Nick postaci: Atae
Link do karty postaci: viewtopic.php?p=182449#p182449
Powód porzucenia konta:
Znaleziono 35 wyników
- 12 maja 2022, o 11:19
- Forum: Ogłoszenia i Kontakt z Administracją
- Temat: Porzucanie kont
- Odpowiedzi: 199
- Odsłony: 46162
- 25 wrz 2021, o 01:39
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wynagrodzenie za misje
- Odpowiedzi: 4072
- Odsłony: 589151
Re: Wynagrodzenie za misje
Nick prowadzącego: Atae (ale wynagrodzenie odbiorę na nową postać - jak ją zrobię)
Nick biorącego/biorących udział: Airan, Yugen
Rodzaj misji: Misja Wojenna B
Streszczenie misji: Airan i Yugen dostają przydział do drużyny Inuzuki Eichiego. W trakcie podróży do Uso, miejsca przebywania oddziału tego kapitana, napotykają Sumirę - ranną kobietę, która informuje ich o rzezi, jaka dokonała się w tym miejscu. Zaopiekowali się kobietą na tyle, na ile mogli i ruszyli dalej, obiecując jej pomoc. Na miejscu okazuje się, że sytuacja nie jest taka czarno biała, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Inuzuka, którzy przejęli władzę we wiosce, z początku traktowali cywilów w miarę dobrze, jednak wstrzymywanie karawan handlowych podróżujących przez Uso było dla mieszkańców bardzo problematyczne. Kupcy z Ryuzaku we współpracy z wieśniakami donieśli Uchihom o tym, co dzieje się w wiosce. Ci podstępem otruli Inuzuków, zabijając część z nich. Eichi szukał zemsty, mordując przy tym cywili - uznając ich za współwinnych tej tragedii, jednocześnie próbując wydobyć z nich informację, jakim cudem informacja wyszła poza obręb odciętej od świata wioski.
Airan i Yugen, pomimo wątpliwości natury etycznej, decydują się pomóc Eichiemu pomścić swoich braci i siostry. Odnajdują Uchihów i pokonują ich.
Link do misji: Siedziba władzy -> Szlak transportowy -> Szlak transportowy -> Uso -> Szlak transportowy -> Uso
Ilość postów: 75/67
Rozpoznawalność po misji*: Yugen i Airan mogą zostać zapamiętani przez żołnierzy Inuzuka jako ci, którzy pomścili śmierć ich braci i sióstr.
Wynagrodzenie dla gracza *: Standard PH + bonus za wojenne i jakość
Ryo do odebrania dopiero, kiedy wrócą do Okami-den.
Nick biorącego/biorących udział: Airan, Yugen
Rodzaj misji: Misja Wojenna B
Streszczenie misji: Airan i Yugen dostają przydział do drużyny Inuzuki Eichiego. W trakcie podróży do Uso, miejsca przebywania oddziału tego kapitana, napotykają Sumirę - ranną kobietę, która informuje ich o rzezi, jaka dokonała się w tym miejscu. Zaopiekowali się kobietą na tyle, na ile mogli i ruszyli dalej, obiecując jej pomoc. Na miejscu okazuje się, że sytuacja nie jest taka czarno biała, jakby mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Inuzuka, którzy przejęli władzę we wiosce, z początku traktowali cywilów w miarę dobrze, jednak wstrzymywanie karawan handlowych podróżujących przez Uso było dla mieszkańców bardzo problematyczne. Kupcy z Ryuzaku we współpracy z wieśniakami donieśli Uchihom o tym, co dzieje się w wiosce. Ci podstępem otruli Inuzuków, zabijając część z nich. Eichi szukał zemsty, mordując przy tym cywili - uznając ich za współwinnych tej tragedii, jednocześnie próbując wydobyć z nich informację, jakim cudem informacja wyszła poza obręb odciętej od świata wioski.
Airan i Yugen, pomimo wątpliwości natury etycznej, decydują się pomóc Eichiemu pomścić swoich braci i siostry. Odnajdują Uchihów i pokonują ich.
Link do misji: Siedziba władzy -> Szlak transportowy -> Szlak transportowy -> Uso -> Szlak transportowy -> Uso
Ilość postów: 75/67
Rozpoznawalność po misji*: Yugen i Airan mogą zostać zapamiętani przez żołnierzy Inuzuka jako ci, którzy pomścili śmierć ich braci i sióstr.
Wynagrodzenie dla gracza *: Standard PH + bonus za wojenne i jakość

- 25 wrz 2021, o 01:21
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Misja zakończona sukcesem. Dziękuję za wspólną przygodę!
- 23 wrz 2021, o 21:16
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Nadzieja i wiara - ileż razy takie określenia padają w kontekście wojny? Nadzieja na przeżycie. Wiara w lepsze jutro. Tylko kto miał dostąpić tej radości - dożycia końca wojny? Kto miał o tym decydować? Bogowie? Jeżeli tak, to doprawdy okrutne i podłe z nich były istote, że historie zwykłych ludzi plotli w tak chaotyczny i bezsensowny sposób, na śmierć skazując tych najsłabszych i zarazem najmniej winnych całego tego konfliktu. A jednak to nie bogowie rozgrzeszali, lecz Airan i Yugen - dwoje śmiertelników, którzy ze swojej własnej woli dołączyli do tej wojny. Z własnej woli zamordowali wrogów i z własnej woli pozostawili jednego z nich przy życiu. Przebaczający - lecz nie wszystkim. Wybiórczy, żmijowaci, podstępni, a jednocześnie znający litość. Doprawdę ciekawa była z nich para artystów, gdy malując czerwienią okolicę, potrafili zakończyć swe dzieło i wiedzieli, kiedy ze sceny zejść.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
72/67
Airan, Yugen
Ocalili więc tego jednego mężczyznę. Dali mu może nawet nowe życie - o ile faktycznie posłucha i zniknie z tych terenów, zabierze żonę i bachory do Ryuzaku. Co z nim będzie? Czy w ogóle uda mu się tam dotrzeć? Tego najprawdopodobniej nigdy się nie dowiedzą. Mężczyzna był tylko jednym z dziesiątek tysięcy mieszkańców Sogen, małym trybikiem w całej tej machinie. Tak małym i nieznaczącym, że wszyscy o nim zapomną za parę dni.
Airan nadal mimo wszystko miała wątpliwości. Czy postąpiła dobrze, czy mężczyzna nie będzie się mścił. Miała w ogóle pewność, że nie kłamał? Przecież skoro nie miał nic do stacenia to i tak mógł kłamać, powiedzieć wszystko, co tylko chcieli usłyszeć. Ale czy naprawdę zwykły, lekko otyły chłop był do tego wszystkiego zdolny? Czy naprawdę mógł być tak świetnym aktorem, jak panna Maji? Teraz już było za późno na takie pytania. Zmierzali do Uso.
A w Uso był i Eichi i jego zatępca, i mężczyzna, z którym poszedł rzekomo uleczyć Sumire - kobietę poznaną w niewielkim domku nieopdal głownego szlaku. Tę ciężko ranną, która błagała ich o litość. Nie było jej jednak tutaj.
Weszli do karczmy, gdzie siedzieli wszyscy, jak gdyby czekając na to, co się stanie. I gdy Airan powiedziała, że może odpieczętować je ze zwoju, Inuzuka kiwnął głową, prosząc, by to zrobiła. I w końcu dwie zdekapitowane głowy wylądowały na stole. W karczmie nastało poruszenie, z którego można było wywnioskować w dużym skrócie, że "dobrze im tak". Zemsta została dopełniona. Kilka osób stuknęło się kuflami, kilka zarechotało. Ludzie ożywili się, gdy tylko dowiedzieli się, że ich bracia i siostry zostali pomszczeni.
