności, strzepując glona gdzieś przed siebie. - Jestem czymś w rodzaju... niezależnego podwykonawcy. Sama sobie szefem i tak dalej. - Wykonała nieokreślony gest dłonią. Nie miała ochoty tłumaczyć się ze swojej decyzji, a chłodna w obyciu dziewczyna chyba nie chciała słuchać historii jej życia.
Mina jej trochę zrzedła, gdy syrenia panna zdecydowała się nie odwzajemnić uprzejmości i odmówiła podzielenia się swoim imieniem.
- Nie mogę poznać czy nie używacie imion? - Spróbowała na nią nacisnąć, ale już teraz wiedziała, że jej tak samo piękna, jak i dziwna towarzyszka raczej łatwo nie ulegnie jej gadce. - Nie to nie. Będę ci mówić syreno. - Zadecydowała.
Gdy obca podniosła jej mieczyk, wargi Shachi zwężyły się nieznacznie, zdradzając to, że mimo luzackiej maniery wcale nie czuje się tutaj tak pewnie. Wodne dziewczę jednak nie zdecydowało się po raz trzeci spróbować pozbawić ją życia, a jedynie uniosła broń z gracją, celując w niewidzialnego wroga. Wyglądała całkiem ładnie.
- Pasuje ci taka zabawka. - Shachi mruknęła już mniej zaczepnie, gdy dziewczyna zdecydowała się odrzucić miecz na ziemię, a następnie sama podniosła go bez wysiłku. Z roztargnieniem rozejrzała się po plaży, szukając wzrokiem drugiej, trochę większej broni. Podrapała się po siwej czuprynie. Miała nadzieję, że nie zgubiła swojego Zanbatō, bo drugi raz jej nie będzie raczej stać na taki zakup.
- Dzięki, przyda się… - mechanicznie odpowiedziała na życzenie powodzenia, zbyt zaaferowana losem swojego zagubionego oręża. Dopiero po chwili do jej umysłu dotarło w ogóle znaczenie tego, co powiedziała dziewczyna. - Kaigan?! Nie mogę być w cholernym Kaigan. Ej, syreno! - Zaczepiła ją, widząc, że jest gotowa znów wrócić w morskie głębiny. Choć nie czuła się w jej uroczym towarzystwie zbyt bezpiecznie, to hej, w końcu była syreną. Syreny to był chyba dobry omen? - Znasz te strony lepiej niż ja. Co będziesz teraz robić? Nie szukasz towarzystwa?
autor: Shachi
24 lis 2025, o 22:31
Forum: Pomysły
Temat: Bingo Book
Odpowiedzi: 5
Odsłony: 330
Każdy Wyrzutek na terenach Kontynentu (nie liczymy chyba tutaj Dzikich, jako, że są specjalni) powinien również zostać wpisany przez władzę danej prowincji, po której się porusza bez przynależności - dodatek fabularny i mocny wydźwięk, że bycie Wyrzutkiem nie jest takie proste i fajne w Feudalnej Japonii, gdzie każdy musiał gdzieś przynależeć, bo inaczej stryczek.
A mówimy tu o "wyrzutek wchodzi na teren prowincji i magiczny skaner Deus ex machina wrzuca go do bingo" czy "wyrzutek ponosi konsekwencje fabularne swoich działań które podjął na misji/w trakcie interakcji z otoczeniem"? Bo jeszcze nie wiem czy należy oponować xd
autor: Shachi
24 lis 2025, o 15:58
Forum: Kaigan
Temat: Plaża na skraju lasu
Odpowiedzi: 7
Odsłony: 539
Syrenopodobna nieznajoma nie zareagowała na jej zaczepkę tak, jak Shachi akurat by sobie życzyła. Zamiast pociągnąć dalej rozmowę w lekkim tonie i wspólnie rozważyć, kto tu jest księciem, kto piratem, kto syreną, a kto morskim potworem, piękność rzuciła sucho mrożące krew w żyłach zdanie o przypieczętowaniu marnego losu, a następnie stąpnęła swoją rybią stópką o wilgotny piasek. Shachi miała tylko chwilę na to, by spróbować odczołgać się poza pole rażenia czegokolwiek, czym zdecydowała się zaatakować ją jej rozmówczyni. Szło jej to dość mozolnie, bo nadal nie była w pełni sił po tym, gdy wzburzone morskie prądy poturbowały ją po katastrofie statku. Nie zdążyła. Ostry niczym nóż strumień wodny przeciął jej ciało na dwie równe połowy z taką łatwością, jakby była zrobiona z masła.
Zamiast krwi i bebechów po piasku rozchlapało się kilkadziesiąt litrów wody, a następnie strumienie cieczy jakby zatrzymały się, a następnie cofnęły, ponownie formując ciało. Shachi, znowu w formie stałej, mrugnęła dwa razy, jakby sama była zaskoczona tym, że tak w ogóle potrafi, a następnie podciągnęła się do pozycji siedzącej, nie chcąc być już dłużej w tak bezradnej pozie jak wcześniej.
