Wskoczyli na dach opierając się nisko na jednym kolanie. Nao wytężała wzrok jak mogła, ale wybuch na takim terenie powodował niewyobrażalnie wielką chmurę pyłu. Zanim zasłona lekko się rozrzedziła i opadła zdołała poselekcjonować w myślach straty. Było kilka wybuchów, kilka wciąż unoszących się tumanów dymu, był krzyk, przerażający krzyk i zwykły, taki którym zapędzano innych do pomocy.
- Sama się zastanawiam jak dałam się wplątać w nie swoją wojnę...
Odpowiedziała cicho korzystając z ostatnich zapewne chwil spokoju.
Wybuchy nie dotknęły głównych budynków które miały większe znaczenie strategiczne, zapewne nie były to przybytki rządzących, bo Ci znajdowali się w zupełnie innym miejscu. Dohito nie pozwoliło by sobie na taki błąd.
To mogły być tylko straszaki.
Wybuchy miały zainicjować bunt, wyprowadzić ludność cywilną na ulicę. Zapewne i Dohito nie chcieli brudzić rąk krwią niewinnych. W końcu kto by za nimi wtedy poszedł gdyby bunt faktycznie doszedł do skutku? Oczywiście mogła się mylić, wtedy za niedługą chwilę powinna zobaczyć kolejne wybuchy. I krew. Masę krwi cywilów którzy w dużych grupach byli zbyt łatwym celem na zasięgowe wybuchy Dohito.
Przypatrywała się cywilom którzy formowali się w większe skupiska. Niektórzy pomagali rannym, inni gapili się pokrzykując coś od czasu do czasu. Jeszcze inni biegali bez celu i ładu, jakby jaki demon w nich wstąpił.
Analizowała teren i plan jaki uknuli ich dawni sojusznicy. Wyprowadzenie ludzi na ulice miało przygotować teren pod walkę. Dohito nie widać więc działają incognito. Czekają aż Haretsu wkroczą i zaczną eskortować ludzi do bram. Wtedy byli by idealnie wystawionym celem. Odkrytym i ujawnionym. Dohito wiedzieli by kto jest kim, za to Haretsu nie mieli by bladego pojęcia co się dzieje.
- Czekamy.
Mruknęła po chwili ciszy.
- Dohito chcą wyeliminować tylko Haretsu. Jeżeli mam rację to cywilom na dole nic się nie stanie przez najbliższe trzy minuty. To wystarczająco dużo czasu by przygotować gliniany wybuch. Jeżeli mam rację to chcą nas posegregować na cywili i Haretsu wraz z najemnikami.
Przerwała na chwilę rozglądając się szybko czy inni pozostali na dachach.
- Jeżeli mam rację to musimy zrobić dokładnie odwrotnie niż oczekują i dokładnie to co chcą.
Wyciągnęła niewielki kozik i delikatnie przystawiła do policzka rozcinając go płytko po skosie w stronę ust. Wyciągnęła kostkę węgla drzewnego którego bryłki wciąż posiadała z poprzedniej wyprawy i poprzykładała w kilku miejscach na twarzy, przedramionach i dłoniach, przecierając później każde miejsce by jej umyta skóra stała się brudna - dokładnie tak jak twarze cywilów którzy byli w niedalekim sąsiedztwie wybuchów.
- Plan jest taki panie Mitsujima. Ty powołasz się na aktualną władzę wioski i zaczniesz eskortować ludzi do bramy. Część się nie ruszy bo będą chcieli pomóc rannym, tym powiesz, że dwudziestoosobowy oddział interwencyjny jest w drodze i zajmą się resztą. Oczywiście to brednie, ale wtedy zostanie tylko mała cześć cywilów po których wrócimy potem. Priorytet to wyprowadzić tych których się da. W ich oczach będziemy obrońcami, natomiast Dohito - agresorami. Ja przyjdę z innej strony, wtopię się w tłum i będę wypatrywać Dohito którzy na pewno będą gdzieś pomiędzy cywilami. Jeżeli mam rację to nie zaatakują swoimi wybuchowymi zdolnościami ani innymi jutsu o większym zasięgu. Będziesz szedł w kolumnie więc pozostaje miecz, pięści, sztylet. Tutaj moja rola by pilnować twoich pleców.
Minęła już dłuższa chwila. Była już niemal przekonana, że jej założenia są prawdziwe a Dohito nie zaryzykują ataku na niewinnych.
- Wyznacz kilka ludzi którzy mają Ci pomóc w utrzymaniu kolumny, nie pytaj, po prostu wskaż. Są w szoku więc nie zaprotestują. Zaczynamy od tej grupy i kierujemy się w stronę bramy.
Dziewczyna wskazała palcem kierunek przeciwległy do bramy, gdzie zbierało się znacznie więcej ludzi. Całkiem niedaleko ale chciała mieć pewność, że Samuraj obierze właściwy kurs.
- Żadnych przystanków. Pamiętaj dwudziestoosobowa grupa interwencyjna jest argumentem na każdą próbę zatrzymania kolumny a my jesteśmy obrońcami, nie odwrotnie.
Mówiła tak by Samuraj nie miał czasu na zabranie głosu, nie przestawała mówić nawet na chwilę, nie dając możliwości na jakąkolwiek odmowę. Nie mogła sobie na to pozwolić, tam na dole umierali ludzie, nie było czasu na kłótnie i długie ustalanie planu. Może dlatego jej głos był szorstki i twardy, zupełnie inny niż chwilę temu.
Skończyła mówić i jeszcze nisko na nogach przeszła na przeciwną do ulicy część dachu.
- Powodzenia.
Mruknęła na pożegnanie i zeskoczyła na podwórko, szukając ludzi którzy wyglądali na cywilów a do których musiała dołączyć by jej bajeczka była jeszcze bardziej autentyczna. Nie była zbyt znana w mieście, od lat nie posługiwała się nazwiskiem rodowym i nie utrzymywała z nimi większych kontaktów. Była idealna do tej roboty. Młoda, bezbronna dziewczyna która nie wie co robić. Na jej twarzy pojawił się grymas i strach, co prawda udawany, ale dobrze udawany. Bo w udawaniu była ekspertem.
Ukryty tekst