Tylko Eichi siedział cicho, spoglądając i świdrując spojrzeniem Airan i Yugena.
- Dwie głowy. Gdzie trzecia? - zapytał Eichi. Nie było w jego głosie ani złości, ani radości. Zupełnie tak jak wcześniej - mówił głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. - Jeżeli taka jest wasza wola, to w porządku, możecie ich pochować razem z głowami. A co do skrzyń... Wyślę z wami paru chłopaków z ninkenami. Pomogą zabrać te towary. Mogą się nam przydać. - oznajmił mężczyzna. - Ta kobieta, Sumire... uleczyłem ją. Będzie żyła. Nie mogłem jej tutaj jednak przetransportować. Nie wiem jak zareagowaliby moi ludzie, gdyby się dowiedzieli, że ktoś, kto zabił ninkena, został tutaj przewieziony i wyleczony. Rana nie była tak groźna, na jaką wyglądała. Dałem jej trochę jedzenia na drogę. Powiedziała, że uda się do Ryuzaku. - wyjaśnił mężczyzna. - Powiedziała, że uda się do Ryuzaku. Że ma jakiegoś tam wuja szewca, czy innego krawca. I że jak ją odwiedzicie, to postara się wam odwdzięczyć. - wyjaśnił Eichi. - Dziękuję wam za pomoc. Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, ale... to było potrzebne moim ludziom. - i to faktycznie było widać. Niestety, ale by podbudować morale potrzeba było przelać jeszcze więcej krwi. - Potwierdzę Twoje uczestnictwo w wojnie, Yugen. Dostaniesz zapieczętowany list, który pokażesz w siedzibie, o ile by tego w ogóle od Ciebie oczekiwali. Jutro powinien być gotowy. Teraz możecie odpocząć, a potem... potem to już jak tam uważacie. - westchnął ciężko, będąc wyraźnie zmęczonym całą tą sytuacją. - Pieniędzy wam nie dam, bo nie mam. Musicie wrócić do Okami-den, tam wam wypłacą żołd. - oznajmił.
- 21 wrz 2021, o 20:27
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
//Następny post możecie śmiało dać w Uso Hao wiedział, jak manipulować ludźmi. Airan zresztą też mu w tym nie ustępowała. Wiedzieli, jak grać na ludzkich emocjach, jak wykorzystywać ich słabości i jak owinąć sobie kogoś wokół palca. Strach, zaufanie, wszystkie te emocje były doskonale zarówno shinobiemu, jak i pięknej kunoichi. W przeciwieństwie jednak do zwykłych ludzi, ninja w znaczącej większości nauczyli się kontrolować swoje emocje. Ale cywil? Czy może było oczekiwać od losowego chłopa, ledwo oderwanego od krwoich wymion, odwagi w obliczu tak potężnych ludzi, przed jakimi przyszło mu teraz stawać? Bycie bohaterem należało zostawić bohaterom. Tacy jak on byli tylko produktem ubocznym tej wojny. "Wstrętny człowiek" - jak to określił Karoshi. Słaby, płaczliwy i przestraszony. Tak jak te dziecko, które zniszczyło drewniane zabawki. Tak jak tamta kobieta w samotnej chacie. Tak jak mieszkańcy Uso. Tak jak setki, jak tysiące mieszkańców Sogen, którzy zaczynali modlić się do wszystkich bogów, których tylko znali, gdy z oddali zaczynali słyszeć ujadanie psów. Strach był potężnym orężem w dłoniach odpowiedniego szermierza.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
70/67
Airan, Yugen
Siedź spokojnie - niby to do Karoshiego, ale to mężczyzna nagle się uspokoił i przestał wierzgać, płakać i błagać o litość. Padła komenda, a on jej posłuchał - jak na zawołanie. I spoglądał w oczy Yugena, w tę czarną otchłań, w tę pustkę. Yugen widział to wyraźnie. Strach w oczach tego cywila był przeogromny. Może gdyby był Uchiha, to właśnie teraz aktywowałby Sharingana. Ale nie był. Był zwykłym parobkiem, który miał żonę i dzieci na wychowaniu, a każdy grosz był dla niego na wagę złota. Wojna zabrała mu prawie wszystko, a wiele przecież nie miał. Tonący brzytwy się chwytał. Dla takich jak on wojna była koszmarem, a każdy kolejny dzień walką o przetrwanie. Dniem modlitwy o lepsze jutro. O jakiekolwiek jutro.
Czy mężczyzna zignorował Airan? W żadnym wypadku. Po prostu przed chwilą widział, jak Ikigai rozszarpuje tchawicę jego niedawnego kompana. Jakkolwiek żelazny piach mógł być silny, tak zwykły cywil prawdopodobnie nie odróżniał piasku od ziemi, a namagnesowanych senbonów od zwykłych wykałaczek. Za to wilcze kły... każdy się ich bał.
- P-przepraszam, Pani! Przepraszam, błagam o wybaczenie! - gdyby nie to, że wtedy go jeszcze trzymała w powietrzu, to pewnie padłby i zaczął jej składać pokłony. I gdy tylko w końcu go puściła, to padł na kolana, błagalnym wzrokiem spoglądając na czarnowłosą. Choć dla niego kobieta z pewnością nie była teraz uosobieniem piękna, raczej uosobieniem śmierci. Podobnie zresztą, jak jej towarzysz. I pewnie tak by klęczał, gdyby nie to, że upadł na dupę, gdy mały Karashi rzucił się do jego stópek, w ostatniej chwili zatrzymany przez Yugena.
Cichy brzdęk monety rzucanej przed siebie. Mężczyzna nie odważył się nawet drgnąć. Ani myślał sięgnąć po tę monetę, dopóki Airan nie wyraziła zgody, a sam Hao nie powiedział, że może iść. Jak pies, którego uczyło się cierpliwości. Nawet nie zdawali sobie z tego do końca sprawy (a może zdawali...?), że w ciągu tych kilku minut wyszkolili sobie człowieczka tak, że tańczyłby jakby tylko chcieli mu zagrać.
Sięgnął po złotą monetę, nie do końca chyba iwerząc w to, co się właśnie dzieje. Sto Ryo. Dla kogoś takiego jak on był to dwumiesięczny zarobek, za który mógłby wyżywić rodzinę, kupić dzieciakom ubranie i jeszcze na coś ładnego dla żony by starczyło. Patrzył na parę, przestraszony i zdumiony. Przez chwilę siedział cicho, aż w końcu wydusił coś z siebie.
- D-dziękuję. Dziękuję! Nie, nigdy, przenigdy, Pani! Kupię wóz, konia, zabiorę żonę do Ryuzaku! Nie będzie nas już tutaj, nigdy tu nie wrócę, obiecuję, przysięgam! Niech bogowie was strzegą, dziękuję! - mężczyzna szybko pozbierał się z ziemi i natychmiast zaczął biec w bliżej nieokreślonym kierunku. Biegł po prostu jak najdalej, nie chcąc im dłużej zawracać głowy, aby przypadkiem się nie rozmyślili.
Airan od razu przeszła do działania. Yugen mógł poczuć paskudny zapach krwi, gdy kobieta odcięła głowy obu mężczyznom. Nawet się przy tym nie skrzywiła, zrobiła to brutalnie i bardzo... bezmocjonalnie. Jak na dobrą kunoichi przystało. Nawet pomimo tego, że przecież nigdzie się im nie spieszyło - teraz byli całkowicie wolni i mogli robić co tylko chcieli. Nie było już żadnych innych Uchiha, nie było dotonowców, senbonowców, a ostatni truciciel uciekał, gdzie pieprz rośnie - co Yugen mógł łatwo ocenic dzięki swoim zdolnościom klanowym. Maji podniosła senbony i mogli w końcu iść dalej.
