Imię i nazwisko postaci: Bu Maji
Okres nieobecności: +/- tydzień
Powód: Gorący okres w pracy + napięta sytuacja mieszkaniowa
Znaleziono 56 wyników
- 26 maja 2020, o 16:57
- Forum: Urlopy graczy
- Temat: Maji Bu
- Odpowiedzi: 0
- Odsłony: 253
- 23 maja 2020, o 15:10
- Forum: Watarimono (Osada Samurajów)
- Temat: Ulice w osadzie
- Odpowiedzi: 147
- Odsłony: 24237
Re: Ulice w osadzie
Zastała go zima. Choć wyprawa na Yinzin była jedynie kaprysem i poza obejrzeniem turnieju nie wiązał z nią żadnych większych planów, to zasiedział się tu nieco dłużej, niż pierwotnie sobie założył. Bynajmniej nie było to spowodowane jakimś ukrytym urokiem wyspy czy wspaniałym usposobieniem jej mieszkańców. Tutejsi ludzie, a zwłaszcza samurajowie, byli mniej więcej właśnie tacy, jak ich sobie wyobrażał. Uparci, rygorystyczni durnie, zbyt mocno zapatrzeni w swoje wydumane zwyczaje, by cieszyć się życiem i czerpać z niego garściami. No i ten ich głupawy akcent. Powodem dla którego nie wydostał się jeszcze z tego miejsca było to, że po prostu nie miał jak. Większość pieniędzy zmuszony był przepuścić na rozmaite lekarstwa, kiedy po morskiej przeprawie nabawił się jakiegoś paskudztwa. Choroba zniknęła, a wraz z nią także oszczędności i tym oto sposobem Bu znalazł się w martwym punkcie, pozbawiony środków na powrót do domu. Nie przejmował się tym jakoś przesadnie - w przeszłości przyszło się mu mierzyć z dużo poważniejszymi przeciwnościami losu - ale nie zmieniało to jednak faktu, że prędzej czy później wypadałoby coś z tym zrobić.
Populacja Watarimono skurczyła się chyba nieco, kiedy większość przyjezdnych osób wróciła w swoje strony po zakończeniu sportowej rywalizacji. Chłopak mógł mieć jedynie nadzieję, że wkrótce i jemu uda się podtrzymać ten trend. Na jego głowie spoczywał szczelnie opatulający go kaptur, a szyję i kawał twarzy otaczał śnieżnobiały szal. Mierzył się teraz przecież z nie lada mrozem, a choć i nocne piaski pustyni potrafiły dać nieźle w kość swoim chłodem, to jednak tutejszy klimat był pod tym względem o wiele surowszy. Jako osobowość przekorną z natury, w pewnym sensie przyciągała i kusiła go owa niedostępność, ale mimo wszystko nie na tyle, by przesłonić liczne wady skutej lodem wyspy. Było południe, a Maji przechadzał się zatłoczonymi uliczkami osady, rozglądając się bez większego celu i ważąc swoje opcje. Kroczył powoli, wyglądając w swej bezpośredniej okolicy jakiejś okazji na szybki i łatwy zarobek. Co prawda nic nie stało na przeszkodzie, by po prostu spróbować przywłaszczyć sobie mieszek pieniędzy jednego z przechodniów, jednak niestety nie wierzył w swoje umiejętności kieszonkowca na tyle, by uznać tę koncepcję za dobry pomysł. Zwłaszcza, że wypuszczone do obiegu monety jakimś sposobem opierały się jego magnetycznym umiejętnościom. Nie będąc jeszcze całkowicie zdesperowanym, póki co rozglądał się więc za zajęciem, które nieco bardziej odpowiadałoby jego profesji. Być może należało jednak pominąć ten krok, udać się do portu i po prostu wytargować miejsce na statku w zamian za jakąś przysługę?
