ZDOLNOŚCIEKWIPUNEKPRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): ROZLICZENIAPIENIĄDZE: PH: MISJE (dla klanu / inne): D - C - B - A - S - WYPRAWY: C - B - A - S - EVENTY: PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Przygotowywał się długi czas do tego, by wypalić w Saori lwim działem. Miał ją. Wystarczyła technika czasoprzestrzenna za rybokulę i przygwożdzenie fałszywej Shirei-kan do filaru, który stał za nią. Od dłuższego czasu, próbował ją wywabić w to miejsce, by kobieta nie miała szans uciec przed ostateczną techniką, którą na nią przygotował. Wypuścił sieć z ręki i... nie zdążył.
Pod nim pojawił się znajomy symbol, który zwiastować miał koniec walki. Ostateczna technika klanu Hyuuga, której nawet Tamaki nie miała opanowanej. Jego metalowe ciało przeszło 128 uderzeń, które skutecznie wyłączyło mu chakrę i sprawiło, że marionetka w której przebywał uległa naporowi i rozpadła się na drobne kawałki. Od tego momentu Ario wypadł i dryfował na wodzie. Nie miał ani możliwości użycia techniki nici chakry, ani nawet hiraishina. Był zgubiony.
Gdy leżał bezwładnie, jako rdzeń reagował inaczej. Jego percepcja była wyciszona, jednak nadal świadoma otoczenia. Widział, a wręcz czuł, jak Saori go podnosi, a potem niesie przez korytarz, ponownie triumfując.
Nie wiedział jak do tego doszło, ale doszło. Chociaż miał wszelkie poszlaki, wszelkie dowody, to nie mógł... nie mógł przekonać się do tego, by zabić kobietę i walczyć na poważnie. Do końca wierzył, do końca chciał wierzyć, że to wszystko to nieporozumienie. Jak mógł zabić przyjaciółkę matki, która z którą łączyła ją taka relacja? Nie był w stanie. Kobieta owszem, była przepotężną kunoichi i nie było tutaj mowy o dawaniu jakichś forów, ale... po prostu zawiódł.
Po tym co mówiła kobieta po drodze, miała go gdzieś zamknąć. No nic, taka miała być kara za bycie niezdecydowanym. Cieszył się jedynie, że matka była w dobrych rękach i może pewnego dnia nadejdzie taki moment, w którym zostanie uleczona. Usługę miała opłaconą, więc wystarczyło liczyć na łut szczęścia. On sam, wreszcie po tych wszystkich wojnach, po tych całych staraniach, będzie mógł odpocząć. W samotności - tak, jak egzystował całe życie. Tamaki, Kisuke i teraz miał być on. Miał dołączyć do swoich przyjaciół w zaświatach, gdzie zapewnie wreszcie znajdzie ukojenie.
Odczuł nawet uderzenie, gdy Saori trafiła nim w ścianę. Jednak nie bolało. Już nic go nie bolało. Miał dosyć tego wszystkiego.
Jednak gdy już przestawał reagować bodźce zewnętrzne stało się coś... dziwnego. Nariko? Sayuri? Rozmowa?
Ario ponownie musiał skupić się na tym co się dzieje. Widok Sayuri potwierdził to, co podejrzewał. Są dwie Saori. Dlatego wysłał klona, by się upewnić, jednak... w takim razie tym bożkiem rzeczywiście miała być Saori? Nie, to nie miało sensu. I nagle rozpoczęła się kłótnia. Wyzywanie od zdrad, a Sayuri, która miała być wyzwolicielem Araty, otrzymała cios w twarz.
Ario był pod pachą, a potem już leżał. Gdy dwie liderki się starły, Sayuri wzięła go pod pachę i zaczęła uciekać. Opowiadała mu o tym, że to w nim pokładali nadzieję na to, że pokona Saori. Jak Ario o tym słuchał to sam nie dowierzał. Jak... jak on? Jak nadzieję? On chciał tylko dowiedzieć się jebanej prawdy, co stało się piętnaście lat temu. Dlaczego wszyscy porzucili prawdziwą Shirei-kan? Czemu ktoś w niego miał wierzyć? Przecież był tylko sentokim.
To co słyszał, było dla niego tak wielkim szokiem, że musiał się odezwać. Wiedział nawet jak to zrobić. Zamierzał wystrzelić nić chakry i odkryć ją, tak by niebieska linia uformowała przed twarzą kobiety napis.
"Przepraszam, nie wiedziałem."