I weszli - do jaskini. Szli powoli, można było wręcz rzec, że się wlekli. Było cholernie ciemno i trochę czasu minęło, zanim oczy zakomodowały się do tych warunków. Żadnych pułapek jednak tutaj nie było. Żadnych linek zwalających sufit na przybywających, żadnych samoczynnych kusz, ani innych notek wybuchowych. Żaden z mężczyzn nie spodziewał się, że zostaną tutaj odnalezieni. Przecież gdyby nie informacje od Eichiego (a raczej od jednego z kupców), to nigdy by się tutaj nie znaleźli. Wrogowie czuli się więc tutaj bezpiecznie - i nic dziwnego.
Było tu coś ciekawego. Trzy duże skrzynie. Na początku Yugen tego nie poczuł, bo były bardzo szczelnie zamknięte, a zapachy mieszały się ze wszystkim innym z okolicy. Airan nie miała pojęcia o co chodzi, ale Hao był tego pewien - w środku było jedzenie. Dużo jedzenia. Wędzone ryby, sól, przyprawy, ryż, owoce... dużo by wymieniać. Na skrzyniach był jakiś znak, jakiś symbol - waga. Zapewne podarunek od wdzięcznych kupców z Ryuzaku no Taki. Ile tego było? Dla przeciętnego człowieka byłoby to zapewne miesiąc jedzenia. Dla takiej grupy, jak w Uso - tydzień, może dwa, jeżeli będą racjonować. Niby niedużo, ale zawsze było to lepsze, niż zupa z chwastów. Łącznie kilkadziesiąt kilogramów jedzenia.
Oprócz tego okazało się, że Uchiha nie kłamali - bandaże, różne maście i bliżej nieokreślone specyfiki, w tym czysty alkohol, przydatny przy czyszczeniu ran. Wszystko to mogło się z pewnością przydać mieszkańcom Uso.
- 20 wrz 2021, o 13:59
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Ona była od gadania. I mordowania. A Hao od stania i ładnie-wyglądania. To ci dopiero para! Wszędzie buhająca krew z tętnicy szyjnej, a pan Inuzuka stał jak gdyby niczym niewzruszony. Taka pewność siebie wskazywała na to, że albo był potężnym wojownikiem, albo potężnym głupcem, próbującym się popisać przed niewiastą. Prawda jednak była taka, że przeciwnicy po prostu nie mieli z nimi szans. Zostali podpuszczeni, omamieni i zmanipulowani przez o wiele silniejszych od siebie wrogów. Nie mieli szans w tej potyczce już teraz, a co dopiero, gdyby długowłosemu chciałoby się ruszyć dupę z miejsca. Kto wie, może ich śmierć byłaby wtedy o wiele bardziej brutalna, niż taka, jaką urządziła im właśnie Maji Airan.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
67/67
Airan, Yugen
Czy zdążyłaby zatrzymać te senbony w miejscu, gdyby nie pomoc od Ikigaia? Trudno powiedzić. Może tak, może nie - teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Ludzie, którzy zatruli rodaków jej kompana, teraz gryźli już piach. Z wyjątkiem tego jednego, jedynego, który desperacko próbował uciekać. Rzucił się do rzeki, lecz to wszystko było na nic - piach pomknął w kierunku mężczyzny. Choć nie należał od do najszybszych reberu, to i tak w porównaniu do prędkości, z jaką poruszał się ten mężczyzna, był zabójczo szybki. Lecz kobieta z jakiegoś powodu nie chciała go zabić - przynajmniej nie jeszcze. W oczach tego sogeńczyka było widać strach. Gdyby nie jego mokre spodnie, to śmiało możnaby podejrzewać, się przed chwilą posikał się spodnie. W mokrych ubraniach było widać, że jest troszeczkę grubszy i daleko mu do bożyszczy, jakimi byli niektórzy shinobi. Ze strachem podniósł głowę, spoglądając na Airan i Yugena, którzy najwyraźniej mieli zamiar z nim trochę porozmawiać, przed zabiciem go. Albo wydaniem komuś innemu.
- Panie, panie, błagam, ja nie jestem żaden ninja! - zawołał mężczyzna błagalnym głosem. Widać było, że jest osrany. W przenośni. - Ja farmę prowadziłem. Bydło tutaj hodowałem! Wszystko zabrało wojsko, bo jedzenia dla żółnierzy potrzebują. Bez pracy zostałem, pieniędzy potrzebowałem! A płacili za pomoc wojsku! Co miałem zrobić, żona nogi ma chore, nie może chodzić, a dzieciaki jeszcze za młode do pracy. Musiałem jakoś zarobić na chleb! Proszę was, wypuśćcie, błagam! Zabiorę rodzinę do Ryuzaku, nigdy nas nie zobaczycie, obiecuję, przysięgam! Błągam no, ludzie kochani! - slowotok wylewał się z jego ust, a mężczyzna był bliski rozpłakania się. A może nawet się popłakał - trudno powiedzieć, bo cały był mokry, po tym, jak wyciągnęli go z rzeczki. Nie wydawało się, żeby kłamał. Najmowanie cywili do prostych prac i dawanie im żołdu za pomoc nie było przecież czymś niezwykłym, a patrząc po jego "umiejętnościach" szybkiego poruszania się, jego wyglądzie i wysławianiu się - gość po prostu stanął po złej stronie barykady.
- 19 wrz 2021, o 01:02
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Nie chodziło o zapach trucizny, tylko o zapach tego, kto dotykał butelek. Kilka do porównania - to by wystaczyło. Na każdej z nich zapewne znajdowałby się zapach tej jednej osoby, która butelki wkładała do skrzynek. Zapach trucizny nie miał tutaj żadnego znaczenia - bo i Yugen wcale nie wiedział, o jaką truciznę chodziło. Wystarczyło, że miała gorzki, spirytusowy zapach, a to już było nie do wyczucia w alkoholu. Tym bardziej dla osób, które z alchemią nie miały nic wspólnego - a prawdopodobnie nikt z Inuzuka nigdy nie bawił się w robienie trucizn.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
64/67
Airan, Yugen
Czego właściwie oczekiwała Airan i jakie miała zamiary wobec tych mężczyzn? O ile Hao postanowił się zdać całkowicie na decyzje Maji, o tyle ona sama chyba chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Tylko czego? Na pewno nie miała do czynienia z idiotami, a przynajmniej nie z takimi, jakich być może oczekiwała.
- I po co zostawaliście w tej wiosce? Trzeba było uciekać, a nie czekać. Przecież mówiliśmy wam, żebyście uciekali po podaniu trucizny... - dotonowiec westchnął ciężko, i to prawdopodobnie było ostatnie, co zdążył powiedzieć, zanim w jego stronę poleciały żelazne senbony. Siła, z jaką uderzyły w kamienną zbroję była naprawdę imponująca i zapewne gdyby nie Doton, to mężczyzna padłby martwy, z czaszką przebitą na wylot. Teraz było tym gorzej dla niego - bo przeżył, ale broń i tak przebiła mu oczy. Momentalnie zawył i upadł na ziemię, wijąc się z bólu, wrzeszcząc wniebogłosy i z całą pewnością żałując, że nie zabił tej dwójki, kiedy tylko się pojawili. Drugi mężczyzna widząc to wszystko podbiegł kilka metrów, wyciągnął rękę przed siebie i już miał podskoczyć w górę, by zacząć się obracać - i w tym momencie doskoczył do niego Ikigai, przegryzając mu tchawicę. Gość prawdopodobnie nawet nie wiedział, co go trafiło. Gdyby nie Ikigai - kobieta zapewne oberwałaby zatrutymi senbonami, które teraz głucho uderzyły o grunt, rozsypując się po okolicy.