- Kurwa - burknęła, zupełnie nienaruszona. Spojrzała spod byka na morską pannę i dłonią rozmasowała nasadę swojej szyi. - Chcesz mnie zabić?
Było to pytanie nieszczególnie błyskotliwe, bo nie trzeba było być wnikliwym obserwatorem, by dojść do dość oczywistego wniosku, że syrena, testując jej reakcję na atak, niezbyt przejmowała się faktem, że - jeśli jej podejrzenia okazałyby się błędne - to prawdopodobnie byłaby już nieżywa. Na szczęście Shachi, zgodnie z przewidywaniami nieznajomej, faktycznie pochodziła z klanu Hōzuki, i nie była szczególnie urażona tym zamachem na jej życie.
- Mów mi Shachi. Po nazwisku to po pysku i tak dalej. - Gdy tylko rozpoznała, że aktualnie w jej stronę nie leci żadna kolejna fala wody, wodny bicz czy inne ostrze, odrobinę się rozluźniła. Wzruszyła ramionami, a następnie pozornie swobodnie zaczęła wyrzymać wodę z materiału swojego ubrania, kątem oka jednak czujnie obserwując towarzyszkę. Syrenka sprawiała wrażenie, jakby na ten moment znudziła się próbami pozbawienia jej życia. Nie wyglądała na szaloną, ale z takimi nigdy nie wiadomo.
I faktycznie nie mogła przewidzieć jej kolejnych ruchów, bo tym razem morska mara podrzuciła jej zagubioną manierkę z wodą, która dotychczas walała się gdzieś nieopodal zagrzebana w piasku. Shachi przyjęła ten gest z wdzięcznością, zbyt spragniona, by doszukiwać się w nim drugiego dna. Chwyciła w dłonie bukłak, uniosła go w stronę dziewczyny w geście, który przypominał toast, a następnie zachłannie wypiła jego zawartość praktycznie duszkiem. Straciła dzisiaj dużo wody.
- Dzięki - mruknęła wreszcie, ocierając suche wargi wierzchem dłoni. Pusty bukłak odrzuciła na ziemię. - Mogę poznać imię mojej szlachetnej wybawicielki? - spytała zaczepnie, podnosząc wzrok na syrenkę. Chwilę potem zmarszczyła lekko brwi, jakby zastanawiając się, czy nie chlapnęła głupoty, bo nadal nie była pewna, czy ta istota w ogóle jest człowiekiem. - Chyba, że nie używacie czegoś takiego... To wtedy nieważne.
autor: Shachi
19 lis 2025, o 20:16
Forum: Kaigan
Temat: Plaża na skraju lasu
Odpowiedzi: 7
Odsłony: 539
Matka zawsze opowiadała jej bajki o syrenkach, trytonach i innych podmorskich stworach. Najpierw z dziecięcą naiwnością chłonęła każde matczyne słowo. Uwielbiała te opowieści. Gdy podrosła i miała lat naście, straciła nie tylko matkę, ale też wiarę w bajki, zbyt zajęta dwiema rzeczami: dorobić się i przetrwać. Pierwsze nie do końca jej się udało, ale przynajmniej w przypadku drugiego jak na razie nie poniosła porażki. Nic więc dziwnego, że, choć już dorosła, ostatnio coraz częściej wracała myślami do matczynych bajeczek - zwłaszcza odkąd życie znów splotło jej los z morzem.
I ktoś by pomyślał, że byłaby przeszczęśliwa, widząc przed sobą posągowej urody istotę, która obserwowała ją z poziomu morza, wsparta ciałem o jedną ze skałek. Nieznajoma wyglądała, jakby nie pochodziła z tego świata. Jej skóra była szarawa, cienka, wręcz błękitna. Oczy mętne, wielkie, jak u ryby. Ciemne włosy, przeplatane nitkami jasnych kosmyków, były mokre i przyklejone do wydłużonego i smukłego ciała. Jedynym jaskrawym punktem były jasne płetwy, które okalały jej twarz. Shachi wstrzymała oddech na moment. Przypominała jej ryciny, które kiedyś oglądała na targu w Nami-shin, przedstawiające wyobrażenia artysty na temat przeróżnych morskich stworzeń, które żyją w najgłębszych częściach oceanu. Potwornie piękna, ale - no właśnie - potworna.
- Jesteś prawdziwa? - rzuciła niezbyt mądrze, nie do końca będąc w stanie jeszcze ocenić, czy przypadkiem nie oszukuje jej jej własne - jedyne pozostałe - oko. Smutny, mokry papieros wypadł z jej kącika ust i opadł na piasek.
Nieludzka istota natomiast nie zamierzała w dalszym ciągu bezczynnie się jej przyglądać. Shachi widziała, jak podnosi się do pionu i z gracją staje na piaskowym brzegu. Nie dostrzegła tego lekkiego zachwiania, zbyt zaskoczona rewelacją, że kobieta z wody zamiast ogona zwieńczonego płetwą posiada parę bardzo długich nóg. Lekko wzburzona fala muskała jej stopy.
