Odszedłem. Gdzie? Jak najdalej. Fakt, była to główna droga, ale znajdowało się tutaj trochę wolnego miejsca. Na poboczach. Postanowiłem więc udać się do jak najdalszej dzielnicy. Slumsów. Tam, gdzie nikt nie miałby odwagi mi przeszkadzać. A co ja miałem tym zyskać? Nic specjalnego. Chciałem tylko przetrenować jeden manewr. Musiałem być pewien, czy opanowałem go kiedyś, czy jednak ten pomysł jest równie bezsensowny, co moje zachowanie w tę noc...
Wziąłem głęboki wdech. Po co? Sam nie wiedziałem. Wróć, wiedziałem doskonale. Nie byłem pewien tylko jednego. Czy to się uda. Czy sam pomysł tej techniki jest możliwy do wdrożenia w życie. Czy to wszystko jest realne... Bałem się spróbować. Sam nie wiedziałem czemu. Nigdy nie odczuwałem problemów z samym sobą. Nie bałem się być odważnym. Nie widziałem niczego złego w realizowaniu samego siebie. Więc dlaczego miałem tak chory problem? Tak dziecinny. Podstawowy. Elementarny jak moje elementy... Westchnąłem, co było trudne, przecież miałem wciągać powietrze. Podsunąłem lampkę oliwną pod usta. Płomień ruszał się powoli. A ja nie byłem pewien... Czy ta technika wyjdzie? Czy nie? Szlag by to wszystko, jebać wątpliwości! Dmuchnąłem. Powietrze wyleciało z moich płuc, a ogień zwiększył swoją objętość... I to znacznie! Płomień miał rozmiary prawie że ogromne! Nie spodziewałem się takiego efektu. Szczególnie za pierwszym razem. Dlaczego? No cóż, tworzenie własnych technik nigdy nie należało do prostych czynności. Mogłem więc spokojnie odetchnąć z ulgą. Udało mi się utworzyć coś własnego. Ba, to działało. Dodatkowo był to Fuuton. A ja nigdy nie uważałem siebie za mistrza tego elemetnu... Cóz, może pora to zmienić. Bo tworzenie podobnych czynników mogło znacząco zmienić rozwój mojej kariery...
Czas zakończenia: za 5h, ok 18:33