Airan była rodowitą mieszkanką pustyni - istna żmija, która podstępem atakuje (no prawie) bezbronne ofiary. Manipuluje i wykorzystuje. Czy to źle? W żadnym wypadku. Kunoichi, która potrafiła wykorzystywać swoje zdolności oratorskie była bardzo wysoko ceniona w szeregach klanu. Skoro natura obdarzyła ją umiętnościami zgrywania słodkiej, niewinnej duszyczki, a jednocześnie dała tak zabójcze zdolności - to czemu miałaby tego nie wykorzystywać? Wróg to wróg. Trzeba go było unieszkodliwić. A że najlepsze do tego metody były jednocześnie najbardziej brutalne... cóż. Takie już było życie ninja.
Hao postanowił sobie stać w miejscu. Założył ręce i przyglądał się temu, jak jego partnerka unieszkodliwiła dotonowca, a drugi, zapewne alchemik, został rozszarpany przez jego psa. Krew sikała na lewo i prawo, brudząc okolicę na czerwono. Ktoś powiedział, że to Yugen i Airan byli odsłonięci. Ośmielę się nie zgodzić - to przeciwnicy byli odsłonięci. Nie mieli dokąd uciec i nie spodziewali się tego ataku znienacka. Zgrywanie cywilów podczas wojny - cóż za "honorowa" postawa. Ale jakże skuteczna.
- Błagam, nie! Ja tylko kierowcą byłem! - trzeci mężczyzna widząc to wszystko, zaczął najzwyczajniej w świecie spieprzać. Patrzac po (jak dla shinobi) jego ślimaczym tempie, nie był to żaden shinobi, a zwykły cywil. Szybko zaczął biec na zachód, niestety miał pewien problem - na jego stronie stanęła rzeczka. Nie zmieniło to absolutnie faktu, że mężczyzna wskoczył do wody i próbował ją przepłynąć wpław. Przezabawny widok - idealnie komponujący się z odgryzionym gardłem i przebitymi gałkami ocznymi. Istna groteska.
- 17 wrz 2021, o 22:02
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Czym jest szacunek i co go definiuje? Przecież Eichi spełniał wszystkie, absolutnie wszystkie rzeczy o których wspominał Yugen, nawiązując do jego problemów z kłananiem się. Inuzuka Eichi był zdolnym shinobem, osiągnął status Senotkiego, a do tego przecież trzeba było nie raz i nie dwa pokazać, co się potrafi. Nie była to ranga nadawana pierwszemu lepszemu ninja, który umiał trafić kunaiem w nieruchomy cel, albo innemu dzieciakowi, który wygrał konkurs sikania na odległość. Trzeba było umieć zabijać - a akurat ten facet udowodnił, że potrafił to zrobic bez mrugnięcia okiem. Cywil, żołnierz - mu najwyraźniej było wszystko jedno. Jeżeli ktoś zagrażał mu, albo jego ludziom, to potrafił stać się bezuczuciowym draniem, który dążył po trupach do celu.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
61/67
Airan, Yugen
Yugen był bardzo pewny siebie. "Nigdy" to założenie co najmniej odważne, jeżeli nie szalone. Skąd czarnowłosy mógł wiedzieć, co przyniesie jutro, czy nie będzie musiał się zamienić z Eichim butami? Ale cóż, ludziom przecież bardzo łatwo jest mówić, co by zrobili na miejscu kogoś innego. Problem był tylko w tym, że gdy przechodziło co do czego, to rzeczywistość bardzo szybko weryfikowała, czy faktycznie by tak było. Łatwo jest ludzi pouczać, mówić im, by się uspokoili, albo wytykać błędy, gdy nie jest się w ich skórze. Gdy nie czuje się presji otoczenia, złości i żadnej innej, negatywnej emocji.
A więc (nie zaczyna się zdania od "a więc", ale ja mogę) ruszyli, wcześniej pozbywając się nadmiernego żelastwa, które niebezpiecznie było pokazywać obcym osobom. Czy w ogóle byli w stanie z tej odległości dostrzec kilka kunaiów u boku wroga? Trudno powiedzieć. Nie wiedzieli, z kim mają do czynienia i jak bardzo ta osoboa jest doświadczona w boju.
Mężczyzna - ten który odezwał się wcześniej - stał i patrzył na tę dwójkę jak na idiotów. Nie chodziło ewidentnie o ich stan, tylko o sam fakt, że zdołali dotrzeć do tego miejsca. Wydawało się całkiem dobrze ukryte.
- Sprawdź ich, czy to faktycznie cywile - nakazał jeden z nich, ten bardziej na zachodzie. Zaraz potem ten pokryty teraz kamienną zbroją, zaczął zmierzać w kierunku Airan i Yugena. Sam mówca również zaczął się zbliżać do nich, zatrzymał się jednak jakieś 40 metrów, podczas gdy Dotonowiec dalej zmierzał w kierunku pary.
- Panowie, co tam się dzieje? - trzeci mężczyzna wynurzył nosa z jaskini, spoglądając, jak ma się sytuacja na dworze - najwyraźniej zwabiony toczącą się rozmową.
- To chyba cywile. Ranni. Jak w ogóle stoimy z zapasami? - zapytał do mężczyzny stojącego na granicy, między polaną, a jaskinią. Czy widzieli szramę na jego ręku? Otóż nie widzieli. Po prostu było za daleko, a on sam stał w półcieniu rzucanym przez sklepienie jaskinii.
- W miarę dobrze. Mamy jeszcze trochę tej mikstury na wzmocnienie, co ją zrobiłeś, jakieś maści na rany, bandaże... możemy im chyba pomóc. Czarne łby - wyglądają na tutejszych. Zasrani Inuzuka... Sukinsyny, żeby cywili atakować, pies ich jebał... - siarczyście splunął w bok, tym samym
- Macie jakąś broń przy sobie? Skąd w ogóle wiecie o tym miejscu? -wypytał mężczyzna, zmierzając w ich kierunku.
- 16 wrz 2021, o 21:21
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Dokładnie. Ucieczka nie była rozwiązaniem. To przemoc była rozwiązaniem wszelkich problemów. Co prawda niekoniecznie najlepszym, ale zawsze coś. Chociaż sam Hao się z tym nie zgadzał - albo zgadzał tylko po części. Bo przemoc rodzi przemoc, a kolejna przemoc - to już problem. Także wpadaliśmy w coraz to większą spiralę nienawiści, nakręcając się coraz mocniej i mocniej, i mocniej. Ale hej - taki przecież był świat ninja. To shinobi i kunoichi pragnęli być coraz silniejsi, coraz wytrzymalsi, coraz szybsi. To oni odkrywali coraz bardziej mordercze sposoby na zabijanie z pomocą chakry. Oczywiście trzeba było czekać z rozwojem swoich zdolności, bo to długi trening pozwalał na rozwój ciała i ducha. A niektórzy... cóż. Lubili drogę na skróty. Może ci niektórzy powinni nauczyć się cierpliwości. Nie ignorowania tego czekania, tylko samokontroli. Bo gdzie się człowiek spieszył, tam się Antykreator cieszył.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
58/67
Airan, Yugen
Zemsta podobno najlepiej smakowała na zimno. Na kim więc chciał się wyżyc dzisiejszego dnia Yugen? Na Eichim, który to wszystko zainicjował? Na Inuzukach, którzy nie podnieśli głosu sprzeciwu? Na Uchiha, którzy de facto byli głównym prowodyrem tej rzezi? A może na kupcach z Ryuzaku - bo to przecież oni donieśli? Jakakolwiek była odpowiedź, to tylko Hao mógł zdecydować, co zrobi. I prawdopodobnie nikt by nie byłby go w stanie zatrzymać.