Populacja Watarimono skurczyła się chyba nieco, kiedy większość przyjezdnych osób wróciła w swoje strony po zakończeniu sportowej rywalizacji. Chłopak mógł mieć jedynie nadzieję, że wkrótce i jemu uda się podtrzymać ten trend. Na jego głowie spoczywał szczelnie opatulający go kaptur, a szyję i kawał twarzy otaczał śnieżnobiały szal. Mierzył się teraz przecież z nie lada mrozem, a choć i nocne piaski pustyni potrafiły dać nieźle w kość swoim chłodem, to jednak tutejszy klimat był pod tym względem o wiele surowszy. Jako osobowość przekorną z natury, w pewnym sensie przyciągała i kusiła go owa niedostępność, ale mimo wszystko nie na tyle, by przesłonić liczne wady skutej lodem wyspy. Było południe, a Maji przechadzał się zatłoczonymi uliczkami osady, rozglądając się bez większego celu i ważąc swoje opcje. Kroczył powoli, wyglądając w swej bezpośredniej okolicy jakiejś okazji na szybki i łatwy zarobek. Co prawda nic nie stało na przeszkodzie, by po prostu spróbować przywłaszczyć sobie mieszek pieniędzy jednego z przechodniów, jednak niestety nie wierzył w swoje umiejętności kieszonkowca na tyle, by uznać tę koncepcję za dobry pomysł. Zwłaszcza, że wypuszczone do obiegu monety jakimś sposobem opierały się jego magnetycznym umiejętnościom. Nie będąc jeszcze całkowicie zdesperowanym, póki co rozglądał się więc za zajęciem, które nieco bardziej odpowiadałoby jego profesji. Być może należało jednak pominąć ten krok, udać się do portu i po prostu wytargować miejsce na statku w zamian za jakąś przysługę?
- 17 maja 2020, o 12:32
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Maji Bu
- Odpowiedzi: 5
- Odsłony: 335
- 16 maja 2020, o 20:51
- Forum: Misje i Fabuły
- Temat: Wycena Fabuły
- Odpowiedzi: 591
- Odsłony: 51740
- 16 maja 2020, o 20:34
- Forum: Rozliczenia PH
- Temat: Maji Bu
- Odpowiedzi: 5
- Odsłony: 335
- 16 maja 2020, o 20:18
- Forum: Yinzin
- Temat: Północna część zaśnieżonego lasu
- Odpowiedzi: 64
- Odsłony: 10686
- 16 maja 2020, o 16:53
- Forum: Arena Niebiańskiego Lustra
- Temat: Trybuna północna
- Odpowiedzi: 259
- Odsłony: 22424
Re: Trybuna północna
Zgodnie z przypuszczeniami jego nieprzesadnie delikatne pytania zostały zbyte, a rozmówca zdawał się dążyć do jak najszybszego ucięcia tematu. Bu cały czas uważnie obserwował jego oblicze, co nie należało do najłatwiejszych zadań, biorąc pod uwagę maskę osłaniającą znaczną część twarzy nastolatka. Na tyle, na ile dało się to stwierdzić, Tohaku wydawał się spokojny i swobodny, co było słyszalne także w jego głosie. Nie zmieniła tego nawet niespodziewana zmiana przebiegu rozmowy i nagły atak z zaskoczenia. Dzielnie znosił kolejne, coraz śmielsze prowokacje, mimo że jeszcze niedawno do wyprowadzenia go z równowagi wystarczyło niewinne kichnięcie. Być może była to jego jedyna słabość? Czyżby kryła się za tym jakaś tragiczna historia z zarazą w tle, a może zupełnie losowy kaprys nieodgadnionej psychiki ludzkiej? Młody Maji odczuwał nieodpartą ochotę na wbijanie kolejnych szpil w celu odkrycia następnych czułych punktów, jednak tym razem Wyspiarz uprzedził jego zamiary i zdecydował się pożegnać. Możliwe więc, że znosił rozmowę nieco gorzej, niż decydował się to okazywać. Albo po prostu się znudził.
- Istnieją miejsca i okoliczności, w których prawne reperkusje nie posiadają racji bytu. - Rzucił mu enigmatyczne spojrzenie, a po dłuższej pauzie uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem eksponując delikatnie swe zęby. - Do zobaczenia, Płatku Śniegu. - Odwzajemniwszy machnięcie ręką odprowadził rozmówcę wzrokiem i powrócił do obserwowania widowiska. Pokazową walkę obejrzał w ciszy, a raczej próbował obejrzeć, gdyż kompletnie nie potrafił nadążyć za sylwetkami pojedynkujących się samurajów. Pierwsza Runda. Druga. Trzecia. Wszystko wydarzyło się piorunująco szybko, a najdłuższym elementem starcia były porządkowe komunikaty sędziego pomiędzy kolejnymi turami. Spośród wszystkich potyczek, ta jedna była dla chłopaka zdecydowanie największym zaskoczeniem, zwłaszcza jeśli wierzyć zapewnieniom o nieposługiwaniu się chakrą przez oponentów. Mimo, że w świecie shinobi istniały przecież najdziwniejsze zdolności, to i tak niełatwo było uwierzyć w tak monstrualną prędkość.