Nieznajoma z morskich odmętów wydawała jej się zupełnie nieprzenikniona. Czuła się przez nią, przede wszystkim, studiowana jak zwierzę przez naukowca. Nie, nie studiowana. I nie przez naukowca. Obserwowana jak zwierzę. Obserwowana przez drapieżnika?
Dla Shachi to nie była nowość. Dostrzegła te lekkie zgięcie się, przypominające przygotowanie się do wyskoku, zauważyła ruch dłoni. Natychmiast opanowało ją znajome odczucie - adrenalina. Jej prawa ręka dyskretnie zawędrowała w bok, gdzie po omacku zaczęła szukać swojego miecza. Nie wyczuła go. Aj, niedobrze.
- W ludowych podaniach syrena zawsze ratuje księcia - rzuciła dość swobodnie, nadal zalegając na piasku i spojrzenie zawieszając na obcej. Na jej wargach plątał się zaczepny, trochę prowokujący uśmiech. - Ale żaden ze mnie książę.
Czczym gadaniem zdecydowała kupić sobie trochę czasu.
autor: Shachi
16 lis 2025, o 18:12
Forum: Ogłoszenia Administracyjne
Temat: 11.11
Odpowiedzi: 23
Odsłony: 840
Lany poniedziałek
Członkowie klanu Hozuki zmieniają swoje ręce w wodę i chlapią siebie nawzajem. Święto służy uczczeniu początku wiosny.
Odbieram 25 PH oraz 300 Ryo, dziękuję
autor: Shachi
8 lis 2025, o 15:35
Forum: Kaigan
Temat: Plaża na skraju lasu
Odpowiedzi: 7
Odsłony: 539
Nie do końca była pewna, jak to się stało, że nadal żyła - ale żyła, i to było najważniejsze. Nie żeby spodziewała się, że właśnie tutaj skończy się jej historia; w końcu jak dotąd wychodziła z każdego gówna. Trzeba jednak przyznać, że rozbicie statku, na którym akurat przebywała, nie należało jednak do scenariuszy, na które była przygotowana.
Teraz leżała plecami na zimnym piaseczku, niebo było szare, wiatr gwizdał złowrogo, a ona właśnie przywracała do normalnej, cielistej formy swoje - chwilę temu przemienione w kałużę - lewe ramię. Była cała i zdrowa, nic jej nawet szczególnie nie bolało, ale czuła, że praktycznie całkowicie wypłukała się energii. I do tego, cholera, strasznie chciało jej się pić.
Nadal nie podnosząc się z piasku z roztargnieniem poklepała swoje kieszenie, myślami wracając do wydarzeń dzisiejszego dnia. Kolejność była prosta: burda na statku (z jej winy), śmierć kapitana (z jej winy) i późniejsze rozbicie się tej pieprzonej łajby gdzieś o skały (to akurat już nie z jej winy!). Z momentem, gdy tylko pomyślała o tych gnojach z jej tak zwanej załogi, którzy po jednej, małej, nic nie znaczącej wpadce typu mord na przywódcy, chcieli oddać ją władzom w najbliższym porcie w Kaigan, Shachi najpierw zarechotała pod nosem, a następnie zaniosła się głośnym, dość zachrypniętym śmiechem. I bardzo dobrze, psia ich mać! Teraz ich ciała zeżrą rybki, kości będą zalegać gdzieś na zawsze na morskim dnie, a ona, ukochana córa wody, będzie dalej sobie żyć jakby nigdy nic. Wyciągnęła z kieszeni spodni tytoniowego skręta i wsunęła go między blade wargi, uśmiechając się do siebie z satysfakcją. Lepiej być nie mogło.
A jednak mogłoby być lepiej, bo papieros był całkowicie rozmoczony, przekrzywił się smutno i złamał, a ona właśnie odkryła, że gdzieś w tym całym rozgardiaszu musiała zgubić krzesiwo i hubkę. Zaklęła głośno, a następnie podźwignęła się lekko o łokciach, łypiąc jednym okiem na miejsce, na które zniosły ją morskie fale.
Nie była pewna, czy nałykała się zbyt dużo morskiej wody, czy może uderzyła się w głowę, ale mogłaby przysiąc, że widzi syrenę.
autor: Shachi
8 lis 2025, o 14:45
Forum: Kaigan
Temat: Plaża na skraju lasu
Odpowiedzi: 7
Odsłony: 539
Ta wąska plaża jest chłodna i spokojna, z jasnoszarym piaskiem i niskimi wydmami porośniętymi trawą. Dość mętna woda ma chłodny, szarozielony odcień. Morze bywa tu wzburzone, a wiatr niesie zapach soli i żywicy z pobliskiego lasu. Tuż za linią wydm zaczyna się gęsty sosnowy zagajnik, w którym roi się od różnorodnych owadów i innych drobnych stworzeń.
Najbliższa wioska leży kilka godzin drogi stąd, rzadko można tu spotkać ludzi. To ciche, odludne miejsce, gdzie nikt się raczej nie zapuszcza.