W końcu, po dotarciu na linię lasu, postanowił działać. Ikigai zaczął flankować jednego z mężczyzn, jednak to też nie było takie łatwe. Mógł nieco skrócić dystans do gościa, jednak nadal dzielił go kawałek od niego. Około 50 metrów. Wyjście dalej oznaczałoby wyjście z lasu. A wyjście z lasu oznaczałoby ujawnienie się.
Jeżeli liczyli, że teraz zobaczą poranioną dłoń u jednego z nich - to niestety się pomylili. Obaj mężczyźni byli ubrani jak shinobi - mieli skórzane rękawiczki, kunaie u boków, kilka shurikenów, jakieś notki. Zdecydowanie nie wyglądali na kupców, ale z drugiej strony... przecież gdyby ich tak rozebrać i wrzucić w zwykłe łachmany, to wyglądaliby jak każdy inny sogeńczyk. Trudno więc tu było na tej podstawie oceniać. Może gdyby wcześniej Yugen, albo Ikigai poprosili o zatruty alkohol, ten sam którego dotykali "kupcy", to może udałoby się wyodrębnić ślad zapachowy. Na przedmiotach zapachy potrafiły zostawać całe miesiące. Teraz jednak już było na to za późno. Znaleźli posterunek... ale czy znaleźli właściwych ludzi?
- Ej, a wy co za jedni?! - krzyknął mężczyzna, sięgając ręką do kieszeni, gdy tylko zobaczył dwójkę przybyszy. - Stać w miejscu! Co jest, skąd się tu wzięliście?! - gość ewidentnie nie żartował i był śmiertelnie poważny. Zdążyli przejść około 10 metrów, zanim mężczyzna do nich krzyknął. Był to ten mężczyzna, który znajdował się na zachodzie. Mężczyzna ze wschodu momentalnie złożył pieczęć smoka, a jego ciało zaczęła pokrywać ziemia. Najwyraźniej nie byli zbyt ufni. A jednocześnie nie zaatakowali od razu.
Spoiler tylko dla Yugena:
- 15 wrz 2021, o 23:05
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Mapa pomocnicza: Ludzka zawiść i nienawiść - Yugen rzekomo się przed nią wzbraniał. Nie widział różnicy między sogeńczykiem, a mieszkańcem Yusetsu. Cóż - może i miał dobry węch, ale ze wzrokiem trochę gorzej. Może powinien udać się do okulisty, czy tam innego iryoninja?Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
55/67
Airan, Yugen
Szli dalej. Wychodziło na to, że dla nich wojna nie była szara. Że każdy, kto zabijał cywili, był tym złym. Czy było coś niepoprawnego w ich myśleniu?? W żadnym wypadku. Kazdy człowiek miał prawo do swojego zdania na temat tego wszystkiego, co wydarzyło się w Uso. Yugen momentami nawet zastanawiał się przecież, czy nie wyrwać Eichiemu serca z klatki piersiowej. Ikigai najchętniej by przegryzł mu zaś tchawicę. Tylko... co wtedy? Co z całym oddziałem, służącym pod tym Inuzuką? Ich też by wyrżnęli w pień, bo wykonywali rozkazy swojego przełożonego? A może kazaliby im się wynosić i zostawić to wszystko w cholerę? A może wyznaczyliby dowódcę? Tylko co wtedy stało by się z nimi samymi, za zrobienie samosądu? Airan w tym wszystkim miała rację - konsekwencje ciągnęłyby się daleko, daleko poza Uso. Dotknęłyby nie tylko Yugena, ale też jego rodzinę. Jego matkę. Matkę Airan - gdyby to wszystko wyszło na jaw. Trzeba było liczyć się ze swoimi czynami i mieć świadomość, że niektóre decyzje, choć z pozoru dobre i honorowe, mogłyby narobić więcej zła niż bezczynność. W końcu czasami najlepszą decyzją był brak decyzji. I nawet Yugen czasami sobie zadawał pytanie, czy warto być honorowym, czy może jednak czasami należało się wstrzymać. Niestety ta sytuacja, to wszystko, co wydarzyło się w Uso, nie było w żaden sposób łatwe ani przyjemne. Wszystko, co by zrobili, mogło mieć poważne skutki w przyszłości.
Teraz jednak było teraz. Postanowili udać się na polowanie. Co mieli zamiar dokładnie zrobić? Tego chyba jeszcze nie wiedzieli. Albo przynajmniej nie chcieli się tym chwalić. Może czytali sobie w myślach? Może byli umysłem zbiorowym? Cóż. Jak ktoś się znał tyle lat, to potrafiły różne plotki krążyć. Teraz dwójka Akoraito jednak śmiało szła przed siebie. W końcu weszli w głęboki las, a potem dalej, daleko, kilka kilometrów wgłąb. I zgodnie z tym co wyczuwał Ikigai i Yugen - natrafili na trojkę osobników. O ile Airan i Yugen byli zasłonięci szatą drzewną, w róg raczej ich nie widział, o tyle oni widzieli doskonale trzy osoby. Dwie z nich miały na sobie typowy ekwipunek shinobi - kunaie, shurikeny, jakieś tego typu pierdoły poprzywieszane do pasków. Były to dwie osoby na wschód i zachód od naszych bohaterów. Ostatnia osoba, nieuzbrojona, właśnie wchodziła do środka jaskini. Rozmawiali o czymś, ale było za daleko, żeby zarówno Yugen jak i AIran mogli usłyszeć. Teren przed nimi był całkowicie pozbawiony drzew, także wyjście z lasu oznaczało natychmiastową detekcję, a do samych "wrogów" dzieliło ich 75 metrów. Faktycznie, cała trójka wyglądała jak stereotypowi Uchiha. Gdzieś w pobliżu jaskini stał wóz, taki typowy "ręczny" - dla człowieka. Przed samym wejściem było już wygaszone ognisko, co musiało zonaczać, że co najmniej chwilę tu przebywają.
http://sketchtoy.com/70136159
Pomarańczowy - Yugen i Airan
Zielony - gość wchodzący do jaskinii
Czerwony - gość na zachodzie
Zółty - gość na wschodzie
- 14 wrz 2021, o 22:08
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Szlak transportowy
- Odpowiedzi: 1086
- Odsłony: 106799
Re: Szlak transportowy
Yugen się angażował. Może nawet za mocno? Przecież jego cel był zupełnie inny, niż rozmyślanie na temat dobra i zła. Choć to wszystko było w pewien sposób ze sobą powiązane, to jednak główną misją było wspomaganie oddziału z uso, a nie zastanawianie się, czy to co robią jest dobre, czy może jednak złe. Wojna rządziła się swoimi zasadami i ludzie dopuszczali się na niej czynów, o które wcześniej by się nie posądzili. I większość z tych rzeczy nie była dobra, ale jak to ktoś mądry kiedyś powiedział - "błądzić jest rzeczą ludzką". A więc - czy Hao i Yugen potrafiliby wybaczyć Eichiemu wszystko to, co zrobił? W końcu miał prawo się pomylić. Miał prawo być zły. Miał prawo wściec się na otaczający go świat i zareagować emocjonalnie... a może nie miał takiego prawa? Może powinien był pamiętać, że nie jest "zwykłym człowiekiem", tylko shinobi, obdarzonym potężnymi siłami, ale i równie ogromną odpowiedzialnością? I w końcu... czy inaczej zareagowała by nasza para, gdyby to ich dotknął ten sam ból, co niego?Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
52/67
Airan, Yugen
Wiecie, że zapachu trupa wcale nie tak łatwo się pozbyć? Ludzie tygodniami walczą z tym zapachem, a ubrania, które miały kontakt ze zwłokami najczęściej się paliło. Ten specyficzny, słodki zapach, jak gdyby stary kurczak zaczął się rozkładać na pełnym słońcu. Mimo wszystko - Airan się go pozbyła. Nie czuła, że śmierdzi. Ale przy poruszaniu trupa, zwłaszcza takiego starszego, zawsze się coś nabrudziło. Ona tego nie zauważyła, Yugen w sumie też. A jednak miał tę wątpliwą przyjemność wszystko to czuć. Ikigai i jego młodszy odpowiednik - również. Wzmocniony węch to było zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo Inuzuków. Dzięki wspaniałemu nosowi czuli znacznie więcej, niż przeciętny człowiek. I niestety Yugen doskonale znał zapach śmierci - jeżeli nie z wojny, nie z misji, to z codziennego życia, gdy coś postanowiło wziąć i umrzeć w Okami-den. Taka już była kolej losów lub wola bogów, jak kto woli, że ludzie i inne istoty żywe umierały. A umieranie nie było najpiękniejszą rzeczą w życiu.