Nie wiedział, że walczył za kogoś więcej niż za siebie i matkę. Nie wiedział, jak wielkie brzemię miało na nim spoczywać. Czuł się żałośnie. Tak jak przed chwilą czuł spokój, że już po wszystkim, teraz miał wrażenie, jakby wpadł do jakiegoś kotła wydarzeń od nowa. Oddziały Sakki, miały czekać już niedaleko. Jak Sayuri tylko wyrzuci go na ulicę, to zamierzał wystrzelić na pamięć nić chakry w kierunku sklepu z wyposażeniem i próbować trafić jakąś marionetkę. Przyciągnąć się. Nariko go potrzebowała. Klan go potrzebował. Już widział drzwi, już brakowało tylko by otworzyć drzwi i...
... i wtedy stało się coś, czego Ario się nie spodziewał. Saori poradziła sobie z Nariko i użyła nici na Sayuri. Przyciągnęła ją do siebie a ten wypadł przy drzwiach. Brakowało dosłownie pół metra, by był na zewnątrz.
Nagle słychać było dźwięk urywanych kończyn i Sayuri, która miała wszystko opowiedzieć Ario, umarła. Ponownie, prawdziwa Saori wzięła go pod pachę i powiedziała coś, czego się nie spodziewał. Zamierzała zanieść go do bożka.
Czyli istniał. Czyli coś tam rzeczywiście było.
Ta krótka scena na nowo rozbudziła w chłopaku ogień. Ten, który miał zgasnąć, rozpalił się na nowo. Przez historię z matką zatracił w sobie najważniejszą cechę, którą posiadał od zawsze. Jak mógł o tym zapomnieć? Przecież to przez to Tamaki z Kisuke i nim założyli Kroplę.
Ario skarcił się w myślach.
Ayatsuri zawsze pomagał wszystkim, którzy tego potrzebowali... a teraz potrzebowało go więcej osób, niż sam się spodziewał.
Cała kombinacja wyszła nie najgorzej - oprócz tego, że klony pojawiły się tylko po to by otrzymać uderzenie, to udało mu się znacząco osłabić Hoshigakiego. Nie to jednak go interesowało najbardziej. Nawet nie przeszkadzało mu to, że Hozuki zmaterializował się obok. Największym zaskoczeniem było ujrzenie opadającej Saori w ciele Hyuugi. W głębi serca dziękował, że potrafił dzięki Tamaki rozpoznać to, co się działo. Wiedział, do czego zmierza fałszywa liderka. Nie mniej, podczas całej bitwy najbardziej bał się tego, że kobieta wejdzie w marionetkę Hozuki i rozpłynie się w wodzie. Zastanawiał się, jak ją wywabić, a ona pojawiła się tuż za nim, a raczej dokładnie pomiędzy nim, a filarem.
Lepszej okazji nie będzie. Miał dosłownie jedną szansę, by trafić ją zastawioną wcześniej pułapką. Musiał postawić wszystko na jedną kartę i nie oglądać się za siebie. Nie miał prawa wykonać pół zbędnego ruchu. Albo się uda, albo się nie uda.
Cokolwiek się stanie, musiał oddać kobiecie, że była przepotężną kunoichi, a on sam nie był gotowy na tego typu starcie. Jednak w tym momencie, pycha kobiety mogła być wkońcu użyta przeciw niej.
Skoro Saori była za nim, to Ario musiał puścić sieć. W jednym ręku trzymał ją domyślnie, więc przed tym, jak zniknie, musiała zawisnąć w miejscu, w którym on był. Następnie hiraishin za kulę i zasłonięcie marionetką. Każda z lalek Ario miała nałożoną pieczęć, więc tutaj sprawa była prosta.
I teraz miała zadziać się magia. Wystrzelenie trzech nici chakry: w kierunku plecaka, w kierunku kuli i w kierunku...lwiego działa, które Ario wcześniej przygotował i trzymał w swoim pierwotnym ciele. Wtedy odpala wszystko co ma: kulą blokuje Saori, z plecaka odpala bomby świetlne, a z lwiego działa wypala w kierunku Saori tak, by trafić w siatkę i przyszpilić ją do filaru za nią.
Deklaracje:
Puszczenie siatki, hiraishin za kule, 3 nici chakry: kula, plecak, lwie działo. Odpalenie bombek świetlnych z plecaka, obrona kulą i najważniejsze: wypalenie z lwiego działa w Saori by przyszpilić ją do ściany.