Choć nie obchodziło go to przesadnie, Bu pozostał jeszcze na ceremonii zakończenia turnieju - poświęcił w końcu wiele czasu, by dostać się na Yinzin. Pomijając górnolotne rozważania jakiegoś lokalnego geriatryka, wszystko przebiegło z resztą całkiem sprawnie i szybko. Jego rodaczkę nagrodzono pewnym schludnym ciuszkiem oraz imponującym mieczem, któremu nadała nawet jakieś zagadkowe imię. Maji uśmiechnął się do siebie. Fakt, iż wykorzystanie ostrza zapewne odbiegać będzie od samurajskich tradycji, zapewne drażnił nieco organizatorów. Słowa "do zobaczenia w Atsui" zaskoczyły go początkowo, ale po chwili pojął ich znaczenie i z pewną odrazą rozejrzał się wokół, obserwując zgromadzoną na trybunach tłuszczę. Uczestniczenie w tak sporym wydarzeniu na drugim końcu świata to jedno, ale zabieranie tego wszystkiego do domu? Pustynia była jego bezpieczną przystanią, niedostępną i niegościnną - dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Nieczęste zdarzało się, by ktoś zapuszczał się w tamte strony bez naprawdę dobrego powodu, a teraz zapowiadało się na to, że wkrótce niestety znajdzie się ku temu całkiem niezły pretekst. Przełykając tę gorzką pigułkę chłopak zaklął w myślach i ruszył w kierunku schodów, żegnając się z areną, a także samym turniejem.
Z/t
- Istnieją miejsca i okoliczności, w których prawne reperkusje nie posiadają racji bytu. - Rzucił mu enigmatyczne spojrzenie, a po dłuższej pauzie uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem eksponując delikatnie swe zęby. - Do zobaczenia, Płatku Śniegu. - Odwzajemniwszy machnięcie ręką odprowadził rozmówcę wzrokiem i powrócił do obserwowania widowiska. Pokazową walkę obejrzał w ciszy, a raczej próbował obejrzeć, gdyż kompletnie nie potrafił nadążyć za sylwetkami pojedynkujących się samurajów. Pierwsza Runda. Druga. Trzecia. Wszystko wydarzyło się piorunująco szybko, a najdłuższym elementem starcia były porządkowe komunikaty sędziego pomiędzy kolejnymi turami. Spośród wszystkich potyczek, ta jedna była dla chłopaka zdecydowanie największym zaskoczeniem, zwłaszcza jeśli wierzyć zapewnieniom o nieposługiwaniu się chakrą przez oponentów. Mimo, że w świecie shinobi istniały przecież najdziwniejsze zdolności, to i tak niełatwo było uwierzyć w tak monstrualną prędkość.
Choć nie obchodziło go to przesadnie, Bu pozostał jeszcze na ceremonii zakończenia turnieju - poświęcił w końcu wiele czasu, by dostać się na Yinzin. Pomijając górnolotne rozważania jakiegoś lokalnego geriatryka, wszystko przebiegło z resztą całkiem sprawnie i szybko. Jego rodaczkę nagrodzono pewnym schludnym ciuszkiem oraz imponującym mieczem, któremu nadała nawet jakieś zagadkowe imię. Maji uśmiechnął się do siebie. Fakt, iż wykorzystanie ostrza zapewne odbiegać będzie od samurajskich tradycji, zapewne drażnił nieco organizatorów. Słowa "do zobaczenia w Atsui" zaskoczyły go początkowo, ale po chwili pojął ich znaczenie i z pewną odrazą rozejrzał się wokół, obserwując zgromadzoną na trybunach tłuszczę. Uczestniczenie w tak sporym wydarzeniu na drugim końcu świata to jedno, ale zabieranie tego wszystkiego do domu? Pustynia była jego bezpieczną przystanią, niedostępną i niegościnną - dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Nieczęste zdarzało się, by ktoś zapuszczał się w tamte strony bez naprawdę dobrego powodu, a teraz zapowiadało się na to, że wkrótce niestety znajdzie się ku temu całkiem niezły pretekst. Przełykając tę gorzką pigułkę chłopak zaklął w myślach i ruszył w kierunku schodów, żegnając się z areną, a także samym turniejem.
Z/t