Wyruszyli z rana. Długa i męcząca długa droga przed nimi. Nie żeby pierwsza w tym tygodniu - ale tym razem wyjątkowo żmudna. Czy martwili się, co stało się czarnowłosą kobietą zostawioną w leśniczówce? Naprawdę byli gotowi zaufać Eichiemu, że nic jej nie zrobi? A może w ogóle o tym nie myśleli, tylko wpłynęli na suchego przestwór oceanu? Wietrzne równiny potrafiły być piękne. Morze traw i jedno samotne drzewo na horyzoncie. Dawniej zapewne pasło się tutaj bydło - a teraz zostało zabrane gdzieś wgłąb prowincji, podobnie jak zresztą wszystko inne. Uchiha nie stosowali polityki palonej ziemi - przynajmniej jeszcze nie. Inaczej Uso zostałoby zniszczone, podobnie jak bezimienna wioska, którą napotkali kilka tygodni, na początku swojej podróży. Dalej chyba wierzyli, że jakoś to będzie, że jakoś uda im się przekonać świat i odwrócić przebieg wojny.
Wokół nie było ludzi. Przynajmniej przez pewien czas. Tylko sama zwierzyna. Jednak, wbrew temu co mogłaby przypuszczać Airan - głównie mała. Zające, króliki, jakieś wiewiórki i lisy. Nic, czym mogłaby wykarmić czteroosobową rodzinę. Zwierzęta raczej preferowaly bujną szatę roślinną, a w takich warunkach jak w tej okolicy raczej można było spodziewać się przeżuwaczy, których jednak nigdzie w okolicy nie było. Kłusownicy? Być może. Teraz to nie miało jednak większego znaczenia - przynajmniej dla nich, bo Uso to co innego.
W końcu jednak zaczęli zbliżać się do granicy z Ryuzaku. A może nawet ją przekroczyli? Kto to wiedział. W każdym razie - teren się zmienił. Zaczęły pojawiać się pierwsze drzewa, najpierw spokojnie, jedno po drugim. Dwie godziny drogi później - już cały, bujny las. W końcu poczuli. A raczej poczuł Ikigai, bo gdyby nie on - to Yugen zapewne poszedłby dalej szlakiem, niczego się nie dowiadując. Około osiem kilometrów dalej - trzech ludzi. Trzech mężczyzn. Względnie czystych, oczywiście jak na warunki polowe. Coś jakby... ryby. Tak, na pewno ryby - więc gdzieś w pobliżu musiała być rzeka. I chyba... jaskinia? Pachniało skałami.
Pora było zdecydować, czy idą rozmawiać, czy mordować. Szykować się, czy odpuścić.
- 13 wrz 2021, o 20:20
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Tutaj następny post, o ile nie macie nic do dodania. Nie każdy był wspaniałym shinobim, który potrafił nawiązać więź aż z dwoma ninkenami. Nie każdy potrafił opanować przemianę w dwugłowego wilka. Nie każdy umiał walczyć kłami i pazurami. I w końcu - nie każdy był bohaterem. Czy można było oczekiwać od towarzyszy Eichiego, że jakkolwiek się postarają zrobić coś z tym faktem? Mężczyzna był ich dowódcą i zgodnie z hierarchią wykonywania poleceń gdy on kazał, to oni to robili. Żołnierz, który kwestionuje słowa dowódcy swojego oddziału, to chuj, a nie żołnierz. Dlatego tak powszechnym tłumaczeniem było przecież "ja tylko wykonywałem rozkazy" - bo łatwym, szybkim i przede wszystkim skutecznym. Można było się zastanawiać, na ile to etyczne - takie zasłanianie się tym, że nie mogło się nic zrobić, bo przecież rozkaz to rozkaz. Tylko, że zabieranie ludziom dostaw broni dla wroga, a mordowanie cywili i wieszanie ich ciał na drzewach to troszkę co innego. Ale czy to kogokolwiek obchodziło? Czy Yugen i Airan w ogóle dbali o to, kim byli ci cywile? Czy bardziej chodziło jednak o sam fakt, że to Inuzuka dopuścili się takich haniebnych czynów? Bo czy byłby zaskoczony, gdyby to byli Uchiha?Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
49/67
Airan, Yugen
Mężczyzna nie skomentował "cieszenia się" Yugena. Nie było w jego oczach ani żalu, ani nienawiści. Wręcz przeciwnie - było tam pewne... zrozumienie. Zrozumienie dla tej cichej, ukrytej pogardy wobec niego - zarówno ze strony Inuzukiego, jak i Maji. Czy Yugen miał rację, że to żal o kompanów, a nie o cywili? Z całą pewnością. Ale powinien był zrozumieć, że znacząca część ninja bezkrytycznie przyjmuje do wiadomości propagandę klanową o wyższości swojego klanu nad resztą społeczeństwa. Dla takich ludzi jak Eichi, cywile, a zwłaszcza ci służący pod wrogiem, nie różnili się więcej od zwierząt. Byli tylko zasobem, z którego stratą trzeba było się liczyć na wojnie. Bo wojna od zawsze była taka sama - to cywile na niej najwięcej tracili.
- Możecie wziąć chatę wysuniętą najbardziej na południe stąd. Nikt tam na stałe nie mieszkał, z tego co mi wiadomo. Stara, opuszczona chata. Możecie spać oczywiście tutaj, pokoi jest całkiem sporo. - wyjaśnił. - Nie zamierzam nikogo więcej mordować. Dostałem informacje, które chciałem uzyskać. Cywile siedzą w swoich domach, mają zakaz opuszczania domów. - oznajmił. - Tak jak wspominałem - zostanę tutaj, dopóki nie otrzymam innych rozkazów. Nie zamierzam dezerterować. - absurdalne słowa z ust kogoś, kto przed chwilą doprowadził do rzezi całej wioski, nieprawdaż? Cóż. Ludzie mieli różne postrzeganie tak abstrakcyjnej rzeczy, jakim był honor.
- Gdybyśmy mieli czym handlować, to byśmy to robili. Najwyraźniej osoby odpowiedzialne za dostawy jedzenia napotkały na jakieś problemy. Nie wiem jak przeżyjemy następny miesiąc. - w karczmie dało się usłyszeć kilka smutnych pomruków. Ileż można. Dlaczego jest ich tylko dwójka? Miało być inaczej. Bogowie, mam dość.
- To Uchiha, Albo jakkolwiek to zabrzmi - stereotypowi Uchiha. Trzech mężczyzn, bruneci, czarne oczy. Nie, nie stwierdziliśmy u nich nic podejrzanego, gdy przybyli do Uso. Polowa facetów w Sogen wygląda tak samo. Natomiast jeżeli wierzyć relacji... to po prostu tam będą. -
- Jeden z nich miał szramę na prawej dłoni. Taką dziwną, przerywaną. Jakby mu ktoś ząbkowanym ostrzem przejechał - odezwał się nagle ktoś z sali. Eichi tylko gestem wskazał mężczyznę, który to powiedział, dając Airan chyba coś, czego oczekiwała.
Eichi siedział cicho, gdy Maji przemawiała. Gdy mówiła o swoich odkryciach sprzed kilku godzin. O tym wszystkim, co przeżywała młoda dziewczyna, zwana Sumire. Widać było po nim, że jest rozdadrty. Miał pomagać kobiecie, która zabiła jednego z jego ninkenów? Jego przyjaciela? Przyjaciela jego przyjaciół? Airan naprawdę miała tupet, by prosić o coś takiego. Ale niektórzy mówili, że "proszę" to takie magiczne słowo. Słowo tak rzadkie zwłaszcza w czasach wojny. Słowo, które potrafi zdziałać cuda.
- Dobrze. Pomożemy jej. Ale nie będzie tutaj mogła wrócić. Takashi, zbieraj się, pójdziesz ze mną. Koji, do czasu mojego powrotu obejmujesz dowodzenie. - dwóch mężczyzn wstał i skinęło głowami. Jeden z nich wyszedł wraz z dowódcą - oczywiste było, gdzie mieli się kierować - tam, skąd przybyli Yugen i Airan. Drugi zaś usiadł przy swoich towarzyszach i dalej jedli, czy raczej memłali to, co było w misce. Nie miał nic do dodania. Perswazja Airan jak widać - podziałała. Maji była o wiele bardziej powściągliwa w takich sytuacjach, w przeciwieństwie do Yugena. Nawet jeżeli była wściekła na mężczyznę za to, co zrobił, to jednak nie okazywała tego w tak bezpośredni sposób jak Hao. Może to była fałszywa mowa, może to przemówienie miało tylko zagrać na sumieniu dowódcy - to już wiedziała tylko ona. Ale skoro podziałąło, to chyba mężczyzna nie był takim potworem, za jakiego go uważali, prawda?
Pochowali ciała. Brudne, śmierdzące, niektóre nieźle zjedzone przez muchy i innego rodzaju robactwo. Nikt im nie przeszkadzał, ale też nikt im nie pomógł. Kilka osób przyglądało się przez okna - cywile i Inuzuka - jak Yugen i Airan ściągają trupy z drzew. Jak składają ciała do grobów. Jak zasypują doły piachem. To był naprawdę smutny widok, że dopiero dwójka nieznajomych osób zdobyła się na odwagę, by to zrobić. Ale czy ktokowliek miał tutaj jaki wybór?
Nastał ranek. Eichi i Takashi jeszcze nie wrócili - o ile w ogóle mieli zamiar. Z drugiej strony nic dziwnego. Biorąc pod uwagę, ze mieli tylko jednego ninkena, a drogi było kilka godzin, to spodziewany powrót był co najmniej po południu. Teraz Yugen i Airan mogli się przygotować do wymarszu.
- 12 wrz 2021, o 22:41
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Zaczynali się gubić. Zbyt dużo nowych rzeczy, chaos informacyjne, różne wersje wydarzeń, rzeki słów i oceany niedopowiedzeń. Dlaczego Sumire miałaby zabić psa bez powodu? A może powód był, może już wtedy ich tłukli. I może wcale dowódca nie kłamał, tylko po prostu o wszystkim nie wiedział? Może tak samo kobieta - wiele rzeczy mogła usłyszec od innych ludzi, a wzięła je za pewnik. A ani Yugen, ani Airan nie byli ekspertami w sprawie przesłuchań. Nie byli mistrzami analizy i nie potrafili wyłapać tych drobnych gestów, gdy ktoś kłamie. Nie wiedzieli, gdy ktoś zaczyna podkoloryzowywać. Nie wiedzieli, kiedy ktoś wcale nie ma pewności, że to co mówi jest prawdą. Bo wcale nie musiało przecież być tak, że ktokolwiek z nich kłamał. Wszyscy mogli mówić prawdę - w końcu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wyrabiamy sobie pogląd na sprawę przez nasz charakter i nasze doświadczenia życiowe. Osoby, które wchodzą z buciorami do twojej wioski, zakazują ci wyjeżdżania, niszczą twoje interesy i zaczynają się rządzić, są uznawane za tyranów. A z drugiej strony żołnierze, którzy tylko wykonują rozkazy narzucone przez dowództwo. A od miejscowych dostają wyzysk, pogardę i nienawiść tak głęboką, że gotowi byli wytruć wszystkich twoich ludzi. Że nie podeszli honorowo do sprawy, nie zgłaszali sprzeciwu, tylko uciekli się do trucizn - narzędzia mordu dla tchórzy. Kto tu był zły? Kto był dobry? Potrafiliście już wydać osąd i z całą stanowczością powiedzieć, kto tu był kim?Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
46/67
Airan, Yugen
Airan jednak miała swoje podejrzenia. I trzeba było przyznać, że były one całkiem sensowne. Trzymały się kupy i nie dało się ukryć, że było w nich widać pewien zarys historii. Czy pełny? Raczej nie. Gdyby miała pewność, co jest czym, to prawdopodobnie już jakieś decyzje - i co ważniejsze konsekwencje - zostałyby wyciągnięte. A tak? Niepewność do ostatniej chwilii.
Czy dla Airan i Yugena miało to w ogóle jakiekolwiek znaczenie? Dla nich, personalnie - być może. Natomiast dla przebiegu misji - w żadnym wypadku. Ich zadaniem było wsparcie dowódcy - Eichiego Inuzuki. Rozkaz prosty, klarowny, nie pozostawiający pola do interpretacji. A że mężczyzna był odpowiedzialny za zbrodnie wojenne... czy powinno to kogokolwiek obchodzić? Spowiadać się będzie przed bogami i starszyzną Yusetsu - o ile w ogóle przeżyje do tego czasu.
- Liczę się z sądem za moje czyny. Natomiast dopóki nie przyjdzie oficjalny rozkaz o mój powrót do Okami-den, to pozostanę na swoim miejscu i będę wykonywał powierzone mi obowiązki. - był spokojny i rzeczowy. Wydawało się, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił. Widać było, że jest przybity, ale jednocześnie, gdyby mógł cofnąć czas... to pewnie zrobiłby to samo. - Naprawdę, możesz darować sobie ten sarkazm. Dowiedzieliśmy się o tym wczoraj. Tak jak wspominałem - jeden z miejscowych handlarzy rozmawiał z kupcem z Ryuzaku. Okazało się, że jeden dzień drogi na południe stąd Uchiha mają niewielki przyczółek. Handlarze obiecali, że w dalszej drodze poinformują Uchiha o wszystkim. Z tego co wiem, to rozbili się na równinach, niedaleko rzeczki przy samym Ryuzaku. Może nawet to już tereny Ryuzaku? Nie wiem. W każdym razie trzeba się ich pozbyć. - oznajmił. - I tak, chodzi o Uchihów, a nie o kupców z Ryuzaku. Oni są... nietykalni. - powiedział z lekkim przekąsem w głosie. Nie skomentował za to słów zarówno Airan, jak i Yugena, o wspólnym napiciu się z nim, lub zjedzeniu czegoś. Najwyraźniej stwierdził, że jakiekolwiek tłumaczenie się nie ma sensu. I tak wiedzieli swoje. - Co do kupców to rozkaz był jasny. Mieliśmy ich zawracać, a nie przechowywać ich towary.
- 11 wrz 2021, o 23:43
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Ludzie popełniają błędy - czasem ktoś doda za dużo drożdży do ciasta, a czasem ktoś wymorduje wioskę pełną bogom ducha winnych cywilów. Ale hej - wypadki przy pracy się zdarzały, zdarzają i zdarzać będą. A czymże innym była dla ninja wojna, jezeli nie po prostu kolejnym dniem w pracy? A to, że "błąd" w ich pracy mógł kogoś kosztować życie - cóż. Taka specyfika tej roboty. Ludzie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, w jakim świecie żyli. Jak chcieli mieć spokój od wojen, to bodaj jedynym bezpiecznym miejscem były miasta kupieckie, choć tam większym problemem były mafie i kartele przestępcze. Ale przynajmniej nikt nie wchodził z buciorami do twojej wioski i nie palił dobytku twojego życia, wieszając przy tym twoją rodzinę tylko dlatego, że służy pod złym rodem. Inuzuka - a przynajmniej ci tutaj - nie byli święci. Nikt nie był. Żaden klan, żaden szczep, żadna jednostka. Wszyscy, którzy posiadali chakrę posiadli ją by zabijać. I można się łudzić, że to tylko w celach obrony, ale... co takiego Inuzuka mieli bronić? Uchiha nie weszli na ich tereny. Psiarze w podstępny sposób postanowili wykorzystać słabość sąsiada i zagarnąć dla siebie jak najwięcej. Każdy chciał kawałek tortu, jakim było Sogen. Tym bardziej teraz, gdy zostało znienawidzone przez wszystkich wokół.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
43/67
Airan, Yugen
- No żaden transport. Mieliśmy mieć zapewnione wsparcie już wcześniej. Nie tylko przez Was, ale i od strony zaopatrzeniowej. A teraz siedzimy tutaj i wpierdalamy zupę z rzepy i przydrożnych chwastów. Świetne jedzenie dla wojskowych. - wysyczał z wyraźnią ironią w głosie. Widać było sowją drogą, że słabo jedzą. Kilka tygodni w takich warunkach dawało się we znaki - blada skóra, wypryski na twarzy, wory pod oczami. Warunki były trudne. - Sumire. A co, znaleźliście ją? Gdzie jest? - cóż, to było chyba oczywiste, że jeżeli nowo przybyłe osoby zaczynają wypytywać o imię kogoś, kto to zrobił, to coś jest na rzeczy. Eichi mógł być nerwowy, ale z pewnością nie był głupi. W końcu byle kto nie zostaje sentokim. - Może niewyraźnie powiedziałem. Chodziło mi o "k u p c ó w" - rzekł tak, że teraz podszytego sarkazmu nie dało się nie wyczuć. - Nie, to nie Ryuzaku nas otruło. Za to Ryuzaku doniosło Uchihom, że psujemy ich handel. - westchnął głośno. - Żaden cywil nie opuścił wioski. Za to zawracaliśmy karawany. Często. Pozwalaliśmy miejscowym kupcom poruszac się po bezpośredniej okolicy. Płacilismy im pieniądze za pobyt tutaj. Ale było im mało i mało, i mało. A że z rozkazu Shirei-kan zakaliśmy wjazdu karawan na teren Sogen, to nie pozwoliliśmy handlowac z Ryuzaku. Jeden z miejscowych przekazał kupcom prośbę o pomoc. I się, kurwa, skończyło jak skończyło. - nie ukrywał zdenerwowania i złości. Nie miał zamiaru tego trzymać w sobie. - A potem zrobiłem przesłuchanie. Żadna tam ozdoba, tylko straszak. A że śmierdzą, to trudno. Wojna śmierdzi. - westchnął. - Ilu niewinnych? Zdecydowanie zbyt wielu. Natomiast nie miałem zamiaru odpuścić. Życie jednego Inuzuki jest dla mnie ważniejsze, niż kilku chłopów pańszczyźnianych. Nie odpuszczę, dopóki ludzie odpowiedzialni za śmierć moich braci za to nie zapłacą. - widać było w oczach tego mężczyzny zawziętość i... miłość. Miłość do swoich ludzi. Jakkolwiek by straszny nie był dla nieznajomych cywili - to sposób, w jaki się wypowiadał, jego mimika i gesty... wszystko to jasno wskazywało na dowódcę z pasją. Oficera, który dba o swoich ludzi. I tylko ta wiara w zemstę na mordercach trzymała jeszcze ten oddział w kupie.
- 10 wrz 2021, o 22:11
- Forum: Sogen [394 r.]
- Temat: Uso
- Odpowiedzi: 112
- Odsłony: 11563
Re: Uso
Czasami tak to już jest, że trzeba było połknąć gorzką pigułkę. Bo chyba nie zamierzał podnosić tutaj buntu, obalać dowódcy, nieprawdaż? W końcu był patriotą. A patriota powinien cenić swój kraj i jego ludzi - bo przecież byli najlepsi. Najwspanialsi. Nie było złych Inuzuka, byli tylko źli Uchiha - tych, których trzeba było okradać, bić i wieszać na przydrożnych drzewach. Wojna, ah Wojna. Stała ramię w ramię z Śmiercią - ona siała, a jej ponura koleżanka zbierała żniwo.Misja Wojenna B
Wojna nigdy się nie zmienia
40/67
Airan, Yugen
- Czego się napijecie? Mamy zieloną herbatę albo podłą sake. Nie dotarł do nas żaden transport ze stolicy i jesteśmy już o ochłapach. Przepraszam, że musicie oglądać to wszystko w takim... stanie. - pokręcił głową i wyraźnie zmarnowany przetarł swoją twarz, jak gdyby próbował ściągnąć z niej zmęczenie.
- Na szlaku spokojnie - właśnie. Bo nie łażą po szlakach, tylko chowają się po lasach i partyzantkę odstawiają. Sześciu moich ludzi zginęło, dwóch straciło czucie w nogach, bo Uchiha stwierdzili, że podtrują moich ludzi. I jeszcze ta szmata, która zabiła Akihiko, mojego Ninkena... naprawdę, ta wojna się dopiero zaczęła, a w ciągu trzech, czy czterech tygodni wszystko się spierdoliło. - rzekł, wyraźnie zmęczony. - Kupiliśmy alkohol od "kupców" z Ryuzaku i ich zawróciliśmy. Okazało się, że był zatruty. - krótko, prosto, dosadnie. - Wiem, co wam chodzi po głowie. Pewnie myślicie, że odbiło mi i się zemściłem na mieszkańcach. Nie. Nie zemściłem się. Robiłem przesłuchania. Chciałem zmusić, by ktoś się przyznał, o co chodziło. I wiecie co? Udało się. Żałuje, że musiałem posunąć się do terroru, ale nic innego by nie pomogło. - westchnął. Wokół panowała cisza. Yugen mógł wręcz odczuć, jak wszyscy mu się przyglądają. Im wszystkim właściwie. Jak każda jedna para oczu, zarówno ludzka jak i psia, spogląda na Eichiego, Airan i Yugena. Czekali i słuchali - choć dobrze wiedzieli, co usłyszą. - Wiem kto doniósł. Wiem komu doniósł. Wiem gdzie doniósł. Znajdziecie dla mnie tych skurwysynów i przyniesiecie ich głowy. - zacisnął pięść i przejechał mocno paznokciami po drewnianym blacie stołu. Było widać wściekłość i nienawiść w jego ruchach, w jego gestach, ale jego głos dalej był tak samo pusty. Nie trzeba było byc psychologiem by wiedzieć, że siedzący tutaj Eichi przeżył bardzo, ale to bardzo wiele w ostatnim czasie. Widział jak umierają jego ludzie, jak umierają jego psy, jak umiera jego rodzina. I szukał zemsty - nawet, jeżeli sądził, że jest inaczej.- Jaka jest Twoja ranga, Airan? Nie wiedziałem, że mamy Maji w swoich szeregach. - wyraźnie był zaskoczony, że ktoś taki bawi się w wojnę tak daleko od granic swojego państwa. - Ja jestem medykiem. Jesteś ranny? Mówiłeś, że na szlaku jest bezpiecznie. - zapytał, lekko zaskoczony.